Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysh

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mysh

  1. jest jeszcze inny rodzaj domostw, a mianowiecie mieszkania-sklepy. centrum hanoi usiane jest sklepami i sklepikami, ja opisze troszke te mniejsze, skromne, ubogie sklepiki. zaimprowizowane w mieszkaniu, w jego czesci wychodzacej na ulice, zajmuja wieksza czesc salonu, bardzo czesto w glebi widac jakies lozko, stol czy inne meble ewidentnie swiadczace o tym, ze tam sie mieszka. w samym centrum sa to sklepy troche bradziej z pradziwego zdarzenia, z pamiatkami, z ubraniami czy z jedwabiem, ale mozma tez spotkac po prostu zwykle oszklom\\ne stojaki z woda mineralna czy papierosami (a najczesciej ze wszystkim na raz) ustawione gdzies przy wejsciu (ale wewnatrz mieszkania), w bramie czy tez w tych waskich korytarzach wlasciciele tych sklepikow praktycznie zyja w nich jakby byli w domu, w porze posilku jedza na srodku sklepu, siedzac w kucki na podlodze, w porze sjesty klada sie na podlodze i odpoczywja, kiedy nie ma klientow ogladaja telewizje kurcze, musze konczyc, bo okupuje komputer juz bardzo dlugo dzisiaj rozpisalam sie straszliwie pozdrawiam was wszystkie bardzo cieplutko, papapapapa
  2. hotel znajduje sie w glebi malenkiego zaulka, na przeciwko jest jakis blizej nieokreslony \"zaklad produkujacy jedzenie\", nie mam pojecia jak to nazwac, bo to jest \"zaklad wielofuncyjny\": w porach posilkow przypomina taka typowa wietnanmska garkuchnie, przed wejsciem poustawiane sa jakies plansze na koziolkach czy jeszcze jakos inaczej zaimprowizowane stoly, na ktorych przechodnie jedza sniadanie, obiad badz kolacje. wieczorem natomiast dziwczyny produkuja tam jakies rozne dania albo wietnamskie ciasteczka. one robia to wszystko na podlodze! W tej chwili np> pakuja ciasteczka w celofan> Wszystkie naczynia myja wezem na ulicy, przed \"zakladem\" w ogole juz pisalam ze Wietnamczyny spedzaja zycie na ulicy. Podejrzewam ze to kwestia klimatu: na ulicy jest chlodniej niz w tych malych klitkach, poza tym te klitki sa wlasciwie tak malenkie ze miejsca starcza zaledwie na spanie. nie moge sie powstrzymac i czesto zagladam do \"mieszkan\"... ja nie wiem czy dam rade to opisac... wyobrazcie sobie waziusienki korytarzyk, waziusienki i bardzo dlugi, do ktorego wchodzi sie prosto z ulicy, nie ma dzwi, i ktory prowadzi gdzies w glab. tego \"w glab\" nie widac, ale za to moge wam powiedziec co znajduje sie w tym ciemnym, brudnym i obskurnym korytarzu: pod sciana stoja na jakims stolku naczynia i wszystko to co potrzebne do posilku, w porach posilkow kobiety wystawiahja to wszystko na ulice i szybko improwizuja stolik, ustawiaja mala kuchenke, rozkladaja warzywa, kroja mieso, slowem pichca. wszyscy jedza na ulicy, zm\\naczy na chdniku, siedzac w kucki na malenkich, plastikowych stoleczkach wybaczcie bledy i chaos
  3. z hotelem zrobilismy dokladnie tak samo jak z restauracjami: wybralismy wietnamski hotelik, prowadzony przez cala rodzine, a nie typowy \"europejski\" hotel nalezacy do jakiejs ogromnej sieci. dlatego jest niesamowity i pelen kontrastow. Z jednej strony klimatyzacja, z drugiej zle dzialajaca spluczka. ale nie zamienilabym go na zaden inny, bo tutaj jest tak strasznie swojsko. babki ktore sprzataja w pokoju zostaja na dlugie pogaduszki migowe i na zabawy z jaskiem (to sa chyba ciotki wlascicielki) sniadanie jest typowo wietnamskie prysznic ma tylko jeden kurek bez mozliwosci ustawienia temperatury wody, a woda leci tak goraca, ze ja sama z trudem wytrzymuje pod tym prysznicem, Jaska lejemy woda z butelki :) codziennie rano oddaje cala brudna bielizne do prania i codziennie po poludniu wraca czysta ale nie uprasowana niedawno odkrylam moje majtki jak powiewaly na wietrze na tarasie na dachu hotelu :) (podejrzewam ze wszystkie rzeczy sa prane recznie) w tym hotelu jest tylko 6 pokoi i jeden apartament (nasz apartament). mamy dwa pokoje i kuchnie (o ktorej istnieniu nie mialam pojecia przed przyjazdem), jest mnostwo przestrzeni, a to swietnie bo i Myszon moze pracowac spokojnie i jasiek moze szalec w chodziku, i szaleje! otwiera wszystkie szafki w tutejszej kuchni ! nadrabia biedaczek, bo nasza domowa framcuska kuchnia czeka na wielki remont i nadal nie mamy czegos takiego jak szafki !!!! :p
  4. wczoraj te \"gamberi\" plywaly sobie radosnie w akwarium na przed tym, jak znalazly sie na moim talerzu tak w ogole, to to nie jest jakies strasznie egzotyczne zwierzatko, pelno tego jest i we Francji, ale czasami trzeba pol swiata przemierzyc zeby do pewnych rzeczy dojrzec dzisiaj z kolei jadlam wietnamskie slodycze zrobione z fasoli :) nawet niezle :) a czy wiecie, ze wietnamczycy w ogole nmie przepadaja za czekolada? mamy strasznie odmienne upodobania ! Poza tym w zadnej restauracji (wietnamskiej restauracji) nie widzialam czegos takiego jak deser rozumiany po europejsku. tutaj na deser podaje sie owoce. a sila rzeczy restauracji zwiedzilismy juz pare ladnych i tych typowych turystow i tych dla tubylcow, najprawdzizszych najautentyczniejszych i tych prostych i tych \"burzujskich\". najbardziej oczywiscie rozczarowala nas typowa restauracja pod turystow, taka nad jeziorem, z tradycyjna muzyka, grana i spiewana na zywo i z bogata zastawa i droga jak nie wiew co. a najbardziej ukochalismy skromne restauracje, gdzie turystow nie uswiadczych i gdzie na pewno na widok twoich jasnych oczu nie przyniosa ci od razu widelca! dla mnie to jest obraza ;) no, moze nie wladam tymi paleczkami jak tubylcy, ale jestem w stanie oproznic za ich pomoca moj talerz :) co kiedys wydawalo mi sie niemozliwe
  5. cholera! tyle sie napisalam i wszystko diabli wzieli, bo nagle zabraklo pradu !!! nie wiem, czy uda mi sie to choc czesciowo odtworzyc.... eh ! mamo! tato! i rodzinko w ogole! ostatnio nie moge sie dostac do mojej skrzynki wiec czytajcie kafeterie ja tez juz nie moge sie doczekac naszych konferencji na Skypie (mozliwych tylko z Francji), ale za sama Francja jakos na razie nie tesknie jeszcze wcale. nawet za jedzeniem, a przeciez tutaj juz od ponad tygodnia nie jadlam w ogole bardzo wielu rzeczy, bez ktorych normalnie zyc nie moge przeciez, mam na mysli chleb, ser czy czekolade, od kiedy tu jestem nie mialam tych specjalow w ustach. a to dla tego ze jemy po wietnamsku i juz. omijamy wszelkie restauracje tak zwane francuskie czy wloskie i zanurzamy sie bez pamieci w kuchni tubylczej. do tego stopnia, ze nawet taki zatwardzialy roslinozerca jak ja zaczal sie opychac stworkami z morza - np. zupelnie przeprosilam sie z... hm... jak to sie zwie.... taka duza krewetka! KUK!!! Ratuj!!! ty na pewno wiesz jak to sie nazywa po wlosku to jest \"gamberi\". dla mnie to jest nie lada wyczyn, bo jak widze te wszystkie glowki i nozki, kotre trzeba temu stworkowi wlasnorecznie ukrecic, to troszke mi dziwnie :)
  6. tak, tak, ja rzucilam sie na owoce i to juz drugiego dnia bo, cholera, po pierwsze je uwielbiam, a po drugie jak moglabym stracic taka okazje? byc w Wietnamie i nie sprobowac slynnego dragon fruit ??? albo nie zjesc tutejszego arbuza? melona? tak slodkiego arbuza jadlam tylko we Wloszech, we francji i w Polsce arbuz smakuje jak troszke slodszy ogorek, no to ja wole ogorka :) zjadlam juz 3 cale arbuzy, w tym jednego z nich w ciagu jednego popoludnia i jakos nadal nic mi nie jest :) lekarstw na wszelkie dolegliwosci zoladkowe mamy cala polke ale jak na razie nikt z nas nie mial najmniejszej potrzeby korzystania z nich :) i to pomomi ze jadalismy juz nie raz owoce w restauracjach i kawiarniach (czyli kroil je ktos inny)
  7. Dynia, ciesze sie z postepow jagodki !!!!!!!!!!!!!! kurcze, mozna by glupio zakladac ze takie male dzieci jak nasze szkraby nic nie wyniosa z wycieczek, ale to nieprawda ! jestem przekonana, ze nasze dzieciaki bardzo te doswiadczenia wzbogacaja i ze te wszystkie kontakty z nowymi ludzmi zostawia gleboki slad :) Ostatnio nasz rytm dnia wyglada tak: rano Myszon albo jedzie na uniwerek albo pracuje w hotelu (przygotowuje sie do konferencji na ktora go zaproszono juz po przyjezdzie tutaj), a my z Jaskiem wyruszamy na stare miasto, bo wtedy jest najchlodniej (oczywiscie wszystko jest wzgledne: zar leje sie z nieba i tak). Wracamy okolo poludnia najpozniej i potem wszyscy razem idziemy na obiad do jednej z dwoch zaprzyjaznionych restauracyjek tutaj blisko pod hotelem prawie. W ogole mieszkamy w dzielnicy restauracji i kawiarni. Po obiedzie obowiazkowo zostajemy w domu bo pomiedzy 13 a 16 zar jest zabojczy i po prostu lepiej nie lazic wtedy. dla mnie to jest najnudniejsza czesc dnia bo obaj moi panowie spia, a ja albo schodze i zasiadam do komputera, albo czytam (tylko ze czytac to ja sobie moge we francji, a zwiedzac hanoi moge tylko tu! wiec siedze jak na rozzarzonych weglach) Okolo 17 Jasiek budzi sie conajmniej dwugodzinnej drzemce, wtedy oboje bardzo szybko radosnie budzimy tate (wskakujac mu na plecy np.) i potem wyruszamy na wieczorny spacer. Ciemno robi sie nagle! a nastepuje dokladnie o 18.10, po czym jeszcze przez godzine utrzymuje sie straszliwy zar, potem nareszcie pojawia sie leciutki wiaterek, po spacerze kiedy juz jestesmy spowrotem w okolicach hotelu, wstepujemy na lekka \"kolacje\" czyli miche owocow (sic!) i nektar owocowy z mlekiem, Ja ostatnio rozsmakowalam sie w nektarze z mango: swiezy sok z mango (robiony? przeciskany? na miejscu) plus slodkie mleko plus drobno siekany lod cdn (jak sie uda ;) )
  8. to jest naprawde niesamowite, dopiero co weszlismy z Jaskiem ze sparu, a pani mama wlascicielki juz wyciaga rece do mojego karalucha i prosi: prosze mi go zostawic. zaznaczam ze Jasiek potrzebuje spac i zostawiam, a ona jest przeszczesliwa. I oczywiscie nie usypia Jaska w wozeczku tylko we wlasnych ramionach :) dzisiaj podczas spaceru Jasiek nawiazal blizszy kontakt z dwojka dzieci - to bylo cudowne Wybaczcie ze tak ciagle o nas pisze, o tym Wietnamie i o moich wrazeniach, to z pospiechu. Ale czytalam o powrocie Dynii z wakacji (witajcie !!!) o Logosm, ktora szuka mieszkania (powodzenia !!!) o katrinowym Kubusiu, ktorego czeka zabieg (mysle o was cieplutko) i o Elffiku w pracy (trzymam kciuki za Amelke !!!) no i teraz poruszajace opowiastki Kuk... Wiecie co, ja bardzo bym chciala zebysmy wszystkie troche wiecej opowiadaly, zebysmy wyszly poza tematyke dziecieca :) sluchajac takich opowiesci jak te kukowe np. tyle rzeczy mozna sie dowiedziec.. My wczoraj w restauracji widzielismy trzy francuskie pary, ktore wlasnie zaadoptowaly wietnamskie dzieci... w tej chwili siedza juz w samolocie i powoza te biedne male ludziki z dala od ich korzeni... wczoraj wieczorem mielismy z Myszoniem bardzo ozywiona dyskusje na ten temat... dzieci potrzebuja milosci, ale jak dorosli, ktorzy z nich wyrosna poradza sobie z brakiem pelnej przynaleznosci do spolecznosci... z ta dziwna tozsamoscia.... ze swiadomoscia, ze ktos zabral ich sobie, dla siebie, troche egoistycznie przeciez... nie dajac mozliwosci nauki jezyka, ktorym mowi ich matka... Adopcja wietnamskich dzieci jest we Francji bardzo rozpowszechniona. We Francji nie ma dzieci do adopcji, bo we Francji bardzo dba sie o to zeby dzieci, ktorych rodzice nie moga wychowywac samodzielnie, mialy jednak kontakt z matka, chocby najrzadszy. W Wietnamie nikt o to nie dba. A przeciez wszystkie te dzieci maja matki !!!!! Oczywiscie wiecie, ze tutaj mozna miec tylko dwoje dzieci (jezeli sie nie myle to na rodzine ktora decyduje sie wychowywac trzecie dziecko naklada sie tak wysokie podatki, ze prawie nikt nie jest w stanie tego udzwignac) i dlatego jezeli \"zdarzy sie\" to trzecie dziecko, to wtedy jest dramat bo bardzo czesto rodzice zostawiaja je. Ja sie zastanawiam czy to nie stad czesciowo bierze sie ta ogolna milosc do dzieci. Wlascicielka hotelu, mloda jeszcze osoba, ma dwoje (10 i 15 lat) i zyje ze swiadomoscia ze wiecej miec nie moze... wyobrazacie to sobie? Zebyscie wy ja widzialay z Jaskiem !!! Uwielbia go i nie przepusci zadnej okazji zeby sie z nim pobawic, ponosic go, poglaskac... ona juz kilkakrotnie powtarzala mi ze chetnie z nim zostanie jezeli tylko bede potrzebowala isc gdzies sama...
  9. ale mialo byc o kwiatach kwiat banana jest piekny i przeogromny salatka tak podana wyglada cudownie i apetycznie w ogole wszytko podane jest bardzo pieknie np> ryz byl podany w kwiecie lotosu przy okazji po raz pierwszy jadlam tez lotosa, ale pojecia nie mam ktora czasc smiesznie jest, bo bardzo czesto nie mam pojecia co jem :) z ciekawostek... przed posilkiem kelener przynosi wilgotne i schlodzone w lodowce reczniczki, ktore sluza do przetarcia twarzy i rak. w tym klimacie jest to konieczne - no wlasnie nic nie pisalam o pogodzie, otoz srednio 34 stopnie, wilgotnosc pozietrza ogromna, co razem sprawia ze czujemy sie jak w saunie. slonca w zasadzie nie widac, niebo jest ciagle zasnute warstewka chmur? mgly? nie wiem co to jest, ale promienie przedostaja sie przez nia wiec lepiej przykrywac glowy i inne wrazliwe elementy. w hotelu kilatyzacja chodzi non-stop i na full, znaczy w pokoju, bo w holu, w ktorym teraz siedze klimatyzacji nie ma, jest tylko kilka wentylatorowm ktore i tak sa wylaczone raczej, no teraz pisze, wiec cos malego dmucha mi lekko na plecy, ale i tak goraco mi jak cholera roznice temperatur sa ogromne, kiedy rano wychodzimy z zimnego pokoju na rozgrzany korytarz, fala goraca uderza bardzo mocno my europejczycy pocimy sie w tym klimacie straszliwie, oni, o dziwo, nie! na koniec taka ciekawostka jeszcze: wczoraj w naszym pokoju odwiedzila nas jaszczurka :) ja jestem przyzwyczajona, bo we Francji tego pelno, wiec nie robi to na mnie wrazenia, ale jednak we Francji jaszczurki spotykam glownie w ogrodzie czy na sciezce, a ta siedziala na scianie w naszym pokoju to chyba jest ta jaszczurka co to ma na lapkach miliony malenkich wloskow, ktore wlaza w malenkie szczelinki kazdej powirzchni i dzieki temu, jaszczurka moze wisiec nawet na suficie. jak to zwierze sie nazywa ??? musze konczyc !!!!! wybacznie chaotycznosc papa
  10. wyslalam tego posta prawie w polowie zdania, bo wlasnie spadla mi myszka (strasznie tu ciasno - wszystko, ubrania, sprzety i pomieszczenia sa XXXS na azjatycja miare :) i kazdy moj nieuwazny ruch powoduje straszne szkody ;) ) no i zniknelqa mi ta strona i strasznie sie przestraszylam ze wszystko strace lepiej wysylac po trochu wczoraj wieczorem bylismy w restauracji na starym miescie. zabral nas tam jeden z Wietnamczykow - moj Myszon wspolpracuje z wieloma profesorami i praktycznie kazdy z nich chce z nami jadac, wiec obiadom i kolacjom nie ma konca, jak na razie spotykamy sie w restauracjach, ale i na goszczenie sie w domu przyjdzie czas, bo juz mamy dwa zaproszenia, moze wtedy bedzie okazja na zdobycie jakichs przepisow niestety obawiam sie ze wiekszosc z nich jest niewykonalona w polskich czy francuskich warunkach ze wzgldu na specyficzne przyprawy nie do znalezienia w europie
  11. dziezczyny! ja po prostu nie wiem o czym najpierw pisac! o jedzeniu? o miescie ? o ludziach ? kiedy po raz pierwszy wyszlismy na miasto, miasto wydalo nam sie straszliwa dzungla. Myslalam ze nigdy sie tam nie odnajde. A dzisiaj biegalam po centrum sama (sic!) caly ranek. Mysle ze jutro jestem gotoza wyruszyc bez mapy. Wczoraj Myszon po raz pierwszy pojechal na uniwerek... co mialam robic, wzielam jaska, wozek, mape i dawaj w miato. Od razu wrocil mi caly moj ubogi angielski ;) To dopiero byla przygoda !!!!! chyba jeszcze wroce na chwile do obyczajow na drogach... Dziewczyny, ja uwielbiam chodzic pieszo i jestem w stanie przemierzac niestychane odleglosci, ale tutaj trzeba by brac taksowke po prostu zeby zycia nie stracic. Poniewaz jestem uparta, taksowki jeszcze nie wzielam (tylko wtedy gdy naprawde musialam sie spuieszyc, ale nigdy ot tak sobie zeby dojechac na stare miato, do ktorego mamy kwadrans pieszo z wozeczkiem i 10 minut bez wozeczka, znaczy bez Jaska). Jak sie okazalo mialo to swoje dobre strony: po prostu bardzo szybko przyswoilam sobie tutejsze zasady ruchu. jak widac czlowiek do wszystkiego jest w stanie sie przystosowac: po tych kilku dniach wylaze odwaznie na ulice i dzielnie uskuteczniam slalom pomiedzy motorynkami - aha, to motorynka ma pierwszenstzo, potem dopiero idzie pieszy. Ale do dzis pamietam jak drugiego dnia znalezlismy sie na samym srodku skrzyzowania z Jaskiem w wozeczku posrod pedzacych we wszystkie strony motorynek, a to za sprawa jednego z zaprzyjaznionych Wietnamczykowm ktory wtedy z nami spacerowal i kory po prostu jakby nigdy nic pokierowal mas na to skrzyzowanie. Moze jeszcze powinnam wyjasnic jak to sie stalo, ze dzis rano lazilam po miescie sama... (Myszon pracowal wiec co z Jaskiem?)Ano kiedy zeszlam ma dol z jaskiem gotowym do spaceru, zobaczyla mnie mama wlascicielki hotelu i poprosila zeby go jej zostawic> Nie moglam odmowic :) Jqsiek zostal Widzialyscie kiedys kwiaty banana? Piekne sa. Wczoraj w restauracji podano nam na takim kwiatku salatke
  12. aha! mamo! jakis maly fragment wczorajszych opowiesci i tak mozesz umiescic ja tylko dodam ze czujemy sie doskonale wszyscy !!!!! No mowie wam: jak z dzieckiem to tylko do Wietnamu! Wietnamczycy uwielbiaja dzieci w stopniu wprost niewyobrazalnym! Po pierwsze wszyscy (doslownie) zagladaja do wozka i usmiechaja sie do Jaska, a niektorzy nawet zatrzymuja sie na dluzsza pogawedke. Po drugie juz pierwszego wieczoru w restauracji (bo jednak zdecydowalismy sie na kolacje w restauracji o dwa kroki od hotelu) dziewczyny porwaly Jaska i zabawialy go przez caly wieczor - Jasiek byl zachwycony !!! co by tu jeszcze w skrocie.... kraj jest niesamowity, ludzie bardzo ciepli, goscinni i skorzy do pomocy zachwyca badz zadziwia doslownie wszystko: architektura, klimaty, obyczaje i zwyczaje. Tutaj pomimo ogromnego goraca i duchoty zyje sie na ulicy, na ulicy sie jada, przysiada, pierze, strzyze wlosy, wykonuje wszystkie normalne prace (mechanik czy krawcowa siedza przed wlasnymi zakladami, a nie wewnatrz, zawsze w kucki) Oho, wietnamczyk jest musze zmykac papapapapapapa
  13. Dziewczyny! Jasiek spi, Myszon tez, a ja korzystam z grzecznosci wlascicieli hotelu i zajmuje jedyny tutejszy komputer. Juz po raz drugi, bo wczoraj udalo mi sie wystosowac juz 5 zbiorowych maili do rodziny, nawet upowaznilam moja mame, zeby wam skopiowala tutaj jakies wyjatki z tej tworczosci, to na wypadek gdybym dlugo nie mogla znowu korzystac z komputera (to glownie z braku czasu, bo program mamy napiety jak cholera) No wlasnie, napiety program: pan Myszon wlasnie oglosil, ze za chwile jeden z zaprzyjaznionych Wietnamczykow zabierze nas na wycieczke (caly dzisiejszy ranek, obiad i jeszcze troche czasu po obiedzie spedzilismy obwozeni przez innego Wietnamczyka)
  14. postaram sie stanac na wysokosci zadania i zdac jakas ciekawa relacje z podrozy (ale czy stamtad sie uda? zobaczymy!), i sprobuje, no... przynajmniej sprobuje zdobyc jakies przepisy... moze jakos dam rade sie dogadac, pomimo ze jestem straszny anglo-analfabeta :) co smieszniejsze, spodziewam sie ze zony myszoniowych kolegow po fachu, zapraszajacych nas na kolacyjki \"wladaja\" angielskim tak samo blyskotliwie jak ja :p teraz juz zmykam, bo druga waliza nadal niedopieta na koniec nowina: JASIEK WLASNIE PRZED CHWILA USIADL SAM :) nie mamy tylko pojecia jak to zrobil, po prostu patrzymy: lezy, za chwile patrzymy: siedzi :) dobranoc aha, wyjezdzamy dopiero po poludniu, wiec moze jeszcze jutro wpadne :p alez ja bede za wami tesknic w tym Wietnamie!
  15. ufff! ile pakowania! wlasnie lezy za mna rozbebeszona waliza, zapakowana i odpakowana juz dwukrotnie :p (to w poszukiwaniu najlepszego rowiazania - na szczescie juz je znalazlam i za chwilke wprowadze w zycie). Tylko chwilke odsapne, piszac do was i zajadajac winogrona. Jasiek wyraznie czuje ze cos sie dzieje, nasze podekscytowanie spowodowane nieustanna krzatanina udzielilo mu sie chyba bardzo silnie. Juz wczoraj nie mogl zasnac, a i teraz (godzine temu) zasnal na moich rekach. Nie mam pojecia jak to bedzie w samolocie. A dzisiaj rano obudzil sie o 6 i nie spal az do 7, co nie zdarzylo mu sie juz od dwoch miesiecy. Przez to wszystko wstalismy dzisiaj o wpol do jedenastej! Boje sie tej podrozy jak cholera (znaczy nie calosci, o nie! tylko wyjazdu i powrotu). Jak ten moj Karaluch, ktory przez cala noc kreci sie i przekreca wielokrotnie w swoim lozeczku, wytrzyma unieruchomiony w foteliku samochodowym? I w ogole jak usnie w takim lotniskowo-samolotowym halasie? Eh, lepiej teraz o tym nie myslec... :) Kuk, witaj nareszcie! Ciesze sie ze po powrocie beda czekaly na mnie twoje opowiesci o spotkaniach z dziewczynami i nie tylko :) Bardzo czekam tez na zdjecia :) wracam do pakowania
  16. witajcie ! u nas goraczka pakowania w pelni ! gdybym nie zaczela odpowiednio wczesniej, to nie dalabym rady, slowo ! chyba z trudem zmiescimy sie w limicie wagi ! :) Fisa, jedziemy do Wietnamu z powodu \"mezowskich zajec zawodowych\" (bedzie tam prowadzil dwutygodniowe wyklady na uniwersytecie). Z tego tez powodu raczej bedziemy sie trzymac tylko Hanoi i okolic. Mnie tez bardzo pociaga Wschod, ale uwierz mi ze gdyby nie te wyklady, nigdy nie zdecydowalibysmy sie na tak daleka podroz wlasnie w tym momencie z dziewiecio-miesieczniakiem: piecio-godzinna roznica czasu, dwa loty, w tym czternasto-godzinny lot Paryz - Hanoi, na dodatek ze srodladowaniem w Bankoku, calosc od momentu wyjscia z domu do momentu zajechania do hotelu w Hanoi zajmie nam 24 godziny ! Ale o jakim zajechaniu do hotelu mowa?! Juz jestesmy zaproszeni na kolacje w dniu przylotu i osoba, ktora nas zaprosila nie chciala nawet slyszec o tym, ze na lotnisko moglby po nas wyjechac samochod hotelowy ! Ta osoba juz uprzedzila hotel, ze wyjedzie po nas osobiscie i radosnie powiezie prosto do wlasnego domu na kolacje powitalna :) Goscinonsc Wietnamczykow jest slynna na calym swiecie i czujemy sie naprawde zaszczyceni tak goracym przyjeciem :) Tylko jak my damy rade po tej dwudziestoczterogodzinnej podrozy ? Jak to zniesie Jasiek ? A moze wlasnie on to zniesie najlepiej z calej trojki ? Podsumowujac mam sporo obaw, dotyczacych glownie Jaska, ale jednoczesnie jestem bardzo podekscytowana mozliwoscia obejrzenia z bliska tak odmiennej od naszej kultury, bo poza uliczkami, swiatyniami, restauracjami i zwyklymi garkuchniami, bede miala mozliwosc zobaczyc i poznac rowniez wietnamskie domy i ich mieszkancow oraz wietnamska kuchnie domowa !!! musze pedzic!
  17. :) Logosm, Jasiek tez nie siada. Ja sie ciesze, ze on w ogole troche siedzi, kiedy to ja go posadze, he he! A powiedz, czy ten kubek-niekapek z Aventu, to jest taki niekapek totalny? Bo ja wlasnie mam taki totalny niekapek (kupilam go tutaj w aptece), ze jak Jasiek nie pociagnie, to nic nie kapnie, ale jak ja mam mu wytlumaczyc, zeby on ciagnal? On chyba nawet sie nie domysla ze tam w srodku jest jakies picie! Jak mu go daje, to Jasiek lapie go za uszko i potrzasa sobie nim radosnie przez chwilke a potem buch na podloge i patrzy jak to ladnie spada i ile huku robi :) Bylam zmuszona mu go skonfiskowac, bo by go kompletnie rozwalil...
  18. :) Pati, czemu piszesz ze to bedzie porazka! Wystraczy dac Asi troche czasu i na pewno od nowa nabierze zaufania do dawno niewidzianej babci! No, chyba ze tego czasu nie ma naprawde duzo, bo beda sie widzialy tylko jeden dzien np.... Kiedy moja mama przyjechala w lipcu na chrzciny po dluzszej przerwie i pierwszy raz wziela Jaska na rece, ten sie rozplakal, ale juz na drugi dzien byli w swietnej komitywie. Faktem jest, ze akurat wtedy Jasiek przechodzil etap \"dzikuska\". Dzisiaj to juz mu zupelnie przeszlo i ostatnio dal sie wziac na rece kilku ciotkom i kuzynkow juz przy pierwszym kontakcie!
  19. Jasiek zrobil papa :) Powtorzylismy to dwukrotnie w dwoch sytuacjach "zegnajacych sie", a potem, po tym grugim razie Jasiek jeszcze dlugo machal sobie raczka :)
  20. no, sierpien po prostu! ja sama zagladam nieczesto, bo ciagle gdzies wybywamy :) Logosm, nic sie nie martw! Dziewczyny juz tak maja ze sa bardzo szybkie do siadania, chodzenia i w ogole wszelkich dzieciecych akrobacji. Chlopcy normalnie dochodza do tego duzo pozniej, a nasz topic to potwierdza. Jasiek tez o stawaniu ani mysli :) :) Pati, dzielny pracusiu :) U nas z nowosci to chyba tylko tyle, ze od kiedy wyszedl czwarty zabek, Jasiek natychmiast odzyskal apetyt i wrocil do przesypiania nocy !!! Przed wyjsciem dwoch pierwszych zabkow Jasiek niedojadal w dzien, wiec budzil sie w nocy na butle, ale trwalo to tylko tydzien. Natomiast teraz przerabialismy to samo przed wyjsciem dwoch kolejnych zabkow, z ta roznica ze teraz to trwalo poltora miesiaca. Mnie ten czas ciagnal sie w nieskonczonosc, te poltora miesiaca dalo mi sie we znaki :) ale teraz juz koniec z nocnym wstawaniem, Jasiek spi :) a ja mam nadzieje, ze kolejne zabki poczekaja jakis miesiac i ze nie dopadna nas w Wietnamie. papa
  21. :) Logosm :) Mam nadzieje, ze Stas bedzie sie tak samo swietnie bawil w chodziku jak Jasiek. Dla Jaska to samo szczescie ! I jak on szybko nauczyl sie w nim poruszac ! My tez mamy chodzik UFO :) ale Jasiek akurat absolutnie nie znosi tych wszystkich dzwiekow, ktore mozna wydobyc z tej \"tablicy rozdzielnczej\", wiec na razie je odlaczylismy. milej niedzieli !!!! aha! zapomnialabym: MAMY CZWARTY ZABEK :) ten dal sie nam najbardziej we znaki
  22. Witajcie ! Ale nam sie wczoraj wypad do Andory przedluzyl! wrocilismy do domu dopiero grubo po jedenastej w nocy. Karaluch spisal sie swietnie. Nie mozemy sie nadziwic ile on ma cierpliwosci do takich rodzicow jak my, ktorzy targaja go wszedzie i kaza spedzac caly bozy dzien poza domem: dzielnie zniosl niekonczacy sie maraton po sklepach, kilkakrotne przewijanie w samochodzie i male nasiadowki na kawce czy kolacji (zostalismy tam na kolacji zeby przeczekac korek-gigant, coz, w sierpniu jest tam taki nawal turystow ze strach, to trudno opisac nawet!). A to wszystko przy nieustannym deszczu, czyli biedny Karaluch nie dosc ze spedzil mnostwo czasu w wozeczku, to jeszcze pod folia. A teraz PYTANIE: JAK UNORMOWALY SIE DZIENNE DRZEMKI WASZYCH MALUCHOW? Bo Jasiek normalnie spi teraz raz dziennie okolo dwoch godzin, ale kiedy jestesmy w rozjazdach, to wlasciwie nie spi, bo jest przejety nowosciami i tylko drzemie w samochodzie (raz dluzej a raz krocej). Jak to jest u was ???? :) Micka, mnie lekarz powiedzial zeby najpierw dawac zoltko, a po miesiacu wprowadzic i bialko ... Niesamowita jest Jacqueline z tym chodzeniem :) :) LONKA, a do ciebie mam to samo pytanie co do Logosm: czy ty przygotowujesz mleko dla Wiktora na wodzie z kranu? Piszesz, ze nie gotujesz jej 5 minut, ale zagotowujesz, tak? A moze wy zagotowujecie wode mineralna ??? Slowo daje, ze gubie sie w domyslach... Bo ja nawet bedac w Polsce nie gotowalam wody na mleko (mowa o wodzie mineralnej specjalnej dla dzieci, oczywiscie), a tylko ja podgrzewalam. :) Pati, caly czas licze na to ze zdjecia ze spotkania zobacze jednak... w mailu opisalam co i jak mi sie wyswietla :) Salma, jezeli zdecydowalas dawac Leosiowi juz teraz normalne mleko krowie i nie ma zadnych sensacji, to pewnie tak jest dobrze dla Leosia i juz. Jedyna roznica pomiedzy mlekiem krowim a mlekiem modyfikowanym (poza alergogennym dzialaniem tego pierwszego) jest taka, ze mleko krowie ma wiecej protein, a mleko modyfikowane ma wiecej zelaza plus jakies tam dodatkowe witaminy i tluszcze (omega 3) dodane specjalnie z mysla o maluchach :) papa
  23. :) Logosm, jeszcze takie pytanie, bo wczesniej nie widzialam: a dlaczego gotujesz te wode na mleko? czy to dlatego ze to kranowka? pytanie moze jest glupie, ale to chyba stad wynika ze tutaj zupelnie inaczej to wszystko wyglada........ Jezu! nie zdaze! zmykam!
  24. :) Logosm, my, jak juz pisalam wkladamy Jaska do chodzika. Powiem tylko, ze sprawia mu to niebywala frajde, moze sie sam przemieszczac, isc gdzie chce i dotykac nog od stolu, slomy na siedzeniach krzesel, mebli i w ogole !!! Bardzo go to cieszy, a ja mysle, ze dzieki chodzikowi Jasiek duzo poznaje... duzo sie uczy :) Mowi sie ze dzieci z chodzika pozniej zaczynaja chodzic, ja nigdy nie spotkalam sie z takim przypadkiem, a nawet gdyby tak bylo, to przeciez nie chodzi o to kto szybciej, wiecej, dalej, niech Jasiek robi wszystko w swoim rytmie ;) to tyle w skrocie, bo zaraz jedziemy do Andory :) aha, my mamy chodzik z Chicco. pozdrawiam
  25. :) Pati, a mnie sie zadne fotki nie pokazuja. Mnie sie otwiera czarna strona, buuuuuuu! Co mam robic? Ja tez chce je zobaczyc! A skoro juz tu jestem, to powiem w dwoch slowach co to sie u nas ostatnio wyprawia. 1. Mamy trzeci zabek. Wylazl wczoraj wreszcie - prawa gorna jedynka. Lewa bedzie lada chwila. 2. Jasiek smiga w chodziku: wyciaga wszystkie klucze z wszystkich szafek, systematycznie rozprawia sie z magnesami na lodowce, zawija sie w firanki i robi mnostwo innych podobnych glupstw. Jeszcze do konca nie opanowal sztuki jazdy i zasad ruchu, wiec szasami pekam ze smiechu, kiedy widze Jaska radosnie przejezdzajacego obok magnesikow, podczas gdy to one sa jego celem, ale coz nogi same niesa gdziec w dal a raczki wyciagniete w kierunku upragnionego przedmiotu pozostaja puste. 3. Jasiek tworzy niezly duet z Kuzynkiem. Kuzynek pcha Jaska w chodziku i obaj maja przy tym taka radoche ze hej! Jasiek od razu pojal ze wystarczy podkurczyc nogi, a swiat stoi otworem i to w jakim tempie! A Kuzynek pcha z werwa! To trzeba zobaczyc! 4. Aha, zapomnialabym jak tylko zawiezlismy chodzik do tesciowej i tam wsadzilismy w niego Jaska, Jasiek bez zastanowienia pierwsze kroki skierowal w kierunku kota. Kot ma takie widzimisie ze kladzie sie na krzeslach, wiec byl dokladnie na wysokosci Jaskowych oczu :) 5. Najlepszy moment na niekontrolowane wybuchy smiechu to wieczor - pora kladzenia Jaska spac. Wtedy smieszy go doslownie wszystko (np kwiatek naszyty na moja koszulke, albo wystarczy ze powiem: \"fiku-miku\")). Jasiek chyba doskonale wyczuwa ze ten jego smiech jest dla nas najcenniejszy na swiecie, ze my dla tego smiechu wszystko jestesmy w stanie odpuscic... i on to wykorzystuje... i przedluza w ten sposob wspolne chwile przed pojsciem do lozka :) a skoro o lozku mowa... to ja chyba juz tylko o tym marze! dobranoc
×