Mysh
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mysh
-
No ja mam nadzieje, ze i my za jakis czas dojdziemy do takiej harmonii jak w rodzinie Kukow. Na razie jednak mam poczucie... hm... poczucie ze poswiecam Jaskowi o wiele mniej czasu niz przed pojawieniem sie Poli i to mnie strasznie meczy. Oczywiscie to jest zupelnie normalne zjawisko, bo przy dwojce dzieci ten czas sila rzeczy dzieli sie na pol albo nawet na cwiartki, wiem, wiem, ale jednak np. rytual wspolnego czytania przy sniadaniu zniknal praktycznie od kiedy Pola podrosla i przestala przesypiac cale dnie i zle mi z tym. Charakter i temperament Poli nieco przerosly moje wyobrazenia w temacie :p Ona jest czasami bardzo absorbujaca i lapie sie na tym, ze Jasiek mowi do mnie, a ja go nie slucham, bo pilnuje Poli Akrobatki. Ja tez na poczatku zaprogramowalam sie tak, zeby nie zapominac o Jasku, nie odsuwac go, nie zalowac pieszczot i buziakow (nie zaluje i dzisiaj, rowniez czulych slow) i jeszcze na dlugo przed porodem wyobrazalam sobie dokladnie scene pierwszego przyjscia Jaska do szpitala, jak tylko Pola sie urodzi, z detalami, ze ja oddam tacie, zeby zajac sie tylko nim itp. itd. I tak bylo. Jednoczesnie kiedy przez pierwszy miesiac Myszon codziennie zabieral gdzies Jaska po poludniu, zebym mogla odpoczywac, to bylam naprawde wdzieczna za ten spokoj. A czy mialam rozne odczucia wobec dzieci? Bo tego przeciez dotyczy Twoje pytanie, Pszczola... Na pewno oszalalam na punkcie tamtej malenkiej Poli, bylam w siodmym niebie kiedy tulilam ja do siebie (jeszcze bardziej kiedy ona zaczela sie tulic do mnie) i kiedy wisiala na cycku, tylko moja, wiesz o co chodzi, nie? ale to nie zmniejszylo mojej milosci do Jaska. Ona byla czasami na pierwszym miejscu, tez dlatego ze wymagala natychmiastowych reakcji, i pielegnowanie jej zabieralo mi duzo czasu, ale to wcale nie znaczy ze byla wazniejsza. Tak, to chyba jest wlasnie odpowiedz na Twoje pytanie. Moim zdaniem nie mozesz Tobiasza skrzywdzic nadmiarem milosci do Lenki, mozesz go natomiast skrzywdzic jedynie \"niedomiarem\" milosci do niego. Dlatego traktuj Lenke jak cud, a za chwile traktuj jak cud i jego :) Bo on jest Twoim cudem :)
-
Dziewczyny, zupelnie nie pisalam ostatnio, bo jelitowka rozlozyla nasza rodzine na lopatki. Jeszcze kilka dni temu zaczelam posta od slow: Ratunku! ale nie skonczylam go na szczescie, na szczescie bo teraz moge juz pisac o nim w czasie przeszlym, a wole to zdecydowanie. Teraz to chorobsko juz za nami. Jestem zywa! wszystko jest jak dawniej, dom stoi, slonce swieci, deszcz pada i jest normalnie, bo juz myslalam ze nigdy nie bedzie. Tylko stracilam doooobre dwa kilo, taki byl u nas stan wyjatkowy. Jaska i jego tate zlapalo okropnie i naprawde nie wiem, jakim cudem ja i Pola uniknelysmy tego paskudnego chorobska. Jednoczesnie Pola dolozyla swoja cegielke do mojego gigantycznego zmeczenia, bo spala bardzo zle ze wzgledu na zeby. Jej, gdybym tego wlasnie nie przezyla, to chyba nigdy nie zdawalabym sobie sprawy co oznacza takie chorobsko. Nawet salmonella nie rozlozyla Jaska w jednej czwartej jak ta zolza. Jeszcze teraz mam przed oczami obraz Jaska, bladziusienkiego i slabiutkiego, okreconego koldra, przytulonego do termofora, bo zimno mu bylo okropnie i sciskajacego miske obowiazkowo obecna obok niego na lozku. No mowie Wam az sie serce krajalo. Pszczola, pamietam o Twoim pytaniu, obiecuje ze skrobne cos, moze jeszcze dzisiaj :) musze leciec
-
No i jestem jeszcze na chwilke, choc to bardzo nierozsadne z mojej strony... Dziewczyny, dzieki za te dyskusje, Karenko, dziekuje szczegolnie Tobie za to co napisalas, bo uswiadomilam sobie pare rzeczy. Moje podejscie teoretycznie pokrywa sie z Twoim, ale w praktyce wyglada to czasami troszke inaczej, NIESTETY. Ja nie wyobrazam sobie sytuacji, rowniez NIESTETY, w ktorej Jasiek tlucze cos w sklepie/aptece/czyims domu (precyzuje: w czyims domu nie wyobrazam sobie ze Jasiek tlucze cos co stoi na polce, natomiast jesli stlucze szklanke, w ktorej podano mu wode, jemu czy innym obecnym osobom, to jest zupelnie inna sprawa, moze sie zdarzyc). No wiec nie wyobrazam sobie i kiedy jestesmy w takiej np. aptece, gdzie nisko stoja specyfiki w tluczacych sie buteleczkach, wywieram na Jasku taka presje, ze on nie biega, a jesli zdarza sie ze zadna presja nie pomaga, wychodze, zeby zapobiec nieszczesciu. Nie potrafie powiedziec czy strach przed tym, ze moje dziecko narozrabia i spowoduje straty, bierze sie z polskiego wychowania czy moze raczej z francuskiego savoir vivre (\"nie narzucaj towarzystwa Twoich dzieci niewinnym obywatelom\" ;) ) Nie wiem... mam jakas blokade chyba, czy idee fixe, ze w momencie kiedy wchodze z Jaskiem do sklepu, musze brac za niego pelna odpowiedzialnosc. Czasami zastanawiam sie czy ja Jaska w ten sposob nie pozbawiam spontanicznosci, czy nie wymagam od niego za duzo, np. ciaglego przewidywania skutkow wlasnych zachowan, ciaglego bycia madrym. I zdarza mi sie patrzec z sympatycznym zdziwieniem na beztroskie mamy nie zwracajace uwagi na ich pociechy, ktore wlasnie wyciagaja z polek sklepowych co im wpadnie w rece. Shalla, wizja Jaska siedzacego grzecznie przy restauracyjnym stole leciutko sie zdeaktualizowala, to znaczy teraz w momencie kiedy Jasiek ma przed soba cos interesujacego na talerzu, siedzi i grzecznie je, ale zanim to sie przed nim znajdzie i pozniej kiedy juz zaspokoi pierwszy glod, po prostu wedruje po restauracji (nierzadko z kawalkiem chleba w rece) i gdyby mogl wlazlby za kontuar z kasa czy prosto do kuchni, podczas gdy ja zdzieram glos napominajac go co chwila, ze przeszkadza w pracy kelnerce, ktora i bez jego wedrowek ledwie przeciska sie miedzy stolami ze swoimi piecioma talerzami. Dosc powiedziec ze przy wyborze restauracji niebagatelna role odgrywa obecnosc placu zabaw badz innych atrakcji dla dzieci, a restauracji o pewnym standarcie tu we Francji unikamy absolutnie. Co ciekawe we Wloszech nie czujemy takiego przymusu, jakbysmy czuli ze tam przyzwolenie na uciazliwa obecnosc malych dzieci wsrod wykrochmalonych snieznobialych obrusow i armi szklanek jest duzo wieksze. To rowniez dlatego tak lubie jezdzic do Wloch :p Pomimo to ja z trudem znosze widok Jaska wedrujacego po restauracji z kawalkiem chleba w dloni (Jasiek uwielbia chleb) i kruszacego na swiezo odkurzone dywany. . Karenko, podaj mi koniecznie namiary tej cytowanej przez Ciebie ksiazki. Byc moze prosilam o to juz nie raz, byc moze juz je podawalas na moja prosbe, przepraszam ze zawracam glowe, zapisuje sobie tego typu informacje gdzies, gdzie mam na pewno je odnalezc w odpowiednim momencie, a potem wsiakaja gdzies jak kamfora. Jak same widzicie, ja potrzebuje tego mlotka. A z Pola to chyba w ogole do zadnej restauracji nie pojde juz,:D;) bo ona jest zlosnica i kropka, i nie ma z nia negocjacji, nie ma kompromisow, Pola albo ma to co chce albo ooooostro protestuje. Do tej pory miala co chciala :p W domu moge z nia pertraktowac, ale jak to bedzie w miejscach publicznych? Ona nie ma jeszcze roku, a potrafi rzucac sie na podloge, wyginac, uciekac, drapac a nawet gryzc, wyobrazacie sobie? Czasami sie zastanawiam, skad w niej bierze sie az taka zlosc. I skad bede czerpac cierpliwosc :) Jej, ide, bo padam na pyszczek. Palce placza (od platanie a nie plakania :) ) mi sie na klawiaturze. Jesli pisze niekoherentnie, to wybaczcie, mam umysl lekko znieczulony zmeczeniem. Dzisiaj, po ciezkiej nocy (miedzy pierwsza a trzecia Pola nie spala, a o siodmej uslyszalam glos Jaska: \"mamo, jestem chory\" i zerwalam sie na rowne nogi\") mialam dosc ciezki dzien, Jasiek wymiotowal przez pierwsza czesc dnia, a Pola zloscila sie okropnie o kazda glupotke, do tego za oknem sciana deszczu. Mysle ze Pola przechodzi wlasnie jakis trudny etap rozwoju. Cos jej sie tam w lepetynce uklada i porzadkuje, skoczyla tez do przodu emocjonalnie i to sie odbija na nas wszystkich :)
-
Pati, to cholernie mile ze wpadlas. Ja prosze o zdjecia !!!!!!!!!!!!!! wiecej teraz nie dam rady........ dobrej nocy, Dziewczyny
-
Karenko, dobrze ze o tym wszystkim napisalas... Przynajmniej starajmy sie zakladac ze dziecko nie wpada w histerie zeby nam zrobic na zlosc, ale wlasnie dlatego ze sobie z czyms nie radzi... Mysle ze i my funkcjonujemy podobnie i czasami z przedawkowania (stresu, towarzystwa, napiecia, katastrof) robimy sie nieznosne, troche jak dzieci, tyle tylko nie wpadamy w histerie, ale stajemy sie drazliwe, kasliwe, zle, nie sadzicie? Ja np. po trzech dniach i nocach, a wlasciwie czterech dniach i trzech nocach z dwoma urwisami i jedna diablica, dzisiaj chodze jak bomba zegarowa, bo jestem po prostu zmeczona. Najpierw zmobilizowalam wszystkie sily i wszystko chodzilo jak w zegarku przez te dni, ale dzisiaj w jakis sposob za to place. W kazdym razie najwazniejsze ze chlopcy byli przeszczesliwi :) i Pola tez :) Shalla, Kuk, koniec juz tych katastrof ! Pszczola, dawno Cie nie bylo! Co u Ciebie ?!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A w ogole to wpadlam tutaj, zeby napisac nie na temat jak zwykle. Wlasnie dzisiaj rano bylam na targu i zagladalam na stoiska z odzieza uzywana i po raz kolejny przezylam rozczarowanie, bo wlasciwie mozna znalezc tam glownie ciuchy francuskich supermarketowych marek z supermarketowych sieciowek czyli nic nadzwyczajnego w sumie (czyli ciuchy, ktore moge miec nowe za niecale 10 Euro, wiec nie widze sensu kupowania ich uzywanych za 2 Euro). Myslalam wtedy o tym, co napisala Karenka, ze ona kupuje uzywane rzeczy marki Timberland, ktora uwielbiam! za kilka Euro. Karenko, jak ja Ci tego zazdroszcze! Czy chodzisz na via Sagno? Pamietam ze kiedy mieszkalam w Rzymie bylam tam kilkakrotnie i zawsze wracalam do domu z jakas wspaniala zdobycza! Eh, czy ja tam wreszcie kiedys wroce ?
-
z innej beczki... kowboj nosi kowbojki, a szeryf oczywiscie \"szeryfki\" dobrej nocy
-
Shalla, u nas wlasnie tak sie kiedys zdarzylo, ze Jasiek obudzil sie okolo polnocy ze strasznym placzem, twierdzac ze bardzo boli go ucho. Plakal naprawde poteznie i dosc dlugo nie mogl sie uspokoic. Dalismy mu wtedy paracetamol i wreszcie jakas godzine pozniej Jasiek zasnal. Przespal normalnie do rana i wstal jak gdyby nigdy nic, a po bolu ucha nie zostal slad. Dlatego rozumiem ze czekasz. Nie mam pojecia co to bylo...
-
Shalla, fantastycznie! Czy Ty w ogole sobie zdajesz sprawe, ze w niecale trzy miesiace znalazlas prace, na obczyznie, i to taka, ktora Cie interesuje? Ja uwazam, ze to naprawde bardzo szybko. NIe napisalas jeszcze, kiedy zaczynasz?
-
No, Shalla, faktycznie mi sie udalo :D Ale to jest wlasnie piekne! Oczywiscie sa momenty ze i ja mam ochote wyslac wszystkich na Ksiezyc i pobyc dluzsza chwile sama ze soba, ale normalnie to kocham ten rozgardiasz, chaos i Tworki w jednym. I nie zamienilabym mojego dzisiejszego rodzinnego zycia, na to poprzednie tak zwane wolne, kiedy wydawalo mi sie ze swiety spokoj, to jest to co lubie najbardziej. Teraz juz wiem ze nie lubie swietego spokoju i ze swiety spokoj to na pewno nie moze byc sens zycia :p no ale co to za praca?
-
Shalla, przyjeli Cie do pracy i Ty tak tylko jednym zdaniem? Gdzie? Co? Jak? Od kiedy? Pisz natychmiast! Ja chetnie opowiem tylko, wierzcie mi, siadam tu najwyzej na kilka minutek, najczesciej w miedzyczaise, cos sie gotuje (ewentualnie juz pali) na kuchence albo wlasnie wychodzimy i dzieciaki juz w samochodzie a Myszon szuka telefonu albo Jasiek z Pola szaleja za moimi plecami albo Pola wlasnie wysypuje makaron albo Pola wlasnie wlazi na fotelik albo wlazi na schody albo wspina sie na wozek, ktory odjezdza, itp, itp, itp, a zeby napisac normalnie, to trzeba tu zasiasc na spokojnie i to mi wlasnie nie wychodzi lece, bo jestem spozniona, pa
-
Karenko, to cudnie ze jest nadzieja. I ciesze sie ze masz taka dobra opieke Kuk, no chyba nie zostawisz nas teraz bez ciagu dalszego! Nie wystawiaj na probe naszej ciekawosci. Z nami tez bylo tak, ze poznalismy sie w miejscu, w ktorym oboje mielismy byc w zupelnie innym czasie, a bylismy WTEDY jakby na skutek serii przypadkow. Shalla, namawiam do podwojnego macierzynstwa, namawiam bardzo, tak jak pisala Kuk, jest to cos wzbogacajacego dla wszystkich czlonkow rodziny, a w pierwszym okresie najbardziej chyba dla samej mamy, ktora przezywa to drugie macierzynstwo zupelnie inaczej, spokojniej, bez strachu, bez zbednych schiz oraz bez trzesienia sie nad dzieckiem i nad soba. Starsza siostra chyba najbardziej skorzysta pozniej, choc zapewniam Cie, ze i relacja z takim brzdacem moze \"wstrzasnac\" starszakiem bardzo pozytywnie. Co do niewygod ciazy, porodu i pologu, to coz moge napisac, przeciez im nie zaprzecze, no ale to tylko chwila w obliczu calego zycia :)
-
Karenko, tak sie ciesze ze sie odezwalas i tak mi smutno z powodu tych chorob. Napisz, czy one wykluczaja ciaze zupelnie czy tylko bardzo ja utrudniaja? Jezu, musze konczyc, bo Polka staje na fozteliku [buzka z wlosami deba na glowie]
-
Shalla, chyba czas pomyslec o rodzenstwie dla Anastazji :p U nas od zawsze byla wersja, ze ziarenko taty laczy sie z jajeczkiem mamy i w ten sposob powstaje nowy czlowiek. Problemu z brzuchem nie bylo, bo brzuch autentyczny byl pod reka. Jasiek zapedzil nas w kozi rog dopiero pytaniami o to, jak dziecko z niego wychodzi, dlugo wykrecalismy sie ogolnikowymi wyjasnieniami, ale Jasiek tak dlugo drazyl temat, az wydrazyl :) O dziwo, te pytania przyszly dlugo po urodzeniu sie Poli Aha, a kolejny ulubiony temat wieczornych rozmow to cztery pory roku
-
Kuk, macie ogromne szczescie, ze Franio ma takie stymulujace do myslenia zajecia w przedszkolu, mysle ze to raczej rzadkie.... a co do kwestii ostatecznych, to uwazam ze kazdy z nas powinien przekazac dziecku to w co naprawde wierzy, wtedy jest wiarygodnie... Jasiek akurat co piatek odwiedza z tata i z babcia grob dziadka, ktorego nigdy nie poznal, wiec sila rzeczy pytania o to, gdzie jest dziadzius, pojawiaja sie i musimy sie z nimi zmierzyc. Ja ze szojej strony opowiadam mu o moich dziadkach, ktorzy tez juz nie zyja, a chce zeby o nich wiedzial jak najwiecej... Ja akurat nie wierze ze po smierci cielesnej znikamy zupelnie w nicosci, a nazywanie tego trwania akurat Niebem zupelnie mi nie przeszkadza
-
Shalla, ja tez jestem pelna podziwu dla samodzielnosci Anastazji. Kuk, ja wcale nie zwrocilam uwagi na to, ze wymawiasz \"r\" w jakis szczegolny sposob ! A Frania moze faktycznie warto zaprowadzic do logopedy? Podziwiam go za te brawurowe skoki do wody :) A u nas stalym tematem wieczornych rozmow przed snem jeat smierc ciala i niesmiertelnosc duszy. Rozstrzasamy kwestie typu: Mamo, a czy w Niebie bede mial oczy? A czy Pollus (legendarny rycerz, bohater opowiesci taty) bedzie mial w niebie zbroje?
-
Shalla, to wspaniale! Okropnie sie ciesze, ze Anastazja nie stoi za jakims murem jezykowym, ale wniknela bardzo szybko w obszar angielskiego, to cudnie, pieknie, niesamowicie. U nas tez jest \"ludoteque\", ale tam rodzic musi zostac z dzieckiem, nie mozna dziecka zostawic jak w \"przechowalni\". Kuk, a u Was mozna? nie zrozumialam... Elffiku, jestes skarbem na tym naszym topiku. Dzieki Tobie mozemy poznac zdanie fachowca. No i mysle ze niejeden cichy podczytywacz dzieki Tobie zaczyna zdawac sobie sprawe, ze przedszkolanka to nie pani, ktora po prostu siedzi z dziecmi, ale fachowiec, ktory doskonale zna proces rozwoju dziecka i swiadomie wybiera gry, zabawy i zadania zeby rozwijac kazda poszczegolna umiejetnosc w odpowiednim czasie... A czy masz jakas ksiazke-biblie na temat rozwoju dziecka? Zastanawiam sie czy przypadkiem najbardziej godna polecenia nie bedzie grubasna ksiega, z ktorej uczylas sie na studiach. Jesli tak, to nie szkodzi, poprosze o tytul, autorow, nie boje sie tego rodzaju literatury fachowej :p Dynia ??????????????????????? Wyslalam Wam kilka fotek...
-
Slyszalam badz czytalam (tylko kompletnie nie pamietam zrodla :( ), ze nauka czytania w jezyku angielkim jest o wiele trudniejsza niz w \"srednim\" jezyku europejskim, poniewaz jasne reguly wlascwie nie istnieja i zapisu wielu slow trzeba sie po prostu uczyc na pamiec. Wlasnie dlatego trzeba dzieci oswajac z jezykiem pisanym bardzo wczesnie. Taka opinie slyszalam i powtarzam jak papuga, bo ja akurat o angielskim mam pojecie zaledwie blade niestety, ale zaraz przypomnialy mi sie te ichnie konkursy literowania slow....... cos w tych chyba jest..... Co do ubranek i butow hiszpanskich, to weglug mnie sa one najfajniejsze ze wszystkich mi znanych :) zaraz potem postawilabym angielkie, francuskie natomiast umiescilabym w tej klasyfikacji gdziec w tyle zdecydowanie, no ale z drugiej strony, jesli sie dobrze szuka.........:)
-
W Anglii rzeczywiscie nauka zaczyna sie bardzo wczesnie... Ale sa powody, prawda? a teraz bedzie pisal lakomczuch, ktory siedzi we mnie Dziewczyny nie wiem jak to ujac zeby zabrzmialo jak najprosciej. Trafili mi sie mili sasiedzi. Najpierw sasiadka zaprosila mnie do siebie na figi i juz dwukrotnie wynisolam od niej pelny kosz, potem sasiad przyniosl siatke swiezusienkich orzechow wloskich, takich z wilgotna zolta skorka, ktora od razu zdejmuje (zjadlam je w dwa dni i tylko pierwszego dnia pomogla mi moja M). Dzisiaj znowu jeszcze inna sasiadka zaprosila nas z Jaskiem na maliny.... mmmmmmmmm Ja lubie jesien bardziej niz mi sie wydawalo :p I jeszcze te kasztany. Pieczemy je w ognisku i sa przepyszne. Wlasnie za chwile chlopcy wroca od babci i bedziemy je piec :) o! juz sa! pa
-
napisze jeszcze tylko troszke precyzyjniej o tych ubrankach: dziewczecym ubrankom zarzucam najbardziej to ze musowo maja aktualnie modne fasony, a to nie zawsze mi odpowiada
-
No to ja mam podobne zdanie (do Kuk i Psikulca) na temat butow dla dziewczynek i ubranek w ogole. Od supermarketow po najdrozsze z butikow, dziewczece ubranka sa obwieszone ozdobkami. Poza tym dominuje roz (na szczescie blady), rowniez blady braz, brudne fiolety itp. Ostatnio zapragnelam ubrac Pole w granatowy sweterek, przeszukalam kilka sklepow w realu i w necie i okazalo sie ze granatowy dziewczecy sweterek w tym sezonie jest nie do znalezienia, bo moda narzuca akurat wyzej wymienione kolory. Generalnie trzeba sie niezle nagrzebac, zeby wyluskac jakies fajne proste dziewczece ubranko. Ja jednak najfajniejsze rzeczy znajduje w katalogach i zamawiam przez ineternet, teraz zamierzam po raz pierwszy zamowic tak buty dla Jaska (przypominam, ze mieszkam w malym miasteczku). Z tylmi butami, to nie widze innego wyjscia, bo na miejscu mam albo te szalenie drogie w butiku, albo bardzo takie i okropnej jakosc w supermarkecie Aha, dopisuje Jaska do gotujacych, krojenie np. grzybow, pietruszki czy mieszanie skladnikow na patelni to jego specjalnosc, niestety fakt, ze sam cos przygotowal, nie ma zadnego wplywu na chec zjedzenia tego. No ale niejadkiem nie jest, je przeciez wszystkie swoje ulubione potrawy, a ze jest ich niewiele, to trudno, inne przyjda z czasem. dobranoc
-
Ja podobnie jak Kuk i Karenka, od dluzszego czasu chce napisac i nie daje rady. Czytam regularnie, jednak w czasie ktory dzieli lekture od pisania ulatniaja sie wszelkie przemyslenia, albo sie dewaluuja. Shalla, Czym Ty sie tak strulas ???????? Powialo groza z Twojego postu na temat wszechobecnej toksycznosci jedzenia. Jej! nie strasz! Najbardziej przerazilo mnie to, co sugerujesz - a czego ja wole nie dorozumiec - na temat mleka, bo ja jestem smok mlekopij, mleko kocham i bez mleka zyc nie moge. Nie pozostaje mi nic innego jak ludzic sie ze moze francuska rzeczywistosc odstaje troszke od tej polskiej z Twoich studiow. Do calej reszty podchodze stoicko-filozoficznie w mysl zasady ze co nas nie zabije to nas wzmocni, a skoro zdrowego zarcia nie ma i jemy tylko to chore, to znaczy ze juz nauczylismy sie je trawic i to przezyc. Choc miesa z supermarketu nie polecam.... warzywko mnie jakos mniej przeraza jednak. Trzymam kciuki jutro !!!!!!! Kuk, dwa rozne oblicza Frania podczas jedzenia swiadcza doskonale o tym, ze dzieci tak wlasnie sie prezentuja i takimi sie staja, jakimi dorosli ich widza / chca widziec. Jak wiele od nas zalezy !!!!!!!!!!! Mnie tez przyszlo do glowy zeby sfilmowac Frania jedzacego normalnie z Wami :p Karenko, ale ci zazdroszcze przyjaciolki. Bawcie sie dobrze do ankiety :p Jasiek z warzyw jada pomidory (w postaci sosu), marchewke, fasolke szparagowa, to wszystko, aha i ziemniaki, ale ja bym tego nie liczyla jako warzywko, na szczescie od czasu do czasu zjada talerz zmiksowanej zupy warzywnej, gdzie jest tez por i seler naciowy np. dobranoc
-
aha, i jeszcze chciac zdac wam relacje z akcji odzwyczajania Poli z wiszenia na cycku w nocy zdecydowalismy ze cycek jest dwa razy dziennie, rano po przebudzeniu i wieczorem przed snem, poza tym szlaban mamy za soba dwie noce bez cycka: pierwszej nocy Pola na zmiane rozpaczala i bawila sie przez 3 godziny, bo nie potrafila zasnac, drugiej nocy trwalo to juz tylko kwadrans, potem jeszcze marudzila jakis czas, ale obylo sie bez brania na rece, zasypiala sama i od drugiej w nocy spala bez przerwy do osmej trzymajcie kciuki za dalszy rozwoj wydarzen, tylko mocno bo ja sie boje, ze to tak latwo sie nie rozwiaze slowo daje, ze juz mialam tak dosc ciaglego budzenia i koniecznosci dawania jej cycka kilka razy kazdej nocy w charakterze smoczka, to byl najwyzszy czas
-
post scriptum nieco opoznione : skonczylam moje okno, ciesze sie jak baranek na zielonej lace co teraz? moze przekladanie w szafach? zrobilo sie zimno, czas ulozyc zimowe ubrania troche bardziej pod reka a propos Poli, lekarz zalecil dawac jej wiecej miesa, hm...
-
no to stawiam sie do raportu :) kompletnie mi odbilo, dziewczyny, zaczelo sie od mycia okien w calym domu... nie, tak naprawde to zaczelo sie od listy poboznych zyczen napisanej w chwili chwilowego natchnienia w mailu do kolezanki w akapicie, ktory zaczynal sie od: \"a co u mnie?\". stworzylam tam taka mala liste rzeczy, ktore chcialam byla zrobic, ale w ktorych rychla realizacje chyba sama nie wierzylam... i w koncu kiedy to mycie okien znalazlo sie tam na tej liscie czarno na bialym, to stalo sie tak konkretne, ze po prostu te okna umylam, a czekaly na to od wczesnej ciazy :p no, a dzisiaj juz jestem po malowaniu pierwszej warstwy jednego z tych umytych okien, ktore czekalo na to od lat kilku - to jedyne okno, ktorego nie udalo nam sie dokonczyc przed narodzinami Jaska. teraz nie moglam juz na nie patrzec, bo w ogole jako jedyne w calym domu mialo do dzisiaj zupelnie inny kolor niz reszta okien :p i wreszcie poszlam do garazu sprawdzic czy zostalo mi troche farby koloru piasku i kiedy ja znalazlam to niemalze z marszu wzielam sie za malowanie. jestem zadowolona, szczesliwa, usatysfakcjonowana :D jeszcze tylko druga warstwa i nasz pokoj dzienno-komputerowy bedzie nareszcie wygladal normalnie po raz pierwszy w zyciu ! zreszta juz wyglada cudnie, juz teraz zupelnie zmienil swe oblicze poza tym zamowilam wreszcie od dawna pozadany mebel do kuchni i juz nie moge sie doczekac tego calego ukladania, kiedy mebel przywioza aha, no i firanki, podjelam decyzje, ze nadszedl czas wreszcie powiesic firanki w kuchni czyli generalnie chyba mozna powiedziec ze po czterech latach przerwy remontowo-urzadzeniowej, wracam do myslenia o domu, a tam! myslenia! wracam do dzialania i\" majsterkowania\" sciskam Mysh ps. zapraszam do raportu kolejne dlugo nieobecne :)
-
Shalla, ja Cie po prostu uwielbiam za Twoje podejscie! Tak trzymaj, kobieto! A co do podrozy, to juz oczywiscie moglabym jechac znowu, pokazywac dzieciakom swiat :D Chyba jednak musze konczyc, bo dzieciaki robia wlasnie porzadki w szafkach ;) Wiecie co jest fajne, ze one zaczely sie razem bawic, ze sa juz stale puknty dnia kiedy oni razem rozrabiaja, szaleja, turlaja sie, chowaja, albo np. Jasiek bawi sie w pilota samolotu, helikoptera, promu kosmicznego badz kolejki linowej (zaleznie od humoru) i chce zeby ona \"uczestniczyla\" w zabwie, Pola jest wtedy stewardesa, drugim pilotem, pasazerem, astronauta i tak dalej. Jasiel prosi mnie zebym ja posadzila w \"kabinie pilota\" badz \"kabinie pasazerskiej\", ja ja sadzam, a potem slysze: mamo, ona mi rozwala ekran kontrolny, mamo, ona otwiera kabine, mamo, ona nie chce zapiac pasow :D uwielbiam to. W ogole to Pola w ciagu ostatnich tygodni czyli w ciagu podrozy, zrobila niebywale postepy, raczkuje, bije brawo, chowa sie i pokazuje na zawolanie, macha raczka na pozegnanie, rozumie doskonane takie zwroty jak \"daj mi\" i daje, \"pokaz co masz\" i pokazuje, wydaje mi sie szalenie komunikatywna no i jest bardzo uparta i zlosnica, tutaj nic sie nie zmienilo :) idziemy na grzyby wlasnie, ciekawe czy cos znajdziemy :) mam nadzieje ze przynajmniej pare lisci do ususzenia i przyklejania na kartce na razie