W sierpniu 1990 roku, w Rostowie nad Donem, dwaj bracia poszli łowić ryby. Po kilku minutach siedzenia z wędką na brzegu rzeki usłyszeli kroki dwóch osób, zbliżających się do ich stanowiska. Nikogo jednak nie było widać. Zaintrygowani poszli w miejsce, gdzie odgłosy były bardziej wyraźne. Nikogo tam nie spotkali. Kiedy postanowili wrócić na brzeg rzeki, zobaczyli siebie samych przychodzących właśnie na ryby - powtarzających wszystkie ruchy, gesty i słowa sprzed kilkunastu minut. Opisany przypadek to tzw. efekt opóźnionych kroków - powstaje, gdy między rzeczywistym biegiem wydarzeń a wystąpieniem chronomirażu upływa zaledwie kilkanaście minut lub nawet sekund.
Harry Martindale pracował przy instalacji elektrycznej w piwnicy w domu Charter House Street. W pewnej chwili z jednej ze ścian wyłonili się żołnierze w strojach rzymskich legionistów! Dokładnie widział ich zakurzone i zniszczone umundurowanie. Szli zwartym szykiem, z opuszczonymi głowami, sprawiając wrażenie bardzo zmęczonych. Słyszał ich kroki. Wyszli drugą ścianą.
Podobny oddział przeszedł obok turystów w Algierii. Pochód zamykał wóz z żywnością, który ciągnąl osioł. Przeszli obok nich, jakby wcale ich nie widzieli. Szli pewnym krokiem przed siebie. Wycieczkowicze myśląc, że organizatorzy przygotowali dla nich atrakcję, sięgnęli po aparaty, by to uwiecznić. Jakież było ich zdziwienie, gdy po wywołaniu kliszy, okazało się, że nic na nich nie ma.
Edith Oliver widziała i słyszała jarmark sprzed pół wieku. Wydarzenie to miało miejsce w 1916 roku w hrabstwie Wiltshire. Wybrała się na wycieczkę autem do legendarnego Avebury. Zbliżał się wieczór, a ona nie miała noclegu. W pewnej chwili zobaczyła boczną drogę, wjechała w nią i zafascynowana oglądała ogromne bloki monolitów. W pewnej chwili usłyszała gwar, śmiechy, wesołą muzykę, pokrzykiwania, nawoływania, strzępy rozmów. Pomyślała, że odbywa się jakiś festyn. Weszła na pagórek i zobaczyła jakieś postacie i kramy. Zdziwiła się, że przy niesprzyjającej pogodzie ludzie tłumnie przybyli na ten jarmark czy festyn. Nie wiedziała jak tam dojechać, ponieważ droga się urywała. Okolica spodobała się jej na tyle, że postanowiła przyjechać w następnym roku w to samo miejsce. Wynajęła przewodnika. Jakaż była zdumiona, gdy jej powiedział, że ostatni jarmark odbył się w 1853 roku, zaś monolity zostały wywiezione w 1800 roku!
Jakiś czas temu w okolicach Łodzi, jak opowiada świadek szedł polną ścieżką wiodącą przez las i w pewnym oniemiał! Tuż przed nim stała postać...identyczna jak on sam! \"Sobowtór\" był tak samo ubrany i przeszedł obok zszokowanego mężczyzny...Ktoś z pewnością powie: \"to niemożliwe! Bzdury! Czego to ludzie nie wymyślą!\" Dla nas również jest to po prostu niesamowite, ale czy niesamowite znaczy nie możliwe? W jaki sposób możemy wyjaśnić te relacje?