Bliskoznaczna
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Bliskoznaczna
-
Od wielu dni nie zaglądałam na forum. Odetkało mnie dopiero dzisiaj. Niesamowite - ostatni wpis od Ciebie Prezenciku. Wierzyć się nie chce. Ale od wczoraj spotykają mnie rzeczy nieco niezwykłe. Dopiero od niedawna zaczynam się poddawać i pozwalam prowadzić się za rękę siłom, które do mnie nie miały do tej pory dostępu. Tak to widzę na dzień dzisiejszy. Było znowu ciężko. A ja wtedy się zamykam. Przed wszystkimi oprócz jednej osoby. Dla reszty świata pozostaję zamknięta. To, co robię i mówię, to tylko pozory. Tak dla świata. A Was dziewczynki nie chcę oszukiwać więc milczę. Ściskam kochane
-
Tak, z hakiem też miałam zawsze problemy. W końcu, widać się nauczyłam. Strasznego doła złapałam dzisiaj. Musiałam coś łyknąć. Teraz się zbieram. Po chemii, więc żaden sukces. Zimno się zrobiło na polu, jak mówią krakusy, albo na dworze, jak mówią warszawiacy :-) Mnie też zrobiło się zimno. Od jakiegoś czasu tak reaguję na silny stres. Wszystko mi zamarza. Na sobie wszystko mnożone przez dwa, koc, drugi. I dalej zimno. Minie. Ale znikam Całuję i ściskam
-
No to w drogę Szklaneczko...
-
Prezenciku Ja jestem z Krakowa. No i teraz o Kraków zahaczyć musisz, czy chcesz czy nie :-) Nie potrafię jeszcze powiedzieć jaki wtedy będę miała adres. Ale na pewno się odnajdziemy :-) Ściskam
-
Prezenciku kochany Taka smutna jest ta Twoja kartka z dziennika. A ja bardzo chciałabym żebyś była szczęśliwa. Radosna. Tyle w Tobie ciepła, miłości, mądrości. I nie zatrzymujesz tych skarbów dla siebie. Dzielisz się z nami. Wspaniałe jednak jest i to, że dzielisz się swoim smutkiem. To bardziej intymna strona naszego życia. Uśmiechniętą stroną naszego ja zwracamy się do obcych. Na luksus pokazania swojego smutku czy cierpienia możemy pozwolić sobie tylko w stosunku do naprawdę bliskich ludzi. Tylko tych, których obdarzamy pełnym zaufaniem. Pomyślałam teraz, jakby to było, gdybyśmy się wszystkie spotkały w tzw \"realu\". Dużo, dużo łatwiej jest otworzyć się anonimowo. To daje poczucie bezpieczeństwa. Wyrzucać z siebie to wszystko, patrząc jednocześnie w oczy... byłoby na pewno niepomiernie trudniej. Ja też Prezenciku rozmawiam z Bogiem i proszę Go żeby poprowadził mnie dobrą drogą. Po prostu dobrą. Nawet, jeśli dla mnie jest trudna. Żeby pozwolił mi odróżniać uczucia. Żebym nie skrzywdziła na niej nikogo. A zwłaszcza ludzi, którzy są dla mnie ważni. Ważni, bliscy i których kocham. Ściskam mocno Ciebie Prezenciku i wszystkie kochane dziewczynki
-
Nie, ja się nie mogłam uwiesić na mężu. Jeśli to tak wyglądało z zewnątrz, były to tylko pozory. To ja zrobiłam w wieku 45 lat prawo jazdy. Kupiliśmy samochód... ale on nie chciał ze mną jeździć. To był wieczny powód konfliktów. Utrwalał we mnie poczucie, że jestem złym kierowcą. On prawa jazdy nigdy nie zrobił. To ja założyłam firmę, na którą on pracował, jak mi to teraz wypomina. Ja załatwiałam fachowców, kupowałam piecyki, młotki, śrubokręty. Prowadziłam dom, wychowywałam syna. Cholera. Koło gospodyń wiejskich - tańczy, śpiewa, recytuje, daje d... i gotuje. Czasem wydawało mi się, że marzę, żeby być słodką idiotką, która nic nie umie i wisi na swoim mężczyźnie. Pewnie mi się tylko wydawało. Ale byłam potwornie zmęczona. Nie wzięłam do końca życia w swoje ręce. Bałam się. Byłam tchórzem. Wciąż oglądałam się na niego. Wiedziałam, że nie mam w nim oparcia, a cały czas liczyłam się z jego zdaniem. A on rzadko miewał wątpliwości. Zawsze zazdrościłam mu pewności siebie. Nieuzasadnionej ale niewzruszonej. A ja wiecznie rozdarta. Cały czas żyłam wbrew sobie. I podświadomie to czułam. Ale naginałam się. Nigdy nie zaznałam poczucia bezpieczeństwa. Musiałam całe życie walczyć. Bez poczucia własnej wartości, wiary we własne możliwości, bez wsparcia. Słyszałam - nie zaprzątaj sobie tym główki. A potem musiałam sprzedawać jakieś resztki złota albo niepotrzebne książki, żeby móc zrobić zakupy. I słowa \"będzie dobrze\", budziły we mnie już tylko wściekłość. Od dawna w to nie wierzyłam. Sama widzę, że w tym co piszę, jest sprzeczność. To się kupy nie trzyma. Tak, jak nie trzymało się kupy moje dotychczasowe życie. Nic nas nie łączyło. Tylko uzależnienie. Teraz mój syn ma problem z ojcem. Dwa dni temu ojciec totalnie skrytykował jego projekt. \"Papier wszystko przyjmie\". Ja to znam. Do kosza, nie nadaje się. Wszystko, co zrobili inni to g... I syn to wie. Ale on też podlegał tej przemocy. I wciąż mu się zapala to cholerne światełko w głowie. On nie może odciąć się od męża, tak, jak ja to zrobiłam. Zero kontaktów. Tylko w ten sposób trucizna nie ma do mnie dostępu. On musi się z tym zmagać. Musi też radzić sobie ze stosunkiem ojca do jego dziewczyny. Brak akceptacji to mało powiedziane. Ale to osobny i bardzo trudny temat. Tak, jak trudna jest jej choroba. Koniec świata. Jak ja się rozpisałam. :-) Czas kończyć Całuję wszystkie paszczaki
-
Ja nie biorę rozwodu z samą sobą. Wręcz przeciwnie. Ale moja sytuacja jest inna. Między nami nie było miłości. Tylko uzależnienie. I widzę, że wciąż mam ciągoty, żeby się na kimś zawiesić. Czasem czuję się bezradna jak mała dziewczynka. Pracuję nad sobą, żebym uwierzyła, że potrafię żyć sama. Takie uwieszenie się nie ma nic wspólnego z uczuciem. Powoduje tylko masę złych emocji. Jest wygodne, bo zawsze można winę za niepowodzenia przerzucić na drugą osobę. Ale to rodzi agresję płynącą w obie strony. Po jakimś czasie można się znienawidzić. Nauczyć się rozróżniać te wszystkie uczucia. Różnicę między uzależnieniem a miłością, osamotnieniem a samotnością. Tylko w ten sposób mogę powoli zbliżać się do życia w harmonii, zgodzie ze sobą i światem. Nie wiem czy będzie mi to dane. Zaczynam żyć świadomie od bardzo niedawna. I mam nie tak wiele czasu. Ale co mi się uda zrobić ze sobą, to moje. Innej drogi już nie ma. Powolutku zaczynam składać się ponownie w całość. Mam uczucie, jakbym rozpadła się na tysiąc kawałków. Teraz cała sztuka polega na tym, żeby z tych kawałków nie ułożyć ponownie tego samego wzoru. Czego i Wam życzę Paszczaki kochane
-
Dziewczynki zazdroszczę Wam. :-( Choćby nie wiem jak ciężko Wam było. Ja mojego byłego nie kochałam. I zagłuszałam to co mi mówiło moje serce całe 26 lat. Żeby przetrwać. I on to też wiedział. Że go nie kocham. To był horror. Dlatego teraz wiem to na pewno, że nigdy w życiu nie będę już udawać. Nie będę próbowała zagłuszyć mojego serca. To jest gwałt na sobie samej. Nie wiem co mnie czeka. Muszę jeszcze dużo się nauczyć. Ale pierwszy raz w życiu zaczynam się wsłuchiwać we własne serce i zaczynam słuchać własnej intuicji. Zaczynam żyć w zgodzie ze sobą i jest to naprawdę piękne doświadczenie. Bez względu na to jak potoczy się moje życie powiedziałam \"nie\" obłudzie, oszukiwaniu siebie i życiu wbrew sobie. Wczoraj dostałam fotki mojej koleżanki, która pokiereszowana, sama z małą córeczką, nareszcie jest szczęśliwa. Mam nadzieję, ze to nie bańka mydlana. I nie pęknie. Ona po prostu promienieje. A jest dobrym aniołem dla wielu ludzi. Takie serce na dłoni. Trzymam za nią, żeby jej się udało. I za Was wszystkie dziewczynki też. Bo Wy też macie serca na dłoni. No, albo na forum :-) Pamiętajmy o naszych sercach
-
Ja też byłam mistrzynią udawania szczęścia. Byłam. I więcej nie chcę. Pytasz, czy ktoś zasługuje na takie oszustwo. Przede wszystkim TY nie zasługujesz. Nawet jeśli to oszustwo mistrzowskiej rangi. Wiesz, że nie oszukasz siebie. Możesz zagłuszać na różne sposoby wewnętrzny głos, ale on nigdy nie zamilknie. Serca nie da się oszukać. Ono wymaga prawdy. Nawet jeśli jest cholernie trudna. Rozum chodzi innym ścieżkami. Serce innymi. I to jest duży problem.
-
Ewa w Raju \"Ale najważniejsze jest aby nie przyspieszać...\" To właśnie jest to czego muszę się teraz wystrzegać. I dzięki za te słowa. Zbyt ważne decyzje i straszne przeciążenie. A ja dopiero staję na nogach. Nogi często jak z waty. Huśtawka emocjonalna jak przy teście dla kosmonautów. No bo to dla mnie jest jak podróż w nieznane. Trzeba pokonać strach. A on patrzy na mnie wielkimi oczami. Coraz częściej udaje mi się go pokonać i wytrzymać ten jego wzrok. Ale o mnie sporo kosztuje. Myślę, że doskonale mnie rozumiecie. Wszystkie przez to przechodziłyście albo wciąż przechodzicie. Dobrze, że jesteście
-
Kochane jesteście dziewczynki Już jestem po podjęciu decyzji. Pomogły mi dobre dusze. Kasa nigdy nie była dla mnie ważna. Mam w życiu inne priorytety. Ale moja sytuacja jest specyficzna. Najważniejsze wykorzystać szansę, jaką mi dało życie i zacząć postępować zgodnie ze sobą. Czas najwyższy. Mrowkowska Tak - to kuszące \"pogwizdać na nosie exowi haahah\"... Ale oparłam się. Nie położę kolejny raz w życiu głowy pod topór. Tylko po to, żeby komuś coś udowodnić. Uczę się, ale zaczynam pojmować, czuć siebie, akceptować i wierzyć w wewnętrzny głos. A co do problemu \"mamy\" - jestem wciąż na etapie porządkowania uczuć względem jej osoby i roli jaką odegrała w moim życiu. Mam ciągoty do widzenia w kategoriach \"czarne - białe\". A nic w życiu nie jest ani tylko czarne ani tylko białe. I nasze matki też mają pewnie wszystkie odcienie szarości. Ani anielice, ani diablice. Terapeutka zwróciła mi uwagę na problem relacji kobieta - kobieta. Rywalizacja. Jednak. Podświadomie, ale jednak. Przeniesienie negatywnych uczuć z ojca na mnie. To też. \"Ależ ty jesteś podobna do ojca\"... Teraz zaczynam to widzieć, że gdzieś podskórnie plątało się w mamie jakieś uczucie niechęci, wrogości może nawet. Przez to, ze wysyłała sprzeczne komunikaty - \"akceptuję cię\" albo \"jesteś egoistką\", \"masz prawo do własnych wyborów\" albo \"sama nie wiesz czego chcesz\". Tak było też w moim związku. No i pogubiłam się kompletnie. Wszystkich chciałam zadowolić. Poczynając od dzieciństwa. A to było po prostu niemożliwe. Teraz muszę odnaleźć siebie. I już jestem na tropie. Ściskam Was Kochane. Tak dobrze Was poczytać. Dziękuję Wam za solidne i z głębi serca płynące wsparcie. Cholera, nie lubię być patetyczna - ale tak jest :-)
-
O, tak, Prezenciku Mam na to ogromną ochotę. Tym bardziej, że przy tzw kontrakcie menagerskim ta kasa też nie byłaby oszałamiajaca. A ja nareszcie mam ochotę żyć w zgodzie ze sobą. Nawet jeśli miałoby mi być ciężko z finansową stroną życia. Dzięki za szybką odpowiedź. Mam myślenice. Psiakrew. Sprzedaję mieszkanie - mam pełne pełnomocnictwo męża (uległ pod groźbą sprawy karnej), szukam pracy, i jeszcze czeka mnie sprawa rozwodowa. Tak, chyba pójdę za głosem intuicji, czy serca, czy podświadomości. Ściskam
-
Kochane dziewczynki, dwa Wasze ważne wpisy. bardzo ważne dla mnie właśnie dzisiaj. pogodzić się ze światem, takim, jaki jest. I pogodzić się ze sobą, taką, jaka jestem. Przyda mi się to na najbliższe dni. Jestem po dwóch rozmowach w sprawie pracy. I uświadomiłam sobie, że siebie samej nie przeskoczę. Są po prostu rejony życia, gdzie się nie odnajduję. Być może powinnam posłuchać co podpowiada mi intuicja. Ona może wie lepiej, co jest dla mnie dobre. I nawet jeśli finansowo stracę, to może będę bardziej w zgodzie ze sobą. A to zrobiłoby mi teraz najlepiej. Olać kasę. No to trzymajcie za mnie dziewczynki. Czytam Was. Tylko z czasem u mnie kiepsko.
-
A w jaki papier zapakowany jest Prezencik? Bibułka? W paseczki? W kropeczki? Kokarda duża czy dyskretna? Nie oszalałam :-) Ściskam wszystkie prezenciki. Czasu u mnie za malo na pisanie, mało na myślenie. Jutro proszę o dobre fluidy ( nie takie na twarz) - przydadzą się
-
Halls Coś o narcyzmie \"Jednostki perwersyjno - narcystyczne pod wpływem własnego wyolbrzymionego >ja< staraja się stworzyć związek z druga osobą, atakując narcystyczną integralność tej osoby w celu pozbawienia jej możliwości samoobrony. Przedmiotem ich agresji jest również miłość własna, zaufanie do siebie, poczucie własnej wartości, jak też wiara we własne siły drugiej osoby...\" P.—C. Racamier Z ksiązki \"Molestowanie moralne\" Marie—France Hirigoyen POLECAM
-
Renta Ja też zawsze czułam się w obowiązku mówić, zabawiać, dbać by wszyscy czuli sie dobrze. I pierwszy raz w życiu poczułam ulgę w dniu, którego się piekielnie bałam. Pierwsza wigilia po definitywnym odejściu, kilka tygodni temu. Spokój, wyciszenie. Nie staralam się zabawiać, nie byłam wesoła na siłę. NIE MUSIAŁAM UDAWAĆ. Co za ulga. Nie muszę być wesoła. Chce mi się płakać, to płaczę. To dla mnie prawdziwy luksus. Nikt, przez całe życie, nie chciał mnie widzieć płaczącej. Ani nawet smutnej. No i tak grałam całe życie. Teraz będę się śmiała tylko, kiedy JA będę tego chciała. Nie wtedy, kiedy ktoś będzie chciał zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia. Kto by pomyślał, że smutek może być luksusem... A teraz się do Was uśmiecham dziewczynki, bo tego chcę :-) I ściskam
-
Witaj Renta Tak, tak, wizerunek radosnej, silnej, pogodnej kobiety... Skąd ja to znam? Gaduła.. też. Przykrywka. Gra. A najchętniej do budy. Łóżko było moim schronieniem w dzieciństwie i w młodości. Potem, w małżeństwie nie miałam już takiego azylu. Teraz czekam na sprzedaż mieszkania i pierwszy raz w życiu będę miała własny pokój (Virginia Woolf). Samotność mnie nie przeraża. Lubię ludzi i oni mnie chyba też. Ale mam silną potrzebę odpoczynku od ludzi, gwaru, hałasu. Może to przychodzi z wiekiem? Nie wiem. Tak już mam :-)
-
Witaj Prezenciku Zamykając się oddzielałam się murem milczenia od męża. Ten mur miał mnie chronić. Podobno bywa też formą agresji. Ja nie krzyczałam. Milczałam. On nie mógł tego znieść. Chciał zajrzeć mi do głowy. Czułam się, jakbym była bezustannie śledzona. Wtedy zamykałam się jeszcze bardziej. Pod koniec nie mogłam już nawet na niego patrzeć. Jak jest mi bardzo żle uciekam też od świata. Nie mam ochoty spotykać się z ludźmi. W ogóle ruszać się z miejsca. Takie typowo depresyjne zachowanie. Zresztą od dziecka uciekałam w świat marzeń i książek. Nie miałam ciepłego, bezpiecznego domu. I tak radziłam sobie 50 lat. Teraz jest cholernie ciężko to wszystko przenicować. Bo tylko zwrot o 180 stopni może coś zmienić. Jeszcze sporo pracy przede mną. I może ten ogrom mnie tak przeraża. Ściskam
-
Nick wzięty z wiersza Ewy Lipskiej, co widać w stopce. Bliskoznaczni dla mnie, ludzie, którzy mnie rozumieją, czują tak jak ja, widzą to co ja. Spotykam ich dopiero od niedawna. Niestety moi najbliżsi byli bardzo \"dalekoznaczni\". I dlatego byłam tak bardzo samotna. Teraz jestem \"prawie\" samotna (w trakcie rozwodu), ale nie osamotniona. Przynajmniej tak mi się wydaje. Pojawiałam się na forum dla molestowanych psychicznie. Tam byłam balonem. Tutaj ten nick okazał się już zarezerwowany. Teraz zresztą wolę być bliskoznaczna. Z Wami też :) No to ściskam (nareszcie nauczyłam się wklejać kwiatuszki i serduszka)
-
Prezenciku Pozdrawiam z nowego miejsca
-
Poznajecie mnie dziewczynki? Przeniosłam się w nowe miejsce. Jestem kobietą w drodze, więc zmieniam swoje życie, swoje miejsce i swoje imię. Balona mi ktoś odebrał. Zresztą odebrano mi nie tylko imię. Pozdrawiam i ćwiczę \"buźki :)