micia....
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez micia....
-
Hejka... Poczytałam sobie \"archiwum\", czyli nasze wpisy z okresu wakacji.. ale mi się ciepło i za razem smutno zrobiło...:)...:( Ciekawe co słychać u Dorin, Ajki,Niki, Moniki, Jakiejś tam Ani... ciekawe jak tam Tai, Liwia, Lilaweneda, Próba... Dlaczego się nie odzywają..?..:( czemu już nie walczymy jak kiedyś...? co się stało z grupą wsparcia, przecież jest nowy powód do gubienia kilogramów, wcześniej wakacje, teraz Sylwester...a nie długo wiosna idę coś zjeść....
-
Hejka Laseczki....:) Nauczyłam się robić minki, i teraz wklejam je gdzie się da..dodatkowe wyrażanie uczyć...;) Siedzę w domku, oj długo posiedzę, bo mi się dziecko rozchorowało, a termin do laryngologa ( młoda jest na półrocznej kuracji migdałkowj ) jest wolny dopiero 7.XII..koszmar..:o Ale trzyma się, ma humorek, apetyt, i gdyby nie zawalony nosek i okropny kaszel było by oki.... Do pracy chyba już nie wrócę, bo od dzisiaj jest za mnie zastępstwo ( tak myślę ), a i tak miałam pracować tylko do 18.XII... Moje szefostwo woli tuż przed Świętami szkolić kogoś nowego niż dać parę groszy więcej osobie zaznajomionej ze sklepem, ale to już ich problem.... Kaprys, trzymam kciuki w walce z urzędasami i durnym systemem, wszystko zależy od chęci i zaangarzowania nauczycieli, jak są leniami to orła niczego nie nauczą, najprościej jest pozamykać, poupychać ,a otoczyć się tylko gromadką ciepłych kluch która nie będzie wymagała za wiele...Nie daj się kochana, jestem z Tobą ! Jamka, będzie oki, jak nic już nie nabroisz, to do czwartku wszystko się wyrówna, zobaczysz...:) pozdrawiam ...przypominam że do Sylwestra zostało nie wiele czasu, a jeszcze Święta przed nami..:)...ściągajcie żołądki, bo inaczej bawić się fajowo będziemy dopiero na balu przebierańców, poprzebierane za gruszki...:P
-
Hejka... No to mnie wystraszyłyście, nie chcę mieć dodatkowych kłopotów z przemianą materi... Chcę żebyście wiedziały Moje Kochane że ja się świadomie nie głodzę, to nie tak że odmawiam sobie jedzenia żeby wygrać ten zakład, ja po prostu nie mam apetytu, nic mi nie smakuje, do niczego mnie nie ciągnie, ot tak mi się poprzestawiało i już.. Jak pisałam wcześniej, na początku uważałam na to co jem, a później z dnia na dzień zapominałam o posiłkach, bo nie czułam głodu...a nic mi nie dolega... Są osoby które jak mają stres jedzą wszystko co im w łapki wpadnie, ja odwrotnie nic nie przełknę...może ten zakład zadziałał tak na moją podświadomość że zablokowało mi się coś tam z łaknieniem, ale póki co do 3.XII zostało 5 dni, jak po 3 - cim nic się nie zmieni, zacznę szukać przyczyny gdzie indziej...a może samo mi przejdzie ? A jak nie, to zostanę Waszą Szkapą...hihi..:P Nie martwcie się o mnie, rozsądku mi jeszcze zostało, obiecuję że się postaram ...i przepraszam że spanikowałam, ale dla mnie to coś nowego, dziękuję za rady Kocham Was Moje Śliczne...
-
Mam na imię Marta...ale od dawna wszyscy wołają na mnie Cortina ( od lodów, które uwielbiałam )... Jest późno.. a ja mam doła.. chciałam zapytać ,czy którś z Was pamięta ten wierszyk, ukazał się kiedyś w gazecie... MARTA Jasne włosy, niebieskie oczy, dołeczki w policzkach... z dziewięcioletnią powagą, zabierając ze sobą tylko puszowego misia, szpitalnymi schodami...poszła prosto do nieba...........
-
I cóż po światła iskierce, gdy wszystko do koła skrzepło, zimny świat i zimne serce, ciepła trzeba.... Wiwat ciepło !
-
Wiesz co Kaprysku...jak doszło do tego zakładu to pierwsza myśl jaka mi się nasuneła ( żeby ograniczyć jedzenie ), to że jestem w jakimś obozie, pod ścisłą kontrolą i że jeść mi dają raz dziennie... Przykre co ..? Ale właśnie tak oduczyłam się jeść, teraz to wiem.... Nie moge, nie potrfię zmusic się do zjedzenia porządnego posiłku, nawet nie próbuję bo nie mam ochoty... moje jedzenie ogranicza się do zjedzenia jabłka, wypiciu szklanki maślanki, albo jogurtu 0% i tyle...wiem że to źle, ale nie mogę zjeść nic innego, myślę sobie że mam ochote na coś ( salami, serek żółty, chlebek żytni itp. ), otwieram lodówkę i zamykam ją...bo nic mnie nie ciągnie, nie mam na nic ochoty...patrzę w sklepie ( tym co pracuję ), na słodkości, wędlinki ..i teraz to tylko dla mnie nazwy.. jak podliczyłam ostatnio kalorie..(wybacz Kaprysku ), wyszło mi 245.. dziennie...najgorsze że zdaję sobie sprawę że przeginam, ale nic nie mogę zrobić żeby to poprawić, a nie chcę doprowadzić do tego żę wcisnę w siebie coś, a potem to zwymiotuję... Kaprys, pamiętasz pierwszy dzień na ADI.. uczucie sytości, nie ziemskie pragnienie...? teraz mam dokładnie takie same odczucia...i Ty wiesz że nie da się zmusić do jedzenia jak się jest sytym, nawet jak się nic nie jadło prze cały dzień.. Na razie nie proszę o pomoc, jak będzie bardzo żle.... to... pozdrawiam...Wasza Corti
-
Hejka... A cóż tu tak pusto ...? Wiem, szykujecie się na imprezki, tak ? Ja sobie odpuszczam balety, właśnie przyszłam z pracy, 10 godz. ganiania po sklepie dały w kość moim nóżkom... Dietkuję dalej, własciwie to \"głoduję\" dalej, całkowity brak apetytu. Z jednej strony fajowo, bo mam energię, dobry humorek, żadnych zawrotów głowy itp., luz we wszystkich portkach, ale z drugiej strony jak sobie pomyślę że sama robię sobie krzywdę to jestem zła...ale nie mogę się zmusić do jedzenia, na nic nie mam ochoty..:( Jem coś tam, ale to nie są wartościowe pokarmy, za to piję dalej dużo... Jak tak dalej pójdzie będę chudsza niż na wakacjach.... Nie możecie się przełamać do trzymania diety, pozakładajcie się z jakąś chudą szkapą że dacie radę i pójdzie jak z płatka...:P Dobra żartowałam, każdy kto ma równo pod sufitem tego nie zrobi, bo na moim przykładzie widać że może się pokićkać coś po drodze... Na razie pociągnę tak do tego 3.XII, a póżniej zacznę myśleć co dalej, jak się nic nie zmieni...
-
Kaprys, myślisz że mi się uda ? Nie chodzi mi o jakieś odstępstwa, bo to nie wchodzi w grę, ale czy mój organizm nie zastrajkuje za chwilę ?...:( Chyba to był głupi zakład, mam zamiar dalej trzymać się zasad niełączenia, i do Sylwka schudnąć ile się da, tylko zaczynam mieć wątpliwości... Bo odeszła mi ochota na jedzenie, wmuszam w siebie jakieś jabłko, wypiję trochę maślanki, pogrzebię widelcem w rybce i już...:( Boję się że za parę dni jak mnie najdzie ochota na jedzenie to wypędzluję całą lodówkę..bo zabraknie silnej woli... Jojciu.... A może ja tylko panikuję na zapas, może już tak mi się ściągną żołądek że nie zmieści się w nim pojemność lodówki ? Poradzcie coś, bo aż się boję...
-
Hejka... dzięki za wsparcie...:) Melduję posłusznie że mój upór nie idzie na marne... ubył mi 1 kg i kawałek...centymetrowo jest lepiej, spadł mi tyłek, łapki zrobiły się bardziej kościste, żołądek płaski, jednym słowem zmieniam się....na lepsze...:) Zostało mi 8 dni, licząc z dzisiejszym, jak niczego nie nabroję to może mi się uda... Wpadnę wieczorkiem, bo muszę zmykać do pracy... Też Was kocham i trzymam kciuki !
-
Co tu tak pusto ? pamiętacie, kiedyś pisałam Wam że wcinam lody i że one na mnie nie działają ( tz. na moją wagę )... zajrzyjcie na tą strone http://www.fit.pl/jedz_lody.htm Polecam, bo można lodami zastąpić słodycze...:)
-
hejka... Przetrwałam pierwszy dzień, wczoraj byłam calusi dzień w pracy, a pokus tam że hoho ! wiadomo sklep ogólnospożywczy ..:0 Ale dałam radę, na śniadanko (7.00) zjadłam 2 jabłka, ok. godz. 14.00 - kefir 0%, a o 16.00 - chlebek Wasa żytni popity sokiem pomidorowym bez cukru...i od tamtej pory już tylko czerwona herbata...:) Żołądek mam przy kręgosłupie, ale nie czuję głodu, jestem lekka i zaczynam się robić płaska...a ważyć będę się jutro bo jeszcze nie kupiłam wagi.. Nie myślcie sobie że będę jeść tak przez całe 10 dni, o nie.. Dzisiaj jestem w domku i mam zamiar zjeść rybkę gotowaną z sałatką warzywną... Nitka - nie trzymaj się kurczowo określonej diety,wiesz co źle na ciebie wpływa i wywal to z menu, a całą resztą najadaj się do syta, co do wagi ja też tak mam że jak zaczynam kontrolować co jem to najpierw waga idzie mi w górę ( co jest dołujące ), a za 2 dni zaczyna spadać.. Próba - wiem coś o mężowskich reakcjach, mój jest szczupły i obżera się wszystki co popadnie, jak tylko wchodzę do kuchni słyszę tekst że \" znowu mi tyłek bedzie wystawał z lodówki \", oczywiście od razu wybucham że idę robić sobie herbatę, a on mnie od razu posądza, ale z drugiej strony ile już razy nasi mężowie słyszeli tekst że się odchudzamy ? Jamka - masz rację, że dałaś sobie spokój z tą pracą, śmierdzi na odległość...mafia, czy co ? Czy te 55 kg, to wymarzona waga ? Kaprys - jesteś okrutna...hihi, myślisz że wstawiam lipę z tym zakładem ? Wiem, że głupio tak się zakładać, tym bardziej że mój domek jest zwyczajny, bez skórzanych foteli i palm w salonie, nawet buty na obcasie nie pasują do wystroju wnętrza, a co dopiero do balu, ale jestem typowym Baranem, i jak ktoś mnie podpuszcza to ja reaguję żywiołowo, a jak wygram to na zaproszeniach napiszę że obowiązuje strój sportowy..hihi Poza tym podoba mi się to że sporo osób trzyma za mnie kciuki, z Wami na czele i mogę chudej lasce utrzeć nosa, pal licho z Sylwestrem, mogę go spędzić w domu w piżamie, ale będę szczęśliwa bo schudłam :) Dobra spadam do realu, obiadek itp...ja też trzymam za Was Moje Śliczne kciuki...;)
-
Dzięki Kaprys za \" pocieszenie \"...:0 A ja się teraz poważnie zastanawiam co zrobić, chyba zacznę się odżywiać kefirem 0% na śniadanie, na obiad jabłko, marchewka surowa i garść orzechów żeby mieć choć trochę energii, a na kolację max ilości czerwonej herbaty, bo ona przyśpiesza przemianę materii... Wiem jedno, napewno nie zrezygnuję bez walki, zawłaszcza że koleżanka potraktowała zakład poważnie, a sama wygląda jak z katalogu...i może jeszcze dlatego że kupili z mężem domek i właśnie go urządzili ( mają kasę ), więc dlaczego nie miałabym choć raz w zyciu pobawić się \" po pańsku \" ? Dam radę Kaprysku, a jak się sprawdzę to masz u mnie zaproszenie na imprezę karnawałową, za to że trzymasz kciuki ..dzięki !! ;) tym razem u mnie w domku...
-
Kaprys...ja też jestem za tym żeby ważenie było w piątek, muszę kupić nową wagę bo stara mi zwariowała ! Pokazuje że ważę 85 kg..i to było jej ostatnie ważenie mojej sznownej osoby...:P Jamka - a ciężko się dostać do takiej pracy, napisz coś więcej, trzeba pewnie mieć doświadczenie, chociaż piszesz że szkolą to może nie..? No, moje piękne założyłam się o dość ciekawą sprawę z koleżanką, muszę schudnąć do 3. XII ok. 3 kg, mam 10 dni...jak przegram wyprawiam Sylwka u siebie w domku, ze wszystkimi bajerami ( sztuczne ognie, czapeczki dla gości, serpentyny, konfetii w nie samowitej ilości,menu rodem z Mariotu), do tego exstra kreacja, nie wspomnę już o liście trunków - oczywiście markowych... zbankrutuję !!! Ale się nie dam, jeszcze nikt mi tak nie wjechał na ambicję jak owa kumpela...z jednej strony jestem wściekła że dałam się podpuścić, a z drugiej lubię takie wyzwania...Trzymajcie za mnie kciuki
-
Hejka Moje Śliczne... JAMKA - nio, to gratuluję dobicia do celu ! Teraz faktycznie najgorsze przed tobą - utrzymanie uwagi, ale jak zaczniesz pracę to nie będziesz miała możliwości przytycia, jeszcze jako barmanka . Strasznie chciałam kiedyś pracować w jakimś fajnym klubie, ale nie mam doświadczenia i podejrzewam że było by więcej strat niż zysków z mojego kelnerowania...;) NITKA...słoneczko ty moje, witaj !!! nie martw się wagą, zawsze tak jest ( albo przynajmniej często się zdarza )..:) KAPRYS - widzę że ciebie też trafiło, bolą ręce od pchania się na topic, nie ? Ale ja też myślę że to przejściowe, i za chwilkę wszystko wróci do normy....tak już było.. U mnie też wszystko stanęło,siły do walki z sadełkim mam dużo, gorzej z planowaniem posiłków, niełączę tłuszczy z węglami, unikam słodyczy, a mimo to czuję się ciężka, nalana...zwalam ten stan na okres który ciągnie się niemiłosiernie... Druga sprawa to że cały czas myślę o mojej pracy, zostały mi jeszcze 3 tygodznie, a później zielona trawka pokryta śniegiem... decyzji nie żałuję, wściekła jestem na pracodawców że nie doceniają tego że mają dobrego pracownika, a udowodniłam im nie raz że umiem, potrfię i jestem uczciwa...szkoda że od pochwał człowiek się nie bogaci..oj, byłabym ustawiona do końca życia..:P Dbajcie o siebie Moje Śliczne i pamiętajcie że przed nami jeszcze Andrzejki..hihi
-
Hejka... Jakiego ja mam dzisiaj lenia ! Nic mi się nie chce, wszystko robię z musu, albo automatycznie.. nawet zjadłam chociaż mi się nie chciało... Teraz siedzę przed kompem przeglądam tematy w kafeterii i ...ziewam.... Siedzenie w domku mi nie służy...jak widać po dzisiejszym dniu...muszę się szybko rozejrzeć za nową pracą, bo się piorunem zestarzeję... Mam nadzieję że Wam ciekawiej mija niedziela...pozdrawiam cieplutko....
-
Kaprys, mój dobry duszku...wiesz co, poprawiłaś mi humorek na cały tydzień tym wpisem...kochana jesteś ! Przeprowadzaj się do Wrocka, bo tam gdzie mieszkasz twoja energia się normalnie marnuje... Już nie pamiętam kiedy jadłam prawdziwe domowe ciasto...dlatego trzymam kciuki ! Jeszcze raz dzięki....sierżańcie
-
hejka, melduję się... dalej stoję na straży swojej dietki, i dzisiaj wlazłam w spodnie, które wisiały na wieszaku, oj dobrych parę tygodni...i żeby było ciekawiej poszłam w nich na 11 godz. do pracy...było mi luźno, czułam się dobrze ubrana, jednym słowem bajka ! A dzisiaj mam wolne od diety, mogę szaleć i ulegać pokusom, a jednak nic mnie nie ciągnie...?!...też fajnie... szkoda tylko że nie mogę powiedzieć tego samego o pracy... nie cierpię zmieniać miejsca pracy, wolę poszukać jakiegoś kompromisu, pod warunkiem że ktoś chce rozmawiać...dlatego mam ciche dni w pracy, moje szefostwo chodzi nadąsane bo śmiałam wypowiedzieć \"umowe\"... no, nic to...narazie rozkoszuję się wolnym wieczorkiem i świadomością tego że jutro się wyśpię....
-
Hejka... Nio i mamy zimę...jak się czujecie poubierane po zęby, w ciepłych kurteczkach które pod wpływem sterty ciuchów zamiast maskować uwypuklaja waszą figurkę ? Bo ja nie ciekawie, wyglądam jak misiek.. Wcale, ale to wcale nie podobam się sobie, czemu nie można nosić kurtki na krótki rękawek ? .... śniło mi się że jestem w górach, piękne czapy śniegu na drzewach, słonko daje po oczkach...a ja stoję na stoku w kombinezonie narciarskim i wyglądam jak szynka ściśnięta gumką..ale się wściekłam ! Ten sen dał mi niesamowitego kopa, ale na razie muszę poczekać aż wyleje się ze mnie cała woda, i skończy mi się okres...zaczynam ćwiczyć brzuszki...! Pozdrawiam cieplusio, i trzymam kciuki....
-
Hejka... Nio, Próba jestem pod wrażeniem.. i dzięki za radę... Ja też mam zamiar doprowadzić swoje odchudzanie do końca, znudziły mi się te huśtawki nastrojów... Tym razem stawiam wszystko na jedną kartę, i nie daję sobie wyboru że jak mi się nieuda to trudno...w końcu to tylko parę kilo...zresztą tak jak pisałam poprosiłam o pomoc męża, a jego trudno przekonać żeby mi odpuścił..hihi Co do zmiany nicku, ja swój wybrałam pod kątem lodów...kiedyś mogłam jeść tylko cortinę, bez względu jaka była (w białej czekoladzie, z orzechami..), ale jak zaczęłam dietkę to skończyły się takie lody, a ich miejsce zajęły owocowe... spróbuj też tak...trzymam kciuki..
-
Hejka.... Pozdrawiam z wietrznego Wrocka.... Macie rację, ta owocowa dietka jest do bani...noi, chyba że ktoś jest królikiem.... Moja strategia ( opracowana pod wpływem stresu ) polega na jedzeniu malutkich porcji, z zachowanie wszystkich zasad nie łączenia, wprowadzona w życie od poniedziałku dałaby fajowe efekty, gdyby nie ....no właśnie, co ja Wam Moje Śliczne będę pisać. Dzisiaj jest czwartek, a ja mam w sobie tyle wody, że pęknę.... Dlaczego okres musi być co miesiąc, o ile fajniej by było mieć go raz w roku...! Ale zakładam dzinsy i jest mi o dziwo lużno...waga kłamie, wymiary się utopiły w nadmiarze wody, i mój dzisiejszy wpis się nie nadaje do podsumowania tygodniowego... A tak poza tym, dalej mam katar, i stresy w pracy...czy ktoś mnie w końcu doceni, czy już do końca życia będę tylko pomocnikiem ? Brak mi asertywności, ale to dlatego że do tej pory byłam cenionym pracownikiem, kochaną żoną, fajną mamuśką i nie musiałam się rozpychać łokciami...jak się do cholerki nauczyć dbania o swoje w dzisiejszych czasach ? Macie jakąś ściągę, podzielcie się ze mną dobrymi radami...bo ja w końcu chcę pracować za pieniążki, a nie dla idei.... Pozdrawiam...Corti TAI - a jak tam u ciebie, w pracy i życiu ??? Kaprys - przenieś się do Wrocka, bo brakuje mi Ciebie...
-
Hejka Moje Śliczne.... Jamka, napisz proszę czy Ty dalej stosujesz tą dietke warzywno - owocową ? Kaprys - wiesz, pogubiłam się w tych dietach, z jednej strony fajnie mi na \"psiej diecie\", bo nic mnie nie ogranicza, mam całą godzine na jedzenie i jak się najem to później nic za mną nie \" chodzi\"...z drugiej strony na jednej i drugiej diecie, widziałam efekty... Teraz mam przechlapane, bo jestem pożądnie przeziębiona i co chwilę mam na coś ochotę...buu Ale dam radę, muszę się pozbierać, napiszę sobie ZA i PRZECIW na kartekuszku i pomyślę, co jest lepsze... Wczoraj przegięłam, zrobiłam sobie dzień cukierkowy :P... serio, serio..zjadłam pół nutelli, 2 princessy, 2 liony z orzechami, 2 nadziewane rogaliki...i było mi dobrze, chociaż przyznam się szczerze że nie wiem czemu mnie napadło na takie jedzenie..?! Jak już się przyznaję do grzechów, to przed wczoraj zmusiłam mojego męża do zamówienia dużej pizzy, i wrąbałam 4 kawałki... i też było mi dobrze...nie miałam żadnego poczucia winy, i to mnie martwi.... Ale od dzisiaj koniec, nie mogę tak jeść bo pęknę.... idę się zważyć.. No ładnie ...54 kg...dupa blada, wiem że zabrzmi to jak tłumaczenie, ale 2 kg z tego to woda...nabieram, bo mam się rozsypać jutro...reszta to pewnie nie strawione słodkości z wczoraj.... I jeszcze coś, jak już piszę tak z serducha to napiszę do końca...poprosiłam mojego męża żeby mnie pilnował...chcę wrócić na poważnie do moich 48 kg...a wiem że jak on będzie trzymał wartę to nie ma mocnych, zacznę spadać na wadze szybciutko... pewnie nie raz nazwę go tyranem, i pobeczę sobie w pobuchę...ale wiem że mi się to opłaci....trzymajcie kciuki za mnie.... a moją motywacją jest od dzisiaj kawał, który wczoraj opowiedział mi małżonek.... ...przychodzi do domu żona i mówi do męża : - wyobraź sobie kochanie, dzisiaj w tramwaju aż trzech mężczyzn ustąpiło mi miejsca... - i co ? zmieściłaś się ? - pyta mąż Pozdrawiam, zasmarkana Cortina
-
Witam w niedzielę.... Złapało mnie przeziębienie, jakiś katar i kaszel...czuję się tak, jakby ktoś mnie pogryzł i wypluł...i nie mam najmniejszej ochoty na nic, a o jedzeniu nie wspomnę... Kaprys - jak się nie przyznasz do centymetrów, to może się w czwartek okazać ze zaliczę dołka..hihi, bo tobie spadnie 6 cm, a mi tylko 2 cm...nie bądż taka i napisz chociaż co gubisz szybciej... Rozmawiałam z dietetyczką, (swoją drogą to starsza, szczupła, zadbana pani, ale rozumująca na czasie, bo nie twierdzi że grube to zdrowe), na temat mojej psiej diety...i wyobrażcie sobie że jak nie czuję potrzeby jedzenia więcej niż raz dziennie, mogę ją stosować ...ale... raz w tygodniu powinnam oddać się przyjemności pomieszania, albo jak kto woli najedzenia się do syta wszystkiego, bez względu na to czy są to słodycze, czy pizza...bo moja przemiana materii dostaje wtedy kopa i nie zwalnia tylko wraca do normy, i takie jednodniowe \"obrzarstwo\" wychodzi na zdrowie...fajnie, co ? Oczywiście powinnam z głową podchodzić do tego co jem, żeby nie dostać skrętu kiszek, albo się nie zatruć...przetestuję i zobaczę jak to na mnie podziała... A na razie wracam do łóżka, trzymajcie się kochane...
-
Ale się porobiło....to ja napisałam ten tekst kiedyś tam, że jak macie pisać zdawkowo to lepiej nie piszcie wcale.... PRZEPRASZAM, nie myślałam że kogoś to urazi... Ania, nie daj się prosić, daj się przeprosić i zaglądaj TU... Jak nie pracowałam wydawało mi się że odkryłam kopalnię przyjaciółek, bo mogłam pół dnia siedzieć przed kompem i klikać, teraz latam do pracy i faktycznie czasami nie mam już siły na to żeby pocztę sprawdzić, a co dopiero czytać i odpisywać.. Dlatego jeszcze raz przepraszam za narzucanie swoich racji...piszcie kiedy macie ochotę...
-
Hejka...jak miło !!! To ja na początek palnę swoje 3 grosze.... JAMECZKO, za ostro kochana...Lilaweneda ma rację, najpierw rozpisujemy się o wszystkim i niczym, a za chwilkę nie ma nikogo....niewiem jak Wy Moje Śliczne, ale ja przyzwyczaiłam się do klikania do Was...jak mi źle, jak mnie coś cieszy itp. I naprawdę ciężko jest czasami, jak ma się problem...i nikogo nie ma... KAPRYS - ja dalej idę o zakład, o następne... 2 kg..., do przyszłego czwartku...hihi, bo ja na mojej \"psiej diecie\" czuję się lekka i szczupleję... Może zmienimy zasady zakładu ? Nie o wagę a o cm..? Ja mam ( przyznaję się bez bicia ) 68 cm w pasie...do następnego czwartku chciałabym mieć 66 cm...( w kg wychodzi 2 kg..), nio u mnie wychodzi, jak któraś gubi więcej cm niż wagi proszę o korektę... :P A tak swoją drogą odwiedzam topik 30 - sto latek...tylko mi tam jakoś jeszcze nie swojo....bo Was tam nie ma.... Pozdrawiam...dbajcie o siebie....
-
Hejka... Lilaweneda, jak fajnie że jesteś.... Nie odzywam się, bo nie chce mi się klikać sama ze sobą.... Ja jestem z Wrocławia...Nitka też jest z Wrocławia, a jakoś nie możemy się spotkać...( pewnie nie raz się mijałyśmy )...hihi To na \"czym\' jestem, trudno nazwac dietą, ale znalazłam fajowy sposób na jedzenie... Jak wstaję rano, zawsze mam wrażenie jakbym wstała dopiero od stołu...czasami zjedzenie śniedania było dla mnie karą...dosłownie, za to ok. godz. 14.00 myślałam że zwariuję z głodu, jak zjadłam to do wieczora i dłużej nie chciało mi się już jeść...tylko zdrowy rozsądek ( chociaż czy ja wiem, czy zdrowy ) podpowiadał żeby wrzucić coś na ruszt...i tak jadłam, chociaż wcale mi się nie chciało... Przeczytałam ostatnio na stronie głównej kafeterii o psiej diecie.. je się raz dziennie i to na co ma się ochotę, zalecenie jest żeby jeść o godz. 16 - 17...ale ja nie wytrzymam tak długo, i postanowiłam jeść faktycznie wtedy kiedy jestem głodna... W moim wypadku takie \"jedzenie\" się sprawdza, jem co chcę ( mam godzinę na to żeby się najeść )...a później mój brzuszek trawi to sobie do jakiejś tam godz. dnia następnego..spadły mi 3 kg, a nie chodzę głodna i posiłki mam urozmaicone... Zdaję sobie sprawę że takie jedzenie nie jest najzdrowsze, ale po co się zmuszać ? Jutro ważenie Moje Śliczne...ciekawe czy któraś się odezwie.... Lilaweneda, napisz co u Ciebie słychać..a i podaj mi namiary na twojego tlena..może coś do Ciebie napiszę..? Mój to ss76@o2.pl