milkyway
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez milkyway
-
skarbuszek, jakie tam tajemne. Stopkę kazali wpisać - to wpisałam ;-) - w rozmiarówce polskiej w europejskiej ;-) he he he...
-
No pewnie, że depczemy. Najbardziej własną psychikę fundując jej traumę i psychozę depresyjno-maniakalną. Grunt to przestać (kiedy ???)... chociażby po to, by sprawdzić, czy to wszystko było coś warte.
-
ola**** no co TY! Wiemy tylko my. I reszta świata ;-)
-
M. walczyć o miłość - tak, ale nie kosztem czegoś, kosztem brania jeńców i deptania po drodze tego, co już jest, nawet jeśli nie jest takie jak trzeba. Nie chcę takiej miłości. Nie chcę i nie będę walczyć o miłość. O miłość się nie walczy. Miłość, którą trzeba wydzierać światu nie jest miłością. Miłość przychodzi sama, nieproszona. I nigdy się nie kończy. Amen.
-
A może to jest tak, że to kończy się z miłości? Może tak naprawdę trzeba mieć dużo MIŁOŚCI, żeby to skończyć, żeby mieć siłę, by zrezygnować z tych magicznych chwil słabości, by komuś przestać zawracać d..., skoro i tak nic nie będzie? Może to właśnie miłość daje siłę, by zrezygnować z miłości?
-
Co tu dużo gadać, jak nie ma o czym. Nie ma konkretów. Zaraz zobaczę, jaki ma krawat. Chwileczkę. Minutkę. Minetkę. ;-)
-
Gonił cię mój anioł stróż po świecie, o mój Drogi, biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany, potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie, ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie, pachniał jak wytężone białe nikotiany... Siedzący noc całą przy tobie na warcie krzyczał głosem jak trąby złote i waltornie, to znów o łaskę twoją modlił się pokornie, zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnego zawiódł przemocą do mego pokoju, gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego, jak to się zdarza czasami. Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami, zatańczył w triumfie jakiś taniec boski potem twarz zakrył szatą srebrnobiałą, zamyślił się pełen troski i jęknął z przerażenie nad tym, co się stało. /M.Pawlikowska-Jasnorzewska/ A jeżeli nic? A jeżeli nie? Trułem ja się myślą złudną, Tobą jasną, tobą cudną, I zatruty śnię: A jeżeli nie? No to ... trudno. A jeżeli coś? A jeżeli tak? Rozgołębią mi się zorze, Ogniem cały świat zagorze Jak czerwony mak, Bo jeżeli tak, No to... - Boże!!! /J.Tuwim/ mówiłem nigdy nie odchodź nie odchodź dalej niż ja od ciebie /Z. Jaskuła/
-
Ja przez całe nasze kochankowanie nigdy pierwsza nie wysłałam maila, smsa... To chyba taki odruch obronny, żeby nie mieć poczucia, że kogoś wyrywam światu, że robię coś be... A może to było takie testowanie, ciągłe szukanie potwierdzenia, że mu zależy... Czasem nawet brałam go na przetrzymanie i nie odpisywałam, delektując się jego rozpaczą, jego miotaniem się...
-
zadzwonił :-) zadzwonił :-( zadzwonił :-p czy zadzwonił :-D ?
-
JTW, Może mu się komórka zepsuła? ;-) Wiem, wiem... Tobie niewesoło, a ja tu ironizuję... Chciałam tylko, żebyś się uśmiechnęła...
-
JTW, nie bój się! Włącz komórkę! Natychmiast! Eeeee.. pewnie już włączyłaś. :-) No i co? I co? I co napisał?
-
kb, dobrze, że kurcze się \"chrzani\", a nie \"pieprzy\" ;-) Szukajmu plusów. :-) mad, znaczy się wsie chłopy z firmy na mnie polecą? :-D taaa, pół firmy to na mnie poleci, jak się dach w prawym albo lewym skrzydle oberwie... :-( ;-) Jest tu kto czy tak sama do sie gadam?
-
No ja już po obiadku... Teraz idę z lustrem pogadać... znaczy się upiększać się będę, bo jutro przecież muszę być jak nowa i jak ta lala. Może ktoś na mnie poleci. ;-) A jutro nie ma co liczyć na deszcz ;-) ;-)
-
No nie wiem właśnie, czy takie nie-narzekanie-na-żonkę to próba zachowania resztek szlachetności w całym tym zakłamaniu czy strategia manipulacyjna czy może najzwyczajniej brak powodów do narzekania. No bo po co narzekać, że żonka taka czy owaka... a nóż kochanka sobie pomyśli, że on taki nieszczęśliwy, biedny żuczek... że to tylko kwestia czasu... że narobi sobie nadziei... że będzie go chciała wyrwać z tej całej jego nieszczęśliwości... \"Mój\" tam milczał jak zaklęty kurewicz. Przez ponad rok w mojej obecności nawet raz nie padło imię szanownej małżonki. Zupełnie jakby nie istniała. Dzwonił do niej zawsze \"na stronie\" albo przy szczelnie zamknętych drzwiach, bym przypadkiem nie usłyszała \"co tam u ciebie pysiu? wszystko dobrze?\" Po czym po takim przygotowaniu gruntu organizował wypad do hotelowego pokoiku nr 8... Oj boki zrywać...
-
Ojjjjjj... był park, szuranie w liściach, babie lato we włosach... teraz papierosek i poczytam Was sobie... widzę, że parę nowych \"twarzy\" się pojawiło...
-
skarbuszek, on same wady ma... trza go wymienić na lepszy model ;-) gdzie złożyć reklamacje? dostanę zwrot godności?
-
jiw, a tak jak i to na nie-legalu - nijak, obok, byle-jako, po-kochankowo-traumowo... Kiedy jedziesz do tego swojego?
-
No właśnie skarbuszku. Wolałabym go już nigdy nie oglądać. Nie lubię poniedziałków. Nie lubię na niego patrzeć, bo włącza mi się Rentgen w oczach i tak dziwnie mi się na niego patrzy i ten jego garniturek... Jeszcze dwa miesiące temu kotłowaliśmy się w wyrze w pokoiku nr 8, a tu teraz taka... nijakość. tak daleko, tak blisko... A jak sobie w poniedziałek nigdzie nie podłubie?
-
Leciało w telewizorze wczoraj... ale zanosiłam od szlochu, mówię Wam... Pamiętasz, była jesień, Mały hotel \"Pod różami\", pokój numer osiem. Staruszek portier z uśmiechem dał nam klucz. Na schodach niecierpliwie Całowałeś po kryjomu moje włosy. Czy więcej złotych liści było, Czy twych pieszczot, miły, Dzisiaj nie wiem już. Odszedłeś potem nagle, drzwi otwarte, Liść powiewem wiatru padł mi do nóg, l wtedy zrozumiałam: to się kończy, Pożegnania czas już przekroczyć próg. Pamiętasz, była jesień, Pokój numer osiem, korytarza mrok. Już nigdy nie zapomnę hoteliku \"Pod różami\", Choć już minął rok. Kochany, wróć do mnie, ja tęsknię za tobą. l niech rozstania, kochany, nie dzielą nas już, Pociągi wstrzymać, niech nigdy już listonosz Złych listów nie przynosi pod hotelik \"róż\".
-
Cześć skarbuszek. Tośmy się zgrały z tymi zwierciadełkami :-)
-
Witam Panie, ja tam zawsze powtarzam: co ma być, to będzie. Może tak być, że u Was machina już ruszyła i mimo tysiąca najlepszych rad i tak zrobicie swoje. Mądra Polka po szkodzie Ci powie, że lepiej poczekać... lepiej się nie angażować nim wszystko będzie jak trzeba, na legalu... Ale łatwo powiedzieć... czary mary... i tak zrobicie swoje. Z drugiej strony... gdzieś na forum przeczytałam, że kobieta jest jak małpa - nie puści jednej gałęzi, dopóki drugiej nie złapie... więc może... Dam Ci dobrą radę: rób, jak chcesz... Ale mnie dziś sagan napier...a... A jakże! Były pogaduszki do lusterka... tradycyjne: \"ty zdziro... ty szmato... i co? ładnie ci teraz?\" i jeszcze ten pusty blondynkowaty łeb rozczochrany... i te smugi tuszu rozmazane po całym obliczu...
-
Chyba se lustro przytargam... I se pogadam... do sie... jak równy z równym...
-
No taaaaaaaa... to od piffka... :-(
-
kb, no nie! Oczom nie wierzę. Może od piwka mi się coś uraja...
-
A niech se q-va dłubie, gdzie chce, byle sie mnie nie tykał :-p, bo rzygne. kb, miałam przejabane (dosłownie), mam przejebane (w przenośni), a g...no i bez laxygenu bryzga i sztynks jak w toj-toju jakim. :-(