nie rozumiem tej nagonki na wieś, czy wy naprawdę myślicie że wilczur, który cały dzień spędza na balkonie w bloku bo jego pan pracuje jest bardziej szczęśliwy od tego na łancuchu? Albo weźmy koty: kastrowane, trzymane w mieszkaniach i wyprowadzane na smyczy(jeśli w ogóle opuszczają mieszkanie) - przecież to jest całkowicie niezgodne z naturą i charakterem tego zwierzęcia!
To ludzie z miast wywożą psy do lasów, bo jadą na wakacje i piesek im nie psuje plany, bo dziecko płakało że chce psa a teraz znudziło mu sie wyprowadzanie go, bo wyrósł wiekszy i już nie jest taki słodki jak był jako szczeniak, bo nie ma miejsca w domu, bo szczeka i przeszkadza sąsiadom, bo niszczy buty i meble itd.
Dam wam przykład: dawno temu w mojej wiosce plątał sie rasowy, zadbany pies. Przygarnęła go moja sąsiadka, wg was stara wiejska baba. Moja siostra opowiedziała o tym swojej koleżance z klasy z liceum. Od słowa do słowa okazało się że w bloku koleżanki był taki sam pies, który niedawno zniknął. Koleżanka poszła do sąsiadów i spytała czy przypadkiem im pies nie zaginął. Nastąpiła wielka konsternacja, sąsiedzi coś zaczęli się tłumaczyć że tak, rzeczywiście zaginął. Ostecznie okazało się że wyrzucili go (ktoś widział ich samochód jak podrzucali psa) a później bardzo się cieszyli że się odnalazł bo ich córka strasznie tęskniła za nim. Pies jak zobaczył dawnych państwa to szalał z radości i sam do nich poszedł, mimo że jego nowa pani nie chciała go oddać, bo go polubiła. Dodam tylko że miasto liczy sobie ok 150 tys mieszkańców, więc jaka była szansa na takie zakończenie? Nie wiem jakie są dalsze losy tego psa, mam nadzieję że ci ludzie nauczyli się czegoś z całej tej historii.