Tak, to ja w pierwszym dniu. jestem taka szczęśliwa :D
Na śniadanie była jajecznica na cebulce i łyżeczce oliwy z oliwek, potem serek wiejski na drugie śniadanie w pracy (3% tłuszczu a smakował jak \"normalny\" :D W ogóle to doszłam do wniosku, że ludzie niepotrzebnie tyle tych tłuszczów wszystkich jedzą. Jak jogurcik to kremowy, jeśli gulasz to w zawiesistym sosie, ser żółty najtłustszy, biały tak samo...)
Do marketu pojadę, tymczasem zostały mi zwykłe Kefirki, gdzie wybór jest niezbyt duży. Choć jogurcik zott 0% znalazłam... Po pracy było trochę tuńczyka i kawałek kurczaka z sosem czosnkowym (sos, jogurt odtłuszczony plus czosnek), na kolacje kakao z mleka 0%. Jak szaleć to szaleć :]
Jutro zjem trochę mniej, ale dziś świętuję koniec kapusty.Aha, i kupiłam słodzik. Tymczasem wybiła godizna masażu mojego oby-niedługo-niewidocznego cellulitu i czas na sen, bo jutro na rano do pracy. Kurde, ale problemy z zaparciami mam nadal. Siemienia zjadłam szklankę i nic i to mnie nie motywuje do dalszego jedzenia, bo uważam, ze jest OBRZYDLIWE :) Chyba zmienię nick w zwiazkuz tym :D
Pozdrawiam :)