Mysh
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mysh
-
Shalla, umarlam ze smiechu ! Kuk, cudnie, ze przyjezdza Twoja mama. Cieszcie sie soba duzo, duzo :) Chce Wam tylko napisac w dwoch slowkach, ze Jasiek oszalal na punkcie mojej P, a ona chyba jeszcze bardziej na jego punkcie i ze.... to jest wspaniale! Wczoraj bylismy na jakims jarmarku wiosennym i Jasiek jezdzil na kucyku, juz nie pamietam ile razy. Nadal utrzymuje ze rosnie nam przyszly jezdziec. Pozdrawiam Was slonecznie Czekam na zdjecia, jak zawsze Wasza Mysz
-
Shalla, wspanialy nastusiowy tekst :) Dynia, a co Jaga zmalowala, ze miala zakaz ogladania? Kuk, chyba wreszcie bedziesz spokojniejsza o Frania z tym nowym pediatra... Martwia mnie te paluszki, skad sie to bierze, ze sie zle ukladaja? Czy to mogly byc jakies niewygodne buty ? Bardzo mi szkoda dzieci, ktorym nic nie wolno bo sie ubrudza, a przede wszystkim dzieci bez przerwy karconych... jej... Jasiek moze sie brudzic, niezaleznie od tego co ma na sobie :) wszystkie ubrania, niezaleznie od ceny traktowane sa u nas demokratycznie :) I zawsze kiedy Jasiek oglasza ze bedzie gotowal zupe, daje mu miske z woda, a on potem wrzuca do niej ziemie, slimaki, kamienie i miesza \"wchodzac\" do miednicy po lokcie. Jeden cykl pralki dziennie to u nas minimum. Dla rownowagi :p to jaskowemu tacie powtarzam jak echo: uwazaj na spodnie :D bo kiedy chlopcy bawia sie razem ten wiekszy zapomina sie calkiem i doprowadza mnie do rozpaczy poniewierajac najlepsze spodnie (w ubraniach taty juz nie ma rownosci) dobrego dnia...
-
Psikulcu, trzymaj sie dzielnie w tych ostatnich dniach :) Jeszcze slowko wychowacze. Fisa bardzo fajnie napisala, ja chyba w duzej mierze reaguje jak ona, czyli pozwalam Jaskowi wdrapywac sie wysoko, pozwalam bawic sie mlotkiem, pozwalam hustac sie na hustawce i zeskakiwac z karuzeli w biegu, pozwalam na wiele innych \"niebezpiecznych\" rzeczy, i asekuruje go. Moze dlatego wiele wystepkow nie ma tak naprawde dla mnie wymiaru przewinienia. Poza tym znajac niebezpieczne przedmioty i umiejac sie nimi poslugiwac, raczej nie uzywa ich glupio. Sa oczywiscie przedmioty zakazane kompletnie :) Ciesze sie ze Jasiek tak szybkosie uczy, ze jest tak sprawny fizycznie i ze coraz mniej boi sie przeroznych akrobacji :) Podobnie jak Fisa, ja Jaska nie karze... nie ma u nas kar. Naprawde wystarczy ze jedno z nas \"obrazone\" wychodzi z pokoju i odmawia wziecia Jaska na rece ... Ja nie umiem wsadzic go do kojca (u nas to kojec jest etatowym straszakiem), kazac mu sie uspokoic z dala ode mnie i wymagac zeby powiedzial dlaczego tam siedzial, no nie potrafie... Do lazienki Jasiek nie ma wstepu, normalnie nie ma takiej opcji, zeby przebywal tam sam bez mojej wiedzy. Jednak czasami pozwalam mu tam zostac, jestem wtedy obok i obserwuje go, wkraczam do akcji, kiedy widze, ze zaczyna szalec. Ale dzieki temu on ma mozliwosc podotykania wszystkiego, obejrzenia z bliska, i tak dalej. Dodatkowo wode do kapieli nalewa sobie zawsze sam, trzymajac prysznic w raczce, bardzo to lubi.... oczywiscie sa przy tym wypadki, czyli troche wody laduje na podlodze, ale jakos znosze to dzielnie, bo wiem ze nie robi tego specjalnie :) Aha, a prawdziwa zabawa z woda zaczyna sie w ogrodku :) W tym roku juz trzy razy przebieralam go calkowicie bo mokry byl od stop do glow :) Logosm, gratulacje i trzymam kciuki za najlepszy poczatek w nowej pracy :) A co do poludniowego wychowania, to zgadzam sie, ale dopoki to nie uniemozliwia ludziom pracy ;) Dziekuje za zdjecia. Shalla, Nastka jest piekna i w horrorowym wydaniu :) Kuk, w piatek nic nie doszlo, za to dzisiaj trzy razy :) Bardzo mnie ucieszyly zdjecia od Ciebie bo brakowalo mi juz waszych \"mordek\" Wygladasz promieniejaco i szczuplo ! Kto nastepny mi cos przysle?
-
Shalla, dziewczyny maja racje, to przejdzie, podobnie jak nieprzespane noce, kolki, zabkowanie :) Jak Was czytam i staram sie porownywac Wasze sytuacje do tych, ktore nam sie zdarzaja to dochodze do wniosku, ze po pierwsze mam jednak wzglednie spokojne dziecko, a po drugie moje dziecko ma bardzo spokojna mame :p Dziewczyny, dzisiaj wreszcie zalozylam siatke i tym sposobem odcielam Jaskowi mozliwosc wyjscia na nasza ulice (a scislej zaulek). Teraz pozostaja juz tylko \"dziury\" w zywoplocie prowadzace na uliczke z tylu naszego ogrodu (nasza posesja wychodzi na dwie ulice). Ciesze sie, pomimo ze to robota typowego majster-klepki troche à la Pat i Mat (\"Sasiedzi\" - pamietacie na pewno, bodajze Shalla wspominala o tym niedawno) Kolorowych snow. Aha, jutro przyjezdza moja P !!!
-
Pati, ciesze sie, ze Cie widze ! Ciesze sie, ze wpadasz choc od czasu do czasu... Dzisiaj moja kolej na marudzenie! Dawno nie bylam taka wsciekla! Ani po powrocie od fryzjera ani w ogole! Cholera jasna, mowie Wam. Postanowilam pooszczedzac i zamiast isc do mojej sprawdzonej fryzjerki, z ktorej jestem zawsze zadowolona, w przyplywie bardzo silnego pragnienia oszczedzania wlasnie, poszlam do nowootwartego salonu oferujacego te same uslugi za polowe ceny. Powiedzialam sobie, bardzo rozsadnie zreszta, ze to przeciez niemozliwe, zeby w tym salonie za pol ceny, nie potrafili obciac wlosow. Na pewno potrafia, a ja nie bede miec wyrzutow sumienia ze wydaje N Euro na fryzjera podczas gdy mozna to samo zrobic za polowe tej sumy... I stalo sie... Roznica pomiedzy salonem w cenie N a salonem w cenie niskiej nie polega tylko i wylacznie na tym, ze nikt nie proponuje tam herbaty ani kawy (za ktore ja i tak zawsze dziekowalam) i ze peignoir trzeba zalozyc sobie samemu. Roznica miedzy salonem za N Euro a tanim salonem polega glownie na tym, ze fryzjerka nie potrafi ani obcinac ani uczesac. Kiedy stamtad wyszlam bez chwili wahania udalam sie po pudlo lodow - juz samo to mowi samo za siebie. To niesamowite jaki jest ogromny kontrast pomiedzy efektem po wyjsciu z jednego i drugiego salonu. Wychodzac od \"mojej\" fryzjerki wygladalam zawsze perfekcyjnie - tak, to jest wlasnie najodpowiedniejsze slowo, perfekcyjnie. Wczoraj po wysjciu od fryzjerki za pol ceny wygladalam gorzej niz jak bym sie sama obciela i uczesala... patrzac na siebie mialam wrazenie, ze jestem uczesana nieudolnie. brrrr. ps. Mam nadzieje, ze tylko ten tani salon tnie i czesze tak zle... Mam nadzieje, ze wszystkie pozostale tanie salony czesza i tna dobrze... Mam nadzieje, ze tanio nie zawsze musi oznaczac nie-profesjonalnie
-
Psikulcu, chodzi Ci o to, czy warto termometr miec w domu? Ja uwazam, ze warto, dla swietego spokoju, wtedy wiesz, ze jesli Cie cos niepokoi, mozesz w kazdej chwili zmierzyc dziecku temperature... Chyba nic tak nie przeraza jak niemoznosc zmierzenia... wiesz weekend, srodek nocy, a Ty umierasz ze strachu... po co? A moze chcodzilo Ci o to, czy w szpitalu obowiazkowo trzeba mierzyc dziecku temperature. U nas trzeba bylo... I to bylo straszne... termometr (szpitalny) do pupy na 10 sekund - to bylo jak test na matczyna wyrzymalosc... 10 niekonczacych sie sekund... obowiazkowo po kazdej kapieli czyli codzinnie rano, a salowa stala nade mna jak zandarm i notowala wynik... podobno to jedyna metoda miarodajna u takiego maluszka... brrrr... potem jak najszybciej kupilismy taki do ucha i mamy go do dzis... polecam... tylko od razu na poczatku zmierzyc temperature calej rodzinie w obu uszach i na podstawie wynikow wyczuc czy ma tendencje do zanizania czy do zawyzania, poznac go po prostu :) Shalla, czys Ty dlubala w goracym \"piecyku\" ??? ide, bo Jasiek wlasnie zasnal i nie tracac czasu zabieramy sie za film dobrego wieczoru :)
-
no i jest jeszcze homeopatia... ja mysle zreszta, ze cokolwiek bedziesz kupowala w aptece, po prostu wystarczy powiedziec ze jestes w ciazy Hej, gdzie jestescie ????????
-
Psikulcu, cos mi sie wydaje, ze Kuk pojechala do Hiszpanii na caly tydzien :) To wlasnie ona zazwyczaj ozywia nam topik po weekndowej pustce. Kuk, brakuje Cie tu w poniedzialek sztraszliwie :) Dziewczyny, deklaruje po raz chyba setny, ze potrawy kuchni polskiej to jest dla ludzi (chodzi o tych, ktorzy to przyrzadzaja) lubiacych siedziec w kuchni dlugo i bez przerwy. Kiedy robie zupe po francusku, spedzam nad nia dziesiec minut przygotowujac warzywa, potem zupa sie sama robi, a potem ja jeszcze 5 minutek poswiecam na przecieranie jej. Dzisiaj natomiast wzielam sie za zupe szczawiowa, po polsku... Tak mi odbilo zupelnie, bo wczoraj na spacerze znalazlam na lace piekny szczaw. No i wlasnie przesiedzialam w kuchni ciurkiem poltorej godziny nad ta zupa. A scislej to przestalam i wlasnie bola mnie nogi :p Bardzo lubie, barszcz czerwony i bialy, ale robie je sporadycznie, bo wiem, ze zamiast tych paru minut, bede musiala poswiecic na gotowanie duzo wiecej czasu. Ile czasu srednio spedzacie gotujac obiad ? Wyjasniam, ze ja nie gotuje obiadow (z pewnymi wyjatkami), ale za to robie zawsze zupe na kolacje. U nas zupa to cos jak \"entrée\" czy \"antipasto\", znaczy poprzedza \"danie glowne\" - jak to sie mowi po polsku ???
-
szalejaca z radosci, przede wszystkim bez paniki ! 5 tygodni (szczegolnie jesli liczone od ostatniej @) to jeszcze bardzo wczesnie. ja nie wiem, kiedy powinien pojawic sie zarodek, to chyba jest rola lekarza, zeby Ci to wytlumaczyc.... cos mi sie zdaje ze trafilas na takiego samego gbura, o jakim pisala Shalla... ja nie wiem, bo tu we Francji pierwsza wizyta odbywa sie duzo pozniej, ja mialam pierwsze USG w 9 tyg. Moze dziewczyny napisza ci cos konkretniejszego. Albo poszperaj w necie. A Dziewczyny, a teraz kolejny pierwszy raz. Otoz Jasiek pedaluje !!!!!!!!!!! Wczoraj wieczorem, pomimo deszczu postanowilismy wyjsc na krociutki spacer kolo domu. Jasiek uparl sie, zeby zabrac \"duzy\" rower. Uleglismy tym bardziej ze i tak nie moglismy isc daleko. Myszon wzial kij, do popychania, a Jasiek wskoczyl na rower i po prostu zaczal pedalowac jakby to robil od zawsze. Te jego z skoki w zdobywaniu umiejetnosci zawsze beda mnie zadziwiac ! A przy okazji chce Wam napisac o rzeczy niesamowitej, a mianowicie o malej Sarze, ktora pedaluje juz od miesiaca czyli od momentu, w ktorym skonczyla 21 miesiecy. Nie uwierzylabym, gdybym sama nie zobaczyla. Malo tego, Sarah kieruje, skrecajac precyzyjnie w malenkim mieszkaniu M. Zajezdza do kuchni, zawraca, wykreca - cos niesamowitego! Mysle ze w tym wieku jest jedno na 100 tys. takie dziecko :) U Jaska z kierowaniem znacznie gorzej :) milej soboty, mam nadzieje, ze nie bedzie tu calkiem pusto... u nas pogoda pod psem, cos mi sie zdaje ze dzisiaj znowu czeka nas spacer w deszczu... brrrr
-
Pszczola, chyba Ci nie pomoge za bardzo, jesli napisze, ze Jasiek myje zeby w taki sam sposob jak Tobiasz, to znaczy ze podczas pierwszych 30 sekund zjada cala paste, a ja na to pozwalam. To znaczy staram sie tlumaczyc mu i demonstrowac jak powinien myc zabki i kiedy przez pare sekund faktycznie nasladuje mnie i myje je poprawnie, to chwale, chwale dlugo i z naciskiem. Ale kiedy nie chce i uparcie wysysa paste, to pozwalam. Trudno, i tak kiedy potem szoruje sama woda, to lepiej niz nic, za to najwazniejsze dla mnie jest to, ze kiedy tylko Jasiek widzi ze wyciagam moja szczoteczke, natychmiast przybiega i sam domaga sie swojej szczotecvzki. dla mnie jakakolwiek forma przymusu, nie ma sensu, bo wlasnie odnosi odwrotny skutek..........
-
Ja mysle, ze wszelkie wojny, batalie i potyczki dobra ze zlem od zawsze fascynowaly malych chlopcow (a moze i dziewczynki?) To chyba bardzo wazny etap w rozwoju... To jest wspaniale, ze taki malec \"wciela sie\" w postac generala wojsk polskich, Robin Hooda, szeryfa czy policjanta i dziala w mysl pewnej idei (szlachetnej). To co nas przeraza i chyba slusznie, to przede wszystkim filmy ociekajace krwia, a idei pozbawione. No i jeszcze dokladne kopie niemal wszystkich nowoczesnych rodzajow broni. Biznes sie kreci, a dzieciom naprawde wystarczylby kawalek patyka w roli karabinu... Zyjemy w specyficznych czasach... w czasach, w ktorych robi sie chyba wszystko, zeby zabic wyobraznie....
-
Psikulcu, mysle ze \"Twoja\" wersja bajki o Jasiu i Malogosi jest jedyna wersja do przyjecia... A oto slowko na temat jaskowych reakcji na drastycznosc bajek. Jakos zupelnie mu nie przeszkadza ze wilk polyka babcie i Czerwonego Kapturka albo ze (w jednej z serii animowanych) kot Sylwester polyka Titi (i rowniez go potem wypluwa), natomiast wlasnie wrocilismy z teatru dla dzieci, gdzie obejrzelismy historie Pinokia i powiem Wam, ze w momencie kiedy Wieloryb polknal Dzepetta, Jasiek byl wyraznie przerazony i pierwsza reakcja, pierwszym wyartykuowanym wrazeniem po wyjsciu bylo: \"Wieloryb polknal tate Pinokia\"... Generalnie mysle, ze sa bajki, w ktorych drastycznosc wyraznie czemus sluzy (chocby celom wychowawczym), a sa takie, w ktorych wlasnie nie sluzy niczemu... no chyba tylko zwyklemu (glupiemu i niepotrzebnemu) straszeniu i takich nie znosze. Do tych ostatnich nalezy wlasnie historia z tata, ktory z premedytacja gubi dzieci w lesie. Smiejcie sie jesli chcecie ale dla mnie to jest perwersja. Wilk, ktory ma chrapke na babke (a najbardziej to chyba na mlodziutkiego Czerwonego Kapturka ;) - w koncu podtekst seksualny widzimy w tym chyba wszystkie) jest duzo bardziej \"normalny\" ! Przy okazji uczy wyraznie, zeby nie gadac z obcymi :) :) :) nie jestem do sprzyzenia ps. cztery ostatnie slowa napisal moj maz... nie zgadniecie co to moze znaczyc... ale to nieistotne - to byla bardzo wazna wiadomosc dla mnie :) to wcale nie jest najoryginalniejszy sposob w jaki moj maz zostawia mi male \"lisciki\" :p :D
-
Witam i ja. Mielismy szczescie, bo przez cale Swieta krolowala pogoda iscie wiosenna i dopiero dzisiaj przypomnialam sobie znowu o welnianym swetrze... Podobnie jak rodzina Kukow, Swieta spedzilismy na miejscu, wypuszczajac sie jedynie na spacery do okolicznych miasteczek, a to na kiermasz staroci, a to na karuzele... I we Francji caly sens Wielkanocy sprowadza sie do spotkan z przyjaciolmi (rzadziej z rodzina, choc w naszym przypadku tak wlasnie bylo) i do siedzenia za stolem (tu kazda swieta to okazja do przygotowywania kulinarnych specjalow - to taka przypadlosc narodowa: bardzo istotne jest to co sie je) Nie istnieje tradycja swiecenia potraw wigilijnych ani smigusa-dyngusa... Za to Dzwony (a nie Zajaczek jak w Stanach) przynosza czekoladowe jajeczka i ukrywaja w ogrodzie. Jasiek mial ten obyczaj dokladnie w nosie :) Kurcze musze leciec. Kuk, ten park ze zwierzetami to prawdziwy raj! Wyglada na to ze wyjatkowo nie wychodzi sie z niegio z jakims takim smutkiem na dnie, bo zwierzeta uwiezione, bo ciasno, bo brudno, itp. Macie szczescie, majac cos takiego pol godziny od domu :) Aha, i jeszcze jedno, ja nigdy nie jadlam mazurka!
-
Katrin, istnieje jeszcze dokladniejszy przepis, dla tych, ktorzy maja chleb zytni. Mozna wlozyc trzy kromki suchego chleba zytniego i lyzke maki. Z tym ze w takim wypadku, chleb wyjmuje sie po chyba jakichs trzech dniach, jak juz sie dobrze zepsuje ;)
-
Co wlasnie robie? Placze ze smiechu! Shalla, jestes niepowtarzalna :) Ja postanowilam uczcic Wielkanoc wyprobowanym sernikiem Dziewczyny Dobrych, spokojnych, zdrowych Swiat. W zgodzie i radosci.
-
Zakwas na 4 osoby Do jakiegos glebokiego naczynia wrzucic: 2 lyzki maki zytniej 1 cebula 1 spory zabek czosnku i zalac letnia woda (do polowy naczynia) Przykryc i odstawic na tydzien.
-
i bardzo ciekawe, to co napisalas o pamieci... a wlasciwie to bylo generalnie o roznym funkcjonowaniu mozgu u roznych osob... o roznym selekcjonowaniu informacji i uznawaniu za wanze roznych rzeczy, to jest fascynujace! a jeszcze slowko o butach, a wlascwie numerach buta: Czy wiecie ze od zeszlych wakacji jaskowa nozka urosla tylko o jeden numer? Czy jest tu jeszcze taki anty-progresywny rekordzista?
-
Kuk, zakwas mozesz zrobic sama, potrzebujesz do tego maki zytniej, albo pare kromek suchego chleba zytniego (plus cebula i czosnek oczywiscie) Moja mama nauczyla mnie tego i teraz moge robic barszcz bialy czy zurek (wlasciwie nie wiem co jest co :) ) kiedy chce. Tylko ze ten zakwas musi postac z tydzien, wiec trzeba sie zabrac duzo wczesniej za to...
-
Nikii, z niczym nie przesadzilas! Mialas potrzebe napisania i napisalas i tak wlasnie powinno byc. Tak dziala nasz topik! Dobrze sie stalo, bo ja faktycznie nie zdawalam sobie sprawy, ze ubieranie, o ktorym pisalas w poprzednich postach, moze trwac poltorej godziny... Teraz wiem i... zastanawie sie co ja bym zrobila na Twoim miejscu... jesli dojde do jakichs ciekawych wnioskow, to napisze... Ja wiem tylko, ze... no tak czuje podskornie... ze ja nie zaakceptowalabym takiej sytuacji... Mysle, ze po jednej, najdalej dwoch takich akcjach, robilabym wszystko zeby nie powtorzyl sie ten sam scenariusz... Wracajac do ksiazek. U mnie czytanie dziala tak, ze czytam ksiazke, zamykam odkladam na polke, zapominam i za miesiac moge czytac od nowa !!! Drugi mechanizm to taki, ze wole czytac ponownie dobra ksiazke niz brnac opornie przez z zla. I jeszcze podam Wam tytul Grudzinskiego, ktory mnie tak zachwycil i spowodowal, ze zamowilam kolejne jego ksiazki. \"Biala noc milosci. Opowiadania\" - bardzo piekne......
-
No, dziewczyny, najchetniej zamowilabym wszystko od razu - Tyrmanda, Chmielwska, Kisiela, Slonimskiego - szkoda ze sie nie da :) Musierowicz bardzo lubie, niestety na polce mam tylko kilka czesci Jezycjady, choc juz od dawna sobie obiecuje, ze skompletuje w koncu cala, dla potomnych. Jak juz jestesmy przy Musierowicz, to polecam Wam rowniez \"Frywolitki\". (czyli Musierowicz o ksiazkach) Chmielewskiej nie znam chyba w ogole, co za grzech! Prosze, podajcie jeszcze pare tytulow z tych co to absolutnie trzeba miec (Kuk, dwa podane przez Ciebie juz zanotowalam) Kuk, to fantastyczne przezycie, tak sie zaglebic w dana epoke... Bardzo wzielam sobie do serca Twoja rade odnosnie abecadel. Poszukam Slonimskiego i postaram dac mu sie poprowadzic... Czy uwierzycie, ze w calym moim trzydziestoletnim przeszlo zyciu przeczytalam jeden jedyny kryminal! Padlo na Simenona. Agatha Christi lezy na nocnym stoliku od wielu miesiecy i jakos nie moge sie zdecydowac... Za to lubie szpiegowskie ksiazki Johna Le Carré. Znacie? Le Carré pisze swietnie !!! No przynajmnie "po francusku" (zna czy w fransuskie tlumaczenia sa ok) A oto moje fascynacje z ostatnich miesiecy. Na pierwszym miejscu Kanadyjka z Quebeku Anne Hebert. Niestety nie wiem, czy tlumaczona na polski. Ja mam wszystkie jej ksiazki i nie podobala mi sie tylko jedna. Bardzo mi sie spodobala i poruszyla do glebi powiesc Amosa Oza, ktora w tlumaczeniu z fr musi miec tytul: "historie milosci i cienia", czy cos obok tego. Przepiekna ksiazka. Bede szukac dalej Oza, to pewne. Jednym tchem przeczytalam tez "Dwor" Singera, ale "Sztukmistrz z Lublina" tym razem jakos mnie niecierpliwil... ups, musze leciec wysylam, zeby nie stracic
-
Dynia, no wlasnie, biore sie za pisarzy na emigracji, bo szukam ludzi patrzacych z boku, troche jak Grudzinski :) A moze dlatego ze lubie czytac ludzi, ktorzy mieszkali w wielu roznych miejscach, a nie tylko w Polsce... oni maja \"cos wiecej\" Psikulcu, mam kilka ksiazek Gretkowskiej... i... szukam dalej, dalej w czasie :) \"Polke\" czytalam w ciazy, bylam zachwycona! \"Europejka\" jakos mnie rozczarowala troche, ale chyba powinnam do niej wrocic teraz wlasnie. I do \"Swiatowidza\"...
-
Kuk, dobry pomysl z poleceniem ksiazek... dla dzieci tez... Ja wlasnie w tej chwili, jak zreszta wiesz , przezywam fascynacje Grudzinskim (zamowilam wlasnie dwie jego ksiazki na Merlinie), ale nie wiem czy jest to cos, co moze przypasc do gustu wszystkim, dlatego waham sie z polecaniem... I w ogole ostatnio poszukuje tez innych polskich autorow na miare Grudzinskiego i z jego pokolenia... mam wrazenie ze mam ogromne luki w tej materii. Nie mam mozliwosci korzystania z polskiej biblioteki, kupuje wszystkie ksiazki i dlatego staram sie nie wybierac w ciemno... Czy moze ktorejs z Was wpadl kiedys w rece Tyrmand albo Wankowicz? Zastanawiam sie tez nad czyms w rodzaju \"dziennikow\"-\"pamietnikow\" takich postaci jak np. Zygmunt Kaluzynski, Lucjan Kydrynski czy Ludwig Jerzy Kern... Psikulcu, to smutne, ze ktos moze myslec, jak ta Twoja kolezanka... bardzo....
-
Kuk, to fantastycznie, ze Franio odzywa ! To najlepsze potwierdzenie dla Was, ze podjeliscie sluszna decyzje :) Przy okazji, jestem pewna, ze Franio podciagnie sie w polskim. U nas w tej chwili jest sytuacja odwrotna: jaskowy polski jest duzop lepszy od francuskiego. Mysle ze wszystko sie zmieni, kiedy Jaskowe kolezanki zaczna mowic ;à Wiesz, doskonale rozumiem, ze zupelnie inaczej wyglada matczyna cierpliwosc, kiedy wskazowki na zegarze nieublagalnie daja do zrozumienia, ze za chwile spoznimy sie do pracy. Ja nie znam tego typu stresu, wiec jest mi chyba latwiej... Jednak mysle ze mozna sprobowac pomimo to... paradoksalnie byc moze wlasnie nerwy powoduja, ze czas ubierania sie wydluza :) Shalla, Gadzina, Gadzina, troche mi go szkoda i zaluje ze zmienialm na Mysh. Identyfikuje sie zdecydowanie z Gadzina :p
-
Pszczola, nie przejmuj sie tym co mowia starsze panie w piaskownicy, starsze panie maja to do siebie ze uzurpuja sobie prawo do wychowywania spoleczenstwa zapominajac przy tym o jakiejkolwiek delikatnosci :) przy czym najczesciej wcale nie maja racji :p Jasiek tez moze siadac na piasku, na ziemi, i tak dalej... no bo co to zabawa, jesli trzeba myslec o tym zeby nie usiasc :) Nikii, ja dokladnie tak jak Ty nie przejmuje sie tym na co pozwalaja inni rodzice i trzymam sie wlasnych regul, z tym ze pozwalam Jaskowi na dosc sporo w kwestiach akrobacji Dziewczyny, co Wy z tym moim opanowaniem? Ja naprawde nigdy nie mialam sie za osobe opanowana... pracuje nad soba, to fakt, ale... ...tu chyba nie chodzi o opanowanie, tu chyba chodzi o moje podejscie do dziecka. Ja widze w Jasku drugiego czlowieka, uwazam ze mam z nim swietny kontakt i nie moge sobie wyobrazic, ze moglabym go uderzyc, bo to moim zdaniem byloby cos nieodwracalnego... Przeciez on mi ufa, jestem dla niego gwarantem poczucia bezpieczenstwa... Ja po prostu postrzegam klapsa jako wyraz braku szacunku, nawet jesli zabrzmi to Wam smiesznie... Uwierzcie mi, ze kiedy Jaskowi sie zdarza, ze nie chce sie ubrac i wyrywa raczki, ktore ja pakuje w rekawy (bezskutecznie pakuje :) ), najczesciej wystarczy ze na chwile odkladam kurtke i spokojnym glosem mowie gdzie idziemy, po co, kto na nas czeka i ze jak wrocimy to Jasiek wroci do przerwanej zabawy. I w takim momencie Jasiek uspokaja sie natychmiast, patrzy na mnie i slucha i ja czuje ze rozumie to, ze ja biore pod uwage Jego. Rozumiecie o co mi chodzi? Ze nie mowie mu: zrob tak, bo tak i koniec i kropka, albo: nie rob czegos bo nie. ojej, chyba starczy juz tych wywodow... pamietajcie o tym, ze napisalam tylko wlasne odczucia. w moich slowach nie ma ani krztyny nagany pod adresem rodzicow, ktorym zdarzaja sie klapsy ps. Ostatnio, podczas wieczornego spaceru Jasiek wbiegl radosnie do ogromnej kaluzy (pierwszy raz w zyciu). To byla piekna scena: najpierw dluzo stal na jej brzegu rozwazal czy tam wbiec (bo wie ze nie wolno), wreszcie ogromne pragnienie transgresji przewazylo, Jasiek powiedzial: \"zrobie to\" i zrobil z wyrazem takiego szczescia na twarzy, ze wlasciwie tylko ja krzyknelam, po czym popatrzylismy po sobie z moim mezem i wiedzielismy ze to sie nie kwalifikuje do \"nagany\". Tata posadzil sobie Jaska na szyi, ja zdjelam mu przemoczone buty i ruszylismy natychmiast w droge powrotna do samochodu. Po drodze tlumaczylam Jaskowi, ze zdjelam mu buty bo byly mokre, ze jest zimno i boje sie, ze sie przeziebi i bedzie trzeba isc do doktora - dlatego trzeba wracac. Pisze o tym zeby pokazac Wam, jak staramy sie byc konsekwentni, ale jednak nie zbyt sztywni. Chcemy pokazac Jaskowi, ze mozna zaszalec. I wiecie co, ja jestem pewna, ze to nie znaczy wcale, ze teraz Jasiek za kazdym razem bedzie wbiegal do kaluzy... dobrego dnia
-
Eeee... chyba raczej powinnas mi zazdroscic spokojnego dziecka ;) A tak na powaznie, to wydaje mi sie ze im mniej spokojne dziecko, im wieksza wiercipieta i psotnik, tym gorsza robote robia klapsy... tak mi sie wydaje...