

zlota rybka36
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez zlota rybka36
-
udowodnienie sobie ze jest sie jeszcze atrakcyjna?? chyba to marzenie kazdej kobiety, czy ma 20, 30 czy 40 lat. tylko czemu ta artakcyjnosc wyszla nie z tej strony, z ktorej powinnabylaby wyjsc?....................... dlaczego ta atrakcyjnosc, taka prozaiczna, spokojna, odzwierciedlajaca wszystkie wady i zalety stala sie taka .............normalna?czemu zabraklo tego czegos? czemu musialam sie poczuc taka bylejaka, normalna, zwyczajna, ze maly kawalek zachwytu doprowadzil mnie do tego zakretu gdzie jestem teraz?
-
zastanawiam sie nad jednym? jak mozna, w sumie nieznajomemu facetowi ,zaufac tak bezgranicznie??? bez zadnych granic?? jak mozna odddac sie tak zupielnie? oddac swoje mysli, uczucia, swoje pragnienia? oddac swoje cialo? jak mozna w wieku bialoglowy :) zachowywac sie jak nastolatka? jakie motywy kieruja mna, ze mimo wszystko, mimo calego tego PRZECIW, ja po prostu CHCE?
-
w feworze zalet i samych super zalet rybek zadam jedno pytanko.jak sie w tym morzu super zalet znalazlam sieJA? JESTEM rybka w calym tym slowa znaczeniu 10 marzec. rybka romantyczna, uduchowiona, pelna wznioslych idealow, A zrobilam cos co niby jest wbrew mojej naturze. nie bede owijac, budowac wokol siebie aury tajemniczosci. powiem jak prozaiczny baran, czy skorpion- mam meza i kochanka. zle mi z tym, ale nie potrafie przerwac. burze wasz wizerunek?
-
Witam kobietki. Czytam was na biezaco.Czasami zaczne pisac, ale potem wymazuje wszystko.Moj stan emocjonalny na dzien dzisiejszy nie pasuje do klimatow ostatnio tu poruszanych. Pisalam od poczatku o swoich odczuciach,zawirowaniach emocjonalnych, wyrzutach sumienia,o tych wszystkich myslach klebiacych sie mi po glowie. Teraz nie potrafie. Przekroczylam pewien etap w moich relacjach z dwojka. Ktoras z was powiedziala mi kiedys zebym tego nie robila, bo bedzie jeszcze trudniej. Jest trudniej. Przekroczylam pewna granice, ktorej, tak mi sie wydawalo, ze nigdy nie przekrocze. Wiem jedno-nie ,ma odwrotu od pewnych rzeczy, i nigdy juz nie bedzie tak jak kiedys. Postawilam sobie za i przeciw. I przeciw jest wiecej. A mimo wszystko nie potrafie tego uciac. Ogladalyscie film \"Nigdy w zyciu\"? jest tam taki jeden epizod, jak glowna bohaterka idzie przez korytarz swojego zakladu pracy i wszyscy zwracaja na nia uwage.Promieniuje z niej szczescie, zadowolenie z siebie, wie, ze wreszcie odnalazla siebie.Tym bodzcem do tego stanu ducha jest pewien facet.Jest tez drugi epizod jak maz uklada sobie mowe typu: pieknie wygladasz itd.A w konfrontacji z nia mowi zdumiony: ty rzeczywiscie pieknie wygladasz. Byl zdziwiony, ale tak naprawde to nie ma w tym nic dziwnego, bo przeciez fizycznie sie tak nagle nie zmienila.Ale ktos wydobyl z niej to piekno. Poczucie wlasnej wartosci, akceptacji wlasnego ja. Moja dwojeczka sprawila, ze czuje sie tak jakbym szla tym korytarzem. Moja jedyneczka, patrzy teraz na mnie zupelnie innym wzrokiem. I zebyscie mnie dobrze zrozumialy- moj maz nie jest taka swinia jak ten w filmie :) Kocha mnie miloscia bezgraniczna,jest moim najlepszym przyjacielem,dobrym ojcem,byl moim pierwszym i jedynym kochankiem. Byly wzloty i upadki w malzenstwie, jak wszedzie, ale jedyne co bylo stabilne to My.Oddalam mu wszystko-swoja dusze, cialo, mysli,byl najwazniejszy przez 15 lat.Wazniejszy chyba nawet niz dzieci.Kiedys moja ciocia powidziala, ze chcialaby dla swoich corek takiego meza, takiego zycia jakie ja mam.Powiedziala, ze emanuje z nas taka milosc, sila, przywiazane, ze rzadko sie to zdarza.Wydawaloby sie ze nic nie jest w stanie tego przerwac. A jednak przerwala sie ta mocna lina naszego malzenstwa, nawet nie wiem kiedy. Teraz wszystko wisi na malutkim wlosku. I nnawet jak ja zwiaze w ssupelek na poczatku, to nigdy juz nie bedzie taka stabilna jak kiedys. A moze to bedzie jak ze zlamana koscia? Ktora raz zlamana, zrosnieta, nigdy sie nie polamie w tym samym miejscu? Znowu pisze,pisze.... To pomaga zrozumiec pewne sprawy. Tylko zrozumienie to jedno a to glupie serce i tak robi wszystko po swojemu. Na razie serce stoi wyzej od rozumu. I ja taka pragmatyczna, wyuczona doswiadczeniem, zyciem, ze trzeba stapac mocno po ziemi, dalam siee poniesc emocjom, dopuscilam do siebie uczucie, ktore mimo to ze piekne, szalone, niepowtarzalne, niszczy mnie i moja rodzine. Z kazdym razem, przed, po, czasami w trakcie spotkania z 2 dopadaja mnie.... hmmm .....nie watpliwosci, bo je mam caly czas, ale takie wlasnie mysli, ze to wszystko nie jest tak jak powinno.On to czuje, ale......jeszcze nie ta pora zeby o tym porozmawiac, bo boimy sie tego i On i ja.Ale to wisi w powietrzu.W sumie decyzja nalezy do mnie. Kiedys powiedzial, ze jak chcesz to skonczyc zrob to szybko.Probowalam, ale chyba sama nie bylam na to gotowa, moze ze wzgledu na siebie? Skoro wystarczyl jeden sms?Teraz jest trudniej.I obydwoje wiemy, ze nie bedzie szczesliwego happy end\'u, a mimo wszystko brniemy coraz dalej, z coraz wiekszym zaangazowaniem. Kiedys powiedzialam 2 zeby szukal sobie jakiejs dziewczyny, kobiety, takiej na stale, matki , zony i kochanki w jednym. Smial sie i powiedzial, ze szuka, ale na razie zadna jakos sie nie chce znalesc.Ostatnio , hmmm, wczoraj, powtorzylam mu to samo: szukaj.Odpowiedzial, ze przestal szukac. Bez komentarza. Ale sie rozpisalam, sorry, juz spadam. pozdrowionka dla wszystkich, a szczegolnie dla pinezki, lubie-13, nulinki, xyzv,zakreconej.oj dziewczyny, wy to widzicie lepiej jak ja, brne i brne..........ale mam kolorowy zawrot glowy. Mimo wszystko.
-
Witam kochane. Lubie 13-------jak bylo? Podjelas jakas decyzje? Nie bylo cie dosc dlugo tutaj, napisz co u ciebie nowego. Zakrecona-----nic dodac nic ujac, masz racje :). ignorowac po prostu i sami sie wykrusza, jak ich poprzednicy. Pinezka------trzymaj sie. Zadne slowa pocieszenia nie pomoga, po prostu trzymaj sie i tyle. Magda-----opanuj sie.Jestes na etapie moylkow. Poczytaj sobie ten topik, zobacz czym to sie moze skonczyc. Ja czytalam, ale nie wyciagnelam wnioskow.Nie zaluje, ale wiem, ze zycie byloby prostsze, bez kaca moralnego, bez wyrzutow sumienia, bez poczucia krzywdy,ktora robie najblizszym. Ale nie bylo by tez nas :) .Oj dziewczyny, ale mam kolorowy zawrot glowy ostatnio. Nie jestem jeszcze gotowa zeby o tym pisac.Teraz odliczam dni do wtorku i sobie wspominam :) Pozdrowionka i przyjemnego weekendu.
-
czesc dziewczyny. Niem mam za grosz silnej woli. To forum jest publiczne, wiec wszyscy moga sie wypowiadac.Dobrze,ze jest ten topik, bo mozemy sie wypowiedziec,wtedy jest troche lzej. tym bardziej ze widzimy, ze nie jestesmy same.Ktos nas pocieszy, wspomoze w trudnych chwilach. Tak naprawde to tylko tutaj mozemy mowic szczerze, bez zadnych zahamowan. Krytyke tez przyjmujemy. Nie wiem czy osoby krytykujace zauwazyly, ze w zaden sposob nie probujemy sie tlumaczyc.Zarzucono nam, ze nie nazywamy rzeczy po imieniu. Powiem tak: Owszem mamy kochankow, my jestesmy kochankami,zdradzamy mezow. A to, ze naszych kochankow nazywamy dwojeczka, i zdrade nazywamy miloscia, zakochaniem, to oznacza, ze zwiazek z ta druga osoba nie jest czystym wyrachowaniem. Zreszta jak juz ktos tu kiedys powiedzial-kto tego nie przezyje to nigdy nie zrozumie. Zaraz pewnie odezwa sie glosy, ze wygodnie mi sie tak tlumaczyc, bo jest to jakas forma usprawiedliwienia.Moze i tak, ale to jest moje zycie, moje sumienie i ja i tylko ja musze z tym zyc.I jeszcze jedno-rok temu bylabym tak samo oburzona postepowaniem np. zlotej rybki :). A teraz slowko to moich przyjaciol z tego topiku: Nie mam za grosz silnej woli :) Mimo ostrzezen, brne dalej. No i przekroczylam nastepna granice. Poznalam go na pamiec :) :) :) Kiedys cos napisze na ten temat, na razie jestem lekko oszolomiona. pozdrowionka.
-
nie wypisujesz durnot pinezka wypisujesz co czujesz i nie sa to durnoty ja tez jestem pijana pijano mi i juz klikam sobie z dwojeczka, ktora jest, pisze smsy do jedyneczki ktora znika dzisiaj jest super jutro bede leczyc kaca i fizycznego i moralnego moje szczescie sie spoznilo spoznilo o 16 lat,o troje dzieci, o samokrytyke, o racjonalne myslenie, o gwaltowne bicie serca, o te przeklete motylki ide klikac dalej, do zatracenia
-
pinezkaa- wiem, co masz na mysli. lekiem na cale zlo??? dopelniaczem do zycia, ktore stalo sie monotonne? iskierka, ktora pokazala, ze nie zostalysmy wyslane do lamusa? motlkiem, ktory robil balagan? powiem ci, ze nie jestem osoba lekkomyslna, infantylna,analizuje to co mam robic, analizowalam myslalam nie chcialam sie dac poniesc myslalam ze jestem na tyle silna, ze dam sobie rade pomylilam sie jestem jak plastelina mozna mnie lepic. maz mnie ulepil na zone , matke, czasami dobra kochanke On mnie ulepil na kobiete. Paradoks, w wieku 36 lat odkrylam w sobie kobiete.
-
Najgorsze jest to ze nie placze na mysl, ze moje malzenstwo wisi na wlosku. placze na mysl, ze juz nie bedzie dwojeczki. Jego i mnie. Pinezka, piszesz, ze sie lamiesz. mimo tego, ze cie skrzywdzil.Co ja mam powiedziec?Nie skrzywdzil, kocha,ale jest gotowy usunac sie w gleboki cien. Gleboki, bo w cieniu jest od poczatku znajomosci. Ktoras z was dziewczyny napisala mi kiedys, ze dojrzeje do tego,zeby odejsc od jedynki.Myslalam wtedy, ze nigdy bym sie do czegos takiego nie posunela.Teraz wiem, ze chyba moglabym to zrobic. Ale nie zrobie. Zastanawiam sie tylko czy zdolam odbudowac to co zepsulam?Bedzie ciezko.Bo juz nigdy nie bedzie tak jak bylo wczesniej. zawsze czesc mojego serca pozostanie zamknieta dla tej osoby, ktora powinna byc dla mnie najwazniejsza.Byla przez 15lat. Zylam, myslalam, bylam tylko dla meza. Byl dla mnie najwazniejsza osoba w zyciu. czasami nawet wazniejsza niz dzieci.Moja opoka, stabilna, niezlomna, zawsze przy mnie. Zniszczylam to uczucie. Teraz jestem inna osoba. Skoro mimo tej wszechobecnej milosci do meza,jego uczucia, mojego uzucia,tylu lat razem, stalo sie tak ze pokochalam innego mezczyzne, czy to uczucie bylo prawdziwe? A moze uczucie do dwojki jest jakas mrzonka, oszustwem?lekarstwem na dlugi, stabilny(jakby sie wydawalo)zwiazek? Poznalam meza jak mialam 15 lat.On 19.od tej ppory jestesmy razem.Moze moj zwiazek z 2 to reakcja na to, ze nie zdazylam sie \"wyszumiec\"w mlodosci? A moze to reakca na to, ze facet mlody, przystojny zainteresowal sie taka osoba jak ja? moze chcialam sobie udowodnic, ze jestem jeszcz kobieta a nie tylko matka i zona? Jakkolwiek bym sobie to tlumaczyla fakt jest niezbity-zakochalam sie,moje morale podupadlo,jest mi z tym zle. i gdyby nie to, ze musze, nie skonczylabym tego. Ale czy starczy mi sily??? wiem, ze to co teraz napisze moze byc przez niektorych(czyt.nieproszonych gosci)odebrane jednoznacznie, ale zaluje, ze nie nauczylam sie mojej dwojeczki na pamiec. znam jego glos; oczy ,ktore sie usmiechaja do mnie; smiech; dotyk, ktory ostatnio zrobil sie coraz bardziej niecierpliwy,; znam jego mysli; znam jego uczucia; Nie znam jak to jest byc z nim. Moze to i dobrze.Nie wiem.
-
Witam was dziewczyny. I te z poczatkowych stron topiku, ze srodkowych i koncowych, ufff, chyba wszystkie wymienilam? :) Nie mam ostatnio czasu, mlyn w domciu, duzo ludzi, bo swieta byly. Jeszcze jakis czas bede mmiala gosci. dlatego tak z doskoku jestem. Pinezka masz racje- nigdy nie ma sil zeby to skonczyc.Mialam nadzieje, ze w feworze codziennych, swiatecznych spraw, zapomne chociaz na chwilke.Sprawdze jak to jest gdy kontakt jest rozluzniny. Mylilam sie.Nie mam mozliwosci spotkac sie,rozmawiac, nawet smsy sa utrudnione,i co?? Jest jeszcze gorzej. Mysle wiecej, czesciej, tesknie jak cholera. zakrecona---masz racje, przedemna duzo bolu, zdaje sobie z tego sprawe. Wiem, ze bede cierpiec, plakac, zalowac tego co zrobilam, robie. Dobrze zdaje sobie z tego sprawe. i powiem ci, ze podswiadomie caly czas sie zastanawiam dlaczego tego do tej pory nie przerwalam? mam swiadomosc, ze powinnam, ze do niczego dobrego mnie to nie doprowadzi, ze taki zwiazek to zwiazek destrukcyjny. Wiec dlaczego tego nie skoncze? Nie wiem. Nie potrafie. Nasza znajomosc z 2 osiagnela w tej chwili taki stopien, ze jest stagnacja. Cicho, spokojnie, bez gornolotnych slow, bez udowadniania sobie, ze naprawde zalezy, bez przescigania sie w smsach, bez motylkow. Jest ta nasza cicha, zakazana milosc, siedzi sobie w zakamarkach naszych dusz i cieszy sie ze zaistniala.Bez zadnych zadan, pretensji,powoli sobie rosnie, napawa sie blogim spokojem. Wyjasnilismy sobie pewne drazliwe sprawy, wiemy co kazde z nas moze dac drugiemu. Wiemy jaki bedzie nastepny etap naszej znajomosci.Do takowego chcielibysmy przejsc juz :) ale nie ma takiej mozliwosci. Moze tego nastepnego etapu nie bedzie? Moze po tym nastepnym etapie powiemy- stop? Boje sie ze jak poznam go na pamiec bedzie jeszcze gorzej? No wlasnie doszlam chyba do sedna moich wypocin na dzien dzisiejszy, chce go poznac na pamiec, chce i juz. pomimo tego co bedzie potem, co jest dzisiaj, co moze byc kiedys tam. Oj, pokrecone to wszystko. Do uslyszenia.
-
szkoda komentarzy na to co pisza tutaj nieproszeni goscie. A ja mam metlik .......................... Wczoraj w nocy dlugo rozmawialam z 2. Otworzyl sie tak jak nigdy. Do wczoraj myslalam, ze moze troche mnie oszukuje.........ze te slowa:kocham cie, sa troche na wyrost, nie do konca mu ufalam. Powiedzial takie rzeczy, ze do tej pory nie umiem sobie tego poukladac. Jak poukladam to moze napisze, ale nie wiem. to co ja pisze to sa moje odczucia, moje sekrety, sama decyduje, ze chce sie nimi podzielic.Chyba nie moge zdradzac jego uczuc. Nie myslalam, ze z jego strony to tak wyglada.Ludzilam sie, ze po nim to splywa jak po przyslowiowej kaczce.Ze miotam sie tylko ja. Jedno jest pewne, gdybym powiedziala tylko slowo, to w sekunde bylby obok. Ale namieszalam w zyciu sobie i jemu.
-
A ja wczoraj poczytalam sobie bloga, ktorego adres znalazlam na tym forum. Historia jakich tutaj wiele, schemat ten sam. I wszystko prowadzi do jednego-rozstania,cierpienia, lez i skladania zycia na nowo. Czy warto wiec, majac swiadomosc jak to sie skonczy, ciagnac to dalej? Wczoraj podjelam decyzje. Powiem dwojeczce ze musimy przystopowac, teraz jest ku temu okazja, bo przez miesiac nie mozemy sie zobaczyc, tel. i smsy tez beda utrudniione. ulozylam sobie mowe, zeby go nie urazic, zeby mimo wszystko zostawic sobie furtke. Rano sie budze, a tu sms: Kocham ciebie i wszystko co z toba zwiazane.Dla mnie dzien zaczyna sie po rozmowie z Toba. I zaraz telefon,i slowa: czesc skarbie, wyspalas sie?I I jak myslicie? Powiedzialam mu? NIE. Caly misterny plan legl w gruzach. Jestem jak plastelina w jego rekach. Wsiaklam.
-
pinezka- ciesze sie, ze powoli wracasz do siebie. Jak juz mowilam-czas leczy rany, i widocznie mialam racje. Szkoda tylko, ze twoja dwojeczka okazala sie taka , taka....... niegodna tego uczucia ktorym Go obdarzylas. Skoro sie rozstaliscie, a laczyla was milosc,to moglaby byc chyba zachowana przyjazn? Nie wiem, czy byloby to mozliwe? Z jednej strony to ci zazdroszcze-masz juz najgorsze za soba. Ja mam dzisiaj ogromna chandre. Caly czas kolacze mi sie po glowie-skoncz, skoncz, nie ciagnij tego wiecej.Czuje jak powoli trace checi do wszystkiego. z jednej strony ta milosc daje mi ogromnego kopa do zycia, z drugiej niszczy mnie, moje poukladane do tej pory zycie. Tylko jak mam zrezygnowac? Nie umiem, nie potrafie. Chcialabym, zeby on za mnie zdecydowal. pokrecone to wszystko. Mam dosc, najchetniej zniklabym i pojawila sie z powrotem dopiero wyleczona z milosci i zakochana z powrotem w mezu. Oj, krolestwo za spokoj sumienia.
-
Nulinko masz racje, wpadlam po uszy.I zdaje sobie sprawe z tego, ze bedzie coraz ciezej i trudniej. Juz jest. Wiele z dziewczyn z tego topiku radzilo, zeby sie w to nie pchac. Czytalam to, ale myslalam, ze jestem rozsadniejsza, ze mnie to nie dotyczy.Stare przyslowia sa madre. Czlowiek uczy sie na wlasnych bledach.Wpakowalam sie w to i teraz musze z tym jakos zyc. Najrozsadniej byloby powiedziec STOP, ale w tym momencie moj rozsadek zagluszany jest przez uczucie. Trudno zrezygnowac z milosci.Nawet dla rodziny. Wiem, ze bede musiala to zrobic, ale na razie zyje chwila, i te kilka godzin w tygodniu, ktore faktycznie mijaja jak minuty, daja mi niesamowita radosc. Ale daja tez smutek i wyrzuty sumienia. Zyje jakby poza soba.Sama nie wiem jak to sie stalo, ze okazalam sie zdolna do podwojnego zycia. Nigdybym nie przypuszczala, ze bede zdolna do czegos takiego. W chwili obecnej stoje na rozdrozu.Daalam sobie czas do zastanowienia. Przez najblizszy miesiac spotkania nie wchodza w rachube, telefony tez beda utrudnione. Mamy oboje czas aby sie zastanowic nad tym co dalej.Zbaczyc jak to bedzie, gdy nie bedziemy mieli ze soba tak czestego kontaktu jak do tej pory. Zobaczymy jak to wytrzymamy.Bedzie ciezko. Zdajemy sobie z tego sprawe obydwoje. Ach....... pokrecone to wszystko, czuje sie jakbym miala rozdwojenie jazni :). Ale coz, skoro zdecydowalam sie na zycie chwila, to teraz ponosze tego konsekwencje.A ze te konsekwencje sa mimo wszystko bardzo przyjemne :), to juz inna sprawa. Oj, ty moja dwojeczko, juz za toba tesknie. Lubie 13- co sie dzieje? Nie rozumiem twojej ostatniej wypowiedzi. Mialas jechac do niego, i co?To juz koniec? Mam wrazenie jakbys pisala nie o swojej dwojeczce. Pinezka- hallo, daj malutka oznake zycia.
-
No tak, wsiaklam na amen. Dzisiaj zdalam sobie z tego sprawe z cala swiadomoscia, z przeblyskiem resztek rozumu. Jak mam myslec racjonalnie skoro mnie caluje? jak mam myslec racjonalnie gdy szepcze:kocham cie?Jak mam myslec racjonalnie, gdy jest tak delikatny i niesmialy w momencie gdzie ja bym chciala aby byl inny?Co mam zrobic kiedy widze lzy w jego oczach, jak sie pytam, czy wiesz,ze i tak sie rozstaniemy? Z cala swiadomoscia tego co pisze, oswiadczam wam dziewczyny, ze wsiaklam na amen. Wrocilam do domu, zycie jak co dzien, pelne smiechu-gniewu, rozleniwienia-nerwowej krzataniny,spokojny wieczor przed telewizorem,moj maz, ktory..........., jest, kocham go, ktory mnie przytula, a ja w duchu mysle: przepraszam za to co robie. Przepraszam za to co robie. A robie cos niedozwolonego,niedopuszczalnego, zakazanego.Kocham faceta, ktory nie jest moim mezem.I coraz bardziej pragne, zeby poczuc jak to jest byc z nim. Co mi pozostaje po spotkaniach z nim? ogromna radosc,ze jest, ze moge sie przytulic, poczuc jak mocno bije jego serce, poczuc jego dotyk, zobaczyc usmiech, uslyszec glos.I tesknota, ze nie moge tego czuc codziennie.I niedosyt, bo chcialabym wiecej i wiecej. pokrecona jestem. ide spac. pozdrowionka.
-
Zakrecona, trafilas w samo sedno. czuje to samo co ty. Codziennie sobie mowie, ze trzeba to skonczyc. Chociaz ten glosik jest coraz slabszy i slabszy. Po protu nie mam na to sily.Mimo tego ze moj maz jest kolo mnie, nic sie nie zmienia.MMoze o tyle, ze przytulajac go, kochajac sie z nim mam coraz wieksze wyrzuty sumienia. Szepcze w swoich myslach-przepraszam, kac moralny rosnie i mam do siebie coraz wiekszy wstret. Niszczy mnie ta milosc, ale nie potrafie tego przerwac. Zaluje , ze nie zrobilam tego jak jeszcze byl na to czas. Myslalam,czytajac ten topik, ze mnie nigdy taka sytuacja nie spotka, ze jezcze tylko kilka smsow, jedno spotkanie i koniec. Nie ma konca. Zaczyna sie nowy poczatek. I tak jak Ty Zakrecona jestem wdzieczna dwojce, ze obudzil we mnie to co od dobrych kilku lat bylo uspione.Moj maz , tak samo jak moi znajomi, patrzy na mnie zupelnie innymi oczami. Slysze zewszad-swietnie wygladasz, co ty robisz? Co mam powiedziec/ Ze mam kochanka, ktory na nowo nauczyl mnie zyc, a nie wegetowac? Nulinka- pytalas sie czy moje spotkania sa czysto platoniczne? Hmm, nie sa. Poznalam jego dotyk, smak ust, uwielbiam jak mnie caluje i szepcze, ze kocha.Nie poszlismy ze soba do lozka,chociaz zaczynam myslec jak by to bylo.On tez cos o tym wspomnial, ale w tak zawoalowany sposob, ze dopiero po czasie zrozumialam co mial na mysli mowiac pewne rzeczy. :). Hehe, a myslalam, ze tylko ja mialam niecenzuralne mysli. Nie wiem co zrobie, z jednej strony to dobrze,ze moja sytuacja rodzinna jest taka,ze spedzenie nocy poza domem nie wchodzi w rachube, z drugiej zas........:/ Ale bedzie taki moment,, ze zostane sama, kilka dni. I co wtedy? Staram sie nic nie planowac, nie myslec, nie wyobrazac sobie co by bylo, gdyby........... Oj dziewczyny, szczegolnie wy -weteranki tego topiku, wiecie dobrze co zrobie. Milego dnia zycze, i wieczoru i poranka, papapa
-
Zdaje sie,ze zaczynam powoli gubic motylki. moje motylki sa spokojne, nie szaleja, nie trzepocza. Zaczynam wychodzic ze stanu przypominajacego nastoletnie zauroczenia. Jeszcze niedawno oczekiwanie na smsa, rozmowe, spotkanie, wiazalo sie z szalonym podnieceniem, irracjonalna radoscia i trzepotaniem motylkow w brzuchu. Teraz oczekuje na to wszystko spokojnie, ze swiadomoscia, ze czy te smsy, rozmowy beda z czestotliwoscia karabinu maszynowego, czy z czestotliwoscia jednego krotkiego wystrzalu, i tak jestesmy swiadomi swych uczuc. Caly czas zastanawiam sie jak do tego doszlo. Siebie jeszcze moze potrafie wytlumaczyc. Monotonia zwiazku, przejsciowy kryzys w malzenstwie,i nagle niespodziewanie maly wirtualny flirt. Rozmowy do rana, zarty, rozmowy na luzie o wszystkim i i niczym. Spotkanie, calkiem niewinne, ktorego nawet nie chcialam.Myslalam, ze po spotkaniu wszystko sie rozmyje, skoncza sie rozmowy, tellefony, no bo przeciez jest mlodszy, zaspokoi swoja ciekawosc i tyle. Nie skonczylo sie. Trwa i coraz bardziej sie rozwija. Czasami chcialabym zeby z Jego strony byla to jakas taka fascynacja starsza od siebie kobieta, zeby dal odczuc, ze cala ta sytuacja jest dla niego zabawa. Pocierpialabym, ale chyba szybko bym sie wyleczyla. Zastanawiam sie skad w nim tyle sily i cierpliwosci, zrozumienia dla calej tej sytuacji. Spytalam sie nawet dlaczego marnuje czas dla mnie. Oj ale sie zdenerwowal.Mowie mu, zobaczysz spotkasz kiedys dziewczyne, bedziesz chcial poukladac sobie zycie. Moze ta dziewczyna jest gdzies obok ciebie, a ty jej nie znajdziesz, bo zawracasz sobie glowwe mna.Wiesz przeciez, ze nigdy nie bedziemy razem. A on mi na to odpowiedzial, ze pewnie tak bedzie, ale w chwili obecnej nie potrafi myslec o nikim innym, nie chce myslec, i ta mala czastka ktora mu daje, jest tylko jego, i mu wystarcza. Ciekawe na jak dlugo. Chcialabym byc na tyle silna, zeby odejsc, ale nie potrafie.Za daleko to zaszlo. Wiedzialam ze tak bedzie, naczytalam sie tu podobnych do moich historii, i nie wyciagnelam wnioskow. Teraz tesknie, kocham, oszukuje, prowadze podwojne zycie i szczesliwa jestem jak uda sie spedzic kilka godzin z moja dwojeczka. Hmm......... mysle o wspolnym weekendzie. Ale po takim bedzie jeszcze gorzej. Z jednej strony bym chciala, bo kuszace jest spedzenie ze soba wiecej czasu niz te kilka godzin wyrwanych normalnemu zyciu. Ale z drugiej strony zdaje sobie sprawe, ze nie skonczyloby sie na trzymaniu sie za rece, pocalunkach, czy niesmialym dotyku. Hehe, moze moja dwojeczka by sie powstrzymala, ja raczej nie. :) Oj sie rozpisalam. Ale jakos tak mnie naszlo. W sumie nawet nie musicie tego czytac. Grunt ze sobie popisalam. Pinezka- co slychac? jak tam sobie dajesz rade?
-
Aniolek02- mimo wszystko nadal mysle ze rodzina najwazniejsza. Kochamy, ale mimo to musimy myslec o rodzinie, o osobach, ktore nas otaczaja, kochaja, ktorym mimo wszystko nie chcemy robic krzywdy. Robimy krzywde, ale ......... Ba, nie ma ale, robimy i juz. Jedyne co moge powiedziec o moim stanie emocjonalnym na dzien dzisiejszy, to to,ze zyje jak w slowach piosenki. Zyje tak jakby jutra mialo nie byc. Wiem, ze do czasu. Ale chcialabym zeby ten czas byl dlugi. Pozdrowionka dla wszystkich dziewczyn z tego topiku. Nulinka pociesz troche Pinezke.Napisz cos fajnego, tak jak ty to potrafisz.
-
Pinezka - ale sie porobilo. Trzymaj sie cieplutko. Teraz jest ci ciezko, ale pamietaj stare przyslowie- Czas leczy rany. Udzwigniesz ten ciezar. Najgorsze juz chyba masz za soba. Decyzja podjeta.teraz ci ciezko. Rozumiem Cie, i wiem, ze ja na pewno bede przezywala to co ty teraz. I niewazne czy to bedzie za tydzien, miesiac czy rok cierpienie bedzie takie samo.Dlatego trzymam kciuki, zebys szybko zlapala oddech. I zaczela zyc. Powiem ci, ze czasami sie zastanawiam czy nie lepiej zeby to te nasze dwojeczki podejmowaly decyzje o rozstaniu. My jestesmy przez ta cala sytuacje zbyt rozchwiane emocjonalnie. Ja kilka razy w tygodniu mysle o tym, zeby to skonczyc. I co nic. Tkwie w tym zwiazku, ktory nie ma szans na rozwiniecie skrzydel. Co wiecej- pcham sie dalej, coraz bardziej sie angazuje, coraz bardziej kocham, coraz wiecej czasu staram sie uszczknac dla dwojeczki, a na tym traci moja rodzina. Zyjemy w blednym kole, i nie mamy sily zeby to przerwac.
-
tak sobie czytam co napisalam wczesniej. Chyba zaczal sie poczatek konca mojego malzenstwa. Chyba wystarczy mysl o tym, pragnienie, zeby posmakowac tego zakazanego owocu. Czy to juz jest zdrada? Zdrada jest chyba juz ten pierwszy , niespodziewany, slodki i smakowity pocalunek. ale mam wisielczy nastroj. brrr, ide spac. pocieszajace w tym wszystkim jest fakt ze podciagnelam troche topik do gory :)
-
sorry tak mialam zaczac: pinezka-nie mieknij, prosze cie, nie mieknij. Dzisiaj tez mialam byc twarda. Jechalam z zalozeniem, ze powiem, ze to juz ostatni raz. hehehehe. Troszke sie to kloci z tym co napisalam wczesniej. Mialam takie zalozenie, ze porozmawiamy racjonalnie, wylozymy wszystkie za i przeciw.Przecw jest wiecej, za tylko jedno. Zgadzamy sie z tym obydwoje. Tylko to ZA jest takie niewymierne, niepoliczane i niepokorne, ze..... Pinezka-nie mieknij, pokaz ze mozna. Lapie sie wszelakiej deski ratunku, ktora uchroni mnie od zatraceniia.
-
Znowu razem, krotko, za krotko. On chce pokazac calemu swiatu ze jestesmy razem. Ja??/ Hmmm, wole przytulne otoczenie, bez ciekawskich oczu. Jak czytam poczatkowe strony, wlasciwie srodkowe strony tego topiku, to coraz bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, ze wszystkie zmierzamy do zatracenia.Pisalam kedys,ze chcialabym poznac jego dotyk, smak. Chcialam wiedziec jak to jest jak mnie caluje, dotyka, przytula.Bylo to dla mnie cos takiego nierealnego, niedostepnego-zakazany owoc.Teraz jest realne i dostepne.Wiem jak smakuje jego dotyk, pocalunek. Wiele z was pisalo, zeby nie przekraczac tej granicy, zeby pozostac w fazie motylkow w brzuchu,i pozostawic sobie tylko wspomnienia. Mowilam sobie-mnie to nie dotyczy,mysle racjonalnie, nie dopuszcz do tego zeby sie zatracic. Zatracilam sie. Zatracilam sie, bo chce wiecej. Chce poczuc jak to jest byc z Nim. I wiem, ze jak poczuje, to bedzie poczatek konca mojego malzenstwa. Czy warto ryzykowac? Nie nie warto. Wiem to, zdaje sobie z tego sprawe, analizuje, wlaczam resztki szarych komorek,i wiem, ze nie moge, nie powinnam, ze mam cholernie duzo do stracenia.Tylko.......pisze do Was i czuje smak Jego ust, dotyk dloni, smiech i te slowa:kocham cie. Zatracam sie coraz bardziej.
-
Pinezka- trzymam kciuki. Obys wygrala ta batalie. Jak bedzie ci ciezko, to pisz, pisz. Nie pomozemy, ale wysluchamy. Powodzenia. Ja tez chce zamrozic. Ale tak strasznie ciezko mi sie zdecydowac.Wlasciwie zdecydowanie nie ma z tym nic wspolnego. Ciezko mi podjac tak drastyczna decyzje. Trudno wyobrazic mi sobie zycie bez jego dotyku, glosu, bez tego ze jest. Ale wiem ze kiedys to musi nastapic.Nie mam w sobie jeszcze tyle sily zeby podjac taka decyzje. Przesilenie zimowo-wiosenne mnie dopadlo. Chandre mam niemozliwa. Zarowno jedynka jak i dwojka draznia mnie ostatnio niemozliwie. Byle do wiosny.
-
Witam. Kilka dni mnie nie bylo a tu taki tlok. Mezczyzni- sio. Kobietki, dobrze ze jestescie. Coraz wiecej nas. Zakrecona- mam to samo. glupie smsy a moga popsuc humor na caly dzien.Nie piszemy - dwojeczka ma problem, bo niby nie pamietamy.Jak nasza dwojeczka nie pisze - to przeciez wszystko jest w porzadku. Nie wiedza jak czekamy na te glupie smsy. Kobieca natura-daj z siebie wszystko, oczekuj tego w zamian. Hmmm, wszystko?? Maja nas w malym kawaleczku.Ten maly kawaleczek dla nas jest wszystkim(w danej chwili).Zyjemy od spotkania do spotkania, ale miedzy tymi spotkaniami jest duza przestrzen. Ta przestrzen, nam ,wypelnia rodzina, zycie......A czym ta przestrzen zapelnia dwojeczka?? Jesli ma rodzine, to robi to co my- czyli zyje,hmmm szczesciem rodzinnym? A co z dwojeczka, ktora jest sama?Ktora godzi sie z tym co jest? Od spotkania do spotkania, od smsa do smsa, od telefonu do telefonu? Milosc cierpliwa jest??? Do czasu.
-
Pinezka-co slychac? odezwij sie. Zakrecona-niedlugo bedziesz miala swoja 2 bliziutko. Zycze ci aby czas speedzony razem odpowiadal twoim wyobrazeniom i marzeniom :) Lubie 13- tobie tez tego zycze. Ciekawa jestem jakie podejmiesz decyzje, 8 dni to i dlugo i malo. W kkazdym badz razie trzymam kciuki, abys po tych 8 dniach wiedziala co masz zrobic.Wsiadaj do samolotu. A jak to GB, to zapraszam na kawe. U mnie maj, mimo marca :), maj w glowie, w sercu, no i motylki sie pielegnuja. Och to zakochanie, szalone, zwariowane, tak nierealne i tak namacalne. Odrzucilam na razie troski i zmartwienia, martwic sie bede pozniej.