Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mysza1974

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. mysza1974

    Turcja-kto był

    cd... Hagia Sofia, jeden z cudów świata, rzeczywiście robi olbrzymie wrażenie. Dzień zakończyliśmy rejsem po Bosforze. Nocleg w Stambule mojej grupie (druga grupa spała w innym miejscu) przypadł w hotelu Topkapi. Jest to mały hotelik położony na uboczu od głównych zabytków, ale blisko centrum. Pokoje ładne, chociaż nieduże, z telewizorem i klimatyzacją. Niedaleko hotelu (15 miniu spacerem) znajduje się targ owocowo – warzywny (truskawki 1 lir) i Migros. Ta ostatnia informacja może się przydać dla turystów lubiących podjeść, bo w restauracji hotelowej raczej się nie najedzą. Następnego dnia w Stambule zwiedzaliśmy Hipodrom i Błękitny Meczet. Z Hipodromu wiele nie zostało, dlatego trudno mówić o zwiedzaniu, raczej był to rzut okiem na obeliski Konstantyna i Totmesa III, wężową kolumnę i fontannę. Sultan Ahmet Camii, czyli Meczet Sułtana Ahmeda lub Błękitny meczet to klasyczny przykład architektury osmańskiej. Określenie "błękitny" w nazwie meczetu wzięło się od koloru płytek fajansowych z Izniku, którymi pokryte są ściany. W odróżnieniu od Hagi Sofi która robiła wrażenie swoim wnętrzem, błękitny meczet olśniewa bardziej z zewnątrz. Już o godzinie 11 byliśmy w drodze do Kapadocji. W porze lunchu zrobiliśmy sobie przerwę w przydrożnej, czyt. „drogiej” knajpce (najdroższy lunch podczas wycieczki – około 13 Euro za potrawy w niezbyt dużej ilości). Po drodze do bajkowej krainy zatrzymaliśmy się na chwile nad słonym jeziorem Tus. Do Kapadocji zajechaliśmy dopiero późnym wieczorem. Zatrzymaliśmy się w hotelu Gomeda, znajdującym się na dalekim uboczu wioski Mustafa Pasza, niedaleko Ugrup. Hotel stoi wśród urokliwych skałek Niegdyś zamieszkałych przez ludzi. Wieczorem w kilku otworach okiennych można zobaczyć światło. Bliskość hotelu świadczy, że być może latem jest to kawiarnia, herbaciarnia, lub inne miejsce stanowiące atrakcję dla turystów. Miejsce jest bowiem naprawdę piękne. Niestety Turcy zupełnie nie dbają o nie. Kilka kroków dalej znajduje się rura, którą odprowadzane są ścieki z miasteczka do wąwozu. Mustafa Pasza było tyko niewielką odsłoną Kapadocji, chociaż i tak zrobiło na nas olbrzymie wrażenie. Nadszedł jednak dzień, na który najbardziej czekałem. Zwiedzanie Goreme i podziemnych miast .To właśnie głównie z myślą o tych miejscach przyjechałem do Turcji. Przyroda za pomocą wulkanów i erozji utworzyła coś, czego się nie da do niczego przyrównać, księżycowy, bajkowy krajobraz. Nie bez znaczenia jest także działalność człowieka, który w tym co stworzyła przyroda, w miękkiej skale tufowej, wydrążył domy, podziemne kościoły, a nawet podziemne miasta. Ostatniego dnia wycieczki zwiedzaliśmy Konyę. Tego dnia organizatorzy pozwolili nam spać do woli. Pobódka była o godz. 7.00, wyjaz godzinę później. Konya, no cóż „Święte miejsce dla muzułmanów”. Pewnie ważne, ale ja osobiście żałowałam, że opuściliśmy Kapadocję. Uważam, ze zbyt mało czasu w niej spędziliśmy. Mogłabym zrezygnować z Konyi na rzecz Kapadocji. Wylot do Warszawy mieliśmy o 4.40, to znaczy, że musieliśmy wstać o 1 w nocy. Przedstawiciele Rainbow-a busikiem zawieźli nas na lotnisko w Antaly. Ogólnie mówiąc z wycieczki jestem zadowolona. Bardzo podobała mi się Kapadocja, wcześniej Efez i Pergamon. Niezapomnianego przeżycia dostarczyła mi Maryemana. Uważam też, że nie ma co narzekać na warunki, bo nie były takie złe. Co prawda pokój hotelowy w Kusadasi był „kiepski”(może ktoś inny miał więcej szczęścia), ale łazienka była czysta i dobre jedzenie w restauracji, w Stambule zaś, było daleko do zabytków i mikro kolacja, ale był za to ładny pokój. Więc jedno uzupełniało drugie. Nie można mieć przecież wszystkiego. Pilotka, Beatka jest osobą bardzo sympatyczną i pomocną . Jedynym minusem wycieczki był brak wolnego czasu i brak przewodnika (lub uprzedzenie o jego braku) w Pałacu Topkapi. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do odwiedzenia Turcji. Marzena Dąbrowska
  2. mysza1974

    Turcja-kto był

    Witam! 21 maja wróciłam z wycieczki objazdowej „Smak Orientu”, organizowanej przez Rainbow Tours. Ze strony tureckiej organizatorem wycieczki było biuro Kesit. Przed moim wyjazdem obiecywałam kilku osobom, ze po powrocie podzielę się moimi wrażeniami. Oto one: Do Turcji lecieliśmy liniami Sky Airlines. Troszeczkę się obawialiśmy, gdyż są to linie tureckie i tak naprawdę nie wiedzieliśmy o nich wiele. Wylot odbył się bez opóźnień, a lądowanie bez zbędnych przygód, zarówno w jedną jak i drugą stronę. Podczas lotu dostaliśmy posiłek składający się z kanapki, ciastka i napoju (do wyboru: kawa, herbata, woda, soki, napoje gazowane). Antalya przywitała nas drobnym deszczem, który ustał gdy już siedzieliśmy w autokarze. Okazało się, że na „Smak Orientu” jest więcej osób niż powinno być. Jedna z par miała, źle wypisaną umowę. Zamiast wycieczki objazdowej wpisali im pobyt. Po ponad półgodzinnych targach, kto przyjechał na pobyt, a kto na objazdówkę, a także po wysadzeniu z autokaru „niefortunnych turystów”, wyruszyliśmy do hotelu. Państwo ci dołączyli do nas jeszcze tego samego dnia, gdy wyjaśnili nieporozumienie z biurem w Polsce. Wszyscy zostaliśmy zakwaterowani w Hotelu Ring. Jest on położony w centrum miasta. Spacerkiem można dojść do portu, do starej części miasta. Niestety do plaży jest raczej daleko. Warto jednak wybrać się na wieczorny spacer w kierunku plaży, gdyż jest tam wiele urokliwych miejsc. W hotelu Ring poznaliśmy jednego z polskich przewodników Rainbow-a. Wówczas też dowiedzieliśmy się, że następnego dnia w trasę wyruszą dwie grupy turystów, w dwóch autokarach. Przewodnik przekazał nam też informacje dotyczące lokalizacji hotelu, wymiany pieniędzy i kolacji. Pokoje położone na wyższych piętrach hotelu Ring miały wyższy standard. W każdym hotelu był telewizor, klimatyzacja sterowana ręcznie i suszarka do włosów, a także dodatkowa poduszka i kołdry (w szafie). Łazienka w dobrym stanie. Zarówno śniadanie, jak i kolacje w hotelu Ring były serwowane w formie szwedzkiego stołu. Jedzenia było dużo i było bardzo smaczne. Dostępne były także owoce i dużo „tureckich słodkości”. Były to głównie ciasta i budynie. Jednak mimo wszystkich tych pozytywów pierwszego dnia przy kolacji zabrakło pieczywa. Turcy są bardzo opieszali przy donoszeniu czegokolwiek z kuchni. Doniesiono chleb dopiero wówczas gdy turyści z Francji kupili sobie chleb w piekarni obok. Drugiego dnia wyruszyliśmy na objazd. Pobudka o godz. 5. Tego dnia mieliśmy okazję poznać resztę towarzyszy podróży, przewodników: Panią Beatkę i Fułata (nie jestem pewna czy tak to się pisze) i kierowcę Sulejmana. Jak się okazało część współtowarzyszy podróży miała mniej szczęścia niż my, przyleciała kila godzin przed wyjazdem i praktycznie prosto z podrózy, po krótkim odświeżeniu się w hotelu (jak kto zdążył), zapakowano ich do autokaru na wycieczkę. Ale tak miało być i chyba musieli zdawać sobie z tego sprawę. Tego dnia zwiedziliśmy Pamukkale, Hierapolis, Efez i Maryemana. Pamukkale nieco mnie rozczarowało. Zamiast przepięknych tarasów znanych nam z folderów ukazała się mym oczom śnieżnobiała góra i niewielkie oczka wodne. Są one naprawdę piękne, tylko tyle, ze jest ich niewiele. Wystarczy w sam raz, żeby zamoczyć nogi. Na więcej nawet nie starczy czasu. My przeznaczyliśmy na krótki spacer tarasami tylko 10 minut, gdyż zdecydowaliśmy się na zwiedzanie Hierapolis. Zdecydowaiśmy się to dobre określenie, gdyż Hierapolis zwiedza się na własną rękę. Pani Beata zebrała nas wszystkich w połowie drogi między basenami trawertynowymi, a miejscem zwanym „Basenem Kleopatry”, opowiedziała nieco historii, wskazała nam miejsca warte zobaczenia i dala nam czas wolny. Niestety czas wolny przeznaczony na zwiedzanie Hierapolis, nie jest adekwatny do ilości zabytków które należałoby tam zobaczyć. Tak naprawdę dobrze zobaczyliśmy tylko teatr. Na Basen Kleopatry zerknęliśmy tylko okiem. W drodze do Maryemanay i Efezu mieliśmy czas na „małą przekąskę”. Podczas postoju w miejscowym barze serwowano gozleme z serem i szpinakiem. Koszt lunchu- 1 lir za jednego naleśniczka + dodatkowo napoje (sok pomarańczowy świeżo wyciskany –4 liry). Maryemana to miejsce gdzie Maryja, matka Jezusa spędziła ostatnie dni swojego życia. Muzułmanie także czczą to miejsce, gdyż uważają Maryje za matkę proroka. Dla mnie było to mistyczne miejsce. Jako historycy z wykształcenia nie mogliśmy się doczekać Efezu. To jedno z najlepiej zachowanych antycznych miast i według mnie jedna z największych atrakcji turystycznych wschodniej części morza egejskiego. Popołudnową porą, w maju, nie ma tu zbyt wielu turystów. Oprócz naszych dwóch grup Rainbow-owskich były jeszcze niewielkie grupy turystów indywidualnych. Z tego tez powodu można było bez zbytniego pośpiechu zobaczyć wszystko to co interesujące. Myli się jednak ten co uważa, że podczas zwiedzania Efezu było dużo czasu wolnego. Zdjęcia można było robić albo podczas opowiadania przewodnika, albo podczas przechodzenia od jednego zabytku do drugiego. A miejsc wartych uwiecznienia jest sporo: światynia Hadriana z pięknymi reliefami i głową meduzy, świetnie zachowane latryny publiczne, fontanna trajana, odeon, wspaniała biblioteka Celsiusza i przepiękny amfiteatr. Po wielu wrażeniach z Efezu zmęczeni zostaliśmy zawiezieni do sklepu ze słodyczami. Ceny były tam 50-100% wyższe niż w zwykłym sklepie. Rainbow przygotował dla nas nocleg w hotelu „Türkye” w Kusadasi. Hotel położony jest na obrzeżu miasta. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to hotel położony nad morzem. Owszem z okna widać morze, ale od morza odgradza go ulica i pobudowane na plaży domy prywatne, hotele i restauracje. Nie ma sposobu dostać się na plażę. Pokoje hotelowe są malutkie, bez telewizora, ale z klimatyzacją, z mocno obdrapanymi meblami i brudną wykładziną. Łazienka nie powaliła mnie na kolana, ale za to była czysta. Śmiało mogę powiedzieć, że był to najgorszy hotel jaki trafił się nam podczas objazdówki. Jedzenie serwowane w hotelowej restauracji raczej smaczne, ale nie obfite. Śniadanie tureckie tak jak wszędzie składało się z pieczywa, oliwek, żółtego sera, białego sera (w smaku podobny do sera feta), wędlina mortadelo - podobna, pomidory, ogórki i dżem. Kolacja składała się z dania gorącego nakładanego przez kelnera i dodatkowo sałatek, makaronu z sosem i warzyw. Do kolacji jak w każdym hotelu napoje były płatne. Kolejny dzień rozpoczęliśmy od zakupów w klepie ze skórami. Na pokaz mody i zakupy organizatorzy przewidzieli dużo czasu. Spędziliśmy tam około 2 godzin (jak nie więcej). Dodam, że zwiedzanie Efezu zajęło nam około 1 godziny. Następnym punktem wycieczki był Atremizjon. W miejscu gdzie niegdyś znajdowała się świątynia Atremidy nie spędziliśmy dużo czasu. Szybki rzut okiem na to co pozostało do naszych czasów z jednego z siedmiu cudów świata i w droge, ku Pergamonowi.. Miasto Lizymacha przywitało nas czerwienią maków. Po Efezie Pergamon to następne miejsce po którym oczekiwaliśmy wiele. Największe wrażenie zrobił na nas olbrzymi teatr i świątynia Trajana. W trakcie 15 minut czasu wolnego pstrykamy zdjęcia, nagrywamy filmilk i z nakarmionymi zmysłami udajemy się na popołudniowy posiłek. Lunch w Pergamonie był serwowany w formie bufetu i kosztował 6 Euro od osoby. Napoje były płatne dodatkowo. Bardzo rzadko ktoś się na nie decydował W Pergamonie po raz pierwszy zetknęliśmy się z bezmyślnością Turków. U wrót Pergamonu, obok olbrzymich dzbanów ustawili kosze na śmieci. Śmieci zaś wysypywali do dużego dołu na parkingu. Nasuwa się myśl, że nie szanują tego z czego żyją. I nie chodzi tylko o to , że ustawili nieestetyczne duże kosze obok zabytków, ale o to, ze z nich nie korzystają. Następnym etapem wycieczki, była Troja. Troja nie zrobiła już na nas takiego wrażenia jak Efez i Pergamon. Na jej zwiedzenie poświęca się około godziny czasu, a tak naprawdę nie ma tam zbyt wiele do zobaczenia. Największą atrakcją Troi jest drewniany koń „trojański”, zbudowany w celu zwiększenia atrakcyjności miejsca. Kolejny nocleg Rainbow przygotował nam w hotelu „Anatartrled” w Cannacale. Jest to duży kilkupiętrowy hotel, położony w centrum miasta, niedaleko przystani promowej i małego bazarku. Pokój z balkonem, telewizorem, zepsutą klimatyzacją, i malutką łazienką (niestety z odpadającym tynkiem z sufitu- pok. 204). Wieczorem warto się wybrać na spacer w kierunku skweru. Podczas naszego pobytu na skwerze , nad brzegiem morza stał koń trojański z filmu Troja. W związku z poniedziałkowym świętem Młodzieży, Dzieci i Sportu trwał już długi wekend. Na skwerze odbywały się koncerty. Niestety rano musieliśmy wstać, gdyż pobudka była o 5.30 (chyba, dobrze nie pamiętam). Na godzinę 7 mieliśmy umówioną przeprawę promową. Z Cannakale promem dostaliśmy się do Ecebat. Stamtąd autostradą do Stambułu. Około godz. 11.00 byliśmy już w Stambule. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Pałacu Topkapi. Topkapi Sarayi to pochodząca z drugiej polowy XV rezydencja sułtanów. Nie jest to pałac który zwiedza się jednym ciągiem jak np. Zamek Królewski w Warszawie, czy Wersal. Pałac Topkapi składa się w wielu sal, które zwiedza się oddzielnie. Do każdej sali wchodzi się z dziedzińca i trzeba odstać swoje w kolejce. Jest to bardzo piękne miejsce, ale nie możliwe jest zobaczenie wszystkiego w tak krótkim czasie. Warto zabrać ze sobą przewodnik, gdyż przewodnicy z Raibowa (wielu osobom nie odpowiadało to, ale jak się dowiedziałam, żadne biuro turystyczne nie gwarantuje przewodnika w Palacu Topkapi) nie oprowadzają po pałacu, a warto przeczytać sobie coś o poszczególnych salach. Z Pałacu Topkapi udaliśmy się do Hagia Sofia. Chrześcijańskiej świątyni zbudowanej przez cesarza Justyniana i przerobionej po podboju Konstantynopola przez Turków na meczet, a następnie na muzeum. Hagia Sofia, jeden z cudów świata, rzeczywiście robi olbrzymie wrażenie. Dzień zakończyliśmy rejsem po Bosforze. Nocleg w Stambule mojej grupie (druga grupa spała w innym miejscu) przypadł w hotelu Topkapi. Jest to mały hotelik położony na uboczu od głównych zabytków, ale blisko centrum. Pokoje ładne, chociaż nieduże, z telewizorem i klimatyzacją. Niedaleko hotelu (15 miniu spacerem) znajduje się targ owocowo – warzywny (truskawki 1 lir) i Migros. Ta ostatnia informacja może się przydać dla turystów lubiących podjeść, bo w restauracji hotelowej raczej się nie najedzą. Następnego dnia w Stambule zwiedzaliśmy Hipodrom i Błękitny Meczet. Z Hipodromu wiele nie zostało, dlatego trudno mówić o zwiedzaniu, raczej był to rzut okiem na obeliski Konstantyna i Totmesa III, wężową kolumnę i fontannę. Sultan Ahmet Camii, czyli Meczet Sułtana Ahmeda lub Błękitny meczet to klasyczny przykład architektury osmańskiej. Określenie \"błękitny\" w nazwie meczetu wzięło się od koloru płytek fajansowych z Izniku, którymi pokryte są ściany. W odróżnieniu od Hagi Sofi która robiła wrażenie swoim wnętrzem, błękitny meczet olśniewa bardziej z zewnątrz. Już o godzinie 11 byliśmy w drodze do Kapadocji. W porze lunchu zrobiliśmy sobie przerwę w przydrożnej, czyt. „drogiej” knajpce (najdroższy lunch podczas wycieczki – około 13 Euro za potrawy w niezbyt dużej ilości). Po drodze do bajkowej krainy zatrzymaliśmy się na chwile nad słonym jeziorem Tus. Do Kapadocji zajechaliśmy dopiero późnym wieczorem. Zatrzymaliśmy się w hotelu Gomeda, znajdującym się na dalekim uboczu wioski Mustafa Pasza, niedaleko Ugrup. Hotel stoi wśród urokliwych skałek Niegdyś zamieszkałych przez ludzi. Wieczorem w kilku otworach okiennych można zobaczyć światło. Bliskość hotelu świadczy, że być może latem jest to kawiarnia, herbaciarnia, lub inne miejsce stanowiące atrakcję dla turystów. Miejsce jest bowiem naprawdę piękne. Niestety Turcy zupełnie nie dbają o nie. Kilka kroków dalej znajduje się rura, którą odprowadzane są ścieki z miasteczka do wąwozu. Mustafa Pasza było tyko niewielką odsłoną Kapadocji, chociaż i tak zrobiło na nas olbrzymie wrażenie. Nadszedł jednak dzień, na który najbardziej czekałem. Zwiedzanie Goreme i podziemnych miast .To właśnie głównie z myślą o tych miejscach przyjechałem do Turcji. Przyroda za pomocą wulkanów i erozji utworzyła coś, czego się nie da do niczego przyrównać, księżycowy, bajkowy krajobraz. Nie bez znaczenia jest także działalność człowieka, który w tym co stworzyła przyroda, w miękkiej skale tufowej, wydrążył domy, podziemne kościoły, a nawet podziemne miasta. Ostatniego dnia wycieczki zwiedzaliśmy Konyę. Tego dnia organizatorzy pozwolili nam spać do woli. Pobódka była o godz. 7.00, wyjaz godzinę później. Konya, no cóż „Święte miejsce dla muzułmanów”. Pewnie ważne, ale ja osobiście żałowałam, że opuściliśmy Kapadocję. Uważam, ze zbyt mało czasu w niej spędziliśmy. Mogłabym zrezygnować z Konyi na rzecz Kapadocji. Wylot do Warszawy mieliśmy o 4.40, to znaczy, że musieliśmy wstać o 1 w nocy. Przedstawiciele Rainbow-a busikiem zawieźli nas na lotnisko w Antaly. Ogólnie mówiąc z wycieczki jestem zadowolona. Bardzo podobała mi się Kapadocja, wcześniej Efez i Pergamon. Niezapomnianego przeżycia dostarczyła mi Maryemana. Uważam też, że nie ma co narzekać na warunki, bo nie były takie złe. Co prawda pokój hotelowy w Kusadasi był „kiepski”(może ktoś inny miał więcej szczęścia), ale łazienka była czysta i dobre jedzenie w restauracji, w Stambule zaś, było daleko do zabytków i mikro kolacja, ale był za to ładny pokój. Więc jedno uzupełniało drugie. Nie można mieć przecież wszystkiego. Pilotka, Beatka jest osobą bardzo sympatyczną i pomocną . W autokarze można kupic wodę i piwo. Jedynym minusem wycieczki był brak wolnego czasu i brak przewodnika (lub uprzedzenie o jego braku) w Pałacu Topkapi. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do odwiedzenia Turcji. Marzena Dąbrowska
  3. mysza1974

    Turcja-kto był

    Dzięki. Znam te forum. Często tam zaglądam. Jednak chyba najwięcej dowiedziałam sie od Pariss. Pozdrawiam m
  4. mysza1974

    Turcja-kto był

    Wielkie dzięki. Bardzo mi pomogłyście. Mam nadzieję, że będę miała okazję skorzystać z Hamamu i z wielu innych atrakcji. Mam coraz mniej czasu na przygotowania, bo lecę już za tydzień. Jeszcze jakieś ostatnie zakupy i fryzjer (żebym wyglądała jak człowiek). Będę się jeszcze odzywać. Pozdrawiam Marzena
  5. mysza1974

    Turcja-kto był

    A i dzieki
  6. mysza1974

    Turcja-kto był

    Ja jade na wycieczke obiazdową wiec odwiedzenia miejscowych biur turystycznych nie bede miala mozliwości , ale w hotelu przynajmniej tym pierwszym w Antaly, to raczej bedzie łaźnia turecka. Chętnie bym sie przeszła, zwłaszcza wieczorem. Chyba zaczynam łykac rutinoskorbin na moje naczynka
  7. mysza1974

    Turcja-kto był

    Czy to wszystko jest w jednej łażni? Czy jak już tam będe to mam sobie wybrac co chce, czy wszystko jest liczone jako jedna usługa?
  8. mysza1974

    Turcja-kto był

    Przepraszam już znalazlam opowiedz na poprzedniej stronie. Paris-jasne ze sie odezwę jak wrócę. Pozdrawiam
  9. mysza1974

    Turcja-kto był

    Jaki jest koszt takich usług: sauny, pożniej łaźnia parowa, pózniej piling całego ciała, polewanie wodą, masaż pianą, masaż ciała, dodatkowo maseczka ???
×