Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysh

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mysh

  1. Kuk, cale nasze pokolenie chodzilo w uzywanych butach przeciez :) Ja mysle, ze obawy mozna, a nawet trzeba by miec, gdyby Franio mial wyrazna i stwierdzona wade w uksztaltowaniu stopki, a przeciez nie ma prawda? Ja buty trzymam dla jaskowego rodzenstwa, choc kilka par nie nadaje sie po prostu dlatego ze jest zuzyta dokumentnie :) A jeszcze a propos pelni ksiezyca, dopisuje sie na liste nie-spiacych-z-powodu-pelni. Mam tak od bardzo dawna juz. Nie rozumiem zupelnie na czym to polega, ale wiem, czuje, ze fazy ksiezyca mja ogromny wplyw na nasze funkcjonowanie....... nawet na czas porodu! moja polozna twierdzila, ze najwiecej porodow jest w ktorejs tam konkretnej fazie, niestety nie pamietam, w ktorej
  2. Nikii, gratuluje zdanych egzaminow :) W sprawie zebow... hm... geny, ale jednak nie tylko... No bo jak wytlumaczyc np. moj przypadek czyli prochnica, ktora byla ale juz nie ma ???? Zachodze w glowe jak to sie stalo? Zmienilam diete? a moze paste do zebow? Bo zeby przeciez mam te same co wtedy.... no to jak jest? Powtarzam: kiedys kazda kontrola to bylo trzy, cztery dziury do leczenia, a od kiedy jestem we Francji, a to juz bedzie ze 6 lat, nie mialam ani jednej dziury w zebie. Z zebami mam za to inny problem, ale moze o tym nie bede sie rozpisywac, he he A moze faktycznie pasta nivea, jedyna dostepna w czasach mojego dziecinstwa po prostu nie nadawala sie do niczego? A tak w ogole, wiecie o tym ze slina ludzka ma wlasciwosci przeciwdzialajace prochnicy ? W sprawie slodyczy, Jasiek zna, lubi... ja tez lubie :) Ale staram sie kupowac prawdziwa czekolade, natomiast w ogole nie kupuje cukierkow, lizakow, karmelkow wszelakich, bo to one sa moim zdaniem najniebezpieczniejsze... Jasiek czekolade lubi bardzo, ale nigdy sie nie zdarzylo zeby ja podkradal, albo zeby sie jej jakos straszliwie domagal. On wie, ze jak jest to jest, wystarczy poprosic i dostanie, a jak nie ma to nie ma :) nie ma problemu. Jesli zostawic mu cala tabliczke, zatrzyma sie po drugim kawalku :) Aha i bardzo wazne: ja nie traktuje czekolady w charakterze nagrody, a pozbawianie jej jako kare ! ! ! I jeszcze cos mi sie przypomnialo, od jakiegos czasu zastapilam zwykly, rafinowany cukier rapadura. Moj maz sie opiera, ale sobie i Jaskowi slodze tylko tym. Rapadura (w wolnej chwili poszukam polskiego slowa) to po prostu osuszony sok z trzciny cukrowej ze wszystkimi \"zanieczyszczeniami\", ktore normalnie eliminuje sie w procesie rafinowania cukru... Zawiera mnostwo mikroelementow, pare witamin, a nawet zelazo !!! Ostatnio przeczytalam kilka artykulow na temat cukru i uwierzylam w jedna rzecz (bo to jest kwestia wiazy, naprawde, jestesmy bombardowani sprzecznymi informacjami non-stop, rowniez w sprawie cukru) no wiec uwierzylam ze oczyszczany cukier, pozbawiony wszelkich minaralow i witamin, \"wysysa\" mikroelementy z naszego organizmu i bardzo niszczy kosci. Nie tylko zeby, ale kosci w ogole. Wynaczcie, ze pisze tak jakos chaotycznie i belkotliwie, jestem strasznie zmeczona, a jednoczesnie strasznie chcialam napisac... i tak siedze i gledze :) dobrej nocy aha Karenko, a zdjecia z koniem dostalac ?
  3. Kuk, troche sie pogubilam, ale i tak jasno widze, ze cos jest nie tak... Jak mozna traktowac koszt biletow w charakterze dochodu? Dlaczego Twoja firma to dolicza i dlaczego nie mozesz powiedziec \"nie\"? Jesli zadaje glupie pytania, to z gory przepraszam: jestem noga z ksiegowosci..........
  4. Ja tez Jaska nie moge do domu sciagnac... Wiecie co, te konie to maja dodatkowa zalete, ze sciagaja mamy i nianie z malysmi dziecmi z calej dzielnicy i Jasiek dzieki temu ma towarzystwo do zabawy. Mysle ze polubil sie z dwoma dziewczynkami (obie sa w wieku Sary, moze dlatego tak dobrze sie z nimi rozumie?) Wczoraj przyszla, ze swoja mama, jedna z nich. Dzieciaki zlapaly kontakt natychmiast i zaczely biegac, gonic sie i bawic w chowanego, zapominajac o koniach. Dzisiaj ta sama Mala wrocila ze swoja niania i bylo to samo. Moze Wam sie to wyda dziwne, ze pisze o tym, jakby bylo w tym cos szczegolnego, ale ja sie ciagle troche martwie, zeby mi Jasiek nie wyrosl na odludka, bo on ciagle tylko ze mna w domu siedzi :) I dlatego tak sie ciesze jak widze, ze lgnie do dzieci i ze sie z nimi rozumie. Ale sa tez dzieci, ktore wzbudzaja w nim niepokoj.........
  5. ja tez czesto tak tu wlasnie wpadam: w miedzyczasie :) dzieki, juz sie laduje :)
  6. Pszczola, na razie nic nie dostalam Czy na pewno wyslalas na adres, z ktorego otrzymalas zdjecia ode mnie? czy na jakis stary, juz nieaktualny?
  7. Pszczola, poszlo! A czy moge liczyc na jakies zdjecia od Ciebie ???????????? Aha, ten w pilotce, to faktycznie moj Jasiek :)
  8. eh... konczylam w pospiechy pisanie poprzedniego posta, bo czekala na mnie na Skypie moja babcia ! Jasiek nie czesto ma okazje zobaczenia swojej prababci \"w komuterze\" :) Dynia, brawa za spostrzegawczosc :) Jasiek faktycznie siedzi na \"duzym\" rowerku, ale pedaluje glownie do tylu. Nie umie na nim jeszcze jezdzic... Pisze ze rowerek \"duzy\" w cudzyslowiu, bo on jest wlasnie wielkosci idealnej dla Jaska, nieidealne jest natomiast to, ze jego dzialanie jest odpowiednie dla dzieci od 3 lat :( [Podobno okolo trzeciego roku zycia dziecko zaczyna \"pojmowac\" istote pedalowania i laczyc ja z faktem ze rower jedzie.] Rowerek kupilismy w przyplywie naglej potrzeby w ten piatek, po tym jak Jasiek bardzo chcial jezdzic na \"malym\" rowerku, \"malym\" czyli odpowiednim do wieku, a jednoczesnie tak MALYM, ze jaskowe piety zaczepialy sie bez przerwy pod zainstalowanym z tylu \"koszyczkiem\". Eh! Ciesze sie jednak z tego wczesnego zakupu, bo Jasiek siada sobie na nim i pedaluje (do tylu), kleka obok i kreci pedalami, oglada hamulce i generalnie wydaje sie zafascynowany mechanizmem. Czasami prosi, zeby pojechac na rowerze do koni, a poniewaz to tylko kilka metrow, pcham go po prostu :) Mysle o zainstalowaniu kija
  9. Kuk, ja przyznam sie ze znalazlam tutaj cos w rodzaju second hand na tutejszym targu (przy okazji dodam, ze i w Rzymie widzialam targowe stoiska z uzywanymi ciuchami), ale po pierwsze nie sa to stoiska stale, a po drugie na wiekszosci z nich znajduje sie rzeczy z dolnej polki, ktore tak naprawde mozna kupic nowe za dwa euro wiecej..... Ja akurat myszkowanie w sklepach z uzywanymi rzeczami traktuje jak polowanie na cos wyjatkowego, a to udaje mi sie glownie w Polsce, a najlepiej to udawalo sie za czasow studenckich kiedy (dostepne dla mnie) polskie szmateksy byly pelne markowych ciuchow. Wedlug mnie kupowanie uzywanych ciuchow ma sens tylko wtedy kiedy sie trafia na \"perelki\" (perelki cenowe, perelki markowe, perelki oryginale=niepowtarzalne) Psikulcu, ksiazki bardzo mocno trzymaja swoja pozycje i rowno dotrzymuja kroku wszelkich maszynkow grajacym. W podroz do Wloch zabralismy dla Jaska ksiazke spiewajaca, grajaco-gadajacy komputer oraz kilka prawdziwych ksiazeczek i Jasiek potrafil spedzic pol godziny ogladajac ksiazeczke (malenka) ilustrujaca \"Biedronke i Zuka\" Brzechwy :) Ja mysle ze dzieciaki generalnie uwielbiaja ksiazeczki i ze tylko czasami rodzice zaniedbuja dzieciece potrzeby w tej materii :) Z tymi ubrankami \"jak nowe\" po jednym dziecku to jest nie do konca prawda... No moze tak jest do szostego, moze dziesiatego miesiaca zycia, pozniej dzieci naprawde zdzieraja ubranka...... Jasiek zdarl kilka par spodni, nowiusienkich, i daje wam slowo, ze juz nikt po nim nie moglby ich wlozyc. To samo z butami! Chociaz oczywiscie jesli dziecko ma ubranek tak duzo, ze niektore nosi tylko kilka razy, to faktycznie ich nie zuzyje... moja M dostala dla swojej Malej ubranka chyba po trzech dziewczynkach, w szafie jej sie to nie miesci i faktycznie niektore te rzeczy jeszcze po Sarze beda jak nowe :) Kuk, nie martw sie! wszystko bedzie ok. musze leciec milego dnia !!!!!!!!!!!
  10. Sama widzisz, Pszczola, jak wszystko wraca do normy :) Mysle ze pisalas do nas po prostu w gorszym momencie... chyba kazde dziecko funduje nam lepsze i gorsze okresy... tak to juz jest :) piekne jest to, ze zawsze wiemy, ze zaden gorszy okres nie trwa wiecznie :) Dziewczyny, musze Wam to napisac. Po powrocie z Wloch zastalismy na sasiedniej lace konie. Przez wiele miesiecy zbieralam dla nich chleb, wiec teraz nosimy im go conajmniej dwa razy dziennie, a poza tym spedzamy tam mnostwo czasu ot tak sobie, bo nie moge Jaska odciagnac od koni. Chyba pierwszej nocy po naszym powrocie urodzil sie malenki zrebaczek i jak Jasiek go zobaczyl, takiego malenkiego i slabego, to od razu nadal mu przezwisko \"Przytulaczek\". I teraz zawsze jak idzeimy do koni i jak tylko zrebaczek sie zblizy, Jasiek wita go slowami: \"Czesc, Przytulaczek\" :):):):):):):):):):) A od wczoraj chyba Jasiek kilka razy dziennie wyraza ogromne pragnienie aby dosiasc konia. Mowi ciagle: \"mama wloz mnie na plecy konia\", a kiedy mu tlumacze, ze kon jest za duzy, to prosi zeby go wsadzic na zrebaczka :) Dziewczyny, ja na powaznie zaczynam myslec, zeby go zaprowadzic na nauke jazdy konnej. Ale zanim on do tego dorosnie to juz nie mozemy sie doczekac wiosny i kucykow, ktore woza dzieci po gorach... Pamietacie moze zdjecia Jaska na kucyku?, Jasiek do dzisiaj pamieta jego imie! Czekamy az znowu bedzie mozna na nim jezdzic...
  11. Psikulcu! nie nalezy przesadzac w zadna strone! Nie poddawaj sie zadnym ogolnym tendecjom i bron sie przed przereklamowanymi zupelnie niepotrzebnymi gadzetami, ale jesli tylko od czasu do czasu malenkie \"szalenstwo\" sprawia Ci radosc, to \"szalej\"! ale tylko od czasu do czasu !!! znaczy pozwalaj sobie na takie chwilki, kiedy pod wplywem impulsu masz ochote kupic nieplanowana malenka zabawke czy jakis ciuszek tylko dlatego ze wpadl ci w oko wlasnie kiedy przechodzilas obok sklepu :) i zeby bylo jasne nie mowie tu oszalenstwach-malpkach za 200, ale o takich szalenstwach-myszkach za 9,90 :) Eh, tych second handow to wam zazdroszcze, bo u nas po prostu nie ma! Kilka uzywanych ciuszkow, doslownie kilka, dostalam od myszoniowej siostry na poczatku tylko, ale teraz dzieciaki wyrownaly sie tak bardzo ze nosza niemal ten sam rozmiar jednoczesnie, wiec koniec z ubrankami po Siostrzencu... Dlatego teraz wiekszosc ubranek kupuje... Ale jestem rozsadna :) I uparcie kupuje wszystko za duze, zeby starczylo na dluzej :) Shalla, u nas z kurtka jest jak u was: kupilismy w tamtym roku, a jeszcze z pewnoscia starczy na przyszly :) Jasiek ma non-stop zawiniete rekawy i podwiniete nogawki :) Wszystko pieczolowicie przechowuje dla nastepnego dziecka i tak sie sklada ze jasiek chyba niczego nie ma za duzo :) na butach nie oszczedzam, podobnie jak Wy
  12. Shalla, a co sie stalo z koza ????????
  13. Shalla, ja zaczynam kazda wizyte u dentysty od prosby o znieczulenie :) Kuk, podpisuje sie obiema lapkami pod hymnem pochwalnym Shalli, cieplo o ktorym pisze Shalla bije od Ciebie i z Twoich postow... Ale to moze niekoniecznie znaczy ze bycie mama domowa w pelnym wymiarze godzin jest Twoim powolaniem :p W to akurat nie wierze ! No moze na pol etatu, to byloby to :) Czy ja Wam pisalam ze po powrocie z Wloch zastalismy w ogrodku kwitnace zonkile i krokusy ? Wiosny jednak nie czuc za bardzo, bo pogoda strasznie deszczowa i zapach deszczu zabija zapach wiosny... Dziewczyny, czy naprawde nikt nie trzasnie mnie po glowie i nie powie, zebym zatrzymala ten potok zdjec? Bo ja mam jeszcze kilka :p Uratowala sie jedynie Nikki, bo jej skrzynka odmowila wspolpracy juz po pierwszej partii :) milego wieczoru
  14. Pszczola, mam nadzieje, ze to co dziewczyny juz napisaly pomoze Ci wykopac sie dolka... Mnie akurat trafilo sie dziecko spokojnie (generalnie), dlatego mam obawy innej natury... czy on nie jest za wrazliwy? czy jest dosc samodzielny? czy sobie poradzi w kontaktach z innymi? szczegolnie z silniejszymi czy tez sprytniejszymi od siebie dziecmi? czy bedzie potrafil sie obronic przed popchnieciem? przed zabraniem bulki? Twoj Tobiasz chyba jest bardziej przebojowy, pewny siebie, a Jasiek rozplakal sie kiedy popchnal go inny chlopiec na zjezdzalni....... A mnie kroilo sie serce... Ale nie o tym chcialam... Chcialam Ci powiedziec, ze i ja potrzebuje pobyc sama, odpoczac, miec czas tylko dla siebie i ze kiedy moge, nie boje sie tego \"wymagac\". Chyba wszystkie potrzebujemy oddechu... A im bardziej absorbujace dziecko, tym ta potrzeba jest wieksza... dlatego niech to wzbudza w Tobie poczucia winy. Jesli tylko mozesz, to oddawaj Tobiasza dziadkom, cioci, przyjaciolce... A jesli nie mozesz to moze uda Ci sie zorganizowac tak, zeby sprzatac, gotowac z jego \"udzialem\", a zajmowac sie wyklacznie soba, kiedy spi? Ja tak czesto robie. Kiedy Jasiek spi, rzucam wszystko i popijam kawke... Psikulcu, jeszcze slowko na temat obaw. Ja, abstrahujac juz od obaw natury wychowaczej (czy bede dobra matka, cierpliwa, madra, czy bede umiala nauczyc, dac pewnosc siebie, wpoic odpowiednie wartosci, itp.) strasznie balam sie, ze sobie nie poradze z noworodkiem... ze nie bede potrafila zgadnac czego akurat mu potrzeba, ze nie bede potrafila uspokoic, utulic, pielegnowac jak trzeba. Bylam jedna wielka niepewnoscia. Znam siebie sama na tyle, zeby wiedziec, ze zawsze kiedy obok mnie znajduje ktos kogo uwazam za autorytet w danej dziedzinie, ja sama staje sie natychmiast kompletnie \"glupia\" i bezradna (w tej konkretnej dziedzinie), dlatego kiedy moja mama wyrazila chec przyjazdu na czas porodu i pierwsze dni i zapytala mnie czy ja tego chce, poprosilam zeby przyjechala dopiero w styczniu. Zdecydowalam ze musze sama znalezc droge do mojego dziecka. Balam sie, ze jesli mama zacznie mnie wyreczac, to nie przezyje jej wyjazdu, nie poradze sobie sama juz nigdy. I to byla - w moim przypadku - dobra decyzja. pamietam tez taki moment w szpitalu, byc moze trzeciego dnia, kiedy wlasnie podjelam decyzje, ze biore \"TO\" na siebie. Przez pierwsze dwa dni dzwonilam po polozna chyba co godzine, ciagle potrzebowalam czyjejs pomocy, rady, obecnosci. W pewnym momencie, kiedy po moim dzwonku bardzo dlugo nikt sie zjawial, powiedzialam sobie dosc! Sama musze wybrnac! I to mi bardzo dobrze zrobilo, to byl taki moment, w ktorym jakby swiadomie zdecydowalam ze sobie poradze, ze przeciez mam jakies wyczucie, instynkt i dwa dni doswiadczenia, i zdecydowalam ze to wystarczy... Brzmi to pewnie troche niejasno... Po prostu w pierwszych dniach dla mlodej mamy nowe jest wszystko i kazde jej zdaniem odstepstwo od normy napawa strachem: pempuszek za miekki, kupa za czarna, brzuszek za twardy, oczko ropieje, ssanie nie wychodzi, piersi bola, no wszystko !!! A w pewnym momencie dochodzi sie do tego, ze to wszystko jest ok :) mam do opowiedzenia jeszcze jedno bardzo silne wspomnienie... wspomnienie mojej bezradnosci wobec wlasnego dziecka, bezradnosci ktora nasilila sie jeszcze, bo ktos inny przejal inicjatywe... konsekwencje tego byly dla mnie spore... teraz chyba juz nie zdaze wam o tym opowiedziec... a bardzo bym chciala... Karenka ma racje, ze latwiej mowic o pieknych aspektach macierzynstwa. O tych trudniejszych i mroczniejszych duzo latwiej jest pisac - przynajmniej w moim przypadku - w momencie kiedy przeminely... kiedy juz sytuacja wrocila do normy...
  15. mialysmy! znaczy ja mialam :) i nadal mam, bo przeciez z trzylatkiem jest inna sprawa niz z dwu-, a z piecio-latkiem jeszcze inna i tak dalej :) no, same nowe wyzwania po prostu a co do samodzielnosci, to ja wlasnie czesto czekam na znak ze strony jaska, ze jest gotowy na cos... zauwazylam ze z nim nie da sie zrobic nic na sile... dlatego jsli nie chce np. jezdzic na rowerze, to odstawiam rower w kat i czekam az sam na niego wsiadzie i tak jest ze wszystkim (znaczy w kwestii samodzielnosci) Mysle ze kazde dziecko dojrzewa do wszystkiego w swoim czasie... Ja z podziwem mysle o Anastazji, bo Jasiek do dzisiaj nie ubiera sie sam (za to rozbiera sie bardzo chetnie) i do glowy mi nie przyszlo go tego \"uczyc\", owszem czasami ubierajac go rzuce jakies \"zaloz buta\" albo \"zapnij sweter\", ale Jasiek zupelnie nie reaguje. Czekam wiec, az kiedys sam sie za to zabierze i wtedy postaram sie to jakos \"umocnic\" no ale dosc tego gadulstwa na teraz, jesli moje dziecko pospi jeszcze chwilke, to zaraz przesle Wam pierwsze zdjecia - prosze przygotowac skrzynki !!! aha, Psikulcu, ja tez czasami obserwuje inne dzieci i podejscie ich rodzicow i staram sie wyciagam wnioski przydatne dla naszej malej rodziny :)
  16. Ojej, ie widzialam ostatnich trzech postow! Wodny Psikulu, Nikii, Kuk, dzien dobry :) Logosm, ja wlasnie czekam na relacje z Rysia od mojej Przyjaciolki. Bardzo jestem ciekawa... Napisz koniecznie o Twoich wrazeniach ! Jezu, spoznie sie jak nic! Caluje
  17. Hej, hej! Ja znowu tylko na chwilke... Kurcze tesknie bardzo do takiego zasiadniecia tu na dluzej... Tymczasem wpadam tylko w miedzyczasie... Shalla, Twoj post wprowadzil mnie w taka wesolosc, ze siedzialam i kwiczalam ze smiechu jak mala swinka. Masz niesamowita zdolnosc obrazowego opisywania wszelkich stanow :) Uwielbiam Cie za to! Twoje porownania i metafory sa nie do przebicia... Szczerze zazdroszcze fantazji, i na tym polu to ja przy Tobie czuje sie jakl ta wycieraczka ze 125P :) Logosm, brawo dla Ciebie ! A ja wracam na step oczywiscie, a poniewaz w tym tygodniu z powodu myszoniowego rozkladu zajec wyjatkowo nie moge tam isc w dni, kiedy jest step, postanowilam isc w pozostale dni i zadowolic sie aerobikiem (Z Wloch wrocilam odrobine zaokraglona, ale bez wyrzutow, bo jedzenie bylo wysmienite !!!!!! no ale teraz do dziela: wyszlam z formy, zaraz wracam, he he!) Dziewczyny az piszcze do tego zeby, jak juz pisalam na poczatku, zasiasc tu na godzine albo i dluzej i ze szczegolami poopowiadac o wyprawie do Wloch. Na razie musze Wam napisac chociaz o Franiu !!!!!!!!! Musze Wam powiedziec, ze Franio jest niesamowity, jest swietny po prostu. Zarowno ja jak i moj maz zapalalismy do niego ogromna sympatia. Franio mowi przecudnie i ma bardzo ujmujacy sposob obstawania przy wlasnych argumentach. Poza tym jest bardzo niezalezny i to mi sie bardzo podoba... Niebawem (cokolwiek to moze znaczyc) i ja przesle Wam kilka fotek ze spotkania w Sienie (rowniez zdjecia, ktore zrobila moja mama) a takze kilka zdjec z drugiej czesci naszej podrozy, czyli z polnocy... Aha, jeszcze taka mala obserwacja dotyczaca Jaska po podrozy... Jakby dojrzal... Wczoraj cale popoludnie i na kolacji byla u nas moja M z mala Sarah i dzieciaki bawily sie razem jak nigdy dotad! Po raz pierwszy ja i M moglysmy spokojnie przegadac godzine czy dluzej, a oni byli zajeci wylacznie soba... Mam wrazenie ze zaczal sie jakis nowy etap w ich relacji... I w ogole to niesamowite, jak ta ich relacja jest silna, coraz silniejsza. Jasiek tylko z Sarah ma \"takie uklady\". Dodatkowo podczas tej podrozy zrobil sie bardzo calusny (obsypuje nas buziakami nieustannie) i trzeba bylo widac powitanie dziciakow! Wzajemnym buziakom nie bylo konca! Ciesze sie bardzo ze Jasiek ma taka swoja mala przyjazn. Uwielbiam te radosc w jego oczach kiedy ja widzi :) Teraz musze zmykac O jedzeniu, a wlasciwie nie-jedzeniu Jaska oczywiscie napisze szerzej pa Mysk
  18. Witajcie Moje Drogie, juz se Sieny :) Pisze bez polaczenia, wiec zupelnie nie moge przeczytac tego, co napisalyscie przez ostatnie dwa dni... wybaczcie wiec, ze nie odniose sie do zadnego postu... Jasiek bardzo dobrze zniosl podroz, pierwszego dnia spedzilismy w samochodzie jakies 7 godzin i sama nie moglam uwierzyc, ze obylo sie bez protestow... czesciowo chyba uratowaly nas przed tym tunele w ostatniej godzinie podrozy: Jasiek wital gromkim okrzykiem kazdy taki tunel :) Drugi dzien czyli wczoraj zaczelismy od zwroconego jaskowego sniadania i od dwukrotnego przebierania go od stop do glow, jednak wystarczylo zeby wyrzucil z siebie wszystko i to byl koniec sensacji. Moglismy spokojnie kontynuowac podroz i zatrzymalismy sie dopiero okolo 14.00 juz w samym srodku Toskanii, w miasteczku Volterra. Nigdy wczesniej tam nie bylismy i bylo to dla nas autentyczne objawienie. Miasteczko jest przepiekne, malowniczo polozone na wzgorzu, ma typowy placyk otoczony z kazdej strony masywnymy palacami z kamienia... W barze na placyku zjedlismy symboliczny obiad... Dziewczyny, wloskie bary to jest dla mnie poezja! Jakie one sa wypieszczone, urzadzone z pomyslem, estetyczne i pachnace, pachnace kawa, rogalikami, pizza... dokladne przeciwienstwo malomiasteczkowych kafeterii francuskich, ktora wydaja sie organizowane przez kogos, kto wychodzi z zalozenia, ze klient i tak przyjdzie, to po co sie wysilac... Do Sieny dotalismy wczoraj poznym popoludniej, w deszczu... no w mzawce... Oczywiscie ledwie rozpakowalismy sie mniej-wiecej wyruszylismy do centrum: jak dla nas niemozliwe jest bycie w Sienie i siedzenie w hotelu, to sie po prostu wyklucza. No i wyruszylismy w tej mzawce na pierwszy spacer po starej Sienie. Siena po sezonie, Siena wieczorna, Siena w deszczu.... przepiekna, spokojna, niezatloczona ale i nie pusta. Gnocchi al gorgonzola i pierwsze tiramisu. I wyjscie z restauracji w deszcz z prawdziwego zdarzenia. Bez parasola. I 20 minut obowiazkowego marszu. Do hotelu wrocilismy mokrzy tak, ze z nas kapalo i chlupalo nam w butach. Teraz jest 9.00 rano, swieci piekne slonce i nikt nie kicha !!! pozdrawiam was cieplutko mysh
  19. Moje Drogie Nareszcie nadszedl dlugo wyczekiwany moment, spelnia sie jedno z marzen. Jutro wyjezdzamy do Wloch... Przede mna jeszcze spora czesc pakowania... chyba nigdy w zyciu nie udalo mi sie zostawic sobie tyle rzeczy do zrobienia przed wyjazdem na ostatnia chwile :) no coz, tak wyszlo. Jesli w ktoryms z hoteli bedzie internet, to pewnie skrobne cos, nie wytrzymam przeciez :) a jesli nie to do \"zobaczenia\" najwczesniej za dwa tygodnie. Trzymajcie kciuki za to, zeby nic i nikt nie przeszkodzil kukowej rodzinie dotrzec pod toskanskie niebo i zeby nasze spotkanie wreszcie nastapilo !!! pozdrowienia dla wszystkich Mysh
  20. Kuk! jednym slowem musiscie uciekac jak najczesciej poza miasto i regularnie sie wentylowac... Zreszta przeciez tak wlasnie robicie... A kiedys.... kiedys moze zamieszkacie wsrod zieleni...
  21. Ja sadze, ze moze bylyby fajne, gdyby nie aranzacja... Jednym slowem w tej formie dla mnie sa nie do przyjecia... Shalla, ale Wam fajnie z tym sniegiem!
  22. wybaczcie ten potworny styl chyba nikt Wam jeszcze nigdy nie tlumaczyl, ze podskakiwac to znaczy odrywac sie od ziemi - no to jestem pierwsza :D:D:D:D:D:D:D pisanie w pospiechu ma swoje zle strony, eh...
  23. Kuk, ja oczywiscie zgadzam sie w pelni. Trzeba reagowac - to nie ulega watpliwosci. Jednoczesnie mysle ze sa takie sytuacje, kiedy trzeba miec pewnosc, ze zostaniemy poparci przez innych ludzi, sasiadow, wspolpasazerow, tudziez dyrekcje szkoly badz policje. Tylko tyle :) Karenko, no przecudny jest Twoj Olek, kiedy tak domaga sie jedzenia :) Ja z kolei zawsze marzylam, zeby Jasiek sam dopraszal sie o jedzenie z naszego talerza... eh... jednak musze sie zadowolic tym, ze prosi choc o kilka rzeczy, np. o sucha kielbase i o korniszony! Dziewczyny, musze odnotowac dwa jaskowe \"pierwsze razy\". Pierwsze kolko na rowerze (martwilam sie juz, ze Jasiek nie chce, co mu proponowalam to on ze nie i juz, az tu pewnego dnia, zanim zdazylam sie ubrac, Jasiek byl juz na tarasie i po wsiadl na rower i tak ruszylismy - rower ma kij do pchania) Pierwsze prawdziwe podskoki - Jasiek nauczyl sie podskakiwac, to znaczy odrywac sie od ziemi i opadac, odrywac i opadac. Byc moze Wasze dzieci umieja to juz od wielu miesiecy :) Jasiek od pol roku chyba probuje i probuje i dopiero teraz skacze naprawde. A jaka z tego radosc !
  24. Kuk, no wlasnie to jest najtrudniejsze do przeskoczenia, ten zmieniony kodeks etyczny bandziorow, zmieniony tak, ze wlasniwie o etyce jakiejkolwiek czy honorze, nie moze byc mowy... A podobno jeszcze dwadziescia lat temu mozna bylo mowic o honorze zlodzieja np. Polowa moich bliskich, znajomych i przyjaciol to nauczyciele, wszyscy z powolania... Ci starszej daty z lezka w oku opowiadaja przerozne historie ludzkie, ze szkolnymi opryszkami odmienionymi w prawych obywateli w roli glownej, albo chociaz wstydzacymi sie swych wybrykow i przyjmujacymi kare z nalezyta pokora. Kto dzisiaj w ogole mowi o wstydzie? O pokorze? Co to w ogole jest? No wlasnie, to bylo dawno, w innych warunkach, w innym swiecie, w innym spoleczenstwie. Panowala inna skala wartosci. Dzisiaj wyobrazcie sobie taka sytuacje: bohaterka: nauczycielka, osoba odwazna i nieobojetna, a z lobuzerstwem walczaca rowniez niejako z urzedu. Ktoregos dnia osoba ta zostaje mama, jej dziecko rosnie, zaczyna samo wychodzic przed blok, wreszcie idzie do osiedlowej podstawowki. Nauczycielka-mama reagujac na huliganskie wybryki mlodocianych, nie boi sie juz tylko o siebie czy o wlasny samochod saparkowany pod blokiem, ona zaczyna sie bac o dziecko. Pewnego dnia kilku opryszkow (znanych juz na osiedlu jako taka powiedzmy szajka) maluje sprayem wulgarny napis na podworkowej zjezdzalni, w bialy dzien, popalajac i klnac przy tym w sposob przeokropny, chlopcy w wieku szkolnym, a to co robia, robia JAWNIE, bezczelnie jawnie. Nasza mama w tym momencie znajduje sie na lawce, doslownie kilka metrow od opryszkow w towarzystwie swojego dziecka. Pierwszy impuls: zareagowac, zabronic im niszczyc zjezdzalnie, rozgonic! Drugi impuls: przeciez jestem z dzieckiem, jak je jutro puszcze samo do szkoly? zemszcza sie na nim! STOP KLATKA. Czy Wy potraficie sobie wyobrazic jak byscie zareagowaly w takiej sytuacji ?
  25. Dynia, nie podlamuj sie! Zaraz! Spokojnie! My jadamy raczej cieple kolacje, ale co z tego, skoro Jasiek rzadko w ogole do stolu zasiada. Juz stalam u progu wielkiego dola z tego powodu, kiedy postanowilam popytac kolezanek-mam. Okazalo sie ze wiekszosc dzieci nie jada, badz nie jadala kolacji. Postanowilam nie pchac sie jeszcze do dolka i przeczekac. mysle ze za pare, moze za rok, to zmieni sie samo. Jasiek wazy gdzies pomiedzy 11 a 12 kilo, dokladnie nie wiem, bo wlasnie jeszcze nie bylismy na bilansie dwulatka, ale latwo z tego wywnioskowac ze grubaskiem nie jest. Ale ja sie tym nie martwie, bo najwazniejsze dla mnie ze jest zdrowy! Jaga tez jest raczej okazem zdrowia, prawda? Dynia, powtarzam, nie zamartwiaj, Jasiek tez je tyle przez caly dzien, co Franio na kolacje :) Jasiek generalnie je strasznie nieregularnie, to znaczy np. w Pn. wcina jakis potwornie ogromny obiad, ale nie dotyka kolacji, we Wt. nie twknie obiadu, a zjada kolacje, w srode, je po troszku wszystkie, w Czw je kawal schabu, w Pt, nie chce schabu dotknac i tak dalej. Zglupiec mozna, ale ja chyba jeszcze nie dojrzalam do usystematyzowania tego jakos... Ale, ale, ale, co by sie nie dzialo, na sniadanie i na podwieczorek zjada mi musowo dwa serki, o ktore sie sam doprasza :) Moze dlatego jestem spokojna o bilans ogolny... Aha, a o owocach to moge sobie tylko pomarzyc, Jasiek je tylko jablka. Zalecam spokoj :)
×