Mysh
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mysh
-
Shalla, ciagle nie mam czasu Ci napisac, ze film o globalnym ociepleniu widzialam i to brzmi nieslychanie przekonujaco !!! Jeszcze jak bym miala wiecej czasu, to chetnie powstukiwalabym nazwiska jego bohaterow w Google, zeby sprawdzic czy maja jakies konkretne osiagniecia... publikacje... czy oni istnieja naprawde... czy to tez nie jest jakas manipulacja... :p W kazdym razie obiecalam sobie solennie ze jak bede widziala ponownie tate M, to go wypytam o jego zdanie na ten temat, bo on jest najwiekszym specjalista od klimatu jakiego znam....
-
Kurcze, Psikulcu, ja nie wiem czy to sie tak da, zeby dziecko bez zadnych wpadek od razu z pieluchy przeszlo na nocnik... Moze jesli podczytuje nas jakas mama, ktorej sie tak udalo, niech sie odezwie. Chyba wszystkie mamy, ktore ja znam, opowiadaly o okresie przejsciowym, i tylko od Ciebie zalezy czy potrwa on dwa dni czy dwa tygodnie. Jesli Zuza bedzie gotowa i jesli Ty bedziesz gotowa na spokojne (bez stresowania jej) i jednoczesnie stanowcze (musisz pokazac ze tego chcesz i ze na nia liczysz) podejscie do sprawy, to powinno pojsc szybko i sprawnie. Ja moge tylko radzic, ze jezeli kolejne proby wywoluja duzy opor, to odpuszczac i nie wracac do tematu przez wiele tygodni, bo tego na sile lepiej nie zalatwiac dla dobra wszystkich.
-
No wiem, ze ciezko jest zaakceptowac tandetne gadzety, ale wydaje mi sie ze jesli sie ich po prostu zabrania od poczatku do konca, to staja sie jeszcze bardziej pozadane. Chyba lepiej dac dziecku prawo raz czy drugi samemu podjac decyzje i ja zaakceptowac (kiedy wybierze gadzet zamiast karuzeli np.) i niech sie samo uczy ze gadzet sie rozpada! Jestem przekonana ze ta milosc do badziewia zniknie z czasem, jesli jednoczesnie bedziemy pokazywac to co piekne i warte zachodu.
-
Kuk, nie popadaj w skrajnosci! Pewnie troche hormony, troche zmeczenie ogolne i troche ten trudny wiek (bo to jest trudny wiek) powoduja ze cos Ci sie tam placze po glowie o wlasnej niekompetencji. Kiedy ja Cie czytam, to mam poczucie ze jestes bardzo kompetentna mama, uwazna, pelna inwencji i tak dalej. Jedyny problem w tym Waszym roznym podejsciu... A moze w przypadku kupowania kolejnych gadzetow warto byloby postawic sprawe tak: mama/tata zgadza sie na jedna rzecz, a Ty wybierz ktora. U nas najwieksza okazja do stosowania tej metody sa festyny. Na poczatku oczywiscie Jasiek jezdzi na czym chce, ale kiedy zbliza sie koniec, a on nadal nie przyjmuje do wiadomosci, ze trzeba wracac do domu i chce jeszcze samoloty i jeszcze konie albo jeszcze wymysla wlasnie jakies lowienie kaczek, za ktore dzieci otrzymuja tandetne nagrody, to dajemy mu wybor i jesli Jasiek wybierze tandetna nagrode zamiast kolejnej jazdy na karuzeli, to jego sprawa. Czasami podobnie postepuje na zakupach. Wchodzimy do supermarketu, generalnie najczesciej Jasiek prosi o jakas slodka niespodzianke, ja staram sie odmawiac powiedzmy cztery razy na piec, a raz piec sie zgadzam, bo uwazam ze to jest frajda czasami miec taka niespodzianke, tak po prostu. Jasiek wybiera sobie np. jajko niespodzianke. Czasami, kiedy akurat zamierzam mu kupic np. kolorowa krede czy nowe farby, mowie mu tak. Dobra bedzie niespodzianka, ale co bys wolal, jajko niespodzianke czy krede do rysowania na ulicy? I wtedy Jasiek raczej wybiera to drugie. Pytasz czy straszymy, no tak, straszymy, albo raczej zapowiadamy, jakie jego zachowanie moze miec konsekwencje, bo bardzo staramy sie zeby straszyc czyms, co moze realnie nastapic, czyli: nie bedzie historii, nie poczytam Ci, nie zabiore Cie na plac zabaw, natychmiast wracamy do domu. Ale owszem zdarza mi sie zapedzic i powiedziec, ze sobie pojde. To naprawde w ostatecznosci. I wcale nie jestem z siebie dumna. Mysle ze lepiej wyjsc na chwile do drugiego pokoju niz mowic takie okropnosci. I tak tez robie, czasami kiedy widze ze moje tlumaczenia i proby nie przynodza zadnego efektu, wychodze do drugiego pokoju zeby ochlonac. Staram sie nie spierac, kiedy to nie przynosi efektu. W ogole to na pewno odkrylyscie to juz same, dla mnie to bylo niebywale odkrycie, ze dziecko niegrzeczne to jest najczesciej dziecko, ktore domaga sie uwagi, dlatego czasami wlasnie przytulenie, wysluchanie, zainteresowanie sie dzieckiem (w momencie kiedy prawie mamy ochote je stluc na kwasne jablko) przynosi 100 razy lepsze rezultaty niz reprymenda. Fisa, to swietne co napisalas o uswiadamianiu sobie, ze czasami to my same jestesmy trudne dla dzieci. Ja czuje podobnie jak Ty, ze czasami wystarczy troszke odpuscic i wszystko sie prostuje.... Powiem Wam ze ja sama najbardziej nie lubie siebie w momentach kiedy chce cos na Jasku wymusic \"dla zasady\", bo tak trzeba i juz, tu i teraz, i staram sie bardzo tego w ogole nie robic, bo pamietam jak ja sama nienawidzilam kiedy ze mna postepowano podobnie i jaki wywolywalo to we mnie bunt i wewnetrzny opor. Co do nagradzania, to zgadzam sie ze robienie czegos dla nagrody nie ma sensu. Natomiast mysle ze fajnie jest, kiedy nagrody nie obiecujemy, ale kiedy po fakcie chwalimy i robimy cos milego, bo po prostu jest nam milo. ojej, musze isc, troszke to wszystko chaotycznie tu wrzucilam. bardzo chce od dluzszego czasu siasc tu na spokojnie poznym wieczorem, ale wtedy wlasnie mi nie wychodzi, bo albo zmeczenie albo kino domowe (ambo raczej powinnam napisac malzenskie) dlatego wpadam tu tylko w miedzyczasie i mam ciagly niedosyt, zdaje sobie sprawe ze nie udaje mi sie nigdy poruszyc wszystkich aspektow omawianych spraw. ja sama, taki moment zwatpienia podobny do Kuk, przechodzilam jakis miesiac, moze dwa, temu, juz nie pamietam, mialam wrazenie ze Jasiek w ogole mnie nie slucha, ze wrecz specjalnie robi to co zabrobnione, mialam wrazenie ze z nim walcze i okropnie sie z tym czulam, ale to przeszlo......... bylo zawichrowanie i powrocila rownowaga. Nawet potem zaczelam sie cieszyc ze Jasiek chce wyprobowac swoja sile, pozycje, waznosc, miejsce (nie wiem jak to nazwac), ze to dobrze ze probuje sie z nami scierac, ze nie moze byc zawsze taki grzeczny, lagodny, madry, ulozony......... ze on musi pokazac rogi od czasu do czasu :)
-
No, po przeczytaniu Waszych ostatnich postow siedze i analizuje nasze metody wychowacze i ich efekty. Dochodze do wniosku ze u nas, w przypadku Jaska, to metody pozytywne (czyli chwalenie, chwalenie, chwalenie, wyrazanie dumy z niego i grzeczne proszenie o cos) przynosza zdecydowanie najlepsze rezultaty. Nie jestem pewna czy z Polka bedzie tak samo (bo ona zupelnie nic sobie nie robi z prosb: \"nie rob tak\", np. \"nie obrywaj platkow tulipanom\" i zazwyczaj trzeba ja po prostu zabierac,wrzeszczaca na cale gardlo swe protesty, z miejsca zbrodni), choc oczywiscie mam nadzieje ze jednak i z nia sie kiedys uda. Kiedy jednak Jasiek zdecydowanie przegina i pomimo grzecznych ostrzezen nadal upiera sie przy jakiejs glupocie, to wchodza metody negatywne, ale najwieksza kara dla niego jest brak wieczornej historii opowiadanej przez tate, dlatego czasami naprawde wystarczy zagrozic ze nie bedzie historii i Jasiek natychmiast przytomnieje (tak bardzo cenna jest dla niego ta hitoria). Oczywiscie to przytomnienie jest tym trudniejsze, im ciekawsze towarzystwo w brojeniu, he he, np. brojenie z Kuzynem wydaje sie tak atrakcyjne, ze i historia czasami przegrywa :) Jak widac wszystko zalezy od mnostwa czynnikow :p Generalnie jednak jesli tylko moge unikam karania z byle powodu bo, tak mysle, to najgorsze co mozna robic, bo poglebia frustracje dziecka i powoduje jedynie uparte powtarzanie zlych zachowan.... Co do przepraszania, to my wcale nie oczekujemy ze Jasiek bedzie sam z siebie przepraszal wypowiadajac ze skrucha slowo: \"przepraszam\" (czasami wymaganie wlasnie tego slowa w danym momencie jest troche jak \"lamanie\" dziecka), w przypadku konfliktow z siostra zwykly buziak wystarczy, a w przypadku wiekszych przewinien wzgledem kolegow, koniecznosc przeprosin zaistniala raz: otoz raz Jasiek niechcacy machnal Sarze patykiem kolo oka, i w efekcie byl juz wystarczajaco przejety placzem drugiej strony, zeby na moja prosbe, przeprosic od razu, i widac bylo ze jest mu autentycznie przykro. W przypadku konfliktow z nami najczesciej konczy sie na \"mamo/tato, kocham cie\", przeciez nie bede wtedy domagac sie akurat slowa \"przepraszam\". Psikulcu, latem latwiej, bo nie zimno w mokrych majteczkach musze isc!
-
U nas tez odbylo sie to zima :) Najtrudniejszy byl pierwszy dzien, najtrudniejszy dla mnie oczywiscie, ale juz drugiego dnia Jasiek zalapal o co chodzi, potem byl jeszcze regres chyba czwartego dnia, ale generalnie wszystko zajelo nam tydzien. W tydzien Jasiek rozstal sie z pielucha defitywnie w dzien i w nocy za jednym zamachem.
-
Psikulcu, jesli o mnie chodzi, to naprawde daleka jestem od prob nocnikowania z maluszkiem, ktory nie ma jeszcze poltora roku. Pamietam ze Ty zastanawialas sie nad przyzwyczajaniem Zuzy do nocnika, kiedy Zuza miala roczek, troszke mnie to zaskoczylo nawet. Ja mam podejscie diametralnie rozne od Twojego, jestem zwolenniczka czekania do momentu kiedy dziecko jest gotowe, czyli kompletnie zdolne do kontrolowania sie. Tak zrobilismy z Jaskiem. Nie za bardzo przekonuje mnie argument, ze dzieci trzeba zaczac przyzwyczajac jak najwczesniej... raczej wydaje mi sie ze CZASAMI to przynosi wiecej szkody niz pozytku, poprzez stres jaki to ze soba MOZE niesc....
-
Ciesze sie ze taka wlasnie dyskusja ekologiczna nam sie tu zrodzila, bo od dawna temat bardzo mnie interesuje. A co do wszelkich przepowiedni dotyczacych konca swiata, to podchodze do nich ekstremalnie sceptycznie. Ostatnio czytalam o tym jak zmiana biegunow magnetycznych ziemi ma spowodowac spory balagan w 2012 roku, nie mam czasu na opisywanie dokladnie tej bzdury, pewnie zreszta slyszalyscie, chodzi mi tylko o to, ze w pierwszej chwili czlowiek jest zawsze troszke zaintrygowany i pod wrazeniem, a jak sie wczyta w rozne zrodla to szybko odkrywa ze to kolejna bzdura. Ja w ogole to wpadlam niestety tylko na slowko maciupenkie, w innej sprawie zreszta, bo wlasnie przywiezlismy jaskowego Kuzynka, bedzie u nas spal, wlasnie pichce kolacje, dzieciaki szaleja jak nieprzytomne, hustawka cierpi strasznie i td, itp. Chcialam tylko napisac ze, Fisa, dla mnie to jest zupelnie zrozumiale, ze Stas tez chce byc przepraszany. Ja jesli niechcacy potrace Jaska albo Pole, albo im cos niechcacy zburze, strace, to zawsze ich przepraszam. Naprawde warto! To zadna reprymenda! To tylko taka moja notka z serii, jak to jest u nas.
-
jednak byl kolejny wstrzas, prawie tak silny jak ten w nocy z niedzieli na poniedzialek... mamo, Karenko, kiedy to sie wreszcie skonczy? no wlasnie, blogoslawiony brak telewizora, hm, ja wczoraj i tak na internetowym Corriere tv obejrzalam ciurkiem kilkanascie serwisow dotyczacych trzesienia ziemi w Abruzzo i dopiero wtedy bylam naprawde wstrzasnieta. najbardziej wsrzasaja pojedyncze historie... a w ogole to jedna kobieta opowiadala ze ten ogromny, fatalny wstrzas po trzeciej nad ranem byl poprzedzony dwoma mniejszymi okolo jedenastej i po pierwszej, wtedy to na ulice wyleglo troche ludzi, ale w koncu wrocili do domow bo, jak to okreslila, sa przyzwyczajeni.... wrocili, zeby dac sie zaskoczyc we snie, a tak malo brakowalo, zeby sie uratowac...
-
Karenko, wlasnie zajrzalam tu, zeby Cie spytac o dzisiajsza noc... jak tylko dowiedzialam sie o trzesieniu ziemi, rozmwialam z mama, mowila mi ze zostala wyrwana ze snu, podobnie jak wszyscy sasiedzi... wszysycy wyszli na klatke w pizamach i zastanawiali sie wspolnie czy opuscic budynek czy zostac... myslalam o Tobie tymbardziej ze masz male dziecko... czy Olek tez sie obudzil? z przerazeniem ogladam zdjecia......... i mam ogromna nadzieje, ze juz nie bedzie wiekszych wstrzasow Kuk, a u Ciebie tez bylo to wyczuwalne? Nie mam pojecia jak daleko jest Turyn od L'Aquila.....
-
Pisze z Pola siedzaca obok mnie na biurku, bo albo tak albo wcale, no ale tylko dwa slowka przeciez, zanim mi wszystkie kabelki poodlacza :) Fisa! no przyznam ze dla mnie te rolety co sie same opuszczaja, to brzmi strasznie! Za to podlewanie utomatyczne marzy mi sie troszke. Daleko ten Wasz dom jest od miasta? Fajne sasiedztwo? Las? Co? Karenko, cos w tym musi byc. Jasiek odkrywa sie niemal natychmiast jak tylko go przykryje, to znaczy chyba ze on to czuje i ze tej koldry po prostu nie chce. Myszon go tak zostawia, bo uwaza dokladnie jak ta sasiadka i jak Psikulec w jednym z niedawnych maili. Pola natomiast spi bez przykrycia, no ale ona jest ubrana duzo cieplej niz Jasiek, co ciekawe wlasnie nie marznie! nie kicha! a u nas to na pewno 20 stopni w sypialni nie ma. Ja juz wiele razy pisalam ze wedlug mnie przegrzewanie dzieci jest duzo bardziej niebezpieczne niz niedogrzewanie, no ale kiedy mnie noga wystawiona spod koldry marznie, to wydaje mi sie ze i Jaskowi marz,nie, a okazuje sie ze nie Dziewczyny, Pola dzisiaj sama wdrapala sie do takiego plastikowego krzeselka przymocowanego do normalnego krzesla. Zobaczyla ze jej brat wchodzi sam do wysokiego krzeselka (kiedy dzieciaki razem jedza podwieczorek to jasiek chce tak jak Pola, wiec on ma przydzielone wysokie drewniane krzeselko, gdzie bez wkladki sie miesci swobodnie, a Pola musi sie zadowolic plastikowa nakladka na krzeslo, gdzie miesci sie tylko ona) no wiec zobaczyla jak on wchodzi tez sie uparla ze wejdzie sama. Przysunela sobie swoj wiklinowy fotelik, wdrapala sie na niego i.... i wtedy weszlam ja i oczywiscie chwycilam ja na recezeby jej pomoc, wtedy Polka wpadla w histerie, bo ona sama i juz. I co mialam robic, stanelam obok zeby asekurowac i Polka, ku mojemu ogormnemu zdziwieniu, wdrapala sie najpierw na swoj wiklinowy fotelik a potem z niego dalej. Musze jej teraz bardzo pilnowac, zeby nie probowala tego robic kiedy mnie nie ma w poblizu. wybaczcie chotycznosc, to pospiech
-
Fisa, kurcze, przykro mi strasznie... I co teraz? Trzy miesiace do odbebnienia jeszcze, tak? I pewnie zaczniesz szukac czegos jak najszybciej? A przeprowadzka - to juz? I nie cieszysz sie? Dla mnie to nie do pomyslenia! No chyba ze zmiana miejsca zamieszkania wiaze sie z jakas powazna zmiana trybu zycia (znacznie dluzsze dojazdy do pracy, przedszkola, koniecznosc duzo wczesniejszego wstawania, rozmozenia wszystkich, potem zbierania), czy to Was dotyczy? Psikulcu, Twoje zdjecia do mnie nie dotarly Ide spac, bo i tak sie zastanawiam jak ja sie jeszcze trzymam w pionie :) Elffiku? juz czas sie odezwac choc slowkiem! [tupie nozka] NIe zapomnialas o nas chyba?
-
Dziewczyny tylko szybciutko sprostowanie, bo powiedzialam Wam troszke glupotke: te szczepienia na meningokoki i i na pneumokoki we Francji nie za obowiazkowe, ale za to sa goraco zalecane przez pediatrow i, uwaga, sa w calosci refundowane. widze, ze pojawilo sie pare wpisow, yupiiiii, no ale musze zostawic je sobie juz na po kolacji
-
Kuk, pomysl z komorkami dla dzieci jest rewelacyjny !!! Tylko nazwa brzmi troche strasznie :D No ale mysle ze z czasem wypracujecie sobie jakies wlasne mile nazewnictwo. No wlasnie, i ja nie wiedzialam ze braliscie pod uwage zmiane mieszkania... Czy aktualne mieszkanie nie do konca spelnia Wasze oczekiwania? A w ogole to na kiedy masz termin? A my myslimy nad tym, ze kupic dla Jaska takie bardzo wysokie lozko, do ktorego Pola nie mialaby dostepu.... zeby mogl miec tam swoja kryjowke.... Co do szczepien, to Wasze wpisy zmobilizowaly mnie do maciupenkiego szperactwwa internetowego, w celu poukladania sobie w glowie strzepkow informacji, ktore sie gdzies tam plataly, ale i tak nadal mam wrazenie ze jestem zielona jak groszek na wiosne i ze np. Psikulec czy Kuk maja na temat o wiele wiecej do powiedzenia ode mnie. Napisze tylko ze rzeczywiscie we Francji szczepi sie przeciw meningokokom i pneumokokm. Jedno ze szczepien obowiazkowych (zlozone) zawiera substancje chroniaca przed jedna bakteria (jedna z wielu, he he) odpowiedzialna za zapalenie opon mozgowych (a konkretnie przed Haemophilus influenzae). Inna tutejsza szczepionka obowiazkowa uodparnia na siedem roznych form pneumokokow. To tak gwoli informacji... Czyli rozumiem ze w Polsce te szczepienia naleza do nieobowiazkowych... a we Wloszech? No wlasnie, Kuk, a co na to Twoja mama?
-
Karenko, nasz topik? chyli sie ku koncowy? nie ma takiej opcji. Ja wiem ze on przetrwa nawet najdluzsze przerwy, wiem to i juz :) A tymczasem to faktycznie musi byc przesilenie wiosenne. Mnie tez ostatnio dopadlo jakies ogromne zmeczenie, pomimo slonca, pomimo ciepla, pomimo tulipanow... Kiedy nadchodzi wieczor bola mnie wszystkie czesci ciala, doslownie. Dopoki sie krece, to sie krece, ale jak klapne wreszcie na chwile, to naprawde nie ma we mnie takiej sily, zeby sie podniesc :D Niby marza mi sie wieczorne spacery, jak kiedys, niby nie moge sie doczekac pwortu na step, a tymczasem po prostu nie ma tych nadwyzek energii, ktore sa potrzebne do takich akstrawagancji. Shalla, no, Ty to jestes prawdziwy len w porownaniu ze mna :D i to by bylo na tyle na ten moment - czas sie skonczyl aha, Psikulcu, Jasiek akurat zaczal mowic bardzo wczesnie, wiec bez sensu jest takie porownywanie. Ja mysle ze na razie nie ma powodu do alarmu absolutnie. Zuza gromadzi informacje, tworzy sobie slowniczek i jak pewnego dnia ruszy, to sie nie bedziesz mogla nadziwic :) Najwazniejsze ze rozumie....
-
Karenko, dzieki za info, \"Bylo sobie zycie\" mamy juz, ale mysle wlasnie o nastepnej serii z tej serii :) Teraz natomiast bardzo poszukuje \"Tajemniczy ogrod\" Agnieszki holland po polsku, jak na razie bez skutku :( Karenko, to co opisalas, cala ta dezynwoltura, lekkosc, nonszalancja z jaka lekarze, na ktorych trafilas, podchodza do pacjenta, przeraza mnie po prostu. Jak sie czujesz? Czy juz jest normalnie? Oddychasz, jesz normalnie, czy jeszcze musi minac pare dni? Kuk, a Ty? odzyskalas glos?
-
na 15 cm :)
-
Kuk! wspaniale ze juz znacie plec Najmlodszego. Celowo nie pisze, ze to wspaniale ze chlopak, bo przeciez tak samo wspaniale byloby, gdyby to byla dziewczynka przeciez! Twoje opowiescie faktycznie byly dosc \"ciezkie\", szczegolnie dla mnie, bo wlasnie mam za soba przepychanie rury i wiem doskonale czym to pachnie. U nas dodatkowo to byl rozkopany ogrodek pod oknem kuchni, wykopane zonkile, no, czesc zonkili (reszta kwitnie juz od kilku dni !!!) i zasypane gora brudnego, smierdzacego blota tulipany :( Odkopywalam je potem dwa dni i chyba troszke uratowalam. Tulipany wyszly juz na 15, a le oczywiscie jeszcze nie kwitna. Wiosna jednak bawi sie z nami w ciuciubabke, bo wlasnie pada deszcze ze sniegiem w tej chwili. No ale najwazniejsze ze i u Was i u nas rura przeepchana w koncu oj, musze isc
-
Karenko, bede trzymac kciuki z calej sily. I trzymam Cie za slowo, ze napiszesz wiecej i uraczysz nas zdjeciami podczas rekonwalescenji. Dlugo zostaniesz w szpitalu? Shalla, Ty sie usmiejesz, ale ja Ci zazdroszcze tego ciaglego biegania w pracy. Troche przypomina mi to jedna szczegolnie wakacyjna przygode z praca. Dawno temu, w czasach studenckich, pojechalam na dwa miesiace do pracy jako kelnerka w barze kanapkowym w nadmorskiej Scalei. Bar otwieralismy kiedy lzal upal i Wlosi odzyskiwali apetyt czyli okolo 21.00. Pelnia sezonu, pelny wyglodnialych mlodych ludzi bar pod golym niebem, pod gwiazdami, z szumem morza w tle, bieganie miedzy stolikami od 22.00 do bialego switu... Pamietam ze fizycznie czulam sie z tym wspaniale. Ja nie jestem stworzona do pracy za biurkiem czy przed ekranem komputera, to pewne. Ja lubie sie wybiegac, zmeczyc, poczuc znuzenie w nogach. Brakuje mi tego dzisiaj bardzo. A wlasnie fakt, ze pracowalo sie tam pod golym, lipcowym i sierpniowym, wloskim niebem sprawial ze byla to praca wyjatkowo przyjemna, prawie tozsama z pewna wolnoscia. Moze rowniez dzieki ogolnemu stylowi jaki tam panowal... I bylam wtedy, przez to bieganie, najszczuplejsza, szczuplejsza niz kiedykolwiek w zyciu. Do tamtej szczuplosci tez tesknie dzisiaj :) Z pewnoscia wydeptywalam wtedy co noc te 10 kilometrow, jak Ty. Wrocilam stamtad w doszczetnie zniszczonych sandalach :) No ale wlasnie w takim rytmie kiedy dzien zamienia sie z noca mozna zyc przez dwa miesiace, a nie przez cale zycie. Szczegolnie kiedy w dzien zamiast spac, zwiedza sie okoliczne atrakcje turystyczne oraz przepiekne plaze. Kurcze, fajnie to wspominam, a byla to najgorzej platna praca, sposrod wszystkich moich wakacyjnych wloskich doswiadczen. Wolnosc kosztuje :)
-
Psikulcu, ciesze sie ze masz do tego takie wlasnie podejscie... Fisa, kurcze, moze nie zwlekajcie zbyt dlugo, naprawde mnoswto osob ma problemy z zajsciem w druga ciaze i zachodzi wlasnie ze sporym opoznieniem. U mnie to opoznienie bylo tylko roczne, ale znam dziewczyny, ktore musialy czekac po pare lat. Wiecie, moj Fafik, czyli moj ukochany komputer powolutku, pomalutku zaczyna siadac... Zeby zapobiec katastrofie, postanowilam przeniesc, znaczy skopiowac cale nasze zdjeciowe archiwum na mojego kuchennego netbooka (z braku innych rozwiazan)... za pomoca \"klucza USB\" (tak sie to mowi po pl.?). I wiecie co, klucz ma 4 GB, a ja biegam z nim z pokoju do kuchni juz chyba piaty raz i do konca daleko!!!!! Skad nam sie nazbieralo tyle gigabajtow zdjec ??? Przy okazji po raz kolejny przejrzalam i uzupelnilam foldery ze zdjeciami do wywolania, zdjec w nich przybywa, a powinno ubywac ! Pochwale sie chociaz ze wywolalam w duzym formacie moje dwa uluione i te zawisly juz na scianie. Chcialaym kiedys zapelnic zdjeciami cala sciane nad biuriem Oj, Pola sie budzi powoli, chyba juz nie zdaze napisac o tym ze moja corka uwielbia sie przebierac, jak jej brat, ze dwa razy przylapalam ja na jedzeniu mydla (ona wlazi po prostu na stolek kolo umywalki i musze chowac doslownie wszystko, w ogole wszystko wszedzie.) Niesamowite jest, ze ona ma zupelnie inne upodobania zywieniowe niz jej brat, i ze chetnie probuje wszelkie nowosci. Kiedys sie wreszcie zbiore i napisze Wam jak oni fajnie zyja sobie razem, jak Pola caluje i glaszcze chorego brata, jak Jasiek pilnuje zeby siostra nie zeszla ze schodow, jak sie ganiaja dookola stolu i jak sie tarzaja po lozku, jak rozrabiaja RAZEM. Jak Jasiek robi zakupy dla siostry, jak Pola bignie do niego, kiedy tylko slyszy ze on skads wraca itp, itd :) To jest cudne! musze leciec Kuk, skrobnij slowko, jak sie czujesz i na kiedy termin?
-
Psikulcu, tak mi przykro....
-
wynurzen Myshy ciag dalszy... Karenko, a moze z ta inwigilacja, to chodzilo panu Gatto o cos, co w naszych szkolnych czasach jeszcze nie istnialo, a jest na porzadku dziennym w dzisiejszych szkolach bardzo wielu krajow (w tym w Stanach), a mianowicie o wszechobecne kamery podgladajace uczniow non-stop? Moze rowniez o zwyczaj dzwonienia do rodzicow kiedy tylko kogos brakuje w klasie? Zdazylo mi sie urwac czasami ze szkoly w ostatnich klasach liceum i nie potrafie sobie nawet wyobrazic jak podle czulabym sie gdyby ktos z nauczycieli natychmiast dryndal wtedy do moich rodzicow !!! Jeszcze chcialam slowko na temat zaleznosci intelektualnej. I tu odebralam pana Gatto zupelnie inaczej niz Ty, Karenko. Zgadzam sie z nim ze dziecko, znaczy uczen, jest skazany na jedyny obowiazujacy w danej szkole (badz w danym kraju) program i jesli w danej szkole (badz kraju) przemilcza sie badz przeinacza fakty historyczne, to dziecko jest skazane na te jedynie sluszna wersje. Znamy to akurat dobrze, z przeszlosci, prawda? jej, musze leciec!
-
Dynia, kurcze! Ja mysle ze jesli masz ciagotki, zeby uczyc w domu (a i Twoj maz chyba tez skoro walkowaliscie ten temat), to moze warto przemyslec to jeszcze raz? Nie ma innego sposobu na kontakty Jagi z dziecmi? Jesli chodzi o watpliwosci z serii: czy podolam? czy wystarczy mi pomyslow? to naprawde wiele mozna czerpac z doswiadczenia innych. A propos pana Gatto, to ja go odebralam inaczej niz Karenka i w niektorych punktach nie moge nie przyznac mu racji. Kiedy pisze o pomieszaniu i o rozluznionych wiezach rodzinnych, ja rozumiem to tak, ze dzisiejsza rodzina nie jest dosc silna zeby dac przeciwwage indoktrynacji szkoly. NIe wiem dokladnie jak jest w Stanach, ale we Francji rodziny sa faktycznie porozrzucane po calej Francji, bo mlodzi ludzie u progu kariery musza jechac na drugi koniec kraju ze wzgledu na prace, tam poznaja swych partnerow, tam zostaja i z tego popwodu niewiele dzieci widzi swoich dziadkow, ciocie, kuzynow co tydzien albo co miesiac a co tu mowic o codziennych spotkaniach. Dodatkowo rodzice wracaja pozno, bo pracuja bardzo duzo, po dzieci do szkoly jezdza nianie, itp. itd., slowem, jak juz pisalam, przeciwwagi dla szkoly brak czy raczej powinnam napisac obecnosc rodzicow i rodziny jest niewystarczajaca, a przeciez chyba wszystkie zgodzicie sie z NIkii, ze to do rodzicow nalezy dac dziecku poczucie wlasnej wartosci, wiare w siebie i tak dalej. Matko, troche to chaotycznie ujelam, ale rozumiecie o co mi chodzi?
-
nawet chyba nie ma obowwiazku zdawania koncowego egzaminu gimnazjalnego, tylko dopiero przystepuje sie do matury... mowie o Francji... a niebawem bedzie tak, ze i matura nie bedzie potrzebna, bo wlasnie lepsze uniwersytety i tak beda rekrutowac na podstawie wlasnych egzaminow ustawionych pod danym katem, a nie na podstawie matury.
-
No, trzeba sie zdecydowac! Albo robimy dzieciom szkole w domu albo siedzimy przy komputerze dyskutujac o szkole w domu podczas gdy dzieci sa w szkole :p ;) :D Smieje sie, oczywiscie, prosze sie nie obrazac :D Dziewczyny, czy naprawde jeszcze nie zrozumialyscie, ze w tym wszystkim chodzi o wolnosc !? WOLNOSC (Rowniez od tego, co mysla szanowni inni :p ) O stronie formalnej nie chce mi sie rozpisywac, tymbardziej ze jest ona inna w Polsce i inna we Francji, wiec musialabym chyba opisywac podejscie obu panstw... No a dodatkowo mozna znalezc informacje na ten temat w internecie, wiec nie widze potrzeby streszczac tego w momencie kiedy nie dysponuje odpowiednia iloscia czasu. Karenko, zeby odpowiedziec na Twoje pytanie... powrot do szkoly jest mozliwy w kazdym momencie. Natomiast nie wiem, co bedzie, jesli ktores z dzieci wyrazi pragnienie pojscia do szkoly. Mysle ze nie moge odpowiedziec na to pytanie, dopoki to nie nastapi. Jesli faktycznie tak sie stanie, to wtedy zobaczymy. Ta lakoniczna odpowiedz, to nie jest zaden unik z mojej strony, po prostu nie moge wiedziec dzisiaj.... Wracajac jeszcze do strony formalnej edukacji domowej, we Francji jest o wiele latwiej niz w Polsce, bo nie trzeba nikogo prosic o zgode, wystarczy zadeklarowac (15 dni przed rozpoczeciem roku szkolnego), ze ma sie pragniennie uczyc dziecko w domu. Pozniej do domu przychodzi inspektor zeby sprawdzic czy dziecko sie uczy. Nie ma zadnych corocznych egzaminow. Dziecko ekternistycznie zdaje gimnazjalny egzamin koncowy i potem mature. I frunie na studia, spiewajaco zdajac egzamin wstepny, bo przeciez uczac sie w domu moglo spokojnie oddawac sie poglebianiu interesujacej go dziedziny ;) W Polsce niestety dzieci musza co roku zdawac material danej klasy :( We Francji jest okolo 3000 rodzin, ktore wybraly te forme edukacji... Rodziny te skupiaja sie w stowarzyszeniu, ktore zapewnie wszelka mozliwa pomoc, rowniez merytoryczna. W Stanach, Kanadzie te cyfry sa duzo wieksze, nie pamietam teraz niestety. W Polsce tez istnieje takie stowarzyszenie, ale skupia tylko 100 czlonkow. To tez niezle, nie? teraz wysylam, ale mam nadzieje ze jeszcze znajde momencik...