Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Laxi

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Myślę, że w Twoim przypadku przypadku powinnaś zacząc od wizyty u dobrego psychologa, który pomoże Ci odnaleźć źródło problemu. To nie konieczni musi byc nerwica. Napisz jak objawia się ten lęk. Pozdrawiam Laxi. Nerwi prosze odezwij się - może na gg (mam nowe prochy :P )
  2. Nerwuski moje kochane, Na zawsze z Wami zostanę, A z okazji Świat tych Wam życzę, Tyle dobrego, że nawet nie zliczę. Aby zdrowie Was rozpierało, A z nerwicy nic nie zostało :P Aby w domu harmonia była, Taka o której każda z Nas śniła. Aby w rodzinie Nas kochali I nigdy niczego nie wymagali. No i pieniążki z nieba leciały, I do kieszeni zawsze wpadały. Dziwactwa Nasze poszły precz, A my nie oglądały się wstecz. Na tym zakończę moje życzenia, Życząc Wam wszystkim ich spełnienia. :D :D :D
  3. Zgadzam się z poprzedniczką. Po co oglądać takie filmy, wiedząc, że ma się wrażliwą i chłonną duszę. Po co dodatkowo się nakręcać? Nie widziałam tego filmu, ale może żeby przekonać własną główkę, że to fikcja literacka, pooglądaj zdjęcia z planu filmowego – wiesz: kamery, reżyserzy udzielający wskazówek, oświetleniowcy itd. Zdjęcia są na stronie: http://egzorcyzmy.emily.rose.filmweb.pl/Egzorcyzmy+Emily+Rose+%282005%29,galeria,FilmGaleria,id=7117 i pozostałej galerii FilmWeb (strona poświęcona wszystkim możliwym filmom) Na mnie takie wrażenie, że przysięgam przez pół roku bałam się odkręcać wodę (co by mnie szponiasty kran nie złapał), kłaść się spać itd. zrobił Fredi Kruger, którego jako mała dziewczynka oglądałam po kryjomu w domu mojej koleżanki. Była dość zamożna, miała video i inne bajery niedostępne dla przeciętnego zjadacza chleba w tamtych czasach i z filmoteki rodziców, pod ich nieobecność wybrałyśmy właśnie ten film. Potem pamiętam jak wracałam sama do domu. Było dość ciemno, a ja bałam się jak cholera. Przeszło mi po pół roku. Przypomniałam sobie o tym, bo zerknęłam na gazetę i widzę, że dziś leci – zdaje się na siódemce. Teraz wydaje mi się śmieszny, ale dla 12-13-latki to było traumatyczne przeżycie :P Odp. na pytanie: Leczenie kliniczne, to leczenie pod stałą obserwacją w szpitalu. Czesiu – JESTEŚ MOIM BOHATEREM !!! Bez dwóch zdań. Nie masz pojęcia jak Cię podziwiam. Jesteś niesamowita Trzymajcie się dziś cieplutko, tak jak słoneczko na dworze :)))
  4. Leczę się od kilku lat i wiem co robię. Szprycuje się tylko gdy mam nawrót „n”. Nie zawsze tak jest, a terapia… :P to już było i wszystko wiem. Czemu, dlaczego, jak i kiedy ;))) Niestety choruje na ciężką odmianie panny „n” (powiedzmy, że zaliczam się do leczenia klinicznego) i bez prochów się nie obędzie. To kwestia podejścia – już się z tym pogodziłam. A dziś – spałam na rozkładanym łóżku w przedpokoju (nie pytajcie dlaczego). Mam za sobą noc urozmaiconą wędrówkami domowników do toalety (oczywiście każdy przechodził przeze mnie i nie obyło się bez kopniaków). Ojciec wychodził 3 razy, matka 2, siora raz. Podsumowując sześć razy mnie budzili. Ledwo człowiek zasnął, dostawał szturchańca w głowę i męka zasypiania od nowa brrrrr. Dziś czeka mnie dokładnie to samo – i jak tu nie strzelić sobie w łeb . Mam nadzieje, że wasza noc była spokojniejsza.
  5. Dzięki Ejlunia – no ja też mam nadzieję hi,hi :P Moja Nerwica – zgadzam się z Ejlą, jak już tyle nie śpisz, to organizm zaczyna wariować, a nerwica ma takie pole do popisu, że jest w siódmym niebie. Nie wiem, czemu tak jest, że im dłużej nie śpię, tym trudniej mi zasnąć – pewnie w Twoim przypadku jest tak samo. Widzę więc, że wszyscy mamy hece ze spaniem W jakimś programie słyszałam, że nasz organizm i konieczność snu jest jak bank i karta kredytowa. Organizm musi spać. Jeśli zarwiemy noc, na naszym koncie pojawia się „debet”. Im więcej takich nieprzespanych nocy, tym debet jest większy i tym bardziej bank domaga się jego spłaty. Nie da nam żyć, zasypując nas wezwaniami (lękami itd.) póki konto nie wyjdzie na zero. Chyba się z tym zgadzam. Zawsze zazdrościłam mojej siostrze, która potrafi zasnąć w 5 minut, ba… w 30 sekund i problemy z zaśnięciem to dla niej totalna abstrakcja. Zresztą w rodzinie tylko ja, od zawsze mam z tym ogromny problem. Nie mają pojęcia jaki to koszmar, gdy spać się chce, a tu kurde nic :((( Matka wręcz tonem przekraczającym dopuszczalne decybele wygłasza swoje opinie, że „jak chce Ci się spać, to śpij a nie marudź”. I masz, nie zrozumie syty głodnego. Teraz ku przerażeniu mojego dr. faszeruje się sedamem 6. Rano 1/2 , w południe 1/2 , wieczorem cała (zalecenie lekarza – rano 1/4 , w południe 0, wieczorem 1/2 :P ), więc senna jestem non stop i śpię Co do modlitwy, to tak. Już z Czesią zauważyłyśmy, że wiara jest lekiem na wszystko. I podtrzymują ta opinię.
  6. Hejka. Obudził mnie mój psiak i już nie mogę zasnąć, więc nawiąże do tego spania. Ja też nigdy nie zasypiam przy ciemnicy. Ustawiam TV na czasowe wyłączenie, ściszam głos i tak sobie telewizorek mruga. Póki o tym nie napisałyście nawet nie zastanawiałam się nad tym, że faktycznie nie zasypiam przy zgaszonym świetle – coś musi się tlić, choćby świeczuszka. To nawet zabawne – stara baba i takie hece :P Wczorajszy dzień minął nawet (nie licząc faktu, że chyba odzywa się we mnie jakiś mimowolny wegetarianin – no normalnie odrzuca mnie na widok mięska (które przecież lubię) Niedzielny obiad mojej mamy – kurak, pozostał nietknięty. Jakoś nie mogłam patrzeć na to martwe zwierze z kośćmi na talerzu. To dziwne, bo uwielbiam kuraki. Chyba moja łepetyna zakodowała sobie podświadomie pewne stwierdzenie, które usłyszałam (nie pamiętam gdzie), że ludzie są padlinożercami. I jak się nad tym zastanowiłam doszłam do odkrywczego ;))) wniosku, że to prawda. Jemy padlinę. No i od tamtej pory jakoś mnie odrzuca :((( Mam ochotę na smażoną kiełbaskę z cebulką a ta mimo cieknącej mi ślinki rośnie mi w ustach. Przypuszczam, że to jakaś nowa, dopiero co ujawniona fobia na liście moich fiksacji brrrrrr. Gdybym mogła dopaść tą nerwicę – dałabym jej po gębie ) Spełniłam patriotyczny obowiązek oddając głos w wyborach – szkoda, że większych tych płacht nie wydrukowali, kurcze no normalnie plakaty, a dziurka w urnie maluuuutka… że każdy grzecznie bawił się w orgiami składając swoje płachty w drobne kosteczki :P Dziś mam kupę roboty, więc może jeszcze spróbuje zasnąć Wiem, że moja wypowiedź niczego odkrywczego o wydźwięku terapeutycznym nie wniosła, ale… czego tu wymagać od siebie o 5-tej rano ;))) Buziaki.
  7. Od tygodnia… To się nie martw, ja mam 28 i nie wypełzłam z domu do więcej niż siedmiu dni :P (nie licząc sytuacji kryzysowych takich jak: brak fajek :P ,załatwienie czegoś niezwłocznie w urzędach i szybciutkich zakupach artykułów pierwszej potrzeby – chleb, masło i takie tam, co czasami trzeba zjeść ;))) ) Ale ogólnie „domator” nabrało w moim przypadku nowego znaczenia :P – więźmator (od więzień+domator :P :P :P ) z tym, że ja już tak długo siedzę w domowych pieleszach, że nawet to lubię. Oby Cię to nie spotkało, ale za rok hi,hi :D też pokochasz swoje cztery ściany ;))) A ja – cierpię chyba na jakąś niezidentyfikowaną odmianę narkolepsji ;))) ,albo podobnie jak niektóre ssaki powinnam zapaść w sen zimowy, bo ciągle chce mi się spać. Posiedzę z 3-4 godziny i już mnie zbiera. Nie znaczy, że zasypiam jak niemowlę, bo kwestie zasypiania to u mnie kolejna góra Dantego. Zanim „odpłynę” bita godzina z hakiem jak nic, choćby nie wiem jak chciało mi się spać. Paranoja, ale taki już popaprany jest ten mój układ neuronów. A i powiem wam jeszcze, że widziałam dziś w markecie faceta, który kupował gigantycznego pluszowego misia – no w życiu nie widziałam tak wielkiego pluszaka. Miał z 3 metry wysokości i kosztował bagatela 999,99 zł. Dacie wiarę ??? Ciekawe komu robił tą gigant niespodziankę. Ja nie mogłabym nawet postawić jej w pokoju, bez zrobienia dziury w suficie :P No dobra – miłej bezlękowej i niestresowej niedzieli. Buziaki
  8. Hejka Chciałam powiedzieć, że nie zgadzam się z tym, że nerwica bierze się z nieprzystosowania do życia, lęku przed nim i ludźmi. Moim zdaniem lęk pojawia się, gdy nerwica już uderzy. Nasz organizm jest jak struna. Różne wydarzenia, przeżycia, sytuacje powodują jej napięcie. Oczywiście powinna być idealnie nastrojona, ale czasami splot różnych, pozornie błahych wydarzeń, rozłożonych na przestrzeni wielu lat, na które nie zwracamy większej uwagi, powoduje jej ryzykowne napięcie. Potem wystarczy już drobiazg, żeby pękła i uwolniła pannę „n”. Już to pisałam, że nerwica, to nic innego ja zachwianie równowagi chemicznej w mózgu, który jest skąpany różnymi związkami. (nawet miłość, to nic innego jak błoga kąpiel naszych szarych komórek w serotoninie i innych błogich chemicznych fontannach). Związki chemiczne przewodzą impulsy elektryczne między naszymi komórkami w główce. Panna „n” miesza troszkę ten koktajl i sprawia, że impulsiki szaleją, nie trafiają tam gdzie powinny, albo błądzą po całym labiryncie naszej mózgownicy. Tzw. atak to właśnie nic innego jak błędnie wysyłane z naszej główni sygnały. Prochy, którymi się szprycujemy mają właśnie za zadanie przywrócenie tej równowagi chemicznej w mózgu, żeby wszystko znów grało. Ale, że to strasznie skomplikowane, to nie wynaleźli jeszcze cudownej tableteczki :((( A wracając do przyczyn. Zawsze wszyscy uważali mnie za silną babkę. Nie dałam sobie w kaszę dmuchać. Nie byłam cichą myszką, wręcz przeciwnie – typem przywódczym. Nigdy nie bałam się ludzi i życia – czerpałam je garściami. Więc jak to się stało. Wydarzenia na które nie zwracałam uwagi i… na koniec cholernie toksyczny związek, który przepełnił czarę i trach… struna pękła. Myślę, że gdyby nie ten związek, nerwica jeszcze by się u mnie nie ujawniła. Nie twierdzę, że nie pojawiła by się nigdy, ale może jeszcze nie dziś. Po prostu, to było już za wiele. Dziś śmieszy mnie to, jak mogłam się w cos takiego wpakować – ja, wojująca feministka, znająca swoją wartość… itd. Cóż – on był sprytniejszy ode mnie i zanim się obejrzałam zaślepiona miłością tkwiłam w bagnie. Tak więc u mnie impulsem, który uwolnił nerwicę był związek z panem Maciejem. Czy dziś go nienawidzę – już nie i zabrzmi to irracjonalnie, ale dziś się nawet przyjaźnimy (no może to za mocne słowo – kolegujemy, będzie lepsze).
  9. Ogólnie z życia... Dawno nie czułam sie tak fatalnie jak dziś. Leże i umiram Miałam silny ataczek i... teraz boje się ruszuć nawet do kibelka. Pogadamy jak lepiej się poczuję. Buziaki.
  10. Ja również doradzam wizytę u dobrego psychologa. Trzeba wygrzebać z przeszłości dlaczego się tak boisz i specjalista na pewno pomoże Ci się z tym uporać. A śmiać się – nie ma tu z czego, bo domyślam się, że co wieczór przechodzisz traumę. Koniecznie idź do dobrego psychologa. Doraźnie może spróbujesz zasypiać przy przytłumionym świetle – czymś delikatnym. Sama też zastanów się skąd wziął się ten strach. Może, a raczej na pewno w Twojej przeszłości, najpewniej w dzieciństwie wydarzyło się coś, jakiś szczegół, o którym możesz teraz kompletnie nie pamiętać, który powoduje teraz te lęki. Jak się do tego dokopiesz i wszystko będzie jasne na 100% psycholog wymyśli coś, co poskromi tego zmora. Podam Ci dla ułatwienia przykład takich zapomnianych wspomnień, niby nieznaczących wydarzeń, które zaważają na naszym życiu – choć nie ma to nic wspólnego z fobiami. Zastanawiałam się kiedyś czemu tak chronicznie, niemal chorobowo nie przywiązuję wagi do posiadania pieniędzy. Znaczy, zawsze wychodzę z przeświadczenia, że się znajdą choćbym nie wiem w jak krytycznej finansowo sytuacji była – co jest wręcz niezdrowe. Gdy byłam mała moja mama trzymała w kredensie w kuchni pieniądze na niedzielną ofiarę do kościoła. Były tam zawsze i przyznam się, że często je podbierałam. Taki mały bank w którym zawsze jest kasa, której nie trzeba zwracać. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje paskudne nawyki wywodzą się właśnie z tego… póki sobie tego nie przypomniałam i nie połączyłam klocków układanki. – to bardziej skomplikowane, ale to nie miejsce na taką analizę :P Wbrew pozorom nasze dzieciństwo ma kolosalny wpływ na nasze dorosłe życie o czym nie mamy zielonego pojęcia. Myślę więc, że to jakiś drobiazg – nawet pierdołka :P z przeszłości sprawiają, że teraz coś w Twojej głowie się odezwało. Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdziesz. Pozdrawiam. A ja – dziś wizyta u dr. Ogólnie czuje się dziś faaaatalnie. W Naszej starej skali parabolicznej, której tu dawno nie używałyśmy, będzie z -10. Ale Wam Mychy, życzę miłego dzionka mimo, że pogoda taka, że psa szkoda wypuścić.
  11. Śnieg jest oki – mam tylko nadzieję, że nie zamieni się w szarą chlapę. A wietrzycho – mimo przeproszenia się z kurteczkę, rajstopkami pod spodnie, czapką i szaliczkiem – przywiało mi katarzycho i gdyby ktoś dziś zapytał mnie, jaka by była jedna rzecz, która wzięłabym na bezludną wyspę – odpowiedź brzmiałaby – chusteczki higieniczne ;))) Normalnie odpowiadam – szczoteczkę do bubków :D i poradnik z info: jak wykrzesać ogień, jadalne rośliny, jak upolować krewetkę i poznać miłego, opiekuńczego goryla, który to wszystko będzie umiał :P ;))) Cześka – byłaś w górach – a czemu nie przysłałaś karteczki co? Jak robiliście foteczki, to podeślij mi je na maila – niech i ja mam coś z życia :))) A tak – fatalnie się dziś czuje. Jakieś leki, dychawki itd. jak to przy „n”. Napiję się ciepłej herbatki, odtajam po wyprawie do miasta i … że żadnego gorylopodobnego i wytresowanego stwora nie ma w zasięgu mojego wzroku… sama posprzątam ;))) Miłego weekendu
  12. Hejka. Jestem strasznie do tyłu z postami :((( Zamaskowana fajnie, że do nas trafiłaś – piwko owszem ale odradzam wszelkie inne używki :P Co u mnie? Oj ostatnio było strrrrasznie. Musiałam uśpić swoje kochane zwierzątko – szczurka Biszkopta. Wiem, wiem – większość ludzi powie, że to był tylko szczur itd. ale trzy dni beczałam i nie mogłam się pozbierać Potem kolejna katastrofa, Pan „A” znów doprowadził mnie na skraj załamania nerwowego, ale chyba mam go już z głowy i to na długo, bo jego nowa panna kategorycznie zabroniła mu się ze mną kontaktować. Trochę mnie to zabolało, zwłaszcza po tym ile dla tego skubańca zrobiłam. Zresztą nie tylko ja, ale cała moja rodzina. Tzw. pomoc na telefon o każdej porze dnia i nocy – z czego sumiennie się wywiązywałam, a teraz dostałam w twarz z piąchy (w przenośni). Co do panny „n” łykam już tyle prochów, że czuje się jak lekomanka. W poniedziałek idę do dr. i mam nadzieję, że połowę z tego mi odstawi, bo nie lubię połykać tabletek… to nawet zabawne biorąc pod uwagę, że będę je łykać do końca życia :P Teraz siedzę i patrzę kontem oka na Jerry Springera i pocieszam się, że inni mają gorzej :P :P :P hi,hi :D ;))) To dopiero egzemplarze :D Buziaki dla wszystkich
  13. ...i dalej :D Zabawki Mężczyzna najbardziej lubi bawić się \"w doktora\". Niestety, jak we wszystkim, nie zna umiaru, a my nie zawsze mamy ochotę mu w tym towarzyszyć, bo mamy swoją pracę i potrzebę przespania choćby sześciu godzin na dobę. Dlatego też, żeby się nie nudził, albo nie szukał innego towarzystwa, trzeba mu pozwolić bawić się jego ulubionymi zabawkami. Nowym samochodem, motorem, kinem domowym, albo monumentalnym sprzętem grającym, w najlepszym wypadku najnowszą komórką z internetem i wodotryskiem. Ważne, żeby się czymś zajął, a my w tym czasie bawimy się w naprawiacza kranów, elektryka, stolarza, kucharkę, zaopatrzeniowca... itd. itp. Sam w domu Zdarza się tak, że musimy pilnie wyjechać na parę dni i zostawić mężczyznę samego w domu. Wtedy zabezpieczamy, co tylko się da. Kwiatki wynosimy do sąsiadów, papugi do przyjaciółki, a oszczędności do banku. Zostawiamy pełną lodówkę i ogarnięte mieszkanie, żeby mu było przyjemnie. Wracając zastajemy kosmiczny bałagan i pustą lodówkę. Oddychamy z ulgą, bo jeśli byłoby posprzątane, to znak, że albo wcale nie spał w domu, albo ktoś mu pomógł zacierać ślady wiarołomstwa.\" :D Wiecie, tak poważnie myśląc, to ta hodowla jest kompletnie pozbawiona sensu... ;))) wolę rybki :P Buziaki nerwuski
  14. c.d.... Posłuszeństwo Mężczyźni nigdy nie słuchają tego, co się do nich mówi. Mają co prawda dwoje uszu, ale jedno z nich służy do wpuszczania naszych słów, drugie natomiast do natychmiastowego ich wypuszczania. Jeśli czasem wydaje się nam, że słuchają naszych wywodów w skupieniu na twarzy, to niechybnie boli ich brzuch, albo muszą niezwłocznie udać się do toalety. Dlatego próby obarczenia ich nawet pozornie prostymi obowiązkami, takimi jak zrobienie podstawowych zakupów, wyrzucenie śmieci lub podlanie kwiatka podczas naszej nieobecności, nie mają najmniejszego sensu i powodują w nas samych niepotrzebną irytację. Sztuczki Jeżeli trafił nam się mężczyzna o wesołym i skorym do zabawy usposobieniu, mamy szansę nauczyć go paru sztuczek, które ułatwią nam nieco życie. Na przykład wracanie do domu na telefoniczne zawołanie, celność przy korzystaniu z toalety, umiejętność wrzucania brudnej bielizny do wnętrza pralki, aportowanie dóbr materialnych, oraz używanie ze zrozumieniem słów - \"proszę\", \"przepraszam\" i \"dziękuję\". Ot, taka edukacyjna zabawa. Na efekty trzeba długo czekać, ale nie zaszkodzi spróbować. Własny kąt Bardzo ważne, żeby mężczyzna miał w domu swoje miejsce, gdzie mógłby się schować i nie plątać się nam pod nogami. Najlepiej własny pokój z biurkiem pełnym nietykalnych świętości, ryczącym telewizorem nietykalnych legowiskiem, gdzie mógłby drzemać, udając, że ciężko pracuje. Pamiętajmy, że nie wolno nam tam wchodzić bez potrzeby i bez pukania. Zresztą byłby to duży szok dla naszego poczucia estetyki i porządku. Wkraczamy tam tylko w ostateczności, kiedy zaczyna brzydko pachnieć w mieszkaniu. Najlepiej w skafandrze do utylizacji radioaktywnych odpadów. Mężczyzna w łóżku Nieuniknione, że raczej prędzej niż później mężczyzna będzie się wpychał do naszego łóżka. Wślizgnie się od ściany, odepchnie łapami i zrzuci nas w nocy na podłogę, a wcześniej ściągnie z nas kołdrę. Jeśli jakimś cudem nie damy się zrzucić, uczepi się nas jak ośmiornica, przygniecie całym ciężarem i będzie chrapał prosto do ucha. Właściwie nie ma na to sposobu, ale pewnym pocieszeniem jest fakt, że mężczyzna wydziela bardzo dużo ciepła i można zaoszczędzić na ogrzewaniu w okresie jesienno - zimowym.
  15. C.D .......... Ruch Oprócz wąskiej grupy fascynatów czynnego wypoczynku, mężczyzna, tak jak kot, potrafi przyjemnie przeżyć życie, nie opuszczając zamkniętych pomieszczeń. Nie licząc krótkiego dystansu \"do\" i \"z\" samochodu. Będzie się wił jak diabeł pod kropidłem, gdy spróbujemy namówić go na spacer. Gotów jest wtedy nawet wziąć się za jakąś pracę domową i lepiej nie stawać mu w tym na przeszkodzie. Ostatnią deską ratunku, żeby utrzymać jego i siebie w kondycji, jest sprowokowanie aktywności seksualnej. To nam rozwiąże kwestie jogi, aerobiku, gimnastyki artystycznej, hiperwentylacji i drenażu limfatycznego. Sposób domowy - tani i zdrowy. Mnożenie Ukoronowaniem wzorowej hodowli jest uzyskanie zdrowego potomstwa. Tu nie można popełnić częstego błędu czekając, aż mężczyzna sam się rozmnoży, ani też żywić nadziei, że wzbogacenie hodowli o drugiego mężczyznę rozwiąże tę palącą kwestię. Otóż nie rozwiąże, najwyżej się pozagryzają. A zatem pamiętajmy, że w rozmnażaniu mężczyzny musimy mu pomóc i odegrać w tym kluczową rolę. Jedyne, co mężczyzna powinien samodzielnie mnożyć, to środki na wychowanie potomstwa. Kontrola Kiedy nacieszymy się już naszym mężczyzną, a on oswoi się z nami i zacznie ufnie jeść z ręki, możemy zacząć delikatnie wypuszczać go z domu. Najpierw tylko do pracy, potem do mamusi na obiad, a za dobre sprawowanie nawet na piwo z kolegami. Ale trzeba być czujnym. Wprawdzie nie można go przykuć do kaloryfera, ani wszędzie mu towarzyszyć, ale, od czego mamy komórki. Jak ma czyste sumienie i kocha, to sam się melduje średnio co godzinę, przynajmniej SMS-em. Martwić się należy, gdy za długo \"abonent jest czasowo niedostępny\". Wtedy trzeba przykrócić smycz, bo byłoby wielkim marnotrawstwem, gdyby naszego wypielęgnowanego ulubieńca używała jakaś flądra. I to za nasze pieniądze. Tresura Prędzej wielbłąda przeprowadzisz przez ucho igielne, niż nauczysz czegoś mężczyznę. Tresura powinna odbywać się w wieku szczenięcym i jeśli została zaniedbana w rodzinnym gnieździe, to nie mamy żadnych szans, żeby to zmienić. W wypadku braku elementarnych zasad dobrego wychowania, najlepiej po prostu zmienić egzemplarz na inny. Nie usypiać!!! Można przecież oddać w dobre ręce irytującej nas od dawna koleżanki, zostawić w schronisku wysokogórskim, bądź porzucić w lesie na parkingu. Czas wolny Mężczyznę nabywamy w przekonaniu, że wypełni nam przyjemnościami nasz czas wolny. I tu następuje duże rozczarowanie, gdyż okazuje się, że w związku z posiadaniem mężczyzny nie mamy już czasu wolnego. Raczej pozostaje nam zorganizować jego czas wolny, żeby nie zgnuśniał do reszty. Niektóre optymistki odnajdują się, oglądając transmisje sportowe, lepiąc samolociki, albo przekopując ogródek jego rodziców. Pesymistki biorą drugi etat, prace zlecone i robią błyskotliwe kariery.
×