Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysh

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mysh

  1. I jest jeszcze pisanie. Jasiek siada i spontanicznie pisze sobie np. notatke na temat ulubionej ksiazki, filmu czy ulubionych bohaterow. Ile powstalo juz takich notatek na temat gwiezdnych Wojen i Supermana! No nie zlicze! To jest taka jego wlasna "wytworczosc". Czesto opatrzona rysunkami. Czasami skladajaca sie z kilku stron zszytych zszywaczem. natomiast Pola zaczyna czytac! I I I Tyle aktualnosci od nas; I I I Jest jeszcze sprawa kota. Zniknal dwa tygodnie temu... Pytalam sasiadow, nikt nic nie wie. Podejrzewam ze przejechal go samochod. Dziewczyny, nigdy bym nie przypuszczala ze mozna pokochac kotka i ze mozna tak fajnie sie z kotkiem dogadywac i ze ja chcialam tego kotka wziac. To wszystko mnie zaskoczylo. ten kotek sni mi sie jeszcze.... dzieki niemu zmienilam moj stosunek do kotow.... smieszy mnie teraz to ze u wszystkich znajomych nagle dostrzegam koty, podczas gdy wczesnieju po prostu ich nie widzialam, pomimo ze one tam przeciez byly!
  2. Kuk! To lubie! Dlugie i wyczerpujace sprawozdania o dzieciach :) Jestem pod wrazeniem opowiesci o jezykowych postepach Frania. Bardzo sie ciesze. Jak widac to wszystko co dzieciaki slysza, zapada w nich i sie magazynuje az do momentu, kiedy wreszcie zostaje uzyte. U nas chyba podobny mechanizm zaczyna dzialac u Poli. Ona ma swiadomosc jezyka wloskiego, wie ze my i Jasiek mowimy tym jezykiem, wiem ze Jasiek pisze i czyta w tym jezyku. I Pola czasami zupelnie niespodziewanie mowi jakies slowo po wlosku albo odpowiada po wlosku (niespodziewanie to znaczy ze nie jest do tego zachecana, robi to spontaniczne, sama z siebie). I ostatnio wlasnie uslyszalam jak podczas ukladania puzzli, gadala do siebie po wlosku! Nie jest to poprawny i bogaty wloski tak jak ten jaskowy, ale nie o to chodzi. Chodzi o to ze ona ma swiadomosc ze "przechodzi" na wloski. I to sie dzieje samo. Jestem przekonana ze to sie rozwinie. Psikulcu, a co to jest wiciokrzew? :D Smieje sie! sama znajde ;) My tez bardzo czesto zagladamy do internetu w poszukiwaniu definicji i wyjasnien. I wtedy mysle sobie zawsze, ze zyjemy w fantastycznej epoce! Bardzo lubimy tez grzebac w ksiazkach. Z Jaska zrobil sie teraz bardzo powazny czytelnik. Najczesciej zaczyna dzien od kilku rozdzialow, jeszcze w lozku. Trudno go wtedy wygonic spod koldry. Fo francusku pochlonal juz cala mase ksiazek i teraz przyszla kolej na polski. Wlasnie pochlonac Malenka czarownice, Karolcie i wzial sie za W 80 dni dookola swiata, wedlug mnie ta ostatnbia to juz jest powazna lektura. Bardzo sie ciesze i staram gromadzic jak najwiecej ksiazek po polsku. Niestety znam tylko ksiazki ktore sama czytalam w dziecinstwie, a nie wiem kompletnie nic na temat nowosci. I tutaj apel do Was, jesli wpadla Wam w rece jakas fajna ksiazka dla dzieci ktore samodzielnie czytaja, moze moglybyscie nam cos polecic. Do tego razem czytamy sobie podreczniki szkolne, do jezyka polskiego, historii czy do przyrody. No i wlasnie ostatnio, kiedy skonczylismy taki podrecznik do przyrody, poprosilam Jaska zeby wybral nastepny. I wybral. Podrecznik do biologii, do pierwszej klasy gimnazjum. Nie chcialam sie zgodzic, bo wydaje mi sie ze to za wczesnie, ale tak sie uparl, ze zaczelismy w koncu. I to z jaka pasja! I tak sobie mysle ze najfajniejszy jest ten zapal i ta mozliwosc odpowiadania na niego natychmiast....
  3. Krociusienko I Bardzo Radosnie. Otoz kotka odnalazla sie po dwoch dniach. Jakie bylo moje zaskoczenie, kiedy wczoraj, chwile po tym jak dowiadywalam sie o sterylizacje u weterynarza, sasiad powiedzial mi ze to kotka innych sasiadow. Zwatpilam. Slyszalam ze to sie zdarza, ze koty potrafia prowadzic podwojne zycie. Ladna historia, chcialam zbalamamucic i wysterylizowac czyjas kotke. Pierwsza rzecz, trzeba porozmawiac z sasiadami. Nie udalo sie to wczoraj przed wyjsciem do znajomych. Noc pelna watpliwosci. No i udalo sie to wreszcie dzisiaj rano. I teraz juz wiem, ze nasz kot i ich kot, to nie ten sam kot! czyli nasz kot jest nasz i tylko nasz.
  4. Shalla, dentystka tak sie dokladnie wyrazila, powiedziala ze doszla do nerwu.I ja to tak przetlumaczylam doslownie. Po zastanowieniu mysle, ze miala na mysli miazge. Szukalam w sieci informacji na temat nerwow zebow mlecznych, nie znalazlam nic precyzyjnego. Znaczy nie udalo mi sie jednoznacznie dowiedziec czy zeby mleczne posiadaja nezrwy czy nie. Raz tylko wpadlam gdzies na notke, ze miazge popularnie nazywa sie nerwem, ale to w zaden sposob nie rozwiewa moich watpliwosci. Jesli masz jakies zrodla, w ktorych sa rzetelne informacje na ten temat, to chetnie zerkne dla poszerzenia wlasnej wiedzy. Jaskowi zab, to byl mleczny zab trzonowy: czworka. Jasiek tez ma troszke skrecone gorne dwojki... Mnie w Polsce dentysta powiedzial, ze z jakimkolwiek aparatem czeka sie zwykle do... kurcze.... powiedzial do 10 albo do 11 lat, nie pamietam juz teraz dokladnie. Czy to sie pokrywa z tym co wam mowia?
  5. Zapomnialam jeszcze pochwalic Pole. Pola przez caly czas trzymala brata za reke :)
  6. Psikulcu, trzymam kciuki zeby historia sie nie powtorzyla i zeby Zuza nie przechodzila tego co Ty... A czy wypadl jej juz pierwszy zabek? Nie pamietam czy pisalas... Pytam, bo generalnie szostki wychodza mniej wiecej w tym samym momencie co pierwsze nowe jedynki. I I A ja tak sie obawialam o Pole i okazalo sie ze nie miala nic do leczenia. Za to u Jaska nic nie wskazywalo... i ledwie dentystka zakrzala mu do paszczy, oswiadczyla ze potrzebne bedzie znieczulenie. Otoz okazalo sie ze Jasiek ma dziure, schowana miedzy zebami, ktorej ja kompletnie nie zauwazylam, bo nie byla czarna i byla schowana. Dentystka pokazala mi ja dokladnie, zebym nie przeoczyla podobnych kwiatkow w przyszlosci. No i tak to Jasiek po raz pierwszy zakosztowal leczenia ze znieczuleniem. Byl bardzo dzielny, jestem z niego dumna nieslychanie. Zadal tylko ze dwadziescia pytan, zeby sie dowiedziec co sie bedzie dokladnie dzialo, po czym spokojnie oddal sie w rece dentystki, i podczas kiedy ona pomalenku wstrzykiwala mu sybstancje znieczulajaca, on juz mowil do niej ze jest "taka precyzyjna" (sic!). Pisze to bez cienia przesady, gadal podczas. I A ona jest naprawde genialna. Ma wspaniale podejscie do dzieci. No i dobrze sie stalo, ze od razu ocenila powage sytuacji i dala to znieczulenie, bo prochnica byla tak gleboka, ze bardzo szybko doszla do nerwu. Zab zostal zdewitalizowany. Mleczak. To jest przerazajace w jak szybkim tempie mleczak potrawi sie popsuc i dojsc do takiego stanu (i to pod czujnym okiem matki). Takze uwazajcie dziewczyny i zagladajcie Waszym dzieciom w paszcze, rowniez patrzac od dolu. Dentysci maja nad nami te przewage ze posiadaja swoje lustereczka... I I A jak juz jestem to jeszcze napisze, ze kotka poszla sobie. Wczoraj wieczorem nie przyszla na kolacje (a byla z nami caly dzien) i od tej pory jej nie ma. Slyszalam o niezaleznosci kotow, teraz wiem co to znaczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko po co mi ta wiedza? Wolalabym tego nie wiedziec . I Mysh
  7. Psikulcu, trzymam kciuki zeby historia sie nie powtorzyla i zeby Zuza nie przechodzila tego co Ty... A czy wypadl jej juz pierwszy zabek? Nie pamietam czy pisalas... Pytam, bo generalnie szostki wychodza mniej wiecej w tym samym momencie co pierwsze nowe jedynki. I I A ja tak sie obawialam o Pole i okazalo sie ze nie miala nic do leczenia. Za to u Jaska nic nie wskazywalo... i ledwie dentystka zakrzala mu do paszczy, oswiadczyla ze potrzebne bedzie znieczulenie. Otoz okazalo sie ze Jasiek ma dziure, schowana miedzy zebami, ktorej ja kompletnie nie zauwazylam, bo nie byla czarna i byla schowana. Dentystka pokazala mi ja dokladnie, zebym nie przeoczyla podobnych kwiatkow w przyszlosci. No i tak to Jasiek po raz pierwszy zakosztowal leczenia ze znieczuleniem. Byl bardzo dzielny, jestem z niego dumna nieslychanie. Zadal tylko ze dwadziescia pytan, zeby sie dowiedziec co sie bedzie dokladnie dzialo, po czym spokojnie oddal sie w rece dentystki, i podczas kiedy ona pomalenku wstrzykiwala mu sybstancje znieczulajaca, on juz mowil do niej ze jest "taka precyzyjna" (sic!). Pisze to bez cienia przesady, gadal podczas. I A ona jest naprawde genialna. Ma wspaniale podejscie do dzieci. No i dobrze sie stalo, ze od razu ocenila powage sytuacji i dala to znieczulenie, bo prochnica byla tak gleboka, ze bardzo szybko doszla do nerwu. Zab zostal zdewitalizowany. Mleczak. To jest przerazajace w jak szybkim tempie mleczak potrawi sie popsuc i dojsc do takiego stanu (i to pod czujnym okiem matki). Takze uwazajcie dziewczyny i zagladajcie Waszym dzieciom w paszcze, rowniez patrzac od dolu. Dentysci maja nad nami te przewage ze posiadaja swoje lustereczka... I I A jak juz jestem to jeszcze napisze, ze kotka poszla sobie. Wczoraj wieczorem nie przyszla na kolacje (a byla z nami caly dzien) i od tej pory jej nie ma. Slyszalam o niezaleznosci kotow, teraz wiem co to znaczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko po co mi ta wiedza? Wolalabym tego nie wiedziec . Mysh
  8. a z myszkami bylo tak, ze jedna zlapala sie do niezabijajacej pulapki i znalazlam ja w poniedzialek rano, a druga tak wyraznie skrobala w pudle z suchym chlebem ze wynioslam ja do ogrodu i wraz z chlebem wrzucilam do takiego dosc wysokiego i naprawde grubego plastikowego kosza na zielone-ogrodowe odpadki. tak sie zlozylo ze ani w poniedzialek (goscie plus wieczorna wizyta u lekarza z Pola) ani we wtorek (Myszon caly dzien w pracy) nie udalo nam sie pojechac do lasu, zeby myszy uwolnic. No i w srode obie zawalczyly o wolnosc. Ta, ktora siedziala w koszu, wyskrobala w dnie kosza dziurke i uciekla. Dwa dni wytrwalego skrobania - przypominam ze kosz jest naprawde solidny. A ta z klatki w srode przecisnela glowke przez jedna z kratek i zablokowala sie tam kompletnie. Widzac to natychmiast zaczelismy ja ratowac. Myszon rozcial druty i wypuscil ja natychmiast. Niesamowita jest determinacja tych malenkich zwierzatek w walce o wolnosc. Budzi podziw. Co niektorzy sie smieja ze mnie, ze to los mi tego kota zeslal, bo sama zamiast sie z myszami rozprawic, jestem na najlepszej drodze do mimowolnego stworzenia wiekszej hodowli ;)
  9. No to teraz myshowe aktualnosci : Myszy... te z naszego garazu... pisalam Wam ze po czteromiesiecznej nieobecnosci znalezlismy w garazu nowych myszowatych lokatorow. Dlugo nie moglam sie zdobyc na zaden wrogi gest pod ich adresem... Wreszcie jednak zdecydowalam, ze lepiej sie ich pozbyc... Pierwsza zlapalismy i wypuscilismy w lesie w sobote. Dwie kolejne zlapalismy dwa dni pozniej, w poniedzialek... W garazu oczywiscie nadal jakas skrobie... I wlasnie w poniedzialek (czyli w samym srodku walki z myszami) w naszym ogrodzie pojawil sie kot, kotek wlasciwie, szary w ciapki, tygrysek taki, slodziak, czysciutki, lsniacy, nie ma obrozy, nie ma tatuazu, nie ma jak odszukac wlasciciela... i ten kotek najpierw sie krecil po ogrodzie, potem po tarasie, pomimo ze szescioro dzieci biegalo w kolko i halasowalo (koty przeciez nie lubia nadmiaru dzieciakow), na pewno nie jest dziki, potem zaczal zagladac do domu... wielokrotnie.... a po wyjsciu gosci wszedl do domu i schowal sie pod stolem, przegonilismy, przeciez nie mozna mu robic nadziei, ja nie dopuszczam do siebie mysli o kocie w domu... W koncu zrobilo sie ciemno, jedlismy kolacje, a on, na tarasie, stawal na tylnych lapkach, przednie opieral o dzwi na taras i probowal, z trudem, zajrzec do srodka.... zaczelam sie lamac... wsadzilam dzieciaki do wanny, zeszlam na dol, polozylam mu na tarasie parowke niedojedzona przez Pole, ale sie nie pokazal, poszlam po rozum do glowy, wyrzucilam parowke do kosza, nie trzeba mu robic nadziei, przeciez ja nie chce zeby zostal. Zajrzalam do dzieci, wrocilam na dol, wystawilam smieci (w tym parowke), patrze a kot urzeduje od strony ulicy. Nie wytrzymalam, dalam mu kromke chleba. Rzucil sie na nia doslownie. Pare minut potem wynioslam mu druga. Otwieram dzwi na taras, a on siedzi miedzy dzwiami a okiennicami, skulony. No zeszzzzzzz.... zaczelam szukac jakichs resztek, bezskutecznie. Wynioslam mu pudlo kartonowe na taras, wyscielalam starym recznikiem. Wskoczyl. Wreszcie wygrzebalam na dnie lodowki kilka plasterow przestarzalego boczku... Zmiotl wszystko. I tu sie zatrzymalam... Ten kot wyraznie czegos potrzebowal, nie moglam go tak zupelnie zostawic bez odpowiedzi.... No i mamy czwartek, a kot sie zasiedzial :) Wczoraj kolezanka, ta ktora byla u mnie w dniu pojawienia sie kotka i widziala moje zaintrygowanie i wewnetrza walke, zadzwonila i zaproponowala ze wezmie. Mowie: chcesz to bierz! A tu rodzina stanela nade mna i protestuje, ze jak, ze co, ze kot jest nasz. Nawet Myszon na mnie naprychal, ze najpierw trzeba z dziecmi ustalic, a potem kotem rozporzadzac. No i ustatlilismy. Ja nigdy nie mialam kota! Mam jeszcze historie zlapanych myszek, ale najpierw wysle to, a o myszkach zobaczymy czy dam rade od razu.... na razie
  10. Fisa, ale niespodzianka! Juz myslalam ze zrezygnowalas z pisania... Jak Elffik, jak Dynia... Fajnie Cie widziec! Wyjechaliscie na urlop we wrzesniu? nie bylo problemu ze szkola? Karenko, Ciebie tez nie bylo juz baaaardzo dawno. Twoj opis Zosi jest wspanialy! Coz za charakterna istota. Co Wy sie "nameczycie" to Wasze, ale ona z pewnoscia wyrosnie na kogos silnego i wyjatkowego i niech Wam ta mysl sil dodaje na dzis :) Nawiasem mowiac, to samo powtarzam sobie, kiedy staje oko w oko z uporem i z determinacja Poli w decydowaniu o sobie. Juz teraz wiem na pewno, ze zadne proby sil nie maja sensu. Tylko spokoj i dawanie jej czasu. I praca nad soba, tak, wlasnie nad soba... Im dluzej jestem mama, tym bardziej zdaje sobie sprawe z moich wlasnych brakow i biore sie za nie :) mam na mysli brak cierpliwosci np. ale rowniez cos takiego jak chec narzucania wlasnej wizji tu i teraz... to taka banalna sprawa, ale z jaka trudnoscia przychodzi mi czasami powstrzymanie sie od tego. Kuk, dla mnie to nieslychane, ze dwoje ludzi decyduje sie na zycie w tak odmiennym od znanego dotychczas swiecie.... Nieslychane w sensie pozytywnym, odwazne, wielkie. Tak pomyslalam, kiedy przeczytalam Twojego posta. Po czym wlasnie poznalam pare, ktora na tej samej zasadzie przyjechala do Francji. Zachwycil ich bajeczny krajobraz, spokoj i sielankowosc regionu. Kupili i wyremontowali dom... I powolutku zaczynaja wchodzic w to francuskie zycie, uczyc sie jezyka, poznawac smaczki lokalnej mentalnosci zdobywac przyjaciol. Byly tez niemile niespodzianki, no ale kto powiedzial ze ma byc tylko latwo? traktuja je jak wyzwania z ktorymi trzeba sie zmierzyc...
  11. A Ty jej na to: "A to ja dziekuje, to ja ide do drugiego sklepu". a ona: "Taaaa.... GDZIE ???? Akcja sie toczy na wsi, jeden sklep jest" Pamietacie ten cytat? Smolen i Laskowik, ponad trzydziesci lat temu juz, uczyli odzwyczajonych ludzi jak sie normalnie kupuje w swietnym programie "Z tylu sklepu". http://www.youtube.com/watch?v=We2KO2Bi72s&feature=related Za kazdym razem swietnie sie bawie kiedy tego slucham, znam to niemal na pamiec. Zarty, zartami, ale Ty co zrobilas? Kupilas? Poszlas sobie? Mnie tez czasami raza w Polsce podobne zachowania.... Razi ich powszechnosc. Razi to co tu u mnie jest zachowaniem marginalnym, jesli w ogole istnieje wsrod ekspedientek (raczej chyba nie) Jak jestem tam dluzej, to nawet sama musze sie bardzo pilnowac, zeby nie zejsc na podobny poziom komunikacyjny (od strony klienta patrzac). Tak okolo dwa miesiace sie trzymam i reaguje zawsze z ogromna powsciagliwoscia i maksymalnie grzecznie :p ale juz po uplywie tego czasu przychodzi mi to z coraz wiekszym trudem :p Ale i tak kocham te moja Polske i zycia sobie bez niej nie wyobrazam. I tak chce tam zbudowac wlasny kawalek przestrzeni... Chce tam jezdzic do domu...
  12. Mam doslownie kilka minut, bo wlasnie zbieramy sily, po kolacji, na to zeby zmontowac dla Poli jej pierwsze duze lozko podarowane nam przez znajomych (do tej pory spala w lozeczku). Postanowilam zajrzec, napisac slowo o pewnym nowym spotkaniu, a tu taka niespodzianka! Shalla napisala !!! Dziewczyny, ja rowniez apeluje do Was, zrobmy cos, zeby topik trwal nadal, chocbysmy nawet zostawialy tu jedno banalne zdanie, jakis malenki chocby slad.... Czyz nie fajnie jest wchodzic i.... jest! Mnie ostatnio zupelnie nie udaje sie zasiasc i poodnosic sie do Waszych wpisow, bo na to trzeba czasu, skupienia, chwili zatrzymania, a o to niezmiernie trudno, ale kurcze juz sto razy mialam mysl, zeby skrobnac o tym co mi sie wlasnie przydarzylo, zeby sie podzielic chwila, radoscia, ulamkiem zycia np. a nie zrobilam tego, bo glupio mi bylo wejsc i tak z marszu od siebie i o sobie. Ale, Kochane! Zdalam sobie sprawe, ze przez to, nie napisalam tu mnostwa rzeczy, ktore moglam napisac, na goraco i tylko na goraco wlasnie. Dzisiaj weszlam tu po to, zeby opowiedziec Wam, ze wlasnie spotkalam osobe niesamowita: Francuzke, ktora nie tylko mowi po polsku tak, ze slyszac ja z dalek,a bylam pewna, ze to rodowita Polka (jest niesamowita, naprawde), ale rowniez gotuje barszcz czerwony i lepi ruskie pierogi !!! Do tego jej facet, rowniez Francuz, zostal juz zainicjowany w ukochanym jezyku swojej partnerki i pieknym polskim powiedzial mi dzisiaj kilka slow. Jestem pod ogromnym wrazeniem i mam nadzieje, ze spotkamy sie jeszcze. Jak sie okazuje z czasem kolo znanych mi milosnikow kultury polskiej i jezyka polskiego powieksza sie! I to jest wspaniale! To tyle ode mnie na dzis. Shalla, swietnie ze sie odezwalas. To niesamowite, jak Anastazja urosla, jestem bardzo pod wrazeniem. Jak bedziesz miala chwilke, to napisz slow pare o Waszych wrazeniach z Polski, o wrazeniach Anastazji, o Twoich wlasnych... Ciekawa jestem jak widzisz kraj po sporej w sumie przerwie... Dziewczyny, napiszcie i Wy, choc jedno zdanie, czekam !!!!!!!!!!! Aha, a co do zdjec, to dzisiaj wysylalam rodzinie zdjecia z naszego poniedzialkowo-wtorkowego wypadu na mala wloczege zaraz za granicami Francji czyli troszke w Andorze i glownie w Hiszpanii, jesli sa chetni, to z latwoscia przesle dalej te pare niewinnych maili :) Shalla, jak tylko dasz znac, ze skrzynka wyczyszczona, wysylam! I czekam na zdjecia od Was, kurde, nie? Mysh
  13. Nawet sobie nie wyobrazacie, jak ja sie ciesze, ze my wlasnie nie mamy w ogole w najblizszym otoczeniu kogos takiego, kto zarzucalby nas zabawkami regularnie, niepotrzebnie, bezsensownie i przesadnie. Nie ma :) Zabawek mamy malo, naprawde, na tle rowiesnikow, staramy sie o nie dbac jak najlepiej i... brzmi nieprawdopodobnie, ale wiekszosc zabawek funkcjonuje u nas latami.... puzzle sie nie gubia, oczy czy usta Mr Potato nie znikaja, zwierzatka sie nie lamia, raczej kolejne dochodza do wielkiej rodziny, rycerzyki, podobnie, trwaja niezmiennie w swoim pudelku i tylko przybywa ich z czasem. Chyba nie przesadze jesli powiem ze niewiele u nas badziewia w stylu serduszek na sprezynce.... Najgorzej miewaja sie u nas gry i zabawy ogrodowe no i caly sprzet tworczo-pismienniczy. To rzeczywiscie sie ciagle niszczy i gubi i znika nie wiadomo gdzie. Gumek do scierania kupuje chyba 15 miesiecznie i ciagle sie gubia (szczegolnie Jaskowi). Ale normalne zabawki, lalki, helikoptery, klocki, zwierzatka sa i sa i trwaja i trwaja i tak jest dobrze. To chyba moja "wina", bo ja jednak troche nad tym stoje :p Nie moge patrzec kiedy jakas lalka czy misiek lezy rzucany w kat i ktos po nim depcze. No i oczywiscie rytual zbierania wszystkiego odbywa sie niemal kazdego wieczoru, a wtedy zwierzatka laduja w swoim pudelku, a klocki w swoim koszu, lalki, ubranka, pieluchy razem, barbie razem, dinozaury razem, puzzle w odpowiednich pudelkach i tak dalej. i to dziala w sumie niezle.... ciesze sie ze tak... Generalnie z czasem zaczynam dostrzegac potege posiadania niewielu rzeczy, im mniej tym lepiej.... Moja M natomiast przez jakis czas borykala sie z problemem podobnym do Twojego, jej tesciowa zarzucala ich zabawkami, ktore jak nietrudno sie domyslic nigdy nie byly w smak synowej. Obie panie dogadaly sie wiec tak, M przeglada oferte jednego z wiekszych sklepow internetowych i przesyla tesciowej swoje typy, a tesciowa kupuje juz tylko to, co sama wybierze z tej listy. no ale to trzeba chciec! poza tym tesciowa nawiedza M najwyzej dwa razy do roku, wiec cala ta sytuacja z wyborem zabawek dzieje sie tylko dwa razy w roku...
  14. Moze nie powinnam tego pisac, ale... uwazam, ze warto nauczyc dzieciaki rowniez tego, ze glupie reguly trzeba kontestowac :p i ze dorosli sie myla :p i ze sam fakt ze ktos jest dorosly nie oznacza ze jest madry czy godny zaufania... A propos doroslych, to ja bardzo czesto obserwuje ze moje dzieciaki bardzo latwo nawiazuja kontakt z doroslymi, wsrod rodziny, przyjaciol, malo tego, Jasiek niemal zawsze probuje nawiazac jakas osobista wymiane zdan z kazda sprzedawczynia i bywa smiesznie, bo nie raz, nie dwa, zdarzylo nam sie w Wieliczce np. ze pani, u ktorej kupowalismy chleb nie zwracala uwagi na jego slowa skierowane przeciez prosto do niej, co bylo dla Jaska nie do pojecia. A wracajac do robienia za tlo dzwiekowe, to powiem wam, ze sa takie momenty, kiedy wiem juz z gory, ze moje nawolywania sa skazane na niepowodzenie i wlasnie wtedy, ucze sie ciagle, odpuszczac totalnie. Bo w przeciwnym razie ja w klolko powtarzam np. "Pola zaloz sweterek", Pola nie zwraca na mnie uwagi, bo nie jest jej zimno i wlasnie jest kompletnie zajeta pasjonujaca zabawa, a ja tak sobie siedze i mekole. Zdalam sobie spraw, juz dawno temu na szczescie, ze w rzeczywistosci gadam w kolko o tym sweterku, tak jakbym sie chciala sama przed soba wytlumaczyc ze ja przeciez o tym mysle ze ja widze, ze Pola gola, ze nie zapomnialam.... A to niczemu nie sluzy chyba tylko wlasnie wzmocnieniu wrazenia ze mama sobie gada i ze to nic nie znaczy... Jeszcze czasami mi sie to wlacza :p
  15. Ja mysle, ze Wlosi maja taki temperament... jak mowia to krzycza :) jak moja Pola :) ale jestem jak najbardziej za nie-krzyczeniem. Francuscy rodzice zazwyczaj doskonale radza sobie z mowieniem do dzieci polglosem i to mi sie szalenie podoba, i to funkcjonuje chyba u wszystkich w moim najblizszym otoczeniu, jednoczesnie krzyk dzieci, krzyk towarzyszacy zabawie, jest ogolnie akceptowany i to "normalne ze dzieci krzycza", kiedy sie bawia :) Potem kiedy jestesmy w Polsce, ciagle lapie sie na tym, ze uciszam wlasne rozbawione dzieci, bo boje sie ze w Polsce nie jest to az tak dobrze widziane... nie wiem, jak myslicie? Mam wrazenie ze Francuzi (i Wlosi chyba tez) sa po prostu wyluzowani jesli chodzi o dzieci... naprawde rzadko czepiaja sie glupot... zostawiaja dzieciom duza wolnosc... Ale Ty o czym innym przeciez... co do krzyku rodzicow, ktorzy karca dzieci, to mam wrazenie ze jednak lepiej tego nie naduzywac, bo dzieciaki sie latwo uodparniaja. Ja staram sie nie krzyczec, i chyba nawet niezle mi idzie, poza wyjatkowymi sytuacjami oczywiscie, ale za to mowienie polglosem w ogole jest dla mnie czyms nie do osiagniecia. Jestem osoba ktora mowi glosno i donosnie i bardzo duzo wysilku kosztuje mnie mowienie polglosem :) Generalnie staram sie uzywac krzyku tylko w ostatecznosci, jesli juz trzeba zrobic wrazenie ;) to raczej przechodze na tryb mowienia glosem groznym, a niekoniecznie bardzo glosnym. Ale sa sytuacje, w ktorych pokrzykuje ciagle i wlasnie to niczemu nie sluzy..... a pokrzykuje bo mi zalezy... zeby zjadly, poki cieple, zeby zlozyly ciastoline, ktora sie zeschnie, zeby zabraly z ogrodu zabawki, ktore przeciez moga sie zniszczyc.... dobrze, ze moja mama stoi na strazy i czasami mi szepnie, zebym sie tak nie zapedzala, bo zaczynam juz byc traktowana jak element tla dzwiekowego :D
  16. Wczoraj... wrocilismy... w poznych godzinach nocnych... Trwa intensywne przygotowywanie domu do normalnego zycia, wlaczanie lodowek, reanimowanie pieca, karczowanie ogrodka, odkurzanie, mycie i ogolne aklimatyzowanie sie. Po ponad trzech miesiacach nieobecnosci rozne niespodzianki czekaja na marnotrawnych lokatorow :) i trzeba teraz im wszystkim na raz zaradzic :) Przysiadlam tu tylko na momencik, na mala kawke pomiedzy sciaganiem prania a wielkim odkurzaniem. Wiekszosc bagazu nadal nierozpakowana. Stol zawalony papieramy i poczta, pamiatkami i mapami - oj, mysle, ze jeszcze wiele dni bedziemy jadac na tarasie, zanim ta sterta zniknie :p Uciekam! Zdjecia wysle z dzika radoscia, ale kiedy nie wiem. Odzywajcie sie od czasu do czasu, choc jednym zdaniem.
  17. Hej, hej! Jak my przetrwamy do osiemnastki naszych dzieciakow , to ja nie wiem ;) Ale jestem pewna, ze jak juz bedziemy emerytkami, to znowu zaczniemy wysylac po kilka postow dziennie :D Do tego czasdu wystarczy kilka na miesiac :D No tak, Jasiek ma gips, a konkretnie to longete gipsowa, na prawym nadgarstku i az za lokiec, a ja mam mnostwpo pozytywnych doswiadczen z polska sluzba zdrowia. Kurcze, dzierwczyny, zmienia sie na lepsze! Wielokrotnie bylam bardzo pozytywnie zaskoczona i to mnie cieszy niezmiernie. A wracajac do Jaska, dwa tygodnie juz minely. Okolo srody wyjezdzamy juz do siebie, longete zdjemiemy przed podroza. Jasiek jakos sie dostosowal i zyje jakby tego nie mial choc oczywiscie skonczyly sie wyjazdy na basen, gra w pilke, rolki, bieganie i rower. Wzmozyly sie za to spacery do biblioteki i nocne wyprawy nad Wisle :) Kuk, wspaniale wiesci dotyczace twojej mamy !!! bardzo sie ciesze ! No i ta Sardynia..... eh! O tych bolach stawow, to moze sobie kiedys popiszemy poza forum.... Przyczyny szukamy zaciekle, czekam jeszcze na wyniki dwoch specjalistycznych badan i mam nadzieje pokazac sie z nimi u pani doktor jeszcze przed wyjazdem..... Wiecie co, nie to zebym cierpiala katusze nie do wytrzymania, ale jednak staly bol ciagle w tym samym miejscu, ograniczona ruchomosc itp. wkurzaja mnie bardzo i dziwia tak wczesnie.... nie chce sie na to godzic, chce sie tego pozbyc..... Bo jak nie to sie przeobraze w jakas monstrualna marude... Aha, a lada chwila zabieram sie za pakowanie. Glupio tak wyjezdzac po takim czasie, nagle wszysto robi sie ostatni raz, ostatnie spotkanie z kolezanka, ostatni wypad na zakupy, ostatnia wizyta u denstysty, ostatni targ, ostatni spacer, ostatnie.............. Smutno.... Ale i radosc! Jedziemy do domu! A kilka dni po naszym przyjezdzie przylatuje do nas moja siostra !!!!!! Po raz pierwszy sama ! Jestem bardzo szczesliwa - to bylo moje marzenie :) Dobra, ide, trzeba na targ jechac (na razie przedostatni) A CO U WAS ????? Mysh
  18. No i gips.... Shalla, mam nadzieje ze jednak nie bedzie zadnej katastrofy, co najwyzej zwykla burza :) Boze, ja zawsze staram sie myslec pozytywnie, ale zdarza mi sie tak jak Tobie bac wlasnie wtedy kiedy dlugo jest za dobrze.... tak generalnie.... odganiam takie mysli, ale one gdzies tam zawsze sa....
  19. Dzisiaj trzymalam na rekach (i dzieci tez) jednodniowego prosiaczka, takiego dzisiejszego, urodzil sie dzisiaj rano..... u kuzynki mojej mamy, ktora ma z mezem hodowle swin i ogromne gospodarstwo.... cos pieknego! cudo! jeszcze nie ochlonelam :D
  20. Kuk, co sie dzieje? Chorobska jakies? Kiedy wreszcie urlop? Ja bardzo rzadko wlaczam komputer.... Jest jak na wakacjach.... jak kiedys.... beztroska, zwolniony rytm, gra w pilke, bieganie po lace, truskawki na lubianki, wycieczki, wyprawy, przygody, spotkania, pozne powroty.... A to spacer nad Wisla, a to finisaz wystawy malarskiej cioci, a to gra w karty pod golym niebem do poznej nocy, a to wyprawa do lasu na jagody.... Jest fajnie. Ale bola mnie stawy... Chyba pojde do reumatologa tutaj jeszcze... O kryzysie nie chce wiedziec.... Za to patrzac w niebo pozna noca nachodza mnie mysli podobne do wynurzen Shalli.... przyszlismy tu na chwile.... i jaki to cud ogromny ze w ogole jestesmy.... tylko szkoda ze tak bardzo balaganimy i ze psujemy troche ten piekny swiat.... eh.....
  21. Dziewczyny zyjemy tak bardzo intensywnie, ze zdarza mi sie przez kilka dni z rzedu w ogole nie wlaczac komputera.... Niedawno zakonczylismy nasz dwudziestopieciodniowy pobyt w Wieliczce... nazwiedzalismy sie i kopalni soli i krakowskich muzeow (przepiekne, przebogate i bardzo interesujace sa niektore krakowskie muzea), naspotykalismy sie ze znajomymi, w tym az trzy razy z Psikulcem, co bylo fantastyczne! naspacerowalismy sie po Niepolomicach, Dobczycach, Bochni i.... od poczatku czerwca jestesmy na naszej lesnej polanie. Przyjechalam tu cala pokrecona jakims potwornym bolem miesni pod lopatka, w niedziele wybieralam sie juz na pogotowie, bo rano w lozku nie dawalam rady sie przekrecic, wstalam syczac z bolu no i w ogole chodzilam skurczona. Ciocia zadzwonila wtedy do sasiadki masazystki. I tak jestem po trzech masazach, uniknelam lekarzy, silnych lekow przeciwzapalnych, a dzisiaj rano po raz pierwszy lezalam w lozku nie czujac potwornego bolu, ktory wczesniej wyganial mnie z lozka o niezwykle wczesnej porze, bo nie znajdowalam pozycji bezbolesnej po prostu. Teraz jest juz duzo lepiej... przede mna jeszcze kilka masazy. Uciekam...
  22. Kuk, Twoj Jasiek jest po prostu swietny! A z tym swoim radosnym, lekkim i beztroskim podejsciem, z tym zadziwieniem nad najmniejszymi sprawami, przypomina mi Kubusia Puchatka :) A co do mniej wesolej reszty, to naprawde przykro mi ze musisz sie zmagac z ta bezsensowna pogoda i jej skutkami. Oby to juz minelo jak najszybciej. Shalla, jak Ci idzie odchudzanie? I jak sie do tego zabralas? Jakas dieta konkretna czy niedojadanie po prostu? Ja odchudzac sie nie potrafie, ale w tym momencie z pewnoscia przydalaby mi sie taka przemyslana rezygnacja ze slodyczy, bo jakos w tej Polsce glupieje, wszystko mi przypomina dziecinstwo i pomimo ze baba dorosla jestem juz, to kupuje ciagle jakies krowki, groszki, maltanki, pierniczki ,andruty, oj dlugo moglabym wymieniac te wszystkie smakolyki, ktorych we Francji nie znajde... i tak sobie dogadzam i wcale cienka nie jestem, kurcze :p Ciezko przestac!
  23. Psikulcu, az boje sie myslec co Ty tam sobie ponadinterpretowalas! ;) Ja chcialam po prostu, zeby kazda z nas po kolei pokazala sie choc na chwilke po tej przeogromnej przerwie.... Jestesmy wszystkie coraz bardziej zajete....
  24. ja z pewnoscia do dopingowania sie nie nadaje od kiedy jestem w ojczyznie nie ma dnia bez Michaszka (poza nielicznymi wyjatkami, kiedy sa po prostu niedostepne) to jest powazne uzaleznienie pomimo ze jak tylko zaczynam je jesc, wysypuja mi sie na facjatce dorodne wypryski trudno
  25. Mam nadzieje, ze u Was juz lac przestalo, bo jak ja tu teraz napisze, ze cieszymy sie wspaniala pogoda, to nie pomoge chyba? Zlalo nas tylko wczoraj, a przed i teraz swieci piekne slonce, powiedzialabym nawet ze bylo bardzo upalnie, dzieci maja za soba kwietniowe kapiele ogrodowo-basenikowe. Dziewczyny! siedzimy sobie z Marj na Lesnej Polanie i cieszymy sie soba po prostu. Wczoraj dookola nas lalo, a my pod altanka, otoczone tym huczacym deszczem, cieszylysmy sie mozliwoscia spokojnej rozmowy. Jest bosko. Marcel i Pola dojrzeli juz do wspolnych zabaw. Nastepna! :)
×