Mysh
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mysh
-
Bardzo lubie schodzic na dol, kiedy Jasiek jeszcze spi i zasiadac tu z kawka zupelnie sama :) Wlasnie wyslalam Wam kilka zdjec, ktore maja zobrazowac zabawe Jaska w \"piknik\" (czasami to sie nazywa \"sniadanie\" tez) bez pomocy specjalnych zabawek. Choc wlasciwie kiedy wreszcie zdecydowalam sie zlapac za aparat, zabawa w piknik przeobrazila sie w zbawe w statek (w szufladzie) Wracajac do zabawek. Bylismy wczoraj w sklepie z zabawkami i naogladalam sie, oj naogladalam... tylko ze wlasciwie jestem tak cholernie wybredna, ze ciagle odrzucam te wszelkie \"gotowce\". Nie chce kupowac zestawu plastikowaych talerzykow podczas gdy Jasiek swietnie bawi sie tym, co wynajde w kuchni badz wsrod jego zabawek (patrz zdjecie). Wczoraj szukalam domku, takiego mniej wiecej jak ma Franio (widzialaysmy go na zdjeciach od Kuk). Niestety to co znalazlam bylo bardzo brzydkie i nie pozostawialo wielkiej wolnosci dla wyobrazni... Wracajac z tego sklepu zaczelam myslec, ze sama zrobie mu taki domek! Z tektury. Moze bedzie efemeryczny, ale na pewno nie bedzie mial nis z gotowca. No przynajmniej dopoki nie znajde jakiegos domkowego idealu ;) Kuk, jakiej marki jest domek Frania? Na zakonczenie moj patent na zabawe w kapieli. Poniewaz ostatnio Jasiek podpatrzyl jak pralam cos recznie i strasznie chcial tez prac, to do kapieli wlozylam mu czysta miseczke, nie za duza, ale i nie za mala, ktora po prostu zanurzyla sie w wodzie, i do niej tetrowa pieluche, ktora Jasiek pral. Pral i wyzymal, wyzymal i pral i strzepywal i namaczal i tak dalej. I byl zachwycony! Dobrego dnia :)
-
Witajcie! Wpadlam tylko na chwilke miedzy stepem a spacerem (a co !!) zeby przywitac Matylde. Matylde, witam Czuj sie jak u siebie, dodawaj swoje trzy grosze zawsze kiedy masz na to ochote i w ogole, mam nadzieje, ze bedziesz sie czula dobrze z nami :) Temat zrebaka zakonczmy nie wdajac sie w szczegoly... smutno mi strasznie... Milego wieczoru
-
Eh, Pszczolko, w sobote tak to juz zazwyczaj jest, ze nikogo nie ma... Zazdroszcze Ci tej pieknej pogody, u nas jest okropna. Aha, pomimo deszczu wsadzilam Jaska do wozka i przykrylam folia i poszlismy na chwilke zobaczyc co u klaczy i zaniesc je troche chleba... dziewczyny, ona stracila tego zrebaczka :O malego ani sladu, a brzuch zniknal :O cos sie musialo stac...
-
i kto mnie rozszyfruje? :D pospiech mnie gubi... no to wroc! jeszcze raz! ONE MIALY JECZEC, A NIE JESC moze teraz zrozumiecie ten moj poranny belkot. chyba zrobie sobie jeszcze jedna kawe, bo jak widac jedna nie starcza przy tak niskim cisnieniu
-
Shalla, a co sie dzieje ??? Mam tu takie dwa, bardzo dobre, placza mi sie po domu i jedza z nudow w tym deszczu. Wysylam Ci je natychmiast!
-
Jeszcze dwa slowka o Jasku o tym jak coraz lepiej odnajduje sie w towarzystwie innych dzieci :) Wczoraj bylismy na karnawale dla dzieci i bylam przeszczesliwa ze Jasiek sie tam odnalaz i wcale nie trzymal sie mnie kurczowo. Balam sie ze bedzie sie bal zostac sam, a tymczasem specjalnie znikalam mu troszke z pola widzenia, zeby zobaczyc jak sobie sam poradzi w tym tlumie i z ogromna radoscia skonstatowalam ze, owszem czasami szukal mnie wzrokiem, ale nigdy nie wpadl w panike (a ja, glupia !!! balam sie ze bedzie plakal czy mnie wolal bez przerwy - nic z tych rzeczy).W ramach karnawalu mozna bylo obejrzec przedstawianie kukielkowie o kocie. Jasiek po raz pierwszy uczestniczyl w czyms takim. Na poczatku, kiedy zgaslo swiatlo troche sie bal, znaczy hyba nawet nie troche tylko po prostu sie bal, nieznanego, i wczepil sie we mnie z calych sil, ale powoli przyzwyczail sie do nowych warunkow, opowiesc go wciagnela i kiedy zza kulis wyrzucono balony, pierwszy oderwal sie ode mnie i pobiegl wziac sobie jednego. Generalnie bardzo mu sie podobalo i kiedy zapalono swiatla mowil, ze chce jeszcze zobaczyc kota. Kukielki zniknely wiec pokazalam mu pania zajmujaca sie dzwiekiem, ktora byla przebrana za kota: patrz, kot. Pani zamialczala, zamachala ogonkiem, a Jasiek na to: To jest pani! dobrego dnia i piszcie, wyciagajcie historie z serii: publicznie w neglizu, kobieta potrafi, szczyt absurdu, komedia pomylek i co tam jeszcze macie w zanadrzu. my dzisiaj jestesmy uwiezieni w domu, bo pogoda paskudna i samochodu brak, bede wiec czesto zagladac. ja sama probowalam sobie przypomniec jakies moje dziwaczne wystepy, no ale chyba nie znajde niczego na miare londynskiej Kuk czy Shalli z krolikiem, ktorego nie ma. Mam jedna przygode duzo bardziej prozaiczna. Kiedy nie dostalam sie na studia w Krakowie, moj tata w przyplywie paniki (stracony rok itp.) zaniosl moje papiery na Politechnike w moim rodzinnym miescie, gdzie na podstawie sredniej przyjeto mnie na Chemie i materialoznastwo. Zadowolona wrocilam z jakiegos wyjazdu, a tata oznajmia mi te radosna nowine, pokazujac papierek z uczelni oglaszajacy wszem i wobec ze zostalam przyjeta. I wysyla na jakies \"spotkanie organizacyjne\". Poszlam tam dla swietego spokoju, w stroju codziennym czyli krotkie spodenki z bordowego sztruksu, koszula w kwiatki i ogromne trapery na sloninie (wiekszych w zyciu nie mialam). Mysle ze widok tych wszystkich czarnych spodnic i bialych bluzek jeszcze bardziej utwierdzil mnie w przekonaniu ze ja tam nie pasuje i ze nie mam tak czego szukac. Wyjechalam na wakacje do cieplych krajow i wrocilam wiele, wiele miesiecy pozniej z jasna wizja w glowie co chce robic :)
-
Shalla, Twoja opowiesc o wykladzinie rozlozyla mnie na kawalki. Ryczalam ze smiechu jak zadowolony kon. Myslalam, ze bardziej juz nie mozna sie smiac. Mozna! Dziewczyny kazdy kolejny post to prawdziwa perelka. I zeby uwienczyc wszystko: Kuk, ktora w reczniku kapielowych wychodzi z lazni prosto na zewnatrz. Kuk, ja tez mysle, ze masz wyrazne predyspozycje do wpadania w podobne tarapaty. A to z kolei w ludziach takich jak ja, wzbudza przeogromna sympatie. Kuk, doskonale rozwiazalas kwestie sukni slubnej! Brawo! Ja tak jak Ty strasznie nie lubie MUSIEC poddawac sie jakiejs presji, konwencjom narzuconym z gory itp. Tymbardziej wlasnie ciesze sie, ze na wlasnym slubie zrobilam po swojemu :) Psikulcu, to byl styczen... do sztruksow zalozylam welniany sweter, z golfem :) Chyba nie musze dodawac, ze Pan Mlody rowniez nie mial garnituru :) (on podobnie jak ja nie znosi galowych przebran ;) i nigdy w zyciu nie mial na sobie krawata). A zeby dopelnic obraz dodam, ze na slubie nie bylo rowniez obraczek. Do dzisiaj ich nie mamy. Przeciez to tylko symbol, konwencja, podobnie jak biala suknia... Choc nie jest powiedziane ze w koncu kiedys ich sobie nie sprawimy. Shalla, wracajac jeszcze na chwilke do spraw balowych toalet. Mysle, ze raz na jakis moglabym zaszalec. Za to gdyby Myszon pelnil jakakolwiek funcje w zyciu politycznym/publicznym zwiazana z obowiazkiem ciaglego \"bywania na salonach\", to mysle ze bylabym najnieszczesliwsza kobieta na swiecie :) za chwile cd. (mam nadzieje)
-
No wlasnie, Psikulec rozumie co mam na mysli, trzeba odwagi! Kuk, przeciez Ty wsiadajac do tego pociagu, ktory mial dotrzec do Werony w ostatniej chwili, wiedzialas co Cie czeka i milo to zdecydowalas sie na to. Tu lezy odwaga. Wiecie, myslalam o tym sporo i doszlam do wniosku ze i mnie sie zdarza ubierac nieodpowiednio do sytuacji z premedytacja... Caly paradoks polega na tym, ze poniewaz mam poczucie, bardzo silne ze nie umiem ani elegancko sie ubrac, ani elegancko w tym wygladac (nie znam szpilek, dlugich sukni, zakietow, nic z tych rzeczy, nawet na obrone poszlam w lnianej spodnicy i bawelnianej koszulce), wmawiam sobie, ze wszelkie bale, opery, premiere i gale sa nie dla mnie. Dlatego w zyciu nie odwazylabym sie pojsc na cos takiego bez uprzednich wielogodzinnych przygotowan przed lustrem. Natomiast poszlam w sztruksach na wlasny slub i ani przez mysl mi nie przeszlo, ze to przykuje czyjac uwage :) Shalla, poprosze o kolejne opowiesci z serii \"kobiety potrafia\". Kuk, Ciebie tez prosze o barwne obrazki z Twojego slubu i innych wiekopomnych wydarzen :) Milego dnia aha, klacz nadal sie nie ozrebila, cos dziwnego sie dzieje... juz od ponad 10 dni, wlasciwiel zabral z pastwiska te druga klacz z malym, zeby ta miala spokoj, a tu ciagle nic...
-
Kuk, jestes po prostu niesamowita! Jestem pelna podziwu dla Ciebie! Co za odwaga! Mnie by zabraklo.... Naprawde probuje sobie wyobrazic co zrobilabym na Twoim miejscu i... i mysle ze poddalabym sie...
-
Jesli wam napisze, ze my nigdy nie wykupujemy "gotowych" wczasow, to juz chyba nie bede musiala tlumaczyc dlaczego ? ;););) :p:p:p Kuk, i ja czekam na opowiesc o sukni balowej w pociagu !
-
kurcze, z tego ogromnego podekstytowania az zle wpisalam wlasny pseudonim :)
-
Kuk, fantastycznie zadzialal efekt placebo! I jak tu w to nie wierzyc!
-
Shalla, ja doskonale rozumiem ten Twoj strach przed dluga podroza z dzieckiem, ktore bedzie trzeba wysadzac w nieznanych miejscach i w byc moze najbardziej nieodpowiednich momentach. Ja chyba wlasnie miedzy innymi dlatego nie wzielam sie za nauke nocnikowania, bo Siena. Teraz jest juz po Sienie, ale ciagle spedzalismy czas poza domem i nie potrafilam wgrac w to nauki. Kurcze, chyba nic Ci nie poradze, ale na pewno odradzam panikowanie na wyrost. Nie wiem dokladnie jak to jest, ale chyba juz teraz wiesz, ile Nastusia potrafi wytrzymac i generalnie jak to u niej dziala... i czy jest taka mozliwosc, zeby czasami robila siusiu na wszelki wypadek. Mysle ze przez poltora miesiaca mozesz sie do tego jakos taktycznie przygotowac... mysle... nie wiem... przypuszczam... :)
-
Nikii, dziekuje za zdjecia. Nareszcie! Ze zdziwieniem obserwuje jak Nadia bardzo jest do Was podobna! I to do obojga jednoczesnie :) Natomiast w moim Jasku nie widze wyraznego podobienstwa do mnie czy do Myszonia, widze tylko rysy prababci (mojej babci) i babci (myszoniowej mamy. Ale to pewnie tak juz jest, ze nie potrafimy sie zdystansowac do \"sprawy\" wlasnego dziecka :) Nikii, powtorz mi prosze, gdzie sie wybieracie, bo mnie to zupelnie umknelo :O Elffiku, trzymam kciuki za wakacyjna podroz i za wspaniale wrazenia widokowe. Dzisiaj samolot troszke mi obrzydl - glownie dlatego ze np. do Polski musimy brac dwa, nie ma bezposrednich lotow, a wtedy taka podroz staje sie naprawde meczaca - ale doskonale pamietam pierwszy lot, motylki w brzuchu, widoki i ogromne wzruszenie. Lecialam wtedy zupelnie sama i myslalam ze pekne z niemoznosci podzielenia sie wrazeniami z kims bliskim. Elffiku, Amelka jest wspaniala. Jak ona pieknie znosi wszelkie leczenia.... Wielki buziak dla niej. Psikulcu, jak sie czujesz dzisiaj ???????????
-
Shalla, ja chyba nie latwo poddaje sie wizjom katastroficznym, no ale oczywiscie strach o Jaska to moj chleb powszedni. Staram sie jednak zachowywac umiar jakis, bo w przeciwnym razie chyba zakazalabym mu dotykac roweru, skakac ze schodow i w ogole po nich chodzic, wchodzic na zjezdzalnie (on zjezdza na lezaco na brzuchu ostatnio), na karuzele, na hustawke i tak dalej... Jak to dobrze ze jest moj maz, ktory hamuje mnie w hamowaniu Jaska. Przeciez musimy pokazac dziecku, ze wierzymy ze sobie poradzi :) U nas zazwyczaj sytuacja wyglada tak: Jasiek np. chce zejsc z krecacej sie karuzeli (takiej malej podworkowej), ja sie zrywam, chce zatrzymac karuzele, zdjac go z niej, ratowac itp. Myszon mowi: \"zostaw\", ja sie hamuje, po czym z podziwem obserwuje jak Jasiek sprytnie i madrze spuszcza nogi, zatrzymuje karuzele sam, po czym zrecznie zeskakuje. Gdybym chodzila z nim na place zabaw wylacznie sama, to chyba nie mialby okazji sie tego nauczyc :) bo bez przerwy \"ratowalabym\" go z wyimaginowanych przez moja glowe opresjii :)
-
Dzien dobry bardzo :) My juz po porannym spacerku na rowerku :) Teraz Jasiek wsiakl w Kubusia Puchatka, a ja wpadlam tu na kawke, zeby odetchnac przed kolejnym spacerkiem. A propos spacerkow i zycia w ruchu na wiosne: od powrotu z Wloch, czyli w trzy tygodnie zrzucilam trzy kilo i nareszcie znowu czuje sie dobrze we wlasnej skorze. A to dzieki wzmozonym spacerom i stepowi. Ale musialo byc przemile Wasze spotkanie i w ogole szczegolne, bo bylyscie we trzy! I chyba bez dzieci, prawda? Ja powtorze tu raz jeszcze jak bardzo sie ciesze, ze udalo nam sie spotkac z Kuk i jej rodzina. Ciekawe, ktora z Was spotkam jako nastepna? Caly czas wierze, ze ktos w koncu zawita w moje strony, powaznie :) No w koncu az cztery z Was przyznaly sie, ze mysli o odwiedzeniu poludniowej Francji nie sa im obce :) Shalla, nam tez sie wlasnie opal konczy, zostalo nam drewna na jakies dwa wieczory, a tu ponoc ochlodzenie zapowiadaja... hm... bedzie sie trzeba przyzwyczaic do nowych warunkow :) czytaj: dwa polary plus cieply koc do wieczornego czytania i do ogladania filmow. A ja chcialam Wam napisac trzy rzeczy o Jasku. Pierwsza jest taka, ze Jasiek nauczyl sie zeskakiwac ze schodkow. Cwiczyl to zawziecie od dluzszego juz czasu (wlasciwie chyba od kiedy nauczyl sie skakac), ponabijal sobie siniakow, ale teraz juz zeskakiwanie ze schodka zostalo opanowane do perfekcji. Druga rzecz to jaskowe wlasne zdanie w momencie ubierania sie. Te buty nie, bo chce tamte, ta kurteczka nie, tylko tamta i tak dalej. Ale najbardziej zadziwiajace dla mnie jest jego zamilowanie do koloru czerwonego. Pewnie zauwazylyscie, ze ubieram Jaska na szaro-buro-stonowanie, bo tak lubie. Jednak ostatnio, w dosc krotkim odstepie czasu, Jasiek dostal dwa czerwone sweterki i teraz musze zakladac mu je na okraglo! Kiedy je piore Jasiek czatuje niemal, kiedy beda suche i kiedy tylko przydybie mnie na sciaganiu jednego z nich ze sznurka, natychmiat zdejmuje to co akurat ma na sobie i kaze sobie zakladac czerwony sweterek :) Wobec tej jawnej manifestacji jaskowych upodoban kolorystycznych, obiecalam sobie, ze kiedy przyjdzie do kupowania czegos nowego, to postaramp sie zeby bylo kolorowe... Generalnie ja mu zawsze powtarzam, ze w kwestii \"cieplosci\"\' danej rzeczy to ja jestem szefem, ale kolory i inne niuanse moze wybierac sam. A trzecia rzecz, o ktorej chcialam Wam napisac to ogromne postepy w mowie... Czas przyszly kuleje, bo wyglada mnie wiecej tak: \"Jasiek bedziel robil.... bedziel ogladal.... bedziel mowil.....bedziel bawil\", ale za to czas przeszly! przepiekny! Wczoraj chlopcy podwiezli mnie do dentysty i pojechali poczekac na mnie nad rzeka, kiedy spotkalismy sie po wizycie, pytam: \"Jasku, co robiliscie z tata?\" A Jasiek wyrecytowal takie oto zdanie: \"Bylismy nad morzem (!), siedzielismy na kamieniu i patrzylismy na ryby\". oj, chyba dawno nie napisalam takiego tasiemca :) dobrego weekendu
-
Katrin, badz silna, nie poddawaj sie, walcz! musisz... Masz mega dola, zdarza sie, ale przerazilo mnie to, co napisalas o braku nadziei... Sporo tu juz napisalysmy o sprawczej sile mysli... ja gleboko w nia wierze... wiem, ze czasami bardzo trudno jest dojrzec pozytywne strony, ale wiem tez ze one sa. trzymaj sie, Kochana
-
Psikulcu, z ogromna niecierpliwoscia czekam na relacje ze spotkania !!! Elffiku, nie martw sie tym ze Amelka mowi malo. Mowienie przyjedzie w swoim czasie. A Ty pamietaj o tym, ze jest wiele rzeczy w ktorym Twoja corka wyprzedza wszystkie dzieciaki z Kafe. Kazde dziecko ma swoje mocniejsze i slansze strony na kazdym etapie rozwoju, Amelka tez. Mysle ze jesli bedzie ci bardzo zalezalo na tym, zeby zaczela mowic, to ona to wyczuje i wlasnie nie bedzie, to bardzo czesty schemat..... U nas wiosna w pelni (czyt. tulipany zakwitly), ale tylko do niedzieli, potem ma byc 10 stopni mniej, brrrr, a ja juz sie przyzwyczailam :) W ogole jest tak pieknie, sielankowo, porzadki wiosenne w ogrodku, wielkie pranie narzut, kap, poduszek, itp., czekanie na ozrebienie sie naszej zaprzyjaznionej klaczy, jaskowe zabawy z nowa kolezanka... slonce, pachnace powietrze i blogosc... Wszystkim, ktorzy akurat przechodza kryzysy zwiazkowe zycze, aby jak najszybciej wrocila rownowaga. Dopoki rownowaga wraca, to znaczy ze jest dobrze :) Taaak, po kazdym zawirowaniu powinien wrocic stan rownowagi... A zawirowania byc musza........... :)
-
Ale wspaniale historie ! Shalla, Kuk, Psikulcu, kazda ma w sobie to COS cos magicznego, niepojetego, niewyjasnionego Wiecie co, wydaje mi sie ze ogromny problem tkwi w samym slowie \"przypadek\", dlatego ze moze on oznaczac wlasnie dwie przeciwstawne rzeczy! Ja, zeby bylo jasne, nie wierze w przypadek-zbieg okolicznosci. Ja wierze w Los, w gleboki sens zdarzen... W COS poza pojeciem, poza racjonalnym \"ja\". \"Cos\" nas pcha, \"cos\" hamuje, \"cos\" powoduje ze akurat w danym momencie odwracamy glowe, podnosimy swistek na ulicy, przystajemy w srodku drogi, nie odbieramy telefonu, a kazde z tych zdarzen jest bogate w konsekwencje.... jak w waszych historiach... Pszczola, ja uwielbiam te piosenke !!!!!!!!!!!!!!! Jej tekst to zreszta wiersz Wislawy Szymborskiej. Chyba go przytocze ! Milosc od pierwszego wejrzenia Oboje sa przekonani, ze polaczylo ich uczucie nagle. Piekna jest taka pewnosc, ale niepewnosc jest piekniejsza. Sadza, ze skoro nie znali sie wczesniej, nic miedy nimi nigdy sie nie dzialo. A co na to ulice, schody, korytarze, na ktorych mofli sie od dawn mijac? Chcialabym ich zapytac, czy nie pamietaja - moze w drzwiach obrotowych kiedys twarza w twarz? jakies ,,przepraszam\'\' w scisku? glos ,,pomylka\'\' w sluchawce? - ale znam ich odpowiedz. Nie, nie pamietaja. Bardzo by ich zdziwilo, ze od dluzszego juz czasu bawil sie nimi przypadek. Jeszcze nie calkiem gotow zamienic sie dla nich w los, zblizal ich i oddalal, zabiegal im droge i tlumiac chichot odskakiwal w bok. Byly znaki, sygnaly, coz z tego, ze nieczytelne. Moze trzy lata temu albo w zeszly wtorek pewien listek przefrunal z ramienia na ramie? Bylo cos zgubionego i podniesionego. Kto wie, czy juz nie pilka w zaroslach dziecinstwa? Byly klamki i dzwonki, na ktorych zawczasu dotyk kladl sie na dotyk. Walizki obok siebie w przechowalni. Byl moze pewnej nocy jednakowy sen, natyczmiast po zbudzeniu zamazany. Kazdy przeciez poczatek to tylko ciag dalszy, a ksiega zdarzen zawsze otwarta w polowie. koniec cytatu dokladnie hostoria Psikulca, nie?
-
Elffiku, trzymam kciuki za to, zeby Amelka wzmocnila sie jak najszybciej i zeby skonczyla sie wreszcie seria chorobsk... trzymam z calej sily... Wiesz, to niesamowity przypadek jakis, ze akurat Twoj maz byl w domu, ze spal obok Amelki i ze w ogole mogl byc z Wami w tak ciezkich chwilach... No wlasnie, tylko czy to naprawde przypadek, czy przypadek w ogole istnieje ? Latam po domu z odkurzaczem i innymi scierkami i jak zwykle podczas tak prozaicznych czynnosci (jesli jestem sama, a wlasnie jestem) przyplataly sie najrozniejsze poplatane mysli... A poniewaz akurat \"przerabiamy\" z mezem niemal calego Kieslowkiego, to latwo sie domyslic, co mi tam po glowie tupie :) Te filmy zmusily mnie do odswiezenia przemyslen na caly szereg spraw podstawowych... Dodatkowo zainspirowal mnie moj brat... (Bury, Ty wiesz) Wierzycie w przypadek?
-
ojej! :)
-
Kuk, w jednym z poprzednich wpisow zdarzylo mi sie dokladnie to samo !!!! w tym samym slowie !!!!!!!!!! zostawilam to jednak bez komentarza, bo wychodze z zalozenia ze blad moze zdarzyc sie kazdemu i nie warto sie tlumaczyc, przeciez kazda z nas wie, co to znaczy pisanie w pospiechu :) teraz jednak zaintrygowalo mnie ze tobie zdarzylo sie identyczne przestawienie liter! proba: abstrahujac
-
Elffiku, az sie cala trzese bo lekturze twoich postow. I jestem pelna podziwu dla Amelki, ze tak dzielnie to wszystko zniosla, szpital, wenflon, wszystko! To jest cholernie wzruszajace kiedy takie malenkie dziecko ze spokojem filozofa pozwala leczyc sie iglami i innymi okropnosciami........... jej, jak pomysle ze Amelka miala tyle zastrzykow... strasznie mi sie robi na sercu...... Sciskam Was mocno, mocniasto I, Elffiku, dzieki ze sie odezwalas Kuk, co za wspaniala nowina !!! To juz za jakis miesiac ! A czy Twoj maz bedzie mogl do Was dojechac ? Ja tez mam dobra nowine z podobnej puli. Otoz w maju przyjedzie do mnie moja Przyjaciolka :) Juz kupila bilet, a ja szaleje ze szczescia (ostatni raz byla tu u mnie na poczatku mojej ciazy, czyli 3 lata temu). Potem widzialaysmy sie oczywiscie w Polsce, ale to nie to samo, co miec kogos w domu przez prawie dwa tygodnie :) dobrego dnia
-
jej, a jak was czytam o tych kosztach zwiazanych z ciaza, to naprawde sie ciesze, ze rodzilam we francji tutaj wszystkie wizyty lekarskie podczas ciazy i wszelkie badania zwiazane z ciaza sa bezplatne !!! nawet jesli chodzi sie prywatnie
-
ale mnie rozsmieszylyscie wasza lekarsko-gabinetowa dyskusyja :) dynia, to ma smak cukru plus cos jeszcze, cos nieokreslonego, ale bardzo dobrego, do kawy, kawy z mlekiem pasuje doskonale. powiedzialabym nawet ze cos kawie dodaje :) rapadura ma przy tym nieciekawy wyglad - ostrzegam ! jest bardzo ciemna i pozlepiana, wyglada jak garstka ziemi, a nie jak cukier w krysztalkach :) sprobujesz - zobaczysz ja jestem juz chyba uzalezniona... od smaku znaczy :) a ja tu wlasnie do lekarza ide teraz po skierowanie na ponowne badania (elektrogram - czysta przyjemnosc), moze reki nie bedzie trzeba operowac!