Benigna
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Benigna
-
Dobry wieczór, cztery psie serca i cztery pary oczu wpatrzone w człowieka to coś wspaniałego na dobrą i złą pogodę. Nienawidzę bezdusznych ludzi, którzy traktują zwierzęta jak przedmioty lub zabawki, a kiedy się znudzą wyrzucają i spokojnie sobie żyją w swojej tępocie. Uważam, że dzieci wychowane w takich domach pozbywają się starych chorych rodziców z domów i są dla nich okrutne. I wcale nie żałuję tych ludzi, bo zapracowali sobie na to własnym postępowaniem. I dobrze im tak. Ale cóż, można tylko współczuć tym ludziom, że są ograniczeni i tępi bez wyobraźni. Widzą tylko kolory a nie rozróżniają odcieni. Biedni ludzie - ubodzy duchem. Rozumiem Aurinko Twoje rozterki. Nie jest łatwo znaleźć dom dla psa lub kota. Lubiący zwierzęta już je mają, przygarnięte, znalezione. Dorobkiewicze też mają kupione zwierzęta modnych ras. Życzę Ci pozytywnego rozwiązania problemu, na pewno znajdziesz najlepsze rozwiązanie. Potrzebny jest na to czas. Emilio, Twój dzień pracy już się zapewne skończył i chyba już nie masz ochoty na sen. Chociaż ... przy takiej pogodzie to chyba najlepsze - przespać rozpłakany dzień. Ja zabieram się do śledzenia samej siebie, a właściwie swojego nieodpowiedzialnego zęba. Wczoraj stwierdziłam, że boli mnie ząb. Z dentystką mogłam się skontaktować dopiero po południu, więc żeby przyspieszyć sprawę zaaplikowałam sobie rentgen bolącego zęba, kupiłam leki przeciwbólowe i kiedy już miałam telefonować - ze zdumieniem stwierdziłam, że ząb mnie nie tylko nie boli, ani też nie jest obolały. Wszystko zniknęło. Takiego przypadku jeszcze nie miałam. Muszę obserwować rozwój wydarzeń, bo to jakaś ciekawostka stomatologiczna. Pozdrawiam. Benigna
-
Rondo w przedpokoju Przedpokój w moim mieszkaniu jest wąski i długi; niestety nic z tym zrobić się nie da. Od pewnego czasu w tym wąskim miejscu zaistniało rondo. Na skrzyżowaniu dróg, na środku przedpokoju, kotka wymyśliła sobie miejsce do leżenia. To jest najlepsze miejsce dla domowego kontrolera, który musi czuwać nad wszystkim i wiedzieć, kto gdzie się znajduje i co robi. Teraz mamy na skrzyżowaniu ruch okrężny, bo przy każdym wejściu lub wyjściu trzeba omijać kotkę. Czasem trzeba stosować ruch ponad podłogą, żeby przedostać się z pokoju do pokoju, a kotka spokojnie leży i przygląda się naszym powietrznym wyczynom. Zupełny brak zagrożenia i pełne poczucie bezpieczeństwa tylko jej towarzyszy, bo ja już kilka razy po ciemku wylądowałam na ścianie ze strachem, że ją stratowałam. Na szczęście kotka ma się dobrze a my zastanawiamy się, czy nie ogłosić przetargu na budowę kładki nad rondem. Na razie zainstalowaliśmy latarnię, którą zapalamy na noc, aby uniknąć wypadku i mniejszą lampkę nocną, oświetlającą skrzyżowanie z ruchem okrężnym. Pozdrawiam z ruchliwego przedpokojowego ronda. Benigna
-
Dobry wieczór, Aleks czekam na spotkanie przy kawie w Warszawie. Oczywiście z czerwoną torbą. Linko pisz słonecznie, bo brakuje Ciebie bardzo Aurinko pisz o tym, co uciekło. Mnie też coś od Ciebie uciekło i już nie wiem, czy tak było, czy to był sen. Nie ukrywam się przed zimą, bo jej już/jeszcze nie ma. Dopadły mnie niedyspozycje zdrowotne i nie mogę się ich pozbyć. Zawroty głowy męczyły mnie przez dwa dni. Wróciło przeziębienie - brak odporności sie jakiś ujawnił, ale chyba już będzie lepiej. Na razie zbieram siły i czekam na prawdziwą wiosnę. Pozdrawiam. Benigna
-
Aleks, czasy się zmieniły, nie wierz w harcerzy przeprowadzających przez ulice pełne rozpędzonych samochodów. Teraz liczy się siła i pomysł. Starsze osoby chodzą uzbrojone w laski i wymachując nimi roztrącają tłum a następnie mając drogę wolną przechodzą przez jezdnię, a jeśli ktoś się zbliży to może dostać kuksańca. Niech no tylko zbliży się samochód, kiedy taka osoba przechodzi przez jezdnię, oczywiście w miejscu niedozwolonym. Strach pomyśleć jak będzie wyglądać karoseria, posiekana laską. Aleks, czerwona torba poradzi sobie z tłumem i gawiedzią, trzeba tylko wiedzieć, że można się nią posłużyć. A o żylastej ręce i wyblakłych oczach - zapomnij. W ubiegłym roku postrachem naszego osiedla była starsza pani z laską- stała się też bohaterką lokalnego forum. Takie są obecnie trendy. A trochę poważniej - gdybyś miała ochotę na jakieś małe \"zobaczenie się\" to ja jestem. Na wszelki wypadek będę obserwować ulice pod kątem lakierowanej, czerwonej, prawdziwej nie imtacji. Czekoladowa torba ze skrzydełkami z koleżanką zakupową w kolorze czerwieni. Aurinko, to wszystko jest takie smutne, jak smutne jest przemijanie ... Ostatnio opisywałam znane mi miejsca, które tak się zmieniły, że młodzi ludzie widząc jakieś resztki czegoś starają się domyślić, co to mogło być. Kiedy okazało się, że mieszkańcy nic nie wiedzą - poczułam się jak mamut, który jakimś cudem przeżył, wygrzebał się z czeluści i opowiada jakieś bajki. Kronikarzem każdy być może, jeśli sięgnie do otchłani dzieciństwa. Linko, j jak Twoje zdrowie, kilka razy do Ciebie pisałam, ale odpowiedzi nie otrzymałam. Sądzę jednak, że jest poprawa, bo widuje Ciebie w sieci. Ja chyba będę musiała zrobić badania, żeby upewnić się, że kleszcz nie zostawił po sobie pamiątki we mnie, bo straciłam odporność i nie mogę się wydobyć z powikłań przeziębieniowych. A może urządzić zmasowany atak na kleszcze? Mibo, czy czujesz już wiosnę ? - dziś była wyraźnie widoczna: słońce i wysoka jak na styczeń temperatura, Jak jest o tej porze roku nad morzem? de Mello, bywaj nam częściej Trzymajcie się i trzymajmy się: razem raźniej. Benigna
-
Idąc ulicami wczoraj i dziś pilnie obserwuję przechodniów szukając duuużej czerwonej torby a za nią pani. Na wszelki wypadek przede mną kroczy olbrzymia czerwona torba na zakupy z materiału a za nia grzecznie idę ja. W zasiegu mojego wzroku nie widziałam żadnej dużej torby - to znaczy, że czerwona torba nie przyjechała do Warszawy. Ale jeśli przyjedzie i ją zobaczę to zaproszę na coś dobrego, torby sobie pogadają a my się zaprzyjaźnimy. Do zobaczenia Torba z Torbą Aleks z Benigną Pozdrawiam Benigna z torbą
-
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku dla Wszystkich Benigna
-
Witajcie poświątecznie , święta minęły szybko i spokojnie i już podążamy w kierunku nowego roku. Spędziłam je nie wychodząc z domu, przynajmniej miałam czas na czytanie. Zaległa prasa nie piętrzy się w moim pokoju, pojechała na makulaturę a ja zyskałam wolne miejsce. Kotka nudziła się i przychodziła zmobilizować mnie do wymyślania kolejnej zabawy. Dni są już dłuższe, chociaż jeszcze tego nie odczuwamy. Aby do wiosny Benigna
-
Wszystkim Paniom, które złożyły życzenia wigilijnym solenizantkom bardzo serdecznie dziękuję. :D W tym roku zrozumiałam jak ważne jest tradycyjne stwierdzenie w życzeniach \"zdrowych\" świąt. Zdrowe święta ma tylko moja kotka. Szaleje po całym domu i bawi się piszczącą myszą, którą dostała w prezencie. Wczoraj też miała wielką atrakcję - spanie w pawlaczu, co bardzo lubi. Wchodzi bardzo zgrabnie po drabinie, obserwuje z góry mieszkanie i zasypia, potem, kiedy chce zejść, czeka na moją pomoc. Organizuję wtedy indywidualna kocią windę. Ustawiam się wtedy pod pawlaczem z miską na głowie i na hasło \"Milka skacz\" kotka wskakuje do miski i zostaje odtransportowana z miską z głowy na podłogę. Goście wigilijni byli wczoraj świadkami tego widowiska i dobrze się bawili. Trzeba będzie zorganizować sesję fotograficzną, wtedy i ja zobaczę kotkę w akcji. Na razie jestem tylko żywym elementem technicznym \"windy\" i tracę całą stronę widowiskową. My zmobilizowaliśmy się wczoraj do wigilijnej rodzinnej wieczerzy, ale dziś nie zdobyliśmy się na wyjazd na rodzinny obiad :o. Nie czuję się jednak pokrzywdzona przez los. Po wczorajszym pełnym ruchu, przygotować i telefonów dniu przyszedł czas na odpoczynek; z przyjemnością słucham kolęd, czytam i leniuchuję, wyjadając owoce z pozostałości wigilijnego kompotu. Za oknem lekko białe przypudrowane iglaki, pada śnieżek, tak delikatny, że trzeba bardzo się wysilić, aby go dojrzeć najlepiej przez lornetkę, temperatura około -2 stopni. Życzę Paniom udanych świąt - spędzonych tak jak lubicie najbardziej, dzielę się też życzeniami, które dostałam i myślę, że warto je przekazać innym bliskim osobom. Życzę więc: \"marzeń, o które warto walczyć, radości, którymi warto się dzielić, przyjaciół, z którymi warto być i nadziei, bez której nie da się żyć\" Wszystkie dobrego Benigna
-
Dzień dobry w sobotę Ranek powitał nas dziś białym puchem; niewiele, ale jednak biało. Popatrzyłam na balkon, a tam? Temperatura poniżej zera i moja piękna sałata, pozostawiona w koszu pod przykryciem - zamarznięta na sztywno - ale piękna w całej krasie. Przepiękna roślina, tylko malować, a my ją zjadamy. Chryzantemy nadal kwitną, pelargonie też, białe smagliczki pięknie zwisają na zielonych łodygach. Balustrada na razie bez śniegu, a na grudniowej stronie mojego kalendarza na zdjęciu, Milka przemierza balustradę marszowym krokiem; dwie łapki wyżej - dwie - niżej, i cały balkon pokryty śniegiem. Trzeba wyjść po zakupy. A ja? Kichająca, kaszląca wstrętnym kaszliskiem, przygłucha, pozbawiona węchu i smaku, z gigantycznym bólem głowy patrzę na balkon z rozpaczą. Nie było tak źle, już przy drzwiach sąsiad swoją opowieścią o ozdabianiu ostrokrzewu kolorowymi lampkami znakomicie poprawił mi humor. Potem było gorzej ... Ryby - koszmar grudniowych świąt. Odstałam swój kwadrans w kolejce i odsuwałam się od olbrzymiego pojemnika z pływającymi karpiami. Brrrr!!! Kupiłam patroszonego pstrąga i udałam się dalej. Plany zakupowe na dziś były skromne, ale i tak koszyk był niebywale ciężki. Powtarzam sobie, że to tylko 3 dni świąt i nie można zjeść więcej niż można - to muszę sobie przypominać, żeby nie przygotować stosów jedzenia, którego nie zjemy przez tydzień. Ale i tak przemycam wszystkiego za dużo. Po co kupiłam dodatkową rybę? Wróciłam do domu i będę przygotowywać rybę w galarecie - to moja specjalność. Drugą specjalnością jest ryba po francusku - tę przygotuję w Wigilię i z piekarnika powędruje ona prosto na wigilijny stół. Nie jest moją specjalnością zupa grzybowa, którą w tym roku zrobię - zwykle podaję barszcz z uszkami. Prezenty zapakowane i schowane do szafy; muszę otwierać ją ukradkiem, żeby Milka nie weszła do środka, bo wtedy może być pusto pod choinką. ;) Do skończenia pozostała jedwabna bluzka, którą zaczęłam szyć w ostatniej chwili. Pozostało wykończenie, ale jedwab jest trudny do krojenia i szycia, szczególnie w obecności kociej pomocnicy, polującej na każdy ruch tkaniny, igły, palca i nożyczek. I to przeklęte przeziębienie. :( Na szczęście jutro będzie lepiej ;) Pozdrawiam piszące i czytające, zdrowe i chore, zmęczone i wypoczęte, smutne i wesołe, WSZYSTKIE PANIE Benigna
-
Dzień dobry, buro i ponuro od rana do wieczora, dobrze, że już blisko do wydłużania się dnia. Aurinko , ja też zapomniałam - o opłatku, a w tym roku wigilia będzie u mnie. Nie martw się tym, co się nie odbyło - myślę, że żaden z panów tego nie zauważył, oni nie dostrzegają szczegółów, ogarniają jedynie zarysy. Ja też już przygotowałam wszystkie prezenty. Ciekawa jestem reakcji na prezent mojej Milki. Kupiłam jej śpiewającą ptasim głosem mysz, kiedy dotknie myszkę łapką to usłyszy dźwięk. Wczoraj dowiedziałam się, co dostanę od Barbary. Kiedy wręczyłam jej książkę kucharską Magdy Gessler - uśmiechnęła się tajemniczo; spytałam, czy może ma już taką. Odpowiedziała mi, że ... trudno ...powie mi: ja też dostanę książkę kucharską, niech będzie tajemnicą jaką. W księgarni zobaczyłam, że ukazała się również książka kucharska Marty Gessler. Tak więc miałyśmy podobny pomysł - kupić w prezencie książkę kucharską pani Gessler - jedna z nas kupiła książkę Marty a druga - Magdy :) Dziś płaczę kataralnie, znowu chwyciło mnie przeziębienie, a jeszcze tyle do zrobienia :( Trudno, trzeba z tym powalczyć, bo czas ucieka, do świąt coraz bliżej. Już pojawiają się pierwsze życzenia. Dziś dostałam piękne życzenia z Finlandii z książką \"Perfect little cats\". Pozdrawiam Benigna
-
Zimna zima :( Zima wyzwala we mnie chęć ucieczki i przeczekania tej pory roku. Weekend nie był dla mnie łaskawy. Przyszło zapowiadane zimno i pokonało mnie od razu. Zakupy zrobiłam tylko niezbędne, goniona przez chłód. Dziś na spacer ubrałam się bardzo starannie, wkładając wszystko ciepłe i nieprzewiewne. Było przyjemnie, chociaż słońce schowało się i zapanowała szarość. Zapewne w związku z tym straciłam chęć do rozmowy i dialog zamienił się w monolog z wyłącznym słuchaniem z mojej strony. Nic nie było w stanie tego zmienić. Robiło się chłodno a ja myślałam o Toskanii, Grecji, żeby tylko nie dać się i nie pozwolić zmarznąć. Potem jednak jakieś licho podkusiło mnie, żeby na chwilę pojechać do pobliskiego marketu po jakieś drobiazgi, których jutro nie będę miała czasu kupić. Zakupy zrobiłam szybko, stanęłam w kolejce do kasy, stosunkowo krótkiej. Nie wiedziałam, że najgorsze jest tak blisko mnie. Kasjerka obliczała zakupy osoby stojącej przede mną i powiedziała, żebym rozpięła kurtkę bo ugotuję się czekając – a czekanie będzie długie. Młodzi ludzie płacili talonami o nominałach dziesięcio- i pieciozłotowymi a rachunek wynosił kilkaset złotych. Każdy talon musiała podpisać i wpisać pełną datę. Co kilka minut zastanawiałam się, czy nie zostawić tych kilku rzeczy, na których przestało mi zależeć i nie wyjść z tej kolejki. Jakoś dotrwałam do końca operacji. Wróciłam do domu zmęczona i w podłym humorze. Jutro, a właściwie dziś pogoda będzie podobna a ja znowu muszę jechać do centrum. Pozdrawiam zimowo śpiące Werandowiczki. Aby do wiosny Benigna
-
Przesłuchanie w policji Modrzeniec co pewien czas niepokojony jest przez złodziei. Wchodzili już przez okno dachowe, przez drzwi ogrodowe, a teraz weszli przez okno. Policja rozwinęła swoje procedury. Nie można się było spotkać, bo sami wyznaczali terminy i sami byli nieobecni. Dziś wreszcie spotkanie doszło do skutku; składałam zeznania. Ponieważ znane mi są tzw. \"procedury\", spokojnie znosiłam je patrząc na biednego policjanta, który mozolnie wypełniał formularz. Po przeczytaniu i podpisaniu widzę, że włożył w tę pisaninę wiele pracy i opisał sprawę szczegółowo, zadając mi stosunkowo niewiele pytań, natomiast wkładając dużą inwencję własną. Zastanawia mnie natomiast dlaczego nie zapytał mnie o, moim zdaniem, istotne dla sprawy rzeczy, a skoncentrował się na nieistotnych szczegółąch. Dokonując wizji lokalnej policjant wykazał się gigantyczną wprost starannością w opisywaniu szczegółów. Wnętrze domu, ogród, ogrodzenie zostało opisane bardzo dokładnie. Zabezpieczony też został dowód rzeczowy w postaci piły, którą przepiłowano kraty w oknie. Cała operacja policyjna trwała dwie godziny. Byłam dobrze przygotowana do takiego wydarzenia, bowiem niedawno obejrzałam w telewizji odcinek serialu \"Złotopolscy\", nic więc już mnie nie mogło zaskoczyć. To wspaniały serial - doskonała satyra naszej rzeczywistości. Powtórzenie tej satyry w życiu, z pozycji poszkodowanej, nie jest takie ciekawe, ale dobre przygotowanie telewizyjne stanowi dobrą podbudowę. I nie można tu winić gminnych policjantów, bo oni muszą wykonywać to co jest im zlecone. Ktoś stworzył taki system i ktoś wprowadził go w życie. Ktoś zlikwidował posterunki policyjne na wsi i ktoś spowodował, że z policją nie można sie skontaktować w razie potrzeby. To taki słaby punkt jak polski telefon numer 112, który istnieje ale i tak nie funkcjonuje. Nie polecam i nie życzę takich doświadczeń. Benigna
-
Z życia kotów dedykuję Aurinko, wymęczonej trzygodzinną wizytą u dentystki Odchudzanie kota Moja kotka jest duża, dorodna, znajoma mówi, że przypomina Małgorzatę Walewską ( nie obrażając wielkiej śpiewaczki, którą bardzo lubimy). Ostatnio apetyt Milki jest ogromny, znacznie się też zaokrągliła. Kupiłam jej karmę mniej kaloryczną i postanowiłam lekko ograniczyć porcje jedzeniowe, które zaczęły się jakoś powiększać. Kotka jednak nie daj za wygraną i upomina się o jedzenie. Postawiłam sprawę jasno: będziemy się odchudzać obie. Na drugie śniadanie Milka wypiła małą porcję mleka a ja zjadłam jabłko zamiast kanapki. Kiedy wychodziłam z domu kotka znowu upomniała się o jedzenie. Uległam, napełniłam miseczkę jedzeniem i wyszłam. Wróciłam głodna, przygotowywałam obiad w pośpiechu. Kotka wiernie mi towarzyszyła, ale w przeciwieństwie do mnie nie była zainteresowana jedzeniem. Leżała na stole wyciągnięta „na polędwicę” i spokojnie spała. Pozdrawiam Benigna
-
Komputer pożarł mi jedną literę i stałam się pomarańczowa, buuuu Benigna
-
O prezentach Kupowanie prezentów wiąże się u mnie z całą gamą uczuć. Nie umiem kupować „na odczepnego”, dlatego też wyprawa po prezenty rzadko kończy się całkowitym zwycięstwem. Do tego dochodzą przemyślenia, jakie kryterium do danej osoby zastosować. Czy kupić to, co mnie się podoba i z mojego punktu widzenia jest to właśnie ten najbardziej odpowiedni dla niej prezent, czy też kupić to, co wiem, że jej się spodoba a mnie nie bardzo się podoba. Kupując prezent dla Barbary chyba połączyłam obie opcje. Kupiłam książkę Magdy Gessler „Kocham gotować przepis na życie”. Książka urzekła mnie kolorami na okładce, a kiedy ją otworzyłam – wiedziałam, że bez niej nie wyjdę z księgarni. Piękne zdjęcia, śliczne rysunki autorki i przepisy na życie, oparte na przepisach kulinarnych. Cała gama barw, smaków i zapachów. Autor wstępu - Maciej Nowak - napisał: „ Tematem, który pasjonuje twórców wszystkich epok jest korespondencja sztuk. Nie być ograniczonym przez żadne wymagania rodzajowe, swobodnie korzystać z wszystkich dostępnych artyście środków wyrazu, przenosić idee między gatunkami, smakować wszystko, co przynosi kolejny świt i kolejny zmierzch. Magda Gessler jest bliska realizacji tego planu. (...) Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Madrycie komponuje swoje gastronomiczne dzieła z wrażliwością kolorysty. Otwarta na doznania sensualne wzbogaca z kolei nimi swoje malarstwo. Widać to w obrazach, które maluje farbami pełnymi smaku. Czuć to w kuchni, w której barszcz czerwony potrafi podciągnąć sokiem z wiśni, a krem z białych warzyw wzmocnić bitą śmietaną.” Jutro przekonam się, czy ta książka jest trafionym prezentem. O ogórkach :) Bardzo lubię kwaszone ogórki, ale po tym, jak „wykipiały” mi w piwnicy słoiki postanowiłam ich więcej nie robić. Dowiedziałam się, że na osiedlowym bazarku można kupić pyszne ogórki, spytałam, w którym miejscu i dowiedziałam się, że u pana gdzie zawsze stoi długa kolejka. Bez trudu znalazłam to miejsce i rzeczywiście ogórki okazały się znakomite. Dwa lata temu przed Bożym Narodzeniem spytałam, czy będą sprzedawane ogórki przed samymi świętami – nasz bazarek jest bowiem z założenia sobotnio-niedzielny. Dowiedziałam się, że tak. W określonym dniu udałam się ze słoikiem na bazarek i zobaczyłam, że alejka z ogórkowym stoiskiem jest pusta, a nieliczne stragany znajdują się w innej alejce i przy żadnym z nich nie ma kolejki. Stoisko pana z dobrymi ogórkami było na początku alejki, postanowiłam jednak najpierw kupić inne warzywa a wracając kupić ogórki. Kiedy znalazłam się na końcu alejki zobaczyłam, że tu znajduje się stoisko pana z ogórkami. Byłam zdezorientowana. Wróciłam na początek i znowu zobaczyłam tego samego sprzedawcę. Przechodziłam przez alejkę tam i z powrotem i nie mogłam się zdecydować, w którym stoisku są te dobre ogórki. Wreszcie kupiłam ogórki i wróciłam do domu zupełnie załamana moim gapiostwem. Kilka osób, którym to opowiadałam, uznało to za śmieszną historię, wynikającą z mojego roztargnienia i na nic zdały się moje tłumaczenia, że moja pamięć wzrokowa jest zawodna i płata mi figle. Moja opowieść o ogórkach budziła duże rozbawienie przez 2 lata. Dziś kupowałam ogórki i obok stoiska zobaczyłam drugie stoisko z panem o bardzo podobnej urodzie. Tego już nie wytrzymałam. Spytałam czy ogórki z obu stoisk są tak samo dobre. Nie – odpowiedział pan, brat dodaje mniej czosnku, niż ja. Spojrzałam na brata – był bardzo podobny, różnice były niewielkie, zauważalne, kiedy byli blisko siebie. Spytałam, czy są bliźniakami. Nie – odpowiedział – ja jestem starszy, brat jest młodszy a jego bliźniak sprzedaje ogórki w następnej alejce. Teraz już zupełnie nie wiem, u którego z braci kupuję ogórki: u bliźniaków, czy też u tego starszego, który dodaje więcej czosnku. Ale wiem przynajmniej, że nie mam rozdwojenia jaźni Pozdrawiam przed północą Benigna
-
Pasażer w taksówce Aurinko, trafiłaś chyba na taksówkarza, który jest reliktem minionej epoki. Wtedy tak było: długa grzeczna kolejka na postoju i PAN TAKSÓWKARZ dyktujący pasażerom warunki. Tam nie pojedzie, a jeśli już to inną drogą, nie koniecznie najkrótszą, tam nie dojedzie do końca a po drodze może kogoś jeszcze weźmie. Teraz na postoju taksówkarze czekają na klientów, a klient wymaga, bo za podwiezienie płaci i nikt nie robi mu łaski. Rzadko jeżdżę taksówkami, bo albo sama się wożę, albo wozi mnie metro. Taksówką jeżdżę najczęściej na lotnisko. Wtedy zamawiam taksówkę telefonicznie na określoną godzinę, zawsze korzystam z usług tej samej korporacji. Kiedy telefonuję i podaję nazwisko, telefonistka od razu pyta: kurs na lotnisko? Tak odpowiadam, podróż za granicę. Wpadka wydarzyła się tylko raz - taksówka o świcie nie przyjechała, zatrzymałam więc inną, która przejeżdżała, a korporację zawiadomiłam o przykrym incydencie. Ta sama korporacja obsługuje moją znajomą, która czasem jeździ do weterynarza z kotem. Kiedy dzwoni i przedstawia się - telefonistka pyta: z kotem, czy bez kota? Nie daj się Aurinko torturować taksówkarzom. Na Twoje żądanie taksówkarz powinien ściszyć lub wyłączyć radio. A o tym przypadku powinnaś zawiadomić korporację. TY żądasz i wymagasz a obowiązkiem taksówkarza jest wymagania klienta spełnić. Jak polubić zimę? Miałam ważną uroczystość, ubrałam się więc stosownie do okoliczności i wyruszyłam w grudniowe popołudnie do centrum miasta. Emocje sprawiły, że bardzo szybko znalazłam się na miejscu, nie zauważyłam nawet, jaka jest pogoda. Po wyjściu, już spokojna, zaszłam do sklepu. Sweterek, który zobaczyłam wydawał mi się bardzo ładny, ale trudno mi było ocenić rozmiar. Ekspedientka poradziła mi przymierzenie - co też uczyniłam, chociaż bardzo tego nie lubię. Wątpliwości budził tylko kolor, zmieniający się w zależności od oświetlenia od delikatnego miodowego do wściekłej musztardy. Ekspedientki nie potrafiły powiedzieć, jak wygląda w świetle dziennym. Zrezygnowałam i wyszłam, bo było mi okropnie gorąco.. Zaszłam do księgarni - kolorowy świat pełen ciekawych książek, pięknych dekoracji. Sama przyjemność, ale ... znowu wybuch gorąca; a potem długa kolejka do kasy. Ale trudno, przetrwałam. Wyszłam na ulicę z ciężką torbą. Wsiadłam do autobusu. Gorąco, duszno, ciasno, autobus stoi w korku, czekam, kiedy wreszcie ruszy. Nareszcie. Przesiadłam się do metra. Tu było już lepiej. Wysiadłam kilka przystanków wcześniej, żeby kupić jedzenie dla kota, bo w pobliżu mojego domu nie ma sklepu z żywnością tej firmy, której jedzenie kot uznaje i jada. Kupiłam 30 małych puszek i wróciłam do metra. Uff jak gorąco i ciężko: torebka i 2 ciężkie torby z zakupami. Chyba nigdy droga od stacji metra do domu nie była taka długa. Wróciłam tak zmęczona, jak Aurinko z wyprawy do Złotych Tarasów. Ominęła mnie tylko głośna muzyka; na szczęście, bo moja nadwrażliwość na dźwięki staje się moim przekleństwem w dobie głośnej muzyki łupanej. Jak można lubić zimę? Gruba odzież ogranicza ruchy, czapka na głowie, rękawiczki, które bardzo przeszkadzają i okulary, przez które przestaje się widzieć po wejściu do ciepłego pomieszczenia. Albo za zimno, albo za gorąco, albo wieje, albo pada, albo i jedno i drugie, albo mokro, albo ślisko i widno tylko przez kilka godzin na dobę. Żadnej przyjemności; zamienię zimę na lato - na stałe Życzę dobren nocy - Benigna
-
Na stacji benzynowej;) Na stację benzynową Shella przyjechała młoda pani, zobaczyła obok pracownika, który mył szyby w samochodzie i poprosiła, żeby jej też zatankował benzynę i umył szyby. Pan popatrzył i przyjął zlecenie a pani poszła do kasy. Kiedy wróciła pan śmiał się i kończył myć szyby. Pani podziękowała i chciała dać mu dwa złote. Pan odpowiedział, że dziękuje, ale nie jest tu pracownikiem, ukłonił się i odjechał. Pani opisała swoją wpadkę na forum internetowym, przepraszając owego pana za pomyłkę, bo co prawda pan był ubrany w czerwoną kurtkę, ale powinna była popatrzeć dokładniej. Bardzo mnie rozbawiła ta historia, innych forumowiczów także. Pojawiają się ciągle nowe posty. Ktoś napisał, że kiedy będzie mu smutno, to znowu zajrzy i jeszcze raz przeczyta tę historię. Życzę miłej nocy po północy. Benigna
-
Jay, jak miło, że jesteś, gratuluję, podziwiam i bardzo się cieszę z przybycia do nas. Jak wspaniale, że kończysz etap obowiązkowy i niedługo wkroczysz w etap wyboru. Moja znajoma w Kanadzie też kończy podobną szkołę i będzie szukać pracy. Włożyła dużo wysiłku, bo naukę w Polsce zakończyła wiele lat temu, urodziła i \"odchowała\" dwoje dzieci, zapominając przez ten czas dużo z tego, czego nauczyła się w szkole. My - stałe werandowiczki - kibicowałyśmy Ci wiernie i tym bardziej cieszymy się Twoimi osiągnięciami. Liczymy też, że mając więcej czasu i mniej stresów nie zapomnisz o werandzie i będziesz nam pisać, co się u Ciebie dzieje. Bardzo nas to interesuje. Pamiętam, że ubiegłe święta spędziłaś w Polsce. czy w tym roku też wybierasz się do Polski? Teraz życzę Ci odpoczynku i oddechu niezależności Benigna
-
Szara codzienność czwartego grudnia Barbara w tym roku kapie deszczem, a więc według przysłowia można spodziewać się mroźnych świąt. Dziś załatwiałam różne sprawy formalne, bardzo przyziemne i robiłam zwykłe codzienne zakupy. To dobry dzień, bo zdominowany przez imieniny Barbary i wszyscy takie sprawy odkładają. A ja wtedy załatwiam je szybko, bez kolejek. Moja Barbara będzie obchodzić imieniny w sobotę. Słońce dziś mignęło i uciekło a ja borykałam się w deszczu z pakunkami. Teraz szukam dobrego aparatu \"komórki\"; kończy się mój dwuletni abonament a z nim aparat \"super hit\", który okazał się \"super kitem\". Nie chciałabym mieć znowu na 2 lata komórki, która rozładowuje się po 3 dniach, jeśli nawet się jej nie używa. Mogę też zmienić abonamenyt na TAKTAK FON, czuję się zdezorientowana w tych możliwościach i propozycjach, z których każda jest wyjątkowa. Czy macie jakieś doświadczenia, jakie aparaty polecacie, a jakie odradzacie? Jakimi komórkami się posługujecie i jakie macie związane z nimi doświadczenia? Pozdrawiam wszystkie Werandowiczki, życzę wszystkiego dobrego czytającym Barbarom. Miłego wieczoru Benigna
-
Do miby Basiu, nasza werandowa mibo, składam Ci życzenia imieninowe w blasku zimowego słońca, które właśnie zaświeciło na chwilę; ciemne chmury już się zbliżają. :)Życzę słonecznego, pogodnego życia, słońca każdego dnia o każdej porze roku; :)Życzę pogody ducha z rewalskim delikatnym podmuchem; :)Życzę gorącego nadmorskiego piasku latem i delikatnego szumu fal zimą; :)Życzę, by życie toczyło się gładko, a budowa domu marzeń przebiegała szybko i sprawnie; :)Życzę pięknych roślin, zdobiących dom; :)Życzę tego wszystkiego, co trudno jest ubrać w słowa, a co sprawia, że życie ma swój kolor, smak i zapach Bądź z nami i przybliżaj nam krajobrazy pięknego polskiego wybrzeża Benigna
-
Poranne wstawanie Na pytanie \"jak mi się wstaje?\" mogę odpowiedzieć tylko jedno: F A T A L N I E. Budzę się i udając, że śpię zastanawiam się, co zrobić, żeby nie wstawać. Kiedy przeanalizuję sytuację i dochodzę do wniosku, że nie ma takiej możliwości - wstaję powoli i zmierzam po omacku w kierunku łazienki. Gdyby na mojej drodze pojawiła się jakaś przeszkoda to bym jej nie zauważyła. Miałam już guzy na głowie, kiedy nie zauważyłam futryny drzwi, zniszczoną antenę radia, które niosłam i inne dziwne przypadki. Budzę się do życia po prysznicu lub po ważnym telefonie. Odkąd mam kotkę pojawiła się dodatkowa niedogodność. Kotka, jeśli obudzi się wcześniej niż ja, przychodzi i patrzy czy jeszcze śpię. Muszę więc udawać, że oczywiście śpię. Wtedy rozlega się ciche miauknięcie, zaciskam powieki i jeszcze bardziej udaję, że śpię. Kotka obserwuje mnie przez chwilę i odchodzi. Jeżeli budzi mnie budzik - kotka zjawia się i miauczy głośno i długo. Jest bardzo zadowolona, kiedy wstaję. Nauka jednak nie idzie w las. Kotka nauczyła się ode mnie oszukiwać i też zaczęła udawać, że śpi. Otwiera oczy, żeby zobaczyć, czy nie traci nic ciekawego, a kiedy na nią spojrzę - zaciska powieki, by po chwili znowu ukradkiem zerkać i badać sytuację.
-
Co za ulga, nareszcie piękny i wspaniały kot Zorro znalazł dom na stałe i do tego niedaleko, kilka ulic od opiekującej się nim pani. Przyjęli go starsi państwo spodziewający się ciepłego, przytulającego kota. Taki właśnie jest Zorro. Cieszę się bardzo, bo sen spędzał mi z oczy obraz kota przytulającego się do drzwi i usiłującego wejść do wnętrza budynku, gdzie nikt go nie zaprasza. Jest to kot domowy, nie przyzwyczajony do niskich temperatur, a pogodę mamy teraz zimową, temperaturę ujemną. Jemu na pewno nie wystarczyłaby budka ustawiona w altance śmietnikowej. On potrzebuje ciepła, opieki i pieszczot - o to właśnie najbardziej prosił. Bardzo mnie to męczyło, bo ja nie mogę wziąć drugiego kota - Milka nie toleruje innych kotów jest zaborcza i zazdrosna, staje się bardzo agresywna. Do mieszkania mogą wejść i przebywać w nim dwa psy sąsiadów o wielkości: 1/2 kota i 1/3 kota. W tym towarzystwie Milka ma władzę nieograniczoną i posłuch u piesków. Żaden nie wyjdzie z pokoju, jeśli tam wejdzie, bo w progu siedzi kot-cerber i spokojnie się im przygląda. Jeśli pies wskoczy na fotel to już z niego nie zejdzie, bo dookoła fotela chodzi kotka i kontroluje sytuację. Pies sąsiadów wracając ze spaceru chętnie zachodzi do nas z wizytą, tym bardziej, że ma tu atrakcje i do nudnego domu wcale mu się nie spieszy. Tak więc można w tym przypadku powiedzenie PIES NA KOTY zastąpić powiedzeniem KOT NA PSY. Dobranoc dla mnie i dzieN dobry dla Werandy Benigna
-
Torby dla kota Pojawienie się kota w moim domu było przygodą na chwilę, na jedną noc, na dzień, na czas szukania mu dobrego domu. Kotka, była miła, i łagodna, grzecznie chodziła do kuwety,w samochodzie spokojnie spała w koszyku. Sprawdziła się: może jeździć z nami samochodem na wieś. Pozostał problem dalszych i dłuższych wyjazdów, ale kuzynka powiedziała: wtedy będzie przebywać u nas, będzie miała dwa domy. Trzeba było przyzwyczaić kotkę do drugiego domu. Kotka zaczęła jeździć z nami na rodzinne obiady: jechała metrem w odkrytym koszyku. Początkowo była bardzo grzeczna, kiedy jednak upewniła się, że nasz dom jest jej domem – zaczęła pokazywać swój charakter. Nie była już taka potulna, próbowała wychodzić z koszyka, pomiaukiwała. Tak więc koszyk stał się niefunkcjonalny. Wtedy dostała torbę. Czarną brezentową torbę, zasuwaną na suwak przerobiłam w ten sposób, że kieszeń została wypruta i po odsunięciu suwaka byłej kieszeni, otwierało się okienko dla kociego pyszczka. Kot jechał w torbie a z kieszeni wyglądała jego głowa. Torbę ociepliłam kaszmirową podpinką, żeby kotka nie marzła zimą, odrobina luksusu, zupełnie nie doceniona przez Milkę. Kotka rosła i stawała się coraz cięższa. Dźwiganie 5 kilogramów stało się dla mnie niewygodne. Wtedy kotka dostała plecak. Suwak w plecaku był częściowo zaszyty, pozostawało miejsce na głowę kotki, żeby mogła oglądać świat. Reszta suwaka była zamknięta na kłódeczkę. Kotka rozeźlona na mnie i cały świat szybko zerwała uszytą blokadę i wybiegła z plecaka, na szczęście odbyło się to w mieszkaniu a nie na ruchliwej ulicy centrum. W plecaku kotka odbyła tylko dwie wizyty. Tak skończyły się rodzinne obiady w kocim towarzystwie. Teraz kotka jeździ wyłącznie samochodem, do którego wnoszona jest w wiklinowym transporterku. Kiedy wkładam transporterek do samochodu muszę natychmiast otworzyć drzwiczki i wtedy uwolniony kot od razu się uspokaja. Drzwiczki są metalowe, bo wiklinowe wygryzła szybko i skutecznie, zanim zdołałam ją wypuścić do wnętrza samochodu po wizycie u weterynarza. Kotka nie lubi opuszczać mieszkania, świat woli oglądać z balkonu. Siedzi wtedy na wysokości balustrady na tak zwanej platformie i monitoruje okolicę ze swojego miejsca na ziemi. Szkoda, że nie wszystkim kotom, wyrzuconym przez ludzi, dane jest znalezienie domu. Martwię się o pięknego Zorro z Łodzi, który usiłuje znaleźć ciepły kąt, ale jak dotąd nie miał szczęścia. Teraz dostał budkę na podwórku, nie wiadomo jednak czy ja zaakceptuje – jest kotem domowym. Pozostaje nadzieja, że zima nie bedzie zbyt mroźna. Pani pisząca w Kocim zakątku pomaga wielu kotom w miarę swoich możliwości i zastanawia się skąd cierpiące koty znają ten adres – teraz pod jej opieką są dwa: piękny olbrzymi Zorro i malutka Kasieńka z jedną łapką już wyleczoną a drugą poddawaną rehabilitacji. Pozdrawiam , dziękuję Aleks za dokształcenie historyczne. Benigna jednoosobowy bliźniak zodiakalny
-
Dzień dobry, nowy tydzień zaczął się przewidywalnie. Zgodnie z zapowiedziami synoptyków zaczęło wiać i właśnie zaczyna padać. To dla mnie z jednej strony ulga, bo mam wymówkę, żeby nie jechać na wieś - a powinnam. Z drugiej strony jednak miałam nadzieję na chwilę słońca. Jak miło, że przefrunęła przez Werandę Aleks - widzę Ją szybującą w przestrzeni, z głową w obłokach, elegancką torebką i kłębiącymi się opowieściami z odległych czasów. Aleks, jeżeli nie usiądziesz na moment na Werandzie i nie skomentujesz odkrycia groty, w której Romulus i Remus zostali wykarmieni przez wilczycę, to będę bardzo rozczarowana. Zanim śnieg przysypie nowe odkrycie, zanim zdementowane zostaną nowe sensacje, może dowiemy się czegoś o braciach rzymskich z Twojej historii barwnie i soczyście komentowanej. Czuję wielką potrzebę korepetycji historycznych - myślę, że nie tylko ja. Po wakacjach czas zacząć naukę. Twoje opowieści to takie pisane Google. Czytam, przybliżam, oglądam, oddalam i już jestem w innym miejscu historii. Podróż przelotem. I niczego się nie boję (ach ten lęk przestrzeni!) To jest to: wspaniała zabawa! Przybywaj, opowiadaj!!! Bez torebki, bez dwóch dobrych torebek i bez siedmiu byle jakich!!! Pozdrawiam, miłego dnia. Benigna
-
Problem foliowych torebek nie istnieje dla mnie od dawna. Kiedy jeszcze u nas nie było toreb z płótna, przywiozłam kilka z Niemiec i wiernie mi służyły. Poza tym na zakupy zabieram zwykle koszyk i w zaprzyjaźnionych sklepach nikt mi już torebek nie proponuje. W Ikei są papierowe torby na zakupy z mocnymi papierowymi uchwytami. W Lidlu, koło kasy, leżą torby z płótna, ale nie zauważyłam, żeby ktoś z nich korzystał. Jeśli już - to kupowane są torby foliowe. Ostatnio w Tesco widziałam jakieś torby z zielonym nadrukiem, wiszące przy kasach - to pewnie te zapowiadane, ekologiczne. Świadomość ekologiczna jest u nas bardzo niska. Kupujący bez zastanowienia pakują zakupy w torebki foliowe bez umiaru. Moim zdaniem torebki te powinny być płatne, nawet kilkunastogroszowa cena stanowiłaby skuteczny odstraszacz. Pozdrawiam i powtarzam pytanie: Gdzie jest nasza Aleks?