Laxi
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Laxi
-
Hejka ;))) Nie przeczytałam jeszcze postów, bo właśnie wróciłam z wakacji - tych, których sie tak bałam. W końcu nie ruszałam się z domu od jakichś 5 lat a każda wspominka o wypadzie powodowała paniczne ataki lęku brrrrrrrrrrrrrr. Więc tak: Dzień przed wyjazdem byłam juz spakowana i przygotowana na najgorsze - xanax szedł jak woda i ataczki też :((( Przemogłam się i powiedziałam że nie ma odwrotu - jeśli mam tak kopnąc w kalendarz to choć ze świadomością, że próbowałam...... żyć. I wiecie co? Było cudownie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pierwszy dzień minął mi pod znakiem lęku, ale las, woda, kózki, króliczki, koniki, kajaczki - nie miałam czasu na ataki, choć ciągle się bałam. Brałam głębokie wdechy i muwiłam sobie, że nic nie może mi się stać, bo to \"bezpieczne miejsce\". Oczywiście seroxat brałam regularnie ale xanax był niepotrzebny :D Wziełam go tylko przed wyjazdem na drogę, i na powrót do domu, choć wcale nie chciałam wracać. Było tam tak cudownie............... czułam że żyje normalnie jak wszyscy. Pływałam na kajakach, chodziłam na spacery do lasu, bawiłam się z dzieciakami na placu zabaw, karmiłam kozy i................ jeździłam konno choć już nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to zrobię - zwłaszcze, że miałam 10 lat przerwy. Miałam tylko jeden atak i to właśnie w stajni. Nie bałam się, czy jeszcze to umiem, że mogę zlecieć albo się połamać, tylko tego co będzie jak mnie złapie gdy będę już jeździć. Osiodłałam konika (wszystko pomerdałam oczywiście) i czekałam na wyjście z boksu i właśnie wtedy się zaczęło :((( Trzymałam konia i nagle zrobiło się gorąco, skóra zaczęła mnie palić, nogi zdrętwiały, serce chciało wyskoczyć a gardło ścisnęło się tak że ani oddychać ani połykać ślinę no i powykrącało mi paluszki i zrobiło się jasno w oczkach jakby mi ktoś fleszem po nich walnął. Koń oczywiście to poczół i przejął władzę w boksie. Jeszcze w życiu tak się nie zmobilizowałam - modliłam się do Boga i siebie coby mi przeszło, bo przed stajnia czekała rodzinka z aparatami coby uwiecznić tą chwilę a ja umierałam na sianie. Wiecie - nie pamiętam jak udało mi się wyjść, wsiąść na konika i ruszyć - pomroczność jasna jak nic, ale gdy doszłam do siebie było juz wspaniale :))) Myśle, że moje ciałko robiło to wszystko co trzeba automatycznie, bo choć to brzmi nieprawdopodobnie mnie jako mnie przy tym nie było. Znajomi nic nie zaóważyli i cicho sza lepiej żeby nie wiedzieli. Następnego dnia pojechałam w teren :D Było naprawdę cudownie i za nic nie chciałam wracać i pewnie to złośliwość losu, ale tak jak wtedy bałam się wyjechać, tak teraz bałam się wracać do domu i nie chciałam tego. Tam żyłam a tu znów chodzę jak śnięta mucha i źle się czuję :((( Myśle, że to idealne miejsce na nasze spotkanie, bo mam nadzieję, że jiedyś do niego dojdzie - podeśle wam foty!!! Jak się rozpakuję to poczytam co się tu działo Buziaki
-
Ten złośliwiec mia niestety racje. Dziwne, że psycholog nie zaproponował Ci takiego leczenia- i co to za psycholog, który mówi, że \"nie jest w stanie\"? Niedouczony jakiś :P A poważnie - tak - psychiatra. Wszystkie tu chodzimy do psychiatry-poczytaj topik- i jesteśmy ZUPEŁNIE NORMALNE
-
Ejla ma racje - kazdy reaguje inaczej, ale ogólnie to jeden z najlepszych leków na polskim rynku!!! Początkowo raczej nie zaóważa się jego pozytywnego działania, bo musi upłynąć troszkę czasu zanim spostrzeżesz pozytywy. Ogólnie nie znam nikogo, komu by nie pomógł!!! Odstawienie go, to już inna bajka :(((
-
Z tą witaminką B to ostrożnie, bo nie wolno jej przedawkować. I przez dłuższy czas też nie powinno się jej brać. Rozpuszcza się tylko w tłuszczach więc połykając powinnać wszamać coś tłustego np:. kromeczke z masełkiem, albo kawałek kiełbaski - zawsze, bo niaczej bardziej zaszkodzi niż pomoze. Ja dziś byłam zrobić rekonesans miejsca do którego mam wyjechać na wakacje (raczej obóz przetrwania :((( ) Sama nie wiem jak udało mi się wsiąść do samochodu - telepajke miałam z 2 godziny. Nie mogłam się podnieść z fotela i tak się pociłam , że dwa razy się przebierałam, ale zażekłam się, że dopuki nie tracę przytomności nie wezmę xanaxu. Okazało się, że na miejscu jest bardzo ładnie. Domki są oki (mają toalety i prysznice) i jest tam masa zwierzątek. Istne zoo. Ozdobne koguciki, bażanty, pawie chodzą sobie swobodnie po ośrodku a w otwartych pawilonach są: kózki, owieczki, cos niezidentyfikowanego z rogami ;))) , króliki, małe świnki - jakaś inna rasa z włosami (ale to nie dziki), łabędzie, jakieś kolorowe kaczki i mnustwo ptactwa ozdobnego w woltyrierach. W restauracji był gwarek który wszystkim mówi \"haloooo\" i inne słowa - niesamowite jak odbiornik radiowy (tylko mi przykro, że ma taką małą klatkę i w tej rest. stoi a tam palą piją no wiecie. I są koniki i można pojeździć. Tak to więc wygląda i choć jest pięknie, to ja nadal nie wyobrażam sobie tam siebie i juz jak to piszę dopada mnie atak paniki i .......... chyba się polożę.
-
Ja tam swojego ciśnienia nie mierzę, bo prawie go ni ma. Większość tych tanich ciśniomierzy go nie wychwytuje - takie chocki. Kiedyś dr. pierwszego kontaktu (swoją drogą jak to brzmi: \"pierwszego kontaktu\" :P jakbym z \"obcym\" się spotkała) patrzył zdziwiony i pytał jak ja w ogóle funkcjonuje z takim niskim cięnieniem i tak do dostałam prochy na jego podniesienie, ale nidgy z nich nie skorzystałam - bo to mało już chemi biore? Leżą sobie w szufladzie i pewnie się już przeterminowały. A na podniesienie ciś. popijam czasami RedBulla , taki nawyk po \"dawnych czasach kobiety cięzko pracującej\" Czesia - wiem co przeżywasz-ja remont miałam z jakieś 6-8 m-cy temu. Oj koszmar!!! Xanax szedł wtedy jak woda. Dziś mój men zaprasza mnie do siebie na noc na imprezkę. Mówiłam, tłumaczyłam, wyjaśniałam że ostatnio nie najlepiej ze mną i prosiłam żeby dał mi troszkę czasu na dojście do siebie ale jak grochem o ścianę :((( On pragnie babki która chodzi po skałkach, skacze na bandżi i ze spadochronem, startuje w maratonach i pobija rekordy w długości tańca techno na parkiecie............... a trafiła mu się taka - ja :((( Już nie wiem jak mam z nim rozmawiać. Słuchał opowieści ludzi jaka to byłam kiedyś koniara, żeglara i stały bywalec imprez wszelkiego rodzaju o każdej porze dnia i nocy i teraz się zastanawia czemu tego wszystkiego nie robię teraz z nim. Fajnie - bo ja też się zastanawiam i wywiesiłam już listy gończe za tamtą osobą, ale wszystkie przesłanki wskazują na to że została pogrzebana żywcem gdzieś na pustyni beznadzieji przez niejaką Pannę Nerwicę, której jak do tej pory nie udało się namierzyć :((( Żywcem mnie pogrzebali więc kończę, bo....... ciemnośc widzę.
-
To może dać się zamrozić i poczekać aż znajdzie się cudowniutki lek na to pieroństwo :P ;))) Ja seroxat grzecznie łykam i z przerazeniem stwierdzam - chyba się uodporniłam :((( Po tym wyjeździe go odstawie-tak pan dr. powiedział. Chciał już teraz, bo cuś za długo go łykam, ale przed wyjazdem nie chciałam nic mieszać coby się nic więcej nie napatoczyło a z doświadczenia poprzednich \"odstawień\" wiem, że leciutko to u mnie nie przebiega :((( Na szczęście udoło ni się ubłagać dr. coby mi xanaxik przepisał na tą wyprawę - błaganie zamieniło się w płacz, no ale dr. się ulitował i mam :D Co prawda 0.25 brrrrrrrrr to coby działało 3 trza zapodać, ale ważne, że jest :P Buziaki i miłego (o ile to możliwe) dnia Kochane wam oddaje!!!
-
Takich zdarzeń \"be\" w mojej przeszłości była cała masa. Pani psycholożka się załamała i stwierdziła, że miałam pełne prawo się pochorować. Już do niej nie \"uczęszczam\" bo jeszcze tą biedną kobietę wpędze w jakieś choróbsko swoimi opowieściami. Myśle jednak, że to wszystko co mi się kiedyś tam przydazyło....... znaczy, że się z tym uporałam, choć może bardziej trafnym określeniem było by- kompletnie się od tego odciełam. A zresztą nie wiem już co mówię! Tak sobie bazgrzę. Buziaki Kochani .......... i znów ratujecie mi życie z świadomością, że nie jestem sama Ps. Może hipnoza ....... i jak możesz mi pomóc??
-
Suńka wyszła z tego. Jednak lekarz daje mu jeszcze góra 2 lata :((( Teraz każdy dzień spędzam z nim jakby miał to być jego ostatni dzień. Wererynarz powiedział, że jak na 100-tatka i tak się dobrze trzyma - jest już głuchy, ma niedołężne stawy i padaczkę (dziwne stwierdzenie pana doktora) ale ma zdrowe serducho i dzięki temu tylko jeszcze żyje. Dla mnie te 2 lata to dar z niebios bo myślałam, że to już koniec więc postaram się, żeby było mu jak najlepiej. Za to zdechły mi prawie wszystkie rybki zapadając na jakąś tajemniczą chorobę :((( Dzidzi odłożyłam, bo pani nerwiczka wróciła i u doktorka dosłownie ryczałam z bezsilności :((( 1-szego wyjeżdzam na wakacje. Boże drogi nawet nie wiecie co się ze mną od miesiąca dzieje. Sama myśl o tym wypadzie mnie paraliżuje z wszystkimi objawami jakie tylko moga wystąpić. Staram się przygotować psychicznie najlepiej jak umiem. Jeszcze nigdy tak silnie nad sobą nie pracowałam ale im bliżej wyjazdu czuje że wszystko na nic i ta cholera znowu wygra. Jestem bliska rozpaczy i kompletnego załamania. Już się widzę w dniu wyjazdy w łazience na podłodze z tzręsawką, duchawką itd. Dlatego ostatnio się nie odzywam bo ciągle jestem w stanie podparabolicznym. Najgorsze jest to, że nie moge się wycofać :((( Wszyscy na mnie liczą - liczą też nieświadomi na dobrą zabawę a ja wiem, że będzie to droga przez mękę. Jestem taka zła na to paskudztwo, bo wiem, że nie mogę zawieśc swoich znajomych i faceta a boje sie, że jak to zwykle bywa i biorąc pod uwagę to co dzieje się teraz będę tam sparaliżowana. A to trzeba wstać na śniadanie, iść na spacer, i ciągle udawac, że jest superek z przyklejonym uśmiechem - no i trzeba tam jeszcze dojechać. To straszne - strasznie się boję :(((
-
Jesteś zupełnie normalną osóbką, a to co Ci było - nie wiem, nie napisałaś poza słowem \"lęk\", jakie miałaś jego objawy. Myślę jednak, że to po prostu problemy dorastania, które u Ciebie objawiły się nieco mocniej niż u innych. Taki totalny przewrut w główce i część z tego, co przeszłaś wtedy jeszcze została. Jesteś po prostu bardzo wrażliwą osobą, która tak reaguje na zmiany itd. A wiara - fakt, wiem - bardzo pomaga. Pozdrawiam :)))
-
:D Oj nie zrobiła bym mu tego. Naciskać też nie moge, bo się chłop przestraszy i zwieje :P A jak długo chorujesz? Bo ja już chyba za długo i choć nigdy, przenigdy tego nie zaakceptuje, że nie mogę robić tego co dawniej, to chyba nauczyłam sie z tym żyć - podkreślam \"chyba\" Teraz natomiast mam inny problem, który moje kłopoty odsunał na boczny tor. Mój psiak jest poważnie chory. Płaczę co noc nie mogąc patrzeć jak cierpi. Mam go od 12-tego roku życia i kocham go tak strasznie, że chyba wolałabym, żeby to spotkało mnie. Nie wiemy, czy z tego wyjdzie a myśl, że................ będzie trzeba go.... no wiecie powoduje u mnie paniczny lek, strach i poczucie, że to nie dzieje się naprawdę, że to niemożliwe. Był ze mną zawsze. Pływał ze mną na żaglach - hmmmmm myślałam, że będzie się bał, bo nie lubi wody, a on stawał na samym dziobie i nie patrząc na fale rzucające łajbą stał tak dumnie i łapał wiatr........ Wsadzałam go do koszyka na kierownicy i jeździliśmy na długie wycieczki rowerowe - a gdy nie chciałam go zabrac wspinał mi się po nodze i szczekał, żeby go wsadzić do jego koszyka :D Wspinał się też po drzewach - jak kot :D Pstrykałam palcami i pokazywałam mu drzewo a on jak wiewiura wdrapywał się na nie. Zabierałam go na wakacje i rejsy i zawsze był ulubieńcem wszystkich................. Nigdy go nie tresowałam a mimo to nie chodził nigdy na smyczy. Sam szedł koło nogi. Na każdych światłach zatrzymywał się i czekał aż dojdę jakby wiedział, że to ulica, a na hasło \"idź\" przelatywał jak z procy i czekał po drugiej stronie - a przecież nigdy się tego nie uczył. Teraz cierpi a ja nie mogę na to patrzeć. Mówię mu cichutko, że wszyscy go kochamy i wyzdrowieje... Wiem, że teraz piszę nie na temat, ale........ nie mogę sobie z tym poradzić :(((
-
Dziwadełko -
-
No witam :))) Czesia - no,no nadal go odwiedzam i doszło już do tego, że kaski ode mnie nie chce :D Ale chodzę raz na dwa miesiące - tableteczki dostaję na zapasik. A małą - jasne, może się wyleczę hi,hi - albo jeszcze gożej mnie weźmie, o ile jeszcze bardziej jest możliwe ;))) Sylvi - no fakt. Masz rację z \"A\". Ale ja wcale mu się nie dziwię. Jak ja miałam 22 wiosny, też o dzieciakach nie myślałam - ba, bałam się ich jak ognia, więc go rozumiem i wcale mu się nie dziwię :P Wczoraj moje psiapsiółki przerażone moimi zapędami kury domowej wyciągnęły mnie na imprezką - maraton po klubach. W walce z nimi wymigać się nie miałam szans, więc zmusiłam się do pozytywnego nastawienia :P Zapodałam sobie xanaxik, coby nie miec niemiłych niespodzianek i........ poszłam. O dziwo, po wypiciu tony soku pomarańczowego (alko już nie piję) zaczęłam się całkiem dobrze bawić i w efekcie wróciłam do domu ok 5 rano. Dziś odsypiam i leczę zakwaski, bo dawno już nigdzie nie śmigałam i nóżki cuś mnie bolą od tych wygibasów. No, to może nie jest ze mną jeszcze tak źle co? Buziaki i miłej niedzieli Kochaniutkie
-
Moje najszczersze gratulacje Kochanie !!!!!!! Wiedziałam - JESTEŚ WIELKA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NIESAMOWITA, WSPANIAŁA ................... i NADZWYCZAJNA !!!!!!!!!!! Ja nawet nie wyobrażam sobie jak mogła bym to dziś zrobić - na 100% bym sobie nie poradziła - no chyba, że podłączona do respiratora. Dlatego uważam, że powinnaś być z siebie baaaaaaaaaaaaaaardzo dumna, bo zrobiłaś coś niesamowitego-nawet nie wyobrażam sobie jakie to było dla ciebie tródne. Podziwiam Cię!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jesteś wielka!!!!!!!!!!!!!!!!! A u mnie - rodzinka pojechała - dzięki Ci za to panie, bo koszmar był to nie do opisania :((( Wszystko wraca powoli do normy - choć ja potrzebuje chyba elektrowstrząsów coby dojść do siebie po tym traumatycznym doświadczeniu. No co za ludzie - typowe amerykańskie buraki w stylu \"co to nie oni\" a my - malutcy - co my wiemy o prawdziwym życiu. Jezu, to naprawdę był koszmar Dziś posprzątałam i mam zamiar przeleżeć cały jutrzejszy dzień w łóżku odzyskując siły i poczucie własnej godności. Ps. Moje Kochanie kupiło mi nowiuteńki, odjazdowy materac do łóżeczka ze strefami konfortu i jakimiś tam pierdołami :P ,a że łoże mam odjazdowe - 200/160 cm to leżycho i dzień lenistwa jest jak najbardziej wskazane ;))) :P
-
Wszystko co piękne i wymarzone niech w Twym życiu będzie spełnione. Niech życie słodko płynie, a wszystko, co złe niech szybko minie.
-
Zjawa Kochaniutka - przepraszam za mały poślizg, ale rodzinka ze Stanów zatrówa mi moją szarą egzystencję i czasu nie mam nawet na porządne siusiu - mam nadzieję, że się nie gniewasz a dla Ciebie dziś : I tego co najważniejsze .............. zdrowia i spokoju ducha Naprawdę życzę Ci z całego serduszka, żeby spełniło Ci się to wszystko o czym marzysz wieczorem w łóżeczku :D
-
Kiedyś już.... - wiesz, coś Ci powiem. Nerwica to naprawdę straszna choroba i zatrówa nam życie, ale to już wiesz. Daje też nieźle popalić naszym bliskim. Muszę Ci jednak coś powiedzieć i mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie malutkim pocieszeniem i ułatwi Ci poradzenie sobie z tą sytuacją. My mamy czasami to do siebie, że w niektórych sytuacjach nerwica jest \"naszą wymówką\". Nie chcę tu nikogo urazić, bo sama wiem najlepiej w jaki koszmar potrafi zamienić życie, ale są sytuacje kiedy zwalamy wszystko na nią. Wiem, bo czasami choć nieświadomie sama tak robię zastanawiając się co odczówa ta druga osoba dopiero po fakcie. Niepozwól żeby nerwica zniewoliła również Ciebie. Masz swoje prawa i walcz o nie. Ja z nerwicą walczę każdego dnia i walczę też o to, żeby tej drugiej osobie było ze mną dobrze. To bardzo trudne, czasami ponad siły, ale trzeba, by poza sobą nie krzywdzić innych. Niepozwól, żeby choroba przejęła kontrolę nad Twoim życiem i walcz. O to żeby się leczył, o to żeby się starał i o to, żeby wiedział, że cierpisz razem z nim, ale nie moze obarczać Cię swoją chorobą. Powodzenia Laxi. Zjava - jestem i nadaj choruje. Do wyzdrowienia mi łoooooooooooooo hooo hooo daleko - zwłaszcza, że nie wierzę w cuda. Jak więc słychać - nadal do bani. Wczoraj poryczałam się na \"zielonej mili\" - taaa poryczałam - wyłam jak bóbr Mam epidemię chorób w aqwa i rybki mi zdychają. Musiałam dokonać eutanazji, by ulżyć ich cierpieniu. Wziełam nóż i becząc ............. no wiecie :((( Rączki mi latały, ale wiedziałam, że nikt tego za mnie nie zrobi a one strasznie cierpią. Potem zwymiotowałam - kilka razy dla ścisłości i do dziś mnie męczą wyrzuty że ...... zabiłam. Taka cholera sentymentalna i wrażliwa jestem. Mój facet się ze mnie smiał i chyba nawet był zły, bo odwołałam spotkanie z powodu...... wstrząsu po zabiciu rybek. Zkwitował \" ryby są ważniejsze ode mnie\" Poza - w tygodniu ma mnie nawiedzić rodzina ze stanów. Cholerne buraki. Dajcie sznur bo chyba tego nie przeżyje. Uśmiechać się przez kilka dni - ciekawe jak ja to zrobię.......... Czemu zwalają się akurat do mnie? I jeśli matka karze mi złapać Biszkopta do klatki, to się już naprawdę zdenerwuje. Jak im nie pasuje szczur biegający po mieszkaniu, to - do hotelu, bo nie będę przewracać swojego nędznego życia do góry nogami tylko z powodu najazdu nowobogackich państwa fak................... No chyba jednak nie w nastroju dziś jestem Buziaki mimo wsio Kochani
-
Podpisuje się pod Myszą KK. Objawy nieporządane po 2-3 tyg powinny minąc, a na efekt poprawy niestety trzeba czekać troszkę dłużej. Taki los. Dawka z pewnością jest odpowiednia i nic w niej nie zmieniaj. Lekarz za zwyczaj wie co robi. Jak po miesiącu nie będzie poprawy, trzaba wyprobować coś innego, ale to normalka i jak już Mysza wspomniała - nie nakręcaj się. Pomyśl, że to cudowny lek, który prędziutko postawi Cię na nogi i rozwiąże wszystkie problemy - i nie dopuszczaj do siebie innej myśli. Powtarzaj sobie, że to super tableteczki :P A co do pracy, to tak z ciężkim sercem chodziłam. Wiele razy lądowałam pod biurkiem z płaczem, zamykałam się ze swoim atakiem w toalecie i komórką przy uchu dzwoniąc do lekarza. Poproś swojego lekarza, jeśli jest źle, żeby Ci przepisał np. xanax na czarną godzinę gdy będzie już naprawdę źle i nie będziesz mogła wytrzymać. To taka cudowna tableteczka , która w 15 min sprawia, że jest lepiej, ale praca na niej nie jest łatwa, bo xanaxik otępia kompletnie a osoby, które ją biorą pierwszy raz - mogą troszkę odlecieć. Popijaj w pracy melisę............. i nie wiem co Ci jeszcze doradzić, bo nie wiele napisałaś o swoich objawach. Napisz coś więcej ze szczegółami jak to u Ciebie wygląda, to może wymyślimy jak ułatwić Ci życie. Pozdrawiam.
-
Gratuluje - i dobrze, że bez ulotki po co masz ją czytać i mieszać sobie w główce. I co? Nie było tak strasznie :))) A leku - nie nie brałam go ale poszukaj w wyszukiwarce. Nie - z nerwicą lękową nie da się żyć. To śmiertelna choroba i to już koniec. Pisz testement. Żartuje - poczytaj topik, to zobaczysz ;))) :P Nervi. No wiem........ hmmm :((( Mi też nie wygodnie. Wiesz, oglądałam ostatnio taki program w TV \"Odlot\". Zaczepiają Cie na ulicy i jeśli zdążysz się spakować i dotrzeć na lotnisko w określonym czasie to fundują Ci za friko wycieczkę. Ostatnoi był Egipt. Morzenie mojego życia - Egipt. Chyba już wszystko na jego temat obejżałam i przeczytałam, że mogłabym wykładać na uniwerku.......... Tka sobie pomyślałam, że gdyby trafiło na mnie........... i co? Nie mogłabym lecieć, po prostu bym kurwa nie mogła Nie uwierzysz ale właśnie zaczęłam ryczeć Ta pieprzona bezsilność.......... Tak bym chciała wyjąc to coś z mojej głowy, wyczyścić i żeby już było normalnie A szkoga gadać
-
Mysza - no to pogratulować Bo u mnie jak i u Ejli. Biore ten seroksat już od 6-7 mc. i nic - pani lekliwa ciągle jest przy moim boku :((( Choć jak się zastanowić, to w porównaniu z tym co było kiedyś, zero wyjść, kareteczki, same wiecie, to teraz jest o niebo lepiej i zastanawiam się, czy nie mam zbyt wysokich oczekiwań ? Kiedyś za to jak jest teraz dałabym się pociąć. Hmmmmmmmmmmm to chyba tęsknota za normalnością :((( :((( :((( Taką prawdziwą normalnością, bez zazdrosnego spoglądania na ludzi, którzy wszystko mogą. Wyjazdów bez paraliżującego lęku, długich spacerów itd. Chyba wciąż nie pogodziłam się, mimo tylu tak walki z tym pieruństwem, że tak zupełnie normalnie to już nigdy nie będzie. Boziu, tak bym chciała żeby....................... wiecie..... :(((
-
Ewa - zapewne nie jesteś chora psychicznie !!!!!! Nienormalna też nie jesteś - najnormalniejsza pod słońcem Ewo !!! Takie gadanie samo do siebie, prowadzenie w głowie dopiero co odbytej rozmowy to zupełnie normalna sprawa. Wszyscy to robią, ale mało kto się do tego przyzna. Większość ludzi nie roztrząsa tego i nie zastanawia się, czy to normalne, bo robi to automatyczne nie myśląc o tym. Ale zapewniam Cię, że wszyscy to robią!!! Ciągle!!! Gdybyś miała moc słyszenia myśli innych ludzi mijających Cię na ulicy zwariowałabyś od tego hałasy i głupot które przychodzą nam do głowy ;))) Czasami coś się nam wyrwie i ni z tego powiemy coś na głos :P Jedni wprzetwazają informacje np. co mają kupić, a z kolei inni odgrywają w swojej główce różne scenki. Ale to normalne. Takie już te ludziska pokręcone :P Oczywiście możesz mieć delikatne natręctwa myśli, ale nie przypuszczam - i nie łykaj na Boga tych psychotropów!!!! Jeśli chcesz miec 100% pewności, że jesteś zdrowa bo domyślam się , że poczujesz się wtedy psychicznie lepiej - idź do psychologa. Psychiatre w tym wypadku odradzam, bo jak zaczniesz mu opowiadać, to z pewnością dostaniesz jakies prochy, a zupełnie tego NIE POTRZEBUJESZ!!!!!!!!! Buziaki i powodzenia. Ps. Sama napisałaś, że robiłaś tak od zawsze, ale nawet nie jestes tego pewna, bo wcześniej nie zwracałaś na to uwagi i było to naturalne - i wtedy miałaś rację, bo to Jest Normalka :D Zjawa - a ja : Kilka tat temu w styczniu (ziąb jak cholera brrrrr) odpicowana wybrałam się ze znajomymi na impreze do klubu w Łodzi (mieszkam w Częstochowie, więc troszkę daleko-wtedy jeszcze uwielbiałam takie wojaże i zdrowiutka byłam jak dąb) Następnego dnia miałam na 5:45 do pracy, ale wycykałam sobie, że pośpię w drodze powrotnej w samochodzie. W tamtych czasach takie wypady były na porządku dziennym i nieprzespana noc i przca na kacu nie stanowiły problemu. Tak więc pojechaliśmy. Impreza była super. Strasznie się popiliśmy i padaliśmy z nóg. Ok 3-ciej padło hasło wracamy - musiałam przecież jeszcze zdązyć przetrzęźwieć i dojechać do pracy. Wyszliśmy z klubu i................................. nie ma samochodu ....... Przeszukaliśmy cały parking i nic!!!!!!!!!!!!! W samochodzie zostały nasze kurtki, teletony, dokumenty i moja torebka z całym sprzętem do makijażu (nad tym ubolewałam najbardziej, bo podkład, szminka, puder, róże, cienie - wszystko warte było z jakies 500zł, że o karcie kredytowej nie wspomnę). Więc - zimno (zęby pękają od strzelania nimi), ciemno, obce miasto, bez kasy, dokumentów, telefonów no i mojej kosmetyczki!!!!!!!!! KOSZMAR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Policja przyjechała po ok godzinie gdy już byłam soplem lodu - gdzie na takim mrozie bez kurtki ( \"+\" wytrząźwiałam :P) Zeznania na komisariacie trwały całą noc. Byliśmy zmęczeni, zmarznięci, spragnieni, głodni i pojęcia nie mieliśmy jak wrócić. Do pracy oczywiście nie poszłam - nagana w papierach. Na nogach w bluzeczce gdy ludzie owijali się w ciepłe szaliki (chodziły nam po głowie pomysły czy są paragrafy na zabranie dziecku zapiekanki i odebraniu mu czapki) szukaliśmy dworca. Zakup biletów kredytowych okazał się drogą przez mękę Czekanie na dworcu ................... nieskończoność. Ale o 15-tej byłam nareszcie w domu. Opowieść skończyła się: - zapalenie płuc - nagana w aktach - biurokracyjny koszmar przy wyrobie nowych dok. - ubycie z konta ponad 800 na dok. i nowe sprzęty do pindrowania się. Ale dziś się z tego śmieję, czego i tobie życzę A takich przygóg miałam w życiu całkiem sporo (więcej niż przeciętny człowiek) i chyba za mną chodzą takie przygody. W sumie samochód buchnęli mi 3 razy (Łódź, Piotrków, Częstochowa) zawsze z pod imprezki. Torebke ukradki mi z 5 razy i to zawsze kiedy akurat miałam w niej \"wszystko\" Bilety kredytowe brałam uuuuuuuuuuuuuu nie zliczę. Zazwyczaj gdy wracam z wakacji, to jakoś tak dziwnie wychodzi, że mimo odłożonych mi brakuje :P :P :P Mieszkałam w Gdańsku, Piotrkowie i Wawie i zawsze w którymś z tych miast cuś mi się przytrafiało, ale dzięki temu mam teraz fajowe wspomniemia i nie oddałabym ich za żadne skarby - z Tobą też tak będzie. Buziaki.
-
Wywiad z rzecznikiem wrocławskiego MPK: >> > > > > > >> > > > > > >> > > > > > Joanna Banas: - Dlaczego pasażer waszego tramwaju nie może >> > > > > > przesiąść się z wagonu do wagonu? >> > > > > > >> > > > > > Janusz Rajces, rzecznik wrocławskiego MPK: >> > > > > > - Może, tylko musi skasować drugi bilet. >> > > > > > >> > > > > > - Jak to? Przecież nadal jedzie tym samym tramwajem i ma bilet. >> > > > > > >> > > > > > - Regulamin przewozowy mówi wyraznie: bilet jest ważny w tym >> > > > > > wagonie, w którym został skasowany. >> > > > > > >> > > > > > - Przepis przepisem, ale staram się zrozumieć jego sens. >> > > > > > Tak naprawdę, dlaczego nie mogę zmienić wagonu? >> > > > > > >> > > > > > - Przebiec na czerwonym też pani może, tyle ze ryzykuje pani >> > > > > > wypadkiem albo mandatem. A tutaj ryzykuje pani, że złapie ją >> > > > > > kontroler. >> > > > > > >> > > > > > - Ale przechodzenie na czerwonym jest niezgodne z prawem, a >> > > > > > przesiadanie się z wagonu do wagonu nie. >> > > > > > >> > > > > > - Jakby się ludzie tak przesiadali, to kontrolerom byłoby trudno >> > > > > > pracować. >> > > > > > >> > > > > > - Czyli wygoda kontrolerów ma być argumentem? >> > > > > > >> > > > > > - Argumentem jest przepis. A poza tym, jeśli kupuje pani bilet >> > > > > > na pociąg, to, chociaż do Gdańska jedzie i 15.30, i o 18.15, to >> > > > > > pani ma bilet tylko na ten o 15.30. >> > > > > > >> > > > > > - Przepraszam, ale tylko jeśli to miejscówka, a u nas jakoś w >> > > > > > tramwajach ich nie ma. >> > > > > > >> > > > > > - A po co w ogóle się przesiadać? >> > > > > > >> > > > > > - Przecież są sytuacje, kiedy trzeba się przesiąść, na przykład, >> > > > > > gdy w naszym wagonie jadą pijani, agresywni ludzie. >> > > > > > >> > > > > > - O tak, uciec jest najprościej, a przecież trzeba >> > > > > > zainterweniować. >> > > > > > >> > > > > > - Szczególnie, gdy się jedzie na przykład z małym dzieckiem? >> > > > > > >> > > > > > - Nie ma powodu, by zmieniać wagon. Można, podejść do >> > > > > > motorniczego, a on już wie, co robić. >> > > > > > >> > > > > > - Ale przecież w drugim wagonie nie ma motorniczego... >> > > > > > >> > > > > > - No właśnie, on przestrzega przepisu. Nie ma go w drugim >> > > > > > wagonie, bo nie może przejść, gdyż też musiałby skasować bilet. >> > > > > > >> > > > > > - To jak interweniować, jeśli jest się w drugim wagonie,w ktorym >> > > > > > nie ma motorniczego? >> > > > > > >> > > > > > - Przejść do pierwszego i skasować bilet... >> > > > > > >> > > > > > - Skasować bilet?! >> > > > > > >> > > > > > - Oczywiście. Przepis jest wyraźny. >> > > > > > >> > > > > > - Czy motorniczy przejdzie do drugiego wagonu i interweniuje? >> > > > > > >> > > > > > - Jeśli skasuje mu Pani bilet, to tak. >> > > > > > >> > > > > > - Ja mam kasować bilet za motorniczego?! >> > > > > > >> > > > > > - Oczywiście, przecież mówiłem Pani, że motorniczy nie >> > > > > > przechodzi, bo musiałby kasować bilet. Jeśli chce Pani >> > > > > > interwencji, to musi Pani mieć dodatkowy bilet dla motorniczego, >> > > > > > a najlepiej dwa, żeby mogł wrocić do pierwszego wagonu. >> > > > > > >> > > > > > - A po co będzie jeszcze przechodził? >> > > > > > >> > > > > > - Jak to po co? Ktoś musi kierować tramwajem! >> > > > > > >> > > > > > - To nie może po prostu przejść jak człowiek?! >> > > > > > >> > > > > > - Proszę Pani, przecież przepis wyraźnie mówi, że bez skasowania >> > > > > > dodatkowego biletu nie można przechodzić... Poza tym motorniczy >> > > > > > to nie jakiś człowiek, a motorniczy. To zasadnicza różnica! >> > > > > > >> > > > > > - Wie Pan, to ja wolę zostać w tym pierwszym wagonie i nie >> > > > > > interweniować... >> > > > > > >> > > > > > - No widzi Pani, od razu mowiłem: po co przechodzić i robić >> > > > > > zamieszanie... >> > > > > > >> > > > > > Wywiad jest autentyczny choć ciężko w to uwierzyć >> > > > > > >> > > > > > >> > > > > > >> > > > > >> > > > > >> > > > > >> > > > > -- >> > > > > ------ Centrum Resellerskie --------- >> > > > > Serwer 5GB powierzchni, cPanel, WHM >> > > > > Fantastico, 60GB trans/mc - 60 zl/mc >> > > > > http://www.hosting-maker.com >> > > > > ------------------------------------- Czy zastanawiacie się czasami, ktogo powinno się pozamykać w szpitalach bez klamek? Ja tak - nasz rząd i podobnych idiotów, którzy to wymyślają takie cudne przepisy. Dziwadełko, tak dostałam - BARDZO, BARDZO CI DZIĘKUJĘ Sorki, ale jestem ostatnio strasznie zabiegana i nie odpisuję na bierząco, ale czytam wszystko dokładnie i jak tylko znajdę chwilkę, to zaraz nadrobię zaległości i to tak, że jeszcze Wan zbrzydnę :P ;))) Buziaki Kochani
-
Noooo upał, skwar - nooo normalnie nie do zniesienia. Kilka razy prawie dziś kipnęłam na beton ale dzięki Ci panie, że wziełam kropelki na podniesienie ciśnienia ze sobą, to jak świat zaczynał mi wirować to siup po buteleczkę. Cholera - jak stara baba z apteką całą chodzę brrrrrrr A co do oddawania krwi - to też się poszczycę kilkoma litrami - niestety wlaśnie ostatni raz kipnęłam a potem wymiotowałam po czymś co mi dali cobym wróciła do życia, a teraz się nie mieszczę w kategori wagowej i wysokości ciśnienia. Kurcze strasznie mi przykro z tego powodu, bo lubiłam to robić i.................. Ci co oddają wiedzą o czym mówię. Próbowałam namówić mojego chłopa, ale on się broni jakby go tam zabić mieli - czego cholerka Ci ludzie się boją? Przeciez to nic nie boli, a świadomość, że może uratowało sie komuś żucie......... droższa wszystkich pieniędzy, czekolad, kaw itd. Po prostu bosko!!! Ja naprzykład jestem wcześniakiem. Wypchałam się na świat po 5,5 miesiąca. Wszyscy postawili na mnie krzyżyk i nikt nie dawał mi szans na przeżycie, a ja im wszystkim numer zrobiłam i żyje. Uratowała mnie właśnie transfuzja. Miałam kilka razy przetaczaną krew. Więc warto oddawać krewke, bo można przyczynić się do tego, że jakieś maleństwo przeżyje Jezu zaraz się wścieknę od tej duchoty. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić brrrrrrrr
-
Oj kto się tak denerwuje Kochaniutka ;))) No masz rację - cholerstwo :P Meg - jeśli to Ty to ja pojęcia nie mam o tym leku. Nie brałam i nie słyszałam o nim. Jeśli to psychotrop, to jak z każdym lekiem tego rodzaju trzeba dłuuuuuuuuugo czekać na działanie - znaczy pierwsze efekty. Ja przy pierwszym podejściu czekałam ok. 2 miesięcy i też już wątpiłam wyobrazając sobie, że jestem pewnie najcięższym przypadkiem, na który nic nie działa. Fakt, że bierzesz już długo, więc pierwsze przebłyski powinny się już pojawić. Jeśli w przeciągu kolejnego tygodnia nic się nie zmieni, to najprawdopodobniej dobrano Ci zły lek i powinnaś go zmienić. Niestety jest tak, że tego typu chorubska są dość skomplikowane i zanim dobierze się odpowiedni lek do danej osoby troszkę czasu mija. zadko trafia się za pierwszym razem i to jest normalne, nie masz się czym martwić. Wszyscy wcześniejszy bywalcy tego forum mieli ten problem. Za trzecim podejściem powinno się udać. Ale musisz wiedzieć, że na tym to właśnie polega, że trafienie na \"to\" co jest dla nas najodpowiedniejszym lekiem nie jest łatwe i nie trzeba od razu nienawidzić lekarza ;))) Mam nadzieję, że szybciutko dobiorą Ci specyfik który piorunem postawi Cię na nogi. Ciężko go odstawić, ale najlepiej sprawdza się chyba seroxat i szybko stawia na nogi, ale przed braniem dowiedz się od lekarza jaki ma plan na odstawienie go, bo przy tym są chocki klocki :P Buziaki
-
Selenka Na razie nie masz się co martwić o lęki. I nie myśl o tym a o schizofremi zapomnij, nawet gdybyś miała lęki, znaczy ich zaburzenia, to ze schizofremią nie ma to nic a nic wspólnego!!! To zupełnie inna choroba!!! Na razie lecz brzuszek i nic się nie martw i przestań czytać wszystko co piszą w necie, bo się naprawdę pochorujesz ;))) Na razie dla Twojego dobra nic Ci nie powiem o lękach, bo jak każdy pewnie dopatrzysz się oznak choroby :P ;))) a nie chciała bym, żeby to Cię spotkało. Lecz brzuszek!!! Jeśli nadal będziesz czuła taki dyskonfort przy wychodzeniu i zaczniesz kombinować jak tu dostać się z punktu \"a\" do punktu \"b\" tak żeby na trasie były jakieś kibelki, szpitaliki i nadal będziesz uprawiać przedwyjściową głodóweczkę - jeśli będziesz to wszystko robić po rozpoczęciu leczenia brzusia, lub jeśli lekarz powie Ci, że to może być na tle nerwowym, to OBIECUJE, że wszyściutko Ci dokładnie opowiem, wytłumaczę i powiem Ci co robić - obiecuje!!! A na razie ugryzę się w język, żeby nie wpędzać Cię w paranoje i żebyś nie wpędzała się w chorobę na którą mam nadzieję nie chorujesz. I powiem jeszcze raz - lecz brzuszek ;))) i koniecznie napisz co Ci tam znaleźli :P i jak się czujesz...... i głowa do góry - będzie lepiej Gorące buziaki - nie brałam tego leku i nie bardzo wiem jak działa, ale czemu o to pytasz tak szczegułowo? Lekarz nie powiedział Ci co i jak, bo chyba nie bierzesz go bez konsultacji. Zjawa - co u Ciebie? (Upssss :P teraz pewnie śpisz, ale daj znać jak tam jeżyki z Twojej okolicy :D )
-
No siemie faktycznie jest dobre (poza smakiem brrr), ale moim zdaniem przez to wszystko nabawiłaś się zaburzeń lękowych. Wskazuje na to Twoje zachowanie przed wyjściami, a z tym już nie ma żartów. Moim zdaniem powinnaś iść do lekarza i zobaczyć co dokładnie jest z tym Twoim brzuszkiem i rozpocząć jeśli to coś poważnego leczenie, a jeśli mimo wszystko Twoje lęki pozostaną (czego Ci szczerze nie życzę) powinnaś udać się do specjalisty np.psychiatry i zdławić problem w zarodku, bo z lękiem nie ma żartów i jest poważną i przewlekłą chorobą. Więc najpierw brzuszek - prędziutko do lekarza i oby wszystko było oki i oby lęk Cię już nie niepokoił. Życzę powodzenia. A poza tym - nie cierpię takich upałów. Ciepło owszem, ale bez przesady. W zeszłym roku straciłam przytomność stojąc w kolejce przez taki upał i jak to na nerwicowca przystało, teraz już mam lęki gdy czuję gorące powietrze - od razu mi się przypomina to jak osówałam się na ziemię - więc mam apel do Pani pogody o 24 C. max i nic więcej noooo Buziaki i miłego niedzielnego wieczoru