oliwia28
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez oliwia28
-
tcmiel bo się pokłócimy ;) nie twierdzę, że Twój przykład jest JEDYNY, ale że nijak się ma do mojej sytuacji i nawet jeśli masz dwóch kolegów którzy mieli tak samo, niczego to nie zmieni w moim przypadku i nadal uważam, że Wasze doświadczenia, chociaż cudowne i pożądane są jednak wyjątkami, bo takie układy są raczej rzadkością, niestety. i proszę nie dołuj mnie już tym, że jak się wszyscy postaramy to może się okaże, że dzieci nas polubia i będzie fajnie...pewnie, że mogłoby być fajnie, ja na początku się bardzo starałam i chciałam mieć dużą, nawet taką \"pokręconą\" rodzinę, ale nie wyszło i skończyło się na całkowitym braku kontaktów i u mnie nie będzie fajnie na pewno :(
-
ja mam tak samo i druga żona bardzo Wam współczuję takiego układu. sama bym tego chyba nie zniosła..:(
-
u nas kontakt się skończył przez mamusię i nie mieliśmy okazji doczekać aż atak zostanie wysunięty z trzech stron (on ma dwoje dzieci) bo na ten czas były jeszcze za małe. teraz, gdyby kontakt został wznowiony - nie wiem jak by było, ale czytając forum mogę sie domysleć na podstawie zachowania ex. zachowanie ex tak bardzo wpłynęło na moje postrzeganie jej pociech, że mimo braku kontaktów czuję do nich wyraźną niechęć..kiedyś tego nie było. wszystko przez to, że działa moja wyobraźnia i intuicja i podświadomie wiem, że te dzieci są od małego szkolone, żeby mnie nienawidzieć, że jestm zła, że to że tatuś odszedł to moja wina (choć tak nie było, ale co to ma za znaczenie) i nie potrafię się zmusić, żeby hodować w sobie jakiekolwiek pozytwne uczucia. owszem, pomagam kupować prezenty dla nich, z mojego konta idą pieniądze na alimenty ale samo myślenie o nich jest dla mnie bolesne. denerwuje mnie, że gdzieś rosną w tej nienawiści i kiedyś nastapi jej eskalacja a ja nie będe miała nawet szansy, żeby się przed tym obronić, żeby udowodnić że nie jestem wcale taka zła. martwię się, że to wszystko, te złe decyzje mojego pana odbiją się nie tylko na mojej psychice, co juz na pewno się stało, ale na naszej rodzinie, na naszych dzieciach, może wnukach - życie pisze przeróżne scenariusze. boli mnie ta niemoc. boli mnie to, że ktoś kogo nie ja wybierałam i ktoś kogo nie ja planowałam do końca życia bedzie mi siedział na ogonie, tylko dlatego że kiedyś ktoś inny podjął złą decyzje i te osoby znalazły sie w jego życiu. bo wszyscy, poza nimi (byłą i dziećmi) wiemy, że to przeszłość, że tamtej rodziny i tamtego układu już nie ma. ja się nie wlokę za moimi byłymi, nie marnuję im życia, nie czuję nienawiści do ich rodzin, matek, dzieci, nawet nie wiem co się z nimi dzieje. dlaczego wszyscy tak nie potrafią sie odciąć i poprostu żyć? tak mnie to czasm wszystko dobija, że tracę siły. kocham i nie zamieniłabym go na nikogo na świecie ale dlaczego tak wysoką cenę muszę płacić za tę miłość? bo fakt, że spotkaliśmy się \"zbyt późno\" wydaje mi się jednak za bardzo prozaiczny...
-
gosia2, cameronka Wasze słowa to balsam dla mojej duszy ja dopiero uczę się tego egoizmu, choć podobnie jak Wy jestem jedynaczką :) były chwile kiedy dawałam całą siebie i odchodziłam od własnego ja, tylko żeby wszystkim było dobrze i wtedy najtrudniej było mi chyba odnaleźć swoje miejsce w tym całym pokręconym układzie. i dopiero kiedy zaczęłam patrzeć na siebie i myśleć o swojej rodzinie zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. niestety w takim związku nie ma wiele miejsca na poświęcenie i trzeba pamietać, że nigdy nie zostanie ono docenione, jest za to dużo jadu i nienawiści i z tymi trzeba walczyc na każdym kroku. nauka tej walki jest fundamentem dla związku z facetem z tak zwaną przeszłością... pozdrawiam
-
cześć dziewczyny! no rzeczywiście trochę tu zastoju poza jakimiś przebłyskującymi na pomarańczowo ideami (nie piszę o Tobie pierwszaex- pozdrawiam!) u nas spokój - kontakty się urwały to i problemy sie skończyły. powiem Wam, że jego przeszłość to JEDYNA rzeczy o którą się kłóciliśmy, nigdy o nic innego! i wiecie co? odkąd udajemy że przeszłości nie było jest idealnie i dobrze mi z tym! tak, trafiłam na zwyrodnialca, który nie interesuje się swoimi dziećmi, nawet chyba za nimi nie tęskni. na domiar złego wybrał im matkę, która ma je jeszcze bardziej w dupie i od dwóch lat nie powiedziała ani razu, że ojca im brakuje, że tęsknią, za każdym razem toczyła boje o głupią rozmowę telefoniczną wyrywając dzieciom słuchawkę i wrzeszcząc jakie to ONA ma potrzeby finansowe - ona, nie dzieci, potrzeby dzieci były i są zaspokajane, matkę która wyrzucała na śmietnik paczki z prezentami od tatusia bo była \"za dumna\" żeby je otwierać, bo były od tatusia... szkoda mi tych dzieci, fakt, ale czy to ja powinnam ich żałować? chyba nie. wystarczy, że myślę o nich dwa razy tyle co ich biologiczni rodzice...i wiecie co? czasami i od myślenia głowa boli...
-
Moja sytuacja- no to rzeczywiście, nie ma co... czyli jesteś najgorsza znowu i całe zło swiata na Ciebie, nawet że syna nie było pewnie :D pierwszaex? rozwiązała się sytuacja?
-
pierwszaex opisz troche dokładniej sytuację, to znaczy jak to wyglądało ze strony prawnej? czy dziecko było przez Ciebie adoptowane? jakie miałas prawa wobec dziecka? jeśli nie miałas żadnych, to smutne to co napiszę, ale ojciec ma jak najbardziej prawo do tego żeby dziecko było wyłącznie przy nim i to on zadecyduje kto bedzie dla dziecka nową mamusią. przykre to, wiem, zwłaszcza dla dziecka, które się do Ciebie przyzwycziło i pokochało, ale takie mamy prawo. często rodzice, jak widać na Twoim przykładzie, nie dbają o dobro dziecka i to nie zależnie od płci rodzica, choć częściej jednak tak jak Twój były zachowują sie matki, które odbierają dziecku ojca, bo ten śmie zakładać nową rodzinę i nie pozwalają mu się widywać ani z ojcem ani z żoną ojca, hurtowo. a dlaczego piszesz, że to OBECNA partnerka Twojego męża jest nie w porządku a nie ON? moja sytuacja a co tam się znowu dzieje? znudziło jej sie spokojne życie? ;)
-
wszystkiego najlepszego kobiety
-
jakoś sie spać chce..
-
Skorpionica123 tak to zazwyczaj bywa z dziećmi, że \"suk\" nie lubią, zwłaszcza tych których nie lubią ich mamusie, a te \"suk\" nie lubią żadnych ;) u nas też uczucie wybuchło nagle, w tych samych okolicznościach i z tego samego powodu, to chyba schematycznie zachodzi...tylko mało która z pań żon pamięta, że beznamiętne powtarzanie mężowi przez kilka lat wspolnego małżeństwa, że już ich nic nie łączy (poza zakupami może i dziećmi) nie sprzyja rozkwitowi miłości, przeciwnie. może z tej niepamięci taki potem szok, że mąż odchodzi?
-
cze dziewczyny! u nas pogoda śliczna, ale mi sie udało wczoraj złapać jakiegoś wirusa i nie mam jak się delektować...:( pozdrawiam i życze miłego dnia
-
w.next: nie usuwaj się. uważam, że nie powinnaś. to jest Twoje życie i skoro Twój partner chce zaprosić do obecnego życia jego przeszłość w postaci córki to zaprasza ją do Waszego życia i do Waszej teraźniejszości. przeszłość do Ciebie nigdy nie będzie należała ale teraźniejszość owszem i nie ma potrzeby żebyś nagle znikała. sama prawidłowo zauważasz, że córka nie jest dla Ciebie rywalką, a więc w życiu Twojego partnera obecność jednej z Was nie wyklucza obecności drugiej, są dla Was przeznaczone dwa odrębne, bardzo ważne miejsca i pełnicie obie w jego życiu zupełnie inne role, które się wzajemnie uzupełniają i nie ma potrzeby stwarzać niepotrzebnych udziwień. Twój partner chce żebyś uczestniczyła w jego życiu cały czas bo to również Twój czas! myślę, że córka o wiele szybciej zrozumie swoje miejsce w Waszym życiu jeśli będziecie się wszyscy zachowywać i na pewno poczuje szybko swoją przynależność, jeśli będzie czuła, że jej obecność jest w Waszym życiu naturalna. a gadaniem matki sie nie przejmuj. córka ma swój rozum i swoje oczy - jeśli Ty będziesz w porządku, na pewno zauważy, że ojciec jest tylko jej ojcem a dla Ciebie jest partnerem i zauważy, że to olbrzymia różnica i nie ma o co rywalizować. pozdrawiam :)
-
wodniczkajego: widzę, że mnie zacytowałaś czyli sie zgadzasz z tym co myślę :) to rzeczywiście przerażające, jak materialistycznie można podchodzić do życia, nawet do własnych dzieci. sęk w tym, że większość tych matek po rozwodzie tego nie rozumie i wykorzystując argument źle pojętego \"dobra dzieci\" manipuluje nimi dla zwiekszenia środków, bo się NALEŻY. jasne, pieniądze sie należą, ale dobre wychowanie też, a matki zamiast spełniać swoje wychowawcze obowiązki, kształtując dzieci na porządnych i prawych ludzi znających wartości, nie tylko pieniądz - spędzają czas na pilnowaniu ojca czy wywiązuje się z jego obowiązków płacenia, ewentualnie dorzucając mu coraz to nowe zadania, finansowe, ma sie rozumieć.
-
wiecie co, ja nie zrozumiem chyba tego kompleksu \"psa ogrodnika\" nigdy. każdy miał jakąś przeszłość (w pewnym wieku to nieuniknione0 ale żeby tak leźć za kimś na siłę tracąc resztki godności własnej? z tego co słyszę, większość ex kiedy były jeszcze zamężne, traktowały faceta jak podnóżek, jak dojną krowę, maszynke do pieniędzy, poniżały na każdym kroku wmawiając im, że trafiły się tym facetom jak slepej kurze ziarno (dokładny cytat naszej ex) i nagle, kiedy facet odchodzi (a w tej sytuacji to każdy chyba normalny widzi odejście jako kwestię czasu) to nagle SZOK! ja się zastanawiam, czy one na prawdę wierzyły, że TO jest właśnie sposób na zatrzymanie przy sobie faceta? faceta, który jest z natury bardziej próżny niż kobieta, lubi byc zapewniany o swojej męskości, chwalony, wynoszony pod niebiosa, lubi czuc się panem sytuacji?? nie rozumiem, jak ktokolwiek może czuć się szczęśliwy będąc non stop poniżanym i jeszcze bardziej nie rozumiem, jak można obrać taką strategię w związku i liczyc, że to jest własnie to, co zapewni mi jego dozgonną miłość? a już zupełnie niezrozumiała jest dla mnie celowość tych wszystkich zachowań, łącznie z wysługiwaniem się dziećmi, po rozwodzie. nie wiem, czy te szantaże sa po to, żeby on wrócił? żeby przestał się kontaktować z dziećmi? żeby co zrobił? bo prawda jest taka, że faceci mają większość tych zachowań w dupie i niektórzy odcięliby się dla świętego spokoju już dawno z miłą chęcią, tylko my, te drugie często im na to nie pozwalamy, własnie ze względu na te dzieci, o których \"dobro\" te pierwsze żony tak bardzo z nami (o ironio!) wojują....
-
a rozbieżność pewnie stąd, że ja będąc EX jestem również człowiekiem, przede wszystkim człowiekiem i pewne zachowania, jako człowiekowi są mi obce i są dla mnie niezrozumiałe. każdy jest przede wszystkim człowiekeim i wartości jakie posiada przekładają się na jego człowieczeństwo. bycie żoną, matką, byłą żoną, córką itp jest tylko rolą społeczną, w której każdy odnajduje się inaczej, właśnie ze względu na to jakim jest człowiekiem. matka która zabija własne dzieci (wczoraj czytałam, w Belgii, nożem, matka zabiła piątkę) też jest matką bo taka jej rola społeczna, ale czy to znaczy że każda matka jest do tego zdolna? NIE, bo większości matek nie przyszłoby do głowy nawet uderzyć własne dziecko (cudze też z resztą) mi też choć jestem również EX pewne zachowania poprostu nie mieszczą się w głowie
-
u nas ex życia sobie nie ułożyła. myślę, ża nadal jest w szoku, że on bez niej w ogóle fumkcjonuje bo to, że jest szczęśliwy, na pewno ją przerasta. ona bez niego nie potrafi funkcjonować i to nie chodzi o jego osobę bynajmniej, tylko o to, że zawsze była na czyimś utrzymaniu i teraz ma gula, bo nikt jej już utrzymywac nie chce a ona sie pracą brzydzi i woli żebrać po znajomych niż się usamodzielnić. szczęśliwa nie była ani przed nim ani z nim - miał to codziennie powtarzane - więc chyba nawet nas nie dziwi czemu nie jest szczęśliwa i teraz. no a skoro sama nie jest szczęśliwa, to czemu inni mieliby być, prawda? taki typ.
-
ja odpowiem jeszcze raz (do trzech razy sztuka) o nadawaniu na ex też, jeśli z nia jest akurat największy problem pytanie powinno brzmieć, nie czy MY mamy inne tematy, bo tu w konkretnym celu się spotykamy ale: co TY tu robisz? najwyraźniej nie zrozumiałaś tematu skoro jesteś zdziwiona wpisami, a jeśli zrozumiałaś, to dorzuć swoje 3 grosze, jesli masz cos do powiedzenia, bo z tego co piszesz na razie wynika, że nie masz
-
mamy inne tematy, ale ten topik jest własnie o tym :)
-
najgorsze, że ani ta złość ani nienawiść jej nie przechodzi (chyba, że na dzieci) i tyle z budowania normalnego układu miedzy dorosłymi... wiesz, czasem się zastanawiam, po jaką cholere ja o tym myślę? nie mój cyrk, nie moje małpy, nawet nie moje dzieci! a jednak myślę czasem, bo inaczej to wszystko planowalismy. ja zawsze marzyłam o dużej rodzinie, nawet takiej pokręconej (chociaż o byciu z rozwodnikiem dzieciatym chyba nikt nie marzy ;) ) dawaliśmy jej czas, próbowalismy różnych sposobów, na prawdę, czekając aż dotrze, zrozumie, uspokoi się...nic po moich doświadczeniach, nauczyłam sie tego, że NIE WARTO myśleć za dużo, nie warto iść od początku na rękę i nie warto starać się zrozumieć. przykre to, ale chyba w życiu trzeba być jednak egoistą i myslec przede wszystkim o sobie i swojej rodzinie, żeby nie zwariować. obcy tego nie docenią
-
witam! powiedzcie dziewczyny, o co chodzi z tymi byłymi? sama jestem byłą i za grosz nie mogę zrozumieć! \"nasza\" ex potrafiła wyrwać słuchawkę dziecku w urodziny i wykrzyczeć, że nie będzie odbierała żadnych paczek, bo (uwaga:) JĄ TO PONIŻA a dziecko minutę wcześniej pytało: Tatusiu, a co mi kupiłeś? i kazała jeszcze broń Boże nic o paczce nie mówic, bo ona się NIE BĘDZIE TŁUMACZYĆ DLACZEGO TATA NIC NIE WYSŁAŁ dodam, że oczywiście paczka była już do odebrania na poczcie od kilku dniu...
-
i jeszcze jedno - pamietajmy, że ludzie są różni podobnie jak różne są sytuacje i tak na prawdę trudno przewidzieć co nas w życiu spotka (co chyba niejedna z nas może potwierdzić, obojetnie po której jestesmy stronie) ale skoro decydujemy się na dzieci, to miejmy przynajmniej na tyle serca i odpowiedzialności, że kiedy ta osoba z którą dzieci juz mamy okaże się nieodpowiedzialna i niedojrzała, to przynajmniej my wykażmy sie takimi cechamy, bo w niektórych sytuacjach potrzeba się wykazać za dwoje....
-
odrębną sprawą jest do kogo po rozwodzie należy utrzymanie czy zajmowanie się dzieckiem rodziców, którzy przestają mieszkac razem = a więc rozwiązują układ który obowiązywał ich przed rozwodem (czyli - jedno zarabia, drugie siedzi w domu; oboje pracują i dziecko jest z opiekunką; oboje pracują i oboje zajmują się dzieckiem, itp.) - tego już nie ma, nie ma rodziny, trzeba więc nowych racjonalnych rozwiązań. jeśli ludzie nie potrafią się dogadac między sobą to od tego jest sąd, który ustala kto od tej chwili płaci i ile płaci a kto spełnia nad dzieckiem władzę rodzicielską i skoro sąd ustala, że władze rodzicielską sprawuje matka, jak jest w większości wypadków, a ojciec płaci alimenty to chyba jasne i klarowne jest, że matka nagle nie zacznie wyręczać ojca w płaceniu tej sumy podobnie jak ojciec NIE MA OBOWIĄZKU wyręczać matki w zajmowaniu sie dzieckiem i jak to ładnie Pani pomarańczowa napisała \"praniu do drugi raz i sprzątaniu po nim\"...
-
dziewczyny, ja uważam, że cała dyskusja na temat wyliczeń do niczego nie prowadzi. jasne, że każdą czynność wykonywaną przy dziecku można przeliczyc na pieniądze, ale na Boga, żadna matka nie jest opiekunką, która na tym dziecku powinna zarabiać i żadna matka nie powinna oczekiwać wypłaty za spełnianie obowiązków rodzicielskich! skoro ktoś się decyduje na dziecko to ma OBOWIĄZEK o nie dbać a nie wyliczać sobie ile może na nim zarobić czy któraś z byłych żon, która mysli podobnie jak Pani z pomarańczowym nickiem chciałaby, żeby na starość jej dziecko opiekowało się nią wyłącznie za wynagrodzenie, a nie z obowiązku czy z miłości? nie sądzę. nie doprowadzajmy dyskusji do absurdu, bo tak można w nieskończoność.
-
z Twoim rozumowaniem odwróćmy sytuację: mamusia niech łoży tyle samo na dziecko i pracuje na dwa etaty, żeby nie była pokrzywdzona bidulka, ze daje na dziecko mniej niż tata. oj..śmiechu warte! nie rozumiesz, że nigdy nie będzie po równo i sprawiedliwie? sa po rozwodzie i muszą się w miarę możliwości obowiązkami dzielić, jeli ojciec lepiej zarabia a matka siedzi w domu, to chyba jasne jest kto będzie płacił na dziecko a kto sie będzie nim zajmował? ale ambaras w tym, że te obowiązki powinni dzielić MIĘDZY SOBĄ, a nie angażować w ich prywatne rozgrywki jego rodzine, rodziców i jego obecną żonę, żeby wszyscy zbiorowo odpowiadali za decyzje przez NICH SAMYCH podjęte
-
i jakie życiowe to rozwiązanie, nie ma co! a czy wtedy kiedy tata będzie prał i sprzątał po dziecku w ciągu tych 4 godzin, to szanowna mama pójdzie do pracy (bo sie mają wymienić podobno) czy będzie zasłużenie odpoczywać przed telewizorem, na przykład? tak z ciekawości pytam ;)