Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Dziecko_Kosmosu

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Dziecko_Kosmosu

  1. Po 36 godzinach pracy wróciłem do domu. A tu wtorek, już po feriach więc angielski. Cosik zjadłem i się szykujemy. Zawsze na angielski Matełszek lubi sobie tramwajem pojechać. W tym czasie żonka jedzie do hipermarketu na zakupy. Po zajęciach wracamy tramwajem, wsiadamy w samochód i jedziemy po kobietkę naszą i wieeelkie zakupy.Wczoraj próbowałem wyperswadować Joannie te zakupy, ale była nieugięta. Po paru chwilach jeszcze mi mowi: - Mam Cię dobić? - Tak weź młotek i dobij. Tylko nie mów że urodzisz dzisiaj. - Nie martw się. Tylko jak przyjedziecie po mnie to pojedziemy do drugiego hipermarketu. Ekstra. Nawet jak jestem wyspany nie cierpię zakupów. Na angielskim Matiemu swobodę zupełną pozostawiłem. W drodze powrotnej wsiadamy do tramwaju a tam ścisk. Wszystkie miejsca zajęte.Czasamianiołek mówi: - Ja chcę usiąść. Po chwili krzyczy: - Ja chcę usiąść. - Synku jak się zwolni miejsce to usiądziesz. Stajemy koło miejsc na których siedzą dwie panie koło 40-tki. Mati znów mówi: - Ja chcę usiąść. Nikt nie reaguje więc synek puka w rękę jedną z pań i mówi: - Ja muszę usiąść bo jestem mały i jak tramwaj szarpnie to się mogę przewrócić. Pani spogląda na mnie z niesmakiem i siedzi dalej. Matełszek nie ustępuje: - Widzi pani tu jest nalepka, że to miejsce dla dzieci. Spoglądam i faktycznie pani siedzi na miejscu dla matek z dzieckiem. Po chwili podnosi się z obrażoną miną a Mati zadowolony zajmuje miejsce. Mój nieśmiały do niedawna w stosunku do obcych synio już niedługo sam sobie w życiu poradzi. Smutno mi trochę, ale przecież wkrótce znów będę miał się kim opiekować. Wieczorkiem po dwóch marketach i oporządzeniu Matełszka, osuszyłem dwie puszeczki piwka i cudnie mi się spało.
  2. W imieniu wszystkich Mateczek wita Cię Tatuś. Pisz jak najczęściej. Zapraszamy.
  3. Całusy po dotlenianiu do 2.00. Żałujcie te, których nie było. Choinka, z mojej listy tylko Ciebe Marlo nie było. Śpią sobie teraz siostry zmęczone, a ja czuwam.
  4. Mam nadzieję, że Wasza nieobecność tutaj spowodowana jest dyżurami w klinice. W poniedziałek jestem w pracy 24 h więc zamelduję się na dyżurze. Liczę, że siostry wszystkich specjalizacji będą dostępne, bo przydałaby się kompleksowa odnowa biologiczna. Buziaki.
  5. Wczoraj wyszedłem do miasta po albumy do zdjęć. Gdy wróciłem do domu mój Czasamianiołek rzucił mi się na szyję i krzyczy: - Tatusiu wszędzie Cię szukałem. Gdzie byłeś? Wyjaśniłem. - Choć pogramy w \"Pysia\" na laptopie. Już zauważył że przyniosłem z pracy. - Jak posprzątasz w pokoju bo straszny tam bałagan - mówię, widząc kątem oka, że tsunami chyba tamtędy przeszło. Po upływie jakiegoś czasu widzę, że prace porządkowe nie posunęły się do przodu. Pytam więc o to. - Tatusiu mam prosty plan na sprzątnięcie tego \"bagałanu\". - OK, nie wtrącam się. Mija znów trochę czasu. Biorę się za zmywanie po obiedzie. Przybiega Matełszek i woła: - Tatusiu chyba potrzebujesz pomocnika. Mati uwielbia zmywać ze mną ale trwa to wszystko wtedy trzy razy dłużej i jest znacznie mokrzej w kuchni. - Poradzę sobie, a Ty w tym czasie posprzątaj. - Proszę, posprzątem po zmywaniu. No więc po 30 minutach przy zlewie, wytarciu podłogi i przebraniu Matełszka siadam sobie na kanapie. - Tatusiu choć do mnie. Pomożesz mi posprzątać. - Nie Syneczku to Twoje zadanie. - Ale ja Ci pomogłem pozmywać. I nagle dociera do mnie że to był \"prosty plan na sprzątnięcie tego bagałanu\". Chwilę siędzę oniemiały, a potem idę współsprzątać. No bo przecież nie moge dopuścić by Matełszek sądził, że zaplanowane przedsięwzięcia nie przynoszą efektów.
  6. Gratuluję Ewela, kawał chłopa z tego słodziutkiego Kubusia.
  7. HiHi Li, duże oczy zrobiłem jak zobaczyłem ile warstw ubrania będę musiał usunąć z Żoneczki Najśliczniejszej. Kiedyś łatwiej bywało.
  8. Pożarliśmy te shoarmy. W Joaninym brzuszku musiało zrobić się ciasno, bo dzidziuś z SzymOFF zrobił się SzymON. Patrzę sobie na żonkę, a tu nagle jak w horrorze typu \"Obcy\" coś jakby chciało z niej wyliźć. Aż biduli z bólu łzy pociekły. Ponieważ nie jestem strachliwy mówię: - Odsłaniaj szybko brzuszek, rozprawię się z tym potworem. I patrzę. No i streaptease się rozpoczął. Najpierw do góry powędrował sweter. Potem w dół spodnie dzianinowate, podciągnięte aż po same ulubione moje \"bułeczki z rodzynkami\". Następnie do góry bluzeczka. Ja oczy mam coraz większe. Potem w dół majtasy zaciągnięte aż nad pępek. I wreszcie koszulka do góry. Jak żońcia zobaczył mój wzrok wytrzeszczony to tym razem łzy pociekły jej ze śmiechu. I musiała uciekać z pokoju bo nijak nie mogła przerwać śmiechoterapii.
  9. Hmmmm może już się starzeję i zaczynam marudzić, a może to przez rostanie się z nikotyną jestem upierdliwy. Zaczynam się zastanawiać bo znów dopadł mnie wkurw, tym razem w lokalu gastronomicznym. A było tak. Niedaleko nas otworzyli nową restaurację z shoarmą. W walentynki stwierdziliśmy że ją wypróbujemy. Aby zbytnio nie podnosić sobie adrenaliny przy jedzeniu, postanowiliśmy nie iść z naszym najsłodszym Czasamianiołkiem do lokalu tylko wziąźć jadełko na wynos. Jako najszybciej obecnie w rodzinie chodzący zostałem wytypowany do roli donosiciela. Wchodzę - fajny lokal, fajna pani za ladą. Złożyłem zamówienie. Przy płaceniu coś mi się nie zgadzało, bo wcześniej przy zamawianiu spojrzałem na ceny. Pani policzyła złotówkę mniej. Myślę sobie - tak dobrze nie ma, żeby zniżki dawali dla przystajnych (hihi) facetów. Więc pytam. Okazało się, że zapomniałem dodać iż shoarma z kurczaka dla Mojej Walentynki ma być zapieczona z serem. Poprosiłem wiec panią o ten ser. - Ale to już nie możliwe. - Nie ma rzeczy niemożliwych. Prawie nie ma - mówię. - Ale naprawdę bo już na kasie wybiłam. - No to może pani anulować, albo dobić złotówkę, albo wziąść sobie złotówkę a mnie troszkę serka posypać - proponuję różne rozwiązania. - Niestety, anulować nie mogę, posypać serem nie mogę bo mi sie musi kasa zgadzać. Byłem już troszkę zirytowany. - Aha czyli serek ma pani tak dokładnie wyważony przez szefa i codziennie sprawdza ile porcji sprzedanych i ile składników zeszło. To dlatego pani taka szczupła. I z tego niedojedzenia to nie może się pani nauczyć jak się anuluje rachunek. Pani popatrzyła na mnie jakby chciała przerobić mnie na shoarmę. Pewnie uznała mnie za świnię więc shoarmę wieprzową. - Ale jest jeszcze trzecia możliwość. Dobije pani na kasie złotówkę ja zapłacę i już. - Ale jak pan teraz chce ser dokupić to dodatek kosztuje 2,5 zł. - Wrrrrrrrrrr. OK. Mógłbym zrujnować swój miesięczny budżet i dopłacić. Ale nie zasługujecie na to 1,5 dodatkowe. Więc poproszę przełożyć ser z shoarmy wieprzowej na shoarmę z kurczka. I do każdej porcji poproszę osobne zestawy sosów. Więcej już was nie odwiedzę.
  10. Te terapie tlenowe Was osłabiają czy jak? Hmm, muszę to sprawdzić. W piątek służba 24 h. Więc polecam się jako pacjent. Nie zjem zbyt obfitej kolacji. Buziaki
  11. Witajcie Mateczki Najulubione, mało dziś czasu mam więc tylko w kwestii formalnej się melduję. -----> li, wiesz gdyby policzyła mi nawet za 6 palców to bym się pewnie nie zorientował, więc nie podejrzewam jej o próbę dorobienia hihihi -----> marlo, skoro u Ciebie na osiedlu jest Albercik to może hihi na jednym osiedlu mieszkamy
  12. Nie cierpię zakupów w hipermarketach. Ale i tak moim faworytem do wysadzenia w powietrze jest market osiedlowy Albert. Po raz kolejny się tam zagotowałem. Kupowałem 6 bułek. Z tego rodzaju są trzy wielkości: paluszek, palec i paluch. Zaznaczam, że różnica jest znaczna i zauważalna na pierwszy rzut oka. Położyłem je na kasie w przeźroczystej foliówce. Kasjerka zaczęła je przesuwać w torebce jakby chciała ułożyć układankę, a może nawet bardziej wyglądało to jakby grała w trzy karty. - Co pani robi? - spytałem zdziwiony. - Sortuję. - Co? - No kupuje pan 4 paluszki i 2 palce - stwierdza zadowolona. - Raczej nie. Kupuję 6 jednakowych bułek z tego samego pojemnika wziętych i według mojego rozeznania są to paluszki. - To są 4 paluszki a to 2 palce. Widzi pan są większe. - Ale one są większe o centymetr, piekarzowi trochę większe wyrosły. - Nie te 2 to palce. - Palca to ja zaraz pani moge pokazać, ale się pani obrazi - już nie wytrzymałem. - Pan jest bardzo niemiły. - Byłbym gdybym pokazał. A pani jest niekompetentna więc poproszę kogoś kto się zna na palcach. Przyszła pani kierowniczka. Dobrze że choć ona nie miała problemów z zauważeniem gabarytowej różnicy pomiędzy bułkami i stwierdziła: - To jest 6 paluszków.
  13. Ale wpadka. UPS. A było tak. Odsłona pierwsza. Siedzę z Matełszkiem w pokoju. On nalepia mi jakąś nalepkę na usta. - Hej co robisz Trelku? - pytam - Zalepiam Ci buzię. - Dlaczego? - Bo nie musisz codziennie z Mamą rozmawiać. - A czemóż to mam nie rozmawiać? - Bo to jest tylko moja Mamusia. - OK pozwól zatem że będę tylko ze swoją żoną. I na tym się zakończyło. Odsłona druga. Siedzę z Matełszkiem i Żoncią w pokoju. Mati nalepia mi tę samą nalepkę na usta. Myślę sobie - zrobimy Joannie przyjemność. - Hej co robisz Trelku? - pytam - Zalepiam Ci buzię. - Dlaczego? - Bo nie musisz codziennie z Mamą rozmawiać. - A czemóż to mam nie rozmawiać? - Tą dziewuchę trzeba wyrzucić bo ona już jest stara.
  14. No mam jeszcze chwilkę więc na życzenie marlo kontynuuję. We wtorek nadszedł TEN dzień. Dzień w którym zmieniała się przednia cyfra w liczbie określającej wiek mojej Ukochanej Żoneczki. W poniedziałek wieczorem gdy usypiałem Czasamianiołka obmyśliliśmy gryplan, aby ten dzień był jednak miły dla Kobietki naszej. Więc we wtorek koło południa wpadłem do przedszkola z bukietem ....dziestu czerwonych róż i wołam przedszkolankę Matełszka. Trochę się zdziwiła (może myślała że dla niej), ale po moich wyjaśnieniach przyprowadziła synka i obiecała dać mu bukiet jak Mama przyjdzie go odebrać. Matiemu wytłumaczyłem jak ma wręczyć kwiatki i co powiedzieć. I poleciałem do pracy. Później Joanna opowiadała mi że Mati wypadł z sali z bukietem i rzekł - Masz tu kwiaty od Tatusia, przyniósł Ci po śniadaniu. - A od Ciebie nie? - No troszkę też, bo się z Tatą umówiłem. Po przyjściu z przedszkola Matełszek zgodnie z planem wyciagnął z pieca blachę do ciasta i przystąpił do robienia tortu urodzinowego z klocków Lego Duplo. Prezent główny wręczyliśmy wieczorem. Był to przygotowany na kompie czek, ale kwotę jubilatka musiała sama obliczyć zgodnie z zasadą: .... zł za każdy miesiąc życia, za każdy miesiąc życia ze swoim mężczyzną x2, za każdy miesiąc z dwoma mężczyznami x 4. Potem wyliczoną kwotę musiała porównać z kwotą ukrytą pod korektorem na czeku. Za każdą zł pomyłki musiała nam dać buziaka, spełnić jeszcze jakieś polecenia by w końcu znaleźć w swojej skarpetce nagrodę jubileuszową. Dostała również przykaz że wszystko musi wydać na poprawę swego samopoczucia. No a wieczorkiem miałem dla niej jeszcze jeden prezent. Żonka chce aby nasz drugi synek miał na imię Szymon, ja do tej pory mówiłem Pan Iks bo miałem inne propozycje. Kiedy leżeliśmy już pod kołderką i Joanna zarzuciła na mnie nogę, czekałem tylko na kuksańca przez jej brzuch w moje biodro. - Powiedz Szymonowi, żeby mnie nie kopał - powiedziałem. - On mnie nia słucha tak jak i Wy - i cisza. Po kilku chwilach zacząłem się śmiać. - Chyba nie zajarzyłaś. Powiedziałem \"Powiedz Szymonowi, żeby mnie nie kopał \". I rzuciła się na mnie jak wariatka.
  15. Nie ma Was wiec ja kontynuuję. W niedziellę po południu postanowiliśmy podjąć kolejną próbę wprowadzenia do jadłospisu Matełszka jakiegoś nabiału. Ze względu na alergię i ogólną niechęć do spróbowania czegokolwiek nowego jego posiłki są najprościej mówiąc monotonne. Tym razem padło na danonki bo słyszeliśmy, że niektórzy alergicy je tolerują. Najpierw odbyła się oczywiscie gra wstępna, czyli snucie bajeczek o pysznym deserku w fajnym kubeczku z dinozaurem. Zasiedliśmy do stołu. Kubeczek bardzo się Matiemu podobał. Z chęcią zerwał wieczko z dinozaurem i po ocenie wizualnej zawartości, kategorycznie odmówił dalszego organoleptycznego poznania. - Ja tego nie lubię. - Nie mów że nie lubisz bo jeszcze nie wiesz jak smakuje. Przecież ten deserek jest malinowy. - A ja lubię malinki? - No lubisz przecież ........ - wymieniam wszystko co jada malinowego. - Ale tego nie lubię. Po 15 minutach przekonywania niechcący łyżeczka wślizgnęła mi się do buźki Matisika gdy akurat była otwarta. Cały blok został zaalarmowany że maltretujemy dziecko. Łzy, gile z nosa, plucie i wykrzywiona czerwona twarz. Materiał dowodowy w postaci zdjęć zrobiliśmy by pokazać mu jaki \"piękny z niego złośnik\". Po tych scenach mama wymiękła, ale ja postanowiłem kontynuować. Otworzyłem drugi deser, posadziłem Czasamianiołka na kolanach i mówię: - Ty dajesz tacie łyżeczkę, a potem Tata tobie. Zostałem poczęstowany, ale w rewanżu zastałem zamkniętą buzię. - Ojeja Ty masz w buzi jakiegoś potwora, niech on trochę wyjrzy. Mati wytknął jęzora a ja go pac danonkiem. - Co zrobiłeś teespoonem? - Dźgnąłem potwora. - Aha, to może on znów wyjrzy. I tak pac, pac, pac opróżniliśmy pół danonka. Ale od początku przedsięwzięcia minęła godzina. - To teraz łyżeczka wjedzie może do buzi? - pytam - Nie. - Pobawimy się w pociąg - i zaczynam piosenkę po angielsku o pociągu który jeździ there and back. - A engin chce wjechać do tunelu? - Do myjni bo zobacz jaki on brudny. Umyj go dobrze. I myjnia rozpoczęła na tyle sprawne funkcjonowanie, że po kilkunastu minutach skończyliśmy deserek. UFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF. A w poniedziałek Matełszek zakradł się do lodówki, wyciągnął danonki i przybiegł do mnie. - Tatusiu, choć zjemy we dwóch deserki.
  16. Pozwól Amelko, że powita Cię w imieniu bywalczyń tego topiku mężczyzna, bo mateczki gdzieś wywiało. Zapraszamy i zachęcamy do jak najczęstszego odwiedzania tego miejsca. A sporo mamuś spotyka się na wieczornych pogaduszkach na tlenie. Więc instaluj sobie ten program i podaj swój nick. Napisz jak córcia ma na imię. Buziaki. Papa I calusy dla nieobecnych.
  17. Pozwól Amelko, że powita Cię w imieniu bywalczyń tego topiku mężczyzna, bo mateczki gdzieś wywiało. Zapraszamy i zachęcamy do jak najczęstszego odwiedzania tego miejsca. A sporo mamuś spotyka się na wieczornych pogaduszkach na tlenie. Więc instaluj sobie ten program i podaj swój nick. Napisz jak córcia ma na imię. Buziaki. Papa I calusy dla nieobecnych.
  18. Lubię tu wejść po kilkudniowej nieobecności i zobaczyć co tam u Was słychać. Jak później będę miał troszkę czasu to napiszę coś co powstało również z myślą o Waszych pociechach.
  19. Ostatnimi czasy wizyty Matiego \"w kibelku\" w poważniejszych sprawach kończyły się zawsze wołaniem Taty, aby czuwał przy drzwiach. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi, a chodziło o to abym zasłonił \"boja\". Bojem okazał się wiszący nad drzwiami wejściowymi Jezus, wyrzeźbiony góralską ręką z patyka. Bojem był nie z racji płci lecz z powodu bania się go. A nawet przy lekko uchylonych drzwiach \"kibelka\" było go widać. Wczoraj Mati rozprawił się ze swoim lękiem. Jedliśmy obiad więc odmówiłem warty. Po chwili z przedpokoju doleciał nas monolog: - Wiesz boju, idę spokojnie zrobić kupę. Więc możesz na mnie patrzeć ale mnie nie bojnij. Po chwili wchodząc do ubikacji Mati dodał: - No załatwione.
  20. Ostatnimi czasy wizyty Matiego \"w kibelku\" w poważniejszych sprawach kończyły się zawsze wołaniem Taty, aby czuwał przy drzwiach. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi, a chodziło o to abym zasłonił \"boja\". Bojem okazał się wiszący nad drzwiami wejściowymi Jezus, wyrzeźbiony góralską ręką z patyka. Bojem był nie z racji płci lecz z powodu bania się go. A nawet przy lekko uchylonych drzwiach \"kibelka\" było go widać. Wczoraj Mati rozprawił się ze swoim lękiem. Jedliśmy obiad więc odmówiłem warty. Po chwili z przedpokoju doleciał nas monolog: - Wiesz boju, idę spokojnie zrobić kupę. Więc możesz na mnie patrzeć ale mnie nie bojnij. Po chwili wchodząc do ubikacji Mati dodał: - No załatwione.
  21. Aniutku - Siostrzyczko Droga, widzę że ostatnimi czasy wena jakowaś Cię nawiedziła, z czego cieszę się nie ja tylko pewnie. W sądzie się nie spotkamy bo oczywiście nie mam zamiaru oskarżać Cię o plagiat. Nie to żebym nie chciał się z Tobą spotkać, ale może nie koniecznie w takich okolicznościach. Wercię ucałuj mocno za to że myśli o kosmosie czasami, a ponieważ na drugie Mikołaj mi dali, nie miałbym nic przeciwko temu dodatkowemu listowi. Barbi i Ken mają dobrze, kawkę sobie popijają. A ja nie mam szczęścia ostatnio spotkać Cię i wypić kawki Twej pysznej. I dbaj o siebie. Nie wychodź za często gdy wiatry porywiste, albo chociaż mężowe kalesony pożycz, skoro zamiast w ciepłe spodnie w dom zainwestowałaś.
  22. Miało być tak różowo, a wszystko dziś w kolorze blue.
  23. W niedzielę byliśmy na urodzinach mojej chrześnicy wyprawianych w figloraju. Matiemu oczy zaświeciły się jak zobaczył takie dystrybutory tandetnych zabawek, do których wrzucasz złotówkę, przękręcasz i stajesz się właścicielem jakiegoś badziewia. Pamiętał je z nad morza. - Tatusiu daj mi jedynkę - marudził co jakiś czas. Później za udział w konkursie dostał opakowaną czekoladkę w kształcie monety. Od razu poleciał do maszyny ale rozmiar był trochę nie taki. Cóż to jednak dla zgrabnych rączek dziecka, tym bardziej że czekoladę da się modelować. Sporo wysiłku kosztowało mnie wyciągnięcie tej fałszywej monetki. Po południu trochę wymęczona Mama poszła się zdrzemnąć. O szóstej zawsze pijamy kawkę a Mati w tym czasie soczek i ciasteczka swoje dostaje. Wczoraj nie mógł się już doczekać. - Tatusiu choć zrobimy sobie przerwę na kawkę i soczek. - Poczekaj zaraz mamusia wstanie. - Mamusia niech sobie odpoczywa a my oba zrobimy przerwę. Więc siedzimy sobie w kuchni żeby mamie nie zakłócać spokoju i popijamy swoje napoje. - Tatko, choć dam Ci marchewkowego buziaka. - Ale pyszny buziak - mówię. - Chcesz jeszcze? - Pewnie, bo on taki smaczny marchewkowo-malinowy. - A Ty Tato lubisz soczek marchewkowy? - Lubię. - No to kup więcej i razem sobie będziemy pić. - Wolę kawkę, ale zresztą mamy jeszcze parę butelek. - No tak, tylko jak razem będziemy pić to na długo nie wystarczy. A Tata jest bogata to może kupić. No fakt. Tata jest bogata bo ma takiego Czasamianiołka. A już niedługo będzie jeszcze bogatsza. Dzisiaj może dowiemy sie o co się na wiosnę wzbogacimy, bo wybieramy się na USG.
  24. Znów długie poszukiwania. Sobotni poranek rozpoczął się od spięcia. Pomimo naszych uwag, kombinacje Matiego z sokiem marchewkowym zakończyły się kolejnym wchłonięciem ubraniowym zamiast doustnym. Potem było coraz gorzej. Rozwalona spłuczka w \"kibrze\" - jak czasami uda mu się nie zdrabniać \"kibelka\". Wywrócenie komody spowodowane dynamicznym wysunięciem wszystkich szuflad. Całe szczęście w porę udało mi się odepchnąć Matiego z toru przelatujących szuflad, które mimo złapania przeze mnie komody, wraz z zawartością opuściły jej wnętrze. Przy okazji komoda zerwała niedawno położoną tapetę, a sosnowe szufladki w miejscach wzajemnego spotkania otrzymały zupełnie nowy wygląd powierzchni. Mati dyskretnie zniknął w swoim pokoju co nie uchroniło go od poważnej rozmowy umoralniającej. Całe szczęście że zanim posprzątałem zdołałem ochłonąć. Wieczorem już się zagotowałem gdy ciągnąć za kabel urwał ze ściany lampkę - księżyc z Ikei. Przełożyłem go przez kolano, ściągnąłem spodnie i majtki i powiedziałem: - No zasłużyłeś dzisiaj synciu na porządne lanie. Mati nawet nie próbował uciekać ani się wić. Usłyszałem jeno: - Tylko nie tak mocno Tatusiu. Złość odpłynęła i zamiast klapsa dostał całusa w swoją jędrną dupkę. Odwrócił głowę, spojrzał na mnie pytająco i zapytał: - To już? - Już. Rzucił mi się na szyję z radością. - Jak ja Cię kocham mój najdroższy Tatusiu. Przepraszam. Już nie bedę. Hihi nie to żebym mu wierzył ślepo w te deklaracje. Ale połudzę się do następnego razu.
  25. Śnieg spłynął z naszych ulic Więc może czasem tu dotrzemy
×