Mysh
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mysh
-
Karenko, ja tez wspolczuje takich refluksowych i potem kolkowych przezyc. Cos takiego wraz z ciaglym wielkim placzem chyba musi miec znaczny wplyw na postrzegania macierzynstwa jesli przytrafia sie w przypadku pierwszego dziecka.... tak mi sie zdaje... wchodzimy w to z wizja sielanki, dzidziusia lezacego w kolysce i gugajacego slodko podczas gdy mama krazac wokol niego bez problemu zajmuje sie soba, domem, goscmi i nie wiem czym tam jeszcze. Shalla, widze ze u Ciebie sprawa nie byla taka prosta. Dobrze ze z Was juz doswiadczone mamusie.... Jaskowi tez zdarza sie marnowac jedzenie, on po prostu czesto naklada sobie wiecej niz jest w stanie zjesc. Tlumacze, tlumacze, tlumacze, on wzdycha ciezko, mowi dobrze, a potem jest to samo. Natomiast u nas tez dzieci nie biora sobie jedzenia same. Pytaja mnie. Podjadanie pomiedzy posilkami to cos co zdarza sie naprawde bardzo sporadycznie, ale zawsze przechodzi to "przeze mnie". Zazwyczaj wystarcza sniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja i przekaska pokolacyjna (nie zawsze). Ale w ten taki dosc uporzadkowany rytm wpisana jest czekolada w tym kawaleczek czekolady o ktory Pola prosi regularnie na godzine, pol godziny przed posilkiem. Doszlam do wniosku ze ciagle obwarowywanie przyjemnosci, jaka jest zjedzenia kawaleczka czekolady, uwagami a to ze pora nieodpowiednia, a to ze nie trzeba za duzo, itp. prowadza do katastrofy, w przypadku takiej osoby jak Pola. Bo im bardziej ja odmawiam, im wiecej warunkow stawiam, tym ona bardziej jej potrzebuje, tym bardziej o nia "walczy" i tym wiecej jej je. Dlugo ja obserwowalam i dlugo sie do tego zbieralam az w koncu postanowilam uwolnic te czekolade od wszelkich warunkow; postanowilam zaryzykowac i z dnia na dzien zaczelam dawac Poli czekolade zawsze na zyczenie, tylko malutko, przy tym nigdy nie mowie juz: "dobrze dam ale tylko kawaleczek", "dobrze, ale za chwile", "dobrze ale jak zjesz to czy tamto najpierw". Kiedy tylko Pola prosi o czekolade, mowie z usmiechem "dobrze, kochanie" i daje jej jedna kosteczke. Robie tak od jakichs dwoch tygodni. Czy uwierzycie ze od tego momentu, Pola nigdy, w tej slynnej porze przedobiedniej, o ktorej byla mowa, nie prosila o wiecej, i przestala dopraszac sie o czekolade tak czesto jak dawniej, czekolada wrocila na swoje dawne, normalne miejsce. A cala ta afera z czekolada wynikla z mojego chwilowego zagubienia.... bo w pewnym momencie zaczelam powtarzac, troche wbrew sobie, troche automatycznie, troche pod wplywem innych mam, ktore jak jeden maz, non stop mowia swoim dzieciom, ze nie trzeba za duzo, ze trzeba uwazac na czekolade.... prawie jakby to bylo w dobrym tonie, takie werbalizowanie wlasnej troski o zdrowie dziecka tak mocno podkopywane przez konsumpcje czekolady :p no i w bardzo krotkim czasie osiagnelam wlasnie to co obserwuje u innych mam, ze dzieci w pewnym momencie nie widza niczego poza czekolada..... a niektore wrecz zaczynaja kombinowac jak ja dostac.... Moj wywod brzmi szalenie chaotycznie, a powinno z niego wynikac tyle, ze czekolada jest pyszna i ze kiedy ma sie na nia ochote to jest wystarczajacy powod zeby ja po prostu dostac bez zadnych "ale". Moja Pola, ktora wydaje sie byc takim strasznym czekoladowym lasuchem, kiedy wie ze czekolada jest dostepna, normalnie zjada jej tyle ile potrzebuje. Sprawa wyglada inaczej podczas wiekszych spotkan, gdzie jest duzo slodyczy, ale wlasnie wtedy moje dzieci sa jedynymi, ktore nie slysza bez przewry, ze powinny uwazac. I niech tak zostanie !
-
Kuk, fajnie piszesz o Jasku.... mysle sobie, ze musi byc ogromna roznica pomiedzy rodzina 2+3 a taka 2+2 a coz dopiero 2+1. Dwa rozne swiaty.... trzy rozne swiaty..... Jak sobie radzicie z punktu widzenia logistyki? Chcialam zapytac o samochod... zdaje sie ze zakup Fiata Doblo, to byl jeden z tych pomyslow, ktory ma usprawnic zycie piecioosobowej rodziny. A jak sobie radzicie rowerowo i w ogole? Czy czesto zdarza Ci sie, ze zabierasz gdzies cala trojke sama? To jest troche trudne? A smuci mnie to czego nie piszesz o wloskiej sluzbie zdrowia, o waszym pobycie w szpitalu....... w kazdym razie mam nadzieje, ze teraz juz jasiek ma sie duzo lepiej. Shalla, to co napisalas o zainteresowaniach Anastazji zrobilo na mnie ogromne wrazenie (szczegolnie filmy dokumentalne dotyczace drugiej wojny i zaglady). Zapomnialam o tym wspomniec, ale Kuk wrocila do tego i przypomnialy mi sie przemyslenia na ten temat, ktore meczyly mnie po przeczytaniu Twojego wpisu. Bylam wtedfy na swiezo po obejrzeniu filmu dokumentalnego o holokauscie, filmu, ktory nie szczedzil najdrastyczniejszych scen, filmu, ktory wstrzasnal mna poteznie (choc nie pierwszy raz przeciez widzialam cos podobnego, jest to po prostu cos co szokuje za kazdym razem). Pomyslalam sobie wtedy, ze na ten moment Jaskowi musza wystarczyc nasze slowne opisy oraz ksiazkowe oczywiscie, ale na razie nie chce mu pokazywac filmowych obrazow..... Niezaleznie od tego wszystkiego co tu napisalam, uwazam, ze to wspaniale ze Anastazja potrafi zainteresowac sie historia, sledzic filmy dokumentalne, ze chce wiedziec wiecej.....
-
Teraz ja mam dyzur, tak? To sobie posluchacie o wiosnie. Wczoraj zakwitlo drzewo migdalowe i lekko rozwarly sie pierwsze kwiaty magnolii.... Prymulki kwitna jak szalone nie tylko w miejscu do tego przeznaczonym ale rowniez gdzie popadnie na trawniku :) Jest wreszcie troche swiatla, co od razu przeklada sie na moje wczesniejsze wstawanie. Kupilam pierwsze nasiona - sezon ogrodniczy uwazam za rozpoczety. Nie moge sie doczekac mamy, do pomocy :) Mama jeszcze nie ma biletu, ale lada chwila miec powinna.... Marj, najlepsze zyczenia urodzinowe dla Marcela Marcel, zyczymy tu sobie wszyscy, zeby wakacyjne spotkanie w Polsce doszlo do skutku. Jasiek i Pola nie moga sie doczekac. Pola wczoraj zazyczyla sobie pistolet. Miala juz dosc podporzadkowywania sie decyzjom Jaska, wlasciciela wszystkich pistoletow. Ulubiona zabawa: w kowboi. Kazde z dzieci bierze krzeslo, przez krzeslo trzeba przerzucic walek - to jest kon, na walek trzeba rzucic kocyk-siodlo, do krzesla przywiazac szalik-lejce, potem trzeba sie przebrac za kowboja. Czasami samo organizowanie tego, dzielenie sie krzeslami, kocykami, szalikami, pistoletami zajmuje moim dzieciom dobre pol godziny. Czy mowilam ze najwiekszym marzeniem Jaska sa prawdziwe kowbojki? Oj, musze leciec. Karenko, jest jeszcze Twoja mama? Czy juz dzwigasz wszystko na wlasnych barkach? A! dzisiaj biegne do szpitala zobaczyc malenka Kasie! Juz sie nie moge doczekac.
-
Eh........... Jak dobrze, ze jest babcia....
-
O! Shalla, wysylajac nie widzialam jeszcze Twojego ostatniego wpisu. Co tam tabliczka mnozenia! Teraz to dopiero szczeka mi opadla i to trzykrotnie !!! Lekcje spiewu z nauczycielami ze szkoly muzycznej, wystep, kiermasz ksiazki, spotkanie z autorem i to wszystko jednego dnia. To jest wspaniele, ze szkola kladzie tak duzy nacisk na obcowanie z kultura!
-
Shalla, PRZEJDZIE I tego sie trzymaj. Jestem pewna ze to nie depresja tylko zwykle ale ciezkie przemeczenie.... Prosze Cie, nie daj sie przygnebieniu, przypomnij sobie ze wszystko mija, ze juz niedlugo Max przestanie ulewac, a Nastusia przejdzie w inna forme szalenstwa. Bedzie dobrze! Ja trzy dni temu, zaraz jak porzeczytalam ostatniego posta Karenki, zaczelam pisac, ale nie dane mi bylo ani skonczyc, ani wyslac.... Karenko, ja doskonale rozumiem co masz na mysli piszac o Twoich obawach i fiksacjach, ktore dojrzewaly przez cala ciaze z Olkiem i potem dawaly o sobie znac kiedy Olek juz byl na swiecie. Ja tez doswiadczylam czegos podobnego, niekoniecznie na tym samym co Ty polu, ale wiem o co chodzi.... No chociazby to, ze dziecko powinno spac samo, w swoim pokoju, usypiac samo itp. Jasiek musial dlugo walczyc o prawo spania w pokoju rodzicow, a Pola miala to z gory zalatwione. Od tamtej pory nie zagladam do rzadnych podrecznikow nauczajacych jak nauczyc dziecko usypiac samo, grrrrrr Poza tym... Ja juz o tym na pewno pisalam.... Kiedy urodzil sie Jasiek wszystko mnie stresowalo, wszystkiego sie obawialam, nie wierzylam we wlasne sily jako matka, wystarczylo ze nie jadl, plakal czy nie spal i wpadalam w dolki, wierzac ze ciagle robie cos nie tak, ze to przez moja nieudolnosc. Mysle ze to musial byc najtrudniejszy okres dla Myszonia, a to dzieki jego podejsciu wtedy wszystko sie powoli poukladalo. I kiedy urodzila sie Pola nie bylo juz sladu po dawnych obawach i zaden kryzys nie byl w stanie wytracic mnie z rownowagi.... Nawet sie nad tym nie zastanawialam, przyjmowalam wszystkie niepowodzenia (ze Mala nie je, nie spi itp.) jako rzeczy najnaturalniejsze na swiecie. A dzisiaj, kiedy przeczytalam wpis Shalli to dodatkowo zdalam sobie sprawe ze ja bylam w sytuacji szczegolnej, bo Myszon przez wieksza czesc tygodnia pracowal w domu i dzieki temu codziennie zabieral Jaska na dlugie spacery, na wyprawy, w gory, do cyrku itp. a ja zostawalam sama ze spiaca Pola i odpoczywalam.... To trwalo ponad miesiac. Zapamietalam ten okres jako czas niebywalej sielanki. Problemy zaczely sie pozniej, kiedy Pola maiala jakies 3 miesiace, zaczela kaslac poteznie i sie krztusic i dusic, az do wymiotow i tak kazdej nocy. Ile ja sie wtedy strachu najadlam........ Shalla, jak czytam co piszesz o Nastusi, to tez mi sie serce kraje.... I do tego jeszcze te lekcje do odrobienia... Twoje wpisy o wypracowaniach i tabliczce mnozenia wprawiaja mnie w nieustanne oslupienie. Wiem ze to nie jest moment, ale jakbys kiedys mala chwilke, to napisz mi do jakiej liczby ta tabliczka jest wymagana. Jestem bardzo ciekawa. Wiem we Francji dzieci w klasie tak zwanej przygotowawczej (czyli w wieku Anastacji) maja opanowac liczby od 1 do 100, umiec dodawac i odejmowac w obrebie 100 ale nie ma mowy o mnozeniu i dzieleniu. Kuk, karenko, we Wloszech to jest zdaje sie tylko w obrebie 20. W Polsce nie wiem.... Dlatego ciekawa jestem jak to wyglada u Was zeby moj obraz wymagan programowych w roznych krajach stal sie bardziej kompletny.
-
U nas to nie pogrom, tylko ferie zimowe w regionie paryskim. Wnuki sasiadki zjechaly sie do babci. W sobote i w poniedzialek one u nas cale popoludnie, we wtorek ja z dziecmi u nich, w srode oni u nas i dzisiaj tez......... Sasiadka to starsza osoba, wiec biore je na siebie, ze tak powiem, ale do niej jeszcze samych nie puszczam, bo nie moge jej zostawic nieprzewidywalnej i hiper-ruchliwej czworki. Jutro odlatuja, a od poniedzialku ferie maja tutejsze dzieciaki. Ratunku :D :D :D Shalla, czyz to nie jest samo szczescie, patrzec jak im dobrze ze soba ?????????????? Dzieki za zdjecia! Jestem wzruszona do glebi.
-
Jeszcze tak mysle o tym ubieraniu dzieci i dochodze do wniosku ze najwiecej kryzysow i histerii innych dzieci w naszym domu bylo spowodowane tym wlasnie ze ich mamy narzucaly im koniecznosc cieplejszego ubrania sie... Ja tez czasami probuje cos narzucic w tej materii, pomimo ze wiem juz teraz doskonale ze to nie ma sensu, ale dzieci maja na szczescie obronce w Myszoniu...
-
Karenko, ja nie moge sobie w ogole uzmyslowic jak mozna prosic pacjentke o osmiokrotne powtarzanie spirometrii, no jak mozna? Pomylki z pacjentkami to nawet nie komentuje, to jest tragedia po prostu..... Pracowalam kiedys wakacyjnie na polnocy Wloch, a potem na glebokim poludniu, pozwalam sobie wiec na stwierdzenie ze mam malenkie wyobrazenie o tym jak pracuja Wlosi i ze roznica miedzy poludniem (przewrocilo sie niech lezy) i polnoca (wszystko dopiete na ostani guzik) jest ogromna. Pracowalam tez w Rzymie i to najdluzej i tam bylo raczej w strone poludnia.... Ale w Twoich opowiesciach najtrudniej przychodzi mi przelkniecie nie tego wszechobecnego lekcewazenia pracy tylko wyzierajacego notorycznie z Twoich opowiesci lekcewazenia drugiego czlowieka. U nas.... Lada chwila maja przywiezc paliwo, ktorym ogrzewamy dom, dlatego piec grzewczy wylaczony od wczoraj. Temperatura w domu dzisiaj rano 12,5 C a dzieciaki oboje w pizamkach z krotkim rekawkiem urzeduja. I nie jest im zimno. Ja chyba jakies morsy urodzilam. Ze ubrane zawsze najlzej z calej gromadki dzieci, w ktorej sie akurat bawia, to nic, bo wtedy biegaja przeciez, ale teraz siedza spokojne i w tych krotkich rekawkach, a ja mam dwa polary na sobie :) U nas takie sceny powtarzaja sie cyklicznie: dzieciaki w ogrodzie ubrane za lekko, ja z polarami/bezrekawnikami/sweterkami co kilkanascie minut za nimi, oni ze nie, w koncu Myszon wkracza do akcji (bo pewnie szkoda mu sie robi dzieciakow, albo mnie raczej :p ze tak bez sensu za nimi laze ), aktorskim tonem pyta czy im zimno czy nie, oni ze nie, wiec Myszon do mnie aktorskim tonem: no widzisz, nie jest im zimno, jak im bedzie zimno to sami powiedza. Od tej chwili ja przestaje latac za nimi z tymi sweterkami, a moje dzieci zawsze jako ostanie zakladaja pod wieczor cos cieplejszego albo i nie zakladaja wcale..... Byc moze na zdjeciach to widac czasami ze na spacerach ja osobiscie jestem dwa razy cieplej ubrana niz moje dzieci. Moj tata nie moze mi tego darowac :D Wybacz, tatku ;) A swoja droga to z wiekiem zmarzluch sie ze mnie robi, czy co?
-
Ja sie smieje z tym pytaniem o zelazko, bo ja juz zupelnie zapomnialam co to jest. Nie pamietam kiedy prasowalam ostatni raz. I pomyslec ze jeszcze kilka lat temu dziwilam sie ze mozna nie prasowac. Jak sie okazuje mozna. Wystarczy tylko prac i suszyc unikajac zbytniego miecia i.... przez pare lat mozna sobie odpuscic, nie? We Francji tez pojecie diety matki karmiacej nie istnieje !!! Ale, ale, pediatrzy radza nie jesc zbyt kwasno. To jedyna restrykcja. Dowiedzialam sie o tym, kiedy Pola, dwu- trzy-miesieczna nagle zaczela miec straszne kolki. Lekarz zapytal mnie wtedy jak sie odzywiam, czy ostatnio zmienilam cos w diecie, a ja mu na to ze wlasciwie jem normalnie, jak zawsze choc przyznalam ze przez ostatnie dni mialam non-stop ochote na makaron z sosem pomidorowym i ze przez ostatnie dni jem to codziennie, a on sie za glowe zlapal! Oczywiscie pomidory jesc mozna, ale jednak codziennie przez kilka dni to bylo za duzo, takze wlasnie mowi sie tutaj, ze mozna jest wszystko, ale z umiarem :) Ja tez wlasnie mam mnostwo zdjec do zgrania i chce Wam pare wyslac. W sobote wybralismy sie na calodniowa wyprawe w okolice Narbonne, zeby zwiedzic riuny osady Galow, a tam panuje klimat srodziemnomorski. Dziewczyny, jadac tam widzialam mnostwo drzew calych w kwiatach (najprawdopodobniej to dzikie czeresnie i tym podobne). Na miejscu co prawda kwiaty dopiero zaczynaly sie otwierac, ale i tak bylam zachycona. A do tego kwitnacy niebiesko rozmaryn i te tamtejsze sosny, przepiekne! Ide Was troche zarzucic i tym samym zmobilizowac do dzialania, prosze o zdjecia !!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
a co to jest to zelazko? ;) :):):) Ja pamietam jak malenka Pola spala w wozku w jadalnym, bo chcialam ja zawsze miec na oku tak jak wczesniej malenkiego Jaska, a Jasiek z Sarah biegali dookola stolu z dzikim krzykiem i Poli to w ogole nie przeszkadzalo, do tego ztopnia ze moja M podczas calej wizyty nie zobaczyla wtedy otwartych oczu Poli i byla rozczarowana. No ale juz okolo trzeciego miesiaca musialam zaczac ja ilozowac.... Psikulcu, Jasiek mowi i czyta i nawet niezle pisze po wlosku, ale ten jezyk z pewnoscia nie stoi na rowni z pozostalymi. Ja bym powiedziala ze Jasiek jest dwujezyczny z dobra znajomoscia wloskiego. A dla Poli to chyba bedzie po prostu jezyk obcy :) Niestety im wiecej ludzi zaczelam tu spotykac, tymbardziej francuski zaczal wypierac wloski w moich rozmowach z JP. Kiedy Jasiek byl maly nie mialam francuskich znajomych, przez caly dzien mowilam glownie po polsku (do Jaska i np. do M) i po wlosku (do Myszonia). Teraz mam ich juz troche i po takim paplaniu z Francuzkami po francusku, rowniez z Myszoniem automatycznie wlacza mi sie francuski, wloskie slowa potrzebuja wiecej czasu na odnalezienie ich w zakamarkach mozgu.... Dlatego Pola nie ma okazji obsluchania sie w takim stopniu jak Jasiek w jej wieku. Kurcze, czasami wystarczy tydzien wakacji we Wloszech, zebysmy wszysycy przestawili sie wloski!
-
na sekundke chociaz.... Karenko, ja pamietam ze jasiek kilka dni po urodzeniu mial bardzo sucha skore i zrzucil ja cala jak gad, tylko ze etapami, od czubkow palcow po czubek glowy, anigdy nie byl alergikierm.... Pamietam ze smarowalam go wtedy czyms delikatnym, ale ta skorza i tak musiala zejsc. Moze Zosia ma podobnie? A Olek jest po prostu swietny, brak mi slow podziwu.
-
jeden, dwa, trzy, cztery.... piec! o matko! przepraszam! najpierw nie zauwazylam ze na kafe mamy nowosc w postaci szyfru do odczytania, a potem nie potrafilam go odczytac! peirwszy raz w zyciu zdarzylo mi sie "dostac" szyfr tak pogiety ze niemozliwy do odszyfrowania
-
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn
-
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn
-
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn
-
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale dac do zrozumienie ze dla Ciebie nie ma innej mozliwosci niz mowienie do niej po polsku i uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. I te dzieciaki dzisiaj juz same potwierdzaja, ze sa bardzo szczesliwe ze mowia dzis po polsku. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po polsku, czyli dla niej ten jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn
-
Ja zostawiam pelna swobode, choc kiedys probowalam wplywac. Jeszcze przed ostatnimi wakacjami w Polsce mialam wrazenie, ze rozmawiaja tylko po francusku.... i wtedy mialam pewne obawy... Nigdy nie zwracalam im uwagi ani nie mowilam : prosze mowic po polsku! Czasami tylko probowalam wtracac sie do rozmowy po polsku, bo takie wtrety w niektorych przypadkach potrafia "niechcacy" przestawic jezyk. Natomiast dzisiaj moje dzieci rozmawiaja miedzy soba raz po polsku a raz po francusku. Nie wiem od czego to zalezy, chyba glownie od kontekstu, ale nie zawsze. W kazdym razie panuje wzgledna rownowaga, wiec juz sie uspokoilam. U mnie jezyk polski ma silna pozycje, bo jestem caly dzien z dziecmi... Shalla, u Ciebie tez chyba powiniem miec mocna, bo oboje rodzice mowia po polsku, miedzy soba po polsku no i jeszcze sa dziadkowie. A moze jezyk angielski pojawia sie coraz czesciej w Waszym domu? Moim marzeniem jest znalezienie w najblizszej okolicy innych dzieci mowiacych po polsku, bo moje dzieci z kolegami i kolezankami bawia sie oczywiscie tylko po francusku i zastanawiam czy w ogole znaja ten jezyk z polskich podworek. Przez ponad 6 lat mi sie to nie udalo :) Dzieci M nie mowia, a z K nie iskrzylo wiec dzisiaj nawet nie wiem czy jej synek mowi, cale nadzieje pokladam w A, ktora rodzi niedlugo i deklaruje ze nie wyobraza sobie nie mowic do malej po polsku. Shalla, a jakie jest podejscie Anastazji do polskiego? W domu mowicie po polsku i to jest oczywiste czy..... trzeba o to troche walczyc?
-
Karenko, o tak! zdjecia dzisiaj wieczorem, koniecznie! Czekaj, a Olek byl w szpitalu? Ja sie zawsze zastanawiam jak to jest jak starsze dziecko nie moze z jakichs wzgledow powitac brata czy siostry juz w szpitalu, tylko dopiero w domu. Jak sie czujesz teraz? I jak sie miewa malenka Zosia? Bbeettiixx, mysle ze pomysl jest fajny, ale chyba do nas nie pasuje :) Tez zdarzaly nam sie male pomaranczowe ataki, ale nie bylo wiekszych afer z tym zwiazanych.... Nie dawalysmy sie za bardzo wciagac w bezsensowne dyskusje :) I oby tak dalej! Shalla, ale Ty to masz core skarb! Dziewczyno! Taka obsluga! Cos pieknego. No i zdjecia z bratem i Toba pokazuja Anastazje jako esensje czulosci. Sa przepiekne. Ufff, wrocilismy wlasnie z wycieczki po okolicznych gorkach i dochodze do siebie, bo oczywiscie jestem koloru zielonego na razie :) Czy ja sie juz chwalilam, ze poznalam kolejna Polke? Dziewczyny, dzieki mojej znajomej starszej pani pochodzenia polskiego poznalam osobe tak mila, urocza i fajna, ze od razu mialam poczucie jakbysmy sie znaly od zawsze i na zawsze. Takze teraz moge powiedziec ze mam dwie wspaniale polskie kolezanki, moja M i te nowa A. W dodatku A jest zaawansowanej ciazy - fajnie ze ona tez bedzie mama :)
-
Karenko, czytam i nadziwic sie nie moge............. Trzymam kciuki z calej sily za Was..... bardzo bardzo mocno, przesylam garscie cale pozytywnej energii i czekam na Twoj powrot na forum.....
-
tak to jest, jak kompletny laik zabiera sie numerologie :D Shalla, a wiesz ze super brzmi ten Twoj post porownawczy! Fajnie jest zdac sobie sprawe jak dzieci potrafia byc rozne, i to nie tylko w rodzenstwie ale w ogole! Rowniez w kontekscie porownywania dzieci roznych mam.... nie istnieja jedna uniwersalna miarka dla wszystkich..... Karenko, powodzenia! A aparat marzenie! Eh! Baw sie baw, tylko wysylaj nam duzo, duzo zdjec.
-
Kurcze, chcialam cos sprawdzic i sprawdzilam. A mianowicie przekonalam sie ze mam..... zwidy ! :D Wydawalo mi sie pisalam tu juz po Marj i do Marj ale posta nie ma. Marj, pisalam ze musisz jeszcze dokonac jednej operacji, a mianowicie 2+2, dobrze zrouzmialam, Karenko? Czyli Marcel bylby 4 anie 22.
-
proba....
-
Shalla, jak sie ma Maks? Co tam u Was nowego? Karenko, a jak u Was? Lepiej? Udalo Ci sie nie zlapac olkowego wirusa ? Pamietacie, chyba okolo czwartku pisalam, ze Jasiek wychodzi z jelitowki, i rzeczywiscie wyzdrowial wspaniale, a tu dzisiaj od rana Myszon choruje. Mam nadzieje, ze jednak to wstretne chorobsko ominie mnie i Polke.
-
U nas tez pediatrzy polecaja coca-cole (odgazowana i w temperaturze pokojowej) na dolegliwosci zoladkowe, nawet dla trzylatka. A prolaktyna i reszta na oko w normie :) Zobaczymy co powie lekarz. Kuk, z kolei dzisiaj to Twoj wpis wywoalal u mnie niemala wesolosc: a mianowicie fragment o "wygodnym" lozku, ktore dostaliscie w prezencie od tesciowej :D