Witajcie. Pieczecie , gotujecie,przygotowujecie sie na swieta.A ja świat nie czuje . W domu zimno i pusto.I tak jakos nieświatecznie.Nie chce świąt.
Moje cory też jakoś nie bardzo.Dawno temu to były świeta.
Teraz same z Ewa - maturzystka siedzimy w tych przekletych 80 metrach, czekamy na przyjazd Natalii z uczelni. Może ona doda nam troche energii. Firany zdjete od tygodnia.W kuchni jak zwykle czasem obiad, częściej nie. Jakaś kromka chleba , makaron z jajkiem aby szybciej i bez kłopotu.
To pewnie nazywa sie depresja.
Ale jeszcze musze zyc. Bo dziewczyny nie mają nikogo na świecie.Sa jeszcze młode. Ot los jedynaczki - czyli mnie.Chyba jeszcze nie przestałam być dzieckiem a musze udawać dorosłą.
Czuje tylko wielką bezradność,NIEMOC. CZARNĄ DZIURĘ.
W domu trzymam się. To ja jestem opoką dla dzieci.
Ale dosyć smetów. Cieszcie sie Swietami.