Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Poa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Poa

  1. wklejam link z bardzo ciekawymi artykułami http://www.kampaniaprzemoc.pl/2007/002.php Zmiana - pewnie znajdziesz tam odpowiedź :) To co czujesz, to typowa reakcja. Czujesz co czujesz, ale przecież WIESZ jak naprawdę jest. I w to WIERZ.
  2. Ginger - ale skoro nie widze tego szczescia tylko jestem nieszczesliwa, dlaczego nadal z nim jestem? Dlaczego jeśli 1000 razy tego szczescia nie czułam, uważam, ze za 1001 poczuje? skoro to ten sam facet? I ja taka sama? To jak chomik, który gryzie bez końca metalowe pręty klatki. A wyjść z klatki można tylko otwierając drzwiczki. CHomik nie potrafi - ale my tak!! Jesli gryzienie pretów nic nie daje, trzeba szukać innego sposobu.
  3. Biała Lilia - napisałam taką długą odpowiedx do Ciebie , i przepadło :( Spróbuję jeszcze raz, krócej. Problemem każdej z nas nie jest to ze nie wiemy CO zrobić. Nie wiemy JAK. I o nie w kontekscie, z enie wiemy jak napisać pozew albo gdzie jest sąd. To jest tak naprawdę do pokonania, to sa "techniczne" problemy. Prawdziwy problem tkwi w naszych głowach - jak POTRAFIC to zrobić. I na tym tzreba się skupić. Czyli NIE pytać - dlaczego on taki jest? - czy on w ogóle rozumie to co robi? - czy to jest świadome? - co moge zrobić aby go zmienić ALE pytać - dlaczego na to pozwalam? - dlaczego godzę sie na krzywdzenie mnie? - czy kocham siebie na tyle, aby nie pozwalać sie tak traktować? Myśleć należy "Co moge zrobić w tej sytuacji". Ja dla siebie. Tylko przez pryzmat samej siebie. Dlatego tak ważna jest miłość do samej siebie. Jak pokochamy siebie, nigdy nie pozwolimy na robirnir nam krzywdy. Nie będzie wąpliwosci. Wróć do terapii, pisz u i czytaj. I nie wierz w to, z eon moze sie zmienić. Nie zmieni się. To Ty masz sie zmienić. Wiem bo przezyłam. W czwartek jadę na badania do RODKa, ja, on i 17 letni syn (mam nadgorliwą sędzinę, która pomimo ze nie żadam orzekania o winie i nie chcę pozbawić go praw rodzicielskich, tak sobie umyśliła). Nie powiem, ze nie napawa mnie to lękiem. Owszem, ale jakos przeciez musze to przezyc. Prawdę mówiac bardziej obawiam sie o syna, jak on to zniesie (nie utrzymuje z ojcem żadnych kontaktów - jego samodzielna decyzja). Jesli macie jakieś doświadczenia w tej dziedzinie, i znajdziecie chwile czasu, podzielcie sie ze mną. :) Pozdrawiam
  4. Werka to i ja coś dorzucę na temat dzieci :) Ja gdy odchodziłam 3 lata temu, dzieci było duzymi nastolatkami. Gdy jeszce byliśmy razem, można powiedzieć, ze owszem miały też jakiś tam kontakt z ojcem, ale w sytuacjach konfliktowych stały za mną "murem". Oceniały sytuacje jednoznacznie - ze to on jest "winny". mówiły "zróc z nim coś". Jak postanowiłam zrobić, czyli odejść, gdy juz kazde inne "robienie" zawiodło, wcale nie były zachwycone. niby rozumiały, ale całą swoja złość na los, całe poczucie krzywdy, ze czemu oni muszą tak mieć - jak njabardziej wylewały na mnie. To bardzo trudne. ale ja to starałam sie rozumieć. Wiedziałam ze na niego nie wyleją, bo się go boją. I ja byłam pod ręką. Bolało bardzo. Ale wciąż powtarzałam ze ja inaczej juz nie mogłam, i bardz bardzo ich kocham. i bardzo mi przykro z eak wyszło, i ze mnie tez jest zal, że jest jak jest, a nie zuełnie inaczej. I zrozumieli z czasem. Do tego stopnia, ze dwoje wcale nie utrzymuje z nim kontaktów. Absolutnie bez moich nacisków. sami się przekonali. (co wcale bynajmniej mnie nie cieszy - ale szanuje ich decyzje; skoro mnie wolno było od niego "uciec", im też tego prawa nie odbieram). Nie odbieraj takich zachowan dzieci jako skierowane przeciwko Tobie. Dzieci po prostu chcialyby mieć obydwoje rodziców. zawsze. A z czasem i tak zrozumieją i ocenią same właściwie
  5. Werka, kochana po pierwsze nie jestes sama - zobacz ile dziewczyn u pisało i pisze. I tyle nas z tego wyszło - Ty tez mozesz! To wszystko te same schematy. Skoro schematy w zwiazku sa podobne, to i schematy na wyjscie z tego tez podobne. Przede wszystkim poszukaj pomocy na zewnatrz - nie wstydz sie, to nie Twój wstyd. I czytaj, czyta, czytaj. Jego metody, czyli wyzwiska i zastraszanie zawsze tak działały, że "pokorniałaś". Jesli teraz bedziesz mu sie sprzeciwiać, on zrozumie z tego tyle, że widocznie za mało wyzywał i za mało straszył. Bedzie wiec bardziej.. Ale Ty realizuj swój plan, bez wzgledu na jego reakcje. Wiem co pisze, bo to przeszłam.. Wyzwoliłam sie choc trwało to długo. Mozna i warto. Ja sie modliłam aby umarł... Bóg nie wysłuchał mojej prośby, uznał widać, że moge wziąć odpowoedzialnosc za swoje życie sama. To jest mozliwe. Pozdrawiam wszytkich noworocznie!
  6. Właściwie to już prawie po Świętach, ale że tylko prawie, można chyba złożyć jeszcze życzenia? :) Bo zyczę nam wszystkim tylko dobrego, ale przecież nie tylko na Święta Tu na tym forum, ponad 4 lata temu, zaczeło sie moje NOWE ŻYCIE. Nowe, cudowne życie o ktorego istnieniu nie wiedziałam przez tyle, tyle lat. A ono naprawdę istnieje, a jest jeszcze o wiele, wiele piękniejsze niż sobie to wyobrażałam :) Renta - tak dawno cię nie było, pozdrawiam
  7. Ophrys - to sie melduję :) Ja tez tak trochę jeszcze dyndam, bo jestem w trakcie rozwodu, kolejna rozprawa w październiku. Ale tak w srodku, u mnie, nie jest już źle. :) Zaglądam tu czasami. CHciałabym, nalezałoby się coś popisać, pomóc. POkazać, ze mozna inaczej, masz rację.. Dziwczyny - pamiętajcie - zaczac musicie od pokochania siebie. Spróbujcie przestać pytać "dlaczego on mi to robi". Zacznijcie "dlaczego JA na to pozwalam" Pozdrawiam bardzo. Znalezione w sieci: "Przemoc psychiczna zaczyna się wtedy, kiedy człowiek czuje wyrzuty sumienia, że postępuje zgodnie ze swoimi zasadami i co więcej, musi - ze ściśniętym żołądkiem - ciężko udowadniać oraz przekonywać przeciwnika o zasadności swoich do tej pory instynktownych oraz słusznych wyborów, które nikogo nie krzywdzą... a wręcz przeciwnie. Przemoc psychiczna zaczyna się wtedy, kiedy boimy się powiedzieć inaczej, niż myśli tamta osoba. A tamta osoba zawsze myśli inaczej, zawsze inaczej niż my. On mi kiedyś powiedział: chciałbym cię zamknąć w złotej klatce. Powinnam wtedy uciec. Tylko wtedy "zinterpretowałam sobie to jak wielką miłość". A jest odwrotnie: Jeżeli kogoś kochasz, to daj mu wolność... Przemoc psychiczna pojawia się wtedy, kiedy mimo lampek ostrzegawczych, syreny alarmowej, nielogicznej sytuacji, krzywdzących wyborów nie-własnych, potrafimy sobie wmówić, że nasz szczurzy instynkt samozachowawczy, prowadzący przecież do ocalenia psyche i ciała, jest na pewno w błędzie... Przemoc psychiczna zaczyna się wtedy, kiedy ktoś chce przejąć nad nami kontrolę i tępym nożem do gazet podcina skrzydła. A kiedy już je odetnie i wyrzuci za okno, powie: nie miałaś skrzydeł. Zdawało ci się. Albo: nie masz skrzydeł, ponieważ ja nie mam..."
  8. Anno dzięki za uznanie ;) , ale to nie w tym rzecz, że JA jestem wielka. MY wszytskie jesteśmy wielkie!! TYlko musimy do tej wielkości podążać, daj jej czas i możliwości! Tak właśnie uważam. Pozdrwaiam serdecznie. Poczytałam o mediacji którą mi sugerowałaś. Duzo różnych rzeczy, mniejsza z tym, ale jedno powtarza sie tam wciąż - nie ma miejsca na mediacje, jesli w rodzinie była przemoc. Wręcz zalecane jest, aby mediator w takim przypadku nie podejmował sie jej. I tu pięknie sie to splata z odpowiedzią Consekwencji - mediacja jest zalecana, jesli dwie strony nie umieją sie dogadać, a konflikt jest wynikiem sporu pomiędzy stronami. Sporu - a nie przestępstwa jakim w końcu jest przemoc, chocby "tylko" emocjonalna jak w moim przypadku.. Zdaje się że wpadłam we własne sidła - uparłam sie aby rozwód był bez orzekania o winie, i nawet nie myślałam o ograniczaniu praw rodzicielskich - przede wszytskim aby zaoszczędzić wszytskim, a zwłaszcza dzieciom trudnych przeżyć, RODKów, przesłuchań, udawadniania itd. Poza tym, M rozgłasza wszem i wobec, ze ja buntuje dzieci na niego, i dlatego nie ma z nimi kontaktu. A prawda jest taka, ze dwójka nie dały rady wytrzymać z jego gnębieniem (jedna córka jeszcze tyko z nim utrzymuje kontakt, ale juz ledwo daje radę). Chcuiałam wszytskim dookoła (a zwłaszca dzieciom) pokazać, ze ja taka szlachetna, ze ja nie chce konfliktu, że ja chce tak po europejsku, kulturalnie... ZEby nie wyszło, ze ja jednak jestem zołza, zeby dzieci kiedyś nie zarzuciły że to jednak tez i przeze mnie rodzina była do doopy. Znowu sie dałam zmanipulować sytuacji. Chyba....
  9. Cześć dziewczyny, wiec rozprawa była, dzięki za wsparcie! Poniewaz ja zaproponowałam o powierzenie władzy rodzicielskiej obydwojgu rodzicom, on sie na to zgodził - pani Sędzia zażadała przygotowania wspólnego Rodzicielskiego Planu Wychowawczego. Natsepna rozprawa nie wiadomo kiedy. Ja i mój adwokat zapropnowaliśmy (już na korytarzu), aby spotkać sie w tej sprawie. Jego adwokatka stanowczo odrzuciła tę propozycję bo "strony sa zbyt skonfliktowane i nie ma takiej możliwosci". NO i mamy sie wymieniać poprzez adwokatów mailami. I tak sobie myśle - a dlaczego własiciwe? Pzrecież ja jak najbardziej jestem za tym , aby WSPÓŁNIE, dla DOBRA DZIECKA, spotkać sie i ustalic coś. Co to za wspólny pLan Wychowawczy, skoro on nie jest w stanie usiąść ze mna do stołu w tej sprawie? Jka można liczyć na jakąś współprace? (dla wyjasnienia - on nie odbiera prawie nigdy ode mnie telefonów, i nigdy, przenigdy, w zadnej sprawie dptyczącej dzieci sie do mnie nie zwrócił, a na moje propzycje współpracy niezmiennie odpowiadał "to była Twoja decyzja, to teraz ponoś jej konsekwencje". MIałyście któraś taką sytuacje? Bee wdzieczna z aodpowiedzi. I muszę Wam powiedziec, ze zauważam u siebie dziwny spokój, taki kompletny brak strachu przed nim, taką pewność, ze nic mi nie moze zrobić, bo za mną stoi PRAWDA. Dziewczyny te na poczatku drogi - jestem jawnym przykładem, ze można sie z tego wyzwolić! U mnie ten proces trwa już 4 lata! BOze jak sobie przypomnę kim, jaka byłam 4 lata temu.. Jak azagubiona i przeażona, przekonana włąścwie, ze w takim przypadku jak mój, to nic sie nie da zrobić, ja już tak muszę do końca zycia...4 lata. To niby długo, ale przeciez ile jescze zycia, pięknego życia przede mną! To bardzo długi proces, przebiegający niezauważenie, minuta po minucie. Ciągłej pracy nad sobą, ciągłego drązenia tematu na wszystkie sposoby. Wiele razy to juz pisałam - ale napiszę jeszcze raz - warto :) :) :)
  10. Taaak ... Intuicjo święte słowa. Gdybym słuchałą swojej intuicji, gdybym jej uwierzyła, zamiast wmawiać sobie, ze to nie intuicja tylko przewrazliwienie - nie byłabym pewnie tu gdzie jestem. Dziewczyny jutro w południe mam sprawę rozwodową, Wreszcie sie na to zdobyłam, po 2,5 roku od odejścia. Zaproponowałam bez orzekania o wnie, bo nie mam siły sie z nim kopać - w odpowiedzi na mój pozew napisał ze sie zgadza, ale z nim to nic nigdy nie wiadomo co wymysli... Trzymajcie za mnie kciuki. Staram sie podchodzić do wszystkiego na zimno, nawet mi to wychodzi jak na razie, mam nadzieję,z ę sie jutro nie rozkleje... No cóz - tak wyszło. Zal mi, przyznaję, tego czego nigdy nie było. Ale na tle tego co jednak było - to nie ma żalu, tylko nadzieja, a właściwie nie nadzieja tylko pewność. Ze teraz to już będzie naprawde tylko lepiej.
  11. betty-boops - czyli: - jeśli ktoś na mnie pluje jednocześnie mówiąc ze jestem głupia - to jest nie do zaakceptowania - jesli ktoś na mnie pluje, bo popsuł mu sie komputer - to już jest do zaakceptowania? To co jeśli ktoś na mnie pluje, bo to faktycznie ja zepsułam mu komputer - to jest moze zalecane???? Przecież to cały czas rzecz, która ZAWSZE jest nie do zaakceptowania. To jest NIGDY - nie do wytłumaczenia. NIgdy. Plucie na kogoś jest nie do wytłumaczenia. Nikt, nigdy nie ma prawa na nikogo pluć. Ani jak jest wkurzony, ani jak sie komputer zepsuł, ani jak jest z natury nerwowy. Nic tego nie tłumaczy. A zwłaszcza że to nie chodzi o jakis absolutnie pojedynczy incydent - tylko o schemat. Ja tak na przykładzie tego plucia, ale to chodzi o wszelkie przemocowe zachowania. Poczytaj o współuzaleźnieniu, koniecznie. Pamiętaj - to nie musi tak być. Ja chociażby jestem tego przykładem , a było ze mną jak każdą z nas. Da się. Tak piszę do betty, ale to dla kazdej z nas
  12. Hej dziewczyny, tak tylko testuje część 2. Pozdrowienia dla wszystkich
  13. Buszująca - co prawda nie mnie, ale pytałaś ile trwa takie wychodzenie z chorego układu. Jesli o mnie chodzi - od momentu jak weszłam na to forum (od tego wszystko sie zaczęło :) ) do odejścia od niego minęło półtora roku. Od momentu gdy odeszłam do dojścia do takiego stanu, że byłam na siłach złożyć pozew o rozwód kolejne ponad 2 lata (to tak przy okazji pochwalę sie , ze właśnie załozyłam sprawę o rozwód :) ). Czyli ile? 4 lata. Duzo? Moze. Ale jak bardzo było warto!! WARTO! Uwierzcie - naprawdę istnieje inny, piekny świat! Bez tego ciągłego lęku, huśtawki nastrojów, bez tego poczucia, że już dłużej tego nie wytrzymam, bez modlitw aby umarł (tak, tak... bywało). Bez tego bezsilnego płaczu.. Istnieje naprawdę! Czytajcie forum, piszcie, szukajcie w internecie, czytajcie ksiażki, chodzcie do psychologów i na grupy wsparcia. Co tylko sie da. Bo przenicować mózg na drugą stronę to trudne (swój mózg, nie jego). Nie zrażajcie się cofkami. Gdybym wtedy na początku drogi wiedziała, że to będzie aż tyle - nie uwierzyłabym chyba. Gdybym wiedziała ze będzie tak cięzko.. Ze będe potrzaskana dosłownie na drobniutkie kawałeczki. Ale było warto! Nie oddałabym tego co teraz mam za nic! A wszystkie róznice tkwia tylko w mojej głowie. Z nikm sie nie zwiazałam i nie dąże do tego. NIe zmieniłam pracy ani w żaden jakiś szczególny sposób nie zmieniło sie na pozór moje życie. A jest tak inne! Któras tu pisała, że jest stara.. Ja byłam z nim 25 lat. A sama mam 48 . Dla wszytskich
  14. Trochę to może późno, ale przecież Zmartwychwastanie to nadzieja. Także na JUTRO. Tego wszystkim tutaj, w tym tak ważnym dla mnie miejscu, życzę
  15. Właśnie Smutku! To tylko obnaża jego "psychopatyczność". Wytrzymajcie dziewczyny! Ja w takich sytuacjach to nie słuchałam tego co czuje. Jkaby to wytłumaczyć.... WIEDZIAŁAM przeciez że dobrze zrobiłam ze odeszłam, że nie ma czego żałować. Ale CZUŁAM inaczej. Wtedy wyobrażałam sobie siebie skłądająca sie z dwóch połówek. I tą czującą traktowałam jak obłąkaną ;) Klapy na oczy - i starałam sie nie przyjmowac do wiadomości tego co ta obłąkana mi podpowiada. To troche tak jak przy odchudzaniu - decyzję czy zjeść ciastko na planowanej kawie z przyjaciółką podejmuję PRZED spotkaniem. Bo jeśli już jestem w ciastkarni, i te ciasteczka tak się do mnie śmieją - to jesli nie miałam decyzji podjętej wcześniej, to oczywiście się skuszę. Bo w ciastkarni to już nie czas na podejmowanie decyzji, kiedy ślina mi cieknie! To juz nie wtedy, wtedy za późno! Jak dopadają Cie głupie myśli - nie analizuj. Pomyśl wtedy - nie bo nie! Klapy na oczy i do przodu. U mnie pomogło. Głupie myśli coraz rzadsze, coraz słabsze. Teraz (2 lata po odejściu) zdarzają sie bardzo rzadko. A jeśli wtedy ja pozwalam im przez siebie przepłynąć, bo wiem że to minie. To minie!!!! CHoć będzie baaaardzo cieżko po drodze. Ale będzie lepiej. Minie. Pozdrowienia
  16. Maleńka czarna - tak dłużej być nie może w Twoim życiu! Napisałaś na forum, to pierwszy krok. Postaraj sie zrobić drugi, ok? Dostałaś już tu tyle wskazówek, ze nie będę sie powtarzać (Oneill - fantastycznie to zanalizowałaś i nazwałaś ). maleńkaczarna - a wyobraź sobie, ze to wszytsko co napisałaś, to napisała taka dziewczyna o imieniu Poa. ;) Co byś mi poradziła w mojej sytuacji? Czekam na konkretne rady, ok? Monalisa - on gra na Twoich uczuciach. I dlatego pewnie tak źle sie z tym czujesz. Nasze organizmy jak sie w nie wsłuchać, wysyłają właśnie takie sygnały. Wsłuchaj sie w siebie i tam znajdziesz odpowiedź. Twoje prawdziwe Ja broni sie przed toksycznością i jadem. Pozdrawiam wszystkich
  17. CXCD - "nie umiem tak poprostu sie z nim kochac". No to na szczęscie świadczy że jesteś właśnie normalna. To nie jest dziwne - i nie obwiniaj sie za to. Gdybyś chcaiała - to byłoby dziwne. 1234 - piszesz, ze trudno ci myśleć o rozstaniu, bo chciałabyś mieć normalną rodzinę. Odpowiedz uczciwie sama przed sobą - czy z kimś takim jak on jest choć cień nadziei, ze ta rodzina będzie normalna?? Tak uczciwie sama przed sobą. I spróbujcie dziewczyny, i Pola także - przeczytać każda własne wypowiedzi, tylko wyobraźcie sobie, ze podpis pod nimi brzmi "Poa". I odpiszcie mi, ok? Popieram Oneill i popieram jednoczesnie odp.. Faktycznie , jak mozna byc z kimś kto opluł? No właśnie, ten topik już od kilku dobrych lat jest o tym, ze można! Bo każda z nas jest/była z kimś takim - opluwał dosłownie lub niedosłownie, co n ajedno wychodzi. Gdyby nie było można, toby topiku nie było. Topiku o tym jak to jest , ze znosi sie to opluwanie, topiku o tym jak zrozumieć dlaczego sie to znosi, a na koniec o tym jak już tego nie znosić. Jak już potrafić tego nie znosić.
  18. Zamyślam sie, i jeszcze link dla Ciebie (i moze nie tylko) http://www.zow.piastow.org.pl/kampania/artykuly_nekacz.html
  19. Zamyślam się - nie będę powtarzała sie za innymi dziewczynami, wszystko świete słowa! Mnie mój M tez straszył, ze przyjdzie do pracy i roz...oli to towarzystwo (znaczy kochanków i podjudzaczy na niego). Tobie mówi, ze wydaje ci sie że go nie kochasz. Mnie mój wmawiał, ze wydaje mi się ze nie lubię jak mnie wyzywa! Naprawdę, tak mówił!. mówł ze ja tak lubię, tylko wydaje mi się ze nie. No i też nie miał po co chodzić na terapie, bo jest normalny. A jak faktycznie w końcu poszedł (gdy juz stnowczo odwiadczyłam, że odchodzę; fakt, poszedł), to wrócił z taka oto informacją, że pani psycholog powiedziała mu, że ja na pewno jestem chora psychicznie i byłam w dniu slubu, w zwiazku z tym nasze małzeństwo jest wobec kościoła nieważne, i dlatego źle sie w nim dzieje, bo mu Bóg nie błogosławi; i w zasadzie to on sypiając ze mną przez tyle lat popełniał gzrech cudzołóstwa. No i czy idę z nim do tego psychologa czy nie idę. Ratowac małzeństwo znaczy. Acha! nie idziesz! No to juz wiadomo przez kogo zostanie zniszczona rodzina! Zamyślam sie - mam nadzieję, ze te moje opowiastki Cię rozśmieszyły :) Absurdy, no nie? :) Wierz mi, to co twój opowiada to tego samego rodzaju maipulacje. MANIPULACJE.
  20. Anno 66 - zadałaś parę stron wcześniej pytanie, na które może mogę Ci pomóc (pytałaś o grupe wsparcia). Napisz proszę do mnie na maila (pojawi sie po kliknieciu na mój nick). Jestem fatalnie zaziebiona. Pozdrawiam wszystkich Ja tam ciągle mam nadzieję, że się trollom znudzi. A reszcie znudzi sie wypowiedzi trolli czytać, a już na pewno na nie odpowiadać. Bo naprawdę przeciez byłoby żal... Zal tego topiku
  21. To znowu ja, Ciocia Dobra Rada ;) odp.. - ja też miałam/mam trochę problemów z synem (typowe nastolatkowe problemy, jak u ciebie). Ja z kolei wychowuję syna sama, a mój m czyli jego ojciec nie ma znim żadnych kontaktów. Jak w którymś momencie nie dawałam juz z nim rady zupełnie, poszłam do Ośrodka wspierania rodziny (jest mnóstwo tego typu osrodków, poradni), i tak miałam szczescie trafić na fantastycznego pedagoga i to męzczyzne (rzadka sprawa w tym zawodzie, a cenna w takim przypadku). Baaaardzo mi pomógł. Zaglądam tam czasami, jak pojawiają sie trudniejsze chwile. I wiesz co - owszem dużo sie dowiedziałam jak postępowac z synem, ale przede wszystkim (znów prawda objawiona ;) ) - ze sobą! Tak własnie. Spotkania te pomogły mi wzmocnić siebie, siebie jako matkę. bo jak masz siłę, i pewność do tego co robisz - to to po prostu robisz! Jesli jesteś z południa Polski, i sobie zyczysz oczywiście, napisz do mnie maila (pokaże sie po kliknięciu na nick), a dam namiary na tę poradnie. No, schodzę z ambonki :)
  22. Niby wiem - z tego co napisałaś, jesteś klasyczną ofiarą przemocy psychicznej. Ale to, paradoksalnie, chyba dobrze, ze klasyczną. Bo tak jak Twoje reakcje są typowe, tak samo istnieją typowe, sprawdzone, "sposoby" na wyjście z tego bagna. Bo naprawdę można z tego wyjść! Potrzebujesz teraz wsparcia kogoś z zewnątrz, sama jesteś w takim stanie, ze nie potrafisz teraz nic z tym zrobić, to tak jest. (A juz na pewno tak po prostu odejść, co jest przecież logiczne i oczywiste - ale nie jesteś w stanie). Ponieważ przeszłam tę drogę (czułam i robiłam to co Ty - ja w porze wieczornego filmu nie zmywałam, bo męża wkurzało ze nie słyszy telewizora gdy się "tłuczę garami",) powiem Ci co ja zrobiłam, i pomogło :) MOze też pomoże. Poczytaj ten topik (nie zwracaj tylko uwagi na trafiające sie raz na czas awantury - omijaj je, skup sie na temacie, to nie jest esencja tego topiku), także pierwszą część do której ktoś niedawno podał linka. Po drugie mozesz zadzwonić na niebieską linie (wpisz w google niebieska linia i będzie numer). Tam ktoś Cię wysłucha i coś doradzi. Po trzecie na pewno gdzieś w Twoim mieście albo najbliższym większym jest Osrodek Interwencji Kryzysowej (tez znajdziesz numer w necie). ZAdzwoń, powiedz pokrótce o co chodzi, i dalej Cie pokierują. Njaważniejsze ruszyć z miejsca. Wiem jakie to może byc trudne. Ja do telefonu na niebieską linię przymierzałam sie kilka dni. Zadzwoniłam moze za piątym, serce mi łomotało jak oszalałe, cisnienie pewnie miałam z 200 a tętno ze 150 ;) Spróbuj. Bo bardzo warto! Tak bardzo warto z tego wyjść. Warto byś znowu była ta wesoła i radosną dziewczyną. Piszesz ,ze tyle juz w tym tkwisz.. Nie jest tak źle. Ja mojego znałam 5 lat przed slubem, a w małzenstwie tkwiłam 22 lata. A sie wyzwoliłam. Jak bardzo było warto! Przytulam Cię mocno, zostań tu z nami
  23. Mam dziś pracowity dzień przed komputerem, a ze dzieciory ;) wszystkie dziś akurat poza domem, to tak sobie zaglądam raz na czas. :) Zbirku - 1/2 + 1/2 daje całość :) Eutenia - Ella - to chyba żal za czymś czego nigdy nie było, ale przecież miało być? Veto . Anno - napisałas jakbym to ja sama napisała! Bardzo to samo czuję, i to o modlitwie też.. Kiedyś Present powiedziała mi, że owego trudnego czasu, gdy była po rozstaniu z mężem, że gdyby nie modlitwa, to by zwariowała. I ja też tak mam. Bo człowiek często tak chciałby wszystko w dłoniach zacisnąć, wszytko chwycić. Ale jak sie tak bardzo, bardzo ściska, to w końcu to co chciał ścisnąć, wycieka między palcami. Dlatego jak już nie można poradzić samemu, trzeba zawierzyć Sile Wyzszej, i puścic wolno. Pozdróweczki dla wszystkich
  24. Dla wszystkich ogromne "Za moich czasów" Walentynek nie było. Ale bardzo mi sie ten zaadaptowany na nasz grunt obyczaj podoba. :) Anno - do mnie odkrycie którego właśnie dokonałaś, też kiedyś przyszło! to właśnie czułam co Ty. To wielki milowy kamień na mojej drodze. I wciąż napotykam nowe, co jest budujące i radosne, choć jednocześnie troszkę przygnebiające.. Bo chciałabym wreszcie odpocząć, wreszcie dojść do celu - a tu ciągle nowe wyzwania, wciąż nowe zmagania z samą sobą. Np , niestety, zauważam u moich dzieci (dużych)efekty wychowywani sie w dysfunkcyjnej rodzinie. (A tak szczerze muszę też przyznać sama przed sobą, że głownie to widzę wady M - coć to przecież nie cała prawda) I to bardzo różne - od lenistwa i braku odpowiedzialnosci u syna, poprzez skłonność do bycia za dobra kosztem siebie u średniej córki, po przemocowe (tak, niestety :( ) zachowania najstarszej. I niestety - wciąż zauważam u siebie IDENTYCZNE, złe reakcje - tak jak to było z M (znacie). I to jest na teraz moja prawda z którą muszę się zmierzyć.. Jeszcze raz serduszko
  25. W wychodzeniu z uzależnień właśnie ten ból psychiczny jest najgorszy, nie fizyczny. I tak jest tu z nami. A w analogii do palenia to też miałam na mysli, że można bardzo czegoś chcieć, ale nie potrafić tego zrobić. Choć dla osoby z zewnątrz wydaje sie to proste. Jesli naprawdę interesuje sie ten motyw, to wklikaj w google "przemoc domowa" "pzremoc psychiczna" i tym podobne, a znajdziesz wiele materiału, z którego sie dowiesz dlaczego. Choć nie sądzę że zrozumiesz i poczujesz. (I na szczęście. :) ) Bo wiedzieć a czuć - to zupełnie inne sprawy. Ok, zmykam pracować :)
×