Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Poa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Poa

  1. Upisałam siejak durna i pooooszłooo! Na Berdyczów A Tyle razy już sobie obiecywałam, ze pisze sie w Wordzie a potem tylko przekleja :( W każdym razie pisałm głównie do Montii. KOchana - AZ TAK bardzo tęsknisz za nim, bo jest AZ TAK okropny. Bo żeby byc z AŻ TAK pokręconym facetem, trzeba mieć AŻ TAK wypracy mózg i złamaną psychikę. To jest włąśnie ten syndrom, którego nie mogą zrozumieć "normalni" ludzie - skoro z nim jest to widocznie to lubi. Tak facet jest tylko trochę walnięty - wychodzi sie z tego łatwiej. Mnóstwo przykładów na forum. Jka jest mocno walnięty - jest bardziej ciężko, bo większa lekcja do odrobienia. Bardziej ciężka. Więcej czasu trzeba. Ty MOntia potzrebujesz dużo czasu, i profesjonalnej pomocy - tak jak pisała Ci Ewa. Pomyśl o tym, ok? :) Pozdrawiasm wszystkie - mysze już lecieć
  2. Wszystkim sobotnim czarownicom - a w szczególności Niebu Błękitnemu - bardzo dziękuje!
  3. Cztery umowy - przeciez Ty nie jestes jakimś nadludziem! Jesteś normalnym człowiekiem. Wkurzająca była sytuacja, to sie wkurzyłaś. I przykro ci sie zrobiło, bo to było przykre. Normalna jesteś, w sam raz. Paolka - fajnie. Aniania - zostań z nami I dla wszystkich
  4. Wierna czytelniczko - ja gdy na poczatku swojego zdrowienia poszłam do psychologa, to włąśnie tak mu wyjaśniłam powód dla którego tam sie pojawiłam - ze chcę zrozumieć, dlaczego ON taki jest? Widzę że podobnie jak Ty. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałam, ze to było źle postawione pytanie. Ono powinno brzmieć - dlaczego ja to znoszę? To nie oznacza od razu, ze nalezy natychmiast odejść i po problemie. To tylko oznacza, że to ja czy Ty musimy dotzreeć do sedna problemu czyli odpowiedzi na pytanie - dlaczego JA związałam sie z tym człowiekem? - dlaczego zlekceważyłam pierwsze symptomy jego nienormalności i wtedy nie odeszłam? - dlaczego nadal z nim byłam chociaż po pierwszych symptomach pojawiły się kolejne i kolejne a ja nadal tkwiłam? - dlaczego gotowa jestem płacić tak wysoką cenę jaką jest pozwalanie na krzywdzenie mnie - \"dla dobra rodziny\"? - dlaczego chociaż gdy próbuję rozmawiać z nim \"po ludzku\" a on nie chce z przyczyn nielogicznych - to nadal tkwię? - dlaczego gdy w końcu zaczynam sie \"stawiać\" i w końcu nie pozwalać na takie traktowanie a skutkiem tego jest tylko eskalacja jego zachowań - nadal tkwię? - dlaczego gdy postanawiam w końcu odejść a on straszy mnie ze sie w takim razie zabije - obwiniam siebie, nie jego? i wciaż tak trudno mi odejść? To były (i są nadal jeszcze , choć mniej ) MOJE pytania. Teraz już zrozumiałam, ze muszę zrozumieć w tym wszytskim SIEBIE. Nie JEGO. A jesli nawet jego, to dopiero w jakiejś bliżej nieokreslonej przyszłości, gdy juz zrobię całkowity porządek ze sobą ( o ile w ogóle będzie mi sie jeszcze wtedy chciało i będzie to miało dla mnie sens). Musimy zrozumieć siebie, życ w prawdzie a nie w iluzji, jak pisał cztery umowy. TYlko to bardzo bardzo długa droga - i do odbycia tylko na piechotę . NIe ma żadnego skrótu. Pozdrawiam Montia - co u Ciebie?
  5. DLACZEGO KOBIETY NIE SZUKAJĄ POMOCY? Warto zastanowić się, dlaczego osoby, w tym głównie kobiety, doznające prze­mocy w rodzinie, nie szukają pomocy. Odpowiedzi dotyczą wielu aspektów: Nie, bo odczuwają lęk przed zemstą ze strony partnera. Kobieta może być zastraszona przez partnera, który grozi jej śmiercią lub śmiercią jej dzieci, jeśli prawda o przemocy wyjdzie na jaw. Nie, bo odczuwają wstyd i upokorzenie. Kobieta może być przekonana, że przemoc dotyczy tylko jej osoby, inni zaś nie mają takich kłopotów. Kobieta czuje się winna, może myśleć, że gdyby była lepsza, ataki agresji nie występowałyby. Kobieta może myśleć, że nie zasługuje na żadną pomoc. Kobieta ma przekonanie, że zasłużyła na swój los. Nie, bo są zależne finansowo do partnera. Kobieta jest uzależniona od partnera, który jest jedynym żywicielem rodziny. Kobieta może być przekonana, że nie będzie w stanie sama utrzymywać dzieci. Nie, bo posiadają błędne przekonania. Kobieta wierzy, że w każdym małżeństwie istnieje przemoc. Kobieta wierzy, że skutki przemocy są zbyt małe, by komukolwiek o tym mówić. Kobieta ma nadzieję, że przemoc była incydentalna, a sam partner zmieni się na lepsze. Kobieta uważa, że przemoc jest sprawą rodzinną i nie można liczyć na pomoc z zewnątrz. Nie, bo utraciły wiarę w pomoc. Kobieta mogła szukać pomocy, ale okazała się ona mało skuteczna. Nie, bo nie chcą złamać tradycji kulturowo-religijnych. Kobieta chce utrzymać małżeństwo nawet za cenę cierpienia, ze względu na wartości religijne lub tradycje kulturowe.
  6. Cztery umowy - Ty to masz kopa ;) Dzięki. Musi zadziałać! Montia - pytasz JAK ON TAK MOZE? Wiesz - ja tez nie wiem. NIe wiem jak oni mogą być tacy. To się nie mieści w głowie przecież. Musieli się pomylić, albo wcale tak nie myślą, tylko mieli zły dzień.. A właściwie to my ich jednak trochę prowokujemy.. Przeciez tez krzyczymy czasami... A wczoraj to naprawdę zupa była za słona.. I ogólnie daleko nam do ideału, no nie? To musi być ta przyczyna, w nas coś jest nie tak... Ale prawda jest inna! To tylko MANIPULACJE. Oni nami manipulują, i same sobą poniekąd manipulujemy. Więc nie pytajmy już JAK ONI TAK MOGĄ. Pytajmy już tylko jak MY tak możemy. Jak my tak mozemy pozwalać, aby krzywdzono kogoś dla nas najbliższego - nas same. W tej odpowiedzi tkwi sedno prolemu. Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. JAK SIEBIE SAMEGO!! Tortilla - naprawdę widzę w Tobie siebie, jak juz pisałam! pIzsezsz ze otwierasz szeroko oczy ze zdumienia. Ja włąśnie tak sie na początku drogi wciąż dziwiłam - ze to sie nazywa przemoc, że innym tez sie zdarzyło, że to tylko SCHEMAT. I ŻE jest także SCHEMAT na wyjście z tego. Bo Jest - jestem (już chyba mozna tak powiedzieć) tego przykładem. Ja np pamiętam najbarzdiej szeroko otworzyłam oczy, jak przecytałam na stronie niebieskij linii o cyklach przemocy. www.niebieskalinia.pl Tak bardzo wszystko pasowało - to mi zakrawało na sen dosłownie! Wklejam ponizej (choc piszą tam o przemocy fizycznej, przemoc psychiczna działa identycznie)/ I jeszcze a propos ustawień - ja polecam Instytut Ericksonowski (są w kilku wiekszych miastach w Polsce). Sprawdziłam osobiscie. Cykl przemocy w rodzinie Badania wykazały, że związki, w których kobiety doznają przemocy fizycznej ze strony swoich partnerów, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu. 1. Faza narastania napięcia W tej fazie partner jest napięty i stale poirytowany. Każdy drobiazg wywołuje jego złość, często robi awanturę, zaczyna więcej pić, przyjmować narkotyki lub inne substancje zmieniające świadomość. Może poniżać partnerkę, poprawiając swoje samopoczucie. Prowokuje kłótnie i staje się coraz bardziej niebezpieczny. Sprawia wrażenie, że nie panuje nad swoim gniewem. Kobieta stara się jakoś opanować sytuację - uspokaja go, spełnia wszystkie zachcianki, wywiązuje się ze wszystkich obowiązków. Często przeprasza sprawcę. Ciągle zastanawia się nad tym, co może zrobić, aby poprawić mu humor, uczynić go szczęśliwym i powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy. Niektóre kobiety w tej fazie mają różne dolegliwości fizyczne, jak bóle żołądka, bóle głowy, bezsenność, utratę apetytu. Inne wpadają w apatię, tracą energię do życia, lub stają się niespokojne i pobudliwe nerwowo. Jest to wynik narastania napięcia, które po pewnym czasie staje się nie do zniesienia. Zdarza się, że kobieta wywołuje w końcu awanturę, żeby \"mieć to już za sobą\". 2. Faza gwałtownej przemocy W tej fazie partner staje się gwałtowny. Wpada w szał i wyładowuje się. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Kobieta stara się zrobić wszystko, żeby go uspokoić i ochronić siebie. Zazwyczaj, niezależnie od tego jak bardzo się stara, wściekłość partnera narasta coraz bardziej. Czuje się bezradna, bo ani przekonywanie sprawcy, ani bycie miłą, ani unikanie , ani bierne poddawanie się mu nie pomaga i nie łagodzi jego gniewu. Po zakończeniu wybuchu przemocy, kobieta jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się naprawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność. 3. Faza miodowego miesiąca Gdy sprawca wyładował już swoją złość i wie że posunął się za daleko nagle staje się inną osobą. Szczerze żałuje za to, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy. Sprawca okazuje ciepło i miłość. Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem. Czuje się kochana, myśli, że jest dla niego ważna i znowu go kocha. Spełniają się jej marzenia o cudownej miłości, odczuwa bliskość i zespolenie z partnerem. Życie we dwoje wydaje się piękne i pełne nadziei. Ale faza miodowego miesiąca przemijają i znowu rozpoczyna się faza narastania napięci. Zatrzymuje ona ofiarę w cyklu przemocy, bo łatwo pod jej wpływem zapomnieć o koszmarze pozostałych dwóch faz. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, ze przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza.
  7. Witam wszystkich! A tak sobie zajrzałam na forum (podobnie pewnie jak Renta - z przyzwyczajenia - w końcu był taki czas mniej wiecej 2 lata temu, ze byłam tu codziennie). Czytam czasami, raz rzadziej, raz cześciej. Miewam czasami nawet pewnego rodzau wyrzuty, że powinnam częściej, aby oddać \"nowym\" to co sama tu kiedyś dostałam! Bo od topiku zaczęło się moje wyzwolenie. Dziewczyny - te na początku drogi, te pytające \"co mam robić, od czego zacząć\" - czytajcie ten topik! Od początku, od końca, od środka, na bieżaco (ktoś niedawno podał link do pierwszej części - polecam). I piszcie, piszcie, piszcie. Bo choć czasami są faktycznie sytuacje, że potrzebna jest natychmiastowa \"techniczna\" interwencja - to są od tego lepsze miejsca: Osrodki Interwencji Kryzysowej itd. Tutaj natomiast jest miejsce gdzie można przenicować swój wyprany mózg. Bo tak naprawdę w głowie, w sercu , musi nastąpić zmiana, aby nastąpiły zmiany w życiu! W naszych głowach! Często dziewczyny piszą \" odeszłabym, ale nie pracuję i nie mam dokąd\". Ozcywiście że taka sytuacja nie ułatwia decyzji. Ale to nie jest cała prawda. Ja byłam i jestem całkowicie niezależna finansowo od M. I co? I nic! Nie odchodziłam, bo nie potrafiłam. Ja np sądziłam (gdy jeszcze z nim byłam) , ze gdyby mnie bił, albo pił, albo zdradzał to bym odeszła od razu jak nic. A guzik prawda! BYły i są tu dziewczyny bite, zdradzane, żony alkoholików. I nic. Tak jak inne odeszłyby natychmiast gdyby miały swoje pieniądze! A to dopóki wewnętzrnie, tak naprawdę JA nie byłam gotowa - to nie byłam gotowa i tkwiłam w toksycznym związku. Czytać topik - to po pierwsze, pamiętajcie! Bo jak sie czyta i pisze, to zaczyna się WIEDZIEĆ. Bo ja np (27 lat w chorym związku) nie miałam pojęcia, ze to co sie dzieje w moim małzeństwie, to przemoc emocjonalna. Gdy sie o tym dowiedziałam bardzo szeroko otworzyłam oczy. Zaczęłąm czytac co sie tylko dało, wszędzie, na ten temat. Chodziłam do psychologa, na grupę wsparcia. I przyszedł moment , ze już bardzo dużo WIEDZIAŁAM, ale niestety wciąż nie czułam. Ale dalej drążyłam i drążyłam. Przyszedł moment że odeszłam. Z ogromnym wsezchogarniającym poczuciem winy. Moze nie byłam gotowa tak do końca?.. CHoć na pewno go już nie kochałam. Cierpiałam straszliwie. To był koszmar, straszny koszmar. Wtedy dużo więcej czytałm niz pisałam. Jakos było mi głupio przyznać sie, ze tak mi cieżko, miałam wrazenie że nie poszło mi jak należy. Dobijały mnie wypowiedzi które raz na czas pojawiały sie od dziewczyn, które już były \"po\" (na zasadzie\" odeszłam i jestem szczęsliwa, polecam\"). Myślałam, ze jednak jest ze mną nie tak - prosze oto inne sobie poradziły, a ja jednak nie umiem. Ale pwooli, powoli, powoli, powoli - zmieniło się i czucie! Teraz właśnie - tak jak Potym - już CZUJĘ! Zdarzają sie cofki - ale coraz rzadziej i rzadziej i rzadziej! Ale ile to trwało! Minęło już prawie 3 lata od wejścia no forum. 3 lata. I wcale to jeszcze nie koniec. Bo owszem odeszłam, ale nie załozyłam sprawy o rozwód. :( I o alimenty. Sama utrzymuję dzieci, i nie mam rozdzielnosci majątkowej. I niby czemu? Jak myslicie? No niby temu, że są jakieś racjonalne powody? Owszem racjonalizuję, ale ja sama. A to że nie mam kasy na adwokata ( mój to taki manipulant, ze bez adwokata obawiam się ze nie dam sobie rady). Mówię sobie, ze jeszcze tylko kupię dywam/pojadę na narty/ skończe wazne zlecenie/ w przyszłym tygodniu - i już pędzę do Sądu. Wmawiam sobie, że nie chcę rozgrzebywać sprawy, bo obawiam sie, ze znów będzie manipulował dziećmi (wyjatkowo wrednie gra dziećmi) - a troche sie uspokoiło w tej materii. I różne inne racjonalizacje. A tak naprawdę - boję się. NIe jestem gotowa. On ma w ten sposób nadal nade mna władzę. Nie mam jeszcze na tyle w głwoie ułożone. Akurat z tym mam problem. I tu pracuję. Bo jak juz wypracuję - no to po prostu zrobię to i tyle! (A moz e tu dostanę jakiegos kopa, co? MOzna by na to liczyć? Byle mocno :) ) Tak to właśnie jest, wszystko tkwi przede wszystkim w naszych głowach! A popełnianie błędów - to po prostu jeden ze sposobów uczenia się. No, tak to sie powymądrzałam ;) Za rzadko ostatnio czytam, nie do końca jestem zorientowana w Waszych konkretnych sytuacjach, aby coś konkretnego napisac do każdej z Was, ale bardzo bardzo wszystkie przytulam! Odpowiem tylko Tortilii - chyba Ty i ja jesteśmy klonami, a nasi M też klonami! Mój mąż (a byłam z nim 27 lat łacznie) - nigdy nie powiedział mi komplementu. Nigdy. I TERAZ widzę (ale to dopiero teraz), ze choćbym sie zamalowała, zaondulowała,zagimnastykowała, zastroiła na śmierć - i tak bym sie tego komplementu nie doczekała! No to ze mna coś było nie tak czy z nim? Pytanie retotyczne, ale odpowiem - z nim!! Tortilla - jesteś OK. Jestes w sam raz. Zapewniam Cię o tym. Dla wszystkich
  8. Dziewczyny - w telewizji w programie \"religia.tv\" jest program o współuzależnieniu. Bardzo ciekawe. I pozdrawiam :)
  9. Nie jestem winna - piszesz: \"...jak on tak może...\". No włąśnie tak myślisz. Jak on tak może. Ja go tak kocham, ja tak chcę mu pomóc, tak chcę go zmienić, bo jak by się zmienił, to byłoby tak dobrze! A teraz zadaj sama sobie odwrotne pytanie: \"Jak JA tak mogę??\" Jak ja mogę być dla niego taka dobra, taka wyrozumiała, skoro on za to wszystko tylko mnie wyzywa, obwinia, nie szanuje itd itd. NIe pytaj dlaczego on taki zły skoro Ty dla niego taka dobra. Zapytaj dlaczego Ty taka dla niego dobra , skoro on taki dla Ciebie zły. Ok, zrobisz to? I zajrzyj na stronę www.niebieskalinia.pl . Szczególnie wydaje mi się, abyś przeczytała o cyklach przemocy. Duzo mi to do coiebie niestety pasuje.. Gdy ja byłam 2,5 roku temu na podobnym etapie jak Ty (wciąz pytałam co JA mam zrobić, aby on wreszcie zrozumiał ze swoim zachowaniem zabija naszą miłość), i znalazłam ten topik, i własnie strone niebieskiej linii (szczególnie o fazach przemocy - zrozumiałam , bardzo duzo zrozumiałam. Bardzo pozdrawiam
  10. Wszyskiego dobrego w Walentynki! CHociaż to faktycznie dzień napędzany przez media, straszna komercja itd - uważam ze to bardzo miły dzień! Chociaz nigdy i od nikogo nie dostałam tego dnia ani prezentu ani zyczeń - i tak uważam, że jest miły! O niby czemu nie, prawda? Veto - włąśnie dystans. Po moich wszystkich doswiadczeniach do takiego właśnie wniosku dochodzę - dystans! Co do uciekania - tez masz dużo racji. Ja tak właśnie próbowałam uciekać, mieć swój świat, swoje zajęcia - do niczego to nie doprowadziło. Chyba tez dlatego, ze on swojego zycia nie miał - jego chory swiat kręcił sie wokół mnie i dzieci, ale w całkowicie chory sposób. Całe jego życie to była jego chora nienawisć wra z jeszcze bardziej chora miłoscią do mnie (jka pamiętasz - nawet nie pracował; zajmował sie natomiast namiętnie krytyka mojej pracy, dzieki której zreszta miał co jeść; ogólna paranoja). Zyczę ci dużo szczęścia! to nie moja wina - owszem to nie twoja wina. OPisujesz klasykę prania mózgu i przemocy emocjonalnej. Dostzregam natomiast u ciebie dość zdrowe jak na osobę w tej sytyuacji poczucie że to nie tak jak powinno być. Pokłady zdrowej niezgody na tę sytuację. Trzymaj sie tego!! Spróbuj dostzrec całą sytuacje w PRAWDZIE - i wtedy uwierzysz w odpowidź, którą dosknale przeciez tak NAPRAWDĘ znasz.
  11. Veto - witaj! Kopa lat. Bardzo sie ciesze, ze Cie tu znów widzę. I ze u ciebie lepiej. to dobrze. Bardzo inetresujące rozmowy na temat synów widzę - mnie to tez niestety dotyczy. Wpadłam tak na chwile, jutro wyjeżdzam, niestety nie mogę juz nic wiecej napisać. Szkoda. Rzadko już do Was/Nas zaglądam, ale nie zapomnę tego miejsca nigdy. to tu na tym topiku zaczęło sie moje wyzwolenie. Montia, kochana - ja tez Cię doskonale rozumiem. Pamiętaj , ze to wszystko co czujesz jest NORMALNE. Też tak miałam. Weszłam na topik 2,5 roku temu, rok temu odeszłam od męża. I wiem jak to jest, gdy masz wrażenie że sie rozlecisz na kawałeczki, i cała jesteś potrzaskana. Ale to normalne - nastaw sie na to. Ja też w swojej naiwnosci sadziałm, ze jak juz znajdę siły zeby odejść to tylko będzie lepiej. A było róznie. Jest róznie. Jeszcze zdarzają mie się cofki. Ostatnia właśnie ostatnio. Tylko ja sie juz nauczyłam patzeć na to jakby z boku, jak obserwator. Bo ja wiem że to minie. Montia - minie. Długo będzie trwało, ale minie. O tym proszę pamiętaj!! Czytaj, pisz, bądz tutaj. Ja bez topiku na pewno nie dałabym rady. Dziewczyny kochane! I nie pytajcie już więcej ; \"Dlaczego skoro jestem dla niego taka dobra, on jest dla mnie taki zły?\" Zapytajcie: \"Dlaczego skoro jest dla mnie taki zły, ja jestem dla niego taka dobra\" Pozdrawiam wszystkie bardzo serdecznie
×