Off-ka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Off-ka
-
Agnes, baaaardzo dziękuję za linki [serce} fajnie, że ludzie ludziom takie teksty piszą... [kwiatek} pierwsza dziś jestem, czy ostatnia....................? Dobranoc Mamusie! :-)
-
Mamcia, nie znam szczegółów, ale jeśli przekracza się limit o tak drobną kwotę to są jakieś furtki. Napomknęła mi o tym pani w opiece, ale się nie dopytywałam, bo nam przekroczenie na razie nie grozi... :-o ;-)
-
To byłam ja, tylko zjadłam siebie kawałek :-p (mniam) ;-)
-
Iw, nie zalecam mieszania, raczej karmienie tym i tym oddzielnie - to tylko mój prywatny sposób, bo tego swojego cienkiego mam zbyt dużo, żeby wypił samo jako popitkę. Opisałam swój przypadek jako przykład zmiany treści mleczka w zależności od popytu na nie ;-) Spadam do obowiązków Dnia miłego :-)
-
Witajcie, my z Matisiem po drugim szczepieniu - płakał strasznie, ale tak jak za pierwszym razem żalił się do wieczora, tak tym razem szybko się uspokoił. Mój mężczyzna dojrzewa ;-) A waży już... 7,5 kg! I to nie wiem z czego, bo ostatnio je mieszankę po 50, 70ml, bywa że 100 a bywa że 20. Natomiast jeśli chodzi o spanie, to chyba właśnie w nocy nadrabia, bo je więcej i to co 2-3 godziny :-( W sobotę się chrzcimy - może się \"nawróci\"..? ;-) Iw - a propo niedojadania na mleku matki. Zaobserwowałam ciekawą rzecz - może się przyda może nie - kiedy ściągałam pokarm równo co 4 h (jadł tylko mnie) to w ustawionych rzędem w lodówce butelkach widziałam gruby kożuch śmietany. Od kiedy ściągam co 12 h (dojada większość mieszanki) - w butelce jest prawie sama woda, z leciutkim tłuściejszym osadem po wierzchu. Wykombinowałam, że to jest właśnie ta \"inteligencja\" piersi: cyc pracując dwa razy na dobe myśli ( ;-) ), że dzidzia ma już jakieś 10 miesięcy i że bardziej popitka - a nie posiłek - jest jej potrzebna. Toteż zwyczajnie do swojego mleka dosypuję \"na oko\" mieszankę, przynajmniej ma choć ten mały procent ciał odpornościowych... Asiulka - przepędź wyrzuty sumienia na drzewo! Nawet jeśli oni go wtedy nie dokarmili (no za rękę niby nie złapałaś) to i tak umowa m-dzy matką a \"pomagaczami\" powinna być święta! Ty decydujesz o której się kończy spacer, tylko Ty masz prawo do ostatecznych decyzji w kwestii dziecka. A tak swoją drogą - nie wiem na ile potrafią być otwarci, ale zawsze najlepsza i najuczciwsza jest szczera rozmowa... Filipka, i co z główką? Wiesz już coś? Trzymamy kciuki! Odmeldowuję się bo muszę popracować...
-
Brzoskwinko, dzięki za duży kawałek - zjem go wirtualnie za zdrowie Matiska bo właśnie dziś kończy magiczne trzy miesiące (yes! yes! yes! :-D ). I przy okazji zorientowałam się, że mamy dzieci prawie w tym samym wieku :-)
-
ok, jestem druga, tyle że spać już się nie wybieram... ;-) Ale na rafaello to miałbym ochotę, i to jaką! Wszyscy po rodzinie i znajomych wiedzą, że z \"kupnych\" łakoci to ja te puszyste białe kuleczki, więc na różne okazje zasypywana jestem pudełeczkami. Nawet do szpitala po porodzie mi dowieziono i się nie oparłam, choć ciężko zaliczyć to do diety laktacyjnej ;-) Ale takie \"robione\" jest też pycha (a może i lepsze), więc zostaw mi kawałeczek... Takie chwile lubię: rodzinka śpi jeszcze a ja... zabieram się za nadrabianie domowych zaległości. Nie wiem jak Wy sobie radzicie, niektóre nawet robią pierogi (no to, to już mnie wpędza w dół ;-) ) ale ja wciąż mam zaległe sprzątanie, zaległe sortowanie ubranek, zaległą pracę na komputerze, zaległe lepienie aniołka z Jasiem (od czterech dni mu obiecuję) i tylko prasowania nie mam zaległego bo sobie je dawno odpuściłam :-D
-
A ja nieśmiało poproszę, abyście te przepisy wymieniały na forum, a nie prywatnie ;-) Bezimienna, Iw - dzięki za wszelkie info. Co do zdjęć - nie wiedziałąm Iw, że je przerabiasz i indywidualnie wysyłasz. Jeśli tak, to z moimi się wstrzymaj - podeślę na dniach aktualne, bo to co wysyłałam Asi to były takie szybko zbierane szczątki i sprzed wieków. Agnes - ja również kocham zwierzęta, ale nie bardziej od ludzi. Tacy, co to nad psem się rozczulają, a np człowiek w potrzebie ich nie wzrusza - budzą moje poważne podejrzenia. Rozumiem Twoje wzburzenie i jeśli mogę doradzić od siebie - poszukaj innej chrzestnej. A swoją drogą - czy ich słodka psinka ma kształtny łepek..? ;-) Dziś też byłam na długim spacerze (Matiś tak zakopany w gondoli, że nawet po wyjęciu ma ciepłe policzki) ale żeby wytrzymać mroźny wiatr przeprosiłam się z moimi dawnymi reformami ;-) aby ochronić tę - jakby nie było - wrażliwą część ciała... A w lesie zacisznie było, jakoś tak teatralnie (słychać huk wiatru w koronach drzew a na dół nic nie docierało) - superaśnie :-) Uciekam do pracy (też na kompie)- wpadnę później jak się uda
-
Agu o. - dołączam sie do gratulacji, bo jest czego :-) Dla mnie dobra praca to obecnie przede wszystkim \"święty spokój\" (nie śmiem już marzyć, że i satysfakcja i kasa i spełnienie i jeszcze przyjemna ;-) ) Jestem coś-jakby w temacie, bo właśnie na 20-stą mam spotkanie z szefem w celu omówienia co dalej po macierzyńskim. Oboje z mężem pracujemy w instytucji charytatywnej i zarabiamy akurat tyle, że wystarcza \"na styk\". Bez wakacyjnych szaleństw itp. Myślałam o powrocie na pół etatu, do tego jednak potrzebna pomoc babć (opiekunka odpada bo nikt za darmo się nie zgodzi ;-) ). Ale: moja mama chce ale nie całkiem może - od kilkunastu lat choruje na chorobę afektywną i nigdy nie wiadomo kiedy dopadnie ją depresja. Po prostu niczego nie można z nią zaplanować. A teściowa wie że mamy dylemat ale sama się nie zgłasza z pomocą, głupio mi prosić skoro ona siedzi cicho. Przed chwilą omawialiśmy ten temat i mężowi się wyrwało w emocji \"trudno, najwyżej oddamy go do żłobka\". Zatkało mnie totalnie, podeszłam do małego który akurat bawił się na leżaczku i słodko chichotał i... popłakałam się. Tomek szybko z tego się wycofał, ale ja się nie mogę otrząsnąć. Rozumiem ostatecznie - dwulatek, może nawet roczniak, na parę godzin - ale kilkumiesięczne dziecko..? Ale jeśli ja zostanę w domu to naprawdę nie będzie z czego żyć. Tak wiele zależy od tej dzisiejszej rozmowy (chcę poprosić o częściowe wykonywanie pracy w domu - co zresztą i tak w pewnym wymiarze robię obecnie).... trzymajcie kciuki..!
-
Benko :-) Mądra babeczka z Ciebie, mi takie decyzje zajęły dużo więcej czasu, za dużo... Twojemu Dziecku - bardziej od naturalnego pokarmu - potrzebna jest spokojna, uśmiechnięta mama :-) Ściskam i zmykam z fabryki do domciu..! (ale się tu zasiedziałam, ciekawe czy mi bramę otworzą...)
-
Ja też na moment - muszę się chwilowo oderwać od roboty bo mi oczy wychodzą z orbit. Wczoraj zjawiłam się na chwilkę towarzysko w pracy (dzień latania po urzędach - mąż wziął urlop). I okazało się, że mają pilne sprawozdanie \"na wczoraj\" i \"Agata ratuj!\" i co? I widząc ich zgrozę już nie tłumaczyłam, że aby to napisać, muszę posiedzieć... w nocy. A niech: dziś siedziałam od 4 rano a teraz kończę wieczorem - w \"fabryce\" - gdy tylko mężuś wymienił mnie przy narybku. A jutro czeka mnie rozmowa z pryncypałem nt mego powrotu po macierzyńskim - oj, gorąco będzie... Czy kobiety muszą mieć tak straszne dylematy: praca albo dziecko? Przeżywam to po raz trzeci i teraz też jest dość dramatycznie...
-
Marlenko, Maju, mimo słońca (jest przynajmniej nad Warszawą) jakieś smutki Was dopadły :-( Marne pocieszenie - ale zawsze - że to częste przy totalnym zmęczeniu jakiego jesteśmy udziałem będąc czynnymi faktycznie całą dobę. Hormony też jeszcze robią swoje. Ale na szczęście z każdym dniem będzie lżej :-) To, na co stać matkę - jest chyba fizycznie (co dopiero psychicznie) niemożliwe dla faceta. Jednak nie znaczy to, że jego miejsce jest \"pod wigwamem\" - ma pomagać i już. Czy rozmawiasz Marleno o tym ze swoim mężem? Wiesz, często próbujemy \"dać im to do zrozumienia\" a tymczasem nie raz trzeba do nich mówić DRUKOWANYMI LITERAMI ;-) Na wszelkie dołki i smutki - słonka życzę!
-
My też już zsypani, tylko że Matisek spał w drodze a oczęta otworzył równo z dzwonkami na mszę... także godzina noszenia na rękach w niewygodnym kombinezonie ;-) Ostatnio, od jakiegoś tygodnia, strasznie poprzestawiało mu się jedzenie. Zjada po 30-50 ml, za to co godzinę. Co jakiś czas wrzuci 110 ale aż mu się ulewa. W nocy ma \"aż\" dwugodzinne przerwy. Nie wiem co jest przyczyną: czy coś mu przeszkadza w buzi (nie daj Boże) czy może to ciekawość świata..? A jak jedzą mieszankę Wasze dziatki?
-
Dzień dobry, ja na chwilkę - przed pracą. Pozdrawiam popielcowo ;-) i zmykam do sprawozdania merytorycznego - na wczoraj - które wciśnięto mi błagając o ratunek, kiedy się na chwilkę \"towarzysko\" pojawiłam w pracy... Widząc zgrozę w ich oczach już mi się nie chciało tłumaczyć, że jedyna szansa popisania dla mnie to... nocka . No, do roboty! Całuski
-
Dzień dobry, ja na chwilkę - przed pracą. Pozdrawiam popielcowo ;-) i zmykam do sprawozdania merytorycznego - na wczoraj - które wciśnięto mi błagając o ratunek, kiedy się na chwilkę \"towarzysko\" pojawiłam w pracy... Widząc zgrozę w ich oczach już mi się nie chciało tłumaczyć, że jedyna szansa popisania dla mnie to... nocka . No, do roboty! Całuski
-
Cześć Mamusie :-) Nie bywałam ostatnio i widzę, ze i mnie ominęła imprezka. Ale zdaje się, że zaczynam się z Wami łączyć telepatycznie, bo nie wiedząc co na wieczór szykujecie - ja również ok 21-ej miałąm kielicha w ręku ;-) Na okazję kończącego się Karnawału - choć to dopiero dzisiaj. A dziś jestem nieco zdołowana (a takie tam różne dnia przypadki... ;-( ) więc i chyba tym razem - zanim popiołem mnie zsypią - lampki sobie nie odmówię ;-) Benka - pisałaś wczoraj albo przedwczoraj o wyrzutach sumienia spowodowanych zanikaniem pokarmu. Nawet nie wiesz jak Cię rozumiem..! Ja mam fisia na punkcie karmienia piersią. Pierwsze dziecko źle było dostawione: spadanie z wagi, płacze, zastoje w piersiach, zanik pokarmu... tak do 2,5 mies. Skapitulowałam, podałam mieszankę (zjadł dwie porcje na raz!) i zaczęłam pobudzać piersi laktatorem. Rozbuchałam je tak, że uzbierałam pół zamrażalnika zapasu a w końcu nadmiar wylewałam do zlewu - piersi jednak już nie tknął. Przeżyłam to bardzo mocno, bo przy karmieniu piersią czułam się jak Matka-Ziemia, a tu \"dziecko mnie odrzuciło\"... Pokarm ściągałam do... 7 miesiąca! (regularnie co 4 h, czy dzień czy noc). Z drugim dzieckiem to samo, z tym że sciągałam prawie od początku i też do 7 mies. W trzecią ciążę miałam zajść po to aby się \"zrehabilitować przy karmieniu\". Ale tym razem coś się już w samych cyckach zepsuło: pokarm schodził opornie, dziecko się nie najadało, już w szpitalu dostałam o-p-r że je \"zasuszam\" (!) Szybko zaczęłam ściągać, ale figa: cycki - chyba przez te ciągłe \"wyżymanie\" - były jakieś mało drożne. Jedno ściąganie zajmowało mi... do półtorej godziny! Był czas (jeszcze niedawno), że ściągałam ok 8 godzin dziennie - pełny etat! No a przecież mam jeszcze dwoje dzieci, nie miałam dla nich czasu, moja rola zaczęła się sprowadzać do czysto fizjologicznej. Trzeba było podjąć decyzję: rybki albo akwarium. Tak więc od jakiegoś czasu ściągam tylko dwa razy dziennie (po ok 60-80 min za każdym razem) Ale oczywiście nie obeszło się bez wyrzutów sumienia, popłakiwania, choć zapewne każdy normalny człowiek już dawno dałby sobie spokój, bo przecież inne rzeczy są ważniejsze niż moje \"zakręcenie\" na punkcie naturalnego karmienia. Benko, po co tak się rozwlekam? Zmierzam do następującego wniosku: wielkim wrogiem w macierzyństwie są WYRZUTY SUMIENIA. Nie służą ani dziecku ani matce. Wiem coś o tym, bo właśnie dziś byłam w poradni psychologicznej w spr mojego najstarszego Jasia i dużo rozmawiałyśmy dokładnie o tych trudnych początkach, o tym jak dziecku potrzebny jest spokój płynący od matki i takie tam... No, to już wiecie, czemu mam ochotę na lampkę wina...
-
Edytko - jeśli tylko masz w domu kaszę jaglaną to ją sobie ugotuj bez soli i jedz tylko to przez trzy dni (zawiera para-antybiotyk). Jaglanka jest królową niekonwencjonalnej medycyny - tak przydatną przy karmieniu, gdy nie można brać większości leków. A jeśli nie masz - pchaj czosnek (podobno smak przenika do mleka, ale to moim dzieciom jakoś nigdy nie przeszkadzało...), jedz mało a często i tylko lekkie rzeczy (organizm ma się sam bronić więc nie wolno marnować energii na trawienie), wyciśnij sok (np marchew, burak i jabłko). A jeśli nie karmisz (sorry: nie pamiętam) to podobno \"czarodziejką\" jest kapusta: sok raczej podły w smaku ale przebogaty w wartości wręcz uzdrawiające. No i rozgrzewanie: albo malinki na gorąco, albo jeżeli nie karmisz to walnij sobie kielicha w gorącej herbacie. Spocisz się jak mysz, ale pomoże. Jedno zastrzeżenie - trzeba to robić w łóżku, więc jeśli nie masz dużej pomocy przy dziecku, to zostaw to na wieczór. I... ZDRÓWKA ŻYCZĘ !!! :-D
-
Dzień dobry (oby, oby :-)) Iw - ja też się ubawiłam myśląc o tak długim stażu małżeńskim :-D Wprawdzie jestem tu najstarsza (zdaje się, że razem z Renatką) ale taki staż mógłby być możliwy tylko z założeniem istnienia reinkarnacji. A ja mam inne założenia ;-) Dopiero wczoraj oglądałam albumy - fantastyczne! I dopiero wczoraj tak naprawdę trochę bliżej Was poznałam :-) Dzieciaczki prześliczne, jeszcze dziś obcykam Matisia aby i on znalazł się w tak doborowym towarzystwie (oczywiście jak Asia znajdzie trochę wolniejszego czasu). Na katarek, poza nawilżaniem i wietrzeniem (jak nie ma nawilżacza to porozwieszać w pokoju mokre pieluchy, ustawić michę z wodą, itp) jest faktycznie wskazane układanie w podniesionej pozycji - chodzi m.in. o to aby wydzielina spływała, nie \"odkładała się\" w drogach oddechowych. Temu też służy oklepywanie (oczywiście jak dziecko nie śpi ;-)). Kładziemy malucha poprzecznie na brzuszku na swoich kolanach i oklepujemy \"łódeczką\", tj dłonią ułożoną tak, jakbyśmy chciały nabrać wody, ale wierzchem do góry. Klepiemy po bokach (nie po kręgosłupie i nie po nereczkach) od pasa ku ramionkom. Dzidziuś powinien mieć główkę niżej niż pupę. I nie bądźcie zbyt delikatne ;-) Takie klepanie ma zapobiec zakażeniu oskrzeli przez spływającą wydzielinę. No to się napisałam, a Wy pewnie i tak to wiecie ;-) Całuski - zmykam do pracy (też przy kompie).
-
Witam w sobotę Agnes - opis babci super, nadaje się na scenariusz sitcomu. Gorzej, że to publika by się śmiałą, a nie Ty... Co do tematu przegrzewania i wietrzenia dzieci to jestem absolutną fanatyczką. Maxymalna temperatura to powinno być do 22stC. Zimą - bo latem jak jest cieplej, to jest to naturalne. Zabójstwem dla dróg oddechowych są kaloryfery i inne grzejniki, a dokładnie SUCHE POWIETRZE. Ja po ostatniej anginie i antybiotyku wpadłam wręcz w manię wietrzenia, studzenia nawilżania i spacerowania. Mały jest w większości na odżywkę (na dobę ściągam już tylko 4 małe porcyjki :-() więc czym uodpornić takie maleństwo? Tylko wpływając na warunki otoczenia, no jeszcze lakcid raz dziennie podaję. Na spacery chodzę również wychodzę w każdą pogodę, no chyba że przy deszczu jeszcze wiatr wyjątkowo zacina. Bywa, że weranduję Matiska w oknie (nie mam balkonu !!:-() - ubieram go jak na spacer, sama włążę w grube swetry i przy okazji wietrzy się domek. A, bo i tu mam kręćka: przeganiam rodzinę w różne zakątki mieszkania, aby inne zakątki doszczętnie wywietrzyć. A w nocy nawilżacz koło kołyski. I co powiem... ostatnio ustały nocne charczenia wywołane sapką... :-) Oczywiście też nosek nawilżam - ale zwykłą solą fizjologiczną którą kupuję w 0,5l opkowaniau (3zł z czymś) i zakraplam małą strzykaweczką. A - i coś jeszcze (tylko się nie śmiejcie ;-)): wieszam wokół Matiska plastry cebuli, dla \"odkażenia środowiska\" (rada teściowej). Podobno \"wchłania\" zarazki. Jak widzicie, ta ostatnia angina napędziłą mi niezłego stracha... Jeszcze słowo o książkach - wywołano Sapkowskiego: gorąco polecam, przy nim można odreagować wszelkie stresy :-D Asiu \"Bez Imienia\" - miłe zaskoczenie widzieć Cię w sieci! :-) Jak to robisz? I jeszcze słowo o spacerach: dziś po żedobno wyjątkowo czyste zdrowe powietrze przypłynęło nad Polskę: wszystkie mamusie z Bąbelkami w porze około-południowej na spacerze łączcie się! :-) Agata
-
Dzięki Babet! :-)
-
Wpisałam się w preferencjach, ale się nie ukazały :-( Coś chyba robię nie tak, w dodatku nie wiem skąd bierzecie takie ładne kwiatuszki... ;-) Agata
-
Witajcie chmurnym rankiem! Maju, Babet - jestem po \"Czarnej polewce\" (czytałam podczas ściągania ;-)) - każda z moich kolejnych potencjalnych córeczek miała być Gabrysią, ale cóż: Los zadecydował, że mam w przydziale synków. A Gabryś dla chłopca to już nie to. Aniulubon - dzięki za wskazówkę, nie miałam pojęcia gdzie szukać miejsca na opis. Renika - pozdrawiam Twoją absorbującą córcię od mojego absorbującego synalka :-) W stopce masz wpisane \"4700\" - czy to waga urodzeniowa (!) czy aktualna? Zmykam do Małego Wołacza - spróbuję później wpaść na kawkę ;-)
-
Maja73 - którą część Jeżycjady czytasz? - ja też się kocham w Musierowicz, zresztą od lat wielu: najpierw jako nastolatka śledziłam miłosne wątki, teraz wszystko odświeżam smakując drugie dno. Zawsze mawiałam, że na Jeżycjadzie będę wychowywała swoją córkę (bo to babska literatura) ale po trzech synkach odpuszczam... ;-) Asiu Bezimienna - a może wyprodukujemy jakiś list zbiorowy do TPS-y z apelem aby Ci darowali łącze na wyjątkowych warunkach (np darmo) - motywacją niech będą wielkie korzyści społeczne płynące z Twojej działalności... :-) Tyle piszecie o przespanych nockach Waszych dzieci - mój Matisek, mimo że jeden ze starszych (25 listopada), budzi się co 2 h na żarełko. Dzisiejszej nocy wyjątkowo spał od 1 do 5, co było tak niezwykłe, że aż poszłam do niego sprawdzić czy wszystko w porządku. W dzień je jeszcze częsciej, małymi porcjami - ogólnie to taki mały Wrażliwiec (wg klasyfikacji Tracy H.). Co do czyszczenia noska (w ferie przechodziliśmy cała rodziną anginę, pierwszy antybiotyk Mełego - niestety, więc kataru było sporo) to też wiele dobrego słyszałam o Fridzie, ale jej nie miałam, zaś Mały tak się męczył że w desperacji sięgnęłam po radę babć: czyszczenie własnymi ustami. Po pierwszym przełamaniu udało mi sie rewelacyjnie! Dziecko się nie bało (po przyłożeniu końcówki gruszki dostawał spazmów) i cała operacja poszła szybko i sprawnie, ani się zorientował. Na koniec, kochane Grudnióweczki... bardzo dziękuję za ciepłe przyjęcie... :-)
-
faktycznie podobno sok z selera wpływa na potencję - czytalam u pewnej specjalistki od żywienia - żadnej szamanki ;-) I chociaż jest wstrętny to mój mężulek nawet się kiedyś skusił, gdy wyciskałam rodzinie ze względu na inne właściwości zdrowotne... ;-)
-
Witam wszystkie Mamusie! Piszę po raz pierwszy, co nie znaczy że pierwszy raz w Waszej kafejce: od jakiegoś czasu podczytuję (wspomniała już o tym Asia wywołując mnie do odpowiedzi - bowiem najpierw napisałam do niej) i choć mój Mateuszek jest z listopada, to postanowiłam do Was dołączyć - jednak wśród Grudnióweczek jest jakoś najsympatyczniej :-) Mam 34 lata i Matisek jest moim trzecim facetem (gwoli ścisłości: czwartym, wliczając męża). Na neta mam bardzo mało czasu, ale że niestety karmię odciągniętym pokarmem (dłuuuga historia) to aby nie tracić czasu - nauczyłam się ściągać przy klawiaturze. Nieoceniona elektryczna Medela, którą \"wykarmiłam\" całą trójkę dzieci... Także zawsze gdy piszę - to produkuję. Tylko wtedy rodzina daje mi wolne ;-) Czytając o doświadczeniu Addy przypomniałam sobie filmik dyplomowy Julii Kolberger - puszczany w niedzielę z okazji Dnia Chorego w kościele twórców - o mojej koleżance która urodziła dwoje chorych dzieci. Jednostka chorobowa jeszcze nie rozpoznana, może są jedyni na świecie: dzieci nie widzą, nie słyszą, prawie same się nie ruszają, wszelkie \"informacje\" odbierają wyłącznie przez dotyk. A rodzice... jakoś to znoszą, pełni nadziei, wewnętrznej siły, wiary... Podziwiam Addę, podziwiam ich - dla mnie każdy katarek jest początkiem końca świata..! Nie chciałam smucić na pierwszy raz - takie sytuacje jednak czasem uświadamiają jakim się jest szczęśliwym - bo ma sie zdrowe dzieci. Pozdrawiam ciepło i tak prywatnie bardzo żałuję, że Asia tymczasem wychodzi z sieci. Mam nadzieję, że nie na długo... :-)
