Witam
Powiem Ci, że rzadko który facet (przynajmniej z mi poznanych) mówi w ten sposób o tych sprawach, takich życiowych. Właśnie najważniejsze, żeby zrozumieć własne błędy i dojrzeć do tego, by żyć po swojemu. U mnie, jak zauważyłeś, było podobnie, najpierw wyizolowałam się zupełnie by potem chcąc gdzieś przynależeć długo szukałam dla siebie miejsca. Do tej pory go nie znalazłam, choć czuję, że jestem coraz bliżej (muszę być). I o ile w tamtym czasie miałam jakieś marzenia i zamierzenia, przez kilka ostatnich lat gdzieś się ulotniły. Co mnie czasem martwi...gdy patrzę na zmieniające się daty w kalendarzu czy stare zdjęcia. Wcześniej myślałam, że szczęście wiąże się z drugą osobą, wiele razy w internetowym pamiętniku szukałam czegoś po omacku, choć myśląc racjonalnie, wiedziałam, że na darmo upatrywać szczęścia w innym człowieku, jak jeszcze sobie nie dałam szansy.
cóż, ideały się zmieniają, jak życie. Z jedną osobą z którą byłam naprawdę bardzo blisko, która wydawała mi się alfą i omegą, i z którą chciałam spędzić czas na emeryturze, rozstałam się i mimo że rok lizałam rany, teraz ciesze sie, że do tego doszło, bo wcześniej nie mogłam zobaczyć co robię źle i czego tak naprawdę chce.
Nie potrafię już jak kiedyś napisać poprawnie, wybacz ;)
Teraz jakbym zgubiła kontakt z wnętrzem, jak o tym pomyślę, widać ten brak w każdej dziedzinie mojego życia, zupełnie jak z przyjaciółmi, którzy odeszli z niewyjaśnionych powodów ...
Odezwę się na gg.
Chciałabym, żebyś miał rację z tym, że wszystko po coś jest, że ktoś tam na górze, dokładnie wie co robi, kogo stawia nam na drodze i ma dla nas plan. o ile łatwiej wówczas zaakceptować rzeczywistość.
życzę miłego wieczoru wszystkim.