Laxi
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Laxi
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 29
-
Ogromna prośba do wszystkich !!!!!!!!!!!!!!!!!! Wejdźcie na tą stronę i podpiszcie petycję: http://www.ozzy.dog.pl W naszym kraju powinna działać arganizacja na wzór SPCA - zwalczająca okrucieństwo wobec zwierząt. Jest w Stanach i Angli a u nas co? Nikogo to nie obchodzi. Proszę podpiszcie petycję i poproście o to znajomych.
-
Kawka zbożowa smakuje znośnie a co najważniejsze pachnie jak normalna, mocna, parzona hmmmm ale ja tęsknie za tym zapachem kawusi. Tak – zapach jest w niej najlepszy – polecam zbożówkę Amapol. Buziaki.
-
Hej Kochani dawno nie pisałam, ale jak to rzec – skrajna rozpacz się rozpanoszyła. Był potok łez u doktorka i … teraz chodzę jak ćma co, wpadła do kielicha i zygzakiem leci do światła… żeby się oczywiście sfajczyć. Mój stan określono jako ciężki nawrocik i dostałam końską dawkę Sedamu 6 (3 x dziennie – dacie wiarę?) plus oczywiście roxetin, choć wolałabym seroxat. Moja główka pracuje normalnie, bez zjazdów jak po np.: xanaxie, ale jakoś potykam się o własne nogi i … takie tam. Poprawy po ponad 2 tygodniach nie widzę – a na dworze tak pięknie, że powinnam fruwać jak motylek a nie jak zakręcona ćma. Chciałam się tylko przypomnieć, że jestem, dycham – ledwo, bo ledwo ale na pisanie wierzcie mi nie mam siły. Nawet moja książeczka leży przy łóżku i czeka aż coś naskrobię – a tu psia mać weny brak Czesia no miałaś wpaść w piątek? Daj znać, to może ja przyjadę – jak się zwlekę z wyra, Ty moja kochana kobitko pracująca. A i mam jeszcze dziś straszne wyrzuty sumienia, bo nie poczłapałam do miasta, żeby podpisać petycję o zaostrzenia kar i prawa zwierząt. Strasznie mi z tym źle :((( A jak braknie tylko jednego podpisu? A zresztą ten rząd jest taki do bani, że aż się sama sobie dziwię, że nie sięgam po xanax, żeby obejrzeć co to oni znowu wymyślili – mózg się lasuje i w 101 % popieram wszystkich uciekających z tego pierdolnika. Może jak im już wszyscy wyjadą i ta banda baranów połapie się, że nie ma kim rządzić i komu wodę z mózgu robić, to się opamiętają… Ja już wolę pajdokracją. I jak mam nie mieć nerwicy?
-
Ja tylko na chwilkę. Mój komp zdechł. Naprawa pochłonie majątek :((( (płyta gł.+zasilacz) Ale jak tylko dojdę z tym do ładu, to obiecuję nadrobić wszelkie zaległości, przeczytać pilnie wszystko co, się wydarzyło podczas mojej nieobecności ... i w ogóle wszystko. Więc wybaczcie tą nieobecność... bardzo mi Was brakuje, bo sporo sie wydarzyło i nie mam się komu wyżalić. Trzymajcie się cieplutko i przygotujcie się na dłuuuugą lekturę jak się dopcham wreszcie do kompa :D :D :D Buziaki dla wszystkich Wasza oddana całum małym serduszkiem Laxi
-
Do złośliwego sceptyka. Owszem z nerwicy bardzo ciężko wyjść i tak, nadal choruję, ale osoba tu pisząca mówiła głównie o natręctwach a z tego… wyszłam. Na początku choroby miałam tyle tego dziadostwa, że nie dało się żyć. Czynności przymusowe zajmowały mi cały dzień. Było tego naprawdę sporo. Od rana do późnej nocy wciąż i wciąż musiałam je wykonywać, ale nie będę wdawać się w szczegóły i opowiadać jakie to dziwaczne rzeczy musiałam robić. I co? I udało mi się. Z całej masy zostały mi tylko kraniki, a to biorąc pod uwagę ile tego było, to ogromny sukces. Widzę, że nie dostrzegłeś/aś przesłania i specjalizujesz się w dołowaniu innych, a to z pewnością nie pomaga osobom chorym. To, że ja nadal choruję na „n” nie znaczy, że to choroba nieuleczalna, bo znam ludzi, którzy z tego wyszli. Nic nie załapałeś/aś z tego co napisałam, więc nie osądzaj… i jeśli już piszesz, to się przedstaw. Ciepła herbatka, papierosek i do pracy :D :D :D Cześka i nasz Rodzyneczku – opowiedzcie jak było? Co widzieliście, co robiliście ile piliście :P ;))) Też chcemy poczuć się jak na wakacjach hi,hi
-
A czy ja powiedziałam, że to jest łatwe? Nie! Gdyby tak było, nie było by mnie tutaj i nie założyłabym tego forum.
-
Porozmawiaj też z nią, bo z pewnością to co Ty dostrzegasz, nie jest jedynym objawem nerwicy natręctw. Pewnie towarzyszą jej inne dolegliwości, które ukrywa przed ludźmi w obawie przed wyśmianiem. Najlepiej zrobisz, jak sam rozeznasz się w swoim miejscu zamieszkania, gdzie przyjmuje jakiś dobry lekarz psychiatrii i psycholog. Nie możesz jak Filip z konopi wyskoczyć i powiedzieć jej, że musi się leczyć u psychiatry, bo na pewno ją to zaboli i zaprzeczy, że takowej pomocy potrzebuje. Musisz powoli porozmawiać z nią o jej problemie i systematycznie przekonywać ją, że to co się z nią dzieje, nie jest niczym nadzwyczajnym i wyjątkowym i można z tym sobie poradzić. Pokaż jej kilka publikacji na temat nerwicy natręctw, poszperaj w Internecie, niech sama zrozumie, że to jest choroba jak każda inna i że może z niej wyjść. Życzę Ci powodzenia.
-
Twoja dziewczyna choruje na tzw. zespół natręctw. To poważna choroba. Żeby przybliżyć Ci temat, bo pewnie nie wiele wiesz o tej chorobie podam Ci dość dziwny przykład. Oglądałeś kiedyś serial na TVN „Detektyw Monk”? Bohater też choruje na „natręctwa”. Nerwica natręctw to straszna choroba. Objawia się przymusem wykonywania pewnych czynności, gestów, słów itd. Tych nazwijmy to „przymusów” jest niezliczona ilość. Z tego co piszesz, Twoja dziewczyna MUSI powtarzać pewne słowa i gesty. Uwierz mi, dla nie to musi być koszmar. Ciężko mi to wyjaśnić, ale opowiem Ci o co w tym chodzi na moim przykładzie. Moje natręctwo polega na tym, że co wieczór, przed pójściem spać muszę podokręcać wszystkie krany. Jest to tak silny bodziec, że choćby nie wiem co się działo, muszę to zrobić. Muszę czekać aż wszyscy domownicy pójdą spać, żeby już nikt tych pierońskich kranów nie odkręcał (rano trzeba się napocić, żeby je odkręcić :P ) Choćby nie wiem jak chciało mi się spać, musze czekać, bo musze to zrobić. Wiem, to irracjonalne i dla kogoś z zewnątrz wydaje się głupie, ale jest to tak silne, że nie można tego po prostu nie zrobić. Setki razy walczyłam ze sobą na łóżku, płacząc i błagając niebiosa, żeby tego nie zrobić, ale się nie da. Człowiek płacze i wykonuje codzienne rytuały. Jeśli chcesz pomóc swojej dziewczynie musisz w bardzo delikatny sposób przekonać ją, że to co się z nią dzieje przechodzi każdego dnia mnóstwo ludzi i że nie jest to jej zdziwaczenie, tylko bardzo poważna choroba. Choroba, którą można wyleczyć!!! Powinna zgłosić się do DOBREGO psychiatry i jak najszybciej rozpocząć leczenie, które niestety w przypadku natręctw trwa dość długo. Pomocna też jest terapia psychologiczna, bo natręctw nie wyleczą same proszki – trzeba nad tym bardzo ciężko pracować. To powolny proces – bardzo powolny i STRASZNIE ważne jest wsparcie i zrozumienie najbliższych. Tą chorobę można skutecznie wyleczyć!!!
-
Hej Kobitki. Co tak cicho? Wszyscy doznali cudownego ozdrowienia, czy co? Mój komp nadal w rozsypce – ale zaryzykuję :P , bo cuś niepokojąco pusto tu. U mnie bez większych zmian. Panna „n” nadal górą. Dziś dopadła mnie na poczcie, gdy wysyłałam paczkę i na dodatek zapomniałam komórki, co by w razie czego wspomóc się rozmową z kimś. Oj ciężko było ale jakoś doczłapałam się do domu i padłam na pyszczek, wykrzykując w niebogłosy jak to ja jej nienawidzę :P Ale były też fajne chwile w zeszłym tygodniu. Dostałam do swojego akwarium kilka miniaturowych krewetek i od razu się w nich zakochałam. Są takie malutkie i czerwioniutkie :))) i teraz ciągle siedzę z nosem przyklejonym do szyby akwarium, ciesząc się jak dziecko :D :D :D Pielęgniczki Ramireza usilnie próbują je złapać i wszamać, ale te cwaniary chowają się w mchu i Ramirezki muszą obejść się smakiem. Ale fajnie mieć taki mały kawałek innego świata w domu, choć to skarbonka bez dna :P Gdybyście chciały popatrzeć jakie moje krewecie są śliczne, to tak wyglądają: http://www.akwaria.pl/krewetki/neocaridina_fire_red.html
-
N I E M O Ż N A N I C Z A Ł A T W I A Ć. Psychotropy to nie miętuski i trza gościa w białym kitelku, co kończył medycynę, żeby coś brać. Leków jest masa. Na każdego działają inaczej. Na jednego nie podziała wcale, a u innego zdziała cuda. Psychotropy, to bardzo indywidualna kwestia. Nawet jeśli objawy są podobne, to ciężko stwierdzić, który ze związków chemicznych w naszych główkach działa nie tak. Dlatego często się „szuka”, zanim trafi się na ten właściwy lek – ale od tego są lekarze i ich wiedza wspomagana naszymi obserwacjami. Pemunio – no całkiem niezły z Ciebie Jasiu wędrowniczek. Zazdroszczę Ci tych wojaży. Ja niestety nie mogę… wyjechać :((( Co do kompa – to po 10-15 min od włączenia się pali – dosłownie. Leci szary dymek, śmierdzi spalenizną i się sprzęcik wyłącza :((( To jakiś bezpiecznik, czy coś tak się przepala. Włączanie kompa grozi spaleniem płyty główniej, no a na nową, to mnie nie stać, więc piszę szybciutko i powiem, że jestem w strachu… no i mam wyrzuty sumienia, że go odpaliłam, mimo, że nie wolno. Postaram się szybko kupić tą część, bo … tęsknię … :(((
-
Nervuniu - jak dobrze Cię \"widzieć\". wiesz, że Cię Ofam Nie mogę się rozpisywać, bo mam uszkodzony zasilacz, czy coś tam w kompie i mi się pali (dosławnie szery dytm) Nie mogę odpalać kompa, póki go nie wymienię, bo spalę sobie płytę gł. czy cuś tak... tak poinformował mnie Pan fachura, więc... Nie będzie mnie przez jakieś 2 tygodnie :((( Matko - jak ja sobie bez Was poradzę... Już za Wami BARDZO TĘSKNIĘ :((( :((( :(((
-
Nie poszłam :(((
-
A mnie „n” kompletnie paraliżuje, gdy tylko wychylę nos z domu :((( Męczy mnie już to ciągłe powtarzanie sobie w myślach:… nic Ci nie będzie, wszystko jest Oki… itd. :((( Dziś jechałam autkiem za miasto do centrum handlowego. Ledwo wyjechałyśmy (ja i moja siostra) już kurczowo łapałam się za pas bezpieczeństwa (tak mam, że jak coś nie gra, to go po prostu miętole w dłoniach). Potem był straszny korek (cholerni pielgrzymi) i utknęłyśmy na trasie. Ani w przód, ani do tyłu, ani nigdzie zjechać… i się zaczęło. Złe chochliki oblały mnie benzynką i podpaliły. Zrobiły sobie huśtawkę z pętli na mojej szyi i wpakowały mi głowę w foliowy worek. Jednym słowem… za*@#jebisty ataczek I tak aż do samego centrum. Zamknęłam oczy, żeby nie widzieć tego sznura samochodów przed i za nami i nie myśleć. Starałam się skupić na mojej książeczce, wyobrażając sobie dalsze przygody bohaterów… wszystko na nic Moja siostra dostawała histerii, patrząc na mnie i nie wiedząc co robić. Zapewniłam ją, że jej nie umrę w samochodzie, a jakby to miał być jednak koniec, to się z niego wyczołgam, co by nie miała kłopotów z racji tego, że ktoś jej kipnął w autku :P Na miejscu nie było lepiej. Nie chciałam wyjść z samochodu – no normalnie ze mną gorzej niż z wyjącym jak syrena niemowlakiem :P Medytacja, wmawianie sobie, że to najpiękniejszy dzień w moim życiu i nigdy nie czułam się lepiej i… jakoś poszło. Droga powrotna – to samo :((( Jutro jestem umówiona w knajpce ze starą kumpelą na pierdoły „po latach”. Już raz odwołałam i coś mi się widzi, że zrobię to znowu. I w taki sposób cholerna „n” izoluje mnie od wszystkich, bo ustawiam ludzi do wiatru i wcale im się nie dziwię, że są wściekli. A kogo to obchodzi, że to nie moja wina. Tylko proszę nie mówcie mi, że muszę to przezwyciężyć. Przełamać się itd. Te ataki są tak straszne, że… NIE MOGĘ!!! NIE MOGĘ NAD TYM ZAPANOWAĆ! To, co się wtedy dzieje z moim ciałem jest tak straszne, że nawet wspomnienie tego powoduje rozpacz, bezsilność i strach… żeby już nigdy więcej tego nie czuć… No i masz… poryczałam się Pa Myszki.
-
Oj... gdzie jesteście :P
-
Wielkie dzięki za informację. Szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej :((( Konkurs trwa do października – kurcze choćbym pisała dzień i noc nie zdążę Moje bajeczki nie bardzo się na taki konkurs nadają. A „książka”, którą zaczęłam nie jest jeszcze gotowa i pewnie długo nie będzie. Przypuszczam, że tak z pół roku mi to zajmie. Kurcze, gdybym wiedziała wcześniej, tak z 4 miesiące, to może by się udało. Wiecie jaka tam jest gł. nagroda, poza oczywiście wydanie? 15 000 :P, choć mi by wystarczyło 5 000 za trzecie ;))) :P :P :P No nic, widać nie było mi to pisane. Spokojnie dokończę sobie to co teraz bazgrzę. Spokojnej nocki
-
Czesiu – tobie maseczki nie potrzebne, żeby być księżniczką – i tak jesteś śliczna :D A buźkę masz jak popcia niemowlaka :P Plasterki od znachora – Cześka palnę Cię w łeb, naprawdę Co do kosmetyków, to jest taka strona „damska torebka” i tam są recenzję wszystkiego co można kupić: kremy, maseczki, pudry… no normalnie wszystko. Poszperałam i powiem, że warto to poczytać. Znalazłam tam krem z którym się normalnie nie rozstaję (ups… właśnie mi się skończył, więc jednak się rozstałam – ale jutro idę po nowe opakowanie). Lirene – liposomowy krem przeciwzmarszczkowy na dzień i na noc z proretinolem i wit. C i E. Jest cudowny :D Po pierwsze pachnie konwaliami – ale nie jakimiś z domieszką, tylko czystymi kwiatuszkami. Po drugie mam skórę wrażliwą na wszelkie podrażnienia i do tego mieszaną brr i wiele razy się już przejechałam na tzw. „cudownych kremach”, a ten jest delikatny jak puszek, koi skórę i co najlepsze – nabiera ona zdrowych kolorków. Wcześniej nawet nie przypuszczałam, że moja skóra może mieć jakiś kolor poza ziemistą szarością, a tu proszę – blask i tyle :D Minus to to, że ciężko go kupić. W marketach go nie ma i jedyny sklep w jakim go znalazłam, to drogeria Natura. Jak coś dobrego, to oczywiście, że nie sprzedają cholera Drugim moim ukochanym kremem, który koi moją buźkę i przywraca jej równowagę jest AA krem nawilżający z alantoliną. Nie byłam przekonana, ale poleciła mi go dermatolog – i to był strzał w 10-tkę. Jest superek :))) :D Kiedyś używałam wyłącznie Vichy, ale przekonałam się, że AA na równie dobre kremy i to o ile taniej ŁO. No dobra, koniec tej kosmetyki – buziaki wszystkim.
-
Taa – ujrzą światło dzienne, jak je pokieruje i zrzucę z wysokości ;))) Ale poważnie – tak, po mojej śmierci, jak rodzinka będzie przekopywać się przez rzeczy po mnie w poszukiwaniu czegoś cennego :P :P :P Och… przecież ja nie mam nic cennego ;))) ;))) ;))) :P ;))) Myślałam o tym, ale sęk w tym, że ja jestem baaaardzo krytyczna wobec tych bazgrołek i w życiu nie odważę się na… wysłanie ich gdzieś… brr – już mi ciary chodzą. Wygląda na to, że jestem po prostu tchórzem :((( A dziś – kolejny dzień błogiego lenistwa. Muszę tylko posprzątać rybką. Może też walnę sobie jakąś maseczkę na pyszczek, coby nie zostawać za Wami w tyle ;))) , bo przyznam, że się ostatnio STRASZNIE zapuściłam :((( Naprawdę strasznie !
-
Co do TV, to też jestem maniaczką, choć wolę czytać ksiązki. Pochłaniam je jak szalona – i to ogromny minus, bo jeśli coś mnie zainteresuje, to czytam z uporem maniaka non-spot i po jednym dnu znów nie mam co czytać :((( Gdy pochłaniam książkę (tak-pochłaniam, to dobre słowo), cały świat przestaje istnieć. Telewizor ma wtedy wolne, bo nawet go nie odpalam. Robię tylko małe przerwy na siusiu i papieroska (mój straszny nałóg) :((( Teraz nie mam co czytać, więc z braku laku sama piszę, albo oglądam TV. Głównie siedzę na Discovery i National Geographic. Ostatnio wciągnął mnie cykl – Tajemnice Biblii. A dziś w programie mam: 20:00 NG – Stonehenge. A potem to już z górki, bo do 1:00 NG ma fajne programy. Może jeszcze o 20:50 lukne na „Dowody zbrodni” na TVN. A teraz mobilizuje się do pójścia na pocztę – rachunki trzeba płacić :((( Choć ta mobilizacja coś kiepsko mi wychodzi :P A i musze jeszcze łyknąć dzienną daweczkę Rexetinu. Mój lekarz zapewnia mnie, że to, to samo co seroxat. Że to niby jego tańszy odpowiednik – fakt tańszy czterokrotnie, ale jakoś ciężko mi się przestawić. W seroxat wierzę bezgranicznie, a w to… niby to samo, ale… Zachowuje się jakbym brała placebo i wiedziała o tym , że to cukier :P Wiem – powinnam się leczyć – ale się kurczę leczę ;))) :P
-
Joge ćwiczyłam systematycznie kilka lat temu, kiedy było ze mną naprawdę bardzo źle :((( (tzw. okres karetkowy). Musze powiedzieć, że bardzo mi pomogła. Nauczyłam się oddychać i w ogóle… Sama nie wiem, czemu przestałam – chyba z lenistwa. Może czas do tego wrócić? Taa – ale kto wypędzi ze mnie tego lenia? ;))) Nie wiem, czy jeszcze jest, ale kilka latek temu był taki program w TV (programu nie pamiętam ale jakiś kablowy). Codziennie o 6:00 i 18:00 były 40-to minutowe lekcje jogi. I ja jak w zegareczku, dzień w dzień o 18-tej rozkładałam sobie kocyk, zapalałam aromatyczne świeczuszki, przygaszałam światełko i ćwiczyłam. :P Kurcze, że miałam w sobie taką motywację, to sama się dziwię. :D Teraz chyba nie byłabym już taka systematyczna – oj ten mały potworek, który we mnie siedzi – leniuszek. :P Czesia – jeśli robisz taką mizerię o jakiej myślę, to podkradnę Ci słoiczek, bo ją uwielbiam. :)))
-
No pogoda jest nie najlepsze, ale wolę to niż te upały ;))) Może wpadnę do Ciebie w poniedziałek co? Jakie piwko pijesz? To Ci przywiozę. Bo ja to tylko soczki. Golonka – feeee :P Oj dla mnie flaczki, golonka i inne takie brrrr… wolę sałatkę z fetą :P ;)))
-
Niedziela przed telewizorem, w którym oczywiście nic nie ma TV już totalnie zeszło na psy. Jedyna rozrywka to słuchanie o nowych, koszmarnie skretyniałych, gigantycznie porypanych pomysłach Giertycha. Facet (o ile to facet, bo mam wątpliwości) chyba wziął sobie za sprawę honoru podciągnięcie branży rozrywkowo-kabaretowej. Podejrzewam też, że cierpi na jakiś rodzaj urojeń, objawiający się słyszeniem głosów, które każą mu robić dziwne, irracjonalne rzeczy – to dla mnie jedyne wytłumaczenie jego pomysłów, bo kto przy zdrowych zmysłach gadałby takie głupoty i twierdził, że jego koszmarnie nędzne pomysły są wybitne i wielkie? Powinien mu się uważnie przyjrzeć jakiś dobry psychiatra. Najlepiej na dłuuuugiej obserwacji na oddziale zamkniętym. Ale koszmarnie śmiesznie jest w tym naszym kraju – już nie wiem, czy płakać, czy się śmiać?
-
Oj gdzie są wszyscy? :(((
-
Co do opalania, to ja już od ładnych kilku lat nie opalam się wcale. W ogólniaku miałam podobne pomysły :P – urywałam się z lekcji, żeby się troszkę podpiec. Teraz mi to minęło – bezpowrotnie. Jestem blada jak śnieg i dobrze się z tym czuję. :))) Na solarium nie byłam nigdy w życiu. Jakiś tydzień temu, babeczka w Żabce poprosiła mnie o dowód, gdy kupowałam fajeczki – ale się ucieszyłam. No normalnie skakałam z uciechy, bo 18-cie miałam 10 lat temu. :D Tak więc nie opalam się i basta. A dziś – też jakaś jestem rozślimaczono. Od rana zbieram się do sprzątania, ale nadal nic nie zrobiłam. Jakby mnie ktoś walnął obuchem w głowę. Nic mi się nie chce. Najchętniej poszłabym spać. Mam nadzieję, że was energia rozpiera – jeśli tak, to zapraszam do nie... na sprzątanie :P ;)))
-
Sam se uważaj
-
Witaj bakteryjko. Cieszę się, że już jesteś, a i dzięki za eska :))) Może jak dojdziesz do siebie, to podskoczę do Ciebie i wyskoczymy na jakieś piwko? ;))) A co do tego powodzenia – to dziewczyny i chłopaku – nic dziwnego, bo oświadczam z całą odpowiedzialnością, że nasza Czesia jest przepiękną kobietą (mówię to jako kobieta). :D :D :D Jest naprawdę śliczna i nie dziwota, że męża skręcało :P Czesiuniu – nawet gdybyś miała całą buźkę w bąblach, to i tak zwalasz z nóg wszystkich chłopów. :))) Kuruj się a ja sprawdzę jak Ci idzie – może w przyszłym tygodniu
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 29