Kawowywafelek
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kawowywafelek
-
Dziś nad czerwone przedkładam Rum Tuzemsky naszych sąsiadów z południa. W herbatce świetnie rozrzewa;) Witaj Dodi :) Współczuję kłopotów rurowych.NA pociechę -herbatka z rumem:)
-
Może w ten trudny czas na rozgrzanie ciała wpłynie rozgrzanie ducha? http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,10866125,Oni_wyspiewali_wiersze_Wislawy_Szymborskiej.html
-
Jak to? ..tego nie robi się kotu!... Spędziłam dziś przemiły wieczór na "Beskidzkim kolędowaniu" w Teatrze Polskim w Bielsku, potem na tzw.lampce wina [zaległe urodziny przyjaciółki] a potem w samochodzie ta wiadomość w radio... Smutno bardzo.Odszedł ktoś bardzo,bardzo bliski. Kto tak wiele rozumiał, a ponadto umiał to wszystko wyrazić słowami. I to jak wyrazić...
-
Nie wiem jak to się stanęło,aleć nie widziałam całej stronki? przecież to nie ta szklaneczka rumu o świcie? ;) Malwinka- ŚLICZNE imię :) Niech się zdrowo chowa:) Mastabo dzięki za namiar na muzyczkę- ekstra:)Nie wiedziałam,ze ty taka zapalona kibicka jesteś? Bellko- sny zakręcone,ale co sie dziwić ja z Samoną w roli głównej :D Samono- liż co chcesz byle w naszym towarzystwie :) Melisso- zakupy to dal mnie katorga i największa kara-współczuję:) Isold złotowłosa- siądźmy z Anam skoro zacną whyski częstuje, dla ciebie znajdzie się kapa czerwonego- czas się wyluzować bo od jutra znów wyrypa. Ale kto jak nie my? damy radę;) Adorze kochany- trzym się czego się da a sama się nie daj. Dasz radę! :) Epo- to ty tak deprawujesz naszą młodzież? weź się zastanów czy to na pewno w twoim interesie? :D
-
No nie! przed chwilą nie było całej tej strony postów!!!O_O Co jest grane? ACTA w akcjii???
-
Ememku- super! congratulation!!!! ucałuski dla Mamy i Babci rzecz oczywista Sezon narciarski uważam za otwarty:) Po przygodach Adora z taką nieśmiałością jechałam.A prawdę mówiąc miałam pietra jak nie wiem co- pierwszy raz od bardzo dawna. A bo to ostatnio duże problemy i z kręgolem i kolanem a jeszcze w góry by się chciało wiec uważać, jeździć zachowawczo bardzo... jednakowoż herbata z rumem na dzień dobry czyni cuda, Bozia zrobiła cuda z naturą_ pięknie jak w bajce! biel skrząca się jak w rysunkowym filmie,błękit,czapy śniegu [Oravska Lesna],zero kolejek,wygodne kanapy i.. górka taka bardziej osłowata,czyli w sam raz na moje dzisiejsze strachy ;) Wróciłam z wszystkimi członkami na swoim miejscu. Jutro do roboty i ćwiczeń ciąg dalszy bo w lutym w górki wyższe. Pozdrówka:)
-
:D:D:D:D cudne :D Pod jabłonią tupta jeżyk.NA jabłoni buja się ostatnie jabłuszko. Jeżyk tupta w te i wew te ,jak wiatr zawieje.Wreszcie jabłko spada! Jeżyk zadowolony snadstawia igiełki...a tu przelatuje kruk i hap! i po jabłku!:/ Jeżyk -co to było?!O_O A kruk - Antonówka ;)
-
Isoldo jesteś tam? wróciłaś już? chętnie bym się vina napiła dla zdrowotności- jakoś spać nie mogę .A w tygodniu się odgrażam,że w sobotę to się naśpię! ;) Podesłałam wam na skrzynki nowści odnośnie emerytur- warto zajrzeć. branoc:)
-
Ememku-doceniam i dziękuję :) Piękne te ozdoby jednak nie w klimacie mojej choinki.A szkoda.Musze przemyśleć:))) Joanko, Zidane-dzięki za fotoreportaż. Widać, że zabawa była przednia.Zazdraszczam:) Kappo- no coś ty?! Nie bądź taka..zasadnicza? ;) zmruż oczy :) MAelisso- przypadek twojej fryzjerki mnie zabił :D:D:D sorry , że si,ę śmieję,ale wręcz głupawki dostałam jak to przczytałam. Widać mam wredny charakter tylko się maskuję :D Graziella-zajrzyj do skrzynki:) Epo-zupa z suma? brzmi groźnie ;) Samono-jak dobrze cię ty widzieć:) Żagielku- był dziś spacer? u nas blękitne niebo i lekki mrozik:) Bellko-ciał:) Jutro inauguruję sezon narciarkski i po kolejnym odczytaniu postu Adora zaczynam się zastanawiać czy jednak nie zrezygnować? :o ;) DESSO -bądź zdrowa! [i potraktujcie to poważnie;)]
-
Adorze- współczuję. I życzę szybkiego powrotu formy :) Emem- a możesz jakąś fotkę podesłać? bo jakoś chyba coś pominęłam w zaległej lekturze? Pliiis:) Melisso- do fryzjera oko niepotrzebne,ważne żeby viktor widział co robi;) Życzę żeby oczko doszło do formy i fryzur skończony zobaczyło bez przeszkód:) Żagielku- a hoj:) Wszystkim życzę udanego łykenda :) ps.Sposób na ciężkie poranki: otworzyć na dzień dobry Kalendarz 2012! :D
-
Tradycyjnie Montepuciano:) Naści Epo :) Prosit:) A przeciw ACTOM też protestuję :p
-
Aha-zgodnie z zaleceniem zażywa vinka. Ale tylko dla zdrowotności rzecz oczywista :)
-
A ja tam nie mam nic przeciwko pomarańczowemu-zwłaszcza jak zapodaje takie miłe dla ucha linki:) Melisso- to chyba ty pytałaś? największy wpływ na mnie [w 14-ej wiośnie życia] miały Dzienniki Marii Baszkircew.Uświadomiły jaka jestem niedorozwinięta i ile trzeba wymagać od siebie [pisze o tym we własnych pamietnikach;) od tego czsu zaczęłąm myśleć] Miejsce zlotu bardzo mi pasuje- termin musiałabym znac dokładny bo przełom sierpnia i września,j ak dobrze pójdzie -afryka dzika. Graziello-odezwij się na maila.Więcej czasu będę miała dopiero w weekend:) Orwella zmogłam, ale Ulissesa nie dałam rady. Chapeux bas dla tych co zmogły:) KIno 5D? pierwsze słyszę! To musi być niesamowite.JAk dobrze mieć wnuka. JAk jeszcze lepiej mieć wnuka w odpowiednim wieku ;) Ucałuski dla wszystkich :)*
-
Gracjo- czyżbyśmy się miały w tym roku spotkać w...afryce ? !:)
-
Też od wczoraj śledzę wieści z Babiej. Nie rozumiem takiej lekkomyślności. Babia,Pilsko-choć to Beskid,trzeba traktować bardzo poważnie. Są niesamowicie kapryśne. Jednej chwili sama łatwizna, spacerek,w następnej mogą się zmienić w koszmar. Może fakt,że w wieku 19 lat pogubliliśmy się zimą na Pilsku i trafiliśmy do schroniska na Miziowej po paru ładnych godzinach nauczyło mnie raz na zawsze ogromnego szacunki do Gór. Zresztą- każda żywioła tego wymaga:) Pamietam jak a Tatrach wychodziliśmy na Orlą perć w upale a schodziliśmy w kurtkach i...skarpetkach na rękach-tak było zimno. Teraz w czasie bytnosci w Słowacji też poszliśmy na dłuższą wycieczkę, ale jak zobaczyliśmy,że się mocno zachmurzyło to włączyliśmy wyobraźnię.Jak zacznie sypac i zasypia nasze ślady-mozęmy się zgubić.Zawróciliśmy.Żal było okropnie.Tym bardziej,ze jak dochodziliśmy do schroniska to niebo zbłękitniało i tak już było do wieczora. Ale tego się nie wie- więc należy być rozsądnym i mieć tę wyobraźnię. Ups! chyba się zanadto rozpisałam. Ćwiczę w domu:) 20x wstawanie i siadanie [takie niepełne] na krześle,bacząc [przed lustrem!]żeby hipotetyczna pionowa linia poprowadzona od rzepki w dół trafiła na przestrzeń miedzy I a II palcem. 20x przysiady- znów trzymając "pion" jak wyżej i uważając żeby NIE prostować i NIE zginać w pełni kolan. 20x wykrok jedną nogą i tyleż drugą-vznów z zachowaniem pionu i ewentualną korekcją patrząc w lustro. 20x wejście na krzesło jedną nogą i zejście drugą i 20x to samo przeciwną kończyną. I tak 3 serie. NA koniec na leżąco- rowerek 60-100x zależy od dnia i stanu kręgola;) Najcześciej wracam z pracy, zrzucam ciuchy,ćiwczę,wskakuję do wanny podgrzewajac obiad mikrofali,potem jedzonko i pędem do drugiej pracy;) A wieczorami staram sie wracać do domu "naookoło" +-2,5 km dość szybkim krokiem - to i latem, dobry sposób na odstresowanie się przed powrotem wieczorem do domu;) Zazwyczaj miesiąc starcza przed nartami,ale im wcześniej tym lepiej;) Widzę,ze amatorów sudocu przybywa;)
-
bry:) W sudoku miSzCzem jest małż:) kupuje książeczki , rozwiązuje i czasami klnie ale zawsze świetnie się przy tym bawi. Ja za cienka jestem :o Prababciom, Babciom i Babuniom- najlepszego wszystkiego Chapeux bas! dla Samony kawał ciężkiej pracy udało jej się zmienić w coś absolutnie lekkiego, przezabawnego i dowcipnego. Kalendarz rewelacyjny! :D Anam- dzięki zdjęciom kotki [skądinąd przezabawnej] obejrzałam piękny reportaż z Maroka- dzięki,świetny!:) Żagielku- twoje rady typu -cieszcie się tym co macie bo czas biegnie nieubłaganie..dajesz do myślenia, uczysz dystansu, pokory bez utraty życzliwości dla otoczenia i radości z drobiazgów.Dziękuję Ściskam Dessownię po całości i idę ćwiczyć [przed nartami]- do zobaczenia :)
-
Kochana Helenko- życzę zdrowia, radości z rzeczy małych i dużych, nadziei, miłości na co dzień i od święta i spełniania się życzeń, zamierzeń i marzeń 100 lat! Dobrego tygodnia dal całej Dessy :)
-
Już Wieszcz przepowiedział: psi szczekają karawana idzie dalej ;)
-
Alicja,Grazlella- dzięki za zrozumienie ;) .."piękno Natury zrekompensowało chwilowe niewygody" -myślę,że dużo w tym prawdy. A poza tym- jak tylko jestem w górach, zostawiam na dole całe zło, czuję się wolna i szczęśliwa. Więc "bele co" mnie nie ruszy;) Jeszcze? to już musiałoby być bardzo niefajne opowiadanie o nieudolnej, skorumpowanej władzy państwowej i administracyjnej...a ja chcę jeszce przez chwilę czuć tę wolność [uśmiecha się bardzo smutno...]
-
c.d. ..., że będą fajerwerki a tu. GWIAZDY NIESAMOWITE NA CZARNYM NIEBIE. N i e s a m o w i t e! Czegoś tak pięknego nie widziałam albo.. nie pamiętam;) To było lepsze niż jakiekolwiek sztuczne ognie. PIEKNE. Potem jeszcze puścili kilka ni to balonów, ni to lampionów? Tealighty to podgrzewały i frunęły do góry, do góry.a Słowacy zaśpiewali swój hymn. Nie sztywno , ale poważnie i ze wzruszeniem chyba. Przypomniałam sobie, że w końcu ich nowa niepodległość ma chyba cos koło 18 lat! W roku ich odłączenia od Czech też spędziliśmy Sylwestra w Słowacji- z w Zubercu na nartach koło się zamknęło? Po dwunastej poszliśmy spać. Chłopcy też. Spaliśmy z MM na jednej pryczy, bo małż odstąpił swoje łóżko rodzicom dziewczyny, która przyjechała do jednego z chłopaków. Dwie osoby na karimatach na glebie. W sumie tę noc spędziło w pokoju 14 osób! :D I przed snem dostaliśmy wszyscy potężnej głupawki . Łzy leciały ciurkiem i brzuchy bolały ze śmiechu. Wiecie jak to jest? Humor sytuacyjny, wszyscy piszczą z uciechy Gimnastyka przeponki na cały rok :) Jeszcze a propos noclegów . Przed sylwestrem było nas 9 osób a łóżek 8. Nie było jednak problemu bo każdej nocy ktoś nocował w namiocie. Tak, za schroniskiem był rozłożony namiocik, taki w jakim śpią na dużych wspinaczkach. Miałam straszną ochotę spróbować, ale się nie zmobilizowałam dostatecznie. Byłam ciekawa jak bym to wytrzymała-miałam puchowy śpiwór i mogłam wziąć „gąbkę- jak nazywam ten strój taki cieplutki. Ale jakoś sama się nie zmobilizowałam. Gdybyśmy mieli dwa puchy i MM byłby ze mną nawet bym się nie zastanawiała, ale samej jakoś mi było nieswojo. Teraz trochę żałuję. Ale tylko trochę. Jak mi przyjdzie tak nocować [jak dobrze pójdzie ;)] to i tak będę musiała wytrzymać wiec co się martwic na zapas . A w Nowy Rok znów zrobiliśmy sobie piękną trasę i znów nie do końca bo tak przysypało, że nie widać było ścieżki. Szliśmy na mapę i niucha. Znaków było mało, większość zasypana śniegiem, na dodatek zaczęły się chmurzyska i znów zaczęło śnieżyć i wiać. I znów wykazaliśmy się rozsądkiem [głupio byłoby się zgubić i przyznać do tego w takim towarzystwie :p] i wrócili ,ale to i tak były trzy godziny i prawdę mówiąc jak się wykąpałam i siadłam przy herbacie to byłam zadowolona, ze już jestem z powrotem, jest ciepło i sennie [nieprzespana noc dawała o sobie znać] a na zewnątrz sobie śnieży i wieje. A potem wróciliśmy do domu i zaczął się cyrk z ref-ustawą :( Ale to już [na szczęście] całkiem inna historia. ps.kalendarza oczywiście pożądam ! :)
-
Najsampierw pragnę Wam złożyć jeszcze raz najserdeczniejsze życzenia-na Nowy Rok Wiary, Nadziei i,Miłości i Dobra Dużo i hucznie się tu działo i dzieje nadal :) Żagielku-jak fajnie,że wpadasz codziennie i dajesz Dobre Słowo na każdy dzień- mnie osobiście dodaje to otuchy ...w dzień deszczowy i ponury..nieodmiennie ta piosenka kojarzy mi się z takim dniem jak dziś...więc ku pokrzepieniu serc pozwolę sobie podzielić się z Wami wrażeniami z Gór :) Nie chodziliśmy od schroniska do schroniska tylko wyleźliśmy do docelowego i tam mieszkając robili codziennie wycieczki. Pierwotny plan przewidywał, że MM będzie się szkolił wspinaczkowo a ja będę łazić samopas lub leżeć ico do tego pachnienia miałam pewne obawy ;) Wyjechaliśmy spóźnieni mocno więc już się strachałam jak będziemy po ciemku się drapać pod górke. Czołówki mieliśmy wprawdzie, ale. Jechaliśmy przez Łysą Polanę, przez Słowację- dzięki temu zupełnie bez korków do..Zakopca. Za to przejazd przez to miasteczko zajęło ponad pół godziny- uff. Zaparkowaliśmy na parkingu hotelu „Hutnik, tuż przed Tatrzańską Łomnicą i stamtąd do celu już per pedes. Cel : Chata pri Zelenym Plesie. MM dźwigał mega plecak z wszystkim podstawowym a ja z plecakiem małym, ale nie było ci to jednak piórko :p Mniej więcej do połowy drogi urągałam sobie w myślach ile wlezie- że stara a gupia, że kręgol nie wytrzyma już dłużej itd., itd. Ale potem wyszliśmy nad poziom chmur, zrobiło się niebiesko i słonecznie i z chwili na chwilę podobało mi się wszystko coraz bardziej ;) Od pierwszego kroku śnieg, po paru krokach niemal po pachy. Ścieżka ładnie wydeptana a dalej to nawet szeroka „cesta[po czesku droga], Wydawało mi się wręcz, że są tylko dwa podejścia a reszta praktycznie po płaskim. Dopiero przy zejściu dotarło do mnie, że były dwa duże podejścia a reszta wprawdzie nie stromo ,ale ciągle dość wyraźnie pod górę i zrozumiałam, czemu mimo, że nie czułam zmęczenia po drodze- na miejscu poczułam się bardzo zmęczona ;) Dobrze, że przybyliśmy z jednodniowym opóźnieniem, bo przy mikroskopijnej wielkości pokoju plus 4 piętrowe łóżka, pokój kiszka z jedną wąską półką- i ilości mieszkańców sztuk dziewięć [7 chłopów 20+, jedna młoda kobieta- którzy przyjechali na to szkolenie i my] wolałam się rozpakować w pustym pomieszczeniu ;) Pozostałe wnętrza też nietuzinkowe. Obok naszego pokoju było wejście do „trumny [maleńkie pomieszczenie ze skośnym dachem, do którego się wchodzi pochylając, materace na podłodze i to wszystko] i drabina na „stryszek z wyposażeniem jak w trumnie :) Na korytarzu zawsze suszyły się jakieś liny, pętały stada butów, kasków, czekanów i innych tzw.szpejów. A w tym wszystkim kotłujące się lub śpiące w przeróżnych pozycjach i konstelacjach- psy, przez wszystkich hołubione [było się do kogo przytulić ;)] „Mieszkaliśmy na "piętrze", MM na jednym końcu pokoju, ja na drugim. Łóżko było zarazem półką na rzeczy, reszta w plecaku. Ale to akurat spoko. Dzięki temu, że u góry, nikt nam nie siadał , nie dorzucał szpei, można było utrzymać porządek i świadomość gdzie co jest ;) Tylko z sikaniem , za przeproszeniem, było trochę korowodów w nocy. Czołówka na łeb, zejście po drabince opanowane dzięki opieraniu się na przeciwległym łóżku, trucht lodowatym korytarzem do lodowatej łazienki i z powrotem. Włażenie do góry było gorsze ,bo łóżko od sufitu dzieliło cirka 30-40cm i ciągle się waliłam w poprzeczne belki sufitowe, a właściwie w łeb;) Guza mam do dziś :) W drugim dniu odkryłam też natryski, i że w umywalkach na dole woda nie jest taka lodowata jak u góry a czasem nawet ciepła i mogłam uskuteczniać ablucje dwa razy dziennie, bo w pokoju w nocy było potwornie gorąco. Byłam raczej nastawiona na chłód ,ale na naszym pięterku łóżkowym było uff! Na szczęście MM wykupił śniadania i obiadokolacje , więc nie musieliśmy się wszyscy kotłować przy gazowych kuchenkach i takich tam- chłopcy gotowali sobie jedzenie sami. Z reguły wstawali wcześniej, jedli i wychodzili na szkolenie w terenie [wspinanie po lodzie, zakładanie stanowisk, asekuracje na linach, zjazdy na plecach, zabezpieczanie się w śniegu i takie różne -brrrr] i wracali późnym wieczorem. Znów gotowali, jedli i szli do dolnej świetlicy na wykłady [od 2,5 do 4,5 godz.!] Więc my wstawaliśmy jak oni wyszli, na mnie czekała już pyszna kawa z mlekiem, którą MM przynosił z głównej świetlicy, gdzie był bar a kawy dostatek w ramach śniadania. Bo zapomłam dodać, że MM w końcu zrezygnował ze szkolenia się [zaliczył je już kilka lat temu i chciał powtórzyć] i wolał spać dłużej i zająć się małżonką swą :p Potem szybkie choć dokładne mycie w lodowatej wodzie -najgorzej z zębami :o I na śniadanko, które sobie celebrowaliśmy, planując dzień, patrząc na zapierający widok z okien. Schronisko położone jest tuż nad jeziorem- Zelene Pleso, nad nim Wielki Kyżmarski, obok Baranie Rogi, Ciemny i Jastrzębia .Coś niesamowitego, piękne do bólu. Całe śniadanie się wgapiałam w ten Widok. I nie tylko ja, i nie tylko w czasie śniadania. Zawsze na zewnątrz coś ciekawego się działo.Byliśmy tam i schodzili te góry ok 15 lat temu latem. Ale to zupełnie coś innego mieszkać tam i zimą. Wychodziliśmy zazwyczaj po dziesiątej. Pierwszy dzień był najambitniejszy, poszliśmy na przełęcz pod Jastrzębią. Nowość- szłam w rakach i okazały się one wielkim odkryciem dla mnie i zapałałam do nich miłością wielką. Trzymałam się podłoża jak guma do żucia! :D A szliśmy stromo bardzo i częściowo po lodzie . W sumie nie doszliśmy do przełęczy, ale jak siedliśmy na herbatę to nagle zobaczyłam po jakiej „ścianie się wspięłam i letko wystrachałam jak zejdę? ! MM nakazał schodzenie „bo nie wiadomo ile nam to zajmie?. Zajęło15-20min ! Pikuś :D Więc jeszcze zajrzeliśmy do chłopaków jak ćwiczą i z lekka im współczułam- zimno , wilgotno a oni w kółko np. zjeżdżanie na plecach głową w dół, obrót i wbijanie czekana żeby się zatrzymać. Ale w końcu robili to na własne życzenie ;) Potem wracaliśmy, przebierali i..czekali na kolacjo- obiad . Obserwacje ludziów były fascynujące, nawet się czytać nie chciało, kapitalnie było siedzieć, słuchać i patrzeć . Te liny, te śruby, kości, pipsy, daedmeny, te coś tam-coś tam, książki z trasami, książki szkoleniowe, do tego masa psów. istny cyrk :D Część wyniosła skitury i wspinali się na okoliczne ścianki a z powrotem sobie zjeżdżali z psami w ramionach :D Wtedy im pozazdrościłam, ale tego wynoszenia desek do góry to nie ;) W następne dni robiliśmy trasy dłuższe, ale łatwiejsze. Choć jak trzeba było sobie torować szlak w puchu to tak za łatwo też nie było :) Za to na jednej z przełęczy jako bonus dostaliśmy widowisko w postaci stada kozic pasących się bardzo blisko trasy :) Śniegu wszędzie mnóstwo, w Sylwka dosypało mocno, było po prostu pięknie tak,że aż kiczowato .Trochę jak z filmów Disneya , brakowało tylko Bambi ;) Wśród obserwowanych ludzi ulubilśmy sobie taką jedną parę. Tak na oko 10-12 lat młodsi od nas. Bardzo szczupli- oni wszyscy są bardzo szczupli jeśli nie wręcz chudzi! Codziennie wieczorem brali i studiowali te księgi z trasami [całe wykresy-gdzie wbić najlepiej hak, gdzie jaka asekuracja itd.] a rano jak my na śniadanie to oni wychodzili. Jak my na obiadokolacji to oni zazwyczaj wracali, padnięci, ale widać było, że szczęśliwi. I zamawiali sobie miseczkę zupy na pół! O_O MM twierdził, że na pewno jedli coś w pokoju a to było tylko jak dodatek. Nie wiem, ale było to niesamowite- taki wysiłek i takie małe porcje? Domyślacie się, że zazdrościłam im nie tylko wspinania ale i braku apetytu :p ;) A w Sylwestra wspinali się na lodospadzie, pod którym my byliśmy dosłownie kilka minut wcześniej obserwując ich, bo słyszeliśmy tam polski język i zastanawiali czy są tam też nasi chłopcy. I z tego lodospadu, już właściwie z wierzchołka ona spadła. Tzn., „odleciała jak to się mówi. Śruba nie puściła więc pewnie ona zrobiła jakiś błąd [ nie dopytywaliśmy]. Zawisła na linie gubiąc po drodze kask , waląc sobą i swoją głową w ten lód. A tam ćwiczyli właśnie nasi chłopcy i skamienieli ze zgrozy jak zobaczyli bryzg krwi i ją dyndającą niemal głową w dół. W sumie w ogóle nie chciała iść do lekarza -sama się okazała być lekarką ;) Dała się jednak namówić i miała zszytą głowę a w bandażu wyglądała b.seksownie -jak w opasce na włosach, bardzo ładnych zresztą .Takiego to miała sylwester ona a szef „naszej grupy się śmiał, że chłopcy znacznie bardziej zaczęli się przykładać do ćwiczeń bo zobaczyli, ze znajomość tych technik może im uratować życie. Ci ludzie gór to naprawdę wariaci. Każdy jest niesamowitą indywidualnością a okresowo muszą być zespołem. Przedziwni, zakręceni ludzie z trudem postrzegający otaczającą ich rzeczywistość. Kosmici są wśród nas ;) A w Sylwestra była taka trochę „lepsza kolacja, stroje jak w poprzednie dni- i to było najfajniejsze:) Nie! Najfajniejsze były szpilki jednej z dziewczyn, która dojechała [dojechało sporo osób na samego Sylwka] :D Potem przenieśliśmy się na dół [tam gdzie przedtem były wykłady] i tam furorę zrobiły moje kruche ciasteczka, które MM wyniósł w plecaku :) tylu pochwał dawno nie słyszałam a znikły w ciągu paru minut i przyznam, że sprawiło mi to dużą uciechę :))))) Trochę poskakaliśmy, toast i na dwór. I tam- szok! Myślałam, że będą fajerwerki a tu. GWIAZDY NIESAMOWITE NA CZARNYM NIEBIE. N i e s a m o w i t e! Czegoś tak pięknego nie widziałam albo.. nie pamiętam :p To było lepsze niż jakiekolwiek sztuczne ognie. PIEKNE. Potem jeszcze puścili kilka ni to balonów, ni to lampionów? Tealighty to podgrzewały i frunęły do góry, do góry.a Słowacy zaśpiewali swój hymn. Nie sztywno , ale poważnie i ze wzruszeniem chyba. Przypomniałam sobie, że w końcu ich nowa niepodległość ma chyba cos koło 18 lat! W roku ich odłączenia od Czech też spędziliśmy Sylwestra w Słowacji- z w Zubercu na nartach koło się zamknęło? :) Po dwunastej poszliśmy spać. Chłopcy też. Spaliśmy z MM na jednej pryczy, bo małż odstąpił swoje łóżko rodzicom dziewczyny, która przyjechała do jednego z chłopaków. Dwie osoby na karimatach na glebie. W sumie tę noc spędziło w pokoju 14 osób! :D Upaaaał!!! I przed snem dostaliśmy wszyscy potężnej głupawki . Łzy leciały ciurkiem i brzuchy bolały ze śmiechu. Wiecie jak to jest? Humor sytuacyjny, wszyscy piszczą z uciechy Gimnastyka przeponki na cały rok :) Jeszcze a propos noclegów . Przed sylwestrem było nas 9 osób a łóżek 8. Nie było jednak problemu bo każdej nocy ktoś nocował w namiocie. Tak, za schroniskiem był rozłożony namiocik, taki w jakim śpią na dużych wspinaczkach. Miałam straszną ochotę spróbować, ale się nie zmobilizowałam dostatecznie. Byłam ciekawa jak bym to wytrzymała- miałam puchowy śpiwór i mogłam wziąć „gąbkę- jak nazywam ten strój taki cieplutki. Ale jakoś sama się nie zmobilizowałam. Gdybyśmy mieli dwa puchy i MM byłby ze mną nawet bym się nie zastanawiała, ale samej jakoś mi było nieswojo. Teraz trochę żałuję. Ale tylko trochę. Jak mi przyjdzie tak nocować [ jak dobrze pójdzie ;)] to i tak będę musiała wytrzymać wiec co się martwic na zapas . A w Nowy Rok znów zrobiliśmy sobie piękną trasę i znów nie do końca bo tak przysypało, że nie widać było ścieżki. Szliśmy na mapę i niucha. Znaków było mało, większość zasypana śniegiem, na dodatek zaczęły się chmurzyska i znów zaczęło śnieżyć i wiać. I znów wykazaliśmy się rozsądkiem [głupio byłoby się zgubić i przyznać do tego w takim towarzystwie :p] i wrócili , ale to i tak były trzy godziny i prawdę mówiąc jak się wykąpałam i siadłam przy herbacie to byłam zadowolona, ze już jestem z powrotem, jest ciepło i sennie [nieprzespana noc dawała o sobie znać] a na zewnątrz sobie śnieży i wieje. A potem wróciliśmy do domu i zaczął się cyrk z ref-ustawą :( Ale to już [na szczęście] całkiem inna historia.
-
Dzięki za dobre słowo,ale chodziło mi o rady praktyczne :p Żagielek była najbardziej praktyczna :D Jednak jak powiedziałam A to muszę dotrzeć do Z. Czołówkę mam więc choćby na wieczór powinniśmy dotrzeć- Zelene Pleso znam z wędrówek letnich jakieś...9? 11? lat temu? Trzymajcie proszę kciuki. St.Panów w tym wykonaniu, o którym piszecie nie znam,ale z tego CO piszecie wynika,że niewiele straciłam. Uwielbiam oryginały i..wersję Magdy Umer [zrobiłam ten program jeszcze z panem Przyborą. Niektóre utwory wręcz podobają mi się tam bardziej, w sensie muzycznym,aranżacji zwłaszcza. A Zamachowski w męskiej wersji zamiast Jędrusik, śpiewający "Bo we mnie jest sex"- bezcenny:D Podobnie "Taka Gmina"-też ten współczesny pomysł mi się bardziej podobał. Ups! O St.Panach mogłabym dłuuugo ;) Pozdrawiam kochane Desseczki i już teraz skłądam najserdeczniejsze życzenia dobrego [a w każdym razie nie gorszego] Nowego Roku. NIech zdrowie dopisuje a kryzys niech się buja. Dosiego roku kochane
-
Ponieważ jutro będę już poza zasięgiem pozwól Kappo,ze już dziś złożę ci życzenia- Niech zdrowie dopisuje a życie smakuje. Niech ci praca pasuje, humoru nie psuje, kasiory przybywa,zmarszczek ubywa. Niech się Dziatki dobrze chowają, mądrością zadziwiają i w ogóle dobrze się mają. Niech cię miłością każdy dzień otuli - jak u mamuli. I niech co dzień szczęścia przybywa jak stąd do Gdańska, albo do Murmańska,a uśmiechu w ilości jak w śledziu ości, tyle codziennie miej radości! A poza tym RATUNKUUU! Co zabrać żeby pod plecakiem nie zginąć, nie marznąć i nie chodzić jak sierota brudna i niedomyta i niedoubrana???? Schronisko [plus minus trzy-cztery godziny podejścia], pokoje wieloosobowe,nie wiem jakie sanitariaty,nie wiem jaka temperatura. suszarka do włosów?- nie mogę związac w ogonek co byłoby wyjściem albowiem nie posiadam pożądanej ilości owłosienia:/ grzałka? -bez rannej kawy nie trafiam łyżką do ust:/ HELP! A poza tym nic na działkach się nie dzieje;)
-
Mastabo- najserdeczniejsze gratulacje, cieszę się razem z tobą a Marysieńce oraz jej Rodzicom życzę Wszystkiego najlepszego :) Żagielku najmilsza- podpisuję się pod wpisem Zidane obiema ręcyma ,tą kulfoniastą też! Nie wiesz ile twoja obecność dla mnie, dla nas!- znaczy! Nie powiem-nie martw się. Wiśta wio łatwo powiedzieć. Powiem- bądź z nami mimo wszystko! Mimo wszystkie przeciwności losu! Bo twoja obecność jest dla nas bardzo ważna- Ewuniu- piękny dzień wybrałaś sobie [ a właściwie twoi Rodziciele;)] na twoje osobiste święto. Niech się spełniają twoje bardzo osobiste marzenia jak i cudowny czas świąteczny z Rodziną niech będzie ci miłym odetchnieniem od dnia codziennego Samono- kobieto! Wiesz, że jesteś pierwszą znajomą osobą, która robi takie pierogi jak my- ze słodkiej kapusty! Ale pycha, co nie? ;) :D Emem- podziwiam. Tyle pracy! Musisz bardzo kochać tych swoich „żarłoczków ;) Witajcie dawno niewidziane Alicjo, Dollot i Graziello :) I rozmowy z dawno niewidzianą córką i snowbordig i święta w niepełnym składzie- jak różnie spędzamy ten czas, jak różnie go odczuwamy. I jak dobrze jest móc o tym opowiedzieć i przeczytać:) Dziewczyny wszystkie kochane- dzięki za troskę. Ręka wygląda źle, ale jest coraz sprawniejsza a to jest najważniejsze. Ważne, że nic nie jest złamane. Złego licho nie bierze;) Kochane Desseczki-życzę Wam jeszcze raz wspaniałego czasu świątecznego. Aby był takim jakiego pragniecie, aby był czasem uśmiechu i wypoczynku ,czasem kochania i bycia kochanym. A zawsze niech wam/nam towarzyszy nadzieje, że wszystko będzie dobrze. WESOŁYCH ŚWIĄT!love] A ponieważ będę poza zasięgiem w sylwestra życzę również- DOBREGO NOWEGO ROKU!
-
Jednak mam wredny charakter. Ulżyło mi, że nie tylko ja mam zdolności pirotechniczne ;) Niestety zdolności inne też posiadam :( Dziś odwiedziła mnie przyjaciółka z zagranicy, gadałyśmy jak najęte do tego stopnia, że wychodząc po herbatę, odwrócona do niej ,nie zauważyłam drzwi i walnęłam w nie całej siły ręką, w której trzymałam naczynia. Naczynia całe, grzbiet dłoni zamienił się w siny, kulfon falujący zgodnie z prawami grawitacji :o Natychmiast potraktowałam fasolką mrożoną a jak się ogrzała kolejną mrożonką. Teraz mam odmrożenie I stopnia, ale obrzęk jednakowoż jest mniejszy :o Tylko trudno się pisze jednym palcem lewej ręki :p ;) A jutro mam mieć manicure , aua! Epo- jak cię znam, brak serca do bigosu zastąpisz poczuciem obowiązku ;) Bellko- ja zawsze robię bigos pół na pół ze słodkiej i kiszonej kapusty, ale gotuję osobno bo słodka szybciej mięknie. Ale zanim na to wpadłam też miałam jedzonko dla bezzębnych ;) Samono- a próbowałaś cebulę rozdrobnić w malakserze? Tak właśnie robię od kilku lat . Nie zdążę się popłakać i gotowe :) Rozano- życzę udanych babskich pogaduszek, ale uważajcie na ręce! ;) Żagielku- twoje życzenia zwaliły mnie z nóg :D:D:D Zwłaszcza w kontekście aktualnej kontuzji :D Jak najbardziej stosowne !!! Zidane- witaj Kulturo w Kuchni ;) Dzięki za info, ale osobiście wolę nadrabiać zaległości książkowe. Po powrocie z pracy jestem zazwyczaj tak zmęczona, oczy też, nie potrafię już myśleć, nie widzę. Więc teraz skwapliwie korzystam z każdej wolnej chwili, żeby sobie przypomnieć jaka to przyjemność czytać książki! :) Adorze- nie sumituje się :) Wiem, że byłaś/jesteś bardzo zajęta. Dzięki za przepis- ciekawy i znacznie mniej pracochłonny. Może w przyszłym roku zaryzykuję zmianę? Jedno pytanie-wywar sam krzepnie? Nie trzeba żelatyny? Gotujesz też głowy czy tylko dzwonka? Joanko-dzięki również bardzo :) Bardzo to smutne co piszesz o wnusiu- wierzę w moc modlitwy, czy jak kto woli pozytywnej energii wysyłanej w kierunku kogoś w potrzebie - jeśli wszystkie to zrobimy może jednak będzie cień nadziei :* A teraz proszę o odrobinę energii w stronę mej ręki. Może do rana zmniejszy mi się nr rękawiczki ;)