o jeszcze mi sie najlepsze przypomniało:
jadę na kolokwium zestresowana bo to zaliczeniowe z trudengo materiału wysiadam z autobusu i idę na tramwaj jestem jeszcze dosyć daleko i patrzę moj tramwaj (tam ich dużo jeździ i mogłam spokojnie poczekać) , ale myślę sobie nie spóźnie się, będę szybciej. No to biegne, ale patrzę kałuża a koło niej stoi facet, myśle przebiegnę między nim a kałużą... nie przewidziałam tylko, że on zrobi krok jak będe koło niego przebiegać a że stał tylem to mnie nie widział...... łuuu potknelam się i w centrum miasta rozłozyłam się prosto w kałużę... jeszcze na dodatek miałm telefon w rece i obdarłam sobie obudowę... mokra od stop do głów pojechałam na kolokwium i zaliczylam na 4, ale kolana miałam purpurowe i wszystki moje koleżanki miały ze mnie polew ja im opowiedziałam, że leżałam krzyżem w centrum miasta :P