Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Oktavia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Oktavia

  1. Oneill, bardzo dobra autoterapia. Mnie pomogla. Stosowalam ja na bazie terapii Gestalt, ktorej to nauczylam sie od terapeuty. A czego to ja wlasciwie nie stosowalam? :) Teraz chce byc tylko ze soba, tzn. miec stala swiadomosc poczucia siebie bez wzgledu gdzie i z kim jestem. Serdecznosci
  2. Mnie - w miare - ceniono za intelekt, bylo to tez wymieszane z zawiscia i zazdroscia. Dzieki intelektowi moglam przetrwac w swojej patologicznej rodzinie. Stal sie moim fundamentem na dlugie lata. Rozbudowalam go do granic mozliwosci. Glowa rosla a serce konalo. To mnie zmusilo do zejscia z wierchow do mojej rzeczywistosci. Nadal bardziej potrzebuje praktyki niz teorii co nie oznacza, ze pomijam to co jest dla mnie istotne. Teraz jednak wiedze dawkuje i wybieram czas i sposob korzystania z niej. Kiedy sie nia tak faszerowalam, czulam glebokie rozczarowanie, czulam sie oszukiwana i jeszcze bardziej samotna i oderwana od rzeczywistosci. Wszystko w swoim czasie. Serdecznosci
  3. Im mniejszy rozziew pomiedzy zludzeniami, zaklamaniem a rzeczywistoscia, prawdą - tym lzej ze soba. Ewa w Raju, przeredagowalam swoja stopke. Poprzednia tresc zamiescilam w czasie kiedy bylam \"wsciekla\" na teorie, na wiedze, ktora buchalam na prawo i lewo. Nie czulam jednak tych madrosci :) Obrazilam sie wiec na ksiazki i zaczelam sama doswiadczac siebie w sytuacjach na codzien. Serdecznosci
  4. Kal Dol Pierwsze moje kroki byly ołowiane :) potem metalowe, gliniane...potem coraz lzejsze, bardziej elastyczne, teraz ide lekko. A chce tanczyc :) Serdecznosci
  5. Dziewczyny, nie tak latwo zabrac matce dzieci. Moj byly stosowal szatanskie praktyki wobec mnie i naszej corki. Pozwolilam mu na wyniszczenie mnie (rodzice zakodowali mi, ze zasluguje na wszystko co najgorsze wiec latwo mu szlo) i bazujac na tym mial wielkie szanse na odebranie mi corki. Ja mialam zdechnac w rynsztoku. Nie udalo mu sie i po wielu latach szarpania, przegral. Strach przed nim a tym samym przed mezcyznami tkwil we mnie dlugo. Nawet kiedy zadzwonil po kilkunastu latach, kiedy corka juz konczyla studia, straszac mnie, chodzilam po scianach obezwladniona lekiem. Zreszta, co jakis czas dzwonil z pogrozkami. Wreszcie zebralam sie w sobie i kiedy zadzwonil kolejny raz wyskakujac z ryjem, ze on mi pokaze, odpowiedzialam spokojnie i stanowczo: \"ty mi przed laty gowno zrobiles a teraz tym bardziej. Pocaluj mnie w doope!\" :) I trzasnelam sluchawka. Od tego czasu juz nie dzwoni bo wie, ze przestalam sie go bac. Ja sie przed nim nie bronilam, bo czulam sie winna, ot tak awansem, nie mialam tez zadnego wsparcia. Oskarzal mnie o wszystkie kataklizmy ziemi, nie bronilam sie. Od kilkunastu lat jestem sama, pozbieralam sie, \"odrosly mi rece\" odciete przez rodzicow. Przebudowalam siebie, odsmiecilam z przeszlosci ale nie do konca jak sie okazalo. Poza tym nafaszerowalam sie setkami ksiazek psychologicznych, przeszlam terapie. I okazalo sie, ze tym tez w pewnym stopniu zasmiecilam siebie. Teoria, teoria, nadzieje i zawody. Wreszcie zaczelam doswiadczac, krok po kroku prowadzic siebie. Byly i sa nadal wzloty i upadki ale jestem juz swiadoma poczucia siebie. Wreszcie przestalm bac sie mezczyzn i otworzylam sie na partnera. I owszem, pojawil sie, wszystko jest OK oprocz tego, ze jest zajety. A wiec to jeszcze nie ten. Zaczelam szukac w sobie i znalazlam konflikt wewnetrzny: na poziomie swiadomym wiem, ze chce byc z partnerem ale podswiadomie cos mi dzwoni: uwazaj. Wiec mam w sobie jeszcze lek przed bliskoscia. Trzeba miec ogromna cierpliwosc do siebie. Skad ja wziasc skoro rodzice do mnie nigdy cierpliwosci nie mieli. Wypracowalam ja. Potrzebna jest tez wyrozumialosc, troska, opieka...i co istotne - nie popedzac siebie. Zapewnic sobie wewnetrzny spokoj. Zlikwidowalam wiec w sobie najpierw kata, potem poganiacza, krytyka, umniejszacza...i zycie ze soba stalo sie najpierw znosne, potem weselsze, pelniejsze, teraz juz radosne i nawet szczesliwe. Nie wolno siebie opuszczac, odrzucac i stosowac tego wszystkiego co nas krzywdzilo w przeszlosci. Kochac siebie to tak latwo powiedziec. Teraz, kiedy odwalilam tyle roboty, wydaje mi sie, ze kochanie siebie jest latwe. Teraz...:) Serdecznosci
  6. Witajcie wszyscy, witaj Stara Gwardio, witaj Present :) Dawno, dawno temu...i to nie jest bajka :) polecalam ksiazki Alice Miller. Otwieraja oczeta jak zadne. Dobrze, ze przerabiacie dziecinstwo bo tam jest Wasz cien. No moj tez. Czarna pedagogika - trzeba w miare dokladnie poznac swoja historie, tak jak to zrobil Pan tutaj piszacy. Warto jeszcze przeczytac nawet kilka razy ksiazki Wojciecha Eichelbengera: Kobieta bez winy i wstydu oraz Zdradzony przez ojca. Ale teoria to malo. Bylam nia przepelniona. Dopiero kiedy zaczelam obserwowac siebie, swoje realcje, czesto nieadekwatne do sytuacji, zaczelam wprowadzac zmiany. To stala uwaznosc, stala swiadomosc poczucia siebie, cierpliwosc nieziemska i wyrozumialosc dla siebie - tego mnie nikt nie nauczyl. Wszystko mialo byc na wczoraj i idealnie chociaz moi rodzice, szczegolnie matka - dalecy byli nawet od normlanosci. Przeszlam rodzinny oboz koncentracyjny. Najtrudniej bylo mi zdjac moich rodzicow - bogow - z piedestalu na jakim siebie ustawili. Runely mury milczenia. Wylewalo sie hektolitrami cale szambo, ktore mi wlewali przez wiele, wiele lat. Dotarlam do mechanizmow, ktore mna rzadzily, do wewnetrznego zniewolenia i powoli, powoli dotarlam do siebie. Znalazlam zmasakrowana fizycznie, psychicznie, emocjonalnie i duchowo, zabiedzona do granic mozliwosc dziewczynke. I tak krok po kroku, z dnia na dzien uczylam sie od nowa zyc, wychowywac siebie, doceniac, szanowac i wreszciwe kochac. Kochac taj jak na to zasluguje. Consekwencja :) idziesz jak burza. Serdecznosci
  7. Oktavia

    KOCHANKI II

    Wiecie kiedy rzucicie tych swoich pseudokochankow? Kiedy oni Was zaczna traktowac gorzej niz Wy same siebie. Kochanek czy maz to lustro. Jezeli nie szanuje kobiety, poniza ja ...oznacza to, ze kobieta, ktora sie na to godzi nie szanuje i poniza siebie. To slowa, ja wiem. Jednak milosci i szacunku do samej siebie mozna sie nauczyc. Serdecznosci
  8. Fajny 25 organizm odtruwa sie, zalezy jak duzo i czesto piles, masz skutki nie tylko rzucenia palenia ale i picia; co do flegmy - ja rzucalam palenie kilkakrotnie na kilka miesiecy a nawet lat; nie mialam zadnych przykrych objawow, przeciwnie - czulam sie coraz lepiej; u mnie dziala jakich niewidoczny mechanizm, rzucam z dnia na dzien i nie czuje potrzeby palenia; potem wlacza sie ten mechanizm w druga strone i nawet jak jest 2 w nocy, a jeszcze nie spie to ide po papierosy i znow zaczyna sie palenie; tabax ani tez inne zdrowe swinstwa na mnie nie dzialaja; ostatnio rzucilam palenie pod wplywem strachu, mialam komplikacje po usunieciu zeba; nie odczuwalam negatywnych skutkow ale tez i bylam przytlumiona bolem po nieudanej ekstrakcji i strachem przed kolejnymi komplikacjami; moj kolega rzucil palenie i przez kilka miesiecy kaszlal i plul ale tez i gosc palil po 40 papierosow dziennie.
  9. Oktavia

    Nasze male codzienne gafy

    adwokat, starszy pan, ktory slynie u nas ze swego aktorstwa, szczegolnie na sali sadowej bronil klienta; byl upalny dzien, obok mecenasa aplikant, czort spod ciemnej gwiazdy wpatrywal sie z niebotycznym zachwytem, z szelmowskim usmiechem w swego przyncypala; adwokat rozhustal sie na calego, gestykulowal, latal po sali, lapal sie za serce...tak pokazywal sedziemu jakaz to niegodziwosc spotkala jego klienta; uzywal miedzy innymi chusteczki bialej jako rekwizytu udajac, ze oczy przeciera czy to z zalu, czy zdumienia, przerazenia...i tym razem siegnal do wewnetrznej kieszeni togi, wyciagnal, strzpanal zamaszyscie i do oczu przycisnal....koronkowe majteczki :) wszyscy bucheli smiechem, sedzia tez ale szybko sie opamietal i zarzadzil przerwe; w sadzie nie wolno sie smiac bo jest to rownoznaczne z obraza sadu a za to grozi grzywna albo wydalenie z sali;
  10. rzucalam palenie wielokrotnie...i znow palilam; kilka razy udawalo mie sie rzucac nagle, nie czulam potrzeby zapalenia papierosa, jednak po kilku tygodniach a nawet miesiacach ni stad, ni zowad wstawalam i szlam do sklepu po papierosy, nawet jezeli byla to druga w nocy; nie rozumiem tego mechanizmu; to przypomina nacisniecie odpowiedniego przycisku; dzisiaj sobie postanowilam znow skonczyc z paleniem; pale w tej chwili ostatniego papierosa; pale bardzo dlugo, przecietnie paczke dziennie, nie czulam smrodu papierosow ale ostatnio tuz po przebudzeniu czulam przytlaczajacy wrecz smrod mojego mieszkania, wszystko przesiakniete nikotyna; kaszel, chrypa, drapanie w gardle, kondycja marniutka, siedzacy tryb zycia i papierochy, glosu wprawdzie nie mam jeszcze chropowatego ale czekac na ten efakt nie mam juz zamiaru:); poza tym, po zapaleniu pierwszego papierosa kazdego dnia, popadalam w przygnebienie:(, koszty palenia sa juz zbyt wysokie; nawet biorac pod uwage kase, palilam LM - teraz kosztuja 6,40 !!!miesiecznie daje to kwote ok. 200 zl; x 12 miesiecy = 2 400zl; cena fajnej wycieczki Serdecznosci
  11. inny facet uwazaj bo Ci ego pieprznie, masz juz nadete do granic mozliwosci; Serdecznosci
×