Jonka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Jonka
-
Cześć :D Melduję się na posterunku :) Odbębniłam obowiązkową wizytę w PUPie, gdzie uświadomiono miważki fakt, iz zyskałam status osoby bezrobotnej z prawem do zasiłku na okres 6 miesięcy, w wysokości 80% podstawy zasiłku, tj 417 zł. Kwota powyższa zostanie mi dostarczona do domu w dniu 10.04 i muszę ją odebrać w tym dniu bo jak nie to przepadnie :P NA szczęście traumatyzujące przezycia w urzędzie pracy nie trwały długo, więc mogłam potem bezkarnie pobuszować w sklepie z przeceniona odzieżą dziecięcą, czego efekty przedstawiają się następująco: -1 kurtka chińska wiosenna w kolorze czerwonym :) Jako alternatywa dla piekielnie drogiego różowego płaszczyka od \"babi\" (koszt 20 zł) -1 para spodenek sztruksowych granatowych na wyświechtanie w piaskownicy i zjeżdżalni (9.90) -1 koszulka polo z krótkim rękawkiem czerwona - bo mi się spodobała i mam taką samą :) (6.90) -2 pary skarpet i majteczki bo dziecko jeszcze nie ma (jakieś grosze) Jeszcze buty i dziecko może wkroczyć w wiosnę :D A co do zmarszczek - ja mam całą twarz pooraną zmarszczkami ze smiechu, bo nie potrafię wytrzymać 2 sekund bez suszenia zębów ;) Ale przez te zmarszczki jestem jeszcze bardziej podobna do mamy, co mnie bardzo cieszy :D A co do dobrej atmosfery rodzinnej - Ninko!!! My chyba mamy jakiś telepatyczny kontakt, bo nie dalej jak kilka dni temu rozmawiałam z własnym małzonkiem na temat tego, dlaczego Martynka jest taka wesolutka i rzadko płacze. Doszliśmy do wniosku, że to przez atmosferę między nami, bo my bardzo rzadko mamy różnice poglądów a jeszcze rzadziej je uzewnętrzniamy. ( w naszym domu zdania są podzielone - Mariusz ma jakieś zdanie i ja mam je podzielać ;) ) I ogólnie, atmosfera jest dobra, oboje mamy za sobą niezbyt miłe przezycia z dzieciństwa i chyba dlatego tak staramy się zachować spokój w domu. A poza tym, tak jak mówisz - świat dookoła jest taki nieprzyjazny i pełen problemów, że dom powinien być miejscem, do którego wraca się z przyjemnością, takim azylem :) Ufff ;)
-
Papa! Ja też spadam, może coś podczytam zanim Martynka wstanie... Albo nie...:) Zjem coś :) Karolina - wytrwałości w diecie :)
-
To nie talent, a zamiłowanie, uwielbiam języki obce, a po drugie, zawsze cierpiałam z powodu nie przynależenia do jakiegos określonego kręgu kulturowego - Wrocław to tygiel napływowych imigrantów, bez wspólnego języka, kultury... A Kaszubi bardzo mnie ujęli od początku i jakoś tak...załapałam i zaczęłam się interesować ;)
-
Karolina - jak tam picie z pustego kubeczka? I jak Ty to robisz, że piszesz, jak Maks jest na nogach? U nas to niemozliwe, Martyna od razu wali łapą w klawiaturę.... Ostatnio zupełnie nie wiem jak, ale nagle pojawiły się nasze dialogi w ... excelu!!! Martynka jeździła myszką po klawiaturze :O
-
Ninko - rozumiem, jak się do mnie mówi po kaszubsku i potrafię rozróżnić dialekty Beloce i Reboce :) Z mówieniem gorzej, bo nie ćwiczę. Od dzieciństwa dwa miesiące w roku na kaszubskiej wsi zrobiły swoje. :) Karolina - w tym drugim Ania mówi do Franka - albo do środka, albo na zewnatrz, a nie tam i spowrotem ;)
-
I zobaczycie, kiedyś spełnię to marzenie i będę mieszkać wśród zielonych wzgórz Gdyni :D Jak juz będę bogata jak pan Krauze i kupię sobie jedną górke na własność ;)
-
Ana z Fryncem leżą w lóżkłe. Ana gydy: Frynce, chcyl te co? Frync gydy: ni... Ana mesli i gydy: Frynce, wlejze na mia Frync wlyz \"Frynce, chcyl te tere co?Frync gydy jooooo A co Frynce??? Zlezc :D I drugi: Ana z Fryncem w lóżkłe kochjom sa. Ana Gydy: Albo bene albo rid, a nie donunt a nazod!
-
Chcecie kawał po kaszubsku? ;)
-
Przypomniały mi się czasy, kiedy jako nastolatka jeździłam nocnym pociągiem z Wrocławia na 2 miesiące wakacji do Czarnego Młyna - wioska między Strzelnem a Jastrzębią Górą... Od Gdyni pociąg jechał jako osobowy - Reda, Rumia, Żelistrzewo, Mrzezino, Puck...
-
Ojej, nawet nie macie pojęcia, jak ja Wam zazdroszczę mieszkania w Trójmieście!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rumia - piekne miasteczko :) Jesteście rodowitymi czy napływowymi mieszkankami Kaszub?
-
Hurra!!! Czekam:)
-
Ninko - nie, takie zdjęcie mam, gdzie Martusia obejmuje Twoją głowę, której właściwie spod tego uścisku nie widać, i z triumfująca minka wpatruje się w obiektyw, jakby chciała powiedzieć \"moja mamusia!\" :D Twoja twarz pozostaje dla mnie ciagle tajemnicą ;) Martyna sie już trzeci raz w ciągu tej drzemki zerwała z płaczem i obawiam się, że długo już nie pośpi, także jak nagle zniknę, to nie dziwcie się...
-
Chciałam ją nauczyc mówić mamusia, ale z uporem powtarza mama ;) Ninko - dziś już sroda, to prawie weekend ;)
-
Karolina - Martynka mówi mama i mami. To samo z babcią - baba i babi, tylko tato ma względy, bo mówi na niego tata i tatuś. A na mojego tatę mówi gaga, choć uczyłę ją mówić dziadziuś. Ona owszem, powtórzy słowo dziadziuś, ale zapytana, kto to? powie gaga ;)
-
Ninko, nie martw się, może po tem przestanie ta stópka szybko rosnąc :) I ja się tak pocieszam :O Obejrzałam zdjęcia Martusi w kurteczce - śliczna i taka sportowa!!! Oby sie dobrze nosiła :) A moje ulubione zdjęcie Martusi to jest to, na którym tak Cię przytula :D
-
A mnie ostatnio niepokoi fakt, że Martynka oddycha otwartą buzią :( Nie wiem, czy to jeszcze pozostałości kataru, czy jej tak już zostanie :( I będzie wylądać jak gapa :O Pomijając to, przez takie oddychanie strasznie jej w buzi wysycha i chyba przez to tak często sie budzi w nocy :O znowu ostatnio mamy kilkanaście pobudek, a ostateczne rozpoczęcie dnia następuje około 6 - 6.30 \"mama czitamy\"
-
Nie wiem czy kaloszki nie okażą się za małe, bo ona nie pamiętała, czy 23 czy 24...Ale zapytam o dodatkową parę ;) Loli - moja mama też tak raz zrobiła z Martynką, ale poźniej już nie było potrzeby... Wiadomo, że serce się kraje, matka zrobi pyszną zupkę, pełną zdrowych i odżywczych składników, a mała niewdzięcznica pluje i wykrzywia się ;) Ja też staram się nie dawać nic między posiłkami, bo obawiam się, że potem pyszna jarzynowa z klopsikami może być passe ;)
-
Loli - jak miałam problemy z karmieniem Martynki to odwracanie uwagi skutkowało, albo dawałam jej coś do zabawy - np magnesiki z danonków, korkowe podkładki pod filiżanki, plastikowe sztućce, albo cokolwiek. Często też jej śpiewam, mówię, że \"baba je, gaga je, kika je, mama je...\" A jak już strasznie nie chciała jeść to nie dawałam, tylko jadła dopiero jak przyszła pora na następny posiłek.
-
Jeszcze jest mokro i błocko straszne, więc tylko tacy pasjonaci jak ja przychodzą na place zabaw :) a, spotkałam koleżankę, która ma synka urodzonego w sierpniu 2004 (ma na imię Kornel - bardzo fajny koleś, ma świetną minkę, taką ironiczną) I zgadałyśmy się odnośnie butków, że chcę dla Martynki kupić kaloszki. Na to ona, że mają w domu dodatkową parę, fioletową i Kornel ich na pewno nie będzie używąc, bo kolor im nie pasuje. No i ona mi je jutro po pracy przyniesie :)
-
To jeszcze Wam napiszę, jak mnie dziś zaskoczyła: Jak wkładałam ją na huśtawkę, podłożyłam jej pod pupę kocyk. Kiedy mała się znudziła, powiedziała \"taci\" - starczy\" i kazała się wyjąć. Pohasała trochę po placyku, na karuzeli, na zjeżdżalnię i podem było drugie podejście do huś - huś Podniosłam ją, żeby ją włożyć na siedzenie, a ona do mnie: \"mama, kok!\" = mama, koc! :D
-
O, a Martyna nie lubi tych kogucików i koników na sprężynach, owszem, podejdzie, pacnie łapą i odchodzi do kałuzy ;) No a zjeżdżalnia to jest wspaniała rzecz, tylko ja nie mam siły jej tam wkładać :O
-
No właśnie, miałam Ci pogratulować wyników! 3 kilo to bardzo dużo, a powstrzymanie się od jedzenia czekolady to naprawdę coś :)
-
Faktycznie, ostatnio jestem w stanie takiej euforii, że zaczynam się bać, czy to nie jest choroba psychiczna (powtarzam właśnie psychiatrię i widzę czubków wszędzie dookoła ;) ) Wszystko mnie cieszy, mam dużo energii, wystarcza mi 6 godzin (przerywanego) snu na dobę... Nigdy tak nie było. Ale mam nadzieję,że ten stan utrzyma mi się do 8 kwietnia ;)
-
O, jaki fajny temat :D U mnie, jak u Ninki :D - musi być majonez i jajka :) Kawa i mleko do niej, tu juz nie jestem wybredna, może być byle jakie. I jakiś jogurt albo serek. No i oczywiście czekolada, bez czekolady nie ma życia na świecie ;) Loli - pa!
-
Beatek - przepraszam, źle popatrzyłam :) Co do spaceru - dziś postanowiłam wydobyć stary wózek i wziąć go na spacer, żeby sobie przypomnieć, czego w nim tak nie lubiłam ;) Jak Martynka zobaczyła, że jej \"brum\" ląduje na balkonie zaczęła strasznie płakać, ale szybko się zainteresowała starym \"brum\" i natychmiast chciała do niego wsiąść :) Najpierw poszłam odstać swoje na poczcie, żeby odebrać list (te panie na poczcie to chyba te listy gdzieś po kątach upychają, znalezienie mojego listu trwało 15 minut ) Potem poszłyśmy na plac zabaw, gdzie Martynka trochę pobuszowała, ale potem przewróciła się o kałuży i zmoczyła rękawiczki. Poszłysmy zatem do hali targowej, gdzie i tak miałam iść po chleb i kupiłam jej rękawiczki, bo nie chciało mi się wracać do tego naszego gołębnika ;) A rękawiczki i tak miałam jakieś lżejsze kupić. Martynkę zafascynował nowy nabytek i dzięki temu spokojnie dotrwała podróż do następnego placu zabaw, gdzie są huśtawki. Na huśtawkach mnóstwo zabawy :D \"Mama huś\" , \"nie ma mami\" - mama chowa się za plecami Martynki :) A na koniec zahaczyłyśmy o boisko szkolne, gdzie raczej nie ma kup i jest jeszcze mokry śnieg, z którego robiłysmy babki :) Po powrocie Martynia wchłonęła twarożek z owocami i padła :D