Ktoś z daleka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ktoś z daleka
-
Amita, piękna młodosci. A od kiedy to matematyk ma serce? Zapytaj uczniaków, każde dziecko powie, że matematyk ma w miejscu serca zimny, bezduszny, kamienny kalkulator :)
-
moje dane Lat? [ bardzo duży kleks] waga początkowa 120 waga docelowa 75 stan cywilny?- kawaler z odzysku. dziecko - 1 córka (zamężna), wzrost 176 ........................................ No dobrze, niech Wam będzie. Już mówię ile mam lat. Odłóżcie te wszystkie wałki i miotły. Ja tu za Matuzalema robię 48
-
A mogę ja dołączyć do tabelki?
-
Jacklyn, przy całym szacunku dla Ciebie, jak uważasz tego chudzielca straszącego sterczącymi gnatami obok naszego topiku za wzorzec piękna i kobiecości, to Twoje niezbywalne prawo. Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu.Wolę jak płeć piękna ma czym usiąść na krzesło i czym wziąć oddech. Tak chudzina co nas z boku straszy nie ma nai talii, ani boider a i główne atrybut kobiecości u niej są jakieś takie początkujące... ....................................... Maxmara, przez to że narobiłaś mi smaka na słodkie właśnie zlikwidowałem porcję bitej śmietany z bakaliami :)
-
Wszystkiego miłego dla Ciebie Maxmara. Za wino dziękuję. Alkohole dla mnie nie istnieją. Żadne. Podaję talerzyk na porcję. A co to? Wszystko rzeście pochłonęły? No jak tak można? A ja się chciałem poświęcić i za każda z Was zjeść, bo Wy się przecież odchudzacie, hihi :) .................................. No to po głównej robocie przy Mamie. uffffffffffff Teraz mogę trochę tu pogadać :)
-
Muszę narazie zniknąć. Pojawię się wieczorem. Jadę opiekować się Mamą, bo jest bardzo niedołężna. Próbuje spłacić Jej niespłacalny dług...
-
Zamiast czegoś tuczącego masz manadrynkę Smacznego :)
-
Amita, a może zrób z 50 zamaszystych przysiadów? Przecież masz ćwiczyć. Tak dla zdrowia :) Tylko nie wiem czemu masz zamiar walnąć mnie mopem przez łeb?
-
Amita, biedactwo. Ja mam jeszcze gorzej, bo jak nie zjem na czas, to mam tak potworny ból głowy że szok. Moim apetytem mógłbym obdzielić tuzin ludzi... Jasny piorun, jak mam pozbyć sie \"obcego ciała\"?
-
Mychulec, chudzino, a gdzie Ty masz nadwagę? Ja mogą o soie powiedzieć że mam (120kg wagi przy 176 cm wzrostu). Nie narzekaj. Wyglądasz pięknie i wcale nie masz nadwagi. ALe jak chcesz dla poprawy samopoczucia trochę schudnąć to kja trzymam kciuki :)
-
Zastanawiam się co dziś zrobić sobie na obiad. DIETETYCZNEGO. Muszę trochę zgubić brzucha, bo wyglądam jak gen. Kieniewicz (zastępca liniowy Berlinga pod Lenino) :)
-
Behemotka, a przeczytaj ZE ZROZUMIENIEM Wasze posty... Pozdrawiam serdecznie
-
Behemotka, weź gumowy młotek i wybij sobie z głowy długa kieckę. Masz, tak jak zresztą każda z tego topiku, figurę taką jak powinny miec modelki. Piszę - powinny, bo to co chodzi na wybiegu to skórgnaty. Czy Wyście powariowały z tym odchudzaniem? Dla zdrowotności można trochę zmienić jadłospis, ale bez przesady :) [podsunął sałatkę z rożnokolorowej papryki]
-
To byłem ja, tylko źle wpisałem nick , hihi :)
-
Twoje prawo, ale ja i tak wolę oglądać się za kobietami, które mają coś więcej ciała niż kości na wierzchu :)
-
Od 90 kilogramów mnadwagi zaczyna się kobieta. Do tego momentu jest tylko zwiewnym dziewczęciem. Ot co. Więc proszę szanownych zwiewnych dziewcząt(Maxmara, Ciebie to też tyczy), nie marudzić, że ten skórognat, któy straszy z boku naszego topiku to jest kobieta. I że jest wzorcem piękna. To śmierć na chorągwi. Jak takie toto przygarnąć do siebie to sie czlowiek boi, że żebra jej skórę poprzebijają. A po wesołych igraszkach trzeba policzyć siniaki.od wystających gnatów.
-
Nie mogłem zareagować inaczej. Hoga zamartwia się tym, czego nie ma, kruszynka nasza kochana.
-
Nmzc :)
-
Z twoich wypowiedzi, chudzinko , wynika coś zupełnie innego. Zapamiętaj, że kobieta zaczyna się od 90 kilogramów NADWAGI. Do tego momentu jest tylko zwiewnym dziewczęciem :)
-
Hoga, to czemu patrzysz na siebie oczami jadowitej zmji?
-
Powtórzę za Załuckim Dziewczę musi mieć na czym usiąść i mieć czym oddychać. A toto z boku strony jak śmierć na chorągwi.
-
Hoga, ja też protestuję przeciwko tej szczapie, która straszy z boku naszej strony. Przecież to sama skóra i kości. Atrybuy kobiecości bardzo początkuące, biode i talii brak, błe Długa jak mięsiąc , a chuda jak wypłata. Mam dla tego skórognata miejce. Na portalu wojskowym. Będzie straszyć w charakterze śmierci głodowej. Ot co...
-
Oto reszta tekstu bo nie weszlo na jeden raz. ............................. Pacjent I — Kombinerkami? Bardzo życiowe! Pacjent III — Za głowę ręką — żeby mu się cel nie suwał, a kombinerkami za ząb! Chrupnęło... Pacjent II — I było po wszystkim? Pacjent III — Tak — ale dopiero po godzinie! Nie mógł sobie ten doktor, biedaczek, poradzić i kolega z sąsiedniego pokoju musiał mu pomagać! Pacjent I — To dobrze, że akurat był i przyszedł... Pacjent III — Musiał być bo za ścianą jest dyżurka dyspozytora pogotowia, a przyszedł z ciekawości. Pacjent I — A dlaczego? Pacjent III — Żeby zobaczyć kto tak wrzeszczy i kopie w ścianę że półki lecą! Pacjent II — A to byłeś ty? Pacjent III — No, lekarz też trochę! Pacjent I — Ale najważniejsze, że ząb ci usunęli! Pacjent III — Tak, ale sąsiedni! Pacjent I — Widocznie podobne były! A tego co bolał nie chcieli? Pacjent III — Chcieli — ale w biegu to trudno! Pacjent I — (patrząc ze zrozumieniem na gips III-ciego) — Rozumiem! I przez ten bieg to wszystko ci się porobiło? Pacjent III — Nie — przez skórkę od banana przed gabinetem! Pacjent II — No, na skórce szwung jest straszny! Pacjent III — Jasne, jak zaczęliśmy wślizgiem na trzecim piętrze, to skończyliśmy na parterze przy portierni! Pacjent I — Jak to — skończyliśmy?! To oni też?! Pacjent III — Też! To był spory banan! Pacjent I — Ty masz szczęście! Ja już nie pamiętam kiedy ostatni raz skórkę widziałem! Pacjent II — (łapiąc się za szczękę) — Łooojjj!!!... Pacjent I — Co jest?! Pacjent II — (plując krakersami) — Łooojjj!!! Pacjent III — Co? Ząbek?! Pacjent II — (potwierdzając) — Nooo... łooojjj!!! Pacjent I — A widzisz — krakersiki! Pacjent III — Kochany — nic się nie martw, mam chody, wiem które okienko, który gabinet, w którą ścianę kopać i w którą stronę wrzeszczeć!... (Biorą II-giego pod ręce.) Pacjent I — Krakersa sobie zjedz, bo potem przez dwie godziny nie będziesz mógł jeść... a może i dłużej!... ....................... Pozdrawiam :)
-
Oto jak może zakończyć się wizyta u dentysty. Tekst jest autorstwa Irosława Szymańskiego, a skecz odgrywał kabaret Loża44. Pacjent II — O Boże — i ty też tutaj? Pacjent I — O rany — jak ty wyglądasz?! Pod pociąg czy pod autobus wpadłeś?! Pacjent III — Nie — u dentysty byłem! Pacjent II — A co ci było? Pacjent I — Wszystko jedno co mu było — nie widzisz jak przyjaciel wygląda?! — (do III-ciego) — Kochany, usiądź, opowiedz wszystko — pasjami lubię takie życiowe opowiadania!... Pacjent II — Krakersa? Pacjent III — Nie, dziękuję! Rozumiecie — było tak: siedzę wczoraj przed telewizorem, gryzę paluszki — własne, bo dziennik był denerwujący, a tu nagle jak mnie coś nie dziabnie w szczękę! Obłęd! Zaczęło boleć jak cholera! Z lekarstw miałem tylko czopki, ale myślę — za daleka droga, zanim doleci do zęba to się wścieknę! Pacjent II — Każdy by się wściekł! Krakersa? Pacjent III — Dziękuję! No to ja płaszcz na siebie i do przychodni! Nawet dużo ludzi nie było! Po czterech godzinach byłem już przy okienku... Pacjent II — Miałeś szczęście, że nie było tłoku!... Pacjent III — No... gęba mi się już wtedy we framudze nie mieściła; ale jakoś zdołałem kulturalnym rzężeniem odwrócić uwagę pani rejestratorki od herbaty i kanapki! Pacjent I — To ona się wylegiwała na kanapce?! Pacjent III — Nie — konsumowała! I to dość długo! Potem odblokowała ten judasz i uczenie pyta: — \"Do resekcji czy do sanacji?!\". Głupio mi się zrobiło, ale mówię jej że do sanacji osobiście nic nie mam, jeszcze mnie wtedy na świecie nie było! Dziadek to może by i coś miał, ale nie będę starowiny wlókł do przychodni żeby opowiadał. Wyrzęziłem jeszcze kulturalnie, że mnie ząb boli! \"Widzę! Ślepa nie jezdem!\" — usłyszałem w odpowiedzi — \"Dlatego pytam czy do leczenia, czy do wyrwania?!\"... Pacjent I — Aaaa — to o to chodziło? Pacjent III — Właśnie! Do wyrwania!!! — zdecydowałem się natychmiast, żeby tej pani następna herbata nie ostygła! \"Od razu trzeba mówić! Niedorozwinięty jakiś!\" — usłyszałem najpierw, a potem: — \"To na co tu czeka? Jazda na trzecie piętro! Niech czeka aż go wywołają po nazwisku!!\" — i kłap okienkiem, ledwo zdążyłem zabrać opuchliznę, żeby mi nie przycięła! Pacjent II — Bardzo życiowe! Krakersa? Pacjent III — Nie! Dziękuję! Pacjent II — Szkoda — do reszty spleśnieją! Pacjent I — Zamknij się! I co? Pacjent III — I po pół godzinie byłem już w gabinecie! Gabinet znalazłem łatwo, bo to tam pacjenci najgłośniej objawiają swoją wdzięczność. Wchodzę, sterylny zapach, taaakie wiertła, taakie obcęgi, glebogryzarki, fotel — a przy nim doktor... Pacjent I — Który, jak prawdziwy Jurand, zajął się tobą szybko i serdecznie? Pacjent III — Po pierwsze, nie Jurand tylko Judym, i się nie zajął bo był już zajęty! Pacjent I — Co ty powiesz? Pacjent III — No przecież musiał przeczytać co nowego w \"Trybunie\"... Pacjent II — Jasne, każdy lekarz musi być na bieżąco w fachowej literaturze! Krakersa? Pacjent III — Nie chcę!! Pacjent II — Co jest — nikt tego świństwa nie chce?! Pacjent I — Nie przerywaj mu!... I co? Pacjent III — I nic — stoję, czekam, a ząb mnie piłuje jak diabli! Po mniej więcej I5. minutach zostałem zauważony! \"Może prywatnie?\" — usłyszałem! Nie, doktorze, nie mam pieniędzy! — odpowiedziałem zgodnie z prawdą i nie wiem dlaczego popatrzył na mnie jak na insekta! \"Pewno go boli?\" — usłyszałem! Spokojnie wyjaśniłem, że boli, i że cholery można dostać, a on do mnie! — \"To czego głupol nie przyszedł wcześniej, jak nie bolał?!\"... Pacjent I — Słuchaj — jak nie bolał, to głupol by szedł! Pacjent III — Tak też mu powiedziałem, ale nie dał mi skończyć: — \"Siadać, otworzyć gębę!\" Usiadłem, otworzyłem: — \"Który go boli?!\" — słyszę! Ten u góry — mówię! — \"Cicho! Widzę!\" — słyszę! Zabrzęczały narzędzia i raptem jak mnie coś nie kolnie w ten bolący ząb! —\"Pewnie ten?!\" — słyszę! KHENNN — ŁŁŁOJJJ!!! — potwierdziłem i nawet specjalnie długo nie wyłem!... Pacjent II — Podziwiam cię, kochany — kra...? Pacjent I — Zamknij się!... A potem? Pacjent III — No, kiedy wróciłem z sufitu... Pacjent II — A po co wstawałeś? Pacjent III — Po co? Z wrażenia po tym badaniu! Pacjent I — Jasne, spacer dla zdrowia to rzecz najważniejsza! Pacjent III — No więc siadłem, a on mnie pyta czy reflektuję na żywca, czy zamrozić... Pacjent I — Nooo — \"Żywiec\" świetne piwo, a jak je lekko zamrozić to już całkiem niebo w gębie! Pacjent III — Tak też mu powiedziałem, ale się wydarł, że tu nie knajpa a on nie bufetowy, i że takiego debila w życiu nie widział. Psiknął mi w gębę czymś zimnym, ale niedużo, widocznie żebym się nie przeziębił, wziął takie chromowane kombinerki i złapał mnie za głowę!... Pacjent I — Kombinerkami? Bardzo życiowe! Pacjent III — Za głowę ręką — żeby mu się cel nie suwał, a kombinerkami za ząb! Chrupnęło... Pacjent II — I było po wszystkim? Pacjent III — Tak — ale dopiero po godzinie! Nie mógł sobie ten doktor, biedaczek, poradzić i kolega z sąsiedniego pokoju musiał mu pomagać! Pacjent I — To dobrze, że akurat był i przyszedł... Pacjent III — Musiał być bo za ścianą jest dyżurka dyspozytora pogotowia, a przyszedł z ciekawości. Pacjent I — A dlaczego? Pacjent III — Żeby zobaczyć kto tak wrzeszczy i kopie w ścianę że półki lecą! Pacjent II — A to byłeś ty? Pacjent III — No, lekarz też trochę! Pacjent I — Ale najważniejsze, że ząb ci usunęli! Pacjent III — Tak, ale sąsiedni! Pacjent I — Widocznie podobne były! A tego co bolał nie chcieli? Pacjent III — Chcieli — ale w biegu to trudno! Pacjent I — (patrząc ze zrozumieniem na gips III-ciego) — Rozumiem! I przez ten bieg to wszystko ci się porobiło? Pacjent III — Nie — przez skórkę od banana przed gabinetem! Pacjent II — No, na skórce szwung jest straszny! Pacjent III — Jasne, jak zaczęliśmy wślizgiem na trzecim piętrze, to skończyliśmy na parterze przy portierni! Pacjent I — Jak to — skończyliśmy?! To oni też?! Pacjent III — Też! To był spory banan! Pacjent I — Ty masz szczęście! Ja już nie pamiętam kiedy ostatni raz skórkę widziałem! Pacjent II — (łapiąc się za szczękę) — Łooojjj!!!... Pacjent I — Co jest?! Pacjent II — (plując krakersami) — Łooojjj!!! Pacjent III — Co? Ząbek?! Pacjent II — (potwierdzając) — Nooo... łooojjj!!! Pacjent I — A widzisz — krakersiki! Pacjent III — Kochany — nic się nie martw, mam chody, wiem które okienko, który gabinet, w którą ścianę kopać i w którą stronę wrzeszczeć!... (Biorą II-giego pod ręce.) Pacjent I — Krakersa sobie zjedz, bo potem przez dwie godziny nie będziesz mógł jeść... a może i dłużej!...
-
Widzę że przed chirurgiem masz taką samą odwagę jak ja przed stomatologiem, hihi :)