Witam dziewczyny. Trafiłam do was troszkę przypadkowo ale chyba zostanę na dłużej. Moja historia nie jest szczególna ani wyjątkowa.
Staramy się o dziecko od półtora roku. Byliśmy już badani pod kątem bezpłodności. Właściwie kiedy wykluczono tą przypadłość u mojego partnera i zaczęto zlecać pierwsze badania mnie zaszłam w upragnioną ciążę. Pierwszy świadomy dzień był dla mnie szokiem ale kolejnego czułam się już mamą.
Badania krwi potwierdziły ciążę ale kolejne dni przyniosły tylko rozczarowanie, ból, strach... poroniłam w 5 tygodniu ciąży. Ginekolog wcześniej zleciła mi badania krwi i wyszło że mam niedoczynność tarczycy. Po poronieniu w szpitalu powiedziano mi że prawdopodobnie tsh było odpowiedzialne za tę stratę. Jestem pod opieką endokrynologa. W grudniu otrzymałam od niej zielone światło... Zaczęliśmy się starać. Wyniki póki co są w normie. Wahania hormonu mam ale lekarz twierdzi że nad nimi panuje :) w Nowy Rok weszłam pełna optymizmu. Czuję całą sobą że to będzie przełom w moim życiu i jestem tak bardzo pewna tego ze zostanę mamą że aż jestem przerażona tą pewnością ;) Łącznie z wiarą mam niestety w sobie strach przed kolejną próbą. Mam jednak nadzieję że oprócz strachu trochę radości z ciąży będę czuć.... Pozdrawiam was dziewczyny i życzę wszystkiego dobrego w nowym roku.