Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Oktavia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Oktavia

  1. Piglet, nie jest wazne co on powie, wazne co Ty powiesz jemu. On sie z Toba jakos nie liczyl, robil Ci krzywde bo tak chcial. Nie obchodzilo go w jakim jestes wieku, nie obchodzilo go co czujesz, nie obchodzilo go nic. Wykorzystywal Cie bez skrupulow. A Ty masz skrupuly, bo on starszy czlowiek, bo...bo... Dziewczyno, gdzie w tym wszystkim jestes Ty? Kto jest dla Ciebie wazniejszy? On czy Ty? Masz corke. Zrob porzadek z tym bydlakiem (sorry ale dla mie to jest bydle) Jezeli nie potrafisz dla siebie, zrob to dla niej. Jak ja mozesz uchronic skoro nie potrafisz chronic siebie? Dlaczego wybralas sobie taki nick? Dziewczyno, bylam molestowana, tez mialam ojczyma, ale ja juz mialam 15 lat i skur...synowi oczy chcialam wydrapac. Pocharatalam mu cala morde. Bylam molestowana jako dziecko, niestety, moi pedofile juz nie zyja. Szkoda, naprawde szkoda. Na matke nigdy nie moglam liczyc. Lepiej bylo jej nie mowic. Oskarzylaby mnie o podlosc, klamstwo, osczerstwo... Ja to przerobilam sama. Probowalam z seksuologiem ale ten mi zarzucil klamstwo. Okazywal mi pogarde i jeszcze stowe musialam zaplacic za pol godziny obrazania mnie. Musialam bo bylam bezwolna, sparalizowana wewnetrznie. Otworzyla sie we mnie trauma. Bylo to pare lat temu. Seksuolog, to stary, zmanierowany facet z Wroclawia. Moze tez juz nie zyje, zreszta, dowiem sie co z nim. Dobrze, ze tan temat wyplynal. Wywolal we mnie zlosc a nawet agresje. Wiec mam cos jeszcze do zrobienia. Serdecznosci
  2. Ewa :) Pozdrawiam serdecznie Mysle, ze dobrze byloby skupiac sie na swoich sukcesach, chociazby malutkich. Nie zeby zaraz budowac hura-optymizm, ale dzielic sie tym co sie np. udalo w danym dniu czy tygodniu zrobic dla siebie. Serdecznosci
  3. Musialam sobie uswiadomic co mna powoduje, co mna kieruje, skad sie to bierze, dlaczego ma taki wplyw na mnie, na moje wybory. Zderzylam sie ze strasznymi faktami ze swojego zycia, dramatycznymi, ktore spowodowaly totalne spustoszenie w mojej osobowosci, do takiego stopnia, ze nie potrafilam nawet okreslic swojej tozsamosci. Co wglad w siebie to ogromny bol, trzeba tez odwagi zeby sie temu przyjrzec, skonfrontowac i wiele determinacji zeby oczyscic. Czasami brakowalo sily a nawet juz i nadziei. Ale stawka bylam ja sama, moje zycie i moje szczescie. Tak szczerze mowiac to najpierw stawka byla moja corka. Nie wiem czy dalabym rade zrobic to dla siebie. Potem juz robilam wszystko dla siebie ale najpierw dla niej. Nie mialam prawa obciazac jej swoim balastem. To nic, ze on nie byl moj, ze to spadek...to moglo mnie tlumaczyc ale jej ulgi by nie przynioslo. Dopieprzyloby jej z calej mocy. I tak dopieprzylo, bo dopiero po wyrzuceniu bylego malza z domu zaczelo sie zdrowienie. To proces i trwa. Kazdy ma swoje tempo rozwoju.
  4. Ano tak wlasnie jest jak pisze Oneill, Ula i inne Kobiety. Ja mam to do siebie, ze zapieprzam "na szage" :) na skroty - znaczy sie. Widze w swoim partnerze to i owo ale spycham do podswiadomosci. Tam jest magazyn dobra wszelakiego juz w przeszlosci porzadnie zapchany. Miesza mi sie to, fermentuje i wreszcie dostaje calkowitej glupawki. Jak nie wymiote tej stajni Augiaszowej to sie wreszcie zatkam i samounicestwie. Serdecznosci
  5. Lora 77, kto Cie krzywdzi? - On, prawda? A tak w rzeczywistosci to kto Cie krzywdzi? Nie Ty sama siebie tkwiac w tym zwiazku? To Twoja decyzja, Twoj wybor, Twoje cierpienie i Twoja odpowiedzialnosc za siebie. Ale swoja decyzje zawsze mozesz zmienic, zawsze mozesz dokonac innego wyboru, mianowicie wybrac siebie i byc dla siebie najwazniejsza. Do dupy z takim zwiazkiem, w ktorym jestem krzywdzona w jakikolwiek sposob. Skupianie sie na partnerze odrywa nas od samych siebie. Istnieje on,on,on,on...a gdzie do cholery jestem JA? Serdecznosci
  6. Wybieramy partnera na miare swoich potrzeb i wyobrazen. On nie spelnia naszych potrzeb, odstaje tez od wyobrazen. I dramat gotowy. Z zewnatrz wyglada to na wybor swiadomy a w rzeczywistosci jest glownie podswiadomy. Jezeli potrzeby mam zaspokojone w swoim czasie przez osoby, ktore sa za to odpowiedzialne to mam poczucie wlasnej wartosci, mam wysoka samoswiadomosc, jestem zdrowa na ciele i umysle, zrownowazona emocjonalnie. Mam realne spojrzenie na siebie i na zycie. Wtedy popapraniec odpadnie w przedbiegach. Nie bede karmic sie zludzeniami, budowac zamkow z piasku, nie bede miala potrzeby zmieniac partnera i naginac do swoich oczekiwan. Jezeli sie pomylilam w wyborze, koncze zwiazek bez zalu bo nie pozwole siebie krzywdzic. Nikt zycia za mnie nie przezyje ani ja za kogos. Osoba zdrowa wybierze zdrowego partnera. Hough! Jak mowia Indianie :)
  7. consekwencja, "To trzeba zastosowac do kupy" - no racja, bo kupy nikt nie ruszy ;) Przestalam naginac na sile rzeczywistosc do moich wyobrazen. Innymi slowy, zrezygnowalam z wieszania swoich damskich projekcji na meskim kolku :) Serdecznosci
  8. Aagaaa, wiem bo to juz przerabialam w swoim zyciu i tym razem nie mam zludzen. Napisalam, ze to sa moje ciagoty i kombinacje, ktore wracaja czkawka z przeszlosci. Serdecznosci
  9. Witajcie, kiedys tutaj jak i w czesi pierwszej pisalam. Od swojego malza :) uwolnilam sie 20 lat temu i to byl moja najlepsza decyzja i sukces zyciowy. Potem juz nie wiazalam sie na stale, jedna dluzsza znajomosc, dluuuuuuuuga przerwa kiedy bylam sama, wtedy to terapeutyzowalam sie, zaczytywalam sie wszystkimi madrosciami psychologicznymi jakie mi w rece wpadly. Wybudowalam w sobie piekny ale malo realny swiat. Potem wpadlam na pare tygodni w lapy toksycznego faceta. Teraz rozlazi mi sie roczny zwiazek, na szczescie tzw. dochodzacy. Wcale nie zaluje, ze w nim bylam, wiele sie nauczylam, doswiadczylam, zeszlam z oblokow i stanelam na ziemi. Do czego wnosze? Ano do tego, ze pochodze z rodziny wysoce dysfunkcyjnej, patologicznej, moja matka to psychopatyka a moj byly maz rowniez. 20 lat przerabiam to co zostalo spieprzone i ciagle mam co robic. Jednego jestem pewna, mianowicie tego, ze zaden facet nie zajmie mojego miejsca, nie bedzie wazniejszy dla mnie ode mnie samej. A tak wlasnie zaczyna dziac sie w moim dochodzacym zwiazku. Gosc zaczyna dbac tylko o siebie a ja zaczynam odczuwac z tego tytulu zal, jakas gorycz i rozczarowanie. I co jest dla mnie czerwona lampka to fakt, ze zaczynam coraz czesciej o nim myslec i kombinowac: a moze gdyby tutaj sie zmienil, a moze zeby tam i owdzie byl inny... Tu juz wylazi uzalenienie. Uzalezniam swoje zadowolenie i dobre samopoczucie od jego zachowania. Poza tym odzywa sie irracjonalny lek, ze sama sobie nie poradze, strach przed samotnoscia i takie tam inne ...Przerabilam to to bolu i spojrzcie - nadal jakies pozostalosci siedza. Wycharatac to z korzeniami bo sie cholerstwo rozplewi i mi tak piekny ogrod w takim znoju porzadkowany, pielegnowany i uprawiany - zachwasci!!! Serdecznosci
  10. consekwencja, kto mnie wolal ? czego chcial? :) a moze bys tak napisala do mnie? Zrobilabym to pierwsza ale Twoj nick jest adresu pozbawiony :) Serdecznosci
  11. natalu, \"jestem zastraszona przez ojca i boje się narazić innym ludziom - boję się ze krzywdzię ludzi na ktorych mi zależy\" Trzeba zrobic porzadek z ojcem w sobie, w swojej glowie, w swoich emocjach. A krzywdzisz siebie bo Ci na sobie nie zalezy. Serdecznosci
  12. Nikt nikogo na sile nie jest w stanie ani uszczesliwic, ani unieszczesliwic. Sami dokonujemy wyboru i sami ponosimy za to odpowiedzialnosc. Ewa w Raju ponoc jest za lagodna i glaszczaca, Renta za ostra...Sa jakie sa. A co ja wezme od nich to moj wybor i tym samym moja odpowiedzialnosc. Moge ominac szerokim lukiem ich wypowiedzi :) Nikt mnie do niczego nie zmusza bo to ja decyduje. Nikt za mnie. Serdecznosci
  13. Ewik, \"Gdybysmy mieli jako ludzie tak rozwiniętą świadomośc tego co dla siebie pragniemy i tego co jest dla nas dobre....\" Tak, uswiadommienie to jedno a realizacja to drugie. U mnie po uswiadamianiu tego co dla mnie dobre i tego czego pragne dla siebie nastapilo zawieszenie. Do dzisiaj borykam sie z realizacja :) chociaz, nie powiem, idzie coraz lepiej. Serdecznosci
  14. Halls, \"Powiedziała nawet, że nie wiem po co ja przychodzę do niej skoro mam pustkę w głowie. To prawda, czasem siadam przed nią na krześle i nie wiem co mam powiedzieć, po prostu nic mi do głowy nie przychodzi. Wiem, że chcę do niej iść, bo jest tam pomoc – siadam i znowu pusto w głowie.\" Po co przychodzisz do niej - sama dalas sobie odpowiedz. Natomiast pani psycholog po to jest psychologiem by pomoc Ci sie odblokowac. Ja trafilam na terapeute, mlody,niedoswiadczony, sam mial przerabane dziecinstwo i wpadl w narkotyki. Przeszedl wiele terapii i stal sie specem od uzaleznien. Teraz jest juz mocno wyzarty :) Ja bylam martwa wewnatrz i za diabla nie mogl do mnie nijak trafic. Prowkowal, kazal robic zadania...na prowokacje nie odpowiadalam a zadania robilam perfekcyjnie, tyle, ze nic nie czulam. Moja twarz byla maska a ruchy mechaniczne. Wreszczie zaczal prace z cialem. Kazal mi powiedziec czy czuje dotyk fotela, na ktorym siedze. Nie czulam. Kazal poruszyc noga i zapytal co czuje - nic - odpowiedzialam zgodnie z prawda. I tak zaczelo sie rozbijanie zaskorupialej struktury. To brzmi bardzo mechanicznie ale taka wlasnie bylam. Dlugo pracowalismy nad cialem. Trzeba pamietac, ze cialo ma pamiec. Do dzisiaj dosc dobrze czytam sygnaly z ciala. Potem zajelismy sie pustka wewnetrzna. To byl dlugi proces bo tez i makabryczne wychowanie moje bylo a poza tym rownie makabryczne kilkunastoletnie malzenstwo. Wnosze do tego, ze moze znajdz terapeute. Oni maja obowiazek przechodzic terapie i maja swoich superwizorow, z ktorymi przerabiaja swoje nalecialosci a takze problemy z klientami. Rodzina? Odcielam sie od wszystkich osob, ktore byly i sa toksyczne. Nawiaze kontakt wtedy kiedy sama bede chciala i na moich warunkach. Jezeli zaakceptuja to OK. Jezeli nie to ja zaakceptuje taki stan rzeczy. Serdecznosci
  15. Consekwencja, no Tobie tez niczego nie brakuje :) :) Serdecznosci
  16. cholipa, cos Ty Sloneczko dzisiaj pila, he? Jezli powolujesz sie na moje slowa to moze z dokladnoscia i zrozumieniem, co? \"Uduchowiona, przeteoretyzowana, przeterapeutyzowana...o jeden most za daleko\" - jasno i wyraznie widac, ze pisze wylacznie o sobie. A dwa, bylam terapeutyzowana przez kilkanascie lat z przerwami u roznistych psychospecow, jeden zrobil sie moim dobrym kolega. Na dzisiaj potrafie rozroznic od pierwszego kopa dobrego psychospeca od pseudopsychospeca. Doswiadczylam tez wielu metod terapeutycznych, od dzialania po omacku po przegadana sesje. Problem w tym, ze klientowi sie nie wierzy bo on jest powalony a psychospecowi, nawet partaczowi wierzy sie ot tak awansem. Otoz oni nie maja patentu na madrosc ani rentgena w oczach a klient nie moze byc traktowany jak cielatko co sie czesto zdarza. Serdecznosci - OKTAVIA
  17. Ewa "pusc wolno" jest od Ciebie :) U mnie sie sprawdzilo :) Chocby ostatnio kiedy lek mnie trzymal za gardlo i wlazil do zoladka. Serdecznosci
  18. Kazdy ma swoja interpretacje, w zaleznosci od podejscia. Ijest OK. Gdybym dzisiaj zaczynala porzadkowac siebie, na pewno nie wycofalabym sie az na tak dlugo w swoje wnetrze jak to zrobilam. Teraz mam trudnosci ze znalezieniem sie w rzeczywistosci. Uduchowiona, przeteoretyzowana, przeterapeutyzowana...o jeden most za daleko :) Wracam do rzeczywistosci ale idzie to troche opornie. Jest sztuka odsmiecac sie i rownolegle znajdowac sie tu i teraz. Przerabic przeszlosc i rownolegle zyc terazniejszoscia. Obsuwam sie czasami do roli dziecka-ofiary, odczuwam swoja nieporadnosc, pogubienie, strach...wycofuje sie wtedy, klade jakas sprawe, ktora lezy odlogiem i stanowi wyrzut sumienia :) Zabieram sie za nia po jakims czasie i okazuje sie, ze byla prosta jak drut. Moglam ja zalatwic od pierwszego kopa. Porzadkowanie siebie to jedno a dzialanie to drugie. Sukcesywna konfrontacja i wprowadzanie tego czego sie nauczylam. O tym juz byla mowa tutaj. Konfrontuje sie z rzeczysistoscia, idzie to roznie ale idzie. I to jest dla mnie istotne. Wybaczanie. W porywie altruistycznych uczuc, powiedzialam matce, ze jej wybaczam, na co ona wrzasnela ze zloscia: nie masz mi czego gowniarzu wybaczac (mialam wtedy prawie 40 lat :)) To prosty mechanizm, wybacza sie wyrzadzona krzywde, wyrzadzona krzywda oznacza, ze ktos cos nam zrobil zlego, wiec jest winien. Moja matka jest przepelniona miedzy innymi poczuciem winy ale nigdy sie do tego nie przyzna. I dobrze. To jej sprawa, a co ja z tym zrobie to moja. Ja podeszlam do tego podobnie jak Consekwencja. Podobnie bo nie tak samo. Kazdy jest indywidualnoscia. Wybaczanie nie jest mi juz do niczego potrzebne. Przyjelam prosta zasade: nie jest juz wazne co mi zrobiono. Wazne co ja zrobie z tym co mi zrobiono. I proste haslo: zyj wreszczie, po prostu zyj :) Serdecznosci
  19. Ewa ano :)))))) niepokoj puscilam, niech sobie leci; czuje teraz zablokowane do bolu szczeki, zlosc siedzie we mnie; wybiegam ja jutro w lesie, wykrzycze co mam do wykrzyczenia, potem pozre polowe kurczaka z rozna, razem a kosciami. Mam swoje sposoby :) A owszem, pisalam, pisalam... i pisalam. Zapisywalam grube zeszyty, ktore potem palilam. Teraz jak juz bede pisac to tylko ksiazke. Łazi to za mna od dziecinstwa. Mam lekkie pioro i pisalam niezle juz w podstawowce ale moja kochana mamunia obrzydzila mi to wysmiewajac na forum mnie i moja tworczosc. Przyblokowalam sie skutecznie na dlugie lata. Do diabla z blokadami :) Serdecznosci PS. No, jestem wkoorwiona jak hiszpanski byk na arenie :) Dziewczyny, nie wazne co nam zrobiono. Wazne co my zrobimy z tym co nam zrobiono. I jeszcze jedno zdanie, ktore tutaj co jakis czas powtarzam: Kobieta odchodzi od toksycznego partnera wtedy gdy on traktuje ja gorzej niz ona sama siebie.
  20. holipa acha, acha :) zdrowo asertywna i komunikatywna to ja jestem wobec osob zachowujacych sie takoz samo. Natomiast kiedy moja asertywnosc i komunikatywnosc idzie w przestrzen to dziekuje, postoje. W toksycznych zwiazkach to o czym piszesz to jest koronka, o ktorej nikt specjalnie juz nie mysli bo albo nie chce, albo pojecia o tym nie ma, albo nie ma juz na to sil. To ginie. Wiem, ze nie pisalas tego do mnie a do wszystkich. Ja wyrazam zdanie za siebie. Serdecznosci
  21. Dajcie sobie spokoj z litowaniem sie nad popaprancami. Moj nieszczesny :), do wywolania we mnie pozadanych dla niego uczuc i odpowiednich dla niego moich reakcji, uzywal slow, ze paru znamienitych poetow otwarloby paszczeki ze zdziwienia. Jego zachowanie niejednego pijarowca wiele by moglo nauczyc jak byc skutecznym. Moglby tez wykladac w szkole aktorskiej i mialby pelne audytorium. Slowa, zwroty, zapewnienia, teskonoty, placz rzesisty na kolanach, calowanie po lapkach, przytulanie drżącymi rekami, kwiaty, zaproszenia, beze mnie zycie traci dla niego sens, jestem jego szczesciem, ba, jestem jego zyciem. No tutaj to mi czerwona lampka rozswietlila sie jak luna. "ja mam byc twoim zyciem, szczesciem? a gdzie jest koorwa twoje zycie, szczescie, co?" Kiedy doszlo do tego, ze jestem jego calym swiatem, syrena we mnie zawyla. Tym bardziej, ze jego robilo sie coraz wiecej a mnie coraz mniej. Dziewczyny, Waszym celem jestescie Wy same, szczesliwe, zadbane i usmiechniete a nie oni - Waszym kosztem. Serdecznosci
  22. Dziekuje za wszystkie Wasze uwagi i spostrzezenia. Oneill, podobnie jak ja, porzadkujesz przeszlosc, poznajesz swoja historie, odkrywasz mechanizmy obronne, ktore tkwia w Tobie i ktore rzadza Toba w terazniejszosci. Nie sa juz potrzebne, wiec je odrzucasz. We mnie tez bylo tego smiecia od cholery i troche. I jeszcze gdzies cos znajduje co uwiera. Nie bez kozery wpadam jeszcze w panike raz po raz. Kiedys taki stan byl staly, zylam w ciaglym leku. Czuje sie odrobinke podtruta. Detox objawia sie spadkiem energii, obnizeniem nastroju. Teraz to jest poezja w odniesieniu do przeszlosci :) Obrona swoich granic - to jest w tej chwili dla mnie najwazniejsze. Spokoj, tak wewnetrzny jak i zewnetrzny. Po cholere mi toksyk i cala ta karuzela. Hustawki od euforii po placz i agresje. On byl zawsze opanowany, tylko mnie obserwowal. Malo mowil ale tak skutecznie, ze powoli zaczynalam sie czuc znow na wyzynach. Taki sobie haj, jak u narkomana. Teraz jestem niezalezna i moze mi naskoczyc, nawet jak bedzie przez pewien czas niepokoil. Ale gdybym miala takiego kogos obok siebie na codzien? Brrr, az \"czepie\" :) na taka mysl. Obserwuje siebie i czuje, ze mam podniesione i spiete ramiona. Pozycja czuwania i gotowosci do obrony. Wewnatrz lekki ucisk zoladka. Niepokoj tam sie usadowil. Ciagla uwaznosc, swiadome rozluznianie miesni, uspakajanie siebie w myslach, nawet slowami na glos - to pomaga. Kolejny nauczyciel w moim zyciu. Kolejne lustro. Gdyby to co wypracowalam bylo silne a tym samym trwale, wampir odpadlby w przedbiegach. Trzeba dac sobie czas. Co jeszcze pomaga? Rezygnacja ze wspomnien tzw. pieknych chwil poniewaz jest to piekny fundament do budowania zludzen a tym samym oddalania sie od rzeczywistosci. Im wiekszy rozziew tym bardziej boli. Trzymam sie prawdy, facet jest toksyczny i bardzo mi szkodzi. Kto tu jest do cholery wazniejszy? Ja czy on? Juz dawno wybralam siebie. Co innego kompromis na zdrowych zasadach a co innego placenie soba. Serdecznosci
  23. Czesc Dziewczyny, pisze tutaj co jakis czas, niektore z Was mnie pamietaja. Chce podzielic sie z wami moimi doswiadczeniami i spostrzezeniami z ostatnich kilku miesiecy. Po wielu latach bycia samej, pracy z terapeuta, czytania, pisania, rozmyslania, cwiczen, doszlam do wniosku, ze czas wyjsc do ludzi. mialam troche dosyc samotnosci, troche tez z drzemiacego we mnie przekonania, ze jezeli zycie w pelni to z kims :) (dzieki Ewa:) bylam pewna, ze jestem cudnie odsmiecona, zadnej zarazy nie przyciagne. Radosna, sczesliwa i naiwna taka fajna naiwnoscia otwarlam sie szeroko na mezyczyzne i na otoczenie. No i jak myslicie? Kogo przyciagnelam? Toksyka kategorii \"S\". Wchodzilam w to jak w trans. Miotalam sie, czulam, ze jest to dla mnie wysoce szkodliwe ale nie potrafilam zatrzymac sie az do soboty. Zatrzymalam siebie na sile, otrzymalam pomoc od jednej z Was (nie mam zgody na ujawnienie). Dla faceta nie ma nic swietego i to koorwa wszystko dla mojego dobra. Do czego wnosze? Dziewczeta, jezeli cos czujecie to znaczy, ze tak wlasnie jest. Jezeli czuje obawe to wlasnie tak jest i nie dam juz sobie wmowic, ze: wydaje mi sie, a to humor mi nie dopisuje, a to pogoda ma wplyw.... Poza tym, ja mialam wyrazne sygnaly z ciala a i te udalo mu sie przebic. Udalo sie - bo mu na to pozwolilam. Po wielu latach bycia samej, naszpikowana teoria zmierzylam sie z rzeczywistoscia i wpadlam w wir. Wyplynelam, ale gdzies jeszcze siedzi lek - czy on nie bedzie mnie nachodzil, dzwonil, czynil mi jakies wstrety. Jezli on wyczuje moj strach - a jest bardzo dobrym obserwatorem - wykorzysta. Na szczescie nie pozwolilam mu sie zadomowic, traktowalam jako goscia czego on nie akceptowal. Zachowywal sie jak u siebie :) Wiec przestalam zapraszac :) Przebudowalam siebie od podstaw, ale jak widac, jeszcze nie kocham siebie na tyle by przyciagnac w miare zdrowego partnera. Partner jest naszym lustrem i ja patrze w moje lustro. Sukcesywnie obsuwalam sie do roli ofiary. Wrocilam do siebie, troche wystraszona i rozchwiana. Daje sobie czas, troske, wspolczucie, opieke. Biore pelna odpowiedzilnosc za swoje zycie. Zycie w pojedynke tez jest pelne. Poza tym, zaden facet nie naprawi tego co spieprzyl ojciec. Nie jest tez legitymacja mojej tozsamosci. Nie zamykam sie. Co bedzie? Czas pokaze :) Serdecznosci
  24. Dziewczyny, zauwazylam, ze sabotujecie swoje wysilki chociazby takimi przekonaniami: daleka droga przede mna; czeka mnie ciezka walka; trudne to bedzie...itp. Dowalacie sobie, przytlaczajac sie nieprawdziwymi przekonaniami. Mialam podobnie, wcale nie bylam taka madra. Jezeli nastawialam sie, ze cos bedzie ciezkie to takie wlasnie bylo. Ze czeka mnie walka to i owszem - czekala. Won z tymi dodatkowymi kamieniami. Zajac sie tym co jest do zrobienia na tu i teraz i tylko sie na tym skoncentrowac. Byc ze soba. Nie byc dla siebie zlymi wrozkami. Probowac, probowac, probowac...bez osadzania siebie. Zaczelam chodzic na joge, basen i ucze sie tanca flamenco. Kiedys wypruwalabym sobie zyly zeby wszystko zrobic tak jak instruktorka pokazuje, wstydzilabym sie, wkurzala na siebie, patrzyla, ze inne sa w tym lepsze...itp. Teraz mam to w nosie. Ide tam dla siebie, nie poddaje siebie zadnej presji. Ucze sie tez jedzic na nartach, mialam pierwsze lekcje z instruktorem czeskim, odpierniczal te lekcje. Ale spokojnie i stanowczo dopytywalam go o szczegoly, stawalam sobie spokojnie, w myslach przerabialam manewr, ktorego on akurat mnie uczyl i potem to robilam tak jak umialam. On nawet myslal, ze jestem zmeczona i proponowal przerwe :) Kiedys bym sie zarznela zeby tylko sie szybko nauczyc i to doskonale. Ale to kiedys. Kolejna sprawa. To nie jest tak, ze jak pozbywamy sie toksyka to swiat sie konczy. On sie dopiero otwiera. I na nic nie jest za pozno. Przezylam pol wieku i to co ja osiagam teraz, inni maja juz w wieku niespelna 20 lat - no oprocz doroslej corki i wyksztalcenia :) No i co z tego? Zrezygowac z wygorowanych wymagan wobec siebie, doceniac drobne sukcesy. Przede wszystkim byc ze soba - nie porzucac siebie. Nikt i nic nie jest warte bym porzucala siebie. Majac siebie - mam wszystko. Kochajac siebie - kocham innych.
  25. Ewa w Raju \"Jeśli ktoś chce się uczyć, to będzie się uczył\". To prawda. Szkole srednia i studia ukonczylam po rozwodzie. Pierwsza magisterke bronilam prawie jednoczesnie z moja corka. Co do manipulacji - innymi to niech on sobie manipuluje. To ich sprawa by sie przed tym obronic. Gorzej kiedy manipuluje soba. Zaklamuje sie w ten sposob rzeczywistosc, prawde o sobie. Do dzisiaj obserwuje proby manipulacji sama soba. Serdecznosci
×