

zlota rybka36
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez zlota rybka36
-
Dzisiaj napisalam maila do mojej 2. Napisalam i wrzucilam do niewyslanych, I tak robie juz od roku....... Niby pogodzilam sie ze juz po wszystkim, ale czasem musze z nim pogadac. Chocby ta rozmowa miala byc jednostronna. I bez odpowiedzi.........Glupie i chore to wszystko.
-
wrocilam i czytam co napisalam wczesniej. Wrocily wspomnienia. Przelewalam tutaj swoje mysli, pisalam co czulam. To forum bylo dla mnie jedyna tzw bratnia dusza. a teraz boje sie tu pisac, bo nie chcialabym wracac do przeszlosci........A jak czytam coraz to nowsze posty dziewczyn ...........to jestem zla ze powielaja moje bledy.......i jestem zla ze nauczona doswiadczeniem tych bledow juz nie powtorze
-
chyba znowu sie zaczyna....... czekanie na smsa, na jakikolwiek znak chyba podświadomie chciałam, zeby znowu sie zaczęło......... moje mysli........ były chyba poza mną.............. błądziły sobie, odepchane tylko po to żeby powrócic............ nie chce żeby wracały.... chce żeby wracały.... nie wiem czego chce myslałam, ze mam wszystko za soba okazało sie, ze jednaak nie teraz nawet nie wiem czy go kocham??? za dużo za nami za dużo przed nami? spotkalismy sie, była duza doza niesmiałosci :), schemat- czesc co słychac itd..... potem...... musimy porozmawiac............ spokojnie porozmawiac i było spotkanie.... takie żeby spokojnie porozmawiac.............. i porozmawialismy..... najpierw łapczywie potem spokojnie a potem konkretnie i powiedzział, ze kocha i to tak, ze może byc moim hmmmm.... kochankiem? byle być. żeby być a ja mam jedno w głowie- znowu sie zaczyna....... jak to do cholery przerwac, skoro ja chce żeby było??? zlinczujcie mnie, moze cos mnie oswieci
-
widze ze co niektore z nas znieczulaja sie alkoholem.......... znam to z autopsji czasami leczy czasami nie.............pomaga spokojnie zasnac czytam was pobieznie, w biegu, w wolnej chwili jestem zabiegana, zalatana, cierpie na chroniczny brak czasu. Zmeczenie mnie dobija. Obralam sobie jakis cel, do ktorego daze, i ktory sie oddala w miare mojego zmeczenia. Chyba za duzo obralam na swoja marna glowe. A za kazdym razem jak czytam co tutaj sie dzieje, mam ochote na drinka. Ktorego teraz sobie pije. Czytam, mysle i analizuje. Schemat przy kazdej z nas jest prawie taki sam. Chociaz..................ostatnio tendencja jest taka, ze ta 1 jest zla, beznadziejna, zupelnie beznadziejna. Powiem tak. Gdyby moja 1 byla zla, beznadziejna to powiedzialabym STOP. Na dzisiejszym etapie hmmm.. znajomosci z 2 powiedzialabym stop. Wiem, ze kazda sytuacja jest inna. Ale ............................ nie sorry, nie mam prawa krytykowac, ani gdybac.................. Dziewczyny, mam cholerny problem. Moja 2 powiedziala mi, prosto , bez zadnego owijania, ze chce byc ze mna. Byl taki prozaiczny w tym co mowil i taki stanowczy. Postawil sytuacje jasno-on przychodzi z corka, ja z moja, bo wiadomo, ze moi chlopcy nie zechca. Powiedzial, ze moja corke, zeby go zaakceptowala, na poczatku bedzie musial przekupic, chlopaki go znienawidza, wiec na pewno nie beda chcieli z nim rozmawiac. Moze po czasie........jak czas zaleczy rany? Powiedzial mi, ze chce zasypiac przy mnie, budzic sie przy mnie, byc ze mna, gotowac, sprzatac itd, itd........ Pozostawilam to bez komentarza............................................. Powiedzialam mu kiedys, ze nigdy nie chcialabym zrobic mu krzywdy. teraz to robie. Mowi, ze nie moge tak myslec. Nie zostawie rodziny( znacie moja historie), nie zostawie meza, nie zostawie dzieci. Bede zyc w klamstwie????/ Tak. Bede. Mooze jestem zepsuta, zla, beznadziejna. Ale mysle, mysle, mysle. Przede wszystkim o dzieciach, o mezu, ktora mimo wszystko jest ta moja kochana jedyneczka, o tym co bylo jest i bedzie. Co bedzie? Zobaczymy. Taka beznadziejna jestem, krzywde robie sobie, jedynce, dwojce................ A tak na marginesie, to postawic moja dwojke i jedynke obok siebie to sa jak bracia ksero :) Nawet kurcze auta te same preferuja Metlik w glowie mam. Ide spac trzymajcie sie dziewczynki
-
zlota rybko powiedz----- nie dzisiaj 5922863 moje gg nie wchodzee czesto ale moze sie sklikamy moge ci podac nr tel. pogadac dziewczyny........ jestem w kropce...................jestem na etapie co lepsze? odejsc, zostawic za soba zburzone mury, rodzine, przyjaciol??? odpowiedz jest jedna.....przyjaciol moze tak........rodzina?????? .....moja dwojeczka powiedziala.............. najmlodsza moja ratolosl jest w stanie przeupic.... najstarsza mnie zniweenawidzi................tak samo jak cala resta rodziny......... i wiem na dzien dzisiejszy ze nie jestem w stanie walczyc ....... ale wiem jedno..... jakbym dzisiaj zawalczylaa.........moja dwojeczka jest moja skoro on sie zastanawia, jak na niego zareagowaalyby moje dzieci??????? dzisiaj wiem jedno kocham i juz
-
napisalam to co chcialam- tam wyzej. Pewnie chcialybyscie wiedziec co u mnie? a moze nie? nie wiem? I tak napisze :) Zaplatana jestem straszliwie. Z jednej strony maz, kochany, jedyny, niepowtarzalny. Z drugiej strony dwojeczka, jedyna , niepowtarzalna, kochana. Zaplatanie na maxa. Zaplatalam sie tak, ze supelek bedzie bardzo trudno odplatac. Powiem wrecz, ze zaciesnia sie tak ze chyba juz nigdy nie odplacze go do konca. W chwili obecnej mam blogostan. jest mi dobrze. Przyjelam pozycje oczekujaca. Nic nie zmieniam, nic nie napedzam, jest jak jest. Nie mysle, bo glupieje, bo wyrzuty sumienia nie daja mi spac spokojnie. Prowadze podwojne zycie. jest mi z tym zle, ale to zle, wyrzucilam w glebokie zakamarki mojej podswiadomosci. ciesze sie, ze dogadujemy sie z mezem.Ze zaczyna byc tak jak kiedys. spotkania z 2 , telefony, internet-ograniczone. sila wyzsza- on ma rodzine, ja tez. nie ma tej intensywnosci co na poczatku, nie ma tych motylkow, nie ma wyczekiwania na smsa, na telefon, na spotkanie, nie ma tej poczatkowej gonitwy za czyms co jest nowe, zakazane, co napedz cie do zycia. Zyje sobie spokojnie, dzielac swoje uczucia pomiiedzy dwoch facetow. Spokojnie?? chce w to wierzyc. ale niestety wiem ze ta cisza, ktora zapanowala w moim zyciu, to tylko cisza przed burza. Kiedy sie ona rozpeta? Zobaczymy. ta nasza glupia milosc do 2 to zakazana milosc, ktora nie moze przekroczyc pewnych etapow. Jak sie skonczylaby na etapie motylkow to pozstalyby pewne wspomnienia, mile, ale ulotne. Ulotne byloby tez wspomnienie dotyku, glosu, pierwszego ppocalunku.... Nie skonczylysmy na tym. po pierwszych uniesieniach, platonicznych, przyszla pora na te bardziej hmmm.... dla doroslych :) sprobowalismy zakazanego owocu. posmakowal. I wtedy proba--- wyrzuty sumienia, kac moralny..... co dalej? I dalej sobie powolutku czas plynie................. Byl czas kiedy powiedzialam-dosc........... plakalam, nie umialam sie powstrzymac, rozumial, byla ciszaaaaaa.......................... przerwalam ta cisze swiadomie powiedzialam: nie umie, nie potrafie po czasie powiedzial, ze byl zalamany, nie wiedzial co ma ze soba zrobic, ze jak zadzwonilam to byl tak szczesliwy i poczul taka ulge............. Glupi uklad... on nnie odejdzie od zony, ja nie odejde od meza, oboje mamy dzieci. Powiedzialam mu kiedys ze chcialabym, choc raz zasnac i obudzic sie pzy nim. Oboje wiedzielismy , ze to nierealne........ Zasnelam, obudzilam sie................................................... nie ma rzeczy niemozliwych????? Co mam wam powiedziec?? Tchna we mnie wiare w siebie. Sprawil, ze uwierzylam w siebie. dzieki niemu jestem teraz taka a nie inna.I o zgrozo, dzieki temu zakazanemu zwiazkowi moje zycie malzenskie uleglo znacznej poprawie. A moje morale???? Spi, obudzi sie, ale teraz spi.....................
-
Czytam, czytam, czytam. Pinezka----- myslalam, ze wszysto juz poza toba, ze osiagnelas stabilizacje. Przeraza mnie to co piszesz. Czytajac ten topik uswiadomilam sobie, ze powielam ...hmmm.... bledy?...innych. Znacie moja historie, bylam swiadoma tego w co sie pakuje. Tyle tu bylo wczesniej takich historii jak moja, tyle tu bylo po mnie takich historii jak moja.W pierwszym etapie nie dochodza do nas zadne racjonalne argumenty.I tak robimy swoje. Teraz po Twojej historii zastanawiam sie jak to bedzie, jak u mnie sie wszystko rozsypie?? Moge przewidziec cierpienie, placz , lzy...........ale czy moge przewidziec, ze rozstanie bedzie definitywne? Po twoich wypowiedziach Pinezka, po tym co pisalas, z jakim pelnym przekonaniem mowilas, ze jestes spokojna, ze wiesz co jest wazne, ze masz to juz za soba...................a teraz?? znalazlas sie znowu na poczatku drogi. Tylko jest ona bardziej swiadoma, wiesz co cie czeka. i nie masz wytlumaczenia, jak kiedys Ty, Ja, czy cala reszta dziewczyn, ze u mnie bedzie inaczej. Ty to przerabialas juz na wlasnej skorze ,a mimo wszystkiego ponownie brniesz dalej. Zastanawiam sie czy ta slepa uliczka, w ktora zabrnelysmy, kiedys zostanie rozbudowana i znajdzie sie przesmyk, zeby sie z takiego zwiazku wyplatac? Nie wiem? Nie pisalam, nie czytalam, bo nie chcialam. nie chcialam czytac historii takich jak moja, pinezki nulinki............... i calej reszty dziewczyn, ktore tak samo jak ja placza sie we wlasnych uczuciach. XYZV------moze musisz sprobowac z mezem? nie wiem. Podjelas kiedys tam jakas decyzje. Zdecydowalas sie na zycie z 2. Nie zabraklo ci odwagi wtedy, moze nie zabraknie ci jej do odbudowania na nowo malzenstwa? Nie wiem.Na razie masz hustawke nastroju. Daj sobie czas, czas, czas........I lecz zranione serce. Ponadto nasuwa mi sie jedno-Tobie tez sie nie udalo. BEZ KOMENTARZA. Aniolku--------wybacz, ale z twoich wypowiedzi przebija Twoja wielka niedojrzalosc emocjonalna. Popatrz na pewne rzeczy troche innymi oczami. Piszesz ze nie potrafisz wybaczyc mu zdrady. Pytam sie-Jakiej zdrady? Kochal sie z kobieta, tak samo jak ty kochalas sie z mezem. Zastanawiasz sie co masz zrobic? Wybaczyc ta niby zdrade? Moim zdaniem wiekszy problem lezy po tej stronie, ze ten twoj ideal, ta twoja dwojeczka obrazila cie w taki sposob, ze trudno sobie wyobrazic wieksza obelge. skoro nazwal cie takimi slowami, niewybrednymi, prostackimi, to jaka masz gwarancje, ze w najblizszym czasie nie posunie sie do czegos gorszego. Aniolku, moge tylko powiedziec jedno- skkoncz, skoncz i jeszcze raz skoncz tem zwiazek. Poki twoj maz nie straci i tak swietej cierpliwosci.Moze ze strony 2 jest to milosc, ale aniolku, sorry, cholernie toksyczna milosc. Sprawiaja te nasze dwojeczki ze tracimy zdrowy rozsadek. a smieszne w tym wszystkim jest to, ze jak raz go juz stracimy to na amen. Smieszne?
-
blad popelnilam tam na gorze--- mialo byc z 2 szlag. kochac kogos ,kto jest sam ,jest latwiej niz kochac kogos ,kto ma ta swoja jedynke. ale sie zaplatalam. jak pomysle, ze jego rece bladza sobie.......................... zazdrosc????/ tak teraz wiem jak sie czula moja 2. jak zabic ta milosc? gdzie moj rozum? jest mi pijano.
-
wczesniejsza wypowiedz to podpucha.................................... dla wszystkich tych co nie maja co robic z czasem tylko komentowac nasze uczucia niech maja pole do popisu :)
-
no i jeszcze jedno gwoli mojej rozwiazlosci---- kocham sie z mezem mysle o 2 kocham sie z......(1) mysle o mezu Sa wspaniale chwile z jednym i drugim kocham ich obu zdradzam i jednego i drugiego kto tu jest ofiara tego prezentu od losu????? JA
-
pinezka--nie cieszy cie, bo dwoch facetow to za duzo. mozna kochac dwoch na raz............... dziwne to, glupie????? ale prawdziwe. stanely nasze dwojeczki na naszej drodze, jak, w sumie, niechciany prezent, podarunek, z ktorym musimy cos zrobic. odpakowac? moze oddac zawczasu poki sie nie przyzwyczaimy? odpakowany jest juz nasz. i mimo tego, ze nie prosilysmy o niego-dostalysmy. Byl niechciany niepotrzebny, potraktowalysmy go jak niespodzianke. Skoro juz jest niech sie na cos przyda. Do czego taki prezent sie przyda? Odpakowujemy. I co mamy w pudelku??? Uspione uczucia, uspione marzenia, uspione poczucie SIEBIE, uspione emocje, ktore wybuhaja z sila pioruna? Skoro ten piorun uderzyl, pomimo naszych wewnetrznych rozterek, wyrzutow i ....................wyrzutow sumienia, , i uderzyl, i jest...................... co mamy zrobic? Gdy nasza silna wola, ktora niby mamy, pod wplywem tego prezentu wymieka jak ..............jak co? jak kobieta pod wplywem dotyku faceta ktorego kocha? Jak kobieta, ktora chce byc podziwiana i kochana? jak kobieta, ktora uwierzyla w siebie?gdzie kazdy dotyk, spojrzenie, potwierdza to, czego oczekujemy, a czego zabraklo gdzies tam? Wszystkie te sprawy wiernosci, lojalnosci, uczciwosci uwazam, ze mozna zamknac do lamusa. jak swiat swiatem, zawsze beda sie zdarzac takie sytuacje jak opisane na tym topiku. Mozna nas uwazac za zle, rozwiazle, nielojalne, upadle, nie warte zaufania...........epitetow mozna mnozyc i mnozyc....................... My po prostu jestesmy jakie jestesmy. ten prezent jest
-
bezladnie chyba napisalam to wszystko, ale ........ co tam........ ten co chce-zrozumie pozdrowionka dziewczyny, u mnie bez zmian. motylkow nie ma (czasami), ale jest odstresowywacz dnia codziennego :) odstresowywacz dzisiaj wzroku odemnie nie mogl oderwac, hehehehe zaczynam twierdzic, ze faktycznie kobieta jak wino.......... caluski, pozdrawiam na teraz i na przyszlosc, bo nie wiem kiedy znowu cos napisze
-
I ze cie nie opuszcze-------- Napisales-az spotkam tego ktorego naprawde pokocham................... hmmmm......... mocne slowa Pytasz gdzie milosc na ktorej buduje sie malzenstwo? Byla skoro przezylismy ze soba tyle lat (16 dokladnie). Jest nadal, ale inna. Masz racje w kazdym malzenstwie przychodza kryzysy, i wllasnie ta milosc potrafi je przezwyciezyc. Uwiez przez te 16 lat borykalam sie z roznymi sytuacjami, takimi prozaicznymi jaki i takimi mniej wymiernymi. Az nadszedl czas kiedy przestalam sie starac, byc ta opoka, stabilnoscia, osoba ktora zawsze mowi ze bedzie dobrze. 15lat minelo i zdalam sobie sprawe, ze to Ja bylam ta szyja ktora kreci glowa.Ze wlasciwie wszystkie klopoty, problemy nie urosly do rangi wielkiego kryzysu, bo potrafilam zrozumiec, patrzyc ufnie w przyszlosc. Jedyne co mi w takich kryzysowych sytuacjach przychodzilo do glowy to to ze mamy siebie i to jest najwazniejsze. Ze ta nasza milosc przezwyciezy wszystko. Taka dewiza kierowalam sie cale nasze wspolne zycie. I dlatego bylo ono takie a nie inne, takie, ze wszyscy stawiali nas na wzor, ze mowili ze takiej pary jak nasza ze swieczka szukac. Wszystkie problemy, klopoty byly pomiedzy nami. Na zewnatrz nie wychodzilo nic. Potrafilam wczuc sie w sytuacje mojego meza, zrozumiec jego tok myslenia, zrozumiec, ze niektore jego decyzje mimo tego ze bledne, byly podejmowane z mysla o nas, o rodzinie. A ze nie wychodzily to tylko i wylacznie zla kolej losu. I zebyscie mnie dobrze zrozumialy dziewczyny, nie zaluje ani dnia ani godziny, ani tego ze postepowalam tak a nie inaczej. Zawsze staralam sie wytlumaczyc wszystko tak, zeby bylo dobrze dla nas, zeby nie bylo nieporozumien. Bralam pod uwage te prozaiczne elementy jak i te mniej przyziemne, czyli charakter, doswiadczenia lat mlodoscitemperament. Udawalo sie dlugo. Ale w momencie kiedy przyszedl kryzys w rodzinie spowodowany moja osoba, moim samopoczuciem, moim zachowaniem, nie znalazlam oparcia. Czulam sie winna takiego stanu rzeczy. I nawet nie mialam do kogo przyslowiowej geby otworzyc, zeby sie wygadac. Dzieciaki nalegaly na internet, wiec zalozylismy. Pierwszy wieczor jak sobie tak na spokojnie usiadlam i pomyslalam- a poklikam troche. Pierwsza osoba ktora mnie zaczepila na czacie. Gadalismy chyba ze 2-3 godziny. Pod koniec, nie wiem jak to sie stalo, dalam mu nr tel. Nigdy tego nie robilam. Bylo to w marcu. Od tej pory sporadycznie rozmawialismy.1-2 razy w miesiacu. przez internet ani razu. Chyba tak okolo pazdziernika znowu zaczelismy sobie troche klikac.W grudniu, dokladnie czwartego, spotkalismy sie. Od tego momentu juz napisalam wszystko. Mozna sobie poczytac na tym topiku. Potrzebowalam sie wygadac?Odstresowac? zapomniec na chwile o prozie zycia? Nie myslec, ze skoro najblizsza mi osoba mnie nie rozumie, to chyba ze mna jest cos nie tak? Bo skoro ja ja rozumiem bez slow, ona mnie tez powinna? A moze przez te wszystkie lata nauczylam najblizszych, ze to ja jestem ta osoba, ktora zrozumie, wytlumaczy i przytuli w zlych chwilach? Tak nauczylam, ze nie zauwazyli, ze ja czasami tez potrzebuje odrobiny zrozumienia. Zaluje ze nie nauczylam mojego meza sluchac MNIE. Nauczylam sie sluchac jego, a moje JA zawsze bylo na dalszym planie. Gdy moje JA potrzebowalo empatii zostalo, przez te kilka miesiecy, troche zdeptane. Nie pisze tego zeby siebie tlumaczyc, ale po to zeby......hmmmmm.... wyrzucic to z siebie? Jak pisze to lepiej rozumiem sama siebie. Milosc warto pielegnowac i rozwijac? Tak warto, ale trzeba do tego dwoje ludzi.
-
***********************- :) dziekuje za tak mile slowa. Widzisz jest tak ze te moje watpliwosci, rozterki daja upust na tym topiku, klebia sie w mojej glowie, w moim sercu. Ale nie potrafie zastosowac twoich rad. Wiem, ze to byloby najlepsze co moglabym zrobic. Zdaje sobie z tego sprawe, ze wdepnelam w cos, co najlepiej rozdeptac, zobaczyc czy cos zostalo, jak zostalo to zdeptac mocniej i isc dalej. Nie potrafie. Wiem, ze bede cierpiec.Za duzo podobnych sytuacji jak moja na tym topiku. Na poczatku myslalam, ze mnie to nie dotyczy, ze ze mna bedzie inaczej. Teraz wiem, ze sie mylilam, teraz wiem, ze schemat takich zwiazkow jest podobny. Najpierw motylki(poczatek) na koniec lzy i rozczarowanie(to koniec). ale pomiedzy poczatkiem i koncem jest jeszcze........hmmmmm....... to cos. To \"cos\" jest i bardzo ciezko teraz, w chwili obecnej uzmyslowic sobie, ze tego \"czegos\" zabraknie. jak to jest, ze zdaje sobie sprawe, ze nie prowadzi to do heppy endu, a mimo wszystko brne dalej i dalej??? I dlaczego to moje uczucie jest tak smutne jak analizuje swoje zachowanie, a dlaczego takie radosne gdy on jest obok. Refleksja przychdzi po czasie?? Nie wiem. Wiem, ze nic nie wiem.
-
nulinka-chyba nie jest zaba :S nie wiem bylam, spotkalam sie, pogadalismy tak spokojnie bez zadnych czulosci (prawie) Moze ta moja empatia bierze sie stad, ze jestem w stanie duzo wybaczyc? Nie wiem? Jak sie kocha to sie wybacza? Teraz jest inaczej. Zrozumialam niektore jego zachowania, ktore kladlam na karb Jego wieku. Okazalo sie innaczej. Zdenerwowana bylam przed tym spotkaniem jak chyba tylko raz bylam. On tez. Spytalam sie czy mozna kochac dwie kobiety jednoczesnie? Odpowiedzial pytaniem. Czy mozna kochac dwoch facetow jednoczesnie? Jak sie okazuje-mozna. co do tego ze mnie oklamal........???????? Nie mial wytlumaczenia. jedyne co powiedzial to to ze im dalej brna w klamstwie, bylo gorzej i ze ulzylo mu, ze juz wiem. a co zrobie, to tylko zalezy ode mnie. co zrobic???? nie szukam odpowiedzi, bo rozum podpowiada jedno, a serce co innego. z jednej strony zaluje, ze chcialam, zeby mi spojrzal w oczy i wytlumaczyl, .......ze chcialam zrozumiec. Moje kobiece ego tego chcialo. A moglam pozostac na etapie wscieklosci i przekonaniu , ze jest \"zaba\". Ale chcialam wiedziec dlaczego?. no to wiem. I teraz jest gorzej. Bo teraz wiem, ze mnie kocha. Przedtem mialam watpliwosci, nie do konca wierzylam w jego zapewnienia, czekalam na ten moment, ze ....... odejdzie? znajdzie sobie kogos, bede cierpiec, ale liczylam sie z tym. Teraz, gdy ja tez jestem ta 2, zmienilo sie moje nastawienie? Nie wiem, mam metlik w glowie. Chyba oboje znajdujemy sie w takim punkcie gdzie pewne rzeczy nas przerastaja. Gdzie rozum podpowiada jedno a serce co innego. Zaluje tylko, ze nie moge sie cieszyc tak spontanicznie i radosnie z tego ze jest. Cieszylam sie, ale nie wiedzialam nic o tej jego jedynce i dziecku. Teraz mam swiadomosc, ze ich krzywdze. I tu wlasnie dochodze do tej cholernej empatii, wczuwam sie w sytuacje innych, wiem jak sie moze czuc jego zona, ale z drugiej strony on robi to samo mojej rodzinie. krzywdzimy sie wzajemnie? dojde do blednego kola a i tak sie nic nie wyjasni. ani on ani ja nie zrezygnujemy z rodzin. ani on ani ja nie chcemy rezygnowac z siebie. klasyczny romans???? chcialabym zeby byl takowy, bo nie wiazal by sie z uczuciami. nie chce rad chce aby moj metlik w glowie poukladal sie
-
Nie wiem co mam napisac............. Moja 2 po pol roku sciemniania, zapewniania jak mnie kocha powiedzial, ze jest w stalym zwiazku. ma 2,5 letnia corke. Nie wiem, ale wydaje mi sie ze szczeros ponad wszystko. Gdyby nie mial problemow w domu pewnie by nic mi nie powiedzial?? Nie wiem. W kazdym badz razie juz wiem, wiem ,ze ma przezemnie problemy w domu. Robie dla niego to samo co on dla mnie. ja mialam problem, on pomogl. teraz on ma problem-pomoge. Tylko dlaczego mnie oklamal? W zywe oczy zapieral sie ze nie ma dziecka. Wyparl sie wlasnego dzieciaka. Nie wiem moze wyolbrzymiam problem, ale cholernie mnie to zabolalo. Zabolalo to ze zawiodl moje zaufanie. czulam ze cos jest nie tak, ale oddalalam to od siebie, nie chcialam drazyc ....... balam sie, ze kiedys mi powie, ze spotkal kogos, ze bede sie musiala sie z tym zmierzyc. Musze zmierzyc sie z tym , ze ten ktos jest juz dlugo. O tym kims nie wiedzialam. Mowi, ze kocha. Ze wszystko co bylo nie bylo klamstwem.... Ale jak uwierzyc?? Ja nie ukrywalam nic.Meza, dzieci. Bylam szczera do bolu. Wygodnie mu bylo? Nie wiem, probuje zrozumiec. Troche mi ulzylo, bo nie martwie sie o to, ze skupia swoja uwage na mojej osobie, a nie szuka kogos kto zapelni jego mysli. Teraz rozumiem jego zachowanie w niektorych sytuacjach. Powiedzial, ze spadl mu wielki kamien z serca. Bal sie tej rozmowy ze mna, wie ze mial powiedziec wczesniej, wie, ze jak nie bede z nim rozmawiac, to tylko jego wina. Slyszalam przez telefon szczebiotanie jego coreczki. moj rozum podpowiada-- nie sluchaj tlumaczen, A cala JA chce pogadac i ZROZUMIEC. dalam z siebie wszystko co moglam dac Zrozumialam wiele jego zachowan, kiedy czekalam........byl z nia i corka tylko czemu nie powiedzial?????? moze bylo by inaczej, jak to mowi, a moze byloby tak samo? nie wiem. Mowi ze jego klamstwa w stosunku do mnie byly spowodowane tym, ze po kazdym kolejnym spotkaniu, bylo gorzej. Chcial powiedziec, ale nie wiedzial jak. Spytalam sie dlaczego? Jak mam uwierzyc w to co mowil? Czy z jego strony nie byla to zabawa? powiedzial , ze nigdy sie mna nie bawil. nie wiem czemu reaguje tak spokojnie? Moze dlatego ze milosc wszystko wybacza??? Przetrawilam to wszystko, chociaz dalej mam metlik w glowie. Teraz wiem, ze ja tez jestem ta dwojeczka spotkaly sie dwie dwojeczki :) sorry za balagan w mojej wypowiedzi, ale jest to odzwierciedleniem mojego metliku w glowie dobrze ze jestescie
-
chcialabym zeby wszystko w moim zyciu bylo tak poukladane jak rok temu mimo tego ze nie wiem jakbym sie starala nigdy juz nie bedzie i nawet nie mam komu sie wyplakac, tak po prostu, plakac, zeby oczyscic cale te zawirowania emocjonalne zeby poplakac nad tym ze nie jestem z 1, zeby poplakac ze nie jestem z 2, zeby poplakac, ze sie wplatalam, zeby poplakac ze nie wiem co zrobic, zeby poplakac tak po prostu sobie poplakac. Powiem wam, ze bardzo chcialabym sie z wami spotkac.Pdejrzewam, ze na takie spotkanie wiele z nas by sie nie odwazylo. Ale milo pomyslec, ze moglybysmy sie spotkac i pogadac. hehehhehe, juz znam temat przewodni- FACET TO SWINIA, temat przewodni wszystkich babskich spotkan, pod dyktando jednej takiej niczego sobie piosenki :) dobranoc wszystkim
-
A najgorsze jest to, ze w chwili obecnej podchodze do tego na chlodno , bez emocji, analizuje, i bilans zawsze wychodzi na plus,bilans jest jednoznaczny- dla mnie zycie bez NIEGO bedzie latwiejsze, spokojniejsze i uczciwe. Bilans jest jednoznaczny. ten bilans jest w mojej glowie, a cale moje ja sie temu przeciwstawia. Caly moj racjonalizm wezmie w leb. Wystarczy jak sie spotkamy. Wiem o tym, ale i tak sie zobaczymy. Po prostu musze, i zadne racjonalne wytlumaczenie, moje, wasze, nie potrafi tego wytlumaczyc.
-
Bezradna--nie przejmuj sie, ic to nie pomoze. wybraliscie takie a nie inne zycie, pelne sprzecznych emocji. Nie ma sensu sie przejmowac, bo zapedzisz sie w tzw. kozi rog. Ciesz sie ze jest, nie dopuszczaj do siebie zlych mysli. One przyjda pozniej. Skoro taki zwiazek trwa 2 lata to znaczy ze oswoilas sie z mysla, ze nie jest wylacznie dla ciebie. Niech sie dobrze bawi. U mnie stgnacja. Czyli jedno wielkie NIC. Mam mieszane uczucia. Ja nie dzwonie, staram sie nie pisac, nie dlatego ze nie chce, ale dlatego ze nie moge. Bilingi!!!!! Tak sie umowilismy, ze nawet jak nie odpisuje, to nie znaczy ze nie mysle. Moja 2 moze wyslac smsa, robi to sporadycznie, nie dzwoni, boooo..........Tlumaczy sie i jest to tlumaczenie wiarygodne, bo juz wczesniej byla taka sytuacja z jego siecia. Nie wiem co mam o tym myslec? Pisze, ze teskni, ze kocha.................... Nie ma juz tego uniesienia, nie ma motylkow. Jest tylko radosc ze sie odzywa, czasami sie odzywa. Nie jestem glupia....wiem, ze sie wycofuje powoli, delikatnie, tak zeby umarlo wszystko smiercia naturalna. Zeby nie bylo to tak drastyczne i bolesne. i dla mnie i dla niego. Tylko to tak cholernie boli, tak boli, ze az zatyka dech w piersiach. Sama zaczelam, chcialam zeby to sie skonczylo. Tylko nie myslalam ze bedzie to tak trudne dla mnie. Im mniej kontaktu, tym latwiej. Tak myslalam. Nie ma smsow, nie ma rozmow, nie ma spotkan. Glowa, umysl jest lzejszy, nie mowiac juz o palcaach ktore same wystukiwaly smsy. Nie ma oczekiwania na rozmowe, na smsa, na spotkanie. Nie ma planowania, kiedy sie spotkamy. Nie ma NAS. Jestem JA, jest ON, jest cos co bylo, cos co dalo mi takiego przyslowiowego \"kopa\" ze spojrzalam na siebie zupelnie innymi oczami. Spotkamy sie jeszcze. Moze to nie jest wskazane, ale bardzo tego chce. Musze to zrobic. Musze spojrzec mu w oczy. musze porozmawiac. I jesli emocje wezma gore Jesli znowu sie zacznie Jesli znowu mnie pocaluje....... Zaczne wszystko od poczatku Jezeli nie wsiadzie ze mna do pociagu i mnie nie odwiezie do domu, przeplacze cala droge, ale to bedzie poczatek...... hmmmm czego? nowego, starego zycia?
-
zakrecona-sielanka ci sie marzy? wszyscy sie odkochali? nigdy w zyciu. nawet jak zabraknie kobiet na tym forum, to beda inne, ktore miotac sie beda jak my ja caly czas jestem zaskoczona tym, ze jest nas tyle, ze nie jestesmy odosobnionymi przypadkami. mozna by na nas pisac prace dyplomowa, magisterska co najmniej. tak sobie pomyslalam, ze wypowiada sie na tym forum tak duzo kobiet, ale mimo wszystko tak malo. Ja na was trafilam przypadkowo. Zbieg okolicznosci, ktory sprawil, ze pisze z wami.Wiem, ze cokolwiek zrobie to i tak bedziecie ze mna. Jakakolwiek podejme decyzje, cokolwiek zrobie, czy po waszej mysli, czy nie i tak w momentach kryzysowych bedziecie ze mna.A czasami wystarczy dobre slowo. Mozna to nazwac przyjaznia? Nie znamy sie nie widzielismy sie. laczy nas jedno, wspolne przezycia, dla innych tak niezrozumiale, abstakcyjne, nie na miejscu. Ale chyba my wszystkie jestesmy tak abstrakcyjnne, niezrozumiane i znalazlysmy sie kiedys w tym miejscu, ktore doprowadzilo nas do tego forum. Nie moge nic proponowac z tego wzgledu ze znajduje sie na obczyznie, ale moze kiedys spotkalybysmy sie, Tak niezobowiazujaco?? nie wiem czy to dobry pomysl, moze?? co myslicie?
-
\"nawet nie pamietam jak smakuja jego pocalunki\" Aniolku, mam to samo. Nie pamietam, zapomnialam, nie potrafie sobie tego przypomniec. Pamietam tylko ten glos ktory mnie zaczarowal te rece ktore mnie dotykaly pamietam te smiejace sie oczy ktore na mnie patrzyly ten pierwszy pocalunek te slowa szeptane tak tylko dla mnie slowa wypowiedziane w taki sposob, ze nie sposob watpic w ich autentycznosc slowa, ktore sa tkwia w podswiadomosci, z ktorej uwalniaja sie w najmniej odpowiedniej chwili Nie pamietam jak smakuja jego pocalunki, ale byly i w tej obecnej chwili wiem, a moze mam nadzieje ze jeszcze beda. Nie wiem co zrobie, ale oboje nie mamy na tyle sily zeby poprzestac na tym co bylo.
-
Nie dam rady. :( Nie wytrzymam tego napiecia, tej cholernej tesknoty. Tyle razy lapalam za ten cholerny telefon, zeby zadzwonic, co 10 minut wchodze na gg, zeby sprawdzic, a moze jest? Nie dam rady,jestem za slaba na to wszystko.
-
Wczoraj mialam powazna rozmowe z 1. Nie wie o tym co bylo,jest miedzy mna a 2. Chyba przekonalam go ze to przyjazn. Albo po prostu dal sie przekonac. Zna mnie przeciez bardzo dobrze.Moze nie chcial drazyc tematu? przed chwila skonczylam rozmawiac z 2. Smutek, przerazliwy smutek. Oboje nie wyobrazamy sobie jak to bedzie zyc bez siebie. jedno jest pewne, dostajac ultimatum-rodzina albo 2, nie mam wyboru. Wiedzialam, ze to sie predzej czy pozniej skonczy, ale myslalam ze pozniej. Nawet chcialabym zeby to 2 skonczyla ten zwiazek. Mialabym wtedy moze lzej? Nie wiem, moze moglabym go nawet znienawidziec, myslac jaka krzywde mi zrobil? Teraz mysle tylko o jednym jak dalej zyc? Musze zajac sie rodzina, odbudowac z 1 to co sie popsulo. Popssute bylo troche,a ja zamiast naprawic, popsulam jeszcze bardziej. Nie bede sie usprawiedliwiac, tlumaczyc, bo po prostu stalo sie i juz.Teraz musze skupic sie na tym co jeszcze tli sie w naszym zwiazku, zeby dzieciaki mialy normalna rodzine, zeby maz przynajmniej troche zacza przypominac tego faceta ktorego pokochalam.Ktorego przeciez kocham. Kiedys zadalam tutaj pytanie-czy mozna kochac dwoch facetow na raz? ktoras z was odpowiedziala- uwierz, mozna. Teraz wierze, bo kobieca natura, psychika jest cholernie pokrecona. Wczoraj pol nocy przeplakalam, nie dlatego ze maz postawil ultimatum, ze bylam o krok od zniszczenia rodziny, ale dlatego, ze nie potrafilam sobie wyobrazic tego jak to bedzie bez 2.Dalej nie potrafie, i dalej becze jak dzieciak. Zachowanie mojej dwojeczki, w tej calej sytuacji, potwierdzilo to co wiedzialam juz od dawna, jest...jest.....nie potrafie pisac na ten temat. Jeszcze nie teraz. Mam tylko nadzieje, ze nastepnym razem ulokuje swoje uczucia w kobiecie, ktora da mu to na co zasluguje. Wiem, ze pisze jak jakas malolata, ale nie potrafie jeszcze racjonalnie myslec. Dokonalam wyboru i musze sobie z tym poradzic. Tylko czemu tak ciezko??????
-
No to ja chyba jestem jakas nienormalna? :( Wiekszosc z was pisze o wstrecie do meza?! Nie mam wstretu, nie i jeszcsze raz nie. Wiem ,ze nigdy juz nie bedzie tak samo jak kedys,ale nie!!!! Wiecie co mnie dzisiaj tak bardzo zdolowalo? Przytulilam sie do niego, probowalam wskrzesic to co bylo kiedys.Powiedzial, sorry ale nie potrafie sie rozluznic. Tak jakby rozluznienie mialo wplyw na przytulenie zony? Moj maz ma teraz zly okres, miota sie chlopak, jest mu ciezko. Kiedys wystarczylo, ze bylam.Ale to bylo kiedys.\\ Uciekly te nasze drogi. Moja w jedna strone, jego strona w druga.Zwykla szara rzeczywistosc zabija powoli to co bylo.Wydaje mi sie ze rzeczywistosc przerosla mojego mezczyzne.Nie umie sie w tym pozbierac.Cale zycie mial glowe pelna idealow, marzen, planow. wszystko wzielo w leb.Chyba zszedl na ziemie. W wieku 40 lat.Jedyne co mu pozostalo to my, czyli rodzina, ktora do tej pory byla jedyna pewna rzecza, ktora mial. Dalej ma rodzine, ale juz nie taka jak byla rok temu. Dzieci dorastaja, zobaczyl ze koniec z idealem tatusia, z jego tak czy nie, i wszyscy sie podporzadkowuja, skonczylo sie.Zona sie zmienila, sorry za to ze nagle faceci sie na mnie patrza, kurcze, chcialabym byc znowu ta wspaniala zona ktora byla, jest , bedzie i nigdy sie nie zmieni , Chcialabym? nie chyba nie. Zawsze mialam kompleksy, zawsze bylam ta szara myszka, w cieniu mamy, kobiety ktora teraz mimo prawie 60 lat zachwyca.zawsze elegancka,kulturalna, zyciowa ja przy niej zawsze czulam sie taka jakas ........ hmmmm ..... stara? chec doscigniecia idealu? zeby byc taka jak ona? nie wiem, ale wiem jedno, ze nigdy nie bede tak elegancka, stanowcza i poukladana jak moja rodzicielka. Wyjechalam daleko, zeby byc z mezem, zeby to cos co jest miedzy nami nie wygaslo. O przewrotny losie!!!!! Na obczyznie odkrylam swoje JA, i o ironii losu odkrylam to nie realizujac sie zawodowo tylko bawiac sie w kure domowa. Moja realizacja zawodowa poszla sobie w las, w momencie, kiedy zdecydowalam, ze rodzina najwazniejsza,ze trzeba trzymac w kupie to co jest. I tak sobie wyladowalismy jak wiele rodzin na obczyznie gdzie nie jest zle, gdzie finansowo jest lepiej, ale gdzie pogubilismy to co najwazniejsze. Zabraklo tego, co bylo w Polsce, szczerosci, zrozumienia, wiary w to, ze jak bedziemy razem przetrwamy wszystko. I takie sobie klikanie na internecie, ktore uskutecznialam tez w Polsce, bez zadnych niespodzianek,przerodzilo sie w cos co mnie zmienilo. Wiele osob mi mowilo, ze swietnie sie ze mna rozmawia,ze potrafie byc tak otwarta, szczera , taka ciepla i pomocna we wszystkim, ze trudno sie ze mna rozstac.Do tej pory mam wielu znajomych z internetu, z ktorymi jestem naprawde blisko, baaaa, nawet zaproszenie na slub dostalam :) Jedna rozmowa na czacie, moje male szalenstwo, anonimowe szalenstwo przeksztalcilo sie w szalenstwo na jawie. to moje szalenstwo mowi do mnie stokrotko patrzy na mnie tak jakbym byla stokrotka? dotyka mnie tak jakbym byla stokrotka pielegnuje moje mysli, uczucia, doznania jakbym byla stokrotka traktuje mnie tak jakbym byla stokrotka? jak jestem z nim to czuje sie jak ta stokrotka, kwiatek zywy, naturalny , a nie jak sztuczny kwiatek wlozony do wazonu,zeby na stole bylo ladniej.
-
fabienn- masz racje nie ma odpowiedzi. Mimo calej naszej elokwentnej rozmowy, nie ma odpowiedzi. Spotkalysmy sie na tym topiku, kobiety na zakrecie zyciowym.Przelewamy nasze smutki, zale, malo- tej naszej radosci. Radosc, zafacynowanie bylo na poczatku topiku-----uklony w strone Platonicznej-------odwazyla sie napisac. Moze jestem glupia, niekonsekwentna, zla do szpiku kosci? Ale ciesze sie, ze ktos mnie dotyka w sposob tak niesmialy ze jest ktos..................................... ktos kto odgarnia kosmyk mioich wlosow ktos kto wsadza moja reke do kieszeni, bo jest mi zimno ktos kto caluje mnie w czubek nosa ktos kto zajada ze mna pizze w samochodzie(a mialo byc romantycznie!!!!!) ktos kto mowi-wiesz, jestes moja stokrotka ktos kto mowi- uwierz w siebie ten ktos jest moim czarodziejem, osobistym czarodziejem zaczarowal mnie moj osobisty czarodziej