Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kawowywafelek

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kawowywafelek

  1. Kawowywafelek

    DESSA

    Alicjo- cudnie! Uściskaj córcię od ciotki z południa ;) Zidane - wspaniałych wrazeń! hurra-"nasi wygrali" :))) to ci będzie finał-same niespodziewajki:) Cmok przez sen
  2. Kawowywafelek

    DESSA

    isoldo- ano jeszcze:o straśnie oporna bestia się mnie zalęgła Ale dam radę- kto jak nie ja? ;)
  3. Kawowywafelek

    DESSA

    Adoruję Adoru Albowiem A teraz...zabrakło mi końcepta;) Adorze- zdrówka,miłości,przygód i czego tylko zapragniesz! Uściski dla Płota [buziak jeszcze zaraźliwy]
  4. Kawowywafelek

    DESSA

    Najmilsze, Niezawodne, Najkochańsze i Najmojsze Desseczki- DZIĘKUJĘ Bardzo dziękuję za pamięć, za cudne życzenia- teraz nic tylko siąść i czekać aż się spełnią :D Dopiero dziś częstuję tortem truskawowym z gararetką, otwieram barek i...idę do łóżka bo od kilku dni mam anginę i lewie żyję. Więc obsłużcie się same,śpiewać możecie głośno bo stopery wkładam w uszy;) branoc:)
  5. Kawowywafelek

    DESSA

    Najlepszości dla Anama i Belli :) Niech się układa po Waszej myśli a duch i ciało niech współpracują zgodnie i niegdy nie zawodzą :)
  6. Kawowywafelek

    DESSA

    Żagielku -nie dysonuję koparą ale posyłam uśmiech pełnozębny wszystkimi mostkami :) :) :) Podsyłam mnóóóstwo dobrych myśli- -żeby słońce świeciło a jak nie może bo ma inne zajęcie to zajęcia Żagielka niech będą ciekawe i satysfakcjonujące:)_ -żeby spacerki były zielone i niemęczące i świergolące wiosną:) -żeby laptop chodził jak burza a kontakty z Dessą były remedium na doły i dołki:) trzym się Żagielku najmilszy Samono- jak to jest,że cię nie ma jak ja jestem [oto kwintesencja egocentryzmu mego:p ;)]??? Dodi -witaj! Się zakręcono zrobiło od twego wpisu i czekoladowo i słodko i jagodowo :) Witajcie kibicki -dzielnie reprezentujecie Dessę :) A j zrobiłam wczoraj zdjecia opustoszałych ulic a nawet średnicówki i autostrady ;) wybrałam się na wielkomiejskie zakupy mając nadzieję na te pustki właśnie i tak było! w sklepach spokojnie,wszędzie pustawo i spokojnie:) Macham przyjaźnie, wilgotno i deszczowo ale cieeeepło :)
  7. Kawowywafelek

    DESSA

    Opis instalacji i działania termometrów skopiowałam sobie-bezcenny! :D:D:D
  8. Kawowywafelek

    DESSA

    Dollocie- dużo zdrowia, miłości, pamięci o tym,że cię kochamy. Złapania równowagi między tym na co mamy wpływ a na co nie mamy, i dużo, dużo sił i słoneczka każdego dnia Adorku- jeszcze raz 100lat dla Młodych a dla was podziwko- jesteście nie do zdarcie:) Żagielku- podsyłam ciepło z południa:0 Ściskam czule cały Płot
  9. Kawowywafelek

    DESSA

    Desseczki zostawiam barek otwarty, żarełko na stole -częstujcie się i bawcie. Osiągnęłam w końcu ten wiek, w którym nie da się już zarwać kilku nocy z rzędu ;) Dziękuję jeszcze raz- do zobaczenia:)
  10. Kawowywafelek

    DESSA

    Bellko- naści kromę chleba :) I kileonek mrożonej F. :) Anam- kawusia przednia! :D:D Isoldo- dobrego grania, czerwone czeka na ciebie -piewsza szafka na lewo :) kto jest magiczny spytam ciekawsko? ;)
  11. Kawowywafelek

    DESSA

    Kochane Desseczki dziękuję Wam bardzo,że pamiętacie o mnie od rana. Dziękuję wszystkim i każdej z osobna Jakem wafel to serwuję piszyngier z kremem na czarnej kawie ze spirytusem- polecam :) Kto głodny to stawiam...żurek :D Jutro impreza w ogrodzie więc prócz kalesonków przyda się coś ciepłego ;) Do tego chleb ze smalcem i małosolne. Proszę się częstować I kielichy nadstawiać :) Dla Isoldy na pewno winko a reszta wedle uznania: dżin z wytrawnym martini, finlandia, mieszane różności drinkiem zwane;) Muzyka- grać!
  12. Kawowywafelek

    DESSA

    i wspaniałego życia dla Młodych
  13. Kawowywafelek

    DESSA

    nawet bliźniaczo podwójnie macham :D
  14. Kawowywafelek

    DESSA

    Oj zdolna ci ona! zdolna! :D A ręka z ogonkiem też nie przeszła [patrz wyżej] za to "cześć" przeszło;) Macham do wszystkich oburęcznie:))))
  15. Kawowywafelek

    DESSA

    Oj zdolna ci ona, zdolna! :D Ręka ma z ogonkiem- i też nie przeszła a "cześć" przeszło:)
  16. Kawowywafelek

    DESSA

    czyli jednak Kappo :)
  17. Kawowywafelek

    DESSA

    Tylko chcem wyjaśnić,że się wczoraj zrokiciłam, ale już wracam do własnej skóry ;)
  18. Kawowywafelek

    DESSA

    Pohulanka??!!! Lwów??!!
  19. Kawowywafelek

    DESSA

    Alicja tak pięknie życzyła, że tylko się mogę pod tym podpisać! Kappo- bądź! I bądź szczęśliwa! Wszystkiego najlepszego!
  20. Kawowywafelek

    DESSA

    Rozanko MAstabo Zyczę Wam Dziewczki wszystkiego co moje przedmówczynie, czego Wy pragniecie same i...jeszcze więcej dobrego ;) Bądźcie szcześliwe! Howgh! Ador- czekam na c.d. Rafa- aż mnie ścisnęło w dołku jak czytałam o tych cudownosciach. Dla mnie pelna egzotyka. Pisz dalej koniecznie!:) Kochane moje- nie będę się odnosicła szczegółowo bo łeb mi pęka. MAm znów trudne dni pracowe i zdrowotne,ale dam radę. Dzis dodatkwo szczepienie w Woj,SanePidzie. Pani "ksiażkowo" wręcz niegrzeczna, choć kasują za to jak za siaano. teraz czekam na gorączkę i bóle mięśni, o których z niekłamaną satyskakcją pani uprzedzała;p Kocham was-do zobaczenia:)
  21. Kawowywafelek

    DESSA

    Przyłączyłam się na tyle dawno,że już wymiękam i w piernaty zmierzam -branoc:)*
  22. Kawowywafelek

    DESSA

    Tak się jakoś zrobiło refleksyjnie...Samono pięknie i niebanalnie piszesz. I Dodi,i Żagielek i Zaidane i wszystkie... Słońce choć zimno jeszcze wysoko a jakoś jesiennie się poczułam. Cieszę się,że mogę was dziś czytać-ściskam:)
  23. Kawowywafelek

    DESSA

    A na poczcie macie niespodziankę ;)
  24. Kawowywafelek

    DESSA

    Dla św.Zosi- kłos się podnosi. Św.Zofija -kłosy rozwija:) Tak więc "zimna" Zośka a po niej już wreszcie cieeepły maj![ponoć od soboty:) Nasza Zosieńka na pewno nie zimna- jeszcze raz wszystkiego najlepszego Dziękuję Desseczki za miłe słowa- to wy mnie motywujecie żeby pisać z podróży, to ja WAM dziękuję :) Kappo- Pop Ivan leży jest w Czarnohorze a my byliśmy w karpatach wschodnich [tzw Alpach Rodniańskich] http://pl.wikipedia.org/wiki/Pop_Iwan_%28Czarnohora%29 http://obiezyswiat.org/index.php?gallery=4414 Pozdrawiam i wznoszę kielich za Solenizantkę:)
  25. Kawowywafelek

    DESSA

    ups- przekroczyłam llimit, ale c.d.n. . Gospodyni terkotała jak najęta- po rumuńsku oczywiście. My zadawaliśmy pytania- po polsku oczywiście . Ona odpowiadała, w jakiś tajemniczy sposób mniej więcej rozumieliśmy się. Na koniec zaczęła stroić naszą Patrycję i Rysia w ichnie stroje. Potem była sesja fotograficzna. Mam nadzieję,że wkrótce wam ją zaprezentuję ;) W końcu stromą, szutrową drogą wjechaliśmy do Pleszy. Polska szkoła jeszcze stoi , jednak dzieci już tu nie ma. Chodzą do szkoły w Nowym Sołońcu bo „ta już całkiem zniszczona . Okna pootwierane, przez nie powiewają potargane firany. Drewniany budynek z pięknymi kaflowymi piecami. Na podłogach walają się stosunkowo nowe , ale podarte polskie podręczniki, jakieś pomoce szkolne, mnóstwo slajdów ze zdjęciami Bukowiny. Skrzętnie je pozbieraliśmy. Ryś dodatkowo zabrał zrobionego na szydełku chyba- misiaczka. Taki brudny, biedny, taki niczyj- nie mogliśmy go tam zostawić ;) Gdyby mieszkańcom zależało, gdyby im wpadło d o głowy!, że mogą uprzątnąć, umyć podłogi i okna- mogliby mieć miejsce spotkań jeśli już nie nauki. Z rozmów z mieszkańcami odnoszę wrażenie, że z Polską są związani jedynie przez kościół, księdza, tradycję. Poza tym to miejsce gdzie można taniej kupić np. armaturę do łazienki . Nasza gospodyni Gienia pytana o korzenie potrafiła jedynie powiedzieć ,że siostry jej Babci w czasie wojny wróciły do Polski a Babcia została. Powiadają, że nie tyle mówią po polsku co po pleszewsku. Taka mieszanka polskiego z wtrętami i przekręconym rumuńskim. W całej wsi turystów przyjmują jedynie Gienia i Staś. Tam się zatrzymujemy na kolejne dwie noce. Krówki, świniaki, kury tuż obok, a w jednym z pokojów komputer z WI-FI :) Głodni jesteśmy już bardzo a tu zanosi się na deszcz. W pokoju niezręcznie jest nam palić kartusze i odkrywamy nagle super „taras z widokiem jak marzenie- oko można zapuścić na wzgórza, pola, lasy i całe mnóstwo nieba. Okazuje się, że jest to nieskończony [na nasze szczęście :)] chlewik dla świń, które mają tam być przeniesione aby uniknąć przykrego zapachu w domu . Rozkładamy tam nasze stoliczki, gotujemy kolację [sałatka z ryżem, tuńczykiem i kukurydzą ] , pijemy zupełnie niezłe wino rumuńskie, gwarzymy, wspominamy i snujemy wizje, słońce zachodzi. chwilo trwaj. A na śniadanie dostajemy świeże mleko i twaróg własnej roboty, którego smaku słowa me nie opiszą taki był pyszny! Ponieważ Stasiu miał w tym dniu urodziny odśpiewaliśmy 100lat i wręczyli polską wódkę-krupnik, piwo żywiec i słodycze dla dziecek. Bardzo się tym wzruszyli i ucieszyli i trzeba ich było uczyć „niech mu gwiazdka pomyślności, bo bardzo się im spodobało a wcześniej nie znali. Po śniadaniu postanawiamy ruszyć do kolejnej, bardziej znanej wsi Kaczyki słynnej z sanktuarium Matki Boskiej , Domu Polskiego i kopalni soli. Drogą 12-15 km , przez las [ i góry] 1,5- do 2 godz. Postanawiamy iść przez las z GPS-em. Tyle tylko, że GPS pokazuje najkrótszą drogę nie bacząc, że po drodze jest strumień, góra, dwie góry, trzy góry?! W połowie marszu nawet najbardziej napaleni chodziarze stwierdzają, że Pietrosul przy tym to był pikuś! :D Po drodze mijamy stawik, w którym wre życie. Żaby, kijanki, raszki, zaskrońce, jaszczurki wszystko w pełnej symbiozie i dużych ilościach ;) Żeńska część wyraźnie przyspieszyła kroku. W końcu jesteśmy we wsi. Kilkanaście domów i trzy świątynie. Grekokatolicka, cerkiew i katolicka bazylika mniejsza z obrazem Matki Boskiej. Kościół taki sobie. Banalny. A cerkiew zamknięta. Za to właśnie przywieźli towar do jedynego sklepu a upał jak cholera. Czekając na otwarcie i piwo integrowaliśmy się z grupą młodzieńców, która przyjechała w dwa zaprzęgi. Jeden to normalna furmanka, a drugi- to mały domek na kółkach. Chłopcy nie znali angielskiego, ale znali włoski. Mają chyba jakąś wymianę albo inne związki, bo nawet część starszych [ i nie tylko w tej wsi] na nasze dzień dobry odpowiadała- „bona sera .Część napisów też była włosku , ale nie udało nam się dociec skąd ten włoski się wziął. Chłopców w ciemnej uliczce można było się przestraszyć ,a le w kontakcie okazali się bardzo mili i życzliwi. W końcu ruszyliśmy do kopalni. Po Wieliczce większego wrażenia nie była w stanie zrobić, za to capiło tam niemiłosiernie. Do konserwacji drewnianych elementów używają ropy naftowej. Błeee... jeden z kolegów musiał wyjść bo zrobiło mu się niedobrze. Ale ciekawostką jest, że kopalnia nadal jest czynna na jednym z poziomów, że nie zjeżdża się tam windą tylko schodzi „ropnymi schodami. Tylko urobek jest wywożony windą. Jest tam kaplica św. Barbary i kaplica prawosławna. Jest też jeziorko, sala balowa i inhalatorium dla dzieci jedyne miejsce gdzie nie cuchnęło ropą ;) Wyszliśmy stamtąd nieźle już głodni a tu w Domu Polskim nici z obiadu. Nadjechał z nagła autokar z 45-ma Polakami i z trudem nadążali smażyć im naleśniki. Nawet miejsc siedzących tyle nie mieli. Musieliśmy nasycić się zapachem. Ale sklep był nadal otwarty, więc kupiliśmy chleb [pani pokroiła nam grube pajdy] i salceson- też w grubych plastrach i najedliśmy się, że hej:) Droga powrotna jeszcze bardziej hardkorowa, ale krótko popadało i było już czym oddychać, więc szło się lżej aczkolwiek nadal pionowo w górę i w dół ;) W końcu przed szóstą dotarliśmy do naszych gospodarzy i zaczęli szykować kolację. A tu niespodzianka. Gospodarze nakryli stół w „naszym chlewiku pysznościami- gołąbki, każdy malusieńki, z kapusty kiszonej [kiszą całe główki] -pycha! Swojska kiełbasa, warzywka, ciasto i taca z literatkami w dwóch trzecich napełnionymi wódką. O matko! To były istne stakany! Ale, że zagrycha była zmiataliśmy wszystko równo. Niektórzy równiej i rano był kłopot a busik miał jednego kierowcę mniej ;) A wszystkiemu winna palinka, którą na koniec szwagier Stasia przyniósł z domu boi się okazało, że nie ma gdzie kupić, bo wcześniej była już grupa polskich turystów i wszystko „wyszło :D Gospodyni przypadła do serca nasza nowa liderka Jola. Poszeptały coś i znikły. Za chwilę wpadły ze śpiewem na ustach i w strojach ludowych! To było kapitalne! Przyśpiewki, przytupy- folklor po pleszansku. Niektórym zrobiło się żal więc w drugiej odsłonie wystąpił Ryś w haftowanej koszuli i inne dziewczyny też się poprzebierały. Myślę, że nie da się tego do końca przekazać- te stroje, ta chęć śpiewu wspólnego z nami, polskich piosenek ludowych było to zabawnie i wzruszająco jakoś. Ale przed północa się rozeszliśmy bo następnego ranka ruszaliśmy w drogę powrotną. A w drodze powrotnej przepiękny wąwóz Bicaz. Serpentyny, po obu stronach strome skały a wszystko wzdłuż rzeki. Na wylocie szersze miejsce , parking i stragany z „ludowymi duperelkami i ciuchami. Tradycyjnie już w pierwszym lepszym ładnym widokowo miejscu zrobiliśmy sobie pikniko-obiad I w końcu dotarli do Węgier i zabrali PiotrkaBezDowodu oraz Anię i ruszyli w ciemną noc, do domu. Tak się skonczyła moja rumuńska przygoda. Rany! Jak tam było pięknie!
×