pelasia 78
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Kokardko, świetny pomysł z tym stumilowym lasem. Do prosiaczka dodalabym jeszcze pesymizm i lęki (może nawet nerwica lękowa). Przeciez on sie boi deszczu nawet gdy świeci piekne słońce :) Ale czy pamiętacie, jak te zwierzątka świetnie sobie radzą mimo kłopotów? Pipku, a co to za spadek formy? Źle się czułas, bo strasznie spadało ciśnienie, zobacz, co się dziś dzieje z pogodą? Nie załamuj się tak szybko - nie wrto!
-
a poza tym mam już wakacje, więc będe tu częściej zaglądać. -dla wszystkich, którym dziś smutno!
-
Ja też pozdrawiam. Melduję, że komputer został złożony i znowu mam dostęp do świata. gardło mi spuchło i fajnie jest! Może N tez spuchnie i pójdzie sobie w kąt :) Zyczę dobrej, spokojnej niedzieli, bez koszmarów dnia codziennego. Moja agroka będzie dziś wystawiona na ciężką próbę - 3 godz. w tramwajach warszawskich. Ale pocieszam się, że bez tłumów i korków. Damy radę, co nie? Bo jak nie my? to kto?
-
RROZO! zalezy, co rozumiesz pod zwrotem \"nieleczona\". Ja nigdy nie ;eczyłam się farmakologicznie, chodziłam jedynie na psychoterapię, a nie pogarsza mi sie stan. Śmiem nawet twierdzić, że jest ze mną coraz lepiej, co niektórzy na tym forum moga potwierdzić. Uwa żam, że nerwica pozostawiona sama sobie i udawana, ze nie jest zadnym problemem może prowadzić do pogroszenia, ale prawdziwa praca nad własnym myśleniem i podejściem do życia pozwala zmniejszać jej objawy.
-
KOKArdko, nie zgadzam się z Twoją pesymistyczną wersją! Kategorycznie! Netko, powolutku poradzisz sobie bez leków, jeśli chcesz. To tak jak było u mnie z astmą - oskrzela przyzwyczaiły się, ze nie muszą się wysilać i kiedy odstawiłam leki nie chciały pracować, dusiłam się, wzywałam lekarza, ale on twardo mówił: Nie , żadnych leków- musimy zmisuć je do pracy i po kilku tygodniach zadziałało - oddycham bez leków, mimo iż 10% oskrzeli jest martwych radzą sobie swietnie! Kokardko, ja żyję bez leków. Owszem nie wychodzę sama z domu, ale uważam, ze mimo wszysko życie prowadzę ciekawe i bardzo intensywne - nie jesteśmy skazani na wieczną przegraną. O, nie! jesteśmy zwycięzcami, bo każdego dnia podejmujemy walkę od nowa. Iluż na naszym miejscu dawno by się poddało?????? Zapewniem, ze wielu! NETKO, jest Ci trudno, czasem nawet bardzo, ale nie wpadaj wtedy za żadne skarby w ciemna dziurę - patrz na to, co piekne i dajace nadzieję. Patrz i na przekór temu, co mówi Ci mózg, wmawiaj sobie, że świat jest piękny. Przeciez TY tak samo jak każdy z nas jesteś dzieckiem wszechświata - masz prawo tu być, masz prawo być szczęśliwa! A ja podziwiam każdego dnia, jak świetnie sobie radzisz właściwie sama - bez oparcia w mężu - ja bym tak nie potrafiła! Sama w domu w nocy? za żadne skarby! MARZENKO, dziekuję za modlitwy - mam wrażanie, ze niedługo zostaną wysłuchane! I ciesze się, że powiedziałąś mężowi, co myślisz o jego zachowaniu - może weźmie sobie coś z tego do serca/ MAZANKU, oczywiście, że Cię pamiętamy - Krakowianko jedna! Tylko chłopca z drewna nie szukaj!
-
Marzenko, smutno mi czytać, że u Ciebie w domu nie ma żadnej poprawy :( Smutne to i tyle, może rzeczywiście Jagoda ma dobry pomysł z tym wyobrażaniem sobie? Wolne dni już się kończą, więc może Twój \"kochjany\" zniknie z pola widzenia. Jagodo, widzę, że dobry humor Ci dopisuje. Mam nadzieję, że to nie tylko zasługa Afobamu? Myślę, że podstawą dla nas jest zachowanie dobrego humoru wbrew wszelkim przeciwnościom. Ja czuję się dobrze, choć rozpiera mnie energia pracy i jestem jakaś rozdrażniona - brak mi cierpliwości, wszystko mnie złości, a najbardziej obrywa za to mój biedny ślubny, którego mimo niedzieli zagoniłam do sprzątania, a przecież on tyle robi i twierdzi, ze nie zauważam jego starań - ma rację, bo widzę ile jeszcze nie zrobił, a siedzi sobie i ogląda telewizję!
-
Byliśmy za zakupach - wydalismy 500 zł - teraz KAPLICA: kupiłąm prezent dla promotora, koszulki męzowi, leki w aptece i coś do żarcia, ale niewiele i połowa pensji poszła sobie jednago dnia. Nałaziliśmy się, wychodzimy a tu niepsodzianka: LEJE i zimno jak nie wiem, a ja lekko ubrana, bo jak szliśmy to był potworny upał. Kokardko, ja mam cudowsnego męża i nie moge na niego narzekać, a że czasem nie słucha - no cóż ja jestem taka gaduła, ze sama siebie czasem nie słucham, więc nie wymagam od innych... Opiekuje się mną, czeka aż sobie poradzę, wspiera mnie bardzo, tylko czasem juz się na siebie poirytujemy, bo my cały czas razem: praca, dom, przyjemności - ileż można tak bez irytacji, ale żyjemy bez bitew - od razu mówimy, co komu leży na sercu. A chłopy już są jakie są - i mecz ważniejszy niż nasze bóle - musimy to zrozumieć! Pozdrawiam
-
MARZENKO, ja nie biorę właściwie żadnych leków. Czasem neospazminę, czasem validol - i to wszystko. Żyję bez nich i mam wrażenie, ze każdego dnia radzę sobie jakoś lepiej, choć nawroty lęku też mi się zdarzają, ale staram się, by to nie on dokonywał za mnie wyborów. Np. wczoraj, mój mąż musiał wyjechać, mógł zabrać mnie ze sobą, bałam się sama zostać, bo dawno sama nie byłam w domu, wiedziałam, że nie ma sąsiadów, ale postanowiłam zostać, bo miałam na to ochotę, bolała mnie głowa, chciałam się położyć i postanowiłam, że choć się boję, choć przychodzi do mnie milion mysli (złych) zostanę sama w domu i że uda mi się pozostać tam, pomimo strachu. Przez kilkanaście minut trochę byłam napięta, a potem mi przeszło, bo zrobiłam to, co chciałam i nie kierowałam się nerwicą, nie pytałam jej tym razem o zdanie. W końcu zasnęłam, a ból głowy przeminął. Co znowu złego dzieje się w Twoim domu? Czy mąż wciąż tak bardzo Ci dokucza? LIDZIU, a u nas była piękna pogoda, było ciepło i świeciło słońce, więc trochęł atwiej było żyć. W szkole też było bardzo fajnie. W ramach walki z agorką, zaproponowałam koleżnace, że odprowadzę ją kawałek i pójdę do sklepu, bo miałam ochotę na loda, wrółciłam sama. To było blisko, ale wymagało ode mnie trochę odwagi i samozaparcia, by nie zrezygnować: w końcu mogło mi się odechcieć tego loda :) Dobrej nocy życzę wszystkim. Niech śni nam się tylko to, co piekne. IIYAMO, odpisałam na twojego maila. Czy ktoś wie, co się dzieje ze Starąbabą, Olabasią, Jaco, Zgredkiem?
-
Izo, nie myśl tak. Zmień może powoli leczenie na alternatywne. Ja byłam przez rok jako 12-latka na antybiotyku. W końcu uodporniłam się na wszystkie. Lekarze powiedzieli moim rodzicom, że umrę z powodu infekcji oskrzeli, bo nic mi nie pomaga. Od tej pory zaczęto mnie leczyć homeopatycznie - wyszłam w ciągu 3 miesięcy i następne zapalenie oskrzeli miałam w wieku 25 lat. Im szybciej zaczynam stosować homeopatię, tym mniej choruję. Tylko że mój lekarz daleko, bo aż w Białymstoku. Pozdrawiam, ja mam okienko, więc czekając na lekcję wpadłam do Was. Ammarylis, przecież kiedyś już pisaliśmy o tym, że nerwica to podatność orgaznizmu i psychiki i wyjść z tego można jedynie zmieniając całkowicie swoje myślenie, co jest niemożliwe, bo musielibysmy zmienić także swoją osobowość. My uczymy sie raczej żyć z nerwica i pokonywać ja, osłabiając jej moc.
-
Maleństwo, jeśli wynik masz dodatni, to znaczy, że ok. Ja mam ujemny, a to znaczy, że nie mam przeciwciał na toksoplazmozę - tak mi tłumaczył lekarz. RRENKO, u mnie też wszystko zależy od pogody :( KOKARDKO, moja koleżanka pisze o rutinoskorbinie jako srodku łagodzącym bóle miesiączkowe, a druga odkryła nowe prątka gruźlicy - podobne dziedziny!
-
Pipku, dziękuję pięknie! Maleństwo, może bedziemy w jednej grupie? O, i razem mogłybyśmy jeździć na spotkania :) Jagodo, widzisz, jak pięknie sobie radzisz. Ten piątek to tylko chwilowy spadek formy. Zauważ, że są deszcze, ponuro na dworze, więc trochę nam wszystkim trudniej. A dlaczego psychika kara ciało? Ona nie kara - to jedno naczynie, psychika daje impuls, a ciało pokazuje skutek. Ludzie nie zawsze uświadamiają sobie, co przżywają, ciało więc jest czerwonym światłem, które ostrzega: dalej nie idź i stąd te dolegliwości. Netko, jak dzisiaj? IIyamo, a Ty gdzie się podziałaś? - Dzika Kaczko, opowiadaj, co słychać, bo się martwię.
-
Pipku, ja poproszęo telefon i adres. Będę miała teraz wakacje - może się zapiszę?
-
A co do łapania Pana Boga za nogi, to pomyśl sobie, ze jak Go puścisz, On weżmie Cię na ręce i bedzie Cię nosił.
-
Kokardko, to bardzo ważne, zebyś robiła w życiu to, co jest dla Ciebie, ale nie znaczy to, że musisz zrezygnować z tego, co trudne. Pozbywając się trudności, napotykamy kolejne, bo takie jest życie. Pomyśl, czy powinnaś rezygnować z doktoratu. Może nie, moze on jest jakimś Twoim marzeniem, pragnieniem, ale skoro presja na uczelni, którą wybrałąś jest tak wielka, i myślisz o rezygnacji z tego, do czego doszłaś (niewątpliwie ciężką pracą), może jest jeszcze wyjście pośrednie: zrobić doktorat na innej uczelnie czy w innej instytucji. Zastanów się, czego pragniesz tak naprawdę -Ty, nie Twoja rodzina, ale też nie Twoje lęki, które chętnie zamknęłyby nas wszystkich w domu. Czasem trzeba zrezygnować z czegoś, czasem można z tego nie rezygnować do końca, tylko coś sobie ułatwić. Bardzo przykre jest to, co piszesz o swoim narzeczonym. Widze tu jakieś zafałszowanie z jego strony, trudność z odcięciem się od decyzji rodziców. Poproś go, by wyznaczył datę ślubu, skoro on ją przełożył. Powiedz mu, jakie to dla Ciebie ważne. Miłość dojrzała zakłada potrzebę wyłączności. Ta potrzeba wyraża się w pragnieniu \"posiadania\" drugiego człowieka na zawsze dla siebie. Czy on pokochała już dojrzale i jeste gotowy do ślubu, czy potrzebuje jeszcze czasu, by nauczyć się Ciebie bardziej kochać? Szukaj tego, co jest Twoim pragnieniem. Na początku będzie to trudne, bardzo trudne, bo będziesz widziałą siebie oczami tych, którzy dotąd Cię oceniali i nauczyli Cię tylko wymagań wobec siebie. Z czasem będzie coraz łatwiej. W końcu zaczniesz żyć według własnego planu. Wewnętrzny krytyk tez zrozumie, że masz prawo do słabości, błędu, pomyłki, bo nie jesteś CYBORGIEM. Nie ma ludzi nieomylnych. A naszym największym zadaniem jest zdobycie jednej rzeczy: poczucia szczęścia. Walcz o to, byś to Ty była szczęśliwa, a wtedy zaczniesz uszczęśliwiać innych - całkiem nieświadomie. Twoja decyzja o doktoracie, nawet jeśli podjęta pod czyjąś presją, w jakimś sensie była również Twoją, więc pomyśl, co możesz zrobić, by było Ci łatwiej, a żebys mogła się spełniać. Każdy z nas ma inną konstrukcję psychiczną - nie każdy jest zdolny przenosić góry, ale świat pozbawiony kogokolwiek nie byłby tym samym światem. czasem zadanie, które wydaje nam się mała, pcha świat do przodu. Pomyśl na spokojnie, co jest Twoją decyzją, Twoim pragnieniem. Pomyśl, co chciałabyś zrobić ze swoim życiem, gdybyś nie miała żadnej nerwicy. Ja zbyt często rezygnuję z ciekawych propozycji, bo pamiętam o swoich lękach. Może gdybyśmy w pełni się w coś zaangażowali, lęki by odeszły? POzdrawiam Cię bardzo serdecznie.
-
NETKO, pewnie chodzi Ci o odział leczenia nerwic na Sobieskiego. Trzeba miec skierowanie od lekarza. Podobno są skuteczni. Nie wolno się kontaktować z rodziną, ponieważ czasem to właśnie rodzina jest przyczyną kłopotów - muszą odizolować pacjenta od wszelakich wpływów i stworzyć mu laboratoryjne warunki, w których uczy się, jak sobie poradzić w realnym świecie. Jeśli się nie mylę była tam Pipek, ale nie jestem do końca pewna, Spytaj ją, może coś Ci więcej opowie. Trzymaj się dzielnie i żyj, bo warto, bo choć zdaje nam się, że słońce zniknęło, ono jest i świeci także dla Ciebie. Musimy nauczyć się iść śmiało przez życie, bo ono jest także nam ofiarowane w prezencie. Coś zepsuło nasze postrzeganie świata, zapomnieliśmy, jaki potrafi byc piekny i bezpieczny, ale musimy sobie to przypominac każdego dnia: \"Świat jest piekny i bezpieczny, a ludzie potrafią być heroiczni. Warto żyć i trzeba cieszyć się każdą najmniej ważną chwilą, że coś słyszymy, widzimy, odczuwamy i nie koncentrować się na tym, że coś przeszkadza, ale wciąż to widzimy, słyszymy, odczuwamy - wciąż JESTeśmy. I jesteśmy bardzo, bardzo ważni! Buziaki słodkie Ci przesyłam.