Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

2502julka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. WITAM WAS KOBIETKI:) Eutenia---ciszę się , żemnie pamiętasz jeszcze i za wklejenie mojego postu do 3 ciej czesci:) ...jejku...jestem w trzeciej czesci...a zaczynalam swoje rozwazania o tkwieniu w toksyczym zwiaku jeszcze w pierwszej czesci 3 lata temu...ile to czlowiek muisial zdobyc wiedzy i ile dokonac przemian samego siebie. Ten rok byl przelowlowy. Na poczatku rroku rzucilam palenie zaczelam uprawiac intensywnie sporty...nie moglam znalezc pracy i chyba zaczynajac od rzucania palenia potem od cwiczen pokazalam sobie jaka mam sile wewnetrzna...na koncu rzucilam Jego...juz 2 miesiace minie za kilka dni odkad sie rozstalam z Nim. Nie majac pracy i dziecko na utrzymaniu odwazylam sie na ten krok...balam sie tego ze finansowo sobie nie poradze ale twierdzilam ze co juz gorszego moze mnie spotkac i niech sie dzieje co chce...nie bylo latwo...ale chyba jednak góra czuwa...od 2 tygodni pracuje:)) jestem zadowolona i ciesze sie bardzo z tego powodu:) Od niego do konca sie nie uwolnilam poniewaz caly czas przyjezdza do dziecka i tu jest ten pluis ze ma z dzieckiem swietne relacje takie jak nigdy...i gdy jest to tez mnie dobija poniewaz mowi ze nie odpusci sobie i bedzie walczyl caly czas o to abym wrocilado Niego ...zesie nie podda i zrobi wszystko abym mu dala szanse i ze nigdy nie uwierzy w to rozstanie bo wie ze mnie odzyska. Moze sobie gadac i juz to olewam...wiem jedno , że napewno nie wroce do Niego. NIGDY!! za dobrze mi samej...tzn nie jest idealnie ale zauwazylam ze jestem bardziej spokojna zawsze usmiechnieta zadowolona:) nie mam juz teraz az tak duzo codziennego stresu...nie boje sie ...ale jednak zauwazylam ze jeszcze nie wyzbylam sie starych nawykow takich jakich mialam bedac z NIM...np gdy rozmawiam z Nim i wypytuje co i jak mam nadal cos takiego ze sie przed nim tlumacze...wiem ze nie musze juz..i moja kolezanka zwrocila mi juz uwage na ten temat ale niestety...pozostaja pewne rzeczy...mysle ze jak sobie poradzilam z rozstaniem to z tym tez sobieporadz. Teraz jestem przygotowana na hjego sztuczki...dla dzieckaidealny tatus...mnie stara sie kontrolowac teraz bardzioej bo nie jest ze mna...milutki az do rany przyloz....ai jeszcze jedno...powiedzial ze nigdy sie nie zwiaze z zadnym mezczyzna bo On juz o to zadba...powiedzialam mu ze nie mam zamiaru i nie chce sie wiazac zeby przez przypadek nie trafic na drugoego takiego psychopate jak On... :))mimo wszystko dzis juz wiem , że w zyciu trzeba nisc do przodu..wychodzic z trudnych sytuacji i nie bac sie...bo musi sie udac....w momencie rozstania pozostalam w naprawde bardzo niekorzystnej sytuacji materialnej...ale wiedzialam ze jest zle i bedzie zle ale wkoncu kiedys musi sie odwrocic ten los i kiedys musi zaswiecic slonce...dodam ze te ostatnie miesiace szczegolnie od listopada byly pasmem problemow i klopotow...ciagle choroby dziecka i to powazne , wizyty w szpitalu brak dlugotrwaly brak pracy , awantyry w domu przemoc psychicnmza i fizyczna czasami...czasami mialam dni takie ze nie chcialomi sie zyc ale caly czaspodswiadomie wierzylam zemusi byckiedys dobrze...ale zeby bylo dobbrze to musze skonczycten zwiazek chory bo i tak juz jest zle i nawet jak bedzie gorzej to jakos to przezyje i wierzylam ze wreszcie zacznie sie ukladac powoli.....i tak jest...jestem inna i nie jestem juz ta sama osoba co kiedys Powodzenia zycze
  2. ok..juz pamietam. Więc wpadłam tu tylko na chwilke...po raz pierwszy pojawilam sie w lipcu 2007 roku...dluga musialam przejsc droge zanim doszlam do tego gdzie jestem....nie bede powtronie opisywac rozstan powrotow itd... wyzwolilam sie wkoncu od mojego M:)) jestem szczesliwa:)) od 2 tygodni juz nie mieszkamy razem...nie tesknie..nie dziala na mnie i nie wzbudza we mnie zadnych uczuc ani litosci ani milosci...nic komplertnie...nie kocham Gojuz...tylko mi Go zal...ale bylam zaslepiona...6lat prawie zmarnowalam na tkwienie w tym zwiazku na te wszystkie przepychanki..na te przemoc psychiczna i czasami fizyyczna.....otworzylam oczy...czuje sie jakbym wzrok odzyskala.....odeszlam tym razem od Niego ale juz na zawsze...bezpowrotnie....nawet jakby byl aniolem nie chce z Nim byc...czuje sie dobrze sama bez Niego...zreszta mam dla kogo zyc...dla mego dziecka..... niewiem dlaczego tyle lat uplynelo zanim mi klapki z oczu opadlu...bylam wspoluzalezniona od Niego...obawialam sie ze sobie nie poradze...teraz zostalam bez pracy...na utrzym,aniu mam dom i dziecko...ale naprawde jestem szczesluiwa...dlatego ze jestem wolna...dzięki Ci Boże, że wkoncu sięprzebudziłam. Pozdarwiam wszystkich i zycze powodzenia i wytrwalosci i sił duuuzoo
  3. motylek z jednym skrzydłem------ no właśnie dlatego stwierdziłam , że nie ma sensu z Nim sypiac...u mnie tyle dobrego, że już Go przestałam kochać i do łóżka z nim nie pójdę zreszt i tak dzielimy osobne pokoje w nocy bo mi nie wygodnie było z nim więc sie wynioslam z sypialni jakis czas temu..(kilka miesiecy). Dziś planowalam wyjscie na jutro zeby pogadac z kumpela On mial zostac z dzieckiem..ale wiedzialam , ze bedzie wszytko robic zeby do tego nie dopuścić...zaproponowal zebym z Nim poszla do jego znajomych Ja odmowilam bo powiedzialam , że chce wyjsc bez Niego ze On co drygi dzien wychodzi wieczorami a Ja od kilku lat Nigdzie bez Niego nie bylam bop jak szlam to na dniu ze znajomymi a wieczorem tylko z Nim...powiedzial ,że w takim razie jak moglam mu cos takiego zrobic ,że nie chce z nim isc do jego znajomych i zebym zapomniala ze On bedzie mi siedzial z dzieckiem ...głupi dupek...i tak jutro pójdę i sobie załatwię kogoś do dziecka...nie dam mu się!
  4. Beatek73----tak samo mam jak Ty...jestem na tym samym etapie...też nie mogę już na Niego ptrzeć i nienawidże jak przeprasza albo chce się tulić...odpycham Go od siebie , unikam ....też chcę finansowo stanąć na nogi tym bardziej, że od 2 miesięcy jestem bez pracy....On się czuje Panem i władcą jak Ja nie pracuję i jeszcze kiedyś pamietam jak mi powiedział, że beze mnie Ty ku.. byś zdechła z głodu...poklocilam sie po tym z Nim kazalam sie wynosic i powiedzialam, że swoją kasę niech sobie w tyłek wsadzi bo jeszcze ma mi kto pomóc finansowo....wczoraj odwiedzily mnieu znajome a On zazadal natychmiastowego obiadu...powiedzialam , że mu nie zrobie i nie zrobiłam...wstał (bo wczesniej lezał jak zwykle) i sam zrobił ten obiad i się zaczal przymilac....i że mu brakuje seksu zaczął później jak juz sylismy sami....odparłam mu, że jak chce seksu to niech sobie znajdzie taką , która z Nims eks bedzie uprawiala bo Ja go nie kocham a poza tym więcej dzieci z Nim nie planuje ( a róznie to bywa). ....muszę się umówić na jakies wieczorne wyjscie ze znajomymi bez Niego...najwyższa pora zacząć życ
  5. Witam po bardzooo długiej przerwie....nie udzialałam się na forum chyba już będzi to około roku. Owszem czasami zerknełam ale nie zbyt często. Ja nadal w związku...już myślałam, że jednak uda mi sie uwolnić z tych toksyn już na zawsze, że odeje ale nie. Katastrofa dla mnie. Po raz pierwszy tutaj byłam w 2007 roku a już mamy 2010. Ponad 5 lat życia w toksynach...oj muszę przyznać , że moją psychikę to też skrzywiło...jestem inna niż byłam kiedyś...może bardziej twarda, rzadzieł się rozklejam, walczę z przeciwnosciami i sie nie poddaje. Zmienił się też mój stosunek do mojego M. Nie sypiam z nim od dłuższego czasu mimo , iż był wysmienitym kochankiem( nie zdradzam Go ) . Nie kocham Go i staram mu się to wytłumaczyć ale On chyba tego nie rozumie...zresztą co do psychopaty może docierać? On się w sumie niewiele zmienił ..no moze już sie przekonał , iz niektóre sztuczki na mnie nie działają...jego np. prosby o wybaczenie...zawsze gdy mnie przeprasza mowię, że nie przyjmuję przeprosin bo i tak za niedługo bedzie powtórka z rozrywki. Jego wyzwiska przekleństwa na moj temat tez mnie nie ruszaja..splywa po mnie to jak po kaczce. Dąże Ja do rozstania owszem...mimo, iż jestem znooowu zależna od Niego finansowo ale juz na to nie patrzę....rozmawiałam z Nim na ten temat ,ze nie widze Nas razem, nie planuje z Nim przyszlosci, nie chce z Nim byc nie kocham Go...a On ze mnie kocha...a Ja mu zawse mówię , że to nie jest milosc to co Onuważa za miłość w stosunku do mnie. Wielokrotnie pakowalam mu tez walizki , oddawalam wszystko to co jego...wyrzucalam i wogole...nic nie skutkuje...On potem jest aniolkiem przez kilka dni...niewiem...chyba Ja bede musiała sie wkoncu wyprowadzić kiedyś albo użyc drastyczniejszych środków. Niewiem wogóle po co On chce ze mną być ( to że jest dziecko to raczej nie wystarczajacy powód w tym przypadku). Cieszę się tylko , że moje klapki z oczu spadły ale duzo czasu trzeba było...około 5 lat.Wiem, że gdyby juz doszlo do rozstania to bym juz nie wróciła jak to bywalo wielokrotnie...byc może On tez o tym juz wie lub wyczuwa to podswiadomie poniewaz rekami i nogami wzbrania sie przed tym.....kiedyś byłam inna dla Niego byłam dobra , ciepła i serdeczna teraz jestem dla niego jak góra lodowa...zimna i bez "wyższych uczuć". Nie znoszę Go...wspaniale się czuję jak jest w pracy albo gdzies wyjezdza...wspaniale uczucie a gdy musze patrzec na jego twarz to juz mnie os trafia bo wiem, że bedzie jakas sprzeczka albo jakies dokuczanie.....................jeju Ja niewiem...tak latwo bylo sie z kims zwiazac ale trudno sie z tego wyplatac.Wiem, że się wyplatam z etgo chorego ukladu ale niewiem kiedy to nastapi..juz nie chce podawac konkretnych dat bo to zazwyczaj nie wypala.....przypomnialo mi się....jakis czas temu jak Go spakowalam to wpadl w szał i jeszcze mi zagroził , że jeżeli mi się uda wogóle Go wyrzucic z domu to podpali mnie. Nie robi to na mnie juz wrażenia.Gorsze rzeczy z Nim przezyła i gorsze upokorzenia z jego strony chociaz musze przyznac jedno , że już od 2 lat z łapami do mnie nie wyskakuje ale tylko i wylacznie dlatego poniewaz mam na niego haka i sie boji............chciałabym jeszcze odżyć w moim życiu...poznac kogoś kto mi bedzie odpowiadal i nie bedzie to chory zwiazek.....czasami żałuję , iż tyle czasu bedac z Nim marnuję
×