![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/monthly_2018_12/S_member_25324.png)
Szam
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Szam
-
cześć Dziewczyny! dziś się chyba wyspałam i tak mi z tym dziwnie jakoś:D Majorku, dziękuję bardzo za życzenia i ciepłe słowa:) mam nadzieję, że w końcu dzieci zczną spać, a zretszą do urlopu już niedługo!!! wyjeżdżamy 12 lipca a zabieram tez opiekunkę, to sobie poodpoczywam, nawysyłam maili, będę odświeżać znajomości i się opalać. Przez pierwszy tydzień chyba się nigdzie nie ruszę:D nie będę pisać o Agacie. Przykro mi bardzo, że się tak stało, ale widocznie tak musiało być. Myślę, że i tak była szczęśliwa, bo miała wymarzoną córeczkę, to była jej decyzja i należy ją uszanować. A teraz coraz poważniej myślę o zostaniu dawcą szpiku. Na razie napisałam do fundacji Urszuli Jaworskiej. Na tej stronie napisali bardzo dokładnie jak to jest z tym byciem dawcą. I do operacji przeszczepu nic nie boli. Jedynie krew pobierają. A później? tak sobie myślę, choć jestem strasznym tchórzem i panikarą, że wytrzymam i operację i ból późniejszy. mam duży dług do spłacenia. W końcu mam troje ślicznych i zdrowych dzieci, udało mi się. Chcę to odpracować, oddać komuś. Muszę po prostu. Tygruniu, w sobotę moj P i Tymuś jadą na Góraszkę, a ja zostaję z Zuzią i Mają, może wspólny wypad do parku?? a o stanikach to ja nwet mówić nie będę. Zawsze mam problem z zakupem. mam niby 75C, ale ciężko mi kupić dobry stanik. Zawsze się obawiam że mi popiersie wypadnie;) piękny dziś dzień, mam nadzieję, że i u Was także:) buziaki gorące Cynamonku, ja nie mam zbyt dobrych wspomnień z własnego wesela. Wspominam je bardzo źle. uważam, że wesele powinno być dla młodych, a nie dla tysiąca nigdy nie widzianych ciotek czy znajomych królika. musicie zrobić wszystko, żeby to dla WAS był dzień cudowny. Myślcie o sobie i tak planujcie, żebyście to WY byli szczęśliwi. ti jest najważniejsze:) Moja Zuzia też późno \"owłosiała\" i też się tym martwiłam, a teraz ma taką ilość włosów, że ciężko je jest ujarzmić:)
-
słuchajcie, stanowczo to nie jest mój tydzień. dziś nawet nie umiem opisać jak się czuję, bo się nie czuję... z poniedziałku na wtorek spałam 3 godziny, chora, zakatarzona, zaokresowana,uch. praca, gdzie musiałam ślęczeć nad tabelą i tak skrupulatnie zliczać różne takie, ze aż mi się oczach rozjeżdżało. Szybki kurs do domu, dwoma wyładowanymi tramwajami, bez możliwości siedzenia. miałam wrażenie, że mi za chwilę wypadnie macica:( bieg na IV piętro i zabrałam Majkę. Dołączylam Tymka i Zuzię i bieg do fotografa. Na szczęście dzieci mnie mile zaskoczyły. Majka była tak wystraszona panią (niezbyt miłą) i koniecznością siedzenia na baaaardzoo wysokim stołku, że dała sobie zrobić zdjęcie bez trudu. Tymon ciekawie się rozglądał z dość zabawną miną, więc się trzeba było namęczyć żeby mu zdjątko pstryknąć. później lody w oczekiwaniu na zdjęcia, no i próba ogarnięcia dwójki maluszków z jednoczesnym odpowiadaniem na setkę pytań Zuzi i jej relacją z dnia szkolnego. zdjęcia odebrane, kierunek na bjubju, czyli huśtawki i plac zabaw. po godzinie bieg do domu. i tu przegięcie maksymalne dla moich biednych nóg! Tymon odmówił wejścia na górę, więc na jednym biodrze wnosiłam Maję a na drugim Tymka. Ok. 20 kg!!! szybka toaleta własna przed zabiegiem mirenowym, kąpiel Mai i wyprawa do szpitala. Oczywiście byłam tak zestresowana czekającym mnie zabiegiem, że źle ocenilam jakiegoś pana i mu miejsca nie ustąpiłam. Mój błąd, bo wyglądał na przechodzonego menela, a na cały tramwaj wyznał, że ma 80 lat patrząc na mnie siedziącą. Zerwałam się z miejsca wściekła na cały świat, bo przecież zawsze ustępuję. zrehabilitowałam się chwilę później, bo pomogłam starszej pani w niesieniu ciężkich siatek na przystanek autobusowy. biedna staruszka - zresztą bardzo ładnie ubrana, z piękną biżuterią, opowiedziała mi, że ma problemy z barkiem, bo jakiś złodziej wyrwał jej torebkę i na miesiąc wyłączył ją z życia! szok! no i sam zabieg. nie bolało aż tak bardzo, ale moja pani doktor jest po prostu niesamowita. patrzyłam, czekając na nią, na panie w ciąży przechadzające się korytarzem, i przypomniał mi się ostatni poród. miło sę przypomniał, dzięki mojej pani dr. powrót do domu, na ostatnich nogach, bolało mnie wszystko po tym dwudniowym maratonie, w związku z chorobą, zakładaniem mireny i takim tam. w domu musiałam się zmobilizować, żeby położyc Tymka spać. a gdy i ja się już udawałam na spoczynek, obudziła się Maja. I usypiałam ją 2 godziny... więc znowu spałam najwyżej 3. uciekły mi dwa tramwaje i już nie chcę mieć pecha i chcę odpocząć... ale Was zanudziłam co? ale rzadko to robię, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie:) Majorku, dziękuję Ci bardzo, że tak skrupulatnie odpisałaś na mój wpis:D buziaki dla was i postaram się jeszcze dziś zajrzeć. Na razie pije kawę i staram się obudzić, bo pracy mam mnóstwo! PS> czy ktoś oglądał \"Chirurgów\"???? bo nie wiem, czy Meredith żyje czy nie???:D
-
Mam zamiar iść dzisiaj z Maluchami do fotografa, trzeba zrobić zdjęcie paszportowe. Ciekawa jestem jak się uda posadzić nieruchomo Majkę, bo Tymon to jeszcze jako tako, ale Maja jest w ciągłym ruchu:D ghana - bieganie zaliczam do sportów extremalnych;) ja uznaję jedynie codzienne spacerowanie, ewentualnie bieganie za dziećmi:D
-
się mi nie chce pracować, echhhhhh
-
saszka!! Złoty medal za ostatnie zdanie!!!!!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D dzięki Airku
-
najlepsze życzenia dla Misia ja to cieńka w życzeniach jestem, niestety, szczerze w środku życzę, ale nie umiem tego zwerbalizować:( słuchajcie, mam jakiś ciężki tydzień, na szczęście dobry humor mnie nie opuszcza. Wczoraj wzięłam pierwszą dawkę antybiotyku i teoretycznie jest mi lepiej. ale na dokładkę do chorobowego złego samopoczucia dołączyła się bardzo wylewnie i boleśnie comiesięczna przypadłość. więc wczoraj z lekka umierałam:( no i nie mogłam w nocy spać, więc jestem śnięta;) a poza tym, dziś o 19.45 proszę trzymać za mnie kciuki!!! będę miała zakładaną Mirenę a z tego co wiem, to dość bolesne, cóż, nie mam wyboru... a na dodatek mam pełno małych widocznych żyłek na nogach i nie wiem, co mam z nimi robić... i to by było na tyle PS> lubię Was:)
-
Rokitko, sto lat!!!!! ja dziś na krótko, bo niestety dopadło mnie jakieś cholerne przeziębienie, zaraz do jakiegoś lekarza idę, pozdrawiam i ściskam wszystkie!!!
-
Ja będę raczej na 100%, raczej tylko z tego powodu, że nigdy nie wiem, jak dzieci, Ale mam zgodę i już wszystkim na około rozpowiedziałam, że jadę na sabat;) tylko mam pytanie, czy można już w piątek wieczorem, czy mamy (Tygrys&ja) przyjechać w sobotę???? Majorek, nie mam pojęcia co to było, ale wystraszył mnie potwornie:( a tak między nami, to sobie maile z Małgosią wymieniam, chyba się umówimy na herbatę (to jej propozycja). Jest bardzo fajną, dojrzałą i poukładaną Kobietą, z niesamowitą wewnętrzną siłą:)
-
ghana, jest super! mówiła na luzie, przypomniało mi się od razu kilka powiedzonek z książki, typu mam tego pod kokardę, mówiła o pisaniu, redagowaniu, i o serialu, który już nie jest jej, po reżyserzy piszą scenariusz nie uwzględniając w większości jej uwag. Było naprawdę bardzo przyjemnie, no i mam autografy na obydwu książkach:)
-
Saszka, najważniejsze, że on cały. Bardzo współczuję i wspieram jak mogę i fluidów moc ślę, się trzymaj:) a ja wczoraj byłam na spotkaniu z Małgosią Kalicińską i było cudnie. Z rodu znających Józefa jest, jak miło:) Tymon w nocy miał atak histerii i problemy z oddychaniem, więc dziś jestem lekko nieżywa...
-
a ja na to jak na lato. każda godzina dobra:) byle na wolność;)
-
ale tu dawno nie byłam, chyba od czasu pewnej znajomej i jej tajemniczego zniknięcia... 1015 obiadków
-
o takich szczegółach w ogóle jeszcze nie myślałam, tzn. bilet i te sprawy. a wyjechać to wolałabym w piątek, miałabym wtedy taki mini urlop odrodzinny;) ale z tego, co wiem, nasza gospodyni nie bardzo może...
-
Będę na zlocie na 100%, przynajmniej jak na dziś, bo same wiecie, że jak są dzieci, to człek nie jest pewien niczego:) ale fakt, iż do Katowic pociągiem tak krótko, sie więc nie waham. Pewnie pojadę z Tygryskiem, co Ty na to, Kochana? poza tym nic na działkach się nie dzieje. śpiewać nie będę, bo choć chodziłam w podstawówce do szkoły muzycznej, to głosu nie mam ni w ząb, jedyne śpiewy uskuteczniam dzieciom, ale wiecie, one mnie nie krytykują;) co do bycia dawcą, to żadna wielka rzecz. chcę być jeszcze dawcą krwi, ale cholera nie mam jak do stacji krwiodawstwa podejść bo jest otwarta w takich godzinach, ze ha wtedy z dziećmi na placu zabaw przebywam:( uważam, że mam dług do spłacenia, i stąd te moje zapędy. nie nadaję się na żaden wolontariat, bo nie lubię szpitali...płacę co miesiąc na adopcję serca, a 1% na hospicjum, ale czuję że to wciąż za mało. Poczytałam o tym szpiku i wiem, że jego pobieranie odbywa się w całkowitym znieczuleniu. pewnie później boli, ale jakoś przeżyję... miłego dnia dla wszystkich... Ps. zapomniałam Wam napisać, jaka jestem ostatnio zakręcona. Juz mi się raz zdarzyło, że gdy mój P. psiknął, to ja powiedziałam \"przepraszam\". ale w dzień chrzcin przeszłam samą siebie. Szykowaliśmy się do wyjścia, ja już ubrana, a P. właśnie się szykował w łazience. moja szwagierka mówi, że jeszcze tylko na chwile wpadnie do łazienki, żeby się.... . na co ja stwierdzam, że ja tez. Idę do łazienki, widzę, że P. się szykuje, więc zawracam do kuchni i oznajmiam: e, jest zajęta, to ja to jutro załatwię!!!!!! śmiech na sali:D
-
no co????? :D
-
jetem wstretna i niedobra, bo miast pracować, czytam to, co tu napisałyście. Oczywiście nie odniosę się do tego, bo ni w cholerę nie mam czasu. weekend, a właściwie cały tydzień upłynął bez problemów. teściowa pojechała w piątek 16.05, więc był spokój. udało mi się odgruzować mieszkanie i zrobić kilka czynności normalnie nie-do-zrobienia-bo-dzieci. jestem więc zadowolona z siebie. Majka jest maruna, bo jej na potęgę zęby wychodzą, więc jest ciężko. budzą się w nocy oboje i mam tak przerywany sen, że rano zapominam czy spałam. zwłaszcza, gdy muszę się obudzić o 5 rano, brrrr. Tymon mówi coraz więcej, w większości po swojemu, ale dialog się da nawiązać. Na siebie mówi TYTYM co jest niemożebnie słodkie, więc zadaję mu wiele pytań, na które powinien tak właśnie odpowiedzieć. Zuzia się wczoraj ostrzygła i wygląda niezwykle korzystnie i dziewczęco:) co poza tym...dziś wysłałam deklarację do Fundacji Urszuli Jaworskiej, bo choć nie bez lęku i obaw postanowiłam zostać dawcą szpiku. Nie mam czasu na to, by zostać dawcą krwi:( co do zlotu. to nie wiem czym i ile się tam jedzie. W domu mam całkowitą aprobatę wszystkich na wyjazd, więc jeśli się nie zniechęcę - przylecę:D A w środę 28.05 w mojej bibliotece będzie gościć pani Małgorzata Kalicińska, ta od mojego ukochanego Domu nad rozlewiskiem. Biorę obydwie jej książki w celu pozyskania autografu:D
-
jak zwykle w biegu i jak po ogień. Dużo się dzieje, a ja zwyczajnie nie mam czasu by tu wejść i o tym napisać. Ale sobie nie myślcie, czytam Was! tyle, że z pisaniem gorzej:( co do związku, to najważniejsze jest rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać....ja ostatnio doszłam jeszcze do innego wniosku. że ważnym jest również umieć odpuszczać. zwłaszcza sobie. jestem osobą cierpiącą zwykle na nadprodukcję myśli. zdarzy się jakaś kłótnia między nami, a ja już myślę o rozwodzie. to taki drastyczny przykład. I ostatnio, co sobie zresztą wymodliłam, przyszła zmiana. Powoli, powoli, ale już są widoczne efekty. Nie chodzi to oto, że znalazłam klucz na mojego męża, ale odpuszczając sobie, ulżyło mi tak że wreszcie nasz związek zaczyna się reaktywować. Na szczęście! Nie odkryję Ameryki, jeśli pwoiem, że każdy z nas ma swoją wytrzymałość. po dniu pracy, wracam biegiem do dzieci, gdzie czeka już teściowa gotowa mi wepchnąć Maję, zanim jeszcze się przebiorę. Zarzucająca mnie informacjami, jak to ugotowała, posprzątała, i takie tam. we mnie rosną wyrzuty sumienia że ona chora, a tak ciężko pracuje. jednocześnie wielokrotnie ją prosimy, żeby porządki zostawiła dla nas. ale ona woli robić z siebie baranka ofiarnego, wywoływać wyrzuty i tym samym prowokować kłótnie. Doszłam ostatnio do wniosku, że jest ona wampirem energetycznym, który wysysa ze mnie wszystkie siły witalne. piętrzy kłopoty i problemy, jojczy na wszystko i narzeka. a ja czuję, jak ze mnie wypływa cała radość życia. już nawet całkiem postronne osoby zauważyły, że ona się cieniem kładzie na nasz związek. my też do tego doszliśmy i dzięki temu, zaczyna się między nami poprawiać. ale niestety, nie da się uniknąć jej obecności, bo opiekunka nie jest w stanie zająć się moją dwójką, bo są za małe i nie da się pogodzić usypiania Mai z zabawą z Tymkiem. mamy jakieś plany i może uda się nam jednak, dość dużym nakładem środków finansowych, uniknąc jej obecności w przyszłym roku... wybaczcie, że się tak rozpisałam, jest to moja codzienność, o której nie mówię, bo i po co...jest jak jest i tyle. biorę urlop na przyszły tydzień i wysyłam teściową do domu. wtedy jest w domu lepiej. jakoś tak się dzieje. jesteśmy spokojniejsi, nikt się nie kłóci, mieszkanie posprzątane, dzieci najedzone i kochane, a my spokojniejsi. coś w tym jest... na razie odpadam...
-
cholera, napisałam jeszcze po kilka słów do każdej z Was i to akurat nie wlazło!!!!!!!!! wściekła!!!!!! Ninka, rozumiem Twoje nianiowe dylematy. Bardzo mi przykro, że Juleczka ma te straszne pneumokoki, z jednej strony dobrze, bo wiadomo jak leczyć...ale... Ja zamierzam zaszczepić Tymka, jak tylko skończy 2 lata, czyli za miesiąc. Majka jest jeszcze za malutka....pracą się nie wkurzaj, bo i tak nie przeskoczysz ludzi małych,. Ja też miałam swojego czasu takie nerwy z tym związane, ale sobie z tym poradziłam. nie przejmuję sie, bo jak nie można czegoś zmienić, to po co się martwić. Cynamonku, gratulacje wielkie i trzymanie kciuków ogromne. Nie wiem tylko dlaczego w ramach ograniczania kosztów ślubu zamierzasz go wziąć w Paryżu? Ja znam dobrze Paryż i nie wybrałabym go za nic. Choby ze względu na ceny i powszechny brud. Prędzej zdecydowałabym się na przepiekną kolorystycznie i temperaturowo Prowansję lub do niej podobną Toskanię. Ale to rzecz gustu:) Sama zamierzam się kiedyś do Paryżewa wybrać, bo mieszka tam moja kumpela z roku. ech, zabalujemy;) tygruniu, bardzo mnie cieszy, że tak intensywnie nad sobą i swoimi przyjemnościami pracujesz zwłaszcza, że właśnie teraz, gdy nie jesteś obciążona rodziną i obowiązkami, masz możlwiość z tego korzystać. Nie twierdzę, że załuję swoich wyborów, ale może jak i Ty więcej bym w siebie zainwestowała? a tak w wieku 23 lat byłam już mamą...nic to, nadrobię. Choć nie sądzę by było tak ekstremalne jak w Twoim przypadku. Najbardziej marzę o kursie salsy i o nauce języka włoskiego;D Gio, napisz czasem co u Ciebie? jak wnuczęta, a zwłaszcza ten najnowszy? Co u Twoich dzieci??????? Air, saszka, rokita, ghana, majorku dla Was:D PS. proszę o śmiechowe maile i załączniki:)
-
cześć Dziewczyny, nie wchodzę ostatnio, bo się u mnie średnio dzieje. raczej sądzę, że ma jakieś głębsze problemy ze sobą, natury psychicznej, ale bardzo zachlapują mi rzeczywistość myślową. nie wiem co mi jest:( dzieci rosną i chowają się zdrowo. Jedyny problem, którego nadal nie mogę wyeliminować dotyczy Tymona i jego problemów odwiecznych z wypróżnianiem. Sorry, że Wam o tym piszę, ale moze któraś podszepnie jakieś rozwiązanie?? Majka ma już teraz także dwie górne jedynki o od tego momentu (a wychodziły pojedynczo), specjalnie uśmiecha się tak szeroko, żeby je ogółowi zaprezentować. Poza tym, dzisiaj idę na pierwszą wizytę u kosmetyczki:) weekend spędziłam w gruncie rzeczy mało wypoczynkowo. przyjechał tata mojego m. i było dość dziwnie, ale to nie na szerokie forum. ponadto zaczynam się zastanawiać, czy moja teściowa nie jest toksyczna albo nie jest wampirem energetycznym. Nie było jej w weekend i czułam sie dobrze, wysypiałam się i takie tam. ledwo przyjechała, a we mnie wszystko oklapło. problem w tym, że jestem od nie uzależniona, bo pomaga przy dzieciach. w czwartek przyjeżdża z Hamburga moja szwagierka z 17letnia siostrzenicą. i będę miała w domu chaos. w piątek idę na urlop, bo muszę zaprowiantować dom, bo w niedzielę są chrzciny Majki. PS, zastanawiam się nad Mireną i chyba skorzystam z tej opcji. jestem właśnie w trakcie badań;)
-
dziękuję Wam za wsparcie, jesteście Kochane. w ramach czynienia sobie dobrze, umówiłam się do kosmetyczki na zabiegi jakoweś na twarz. jeszcze nie wiem jakie, ale znalazłam ciekawy gabinet w wawie i ceny mają znośne, więc się wybieram. termin zamówiony i już!!!!najpierw będzie konsultacja, a później zabieg. poza tym, mają tam bony na serie zabiegów nawet do 5 godzin!! najdroższy, 5h jest za 640 zł. no i podesłałam mojemu męzowi linka. kazał sobie wybrać jakiś! się zastanowię i wybiorę...jakby którąś interesowało albo chciałaby mi poradzić jaki wybrać upominkowy zabieg przesyłam linkhttp://www.ambasadaurody.pl/l/pielegnacja_ciala/problemy2.php a, chciałam Wam powiedzieć, że moja Zuzia jest...studentką;) http://www.uniwersytet-dzieciecy.pl/ buziaki
-
cześć dziewczyny. czytam Was tak z doskoku, ale niestety nie mam już zwykle czasu na pisanie. źle się ze mną ostatnio dzieje, się sypie po mału wszystko i już mi sił nie starcza, żeby to ogarnąć. z mężem też srednio by nie powiedzieć źle. ale nie poddam się, mam co chciałam, bo rozpuściłam go jak dziadkowski bicz i teraz są problemy. nie potrafimy znaleźć rozwiązania, więc ze sobą nie gadamy. a dla mnie najważniesza jest rodzina, i taki stan dodatkowo rozbija mnie psychicznie. teściowa znowu się źle czuej i dodatkowo mam wyrzuty sumienia znią związane. mogę więc zapomnieć o odpoczynku przez czas dłuższy...ech.... więc u mnie nieciekawie. dlatego nie wchodzę to, bo ja nie umiem się wyżalać publicznie, tak już mam. nie przynosi mi to ukojenia, więc nie ma to większego sensu. najchętniej zdrapałabym się ze świata na czas jakiś. tylke że nie wytrzymałabym bez dzieci...ech...jestem beznadziejna... spadam sobie dziękuję Wam za pochlebne opinie, nawet jak je na pół podzielę, to i tak wychodzi, że dobrze zrobiłam...nie muszę iść, bo mi się cięzko znowu zrobi, a mam już dość brania kalmsa... ściskam Was mocno i dziekuję za wszystko buźka
-
tylko na krótko i po kryjomu, bo jestem zawalona pracą, bardzo Wam dziękuję za tak pochlebne opinie na temat mojej nowej fryzury:) aż się chce żyć. mam nadzieję, że wraz ze zmianą, nazwijmy ją fizyczną, pójdzie zmiana charakteru;) całuję mocno
-
Air, ja też żałuję, tym bardziej, że mój mąż nie ma takich skrupułów gdy chce wyjść czy wyjechać. Podjęłam decyzję, że ja też będę wszystko olewać i jak będę chciała to wyjdę!!! dziękuję Tygruniu
-
Zaniedbuję Was haniebnie, ale naprawdę mam ostatnio niezby dobry okres w życiu. Dlatego gorąco Was pozdrawiam, dziękuję za przesyłane zdjęcia i nieliczne maile! A dziś trzymajcie za mnie kciuki, bo idę po południu do fryzjera i ostrzygę się - na krótko:) Miłego dnia i buziaki:)