Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Benigna

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Benigna

  1. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Weranda zalana po nawałnicy. Ratunku!!!
  2. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Pusto, nikogo nie ma, pada, grzmi, błyska .....
  3. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Wafelku, [kwiat[jak miło Cię widzieć
  4. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Pusto tu i smutno, nie wiem dladzego tak się stało. Rozmowa z samą sobą ? Weranda jest opuszczona, zupełnie jak mój Modrzeniec w tym roku Pozdrawiam w przestrzeń Benigna
  5. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    O kleszczach, pająkach i fobiach Po mroźnej przedłużonej zimie wiosna zawitała również na mój balkon. Pusta balustrada z poprzeciąganymi pustymi gałązkami rdestu pięknie się zazieleniła. W skrzyni rosną kwitnące pelargonie a ja bawię się w "balkonniczkę" dbającą o zieleń. Jedynie kotka straciła punkty widokowe z pozycji podłogi i żeby coś zobaczyć musi wskoczyć na swoją platformę, znajdującą się ponad balustradą. Na balustradzie pojawiła się pajęczyna a w niej gniazdko (podobne do gniazda os, ale malutkie). Następnego dnia były już 3 gniazdka, a z kokonu wychodziły na słońce małe żółte pajączki, i wieczorem wracały do gniazda. Były bardzo ładne i fotogeniczne. Po kilku dniach znalazłam na moim ciele kleszcza. To już trzeci kleszcz w ciągu trzech lat; nowy rok - nowy kleszcz. I nagle myśl przecież nie byłam wśród innej zieleni , niż na balkonie; gniazdo pająków; może być gniazdem kleszczy! Kleszcz są przecież pajęczakami! Pojechałam do weterynarza, pokazałam zdjęcia, kupiłam preparat do spryskiwania, odbyłam rundę w ośrodku zdrowia: rejestracja - chirurg - rejestracja - lekarz pierwszego kontaktu - rejestracja - chirurg i już po 2 godzinach pielęgniarka uwolniła mnie od kleszcza. Znajomi radzili mi wezwać straż miejską do usunięcia gniazd kleszczy, ale my już zniszczyliśmy je spryskując preparatem. Były też rady, żeby zlikwidować zieleń - gdybym chciała to zrobić, to ogołociłabym balkon i zapełniła okoliczne śmietniki a na balkonie byłoby okropnie. Ochłonęłam już po wczorajszych emocjach i obejrzałam kotkę przed spryskaniem preparatem (3 psiknięcia na 1 kg kota), kleszczy nie znalazłam. Zajrzałam do internetu w poszukiwaniu informacji i rozmnażaniu się kleszczy i dotarłam do pająków. Tu znalazłam zdjęcie małych pajączków, które budują gniazda-kokony - właśnie takie, jakie znalazłam na balkonie. Wyszłam na balkon; w innym miejscu mały żółty pajączek buduje pajęczynę, pewnie niedługo pojawi się kokon. Zakończyłam walkę - kleszcz nie pochodzi z balkonu, kota na razie zostawię w spokoju, preparat schowam na inną okazję a znajomych uspokoję, że balkon jest bezkleszczowy, zieleń pozostała i spokój zastąpił emocje. Fobie zniknęły, kotka ogląda swój świat z balkonu, pelargonie kwitną zieleń oplata balkon. Jutro pewnie pojawi się następny kokon małych pajaczków Pozdrawiam wiosennie, zielono i przekropnie Benigna
  6. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Paniom piszącym na Werandzie, czytającym, bywającym i zaglądającym życzę Wesołych Świąt Benigna
  7. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Odzywam się jak z innego świata i nie wiem, czy mnie przyjmiecie. Poprzednim razem nie udało się i może tylko mój duch hula jeszcze po Werandzie. Laptop, który wiernie mi służył - trafił do serwisu i tam utknął na dłużej, a staruszek stacjonarny płata mi figle i zamyka się bez powodu. Często myślę o Czacie i bardzo mi przykro. W ubiegłym roku odszedł pies sąsiadów, bardzo mądry owczarek i bardzo mi go brakuje. Wiosna nadrabia zaległości, ukazują sie juą zielona paczki na gałązkach krzewów. Milka przespała znaczną część zimy w pobliżu kaloryferów, na fotelach albo w swoim domku na parterze lub na tarasie - częściej na tarasie, skąd mogła kontrolować to co działo się w pokoju. Teraz częściej bywa na balkonie, a to już ostatnie chwile przezroczystości. Niedługo balustrada zapełni się zielenią pmączy i trzeba będzie wyglądać, zeby kamerować okolicę. Pozdrawiam serdecznie
  8. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Zasypało, zasypało - całkowicie i na biało, ciągle pada i zawiewa - Milka ciągle śpi lub ziewa.
  9. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Zimna biała zima Zima nie ustępuje, przeciwnie – jest coraz zimniej. Codziennie chodzę na parking i "odpalam" samochód. Odkopałam go ze śniegu i lodu, ale nie wyjeżdżam, bo na parkingu jak na lodowisku, a klapka wlewu paliwa przymarznięta nie daje się otworzyć by nalać benzynę... Takie drobne niedogodności. Poznałam za to dokładnie komunikację autobusową i korzystam z niej w miarę potrzeb. Tylko to zimno ... Czekam na cieplejsze czasy.. W tym tygodniu obejrzałam film Avatar i bardzo się rozczarowałam. Efekty techniczne są wspaniałe, piękne zdjęcia – ale scenariusz bardzo słaby. Przy tak nowatorskim technicznie filmie spodziewałam się również ciekawej fabuły a zobaczyłam amerykańską technikę i – w moim odczuciu - głęboko antyhumanitarne przesłanie. Człowiek – zło, niszczący, strzelający i brutalnie zabijający. Efekt trójwymiarowości dodatkowo potęgował to wrażenie. Piękne zdjęcia przyrody i wielka niszczycielska siła militarna. Może to „męski” film, ale dla mnie to film zabijający ludzką wrażliwość i z takim uczuciem opuściłam kino. W domu szukałam spokojnego pastelowego filmu, żeby zatrzeć wrażenia po agresywnym Avatarze. Dobrze, że mam domową filmotekę, do której mogę sięgnąć, bo w telewizji większość filmów to „kino akcji”, albo stare filmy z innej niż współczesna epoki. W oczekiwaniu nie na wiosnę, bo na nią jeszcze za wcześnie, ale na mniej minusowe temperatury pozdrawiam plusowo - Benigna
  10. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Zima w tym roku okazała się mroźna i śnieżna, samochód odmówił jeżdżenia i stoi na parkingu, a życie toczy się dalej. Wszystko spowolniało, każde wyjście z domu urasta do wyprawy, brnięcie po śniegu i lodzie nie jest przjemne, a noszenie zakupów to koszmar. Taka zima to nie dla mnie. Wszędzie biało i już przestałam widzieć, że pieknie. Żeby "odczepić się" od tej paskudnej zimy przechodzę do innego tematu. Z życia kotów Poszukiwanie kota Przechodząc ulicą zobaczyłam namiot z książkami. Lubię zaglądać do takich miejsc, bo można znaleźć czasem ciekawe pozycje, które już zniknęły z półek stacjonarnych księgarni. Tym razem nie trafiłam na nic interesującego, w namiocie było zimno, nie chciałam już nic wiecej szukać i zmierzałam do wyjścia. Nagle usłyszałam miauczenie kota. Cofnęłam się, rozejrzałam – kota nie było. Zrobiłam kilka kroków – i – znowu miauczenie. Po kilku takich rundach poszłam do pracownika i powiedziałam, co usłyszałam. Lekko znudzony pan odpowiedział, że pewnie kot wszedł pod podłogę namiotu. Zaczęłam pytać, którędy można tam wejść. Z zewnątrz. A jak kot wyjdzie? – tak jak wszedł. Wytłumaczyłam, że kot potrafi wcisnąć się w różne dziwne miejsca, ale potem ma trudności z wyjściem i pewnie dlatego miauczy. Pan wysłuchał, wstał ze swojego krzesła i poszliśmy szukać kota tam, gdzie go słyszałam. Chodziliśmy tam i z powrotem kilka razy i wiedzieliśmy już dokładnie, w którym miejscu kot się odzywa. Pracownik był coraz bardziej zaintrygowany. Nagle sięgnął ręką do kartonu i wyjął książeczkę dla dzieci – dźwiękową książeczkę. Kiedy ją otworzył usłyszeliśmy znajomy dźwięk– zamiauczał kot. Rozwiązanie okazało się bardzo proste: książeczka przewróciła się i przyciśnięta innymi książkami, przy drganiach podłogi, wydawała dźwięki; miauczała jak żywy kot. Bardzo się ucieszyliśmy, pan wrócił na swoje krzesełko a ja spokojnie pojechałam do domu. Pozdrawiam jeszcze zimowo, ale już z II połowy stycznia. Aby do wiosny! Benigna
  11. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Werandowym Ewom składam życzenia imieninowe. Wszystkim bywający czynnie i biernie na Werandzie przesyłam serdeczne życzenie świąteczne i noworoczne Benigna
  12. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Kupowanie prezentów nie jest dla mnie sprawą łatwą. Chciałabym, żeby prezenty sprawiły przyjemność osobie obdarowanej. Zazwyczaj kieruję się dwoma zasadami: zastanawiam się, czy rzecz, którą wybrałam może się podobać, czy jest w guście tej osoby, w stosunku do osób mało mi znanych kieruję się własnym gustem i też rozmyślam czy... a może ... itp. W tym roku miałam dużo szczęścia, bo prezenty same pojawiały się na mojej drodze, tu coś usłyszałam i wykorzystałam, tu coś przyszło mi do głowy. Jakieś naczynie poszukiwane i bardzo potrzebne, kosmetyki, drobiazgi z Ikei. Uzupełnieniem były własnoręcznie wykonane kalendarze – podobnie jak albumy wykonane przez Aurinko. I w ten sposób mam „luzik” przynajmniej w tym zakresie. Co za ulga. Jutro robię podstawowe zakupy i uzupełniam braki. Może mój samochód przestanie się dąsać i łaskawie podwiezie mnie do sklepów – chociaż po ostatniej próbie w niedzielę, kiedy to przewiózł mnie tylko parę metrów po parkingu i więcej nie chciał – pozostajemy w nienajlepszych stosunkach. Święta, święta ... coraz bliżej .... a biel ucieka bo śniegu coraz mniej ... Pozdrawiam przedświątecznie Benigna
  13. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Zajrzałam w biegu i - jak miło - zobaczyłam zamyśloną Aurinko. Nie będę Cię niepokoić, bo wykonuję pilną pracę. Dostałam od znajomej z Finlandii kalendarz i postanowiłam wysłać jej kalendarz z Polski. Mój kalendarz wykonuję sama, zmieniając moje polskie kalendarium na fińskie, ilustracją będą zdjęcia mojej kotki, którą znajoma zna i lubi. Nazwy miesięcy i dni tygodnia są bardzo trudne, liczę powtarzające się samogłoski i nadziwić się nie mogę. Do zobaczenia Benigna
  14. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Ciągle pada ... Zima wdarła się w tym roku agresywnie w jesień i chociaż „incydent zimowy” był krótki – jesień pozimniała. Przed śnieżną środą udało się w Modrzeńcu zebrać ostatnie orzechy – takie o jakich piszesz Linko – dojrzałe i pyszne w swojej świeżości. W tym roku był wielki urodzaj w moim ogrodzie: obfitość śliwek, jabłek i gruszek a potem orzechów. Owoce małe, bo drzewka nie były przycięte i zadbane. Nawet traktowana po macoszemu brzoskwinia (rosnąca w cieniu bzów) obdarowała nas kilkunastoma owocami. Przetworzyłam śliwki, obdarowałam znajomych, pozostały mi jabłka, a właściwie jabłuszka i gruszki – gruszeczki: mam już pomysł na przetworzenie i za chwilę zacznę działać. Orzechy schną i nabierają właściwego lekko przesuszonego smaku. Zajęć jest dużo różnych – sił znacznie mniej, bo odwiedziło mnie gigantyczne przeziębienie, z którego wydobywam się właśnie. Muszę zadbać o wzmocnienie organizmu jakimiś wspomagaczami, jakimi? Jeszcze nie wiem. Na Werandzie pusto i tylko wiatr rozwiewa kolorowe liście, od czasu do czasu można zobaczyć spacerującą Linkę . Kiedy nastąpi przypływ sił uporządkuję Werandę i zrobię tylko miejsca dla 2 osób. Inne osoby będą musiały kupować jednorazowe wejściówki. Linko - chyba trzeba sprywatyzować naszą Werandę – czy wchodzisz w prywatyzację? Pozdrawiam Cię serdecznie Benigna
  15. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Wojna Klary, Clara Kramer, Stephen Glanz, Znak, 2009 „Chociaż zdarzenia opisane w tej książce miały miejsce ponad sześćdziesiąt lat temu (...) zostały ze mną na zawsze, przeżywam je ciągle od nowa.” Nie można nie uwierzyć w przytoczone wyżej słowa autorki po przeczytaniu tego utworu. Clara Kramer ma obecnie 81 lat i mieszka w New Jersey. Jako kilkunastoletnia dziewczynka spędziła 18 miesięcy w ukryciu, w bunkrze wykopanym pod podłogą mieszkania sąsiadów. Na górze toczyło się życie ludzi, którzy zdecydowali się ich ukryć oraz narzucanych im niechcianych lokatorów - Niemców. Matka Klary poleciła jej prowadzenie dziennika, mówiąc, że kiedy oni zginą ktoś kiedyś odnajdzie te zapiski i pozna tragiczny los 18 osób. Na podstawie tych materiałów powstała książka - przejmująca opowieść o okrutnych ludziach upokarzających innych ludzi i odbierających im największą wartość, jaką stanowi życie oraz o ludziach udręczonych, żyjących w ukryciu w wykopanym pomieszczeniu o wysokości 120 cm. W Żółkwi, która jest miejscem akcji - mieszkało przed wojną 50 tysięcy Żydów; po wojnie zostało ich zaledwie 50. Dziennik Clary Kramer znajduje się obecnie w Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie. Polecam przeczytanie tej książki; jest prawdziwa i przejmująca. Kiedy się ją czyta niejednokrotnie przypominają się słowa Nałkowskiej: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Benigna
  16. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Po wakacjach Wakacje minęły, lato się kończy. Czy były udane? Dla mnie zdecydowanie nie; zimne, krótkie i jakieś dziwne. Minęły zbyt szybko, było dużo krótkich wyjazdów, dużo wrażeń, dużo ruchu - jak w kalejdoskopie. Dużo się działo, – ale w małych ilościach Mignął też blond skrzacik, w pięknym ogrodzie, powitały piękne łagodne psy, pokazał się śliczny ciepły dom i zaczarowany ogród. Właścicielka jak księżniczka w swoim królestwie a wszystko jak w bajce. Jak zaczarowany magiczny świat. Teraz zagłębiłam się po uszy w VI Festiwalu Kultury Żydowskiej, który trwa na Próżnej, dzięki wspaniałej inicjatywie Gołdy Tencer. Odwiedziłam wszystkie zakątki, obejrzałam wystawy, wysłuchałam ciekawych opowieści, śpiewałam z zespołem Zakopower i tańczyłam w rytm muzyki klezmerskiej. Dziś ostatnie imprezy i pożegnalny koncert, który obejrzę w telewizji Kultura. W południe widziałam przygotowania do występów – zapowiada się ciekawie. Z wygodnego fotela zobaczę więcej niż z Placu Grzybowskiego, gdzie zbiorą się z pewnością tłumy. Trochę żal mi tej niepowtarzalnej atmosfery i bezpośredniego odbioru koncertu, ale byłam tam dziś kilka godzin i chyba trzeba trochę zwolnić. A więc szalom! Benigna
  17. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Nic nie zwróci mi tegorocznego lata - nielata. Linko , ja też nie pamiętam podobnej letniej pory i żadne upalne dni nie zrekompensują mi strat tych okropnych tygodni deszczu i chłodu. Jeździłam sobie w tym roku po polskich miastach bo na dłuższy pobyt trudno mi się było zdecydować. Przeczytałam kilka ciekawych książek. Efekty takich wakacji są mierne. Mieszkanie zaniedbane - miały być wymienione okna, kupiona kanapa ... Dom na wsi zapuszczony - dach nie pomalowany (dekarz spadł z dachu i złamał nogę - to nie był dach mojego domu). Ogród zarośnięty - zielsko dobrze i szybko rosło. Płot nie pomalowany, bo jak był czas to było mokro. Pobyt na Mazurach skrócony - pogoda zniechęciła do pobytu a gigantyczna burza wystraszyła. I już kończy się lato a ja go nie poczułam. Szkoda, że nie można cofnąć roku. Dziś przywiozłam z ogrodu śliwki - jest ich w tym roku bardzo dużo. Będę robić powidła, wrzucę je też do ratafii. Pozdrawiam śliwkowo sierpniowo.Ewa
  18. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Pogoda ustaliła sie jako przekropna i przezimna. Do tego świętojańskie deszcze. W domu zimno jak dawno nie było, wyciągam najcieplejsze ubrania na lodowate wieczory, o Modrzeńcu nawet nie myślę. Udało mi się tylko, albo aż tyle - spędzić ciepły słoneczny dzień w Łodzi w niedzielę. Przysiadłam na ławeczce obok Tuwima, dotknęłam klawiszy pianina Rubinsteina, obejrzałam gwiazdy na chodniku na Piotrkowskiej, zrobiłam zdjęcia. Miasto było ciche i pustawe, nagle pojawił się dziwny narastający szum, a po chwili pojawiła się duża zorganizowana grupa chłopców na deskorolkach. Przejechali i znowu zrobiło się cicho i sennie. Ale świeciło słońce, było cieplo, z przyjemnością zjadłam lody. Widzialam też saturatory z wodą sodową - relikt minionej epoki. Koralio , zastanawiałam sie nad meblem dla kotki. Rekamiera jest dobra do spania, ale moja kotka lubi się przeciągać i wtedy staje sie bardzo długa - mebelak zakończony po obu stronach ograniczałby taką pozycję, no i nie byłoby miejsca na zwisającą łapkę. Podobnie z krzesełkiem Savonaroli - ograniczniki po obu stronach - czyli doskonale miejsce na spanie w zwiniętej pozycji. Ale ciekawe by było urządzenie miejsca dla kota z różnymi miejscami do leżenia i spania. Szkoda, że nie mam miejsca w moim mieszkaniu na urządzenia takiego zakątka, wielka szkoda. Już widzę taki kącik. Pozostaje mi więc wykonania szezlong. Na razie kotka śpi wtulona w poduszki i ciepły koc a na balkonie przebywa krótko. Brak ciepła, brak słońca - gdzie to lato? Lato, lato lato czeka? Gdzi ono jest? Czekam na ciepło. Czekam na przyjazd rodziny. Czekam na wyjazd na Mazury. Czekam czekam czekam czekam
  19. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Dynamiczna aura burzy moje plany Jesteśmy już w drugiej połowie czerwca, ale bardzo dziwny jest ten czerwiec. Pokręcona pogoda zdezorganizowała mi życie, a jej dynamika zmiotła moje plany. W planach był wyjazd do Niemiec, pobyt w Modrzeńcu, uporządkowanie domu i ogrodu, przyjazd rodziny do Modrzeńca oraz wyjazd w pierwszych dniach lipca na Mazury. Plany rozsypały się jak koraliki (rozsypujące się korale to moja specjalność ku wielkiej uciesze panów). Wyjazd do Niemiec nie doszedł do skutku, z Modrzeńca uciekliśmy po 2 dniach z powodu zimna, z tego też powodu jeszcze nie przyjechała rodzina i krąży gdzieś po Polsce a ja czekam i nie wiem, kto kiedy przyjedzie i czy przyjedzie. Porządki nie zrobione, zepsute urządzenia nie naprawione, kupione części jeżdżą w bagażniku samochodu. Ponieważ trudno coś robić i trudno nic nie robić - to pojeździłam trochę po Polsce: były to krótkie jedno- i dwudniowe wyjazdy do Lublina, Szczytna, Ełku, Białej Podlaskiej, Chełma, Płocka, Torunia, Spały i kilku innych miast. Był też jeden dłuższy wyjazd na południe Polski z wyjazdem na kilka dni do Niemiec. Linko , ja ciągle jestem w Warszawie a wyjazdy to w tym roku to tylko drobne wyskoki. Pogoda pokazała swoje sztuczki, padało, lało i wiało, jednak mimo wszystko wyjazdy były ciekawie. Pochodziłam po toruńskiej starówce i wpadłam w zachwyt. Po zwiedzeniu starówki lubelskiej wydawało mi się, że u nas utrzymanie porządku w mieście nie jest możliwe – a jednak można dbać o miasto i zachować jego piękno. Trochę fantazji też dużo znaczy. Stojący na ulicy osiołek, z wybłyszczonym od głaskania pyskiem i grzbietem, fontanna z żabami, piesek z melonikiem obok parasola opartego o latarnię .... taka malutka architektura przywołująca uśmiech. Na chodniku Piernikowa Aleja Gwiazd... Spacerując po uliczkach zobaczyłam budynek z napisem KAMIENICA KOCI OGON. Zrobiłam zdjęcie, odwróciłam się i naprzeciwko owej kamienicy, na oknie, na parapecie leżał piękny kolorowy kot – żywa ilustracja napisu. Znowu zdjęcia; oglądam je teraz z wielką przyjemnością. Lubię takie miasta, cieszę się, że stara architektura została zachowana w dobrym stanie, a nowa znakomicie ją uzupełnia. Obiad w pierogarni Stary Młyn; pierogi z pieca –piecuchy. Pyszny obiad w magicznym miejscu, pięknie podany. Aurinko , nie przejmuj się zimnymi prysznicami, chłodnych ludzi, oni inaczej postrzegają świat. Nie rozumiem tego, bo mam inny pogląd na temat rodziny i odnoszę się serdecznie do wszystkich noszących nazwisko takie jak ja. Uważam, że kiedyś mieliśmy wspólnego przodka a kiedy to było nie jest dla mnie ważne. Należy się wspierać i nie szukać podziałów typu: „z tych” czy „nie z tych”. Znajomości internetowe jak wszystko mają dobre i złe strony, można poznać wspaniałych ludzi, ale też nijakich - odważnych, bo anonimowych, ukrytych za swoimi nikami. Moimi dobrymi przyjaciółmi są zwierzęta. Pełnię funkcję odźwiernej 3 kotów sąsiadki i pogotowia ratunkowego dla nich, kiedy na teren wkraczają inne obce koty. Koty są zazdrosne – chyba wszystkie koty są takie -i kiedy głaszczę jednego rozlega się przeciągły głos innego i biegnie z krzaków lub zeskakuje z daszku drugi, pokrzywdzony bo jeszcze nie pogłaskany. Jeden z kotów bardzo się nudzi i kiedy z sąsiednich drzwi wychodzi pani z dużym psem –kot pędzi do niego, ociera się, barankuje i dalej idzie zadowolona trójka: prowadzi duży pies na długiej smyczy, za nim młoda pani i obok kot z ogonem ustawionym w górę „na baczność”. Moja kotka przebywa u siostry, zostanie tam jeszcze kilka dni, a u mnie w domu nie dość, że zimno to jeszcze baaaardzo pusto. Postanowiłam zrobić kotu prezent: będzie nim wykonany przeze mnie szezlong. Pomysł wykonania mam w głowie, muszę zacząć zbierać materiały i jesienią powstanie mebel do spania. Martwi mnie tylko to, że będzie dość duży, bo kot lubi się przeciągać (a jest to kawał kota), miękka tapicerka dodatkowo szezlong powiększy i nie bardzo wiem gdzie go postawię, ale to już inny problem i późniejsze zmartwienie. Koralio , jak dobrze mieć nieduży ogród! Mój jest zdecydowanie za duży i z tego wynikają same kłopoty; zielsko rośnie jak szalone i trudno z nim walczyć, na razie przegrywam. Pozdrawiam wszystkie Panie, Nie dajmy się okropnej pogodzie.
  20. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Pogoda jest bardzo zmienna, myślę, że trudno sie w niej odnaleźć. Podziwiam Aurinko pasję genealogiczną - jesteś godna naśladowania, ale ja nie mam tyle samozaparcia. Wszystko sie ostatnio odbywa spontanicznie i wszystkie plany biorą w łeb. Nie udało mi się jeszcze obejrzeć wystawy Stryjeńskiej, ale odwiedziłam pom raz kolejny Muzeum Secesji w Płocku. Muzeum kilka lat temu zmieniło siedzibę i od mojej ostatniej w nim wizyty przybyły dwie kondygnacje a będzie jeszcze jedna. Tyle pięknych przedmiotów sztuki użytkowej zgromadzonych na stosunkowo małej powierzchni powoduje zawrót głowy. W końcu tygodnia wybieram się do Torunia. Będzie dużo do zwiedzania, mam nadzieję, że pogoda okaże trochę zrozumienia dla architektury. Pozdraiam. Benigna
  21. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Jest pięknie, kolorowo, słonecznie (natychmiast po szarych bez słońca świętach), wspaniale ciepło. Jak dobrze nie potrzebować ciężkiej grubej odzieży. Balkon jest już zielony, kot monitoruje okolicę z wysokości platformy. W piątek jadę na południe Polski a następnie na kilka dni do Niemiec. Szkoda, że nie mogę wziąć kota, bo już za nim tęsknię wybiegając myślą naprzód. Na szczęście mam pewność, że będzie miał doskonałą opiekę, dobre towarzystwo i więcej okien do oglądania świata. W południowej Polsce wiosna przechodzi już następną fazę. Kiedyś miałam dwie wiosny jednego roku; jedną bardzo kolorową przeżyłam w Afryce a po powrocie drugą, bardziej zieloną w Polsce. To było wspaniałe przeżycie. Pozdrawiam głęboko wiosennie i zupełnie niespiesznie, wspominając Koralię, która przewinęła się przez Werandę jak kolorowy motyl i zdecydowanie zbyt pospiesznie ją opuściła. Może gdzieś pofrunęła wiosennie i wróci w innej porze roku? Zobaczymy.
  22. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Aurinko , informacje na temat budek ściągnęłam z internetu, jest tam tabela, ale po wklejeniu rozpadła się i zamieniła w rozbałaganiony tekst, więc musiałam z niej zrezygnować i oto kilka wiadomości w skrócie: Budki (skrzynki) lęgowe W naszych budkach lęgowych mogą zagnieździć się jedynie nieliczne gatunki ptaków. Najczęściej zasiedlają je wróble i szpaki. Mogą także gniazdować: kowaliki, sikory, pleszki, jerzyki, krętogłowy, gągoły, płomykówki, pojdźki. Jednak każdy z tych gatunków ma odrębne upodobania, co do budki, jej wymiarów, wysokości zawieszenia. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że dla każdego z wymienionych gatunków trzeba zbudować inną budkę lęgową. Musimy zawiesić nasze budki na wysokości nie mniejszej niż 3m. Zbyt duże zagęszczenie budek może przywabić kuny lub koty. Przyjmuje się, że odległości pomiędzy budkami powinny wynosić 20-30m. Co roku, jesienią należy wyczyścić wnętrze budki z zgromadzonych tam materiałów i nieczystości. Przed zimą budkę najlepiej zdjąć i przechować do wiosny w suchym miejscu. Wczesną wiosną zawieszamy budki na drzewach lub ścianach budynków, w miejscach spokojnych i mało ruchliwych, otworem skierowanym na wschód lub południowy-wschód. Pamiętajmy też o tym, że niektóre ptaki mogą podbierać jaja i młode z naszych budek, np. sroka, kawka, wrona czy sójka. Dlatego nie umieszczamy patyczka pod otworem wlotowym, który bardzo ułatwia tym ptakom sięganie szponem do gniazda! Wiadomości szczegółowe znajdują się w Działkowcu z 2001 r nr 2 i stamtąd czerpaliśmy wiadomości, kiedy budowaliśmy budki. Pozdrawiam Benigna
  23. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Kilka lat temu budowaliśmy w Modrzeńcu budki lęgowe dla szpaków i dla sikorek według instrukcji. Budki dla sikorek są mniejsze niż dla szpaków i powinny być czyszczone po sezonie, dlatego mają zdejmowane dno. Otwór w budkach dla sikorek jest mały, żeby nie zajęły ich większe ptaki, m.in. szpaki. Szpaki jednak intensywnie poszukują budek i usiłują się wcisnąć do za małych budek. Budki lęgowe szpaków, większe, z większymi otworami powinny być oddalone od siebie. Obserwowałam budowanie gniazd przez sikorki w Modrzeńcu. Samiczki intensywnie pracują, poszukują materiałów do budowy, przynoszą je, budują gniazdo a samczyki pełnią funkcje kontrolne, odlatują i przylatują z samiczkami, ale ani nie przynoszą budulca, ani nie prowadzą prac budowlanych. Taki jest podział prac w państwie sikorkowym. Nie wiem jak budują gniazda szpaki, bo ich budki nie są widoczne przez okno. Czekam na wiosnę patrząc na śladowe już śniegowe łatki. Pozdrawiam Benigna Jay, jakie wspaniałe przysyłasz wiadomości; piękna wiosna dookoła i wspaniała dziewczynka, która niebawem zagości na świecie w najpiękniejszej porze roku. Dbaj o siebie, oglądaj cudowną wiosnę i przekazuj te obrazy córeczce
  24. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Komódka –złodziejka Jak już obwieściłam na werandzie jestem właścicielką brazylijskiej komódki. Włożyłam dużo pracy w jej złożenie i skręcenie, o straconym czasie i pęcherzach na rękach nie wspominając. Kiedy zaczęłam zapełniać szuflady okazało się, że nie jest taka pojemna, na jaką wygląda; szuflady ma niewielkie i płytkie. Następnym odkryciem było tajemnicze funkcjonowanie komódki, zaczęło się poszukiwanie rzeczy, które wkładałam do szuflad, a kiedy je otwierałam nie było po nich śladu. Dziwny dźwięk przy szybkim zasuwaniu szuflady uświadomił mi, że rzeczy leżące na wierzchu wysuwają się z nich i wpadają do wnętrza. Tylne ścianki są po prostu bardzo niskie. Po domowych dyskusjach jak można to zmienić doszłam do wniosku, że nie doczekam się męskiej pomocy i „zadziałałam” sama. Przedpołudnie spędziłam na dorabianiu ścianek. Nareszcie nic, co włożę, nie będzie wpadać do czeluści a ja nie będę musiała odkręcać śrub w szufladzie, żeby je wyciągać. Ciekawa jestem, czy to już koniec przygód z moją komódką, czy jeszcze czymś mnie zaskoczy. Pozdrawiam z niewiosennej wiosny, zimnej i wietrznej, bo wiosny ciągle nie widać, nie widać, nie widać ... Benigna Ps. Milka jeszcze nie czuje wiosny, chciałam jej zmienić karmę na bardziej mięsną, ale przegrałam. Polecana Animonda Carny nie spodobała się kotce i nic nie pomogło - wróciłam do karmy poprzedniej, mniej mięsnej i mniej pachnącej. Szkoda. Śmietanka do kawy była w użyciu, ale z powodu tuszy została zastąpiona mlekiem light do kawy, bo maleńka śmietanka zaczęła się podwajać i potrajać a kotka pogrubiać i pogrubiać. No cóż, kotka rządzi a ja słucham.
  25. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Aurinko, będzie czytanie i to bardzo ciekawe. Ciekawa też była w TV rozmowa z córką autorki. Życie przynosi niespodzianki i zupełnie nieprzewidziane w życiu zwroty. Dobrze, że nie odczułaś paskudnej pogody, jaka dziś opętała miasto. U mnie panuje ciąg dziwnych wypadków. Wczoraj wróciłam od dentystki ledwie żywa, nie poszłam na gimnastykę, a dziś miałam wojnę kotów. Niestety wzięłam w niej udział i ręce mam podrapane i pogryzione. W domu panował pozorny spokój, kiedy wchodziłam do pokoju. Milka leżała spokojnie na dywanie a na parapecie zewnętrznym rozłożony był Harry. Zamiast zachować spokój i zamknąć okno wrzasnęłam \"Harry przyszedł\" i zaczęło się piekło. Przysłowie \"Gdzie dwóch się bije ...\" nie sprawdziło się w stosunku do mnie, nie tylko nic nie skorzystałam, ale stałam się ofiarą i Milki i Harrego - na swoje, zresztą, życzenie. Próby rozdzielania kotów zaznaczyły się pazurami i zębami na moich rękach. Wreszcie Harry poszedł do siebie a wystraszona Milka siedziała z ustawionymi ukośnie uszami i patrzyła w stronę balkonu. Po jakimś czasie wyszłam z domu, Harry podszedł do mnie z miną niewiniątka, (po drugiej stronie domu relacje między nami bardzo się zmieniają, Harry zmienia się w potulnego łagodnego koteczka) towarzyszył mi w jedną stronę (częściowo), później z powrotem, potem skręcił w inną stronę i zniknął. Nie na długo jednak. Kiedy otwierałam drzwi do mieszkania usłyszałam cichutkie żałosne miauczenie. Zeszłam na dół, wpuściłam nieboraka, zadzwoniłam do drzwi sąsiadki, kot wszedł a po chwili wyszedł z kotką współmieszkanką i zaczęła się ostra zabawa kotów w piwnicach. Wróciłam na górę, Milka już czatowała pod drzwiami w pełnej gotowości, ale uprzedziłam wszelkie zamiary szybko zamykając drzwi. Zapanował spokój, tylko za oknem słychać porywisty wiatr. Jutro wybieram się do księgarni. W ubiegłym roku byłam na koncercie Michała Bajora, miłe wrażenie pozostało po koncercie; bezpośredniość artysty i duża komunikatywność zrobiły na mnie duże wrażenie. Piosenki w jego wykonaniu bardzo mi się podobają. Pozdrawiam wietrznie i zawietrznie Benigna
×