saszka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez saszka
-
majorek, u ciebie chirurdzy sa o 21??? bo ja się wczoraj na chirurgów spóźniłam... wróciłam do domu, odgrzałam obiad, siadła m spokojnie zadowolona oglądać i ... załapałam się na 2 ostatnie sceny :( Teraz na 11 kicam paskudne sprawsko załatwiać, o pozytywne myśli proszę ...
-
Majorek, znaczy to jeden z tych dni, kiedy trzeba wejść pod łóżko i przeczekać :P
-
Ninka, wizja całonocnego ogniska, ehhh.... Tylko dlaczego uzależniasz to od remontu?? jakośnie widzę związku :P
-
Hejka - wróciłam :) wróciłam w sobotę wieczorem, ale padłam w wannie po 8 godz za kółkiem... niedziela dyzur na stoisku na targach, a dzisiaj... hmmm... nie widać mnie spod sterty wilgotnych jeszcze ciuchów, butów, rękawiczek, kasków, gogli, zupek w proszku i na wpół zjedzonych czekolad :P i innych takich... przede mną następna sterta zaległości na biurku, zblokowane (jak zawsze po tygodnoiowej nieobecności) konto w banku i nowe hasła :P a wizja Wielkiego Tygodnia, okien, kurzu wszechobecnego, moli co zaczęły fruwać i tego typu przyjemności sprowadza m nie brutalnie na ziemię. Na razie prawie uporałam się ze zlewem garów. Ale było cuuudnie!!! chociaż pogoda trochę była ładna a trochę nie, pensjonat zapyziały ale znokautowali nas jedzeniem i miłą atmosferą, tras niedużo (po zeszłorocznej Francji dzieci stwierdziły, że pacnie malizną) ale za to konkretne, czerwone i kilka czarnych, ekipa bardzo fajna, śpiewaliśmy gdzie strumyk płynie z wolna na melodię whisky moja żono (i na odwrot, whisky na melodię stokrotki, ale udało się dopiero po trzech dniach) i w ogóle było zywiołoowo. Mówiłam wam już, że mam fantastyczne dzieci? no to wam mówię :D :D zdjęcia są, aparat się udało kupić, ale i tak najładniejsze są z mojego telefonu (z którego dalej nie bardzo umiem zadzwonić, ale zdjęcia robi fajne) Rokita, ej tam, haloooooo, trzeba ci okna umyć??? bo mnie i tak umyje teściowa, to ja mogę tobie :P masz pozdrowienia od sympatycznego Wojtka z odstającymi uszami :)
-
To prawie jak ja....
-
nie mam czasu się poryczeć. się poryczałam ostatnio jak na wjeździe do Krakowa wysłuchałam w radio że właśnie za pół godziny w kosciele mariackim pogrzeb profesora wiktora zina, a ja nie mogłam nawet na chwilunię sie zatrzymac, tylko autostrada-konsulat-autostraada... Air, czy byłobu dla ciebie wielkim kłopotem odebrac na grunwaldzkiej228 (do godz17) aparat i nadac go na dworcu na konduktorską do katowic? jest wybrany, mam go kupic, tylko do jutra wieczorem musialby dojsc... (pytam nieśmiałao i niekoniecznie, bo np dla mnie dzisiaj coś takiego byłoby nie do zrobienia... :( )
-
no nie, zamkneła mi sie karta z pisaniną :( , wiec tylko pozdrawiam was od rozbrykanej Rokity i spadam :)
-
no to musiałam wejść na diabły żeby sie dowiedzieć, czemu mi jest tak zimnooooooooo... ale u nas nie pada :)
-
no i kurka wodna, zaspałam i dziecko zamiast na drugą lekcje poszło na trzecią... on to ma matke.... zaspać na 9...
-
Nowy tydzień się zaczyna, nowy przegwizdany tydzień, ale dopiero za chwilę bo ja idę jeszcze na pół godzinki do łóżeczka :)
-
nie, Majorku, jeden wrócił z Tatr Słowackich, a drugi siedzi w Beskidzie Żywieckim :)
-
ale prognozy... tylko patrzeć jak Rokitę zwieje Nince na głowę... odwołuję jutrzejszy wyjazd na narty - normalnie się boję jechać przy takich wizjach :)
-
Chłopa mi zwiało z gór, właśnie wrócił, a miał wrócić w niedziele - stwierdził, że i tak ze wspinania nic nie bedzie i wrócił do pracy.
-
też się przeciez tylko droczę :P właśnie przeszła wichura ze zlewą i gradem, a teraz słonko :) a najmłodsze, malutkie dzieko posłałam w góry, na dwudniowy rajd przebikwiatka, drużyna wodniacka, to pewnie mają wodniacko :P
-
Bo zawsze tek mówię :) odwaliliśmy kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty :) bo to co ja robię nie jest towarem pierwszej potrzeby- nie jest to chleb potrzebny codziennie, ani koszula na grzbiet. Ale: kideyś grupa emerytowanych nauczycielek na wycieczce w autobusie mi uzmysłowiła, że moja praca jest niezbędna, śpiewając (w stanie lekko wskazującym) cyt. \"wycieczka musi być, bo bez wycieczki się NIE DA ŻYĆ! wiwaaat kaaawaleeerski stan :D wycieczka niech żyyyjeeee naaaammmmmm!!!!!\" :D :D Szam, nawet nie wiem, co powiedzieć... ja jestem niesamowicie wdzięczna, że moja Alina jest w fantastycznej paczce klasowej. Kiedy chłopcy kiedyś tam dokuczali Michałowi, mąż po prostu ich złapał za uszy, doprowadził do dyrektorki wcześniej obiecawszy, że następnym razem do p.Dyrektor już nie pójdą, tylko załatwi to sam -potem już był spokój... a tutaj???? dużo zależy od nauczycieli, jeżeli stanowczo i nie robiąc rozgłosu zareaguja, to może być skuteczne... kiedyś mieliśmy aferę w szkole, dziewczyny oskarżyły lekarza, który robił rutynowe badana wad postawy o obmacywanie i gościa więcej do szkoły nie wpuscili... laski mają fantazję, a matka jednej z tych co to wymyśliła święcie przekonana, że córcia ma rację... (córcia ma obecnie 20 lat i 3-letnie dziecko)
-
dwa dni zawodów przebiegły intensywnie, pracowicie i uważnie :P , dzisiejszy dzień na nadgonienie zaległości, które się pzez te dwa narobiły w pracy. czwartek był śliczny, pogodny, śnieg rano zmrożony na betonik, wyratrakowane do równiutka, a ja nie mogłam sobie pojeździć, bo listy startowe, wydawanie numerów i... Tośka płacząca uwiązana do płota, bo musiałam ją wziąć , nie było z kim zostawić... myślałam, że ją wezmę pod nogi za biurko, ale :) w biurze tej szkoły narciarskiej która nas gościła było już ludzkie szczenię :) i psa musiałam zotawić na zewnątrz. Syn szefowej, miesięczny, dziewczyna (na oko rycząca czterdziestka) poszła sobie pojeździć (wcale jej się nie dziwię) i zostawiła małego w biurze, a potem wzięła go w hustę pod kurtkę i pojechała na nartach na górę na obiad do schroniska. Mały szczęśliwy, matka szczęśliwa... tak ma być! Zawody zrobiliśmy bardzo sprawnie, panie z urzęu były zachwycone, nauczyciele też, dzieciaki też... wszyscy stwierdzili, że najlepiej zorganizowane odkąd pamiętają :) mała rzecz a cieszy :) znowu odwaliliśmy kawał solidnej, nikomu niepotrzebnej roboty. Tylko jak już się dorwałam do nart, to sobie wzięłam za pzernie i... zdechłam. Małym pocieszeniem jest to, że Tośka wyglądała dzisiaj gozej ode mnie... dwa albo trzy razy wbiegła wzdłóż wycięgu, a potem to musiałam ją do połowy, przez to najbardziej strome na rękach wwozić, bo już nie dawała rady... byłam tak skamana wieczorem, że dzieci jeść nie dostały - po prostu zasnęłam, film mi się ze zmęczenia urwał.
-
Bartek z niejedzenia nie wyósł, dalej nie je. jada wyłącznie naleśniki, racuchy, jajecznicę bez żyłek (sic!) i niektóre gatunki szynki. dzem wiśniowy, niektóre gat. truskawkowego i nutelle, zupę pomidorową. a, i spagetti jak Michał zrobi. reszty nie rusza. jakby ktoś miał pomysł, jak naprawić takie dziecko to się polecam. :) . Rokicie nadal zazdroszczę. Ghana, nie mam samochodu do niedzieli, więc się nie ruszę... leń jestem.
-
co ty , roita, nie ściemniaj - od piątku???? ja w każdym razie dalej niemożebnie ZAZDROSZCZĘ... :) :)
-
Cynamonku, no cóż... nikt nie obiecywał że będzie łatwo, ale żeby od razu trzęsienie ziemi?? a ja myślałam, że sobie żarty stroją, jak mi dzisiaj ktoś wspomniał o trzęsieniu :(
-
Wiśniówką . Widziałam taki odcinek Daleko od noszy, przekazywały sobie przepis na ciasto i wsystko po kolei zamieniały na różne wódki :)
-
No cóż, Rokitko, z premedytacją uderzyłam w stół żeby nożyce musiały się odezwać :) więcej nie pisnę :P
-
Tygr, jeszcze poproszę pogodę w Beskidzie Śląskim i Alpach Francuskich i na wyspach Bora-Bora :D :D
-
...wózeczek... chyba inwalidzki...
-
Air, jak to skąd wiem?? na tym zdjęciu po oczach widać :D :D
-
Qna, dobra, zapiszę się na ten fitnes (co to nie dostałam karnetu na gwiazdkę, bo się chłop nie domyślił) ale błagam, przestańcie już, bo się czuję coraz grubsza i coraz mniej ruchawa!!!!!!! Air -wiosna wiosną ale zdjęcie rodziców jak patrzą na siebie w ciemnych okularach, to nad rzeką -dla mnie bomba. Ale z taty to jest niezłe ziółko, prawda :) ? No tak, umówić się na wspólny spacer z psami zawsze można, się przynajmniej człowiek cały tydzień nacieszy a inni nazazdroszczą - a co wyjdzie to inksza inkszość. Na razie to się Tośce zaczyna kończyć cieczka... od tygodnia mieszka pod naszymi dzrwiami (albo pod balkonem) pewien Głęboko Zakochany Jamnik z sąsiedniego domu.... i płacze, i wzdycha, i piszczy... nie sięga Tośce nawet do kolan :) :) SDM było - bardzo mi się podobało, trochę nowego, trochę starego , także w wersji \" z dystansem\" lekko prześmiewczej, chyba im się śląska publiczność spodobała (albo byli po prostu tacy mili - a może wiedzieli, że u nas wszyscy chodzą spać z kurami i nie ma szans na wieczorne wyjście gdziekolwiek, w związku z tym lepiej posiedzieć z nami :) ), parę żarcików, parę bisów, dobry humor, pośpiewaćteż dali :P Nina, zazdroszczę bliskości tego wszystkiego co jednym tchem wymieniłaś w planach wiosennych :) Myśmy się włóczyli z nosidełkami, wtedy nie było takich fantastycznych wózków, ani pampersów - jak myśmy dawali radę???? jakośnie pamiętam, żeby było ciężko... pamiętam karmienie piersią w pociągu do Wisły, pamiętam- o - na przykład taki obrazek: godz. 17, sobota, lipiec, przychodzi mama z koleżanką, ja akurat kąpię 2-miesięcznego Michała. Jedziesz w skałki? są urodziny -(teraz już nie pamiętam czyje). No dobra, jadę, odpowiadam ciesząc się że będzie fajna niedziela. No to jedziesz czy nie? No jadę. No to kąp go szybciej, bo samochód czeka!!! No i pojechaliśmy. Dwumiesięczne niemowlę w wózku w namiocie - i komu to przeszkadzało? czemu teraz, jak już nie mam żadnego wózka, to mi sięnie chce?????