Witam wszystkich raz jeszcze. O wypadku i śmierci taty powiedział mi mój chłopak. Przyjechał do mnie do pracy.... Jak mi to powiedział wierzcie mi, że zaczęłam sie ..... śmiac. I to nie uśmiechac ale śmiac. Dopiero po pewnym czasie zaczęło to do mnie docierac, ale prawda jest taka, że nadal nie dotarło. Nie jeden raz łapie się na myśleniu, że jak powiem tacie, czy jak tata to usłyszy... Przez pogrzeb przeszłam jak otumiona, moja mama dostała ataku paniki jak zobaczyła samochód zakładu pogrzebowego, tak płakała, że przyjechali jej go zabrac... Dziś minęły 4 miesiące, dla mnie to wciąż jedna ta sama minuta ciągnąca się w nieskończonośc.