Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Rozerwana13

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Nigdy nie pisałam na tego typu forach, ale jestem w takiej sytuacji, że potrzebuję wsparcia, spojrzenia kogoś kto stoi z boku. Byłam z facetem 2 lata. Było nam naprawdę wspaniale, nigdy się nie pokłóciliśmy, nie było scen, nie zdradził mnie. Dla mnie to był idealny związek. Mogliśmy porozmawiać o wszystkim i o niczym. Dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie. Wspieraliśmy się, cieszyliśmy ze swoich sukcesów i pocieszaliśmy w porażkach. Jestem pewna, że takiego właśnie faceta chcę na życie... Ale on przez te dwa lata nie powiedział mi, że mnie kocha. Pytany mówił tylko, że mnie lubi. Myślałam, że to taki typ, co woli okazywać, a nie mówić (bo miłość czułam). Było mnóstwo chwil, kiedy po dwóch-trzech piwach przytulał mnie, jakby nie wierzył, że ktoś taki jest i go kocha, nawet mi się wtedy oświadczał, ale rano traktował to jako żart. Tak czy siak, układało nam się doskonale. W końcu tydzień temu powiedział mi, że chce się wyprowadzić, że potrzebuje dystansu, żeby spojrzeć na to wszystko z boku, przemyśleć, co do mnie czuje, bo się waha czy ze mną być. Nie wie, czy mnie kocha, czy to tylko przyzwyczajenie i nie chce marnować mojego i swojego czasu. Jak mi to mówił, to płakał (a to jest facet, który nie okazuje uczuć!). Wyprowadził się, ale chciał się spotykać. Ja tak nie mogłam, więc na trzecim takim spotkaniu po wyprowadzce powiedziałam, że musimy przestać się kontaktować. Ustaliliśmy jednak, że zobaczymy się za tydzień. Wczoraj minął tydzień. Przyjechał... I zanim cokolwiek wydusił z siebie, siedział, patrzył na mnie i płakał. Powiedział w końcu, że decyzję podjął jakiś czas temu, ale sam nie mógł sobie z nią poradzić. Że w tej chwili i chce być ze mną i nie chce. Że coś go dusiło w tym związku, ale nie wie co... bo było mu ze mną tak dobrze, jak z nikim innym (przy czym nigdy nie był w długim związku, miał jedynie przelotne relacje kilkutygodniowe). Mówił, że jestem zjawiskowa, idealna... ale że czuł, że nie może mi dać tego, na co zasługuję, że wykorzystywał moją miłość nie dając wiele w zamian. I że chce spróbować sam, ale nie wie, czy da radę, bo jak mnie widzi, to "wszytko wraca". Boi się, że traci jedyne szczęście w życiu... ale mimo wszystko chce się rozstać. Dziewczyny, co mam robić? Ja go kocham, wiem to i wiem, że to jest mój ideał faceta. Nie mam nawet do czego się przyczepić, żeby się na tym skupić i w jakiś sposób do "obrzydzić". Chciałabym, żeby do mnie wrócił. Nie wiem czy to jest możliwe. Wydaje mi się, że ma mętlik w głowie, bo nigdy nie był w takim związku. Dlaczego, skoro było doskonale (bez kłótni, fochów, krótkiej smyczy), postanowił odejść. Czy widzicie jakąś szansę na to, że przemyśli i wróci? Boję się, że przyzwyczai się, że mnie nie ma i pójdzie dalej. Szkoda mi tego uczucia, tego związku, bo mało jest takich facetów jak on....Powiedział mi też, że jak mnie nie widzi, to jakoś sobie daje radę, żyje... Ale jak mnie wczoraj zobaczył po tygodniu przerwy, to wszystko mu wróciło... Nie wiem, co mam robić. Dać mu odejść i zerwać całkowicie kontakt, czy za jakiś czas odezwać się do niego, spotkać, zobaczyć... Nie wiem. Pomóżcie ;(
×