milkyway
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez milkyway
-
M., no właśnie się zastanawiam jak by to niepowtarzalnie ująć, coby nie wyszło who is who... Oj tam! Okazało się, że mój dmuchacz to w ogóle lubił materacyki. Wegetarianinem nie był bynajmniej, bo już przede mną rżnął mięsko i rżnął głupa ;-) Jakieś 2 tyg. po naszym rozwiązku, jego dawne mięsko do rżnięcia przemówiło ludzkim głosem (choć nie była to wigilia) i syndrom Creutzfelda-Jacoba dał o sobie znać. We wściekłości szale doniosła żonce, jaki to z jej mężusia dmuchacz, szmaciarz i dobiegacz. Żonka skróciła smycz na maksa. Była nawet ze 2x w biurze przegląd jego emalii robić. No. Kiedyś Wam może jeszcze powiem, jak u mojego na legalu, znaczy się męża, wyszło szydło z worka = jak dowiedziałam się o jego przygodzie z rzeźnią nr 2 (?)... Ale to już zupełnie inna historia ;-) mad, nie świnie! MSW! = Mężczyzny Som Wieprze! ;-) Polakom gratulujemy żywca he he...
-
eee... a ja myślę, że wiatropylna jest. albo że to niepokalane poczęcie.
-
Serduszko pękło i już nie ma serduszka... albo są dwa serduszka i teraz mogę kochać dwóch. ;-) skarbuszek, oj boli, boli... :-( ... ale to znaczy, że JEST! :-D
-
olaska, oj mój (były) znowu przy moim biurku siedzi i żyję. O! Nawet ziewa!
-
mad, optymizm to od melisy i znów przez blondynkowatość. Nie ma odrostów = nie ma myślenia = jest optymizm ;-) No i Wy jesteście dla mnie źródłem optymizmu wszelkiego :-D Ha ha, to co wyżej wpisałam w odp. na ofertę. Dobrze żem się zmiarkowała w porę.
-
Mariella, bo ja jestem blĄdynkOM. Taką po kasacji danych. Byłam wczoraj u fryzjera. Teraz to nawet przebłysków inteligencji (sory - przebłyskUF inteligĘcI) niet ;-)
-
inki, no... aż się mokra zrobiłam. Od potu, który mi właśnie po czole spływa od wysiłku umysłowego... piszę tę odp. ... qrde, a mogłam sobie chociaż odrosty zostawić ;-)
-
[coś w moim stylu] ;-) he he he M., jakie tam ranne ptaszki? No more ptaszków ;-) A rany się zagoiły. :-)Blizny zostały. :-( jiw, to fajną byś miała przerwę na papieroska przez ten kasownik... albo na coś innego ;-) Ja siedzę w pokoju z kolegą o wzroku sokolim. Na dodatek ma upierdliwy zwyczaj pojawiania się znienacka za moimi plecami i pożyczania sobie bez uprzedzenia długopisów z mojego biurkowego przybornika. Teraz właśnie dwoję się i troję, by zasłonić ekran moim wątłym ciałkiem. ON (nie kolega, ON!) siedzi przy moim biurku tuż tuż. Nie dłubie w nosie. Ma piękne brązowe oczy. Ech.... I krawat pasuje do koszuli. ;-)
-
margi, e tam na sucho. Właśniem wiadro melisy wyżłopała. Qrde, ale wszystko fajne jest i piękne ;-)
-
Mój (były) to mnie o mało dziś nie nakrył na kafeterii z monitorem krzyczącym w niebogłosy \"jak wierzyc w milosc kochanka?\" i to w momencie radosnego tworzenia mojego wywodu na temat grzebania ozorem w zębach. W ostatniej chwili i cudem jakimś opanowałam rąk trzęsiawkę, utrafiłam w odpowiednie klawisze i ściągnęłam okno do paska. Dlatego nie zdążyłam napisać, że jeszcze jego krawat miał się dziś nijak do koszuli, a jak się pochylił nad moim biurkiem, dostrzegłam na czubku głowy łysiejący placek. No i jutro też jest dzień. Może już jutro sobie palucha do nochala wpakuje. olaska, witaj. Oj lekko to Ty mieć dziewczyno nie będziesz. Wiem coś o tym. Mój jest ode mnie jakieś 10 metrów zlokalizowany. No ale może Twój też sobie będzie grzebał tu i ówdzie.
-
Ha! Usiadł przy moim biurku po lanczu. Najpierw zaczął sobie dłubać językiem między zębami i wydawać dźwięki obleśne - takie cmokanie czy coś. A potem (niby po kryjomu) włożył sobie palucha do otworu gębowego w poszukiwaniu resztek pożywienia. Fe! Qrde, gdzie ja ślipia miałam? Chyba w wiecie-gdzie ;-) I jeszcze mnie robotą zawalił! Bezczelny typ... ;-) ;-) ;-)
-
Mariella, mów do mnie jeszcze :-D
-
E tam. Kobiety dzielą się na materace i mięska do rżnięcia. Te drugie cierpią na chorobę wściekłych milkywayów. No cóż, przerżnęło się mięsko nieprzebadane he he ;-) Tego rzeźnik nie przewidział he he. Qrva, no i co z tego?
-
skarbuszek, wolę mój własny dołek niż szczyt z rzeźnikiem ;-) mad, mi dopiero po miesiącu przeszło; przez miesiąc byłam jak pies Pawłowa (nie chodzi o tego, co zjadł kompa Mariellowego potencjalnego): patrzyłam w komórkę jak sroka w gnat. Nawet przekładałam kartę do cudzych komórek, coby sprawdzić, czy się nie zepsuło i dzwoniłam do Idei, czy coś się z serwerem smsowym nie zawiesiło he he he he he...
-
Dobre to jest rżnięcie głupa. ;-) Tylko skąd wziąć głupa? ;-) :-)
-
... i żeby była jasność dodam, że nie jestem leśnikiem ani drwalem. Koniec q...va z rżnięciem! ;-)
-
W lesie to ja jestem z robotą ;-).
-
Ja tam zioło uskuteczniam. ;-) Tzn. chmiel, kozłek, melisa i coś tam, czyli Persen Forte. Q..va, q..va, q..va... No! Też mi ulżyło. \"Dla Twojego dobra\"... tiaaaaaa... No w sumie racja. Przecież nie obiecywał łoża małżeńskiego tylko materac ;-) No tak... Kiedyś się to skończy - myślałam sobie. Na razie carpe diem. Będą miłe wspomnienia. A jak się skończy, to się skończy. Trudno. I skończyło się. Dlaczego wtedy nie wiedziałam, że będzie aż tak bolało?
-
mad, może jakiś Szambex wezwać?
-
M., pewnie pies mu kompa zjadł razem z emalią ;-)
-
A co qrnia zrobić, jak się w szambie po uszy siedzi i gówno do ślepiów samo włazi?
-
I jeszcze się człowiek w gównie ubabrał, co?
-
Ooooooooooo! To jest dobre: Miłość dobrze się kończy, gdy się nie kończy. [Aleksander Kumor] Jedynie ci kochankowie mogą o sobie zapomnieć, którzy niedostatecznie się kochali, by się znienawidzić. [Ernest Hemingway]
-
Miłość jest jak cień człowieka, Szkoda, kto dla niej wiek trwoni, Kiedy ją gonisz, ucieka, Kiedy uciekasz, to goni. [J. Niemcewicz] Miłość jest tylko wymianą dwóch fantazji i zetknięciem dwóch naskórków. [Nicolas de Chamfort] Miłość jest jak opium. Z miłością jest jak z elektrycznością: najpierw wysokie napięcie, potem prąd słaby, a na końcu prąd zmienny. [Jacques Tati] Miłość jest jak odra, przechodzi się ją tylko raz, a im później przychodzi, tym cięższy ma przebieg. [Josh Billings] Miłość jest jak węgiel - kiedy płonie, parzy, kiedy zgaśnie, plami. [Bolesław Szczęsny] Miłość to zwycięstwo wyobraźni nad inteligencją. Miłość jest jak sraczka - przychodzi znienacka. Miłość jest jak rozmowa telefoniczna. Najpierw długo się dzwoni, a potem się okazuje, że to pomyłka. Miłość jest jak żmija męczy, dręczy a potem zabija. he he he...
-
skarbuszku, ukrywam, a jakże. Całą niedzielę nie-myślałam-o-nim, bo spałam (sama). Ja tam już nie mam kołatania. Ja chyba już nie mam serca.