Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Benigna

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Benigna

  1. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Torebkowe zasoby Ile torebek powinna mieć kobieta ... myślę, że w dużej mierze zależy to od charakteru. Aspekt finansowy pozostawiłabym tu na boku, bo przy ograniczeniach ekonomicznych można dostać lub dostawać torebki w prezencie. Wiem coś o prezentach torebkowych, bo takich kilka \"marynuje się\" w pawlaczu. Uważam jednak, że torebki powinnam kupować sama, bo wiem jakie lubię i jakie będę nosić. Myślę, że ważne jest, czym dla kobiety jest torebka, czy \"workiem\" do noszenia potrzebnych przedmiotów, czy też tajemniczym schowkiem, w którego zakamarkach można znaleźć przeróżne dawno niewidziane i zapomniane przedmioty. Istotne jest też, czy nosimy torebkę do zniszczenia i wyrzucamy, czy też odkładamy ją, kupujemy nową a potem do niej wracamy. Moje zasoby t o r e b k o w e są dość urozmaicone. Mam trzy torebki wizytowe: wiśniową kopertową z wężowej skórki, rudobrązową kopertową i półokrągłą, zwaną przeze mnie lornetkową - granatową. Jest też malutka złota torebeczka balowa. Dwie torby: czarne i granatowa, są przystosowane do noszenia dokumentów, dwie czarne - to uniwersalne torebki z miękkiej skóry, jedna z nich kupiona w Anglii w sklepie, w którym zaopatruje się angielska rodzina królewska ( oj, ale jest niewygodna), druga to miękki głęboki worek, w którym nigdy nic nie można znaleźć - obie te torebki dostałam w prezencie. Jest też w zakamarkach czerwona niewielka, ale pojemna torebka, w której popsuł się suwak i nie mogę się zdobyć na wszycie nowego, chociaż umiem to zrobić i nie stanowi to dla mnie większego problemu. Jestem posiadaczka wspaniałej olbrzymiej torby, którą kupiłam w Niemczech, ale jest tak duża (pewnie 2 ręczniki plażowe i podręczny parawanik), że zwraca powszechną uwagę i kiedyś została mi skradziona. Od tej pory leży w pawlaczu. Mam też torebkę-plecak, śliczną i zgrabną w kolorze naturalnej rudej skóry; używam jej rzadko, bo nie mieszczą się tam moje podróżne \"czytadła\". Jest również torebka z szarego płótna ze skórzanymi uchwytami i ozdobnikami. Ją zabieram, kiedy jadę na wieś (stałym przedmiotem, który się w niej znajduje jest lornetka potrzebna i na wsi i w mieście do oglądania ptaków). Pod ręką są 4 podręczne torebki dodatkowe na zakupy, żeby nie nosić ich w reklamówkach. Zapomniałam jeszcze o kilku letnich sznurkowych torebkach, są dwie lub trzy oraz dwie z jasnej skórki - obie mniej lubiane. Jeszcze tylko trzy czarne torebki większe na wyjazdy 2-3 dniowe i to by były tyle z pamięci. Przy zajrzeniu do pawlacza jeszcze coś by się z pewnością znalazło. No i jeszcze moja wielka miłość - k o s z y k i. Kolorowy miękki kosz na zakupy, którego brak odczuwam ilekroć wyjdę z domu bez niego, kilka twardych koszyków wiklinowych i dwa kosze sznurkowe - chwilowo odpoczywające w dobrze ukrytych miejscach. Olbrzymi piknie złocisty kosz, podniszczony, ale nadal piękny zdobi piwnicę. Czy moje zasoby torebkowe są duże czy też małe? Sprawa dyskusyjna. Do zasobów dołączyły 2 torebki: nowa brązowa i poprzednia beżowo ruda, z którą na razie nie zamierzam się rozstać. Miłośniczką i kolekcjonerką torebek jest Anna Maria Jopek; nie wiem jak duże są to zasoby, wiem, że uzupełnia je nowymi, przywożonymi z podróży. Pozdrawiam torebkowe Panie a Aurinko życzę znalezienia wspaniałej jedynej w swoim rodzaju torebki jutro.
  2. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Bardzo się ucieszyłam, że nie tylko ja noszę pojemną torebkę. Gdybym zaczęła wyliczać niezbędne drobiazgi - pewnie lista byłaby podobnej długości, została ona jednak zredukowana, kiedy ukradziono mi torebkę. Wtedy postanowiłam zrezygnować z noszenia części dokumentów, kosmetyków i innych drobiazgów. Jednak jakimś cudem różne dziwne rzeczy znajdują się tam stale i co pewien czas muszę je wyjmować, by móc z torebki korzystać. Zafascynował mnie śrubo wkręt, bo ja jako zamiennik noszę scyzoryk. Parę dni temu przed koncertem przykręcałam nim śrubkę w okularach mojej znajomej. Kiedy wyjęłam go ze swojej torebki rozległy się salwy śmiechu, ale bez niego okulary na czas koncertu stałyby się monoklem. W dni słoneczne i bezdeszczowe w mojej torebce można znaleźć parasolkę i poncho, kiedy pada deszcz nie ma żadnej z tych rzeczy. Z innych drobiazgów można u mnie znaleźć agrafki i plastry na wypadek skaleczenia. Pozdrawiam posiadaczkę małej pojemnej. Z nami nikt nie zginie. Benigna
  3. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Za nami kolorowa jesień, przed nami śnieżna i mroźna zima, co zapowiedziała na przyszły tydzień pogodynka. Święta już niebawem – dokładnie za miesiąc. Miba odnosi się do nich już teraz refleksyjnie i nostalgicznie, wspominając osoby, które były i odeszły, Aurinko obiecuje sobie świąteczną zadumę, ale nie smutek. Życzy też udanych zakupów: w mnogości pięknie prezentujących się upominków wcale nie jest łatwo znaleźć ten jedyny, trafiony, udany. Właśnie mam za sobą i ciągle jeszcze przed sobą ciąg wydarzeń związanych z drobnym, lecz jakże ważnym zakupem dla siebie. Torebka Torebka, jak wiadomo, jest ważnym przedmiotem każdej kobiety. Mam torebkę, którą kupiłam w Hamburgu; kiedy ją zobaczyłam wiedziałam, że ta i tylko ta torebka jest właśnie dla mnie. Była uniwersalna, nosiłam ją latem i zimą, nie lubiłam jej zmieniać. Niestety czas wycisnął na niej piętno i uznałam za konieczne kupno nowej torebki. To przecież żaden problem, wybór jest ogromny: wielkości, fasony, kolory .... tylko kupować. Wiedziałam, czego od torebki oczekuję: musi być duża (musi się zmieścić format A4), funkcjonalna (dużo kieszonek, przegródek), najlepiej w kolorze naturalnej skóry, ale ze skóry ekologicznej. Odwiedziłam dużo sklepów, obejrzałam dziesiątki torebek, ale tej dla mnie ciągle nie było. I wtedy zobaczyłam nowo kupioną torebkę u mojej znajomej; była taka, jakiej szukałam. Zrobiłam kolejną rundę po sklepach i .... kupiłam torebkę. W domu stwierdziłam, że owszem torebka jest bardzo funkcjonalna, ma piękny czekoladowy kolor, ale ... jest za mało zakręcona; zbyt poważna i uporządkowana. Postanowiłam ją wymienić, nowe torebki miały być za tydzień. Powiesiłam torebkę na zamku szafki. Byłam tego całkowicie pewna swojej decyzji do chwili, kiedy zobaczyłam jak trudno jest znaleźć cokolwiek w doskonałej torebce mojej znajomej. Wróciłam do domu i zobaczyłam, że moja torebka jest bardzo wygodna. Zdania jednak do końca nie zmieniłam: jutro wrócę do domu z torebką obecną lub zamienioną, przepakuję się do niej i zacznę używać. Dziś jeszcze patrzę na czekoladową torebkę z dużą białą metką kołyszącą się, kiedy przechodzę przez przedpokój. Taka drobna rzecz, taki mały zakup, a ile analiz i przemyśleń. Jeśli ktoś poradziłby mi, żeby kupić po prostu dwie torebki, to z góry uprzedzam, że jest to niemożliwe, bo w mojej szafie są różne torebki, ale ja potrzebuję koniecznie nowej, najlepiej zakręconej i ..... jak wyżej. Pozdrawiam i pytam: jakie nosicie torebki i jakie lubicie najbardziej? Benigna
  4. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Pustka na Werandzie stała się faktem niezaprzeczalnym. Czy jeszcze tu wrócimy? Jesienią? Kiedyś? Aleks opowiedziała wrześniową historię, którą można zapoczątkować cykl „WIELKA MIŁOŚĆ W CIENIU WOJNY”. Ta opowieść i aneks do niej, będący odpowiedzią na pytanie Floski, dał mi wiele do myślenia. Stwierdzenie, że wraz z dojrzałym wiekiem przypominamy sobie różne historie, które trzeba tylko wydobyć – jest bardzo prawdziwe. Wszystko jednak zależy od charakteru człowieka i podejścia do życia. Rocznica urodzin z pewnością temu sprzyja. Ale my przecież żyjemy nie tylko przeszłością. Życie szybko ucieka a my je wciąż i nieustannie gonimy.... Dlatego też moja historia do tego cyklu została zaczerpnięta nie z moich wewnetrznych zasobów a z aktualnej prasy. WIELKA MIŁOŚĆ W CIENIU WOJNY O Pani Marii Po wybuchu II wojny światowej młoda radiotelegrafistka pani Maria znalazła się w Związku Radzieckim. Tęskniła za swoim ukochanym, będącym w Polsce i bardzo chciała wrócić. W 1942 r odnalazła swojego ukochanego. Wzięli ślub, wkrótce jednak mąż został aresztowany i z Pawiaka wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego. Niedługo okazało się, że pani Maria jest w ciąży. Nie bacząc na to nadal działała w konspiracji, obsługując radiostację. Niebawem gestapowcy wykryli działalność, pani Maria zdążyła jednak zniszczyć radiostację. Została osadzona na Pawiaku z wyrokiem śmierci – egzekucja miała być wykonana po urodzeniu dziecka. Wśród więźniów byli lekarze, oni to właśnie zdiagnozowali ciążę bliźniaczą. Kiedy urodziły się bliźnięta – dziewczynka i chłopczyk – potajemnie zrobiono zdjęcie przemyconym aparatem i wysłano ojcu. Przerażony zobaczył swoją żonę i dzieci na tle zabudowań Pawiaka. O aresztowaniu dotąd nie wiedział. Nigdy nie dane mu było zobaczyć swoich dzieci; nie wrócił z obozu. Tymczasem trwała walka o ocalenie Marii – prowadzili ją więźniowie-lekarze i rodzina męża pani Marii. Lekarz niemiecki nadzorujący szpital również okazał ludzkie uczucia. Gdyby pani Maria zginęła dzieci w najlepszym przypadku zostałyby oddane jakiejś niemieckiej rodzinie. O bliźniętach – Jasiu i Małgosi - mówiono na Pawiaku „dzieci, które urodziły własną matkę”. W lipcu 1944 r Niemcy wypuścili z Pawiaka grupę kobiet, wśród nich była pani Maria z dziećmi. Następnego dnia wybuchło powstanie. Po wojnie pani Maria mieszkała w Warszawie; była osobą skromną i pogodną. W latach 60. napisała książkę „Granica istnienia”. Również lekarze-więźniowie opisali tę historię w tomie wspomnień. Pani Maria zmarła niedawno. Dzieci po jej śmierci napisały, że była niezwykłą matką. Niezwykłą osobą jest również jej syn – Jan Rutkiewicz, znany architekt, były burmistrz Śródmieścia Warszawy. Historię tę opisałam opierając się na artykule Moniki Warneńskiej \"Maria - Matka Niezwykła\", który ukazał się w lokalnej gazecie „Południe”. Jesienna pogoda, zmienna temperatura i nadmiar pracy, której nie mogłam rozłożyć w czasie, doprowadziły mnie do ruiny zdrowotnej. Złapało mnie przeziębienie-gigant i toczę z nim walkę. W nocy śpię na siedząco, gdyż obawiam się, że leżąc po prostu się uduszę. A życie płynie obok ... Przed chwilą namalowany przez mojego męża portret położony został na chwilę na dywanie; natychmiast zjawiła się kotka i po nim przemaszerowała. Na plecach modelki pozostał ślad wilgotnej łapki, wyglądający jak tatuaż. Zdecydowaliśmy, że tak pozostanie: dziewczyna ze śladem kociej łapki. Autor: człowiek i kot. Pozdrawiam, nie dawajcie się klimatycznym zmianom, nie przeziębiajcie się, niech na mnie się zakończy.
  5. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Dzień zaczął się bardzo chłodnym porankiem. Przygotowałam balkon do prac remontowych. Wiatr powiewał rozwieszaną na balustradzie folią i utrudniał nakrycie pnączy przeplecionych przez trelinki. Kot dobrze się bawił, biegał po mieszkaniu i balkonie; duże płaszczyzny folii fruwały i szeleściły, było dużo atrakcji. Przyszedł robotnik i wszedł na balkon. Kot wystraszony a ogonem napuszonym go nadnaturalnej wielkości na skróconych nogach z brzuchem przy podłodze w popłochu uciekł z balkonu i ukrył się w niewiadomym miejscu. Odkryłam, że wcisnął się pod kanapę - chyba musiał się bardzo spłaszczyć, żeby się tam zmieścić. Teraz wygląda od czasu do czasu, bada sytuację i widząc robotnika przez szybę szybko ucieka do kryjówki. Zostałam samotna na placu boju i czekam na zakończenie dzisiejszego etapu prac balkonowych. Jutro następny etap - malowanie. Pozdrawiam Werandę - pozornie pustą, ale mam nadzieję, że niezupełnie. Benigna.
  6. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Chochlik północny sprawił, że zmieniłam barwę z powodu literówki. Przepraszam. Benigna
  7. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    W obawie, żeby burze z z powietrza nie przeniosły się na Werandę i jakaś trąba powietrzna nie zmiotła jej z powierzchni - tłumaczę się króciutko i ... znikam. Przed chwilą wróciłam z Modrzeńca i w poniedziałek ponownie tam wyruszam. Jutro mam gości. Moje plany wyjazdowe padły i będę na wsi, z krótkimi wpadkami do Warszawy w ważnych sprawach wyłącznie. Na wsi nie mam dostępu do internetu. Będę się odzywać, ale nieregularnie; symbolicznie. Postaram się zaznaczać swoją obecność choćby symbolicznie. Pozdrawiam Bywalczynie Szczególnie pozdrawiam Aleks lubiącą wielobarwne rozmowy Szczególnie pozdrawiam też Linkę dotkniętą kleszczem. Benigna 2 razy spróbowana przez kleszcza ( jeden raz kuracja antybiotykowa, jeden raz kleszcz potraktowany wiązanką słowną)
  8. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    No, no, no!!!! Wafelku, dlaczego się tak tłumaczysz i usprawiedliwiasz? Wniosłaś na Werandę ruch i energię. I bardzo dobrze! Wróć do nas po powrocie z urlopu! Wakacyjne duchy podróżują i dlatego zapanowała zakonna cisza. Aleks - nie uciekaj, ktoś przecież musi doglądać Werandy, a kto to zrobi lepiej niż Ty? Mam dużo do opisania, ale wakacyjny duch nosi mnie z miejsca na miejsce. Ledwie wróciłam ze wsi i zaczęłam się przygotowywać na przyjęcie następnych gości, a już dowiedziałam się, że jutro jadę do Krakowa. Po powrocie odwiedziny w serwisie samochodowym i znowu wyjazd na wieś. Potem wyjazd do Niemiec. Osiądę w spokoju pod koniec września. Wtedy uspokojony wakacyjny duch opowie co widział i co słyszał. Pozdrawiam STRAŻNICZKĘ WERANDY - Aleks i zaocznie wszystkie PODRÓŻNICZKI Benigna Ps. Piosenka Bombonierka trafiła do radiowej Jedynki
  9. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Aleks, zgodnie z prawami natury wszyscy muszą przejść przez tęczowy most: ludzie, psy, koty ... wszystko co żyje. A my związani uczuciowo z naszymi małymi przyjaciółmi ciężko przeżywamy rozstania. Cóż mogę napisać, chyba to, że kiedy bezdomny - z własnego wyboru - kot Rudi znalazł się po drugiej stronie mostu, a przedtem odwiedził mnie na balkonie, chociaż wszedł z trudem - nie mogłam sobie znaleźć miejsca. A le wyobraziłam sobie chwilę, kiedy ja też się tam znajdę i wtedy zanim powitają mnie ludzie - pierwsze na powitanie zjawią się zwierzęta i między nimi będzie Rudi. To mnie uspokoiło. Kiedy o tym mówię większość znajomych patrzy na mnie dziwnie i pytają czy się tam wybieram. Odpowiadam, że nie, na razie nie mam takiego zamiaru, ale i tak kiedyś tam będę. Nie wiem, czy ten sposób myślenia przyniesie Ci pocieszenie - może to tylko sposób,który okazał się skuteczny dla mnie, jednak musisz się \"wziąć w garść\" bo inne zwierzaczki odbierają Twój smutek i jest im też smutno. A może uda sie podleczyć Mrusię? Trzymaj się Aleks, jesteś przecież Lwem i m u s i s z być silna Pozdrawiam i trzymam kciuki. Benigna
  10. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Dobry wieczór, Weranda jest dziś cała złota: złote serwetki na stolikach, bombonierki ze złotymi czekaladkami, zastawa ze zlotym wzorem. Wszędzie pozawieszane złote serca, kolysane przez powiewy wiatru. Wszystkiego najlepszego Aleks, Złota Dziewczyno - zawsze młoda i wspaniała. Niech się spełni to wszystko czego sobie życzysz. My bardzo życzymy sobie spotykać Ciebie na Werandzie często i czytać, czytać, czytać ..... Benigna
  11. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Dobry wieczór, wróciłam z nadjeziornego wypoczynku, zupełnie innego niż ten, na który się wybierałam. Może lepiej, że tak sie stało. Pogoda, okropna - przekropno-zimna - zmieniła się w końcu na ciepłą i słoneczną. A teraz znowu jest chłodno i deszczowo. Wszystkie okna zamknięte, ale z daleka dobiega straszny \"łomot\" - to odgłosy koncertu The Rollings Stones, nie wiem jak to wytrzymują okoliczni mieszkańcy. Wakacyjny duch schował się gdzieś głęboko i za chwilę ja też będę musiała się ukryć; ale gdzie? Może po drugiej stronie mieszkania pooglądam tv ze słuchawkami na uszach. Pozdrawiam serdecznie Panie, przywołuję Wakacyjnego Ducha z zamorskimi opowieściami, bo moje będą zwykłe, krajowe. Ps. Dziękuję Linko za pamięć. Benigna
  12. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Dzień dobry, dobry mimo wszystko; mimo uciążliwego deszczu i wściekłego wiatru. Wyjeżdżam. Trudno. Jakoś to będzie. Dziękuję za życzenia urlopowe - na pewno się sprawdzą, dzięki za życzenia pogodowe - jak będzie? zobaczymy. Na razie wymyśliłam okrycie Werandy dachem kabrioletowym. Żeby zaś nie było smutno i ponuro dzach ów ma kolory tęczy, jak piękna wielokolorowa parasolka. Na stolikach ustawiam wazoniki z pachnącą lawendą z Modrzeńca. Żegnam się z Wami moją różaną nalewką. Może jeszcze dziś zajrzę na Werandę. Aleks prowadź swoje opowieści wspomnieniowe. Niestety nie mogę w nich czynnie uczestniczyć, chociaż chciałabym - muszę załatwić jeszcze różne sprawy przed wyjazdem. Linko nie śpij za dużo bo szkoda życia - chociaż z drugiej strony - sen to zdrowie ( i jak ostatnio usłyszałam - środek odmładzający) Aurinkonie zakop się w kuchni - pisz, pisz, pisz .... Mibożyczę powodzenia w zmaganiach z budową. Dziewczyny wszystkiego dobrego. Benigna
  13. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Do Aurinko i nie tylko... Nie mogę nie odpowiedzieć na pytanie Aurinko dotyczące nudzących się kotów w czasie deszczu. Czy moja kotka się nudzi kiedy pada deszcz? Oczywiście, tak. Ale chodziło głównie o odniesienie do Kabaretu Starszych Panów, którego jestem wielką wielbicielką. Linka napisała „Piękny deszczowy początek lipca”- przeczytałam i popatrzyłam w okno; padało. Przypomniała mi się piosenka „Drobny deszczyk sobie mży” i zapisałam ten tytuł. Kawowywafelek przytoczyła tekst innej piosenki z Kabaretu „Wesoły deszczyk”, to zaś przypomniało mi piosenkę Starszych Panów „W czasie deszczu dzieci się nudzą”. Dzieci zamieniłam na KOTY i powstał taki zapis. O kotach można nieskończenie. W Modrzeńcu była wielka burza. Czułam się bardzo niepewnie, byłam tak nisko ziemi, słyszałam krople padające na gałązki iglaków a jednocześnie na górze krople rozsypywały się po dachu jak koraliki. Błyskawice rozświetlały niebo, rozlegały się złowieszczo grzmoty. Noc, ciemność – niezbyt miło jeśli się nie śpi. A moja kotka spokojnie spała w pobliżu parapetu. Następnego dnia padał deszcz. Kotka wysunęła głowę na dwór i cofnęła się do pokoju. Zapanowała kocia nuda. Wtedy powiedziałam do niej: Milka możesz wejść na strych. W tym momencie kotka popędziła w kierunku łazienki, gdzie były opuszczone schody i zadowolona pobiegła na górę. Milka kocha strych, ale nie wiedziałam, że kojarzy słowo „strych” z pomieszczeniem. Na strychu kotka spędziła cały ranek i wczesne popołudnie. Zeszła, kiedy wyczuła, że szykuję się do wyjazdu i spokojnie czekała, że zaniosę ją do samochodu. W Warszawie też jest nudno Milce, kiedy pada deszcz. Nie może monitorować świata z balkonu, gdzie siedzi się na tzw. platformie, czyli specjalnej desce umieszczonej w tym celu na poziomie balustrady. Wtedy zaczepia mnie i urządzamy gonitwy i zabawę w chowanego. Gonię kota, kot ucieka, potem ja uciekam a kot goni mnie, następnie kot się chowa a ja go szukam. Kiedy się zbliżam kot wyskakuje a ja udaję, że się boję. Potem ja się chowam – kot mnie szuka i kiedy jest blisko wyskakuję i krzyczę „Gonić kota’ i tak się bawimy. Tak: w czasie deszczu koty się nudzą. A ja się zamartwiam co to będzie pojutrze, kiedy wyjadę na 2 tygodnie, a kot zostanie zawieziony do mojej rodziny i powierzony opiece. Rodzina już się cieszy, a ja zgromadziłam ogromne zapasy jedzenia. Bagaż kota będzie pewnie większy od mojego. Już widzę rozbawione miny, kiedy wkroczę z tym bagażem. Jedzenie, zabawki, kuweta, żwirek, dokumenty, adresy... Szkoda, że nie mogę wziąć z sobą kota, ale w ubiegłym roku kot przesiedział cały czas w pokoju pod łóżkiem, na taras wychodził tylko na chwilę wieczorem. Pies, przyjaźnie nastawiony i chętny do zabawy, nie został zaakceptowany przez kota. I tak znalazło potwierdzenie powiedzenie „jak pies z kotem”. Nie mogę też nie zauważyć, że Aleks zmieniła się z KUSTOSZA w KOLEKCJONERKĘ męskich typów. Teksty bardzo ciekawe i nadzwyczaj pouczające. I budujące też, bo zdałam sobie sprawę z tego, ile miałam szczęścia, że nie dane mi było trafić na żaden typowy model. Zaczęłam się zastanawiać, kto będzie przedmiotem następnych rozważań, analiz i syntez. Mam pewien pomysł ale na razie ukryję go na Mazurach. Kiedy wrócę pewnie nowa kolekcja będzie już w pełnym rozkwicie. Pozdrawiam Panie i witam Panią Kawowywafelek; zostań z nami. Benigna
  14. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    W czasie deszczu KOTY się nudzą, to ogólnie zna...ana rzecz ...
  15. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Lipcowa lista obecności Drobny deszczyk sobie mży... Wezwana przez Linkę melduję się: jestem. Dziś krótko i konkretnie. 1.Poprzedni tydzień przepracowany bardzo solidnie. 2.W Modrzeńcu drzewo wiśniowe puste – ktoś zerwał wiśnie; ptaszek wysiaduje pisklęta ukryty w gałązkach glicynii, gniazdko na przyporze, drabince i gałązkach (znowu obchodzenie domu szerokim łukiem, żeby go nie spłoszyć). Dom i ogród pożegnany przed wyjazdem na Mazury. 3.Źle wypisana recepta przez lekarza, trzeba będzie przedzierać się przez tłum zdenerwowanych pacjentów i tłumaczyć lekarzowi, jak wypisać nową. Ufff, ręce opadają!!! 4.Proszą o wcześniejszy przyjazd na Mazury, ale trzeba czekać na powrót rodziny i przekazać pod opiekę Milkę. 5.Inne - wieksze i mniejsze, przygotowania do wyjazdu. Pozdrawiam Werandowiczki i pędzę do prozaicznych lecz koniecznych prac. Benigna
  16. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Aleks, Twoja opowieść - bardzo smutna i bardzo prawdziwa jest przejmująca. Motyw tak często opisywany w literaturze, tu - życiowa prawda bez ubarwień - gotowy scenariusz. Czas jednak przynosi zmiany. Teraz życie młodych dziewczyn bardzo się odmieniło. Młode osoby wyprowadzają się z domu rodzinnego, żeby zamieszkać z chłopakiem. Rodzice mówią o tym otwarcie, bez upiększeń; często następują powroty do domu - bo związek okazał się pomyłką. Jeżeli ze związku urodzi się dziecko, jest kochane a słowo bękart wyszło z mody. Modnie jest również opowiadać jak długo mieszkało się razem przed ślubem, pokazywać ciężarny brzuszek i cieszyć się tym. Tak jest w mieście, w którym mieszkam i z pewnością w innych miastach też. Niedawno na wsi rozmawiałam z zaprzyjaźnioną panią, osobą bardzo religijną, uczciwą, o wspaniałym sercu dla ludzi i zwierząt. Zwierzyła mi się, że jej syn wyprowadził się z domu i zamieszkał w pobliskim miasteczku z dziewczyną. Matce powiedział, że bardzo kocha swoją dziewczynę i chcą spróbować jak będą się czuć mieszkając razem. Uciekał też przed kolegami, którzy przesiadywali w miejscowej gospodzie i przepijali zarobione pieniądze. Chciał oderwać się od nich i spędzać wolny czas inaczej. Kiedy stwierdziłam, że miał rację - zobaczyłam rozpromienioną twarz matki. Miała akceptację osoby z zewnątrz. Powiedziała mi wtedy, że zastanawiała się, co będą mówić ludzie a okazało się, że na nikim decyzja jej syna nie zrobiła żadnego wrażenia. Żadnej sensacji, żadnych plotek. Myślę, że czas nieszczęsnych córek z niechcianą ciążą, wyrzucanych z domów rodzinnych minął. Mam nadzieję, że ludzie myślą teraz inaczej i nie ma już takich nieszczęść, a jeśli jeszcze zdarzają się podobne sytuacje - to nie kończą się tak tragicznie. Pozdrawiam wszystkie Panie, życzę dobrej kondycji \"ogrodniczkom\" i jutro podzielę ich los narażając na gimnastykę mój kręgosłup i mięśnie w moim bardzo zarośnietym ogrodzie. Benigna
  17. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Ogórki na Werandzie Aleks napisała o pustce na Werandzie. Rzeczywiście, jakoś opustoszało i posmutniało. Myślę, że zbliżający się sezon wakacyjny ma znalazł tu swoje odbicie. Przez mój dom przetoczyły się fale gości i teraz odrabiam zaległe sprawy. Dziś dzień zdrowia: lekarz i dentysta, brrrr. Wzorem Aleks dołączam tekst, który napisałam dla osoby, która interesowała się grotami solnymi. Może zainteresuje to interesujących się medycyną niekonwencjonalną, może zachęci do odwiedzenia i sprawdzenia działania groty "na własnej skórze\"? Zaczynam sezon ogórkowy na Werandzie. Pozdrawiam i pędzę do lekarza. Benigna Grota solna Galos Korzystałam z groty solnej Galos w sezonie zimowym i bardzo sobie chwalę. Do groty wchodzi się w białych skarpetkach na podłogę pokrytą kryształkami soli. Ściany i sufit obłożone są blokami soli, z sufitu spływają \"sople\". Z wnętrza wydobywa się przyciemnione światło. Pod ścianami ustawione są ruchome leżaki; można na nich siedzieć lub leżeć - zalecana jest pozycja pozioma. Zaczyna się seans. Grube ciężkie drzwi zostają zamknięte, światła gasną, z głośników płynie delikatna muzyka: słychać szum fal, łatwo wyobrazić sobie delikatne powiewy wiatru .... Po chwili muzyka zmienia się, zaczyna się śpiew ptaków. Powietrze w grocie jest chłodne, z każdą chwilą wydaje się chłodniejsze. Dlatego najlepiej od razu przykryć się kocem, wtedy chłodne powietrze nie jest nieprzyjemne. Po kilku chwilach wchodzi pan lub pani i proponuje herbatę: czerwoną lub zieloną. Herbata podawana jest w ciężkich ceramicznych kubeczkach, czerwona, jaką piłam, ma trochę dziwny, oryginalny smak. Jest cicho, chłodno, spokojnie, przyjemnie. Relaks dla ciała i relaks dla duszy – trzeba tylko zanurzyć się w miłych myślach i oderwać od ziemskich spraw. Po 45 minutach muzyka cichnie, powoli zapala się światło. Kończy się seans. Opuszczamy grotę. Wychodzimy do krainy codzienności; światła lub ciemności – zależnie od pory dnia; ciepła lub zimna – w zależności od pory roku. Zbieramy i porządkujemy porozrzucane myśli: jesteśmy znowu w naszym codziennym świecie spraw, obowiązków, ważnych i mniej ważnych dat i terminów. Czy wyszliśmy po seansie inni niż przed wejściem, czy też tacy sami? Nie wiem ... myślę, że każdy odczuwa to inaczej. Ja wkraczałam do codziennego świata delikatniej, wolniej (to dla mnie bardzo ważne, bo na ogół pędzę na oślep i wszyscy pytają dokąd się spieszę) i z nutką refleksji. Działanie lecznicze grot solnych jest kontrowersyjne, zdania są podzielone. W moim przypadku było raczej odpoczynkiem i wyciszeniem. Myślę, że jeśli nie pomoże to z pewnością nie zaszkodzi - myślę, że warto spróbować, szczególnie w przypadku chorób dróg oddechowych. Polecam informacje o grotach Galos: www.galos.waw.pl oraz www.galoscoves.com
  18. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Zapraszamy Panią ZUPEŁNIE NOWĄ do nas na Werandę na pogaduszki. Piszemy tu o różnych sprawach, o ważnych wydarzeniach i o drobiazgach, które same w sobie może nie są ani ważne, ani istotne - nie zmieniają też biegu historii. Ale dla nas mają jakąś nutę radości lub smutku, chwilę refleksji, pobudzają do wspomnień i na ogół wywołują dyskusję. Myślę, że warto czasem podzielić się swoimi myślami i przeżyciami z przyjaznymi osobami, które myślą i odczuwają podobnie. Staramy się podnosić na duchu osoby, które \"wpadły do dołka\" lub źle się czują. Pocieszamy w porażkach i niepowodzeniach. Śmiejemy się z dowcipnych opowieści historycznych, zastanawiamy się nad zbiorem mądrości, przekazywanymi od czasu do czasu, poznajemy wydarzenia z różnych regionów geograficznych. Piszemy o naszych codziennych zwykłych sprawach. Uczestniczymy w kupowaniu, budowaniu i rozbudowie domów, w meblowaniu mieszkań, pielęgnowaniu ogródków i w zdawaniu egzaminów. Dzielimy się naszymi wrażeniami z nowości literackich, filmowych, teatralnych, plastycznych. Nasze życie bardzo się wzbogaca - bo wiemy, że nie jesteśmy same i zawsze możemy porozmawiać na Naszej Werandzie Wyjeżdżamy i wracamy, opiekujemy się zwierzętami. Myślę, że nawet wtedy, gdy nic ciekawego wokół nas się nie dzieje - prawdziwe emocje tkwią w naszym wnętrzu. Musimy je tylko odnaleźć i wydobyć. Witamy i zachęcamy do rozmów. Ciekawa jestem, o jakie miasto wzbogaci się Weranda. Pozdrawiam. Benigna
  19. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Linko, dzięki za troskę; w Warszawie na razie panuje błogi niedzielny spokój. W północnym oknie widać resztki brzoskwiniowego nieba a na nim delikatne pastelowe obłoczki do malowania dla Aurinko. W oknie południowym jest nieco ciemniej, ale widzę, że\"ogródkowicze\" wyszli do swoich ogródków. Psiarze wyprowadzeni przez psy spacerują leniwie, koty przesuwają się długie i spowolnione jak pociągi PKP wśród krzewów i otrzepują liniejące futra z kropel wody. Paprotka nawilża się na balkonie, Milka obserwuje schłodzony świat z balustrady. Piętro niżej na tarasie śledzi wydarzenia dnia trójkolorowa kotka sąsiadów. Od wczoraj w Warszawie burza tylko straszy polewając obficie deszczem, pobłyskując delikatnymi błyskawicami i podgrzmiewając z daleka. To wszystko. Na razie nie widać żadnych zwiastunów burzy, ale wszystko jeszcze może się zdarzyć, być może w innej części miasta coś pada i pogrzmiewa. Z ostatniej chwili: zachodzące słońce fantastycznie odbija się w elewacji wysokiego budynku , kolor elewacji jest bardzo ciekawy. Od wschodu płyną chmurki w ciężkim kolorze szarości - to stamtąd zapewne przybędzie burza. Wyjrzę jeszcze raz. Chyba będzie padać, koloru brzoskwini coraz mniej, szarego przybywa. Żegnam brzoskwiniowo przedburzowo - zawsze po dwudziestej Benigna
  20. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    O wyrastaniu z malutkiej do trochę większej Święto czwartkowe minęło, trwa tzw. „długi weekend” (zawsze zastanawiam się, kto wymyślił taką bzdurę) a ja usiłuję z malutkiej grzesznej powrócić do właściwego dla mnie wzrostu i mniejszej „grzeszności”. I właśnie wczoraj pojawiła się okazja do „ratownictwa. Wracałam do domu z zakupami i nagle zobaczyłam na daszku pojemnika na szkło podeschniętą paprotkę, owiniętą białą plastikową torbą. Było południe, pełnia słońca, około 30 stopni w cieniu i ... na daszku schnący w oczach kwiat. Wzięłam paprotkę, wstawiłam do wanny, umyłam, nawodniłam i powycinałam wysuszone gałązki. Dziś kupiłam większą doniczkę, ziemię i przesadzę roślinę. Będzie mieć lepsze warunki; ciekawe jak skorzysta z tej możliwości. Muszę znaleźć jej miejsce wiszące, bo kotka bardzo się nią zainteresowała i usiłowała podgryzać. Będzie to druga roślina o takim pochodzeniu w moim domu. Pierwsza była juka wystawiona na mróz przed Bożym Narodzeniem 1,5 roku temu. Kiedy ją zobaczyłam, nie mogłam przejść obojętnie – zabrałam ją do domu, bo wyglądała na bardzo nieszczęśliwą a mróz był duży. Wtedy wyglądała dość nędznie, teraz zmieniła się nie do poznania. Dobrze, że liście ma wysoko na długiej łodydze, bo inaczej kotka znacznie by je przetrzebiła. Teraz powietrze jest odświeżone po deszczu i burzy, czas na przesadzanie. Pozdrawiam – zawsze po dziewiętnastej. Benigna
  21. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Tańczą panowie, tańczą panie ........................................... Aleks , Linko, Aurinko :D zastanawiam się, co za dziwny przedmiot zamówiłaś. Moje urządznie zwane grillem elektrycznym, kupione w Niemczach kilka lat temu ma wielkość 23x32 cm, jest firmy Bosch i wiernie mi służy ku zadowoleniu wszystkich. Są w Polsce podobne grille firmy Tefal - też takiej wielkości lub trochę mniejsze. Co prawda gotować na nich się nie da, ale grillowane potrawy są smaczne. Ciekawe, czym chciała Cię \"uszczęśliwić\" firma. Napisz o tym koniecznie. Pozdrawiam. Benigna - lekko z grzechów oczyszczona
  22. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Skorzystałam z zaproszenia Aurinko i zjawiłam się na Werandzie, ale tylko na chwilę, bo dziś tu zupełnie nie pasuję. Przynoszę kwadratową białą czarkę z czerwonym kwiatem wewnątrz i z długą porcelanową łyżką do nabierania truskawek ze śmietaną i z cukrem. Zapraszam do degustacji, są znakomite. Sama wyglądam trochę dziwnie, otulona pomarańczową ażurową chustą z frędzlami. Dlaczego? Bo jestem osobą bardzo ciepłolubną i w pomieszczeniach klimatyzowanych okropnie marznę. Tu odwołam się do mojej znajomej, osoby bardzo pedantycznej i „akuratnej”. W dniu bardzo upalnym ubiegłego lata osoba ta przyjechała metrem do swojej przyjaciółki trzymając w jednej ręce ciepły szal, a w drugiej – wachlarz. Żar dosłownie lał się z nieba, a ona poszła do stacji metra sprawdzić jaka jest temperatura w metrze, wróciła do domu i przygotowała się do podróży, która miała trwać 15 minut. W metrze przed nadmiarem chłodu miał ją chronić ciepły szal, a po wyjściu z metra wachlarz służył jako ochłoda. Dlatego dziś - szal. Czuję się bardzo malutka. W żaden sposób nie dorastam do Świętej Aleks z tak świetlaną historią i w dniu Bożego Ciała mogę wspominać jedynie swoją białą sukienkę, wianuszek na włosach i płatki kwiatków, no i moje przemyślenia z tym związane. A potem? Nikogo nie nawróciłam, nie wydobyłam z otchłani grzechu. Więc z co ja tu mogę z teatrem? Z secesją? Z Paryżem? Z muzyką? Jedyny ratunek dla mnie-grzesznicy to słuchanie Aleks i uczenie się, bo na to nigdy nigdy nie jest za późno, za późno, za późno, za późno .......................................................... Żegnam i udaję się do krainy ciepła i słońca na balkon, który jest cały owinięty pnączem; z boku zagląda puszysta daglezja, z drugiej strony wachlują liście winobluszcu, na wprost wyrasta sosna z szyszkami jak świeczniki, poniżej białozielony dereń. Na balkonie wyleguje się łaciata kotka, długa jak dwa lisy a na tarasie poniżej druga łaciatka znacznie od niej ciemniejsza i rudy olbrzymi kot. Miłego wieczoru. Benigna - grzesznica
  23. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Teatr to wielki, teatr jedyny, niech nasza Aleks zawsze trwa. Wracają na Werandę dziewczyny i świat wiruje; chapeau bas!
  24. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Warszawskie wystawy Wiosna przyniosła nam kilka interesujących wystaw. W Muzeum Narodowym można obejrzeć wystawę Alfons Mucha 1890-1939 oraz Galeria Sztuki XX wieku. Alfons Mucha Przedstawiciel secesji, mojego ulubionego okresu w sztuce. Wspaniały twórca, którego prace mogę oglądać zawsze z wielką przyjemnością. Dwa lata temu byłam w Muzeum Muchy w Pradze, ale wystawa obecnie eksponowana w Warszawie jest ciekawsza i bardziej zróżnicowana. Są na niej zdjęcia rodzinne (w Pradze też były) i dużo dzieł z innych muzeów, dlatego po obejrzeniu obraz twórczości wydaje się bardziej pełny. Jest tam nie tylko grafika, lecz także prace wykonane inną techniką, np. pastele, czy obrazy olejne. Ciekawa jest też biżuteria zaprojektowana przez artystę. Jak dobrze oprócz talentu mieć jeszcze szczęście, takie jak Mucha: znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Krytycy o jego pracach wypowiadali się bez większego entuzjazmu. Traf chciał, że Sahra Bernhardt potrzebowała plakatu i właśnie Mucha go zaprojektował. Sukces był ogromny, a podpisanie kontraktu z Sahrą na 5 lat z prawem wyłączności stało się początkiem wielkich sukcesów artysty. Plakaty są przepiękne, można się im przyglądać i znajdować wciąż nowe niezauważone wcześniej szczegóły. Wspaniałe są cykle obejmujące pory roku, znaki zodiaku, kamienie, kwiaty .... Po obejrzeniu wystawy mogą się przyśnić zwoje splątanych roślin, przepięknej urody kwiaty, piękne panie w malowniczych pozach – a wszystko „zaklęte” w ruchu, wirującym i niespokojnym lub leniwie sennym, zatrzymanym na chwilę, by znowu wyruszyć w zaczarowany magiczny taniec. Co roku przygotowuję na własne potrzeby kalendarz ozdobny. W tym roku mój kalendarz zdobią plakaty Muchy. Aurinko, wysłałam Ci kartkę z mojego kalendarza. Czerwcowa pani siedząca wśród winogron ma we włosach kwiaty wyglądające jak gwiazdy. Ciekawa jestem Twoich wrażeń z wystawy. Polecam też obejrzenie drugiej wystawy na I piętrze muzeum Galerię Sztuki XX wieku. Jest to Odsłona Kolekcji z lat 1945-1955, najbardziej znanych artystów polskich tego okresu. Wstępem do niej są socrealistyczne plakaty znanych grafików i malarzy. Warto zobaczyć obie wystawy będąc w budynku Muzeum Narodowego, ale bardzo ważną sprawą jest kolejność. Koniecznie obejrzyj najpierw Galerię Sztuki a potem Muchę. Koniecznie w tej kolejności. Jeśli obejrzysz Muchę a potem Galerię wyjdziesz z uczuciem zniechęcenia. A lepiej opuścić muzeum z pięknymi secesyjnymi obrazami - są o wiele piękniejsze niż socrealizm. Aurinko, życzę miłych wrażeń. Jest jeszcze jedna piękna wystawa w filii Muzeum Narodowego – w Królikarni „Paryż – portret miasta”, ale o niej napiszę innym razem.
  25. Benigna

    Pogaduszki na werandzie

    Aleks czemu nie? na pewno będzie to fascynująca historia Pozdrawiam. Benigna
×