Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pelasia 78

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pelasia 78

  1. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Witajcie, nie mam na nic siły, ale pozdrawiam Was gorąco. Zgredku, ja też chciałabym mieć dane na nowe forum :( Dobrej nocy i do jutra. Żołądek mnie jakoś boli, a jutro znowu powrót na zabiegi u ginka, oj będę cierpiała.
  2. pelasia 78

    Moja nerwica...

    AAAAAAAAAAA, no i EWCIU, buziaki dla Ciebie! Trzymaj się i wspieraj synka - wizyta u pulmonologa nie jest straszna, a skoro synkowi lepiej, to na pewno nic powaznego.
  3. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Netko, skarbie, a myslisz, że ja się nie boję! Potwornie. Tez wciąż ,myslę o tym, co ja zrobię, jak bede panikować w ciąży. Ale nie chcę się już więcej nad tym zastanawiać - zmartwię się potem. Mama mojej koleżanki urodziła zdrowego synka, choć w ciąży miała ataki schizofrenii, więc ja też urodzę. Wiem, że będę bardziej przerażona niż inni, bardziej wystraszona, mniej będę ryzykować samotność, ale warto, bo to tylko 9 miesięcy. Raczej martwię się, jak sobie poradze potem z maleńkim dzieckiem, które nie powie, że coś mu dolega. W ciąży będzie zawsze ze mną, a ja poczuję, jak cos będzie mu dolegało, a potem... gdy będzie poza brzuszkiem...????? To jest dla mnie straszniejsze. Porodu się nie boję, choć tez mam niski próg bólu i wysoką wrażliwość sensoryczną - robili mi takie badania. Znosze dentystę i bóle @, więc zniosę i to, a zresztą w czasie porodu działają silniej nagromadzone w ciąży endotrofiny, odpowiedzialne za poczucie szczęścia. Będzie dobrze! Nie bójmy się, bo nie warto! Cześć Diabełku, Zgredku, Maleństwo, Lidziu, Axis i RESZTA IZRAELA! Iiyamo, martwiłam się trochę o Ciebie - ciesze się. że tak pieknie i bohatersko działasz - wypędziłąs tę deprechę na 4 wiatry!
  4. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Netko, a co do papierosów: nie paliłam nigdy, chyba że biernie, bo moi rodzice palili do 9 roku mojego życia, co odbiło się tym, że miałam astmę. Przy młodszym bracie mama zmądrzała i rzuciła palenie, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. Co do alkoholu: mnie nie odpręża, źle reaguję, staję się potwornie bojaźliwa i opowiadam tak przerażające historie, że wszystkim psuję humory, więc nie piję. I jeszcze co do dzieci: róbcie swoje, a dziecko wybierze najlepszy czas, kiedy ma się pojawić. Jesli z Wasza płodnością jest wszystko ok, to przecież nie masz czym się martwić. Zrób tytlko wcześniej badanie czystości pochwy i na obecność przeciwciał toksoplazmozy, bo jesli ich nie masz, to nie będziesz mogła dotykać mięsa surowego i niemytych jaj.
  5. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Witajcie Kochani, znowu dziura w lekcji :) Więc mam chwilke, by do Was zajrzeć. Dużo się dzieje, a najwięcej widzę w dziedzinie chorób - może powinniśmy przekształcić ten temat na \"Porady lekarskie w nerwicy\" :) ? Guniu, nie przesłałam Ci wczoraj tej diety, bo nie weszłam już do kompa - może dziś mi się uda! Netko, świetnie Cię rozumiem, ale nie zgadzam się z tym, że jeśli nie zajdziesz w ciążę powinnaś odejść od swego męża. On wybrał Ciebie, bo chciał z Tobą przeżyć resztę życia. Poza tym brak ciąży to w 70% wina mężczyzn - powiedział mi to ostatnio ginek. Dodał, że kobiety zawsze obwinaiją siebie, a to nieprawda, że niepłodność kobiet można wyleczyć - mężczyzn nie. Ja też boje się. że nie zajdę w ciążę, tym bardziej że stwierdzono mi już czasową niepłodność. W tamtym miesiącu miałam owulację, więc ufam, że hormony zaczęły pracować, ato znaczy, że lek, który dostałam działa :) My staramy się o dziecko już ponad rok, ale nigdy nie pomyślałam sobie, że jeśli nie uda się, opuszczę Męża - czy pytałaś swojego, że tego chce? Może najpierw zapytaj, zanim podejmiesz taką decyzję? Czasem płodność wraca, kiedy małżeństwo poczuje się bezpieczne. W ciążę zajdziesz wtedy, kiedy będziesz na to gotowa. To ważne żeby miec dziecko, ale dziwi mnie postawa Twojej psycholog. Czy ona trakyuje dziecko jak lek na całe zło? Mówi, że nie masz nic swojego - dziecko tez nigdy nie bedzie Twoje, ono odejdzie, bedzie miało swoje życie, swoje pragnienia, plany, już od najmłodszych lat. Trzeba bardzo uważać, by nie traktować dziecka jako własność -Ono bedzie prezentem dla Ciebie i męża, darem zadanym, a więc danym Wam na chwilę, a to Wy macie być dla siebie najważniejsi. Wy jesteście najważniejsi - dzieci to dodatek, nie cel. Owszem, małżeństwo bez dziecka to jak kanapka bez masła, ale bez przesady. Zdarza się,. że nerwicowcy mają kłopot z zajściem w ciążę, szczególną trudność mają kobiety z domu alkoholika. Trudność, która nie jest niemożliwością.
  6. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Gunia, unikaj słodyczy, wywarów mięsnych i rybnych, wieprzowiny, chipsów, dużej ilości soli. Takie jedzienie wzmaga zgagę. Ja męczyłam się z nią przez 3 miesiące dzień w dzień i w końcu odpowiednia dieta (miesięczna) wyleczyła mnie z tego. Dziś właściwie moge już jeść wszystko, tylko w niewielkich ilościach. Ważne jest też, żeby jeść co 2 godz. cokolwiek (pól jabłka, albo marchewki), żeby żoładek miał wciąż coś do trawienia, bo wtedy nie wytwarza tyle kwasu. Jak będe w domu to przepisze Ci całą dietę,. co wolno. a czego nie wolno. Lepiej zadbać o to, bo nieleczona zgaga prowadzi do wrzodów, a po co Ci one? Ja mam właśnie 45 min dziurę w lekcjach, a zaraz do II gimnazjum. Czuję się ok, choćrano obudziłam się z gulą i troszkę dycchałam. Pewnie to po wczorajszej rozmowie z mamą - zadzwoniłam do niej, bo stwierdziłam, że mam już dość tego napięcia, kto pierwszy się złamie. Była bardzo, bardzo miła i powiedziała: \"długo nie dzowniłaś\", a ja odpowiedziałam: \"no, tak\". Kurczę, robiłam z I gimn. lekcję o domu rodzinnym, a oni mówią, że nie lubią swoich domów, że nie czują się tam bezpiecznie. Ch\'\'\'\'\'\'\', nerwica murowana - muszę coś zrobić z tymi dziećmi. Rrenko, nic na rtazie z pracy nie napisałam, bo ze szkoły wracam tak zmęczona, że idę spać, a potem wstaję o 21.00 i musze przygotować się na drugi dzień. Już wiem, że na 16 kwietnia nijak się nie wyrobię, ale początek maja to ostateczny termin - w przeciwnym razie obrona dopiero w październiku :( a tego bym nie chciała. Pozdrawiam życząc wszystkim miłego i spokojnego dnia
  7. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Axis, w sprawie galerii skontaktuj si e najlepiej ze Zgredkiem - on Cie poinstrułuje. Kochani, ja mam bardzo dobry dzień. Rozumiem obawy Basi, bo jest w tym dużo racji i może sama pewnego dnia powiem, że forum mnie uzalezniło, na razie nie wiem, jak to ze mną jest. I mimo wszystko ciesze się. że jesteście. Nie czytam objawów, bo źle to na mnie wpływa, szczególnie te, których sama nie miałam, np., gdy pewnego razu wszyscy pisali o nocnych atakach, ja wpadłamw panike, że też będe takie miała, ale potem zrozumiałam, że to MÓJ błąd. Myślę, że forum samo w sobie ma wartości nawet terapeutyczne (dzięki Wam odwazyłam sie na wile wyzwań), a to, jaki odniesie w nas skutek, to tylko nasze podejście. Wolę jednmak więcej wiedzieć o nerwicy, niż mniej. Gdy nic nie wiedziałam myślałam, że jestem ciężko chora, a dziś radzę sobie świetnie z jej dziwnymi i niepokojącymi objawami, bo wiem, że w newricy TAK MOŻE SIĘ ZDARZYĆ! Hexo, gratulacje! Maleństwo, jak się czujesz na bezrobociu? Efciu, a ja wciąż myślę, że jesteś niesamowita.
  8. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Jak tu dziś spokojnie!
  9. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Cześć Pipku, a ja miałam dziś nerwowe drgawki, ale bez Validolu się obyło, choć trzęsły mi się ręce. Ale to dlatego, że przyjechała do mnie siostra i mółwiła o swoich problemach i ja bardzo się przejęłam. Już mi lepiej, choć niewiele mogłam jej pomóc.
  10. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Guniu, na zagagę tarte jabłuszko polecam. Ammartlis, to smutne, że Twoja psychoterapeutka odradza Ci wirtualne spotkania z nami. Takimi słowami bardzo skutecznie zachwieje Twoją przyjaźń do nas i zasieje w Tobie ziarno wyrzutów, czy dobrze robisz będąc z nami. Mój psychoterapeuta powiedział, ze to wspaniałe, że ludzie z takimi samymi problemami wspierają się i są ze sobą. Nie odradza mi kontaktów z Wami, wręcz przeciwnie powiedział, że zachęci też swoich innych pacjentów - mówi, że to forma terapii grupowej, a przecież niektórzy żyją w takich miejscach, że nie mogą spotkać się z innymi emocjonalnie zaproblemionymi, więc to jest dla nich bardzo ważne miejsce. Ja czuję się tu świetnie, wiem, że mnie rozumiecie, że zawsze moge na kogoś liczyć: przypomina mi się pewien wtorek, którego bardzo się bałam i wciąż ktoś rozmawiał ze mną na forum, aż przeszedł mi strach. Myślę tylko, że to już pora, byśmy poszli dalej i zaczęli razem się spotykac, wychodzić (bez naszych opiekunów - ja), dlatego Maleństwo poważnie mam nadzieję, że uda nam się ten wspólny spacer, potem może nawet wyjazd (nad morze, do Efci - pokaże nam ten słynny śmietnik :))
  11. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Yes, yes, yes, Adaś - pierwszy - 220 merów. Napisałm męzowi smsa, jak wyjdzie z mszy to się od razu dowie :)
  12. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Idę na Małysza. Mąż w Kościele więc będę musiała mu zrelacjonować wszystko.
  13. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Witajcie Kochani, ja dziś spięta i zestresowana, ale wiem dlaczego - to po wczorajszej rozmowie z promotorem martwię się, że nie zdążę: mam czas do 16 kwietnia, a do napisania jeszcze 5 paragrafów. Żebym nie wzięła tej szkoły, to bym zdążyła, a tak - sama nie wiem...:( Muszę przecież przygotować też lekcje, bo pracuję według własnego programu- mammamia, jak ja dam z tym wszystkim radę? Jak nie dam, to widzę już zwycięski uśmiech na twarzy mojej mamy, która kazała mi się zająć tylko doktoratem,a ja czarna owca: NIE! No i teraz będę miała - GADANIE! Dawno się tak potwornie nie stresowałam: oddech płytki, we łbie pęd i szał myśli, mięśnie spięte, ale trzymam się, bo wiem, że to tylko stres! Przrażjący, paraliżujący, ale TYLKO stres. Ewciu i Rrenko, dzieki za wczorajsze odpowiedzi. Macie rację, ja wciąż za dużo od siebie wymagam, chyba nawet więcej niż to żeby być doskonałą - a przecież to bezsens. Rrenko, kiedy decydowałam się na przedszkole, przeliczyłam sobie, ile zarobię i ile wydam na taksówki i wyszedł mi bilnas dodatni, ale wiedziałam, że nawet jeśli zarobię tylko na taksówki, to wezmę tę pracę, żeby mieć poczucie, że zwyciężam, że nie poddaję się - dla mnie to był pewien symbol skutecznej walki. Macie rację, że powinnam cieszyć się, że jeżdżę taksówką do pracy. Poza tym przecież codziennie jeżdżę z mężem autobusami i tramwajami po całej Warszawie i nie uciekam, a co więcej coraz rzadziej skupiam się na sobie sprawdzając, czy atak nadchodzi. Jeszcze niedawno w ogóle nie byłam w stanie wsiąść do żadnego środka lokomocji. Gdy mąż chciał mnie na siłę wciągnąć, to potrafiłam na miejscu się zwymiotować. A teraz jeżdżę z nim jak najęta. Nie jest to moja ulubiona czynność, ale akceptuję już to i wiem, że czasem to wspaniała pomoc - staram się doceniać ten wynalazek człowieka, a gdy jestem w jakimś np. autobusie patrzę na ludzi z przyjaźnią i nie myślę już, że nikt mi tu nie pomoże, ale że jest tylu dobrych ludzi i na pewno ktoś mi pomoże, przecież ja zawsze innym pomagam - i takie myśli bardzo mi pomagają. Na razie nie chodzę na terapię, bo nie możemy się zgrać terminami, więc muszę radzić sobie sama. Rrenko, Maleństwo, Zgredku, targanie się udało, ale tylko raz i musiałam trochę o nie zawalczyć! :)
  14. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Maleństwo, bardzo sie cieszę, że bedziesz razem ze mną. A co do spotkania 04 kwietnia, to oczywiście, tyle tylko, że kończę lekcje o 14.00. Czy Tobie taka godzina pasuje? W piątki mam dziure od 11.25 do 13.05, więc jeśli chcesz się ze mną przespacerować w piątek, to bardzo chętnie poznam tamte strony bliżej.
  15. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Basiuijuż, ja lubię Twoje posty, więc wolałabym, byś nadal się wtrącała :). Nie czułam się nigdy tak, jakbyś powiedziała mi, że nic nie robię, choć zdaję sobie sprawę, że ktoś tak naprawdę mnie bronił - dziękuję Mu! Świetnie mnie znacie, więc wiecie, czy coś mnie obraża, czy nie. Basiu, też masz pełne prawo tu być i wyrażać swoją opinię. Z tobą rozmawiałam najwięcej o mojej mamie, więc powinnam Ci powiedzieć, że ona wciąż obrażona, nie odzywa się, jest mi trudno - czasem myslę, że tego nie wytrwam, ale jakoś się trzymam. Objawy nerwicowe dają mi mocniej w kość, bo wyrzuty sumienia próbują mnie powalić. Pojechałam do Wrocławia, choć ona tego nie chciała - potwornie byłam tam spanikowana, bo wydawało mi się, ze ona rzuciła na mnie jakis urok i musi mi się stać coś złego, ale nic się nie stało. Teraz ten ból wszystkich mięśni też wydaje mi się być powiązany z nią - jakby jakieś czary na mnie działaly! Mówię Wam - dziwne i koszmarne uczucie. Nie wiem, czy długo to zniosę i nie wiem, jak powinnam się dalej zachować. Pogubiona jestem, tyle się dzieje, że nie mam czasu o tym uważnie pomyśleć. Na dodatek okazało się, że ząb, na który wydałam już 1000zł ze wstawianą złotą śrubą w kości, nie uda się odratować, bo kość zareagowała źle na obce ciało po trzech latach i wszystko trzeba usunąć. Tak dbam o te zęby, ale one dają mi ostry wycisk i to na żywca. Wyrywanie też na żywca?
  16. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Magdziu, ok. 17-stej wróciłam od dentysty, bo byliśmy jeszcze z mężem na zakupkach, a potem był u nas mój wrocławski promotor. Pogadaliśmy o obronie i dopiero czuję stresa - brrr, boję się potwornie, na samą myśl mam nogi z waty. Ewciu, dzieki za wyjaśnienie - od razu załapałam o co chodzi, a tak się trochę pogubiłam. Kurczę, strasznie Cię podziwiam, że sama, bez nikogo w domu wychodzisz !!!!!!! Ja też tak chcę, ale wydaje mi sie, że ja na to za głupia, albo za słaba i dlatego tak zmartwiłam się tym, że nie biorę leków. Wciąż ktoś pisze o lekach, a ja staram się żyć bez nich i jak długo czytam o tych Waszych lekach, to zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że ich nie biorę i pewnie na własne życzenie wciąż nie radzę sobie sama. Basiuijuż, mnie bardzo cieszy, gdy czytam o tych kroczkach i gdy sama robie taki kroczek już myślę, jak bardzo będziecie mnie na forum w tym wspierać i jak będziecie cieszyć się ze mną - to daje mi motywację, żeby się starać, żeby coś osiągać, choć maleńkiego. A gdy potem piszę, że znowu ide np. do dentysty, to właśnie traktuję to jako normę i pisze o tym tak jakbym mówiła: \"zobaczcie, znowu ide do dentysty - już się nie boję! to nie był ten jeden jedyny raz\". Nie wiem, czy inni też tak to trakutją, ale mam nadzieję, że tak. Maleństwo, dziękuję za Smsa. Ufam, że już nowy lek nie dokucza Ci tak bardzo, a pewnie każdego dnia będzie lepiej. Aaaa, ja nie traktuje nerwicy jak choroby, raczej jak złamaną nogę, albo postrzelone skrzydło, czyli coś, co się zagoi, ale na razie utrudnia życie. Chociaż czasem bardzo się boję, że tylko sobie to wmawiam, że wyjdę z tego i wtedy troche trace nadzieję i sens walki i życia, choć przecież tyle w nim piekna :)
  17. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Karolino, to nie za słaby lek, a boisz się ataków paniki, bo już ich doświadczyłaś, więc napędziły Ci stracha, ale ten lek ma zachamować właśnie ataki, więc pewnie ich nie dostaniesz. Głowa do góry! Myślenie zależy od Ciebie, nie leku - przeżyłas już te ataki, wiec wiesz, że się od nich nie umiera. Nie myśl o tym, co może się zdarzyć, bo prawdopodobieństwo zdarzenia jest takie samo jak prawdopodobieństwo, że to się nigdy nie zdarzy.
  18. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Zbieram się do dentysty, choć koszmarnie mi ciężko - głowa walnięta obuchem z całych sił i te mięśnie, które utrudniają każdy ruch. Ale idę! Jak mam paść ,to wśród ludzi! :)) Pa na razie!
  19. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Efciu, widzisz twój lęk to strach przed smiercią (chyba wszytkim nam swietnie znany), ośmieszeniem i poniżeniem. Czy myslenie to mogą zmienić leki? gdzieś w dzieciństwie czułaś się ośmieszona, bałaś się, zeby nikt Cię nie poniżył, nie miałaś oparcia w bliskich, więc zaczęłaś bać się śmierci. Ze mna też było podobnie. Z każdym z nas w jakimś sensie. Ale czy wiarę w siłę, w prawo do bycia słabym, poczucie bezpieczeństwa dadzą leki, bo zmienią coś w hormonach? Leki moga tylko stłumić objawy, stłumić naszą emocjonalność, a tym samym bardzo bogatą wrażliwość, ale nie nauczą nas, jak żyć, by czuć się bezpiecznie, mimo iż nikt nam nie dał tego poczucia w dzieciństwie, jak pozwolić sobie na słabość, skoro zawsze musieliśmy udawać silnych, dbać o naszych rodziców i rodzeństwo, nie dadzą nam takiego poczucia własnej wartości, by żadne poniżenie nie było dla nas straszne. Tylko MY SAMI możemy sobie pomóc. Co o tym myślisz? Ja też wciąż boję się smierci, ale wiem, że jeśli pozwolę sobie w głowie na śmierć, kiedy wyobrażę sobie, co się wtedy stanie i okaże się, że to nie takie straszne, wtedy pokonam każdy lęk i każdy nerwicowy ból. Praca z dziećmi pokazała mi, że jestem bardzo dobrym opiekunem, że potrafię też zaopiekować się sobą, ale jeszcze nie pokonałąm lęku przed smiercią. Cały czas mi się wydaje, że ze strachu umrę, choć nie słyszałam o takim przypadku :) ale myślę "może ja mam być pierwsza". Może powinnam iść pracować w hospicjum? - tam poznałabym, co to śmierć. Od dziecka przerażało mnie to, ze ktoś umierał, a świat pędził dalej, że nic się nie zatrzymywało. Tak bardzo to przeżywałąm, że urządzałam pogrzeby opadniętym liściom z drzew i zdechłym glistom. Płakałam długo nad śmiercią obcych osób, bo nie mogłam pogodzić się z tym, że wszystko naturalnie pędzi do przodu, że czas choć na chwilę nie zatrzymuje się, gdy ktoś umiera. Czułąm pustkę po tej śmierci i to jakoś do dziś mnie przeraża - ta pustka, to, że nagle dla mnie nie będzie nigdzie miejsca. Tylko czy to bedzie wtedy dla mnie istotne? - pewnie nie, to tylko dzisiejsza perspektywa żyjącego człowieka. Maleństwo, trzymaj się. Odstawianie leków zazwyczaj jest trudne, ale Ty chcesz je odstawić, więc napewno Ci się uda. Twoje pragnienie to Twoja siła!
  20. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Witajcie Kochani, Efciu, z tego, co piszesz wynika, że ja NIGDY nie wyjdę z nerwicy :(, bo nie wzięłam żadnych leków na zmienienie poziomu hormonu w głowie. I co teraz? Mam iść do psychiatry i poprosić o ten hormon? Nie mam dobrego zdania o psychiatrach, więc raczej tam się nie udam, a to oznacza, że mój smietnik nigdy nie będzie dla mnie osiągalny :( U nas też słońce świeci, aż żyć się chce. Mięśnie wciąż odmawiają mi posłuszeństwa i myślę, że to jednak powody emocjonalne. Pełne spięcie, bo nowa praca, zastepstwa, młodzież, z która jeszcze nigdy nie pracowałam itd. Słoneczko, u mnie w przedszkolu jest raczej mało wymyslnych imion. Jest Alan (bo kanadyjczyk), Isamu (bo Japończyk), Netika i Vadin (bo hindusi), a reszta ma całkiem normalne imiona, królują Bartki i Julie. Rozmowa z profesorem była miła, a tak mnie nastraszył. Chciał mi tylko powiedzieć, że zgadza się zostać moim recenzentem. A co się nadenerwowałam to moje. W czwartek też miałąm w przedszkolu mnóstwo stresu. Jedno dziecko wymyśliło sobie, że diabeł mieszka w jego głowie - nagimnastykowałm się, żeby jakoś mu wytłumaczyć, że diabeł nie mieszka w głowie dziecka, a na następnych zajęciach dziecko bardzo źle oddychało i napędziło mi stracha. Ruszać się nie moge, a dzieci z takimi problemami :) Ciężko było, wciąż jestem tym zmęczona, ale teraz weekeend, więc trochę odpocznę: dziś jeszcze dentysta, potem spacer i gość na wieczorną kolację. Efciu, strasznie się cieszę, że tyle osiągnęłaś - bohaterka z Ciebie! 40-minutowy spacerek bez telefonu to nielada wyczyn. Napisz mi, czy wychodzisz też, gdy nikogo nie ma w domu, bo dla mnie to bardzo trudne. Muszę wiedzieć, że ktoś wie, gdzie jestem i jakby kontroluje to, co się ze mną dzieje. Jak jestem sama w domu, to nigdzie nie wyjdę - no może tylko, żeby wyrzucić smieci, albo zjadę windą do skrzynek. Może rzeczywiście ja się niesłusznie bronię przed tymi lekami? ale jakoś, nawet gdy czytam Wasze relacje, widze, że to nie leki, ale Wasza walka sprawia, że wychodzicie - to po pierwsze, a po drugie: jesli mam truć organizm tylko po to, by ze ściśniętym gardłem przejść się do sklepu (bo tak było, gdy przez jakiś czas brałam afobam), to myslę, że w moim przypadku nie warta skórka wyprawki - jak zostanę na świecie całkiem sama i nie będe miała znikąd pomocy, to napewno wezmę psychotropy, a na razie... jakoś tego unikam.... nie wiem, czy robię dobrze, czy robię źle - trudno to rozstrzygnąć. Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło i wiosennie
  21. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Kochani, ja jeszcze tylko w psrawie waszej wczorajszej dyskusji: wydaje mi sie jednak, że nerwica to NIE choroba, to pewna niedojrzałość emocjonalna, brak dorosłości w kwestii przeżywania własnych emocji i podejścia do swoich uczuć. Tylko tyle chciałam powiedzieć. Hola, hola, ma dużo racji, że obie strony sporu miały rację, choć obawiam się, ze Lejla stłumiła w sobie cos bardzo ważnego i nerwica wróci, bo newrica to tylko sygnał, by zacząć walczyć o siebie, by zacząć o siebie dbać i troszczyć się o siebie. Brzmi to egoistycznie, ale jest prawdziwe. Efcia, może nie na tej drodze, co Lejka, ale jednak wewnętrznie bardziej wyzwolona - takie miałąm wrazenie czytając Waszą rozmowę. Wciaz nie weszłam do galerii :(
  22. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Kochani, bardzo dziękuję za pamięć i pozdrowienia - Punca wszystko mi przekazała. Miałąm dwa trudne psychicznie dni, bo dużo się działao (ale to nie z nerwicą), chodzi o profesora z uczelni i dwoje dzieci z przedszkola. Jutro opowiem, bo dziś nie mam siły - łeb mi pęka i potwornie bolą mnie wszytskie mięśnie. To chyba powikłanie po tej chorobie. Pipku, ja tak długo chorowałam, bo to dzieciece wirusy i dorosły organizm nie umie z nimi walczyć. Pozdrawiam Was Kochani serdecznie. Do jutra (hmmm, a raczej dziś).
  23. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Kochani, nie moge w żaden sposób wejść na galerię, ponieważ pisze mi, ze nie ma takiej strony. A po drugie ta Wirtualna uwzięła się i nie mogę wysłać swojego zdjęcia. Podajcie mi dokładny adres tej strony. Rrenko, a jak możesz, to przeslij do Zgredka moje zdjęcie, bo wiem, że masz. Dziękuję! Słoneczko, a co to za bezeceństwa nam przysyłasz? Czy Ty chcesz ludzi od ślubu odstraszyć :) :-P
  24. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Wyszło mi 3razy P: poznać, pokonac, pokochać! :) Nieświadomie, ale ładnie i łatwe do zapamiętania.
  25. pelasia 78

    Moja nerwica...

    Cześć Lidziu . U nas za to leje! Słoneczko, każdy z nas jest przykładem na to, ze najtrudniej pokonać siebie. Pamiętam z dzieciństwa piosenkę, w której były słowa: \"najtrudniej poznać jest siebie\". Tak to chyba jest: trzeba się poznać, pokonac i pokochać, by móc zyć w zgodzie ze sobą.
×