Kawowywafelek
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kawowywafelek
-
Jejku! Jak fajnie jest móc was czytać od rana :) Samono - dzięki. Tego przynajmniej nie można przypalić ;) Emeku- jak to kto będzie czytał? Ja! Ja! Ja! Jeszcze! Jeszcze! Kochane zdrówko....życzę aby Mamcia szybko doszła do siebie :* Anam- czasem tak bywa,że organizm się sam broni przed nadmiarem ;) Zazdraszczam córek, które pomagają :) Melisso- Ło matko i córko! To wszystko w ten jeden dzień obskoczysz i jeszcze będziesz miała siły na śledzika? Zaimponowałaś mi-łał! :D Pozdrawiam:)
-
Ups! Jak mnie nie ma to nie ma. A jak jestem to w nadmiarze :D
-
UFF! Skończyłam. Zaczęłam ok. 15-ej, po 22-ej siadłam z hebratką. Ale ryby gotowe. A propos stopnia trudności- najgorszy jest pierwszy raz. Będąc młodą mężatką zabrałam się do tej roboty po położeniu dziecka spać, czyli ok.19,-ej. Pierwszy raz na wigilię rodzina miała być u mnie [i juz tak zostało :p ;)]. Skończyłam robotę przed...siódmą rano, Wykąpałam się i poszedłem do pracy- ot młodość! :D Od tego czasu z roku na rok usprawniałam sobie te kuchenne zajęcia , których podobnie jak Isolda nie cierpię, i teraz idzie już raz dwa. W międzyczasie zrobiłam i w galarecie i smażone. Te ostatnie pójdą do zamrażalnika a w wilię do piekarnika- w zeszłym roku tak zrobiłam i nie miałam ganiania z wywalonym ozorkiem;) Isoldo- baaardzo masz fajnie, że inni garną się do kuchni :) Epo- kroję w plastry tuż przed podaniem. Poślę ci dokumentację mms-ową ;) Joanko- tak mi przykro z powodu synowej. Może się jeszcze wszystko odmieni na dobrze- czego ci bardzo życzę i przytulam. A dla odwrócenia myśli bardzo proszę o przepis na wileńskie śledzie w rodzynkach też- bo Ador pewnie zaganiana i nie miała czasu. Rozano- a wiesz, że u nas w tym roku na odwrót niż u ciebie? Ja zarządziłam minimalizm i wypracowanie konsensusu zabrało nam trochę czasu i..nerwów ;) Samono- aż ślinka mi cieknie i niemal widzę jak się oblizujesz :D ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w tym względzie- jak ma wyglądać dojrzałe awokado? Po czym poznam,że się nadaje? Jak technicznie wyskrobać z niego zawartość? Jaki łosoś najlepszy? Jakie proporcje? Czy go mielić czy starczy pokroić? Może bym też na święta zabłysła [w ramach minimalizmu? O_O :D] Melisso- szkoda zdrowia. Ciśnienie lepiej podnosić sobie w naszym towarzystwie przy dobrym trunku:) U mnie też dziś się biało zrobiła. Emem- ty bigos przegryzasz na balkonie a mnie się udało mój dziś..spalić :o Nastawiłam co by się przegryzał, przygotowałam odrobinę wina do niego i poszłam robić porządek w koszykach z gazetami. Ale tu ważne decyzje trzeba podejmować- co wyrzucić?! Tak się zaczytałam w starych tygodnikach, że na śmierć zapomniałam o kuchni i dopiero zapach mnie przywrócił do przytomności. Przełożyłam zawartość do nowego gara, ale smak ogniska został jednakowoż ;) Może macie jakiś sposób żeby się go pozbyć? Dodi- też życzę pięknych Świąt i koniecznie ucałuj Mamę Z. :) Bellko- myślę, że z wnukiem tyle samo [o ile nie więcej jednak] roboty co z rybą ;) Podziwiam Was wszystkie babcie- może to miłość dodaje skrzydeł i energii. Żagielku- też żądam Cię tu więcej! :) I...skończyła się herbatka ;)
-
UFF! Skończyłam. Zaczęłam ok. 15-ej, po 22-ej siadłam z hebratką. Ale ryby gotowe. A propos stopnia trudności- najgorszy jest pierwszy raz. Będąc młodą mężatką zabrałam się do tej roboty po położeniu dziecka spać, czyli ok.19,-ej. Pierwszy raz na wigilię rodzina miała być u mnie [ i juz tak zostało :p ;)]. Skończyłam robotę przed...siódmą rano. Wykąpałam się i poszedłem do pracy- ot młodość! :D Od tego czasu z roku na rok usprawniałam sobie te kuchenne zajęcia , których podobnie jak Isolda nie cierpię, i teraz idzie już raz dwa. W międzyczasie zrobiłam i w galarecie i smażone. Te ostatnie pójdą do zamrażalnika a w wilię do piekarnika- w zeszłym roku tak zrobiłam i nie miałam ganiania z wywalonym ozorkiem;) Isoldo- baaardzo masz fajnie, że inni garną się do kuchni :) Epo- kroję w plastry tuż przed podaniem. Poślę ci dokumentację mms-ową ;) Joanko- tak mi przykro z powodu synowej. Może się jeszcze wszystko odmieni na dobrze- czego ci bardzo życzę i przytulam. A dla odwrócenia myśli bardzo proszę o przepis na wileńskie śledzie w rodzynkach też- bo Ador pewnie zaganiana i nie miała czasu. Rozano- a wiesz, że u nas w tym roku na odwrót niż u ciebie? Ja zarządziłam minimalizm i wypracowanie konsensusu zabrało nam trochę czasu i..nerwów ;) Samono- aż ślinka mi cieknie i niemal widzę jak się oblizujesz :D Ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w tym względzie - jak ma wyglądać dojrzałe awokado? Po czym poznam,że się nadaje? Jak technicznie wyskrobać z niego zawartość? Jaki łosoś najlepszy? Jakie proporcje? Czy go mielić czy starczy pokroić? Może bym też na święta zabłysła [ w ramach minimalizmu? O_O :D] Melisso- szkoda zdrowia. Nie daj się :) Ciśnienie lepiej podnosić sobie w naszym towarzystwie przy dobrym trunku:) U mnie też dziś się biało zrobiła. Emem- ty bigos przegryzasz na balkonie a mnie się udało mój dziś..spalić :o Nastawiłam co by się przegryzał, przygotowałam odrobinę wina do niego i poszłam robić porządek w koszykach z gazetami. Ale tu ważne decyzje trzeba podejmować- co wyrzucić?! Tak się zaczytałam w starych tygodnikach, że na śmierć zapomniałam o kuchni i dopiero zapach mnie przywrócił do przytomności. Przełożyłam zawartość do nowego gara, ale smak ogniska został jednakowoż ;) Może macie jakiś sposób żeby się go pozbyć? Dodi- też życzę pięknych Świąt i koniecznie ucałuj Mamę Z. :) Bellko- myślę, że z wnukiem tyle samo [o ile nie więcej jednak] roboty co z rybą ;) Podziwiam Was wszystkie babcie- może to miłość dodaje Wam skrzydeł i energii. Żagielku- też żądam Cię tu więcej! :) i...hebrata mi się skończyła ;)
-
Mastabo-dzięki za rozweselacz. BAardzo mi się dziś przydał:) Żagielku- ty mówisz,że życie to nie róże a moja Mamcia mawiała: "Życie nie jest romansem. Tylko...szeregiem romansów" :D Epo- jakże ci zazdroszczę radości z tych świąt. Może gdybym miała w perspektywie takie babskie wspólne kucharzenie i pogaduchy zmieniłabym nastawienie ;) Samono- dzięki za przepis na awokado,tak jakoś zachęcająco zabrzmiał, że nabrałam ochoty. Jak chodzi o rybę po żydowsku to tak ją nazywam, bo tak się mówiło u nas w domu. Ale prawdę mówiąc to jest to zmodyfikowany przepis z kuchni polskiej na faszerowanego szczupaka o ile się nie mylę. Ten prawdziwie po żydowsku jest z rodzynkami i czymś ram jeszcze . U nas tylko na ostro. Dla pomarańczki: KARP PO ŻYDOWSKU MOJEJ MAMCI 1,20 kg karpia Nadzienie: Mięso z ryby, 5 dkg cebuli, 3 dkg masła(marg.), 5-10 dkg pieczarek [nie musi być, ja nie daję nigdy], 2 dlg manny [kopiasta łyżka], 3 dkg bułki, 1/8 l mleka, 1 jajo, sól, pieprz mielony. Wykonanie: Karpia [tu moja dygresja- z NIEROZCIĘTYM brzuchem, zdekapitowanego i wyczyszczonego przez ten głowowy otwór] podzielić na dzwonka, delikatnie zdjąć skórę z każdego żeby jej nie uszkodzić, posolić ją i do lodówki-niech czeka. „Gołe dzwonka obrać z mięsa ile się da, a resztę wrzucić do wywaru [przepis za chwilę ;)] Cebulkę pozłocić na tłuszczu [można też udusić pieczarki]. Bułkę namoczyć w mleku, dodać mięso rybie [ i to surowe i to obrane z wyciągniętych resztek z wywaru ], wszystko zmielić. Dodać żółtko, pianę z białka, mannę, sól, pieprz, 2 łyżki wody lub mleka, wszystko dobrze wyrobić na pulchną masę. Powinna być dość gęsta. Wyciągnąć skóry i nadziewać każdą tworząc dzwonka i wkładać do wywaru cebulowego. Wywar z 1 kg cebuli. Drobno ją pokroić, dodać ziarenka pieprzu, sól, zagotować, do wrzącego dodać głowy rybie I te nieobrane ości do farszu. Gotować 30-45 min. Wyciągnać i j/w [głowy wyrzucam]. Potem wkładamy tam już nafaszerowane dzwonka i gotujemy w zależności od grubości dzwonek 35 min. do godziny. Cebulę , po wyjęciu z niej ryby, przecieramy przez sito, kosztujemy, dodajemy soli i pieprzu i szczyptę cukru. Do sosu można dodać odrobinę rozpuszczonej żelatyny. Sos musi być gęsty. Dzwonka po wyjęciu z wywaru stygną. Podajemy na zimno krojąc dzwonka w ładne plastry i układając na półmisku, zalewamy niewielką ilością sosu. Resztę sosu podajemy w sosjerce. Taki przepis dostałam będąc młodą mężatką, ale moja rodzina dostaje wariacji na punkcie tej ryby więc robię z 4 kg. Ile to roboty dośpiewajcie sobie same :p A mnie zainteresował przepis na śledzie z cynamonem? TO od Adora chyba? mogę prosić? Dodi z Rozaną wyczerpane pewnie choć tematów jak sądzę nie wyczerpały;) Zidane -specjalne pozdrowienia :) sorry,że wczoraj nie zauważyłam. Pewnie daltego,że przemknęłaś jak meteoryt? :)
-
Urlop przedterminowy? zgadzaaaaaam się! :D O! Ktoś jeszcze prócz mnie robi karpia po żydowsku? Zaraz mi lepiej i łączę się w bólu ;) Kawa wypita,czas się łapać za prozę czyli bigos. Ryba jutro.W piątek śląska część a potem...kosmetyczka i fryzjer :p Taki sobie prezent zrobię i za chwilę już będzie po świętach i ...święty spokój :) Anam dzięki za kluczyk:) Macham urlopowo i pracowicie:)
-
Melisso- od dłuższego czasu ilekroć zerknę okiem na tzw. kabaret- zmieniam kanał- taki kanał :/ Sama się już nieraz zastanawiałam, czy to objaw zmiany pokoleń? Gustów? W końcu Niemen też był nazywany „wrzaskliwcem, a dla nas to był idol. A poziom? Nas bawiły niuanse -głównie przemycanie podtekstów politycznych, nawiązywanie do literatury, aktualnych zdarzeń A u St.Panów to już po prostu czysta poezja oniryczna i erotyczna;):D Ale oni i przez młodych są lubiani [przez nas UWIELBIANI, no może przeze mnie tylko ;)] Współczesne kabarety trochę przypominają mi tzw.skecze, które przygotowywało się na obozie harcerskim na ognisko. Ale nie Mumio- humor absurdalny jest najcudniejszy-to zresztą też cecha St.Panów. Długo by można, ale czy warto? Dzięki Alicjo, że zauważyłaś:) Dla mnie ten skrót to nie na przełaj ani na łatwiznę. To nadzieja. Że jest coś, czego sobie nie możemy nawet wyobrazić - jak ja cząstek neutrino czy Higsa :p ;) Jak to powiedzieć? Nadzieja, że nasze pojęcie czasu jest bardzo prościutkie , ubożuchne, bo nie znamy innego miernika jak „od narodzenia Chrystusa- nasza era, te wszystkie trzecio- i czwartorzędy, w końcu od naszych własnych narodzin do śmierci. Podobno dla psa CZAS jest tylko tu i teraz. Jak zostaje sam w domu to „myśli, że na zawsze. Stąd min. ta dzika radość jak wracamy. A dla mrówki czy innej żaby? Od jednego cyklu rozrodczego do drugiego?...My, paniska Stworzenia jesteśmy „mądrzejsi. Potrafimy czas zaplanować, wykorzystać, zmarnować, przeżyć z mniejszym lub większym zrozumieniem. A może to też skucha. Może ten nasz czas to tylko fragment większej na tyle, że nie do ogarnięcia całości albo wręcz wątek uboczny zupełnie? Dlatego myśl, że jest W NAS możliwość skrótu jest dla mnie taka krzepiąca. Skrót, to dla mnie dodatkowe? nowe? nieoczekiwane? drzwi do CZASU jako takiego. Kiedy je przejdę nie będę jak ten pies po wyjściu pana płakać pod drzwiami z rozpaczy ani pytać „ale co było na początku?" PRZEDTEM? Tylko swobodnym krokiem [myślą ?] wejdę w ten oczywisty już wtedy czas? Świat? Wspólną Myśl? Czyż to nie cudowne? Ot, i widać, że mam urlop :D Czyli mam czas siedzem i myślem. Bo jak ni mom czasu to ino siedzem ;) Mastabo- łączę się z tobą w bólu ;) Cała gwiazdka [u mnie Aniołek] to w tym roku książki :) Nawiasem mówiąc przeczytałam od dechy do dechy Wałęsową. Odczucia różne w różnych momentach, ale warto. Isold złotowłosa- trzymam kciuki, bo miarkuję, że zaczyna iść po twojej myśli? I pisz, pisz! Uwielbiam czytać twoje opowieści z auditorio:) Emem- często myślę o tobie. Jesteś mi wzorem. Ty i Żagielek. Jak nie jojczeć nad sobą [zauważam u siebie ostatnio te niedobre skłonności :p] tylko robić co się da, ile się da i cieszyć się tym co się ma. Taaa..ładnie to brzmi, fajnie tak rzucać frazesami, ale żyć tak NAPRAWDĘto już trudniejsza sprawa. A wy kochane to potraficie i na dodatek jak was czytam to mam wrażenie, że wszystko to robicie jakby mimochodem, bez wysiłku a to chyba największy kunszt w życiu. Samono- tyś jak strażniczka ognia- dzięki tobie jest tu ciepło, dobrze jak w Domu. Dziękuję:) Epo, Ador to też mistrzynie życia. Skąd wy bierzecie te propelerki w dłoniach? :D Może uronicie z pańskiego stołu tej energii kapkę, która mnie starczyłaby na miesiąc? Czekam z miską pod stołem :D Kappo- moja deroga, masz mnie na sumieniu! Tydzień temu, grupa , z którą co roku w drugi dzień świąt ruszamy na kurs narciarskiego carvingu odwołała wyjazd. D..a. Nie ma szans teraz znaleźć nic równie ruchliwego, na powietrzu i ciekawego. A ceny wszystkie z księżyca. No i stanęło na tym, że jedziemy w Tatry słowackie, do schroniska trzeba dojść [z plecakiem!!! O_O] i potem szkolenie- wspinaczki, czekany, zjazdy, liny, węzły .Zostanę przy węzłach [jak w ogóle tam dotrę :o] a MM się powspina. A sylwester przy gitarze i ognisku. Chyba, że spadnie to białe;) Anam poetko nasza. Piękny ten wierszyk , który się kończy słowami: śmiechu nie trzymać w dole nim się całkiem zagłuszy poznać swoją miarę użyć swojej miary Nie zapisałam czyj- mogłabyś podpowiedzieć jeszcze raz? Dodi- dwie godziny przy orchideach?! Toż musisz mieć piękny ogród w domu?! Niech ci będą pociechą w skrzeczącej urzędami rzeczywistości :* Dollot- ptak rzadki, ale barwny bardzo, bywaj częściej :) Bellisima- obserwatorka. Czyli mamy coś wspólnego ;) Rozano- tyś oazą spokoju i równowagi. Też wzór niedościgły. Co ja tu w ogóle robię wśród tego Dessowiska? Towarzystwo z klasą i ja na przyczepkę. W końcu w każdej wsi podobno jest jakiś głupi Jasio i dodaje to egzotyki. To ja będę dodawać :p ;) O! Dostałam lampkę wina od MM! :) Z okazji urlopu- jak dziwnie być w domu o tej porze i widzieć? I rozumieć? ;) I nawet myśleć troszkę jeszcze ;) Może wino po to bym nie widziała i nie rozumiała? ;) A może na pociechę, bo wie jak nie cierpię tych Świąt? Pozdrawiam Desssę
-
...archeologia młodości....piękne! Podrzucam pod choinkę coś ku pokrzepieniu. Mnie w każdym razie jakoś pokrzepiła ta myśl więc może niektórym z Was tez się spodoba? ...Początkowo jak zacząłem czytać książki popularnonaukowe, doznawałem szoku, gdy panowie astronomowie z lubością podawali odległości w kosmosie. Cztery miliardy kilometrów. Mało, cztery miliardy lat świetlnych! Ja tak troszkę byłem w lekkim, nie za silnym, szoku. A potem nagle ten szok zaczął się we mnie uspokajać i ucichł. Dlaczego. Dlatego, ze uświadomiłem sobie i znowuż może błądzę, ale wolno mi chyba czasem pobłądzić otóż uświadomiłem sobie takie być może absolutne prawo: że jak jest jakiś daleki szlak, to wiadomo, że są skróty, że jest zawsze jakaś ścieżka, która to wszystko skraca. Czyli nagle te przerażające odległości przestały mnie straszyć, ponieważ przypomniałem sobie, że mamy pewne obszary mózgu niewykorzystane, o czym medycyna i nauka od lat wiedzą, mamy w naszej duchowości w moim przekonaniu coś, co trudno nazwać, a co daje ogromne, nieprzeniknione jeszcze perspektywy. Czyli skrót jest w nas. Ten nieprawdopodobny, niesamowity skrót. [fragment jednej z rozmów T.Konwickiego z P.Kanieckim z tomu „W pośpiechu]
-
Dzień dobry:) Póki co skończyła się przepiękna jesień i straszne myśli a zaczęła jesień bura, ale myśli słoneczne i pełne nadziei. Bilans zawsze musi być na zero;) Zaległości w Dessie nie odrobienia, mimo to życzenia wszelkim jubilatkom i solenizantkom składam najcieplejsze i najlepsze, nieśmiało uśmiecham się dopisując do kolejki chętnych na kalendarz i ściskam serdecznie całą Dessę jako i też każdą Desseczkę z osobna ,pozostając z nadzieją,że zawsze Was tu zastanę w zdrowiu, humorze i z niespożytą energią:)
-
Kochane- gorąco polecam płytę, która niebawem się ukaże: "Krajobraz rzeczy pięknych" Wydana przez moją bardzo bliską znajomą prowadzącą jednoosobowo i z niesamowitą pasją -wydawnictwo Zaszafie. Samaż ona sobie sterem i okrętem a spod "jej ręki" wychodzą rzeczy naprawdę piękne i warte uwagi. Wkrótce gwiazdka -prezent w sam raz:) http://www.youtube.com/watch?v=ypSezmyUgTM&feature=player_embedded Nie wiem co u was.Nie jestem w stanie nadrobić zaległości. U mnie trudny i ciężki czas. Proszę jutro o kciuki mocno zaciśnięte i dobre fluidy przez najbliższe tygodnie. Awansem na jutro- bo pewnie nie otworzę przez miesiac komputra- najserdeczniejsze życzenia zdrowych odnóży i zawsze wspaniałej i pozytywnej energii dla Adora oraz najcieplejsze,najsłoneczniejsze i najżyczliwsze życzenia wszystkiego co dobre dla Żagielka,Samony i Isoldy złotowłosej na 20.10. Uściskuję i pozdrawiam zawsze wasz wafel*
-
No to ja hurtem, nieco nieśmiało... Anamku,Dodi- najlepsze życzenia żeby się spełniły wasze życzenia:) Anam- spóźnione, ale jak dobre wino- im starsze tym lepsze:) I dla TC również-wyglądała pięknie!:) Dodi pozdrawia-dziś po Oświęcimiu i Krakowie ruszyła z Australlijkami do Zakopanego i prosiła żeby was serdecznie pozdrowić-co niniejszym czynię:) Żagielku- dla TM też najserdeczniejsze życzenia i nie liczmy ile przed, ile za nami...najważniejsze są chwile, których jeszcze nie znamy [chyba Grechuta śpiewał?] Wszystkim Desseczkom życzę zdrowia i wolnego czasu nie za przyczyną nfz-u :) Nie przeczytałam zaległości bo trwałoby to chyba tydzień a mnie ledwie widać spod papierów, którymi w/w nfz nas zalewa. Co mnie przy tym zalewa, w tak szacownym gronie nie wypada rzec ;p ;) Pięknego babiego lata,żagielna maszt i heja do przodu:)
-
...[kiwa głową BEZ zrozumienia]
-
Kochana Emem- życzę wyprostowania krętych ścieżek, nowej, gładkiej drogi bez wybojów, zdrówka i spełnienia mniejszych i większych, mrzonek i marzeń :) Wszystkiego co najlepsze dla ciebie Ponieważ od jutra nie będę miała dostępu do sieci na życzenia niech się załapią również Epopej i Joanka Bądźcie szczęśliwe Ławko- do zobaczenia-bądźcie grzeczne:)
-
To wyszła ze mnie podświadomość :D
-
Ach! dręcz mnie! Ręcznie! Kacie mój!!!
-
Wszystkiego najlepszego dla Melissy- bądź spełniona i szczęśliwa Graziello-dzięki za sekretarzowanie:) Żagielku- mniaam, takie pysznosci:) A burzy ci zazdroszczę;) Czekamy na dalsze wieści z frontu robót artystycznych:)
-
Sukces? no zamiast na ławce siadam na laurach i...czekam dalej ;) Ale za to w jakim wybornym towarzystwie!:) Polewam tym razem chianti z kogucikiem. Naleśniki lubią pływać :p :D
-
Dołączam do ławki rezerwowych. Samono- jak pięknie snujesz swoje opowieści Od tych wspomnień jeszcze bardziej mi żal,że Was nie zobaczę :( Ale Desski są dzielne. Desski nie płaczą i nie marudzą. Więc i ja życzę Wam jedynie wspaniałych wrażeń a sobie wspaniałych "memłarów" Samony po powrocie:) Żagielku takiego mi smaka narobiłaś na naleśniki,ze pójdę w twoje ślady:) No to włączamy opcję "czekanie" i...czekamy ;)
-
Się gryzę w ja wiem co a wy się domyślacie- ze nie bedzie mnie z wami :p
-
A ja wcale nie cichutko ryczę DZIEŃDOBRY :) A jki będzie naprawdę zależy PRAWIE tylko od nas:p ;) A na zlot proponuję kaloszki i okluary słoneczne:) http://www.meteogroup.pl/pl/home/pogoda/pogoda-na-swiecie/pogoda-lokalna/miasto/48X1/wloclawek.html?tx_mgcityweatherstatic_pi4%5Bp%5D=1 Bawić się bedzie świetnie i przy deszczu i przy słońcu.Wszakże wy Desski jesteście niezależnie od noszonego DESSU ;)
-
Żagielku najmiljeszy! Niech wiatr-tylko w żagle. Miłości -zawsze w sercu. Uśmiechu - mimo wszystko. Zdrowie- niech dopisuje i się nie psuje. Żadne pisane życzenia nie oddadzą tego co/czego?/ chciałabym ci życzyć. A życzę tak- jak podróżuję i widzę ciekawe miejsca-chcę żebyś też je widziała.Jak dostaję głupawki i nie mogę przestać się śmiać-chcę abyś śmiała się ze mną.Jak czuję się błogo i szczęśliwie-chcę abyś czuła tak samo. Kochana- bądź szczęśliwa i..nadal ucz nas jak szczęśliwą być. Rzytem na taśmie ale jednak zdążyłam- wszystkiego co Żagileki lubią najbardziej w twoim dniu:0
-
Dzięki Desseczki :) Graziello - nie będzie mnie w sierpniu.Już raz pisałam o tym więc nie będę się dziś rozpisywac.Powiem tylko,ze warunki pracy zmuszają mnie do sztywnych terminów urlopu, który zazwyczaj mam w sierpniu a jest to JEDYNY czas,który mogę spędzić choć trochę z rodziną. Każdy inny termin to z kolei wyzwanie logistyczne- musze moje wypady planować wiele miesięcy wcześniej. I to nie ze względu na mnie jak się domyślacie;) WIęc jeszcze raz proszę- Isoldo? Anamku? -o wieści nt ew.biedronki kanaryjskiej. Ściskam :)
-
Moja Antwerpia A wiecie, że Antwerpia to wcale nie surowe, nudne, dostojne mieszczańskie miasto a fajne miejsce ,które miałam okazję zobaczyć jak tonie w kolorowej, wakacyjnej? studenckiej? młodzieży, festiwalu piwnym-aktualnie tam bywszym, muzyce,grupach niesamowicie kolorowo poprzebieranej młodzieży robiącej karnawał jak w Rio:) Gorące rytmy, niesamowite stroje, piszczałki, bębenki itd. a wszystko... w ulewnym deszczu!!! I ta atmosfera lekkości, radości, LUZU!!! ale takiego pogodnego, tolerancyjnego i uśmiechniętego, która natychmiast nam się udzieliła :) Pierwszą i największą niespodzianką, a zarazem miłością od pierwszego wejrzenia był Dworzec Centralny,na którym wysiedliśmy [jechaliśmy pociągiem z Amsterdamu]. I już w tym momencie stałam się pozytywnie nastawiona do tego miasta. Wysiadamy, a tu- ściany cementowe, surowe, brudnawe? krzywe? brr...za chwilę jakoś lepiej, ciekawe linie, jakieś metalowe konstrukcje bordo na tle tej cementowej szarości, już mi się zaczęło podobać. Potem obrót i...czysta, piękna secesja! Uwielbiam :) Schody, oczywiście obok dobudowane ruchome ;) Dwa "piętra" a "na szczycie"...piękny zegar w ozdobach koronkowej roboty, w symetrycznym łuku ze szkła i stali, znów schody w dół do głównej hali z tamtego wieku, z marmurową posadzką, a jednocześnie pociągi na trzech piętrach![ poziomach brzmi poważniej ;)] i pełna nowoczesność , elektronika i te rzeczy -cudne! :) Stamtąd, posuwając się handlowym deptakiem Meir zaczęliśmy smakować Antwerpię w pigułce. Jako" miłośnik amator" architektury wszelakiej [na zasadzie "śpiewać każdy może jeden lepiej drugi gorzej ;)]podziwiałam i cieszyłam się widokami- szaleństwem ozdobnych fasad budynków na handlowym deptaku, którym doszliśmy do dostojnego zaiste „rynku z pięknym renesansowym ratuszem, secesyjnymi, barokowymi i jeszcze jakimiś tam kamieniczkami, i górującą nad tym wszystkim cudną gotycką katedrą. Prawdę mówiąc przed wyjazdem musiałam sprawdzić gdzie w ogóle leży to cudo [wiem, wstyd, ale okazało się, że nie byłam sama w tej niewiedzy :p ;)] Jak zwykle nie mając na nic czasu zerknęłam tylko w google, ale tam nic sensownego oprócz Rubensa, van Dycka, Bruegla i oczywiście diamentów - nie znalazłam. Troszkę żałuję, że zabrakło na nich czasu. Aaa! Ale na Rubensa się trochę załapałam, bo w katedrze była akurat wystawa i były tam dwa „rubensy :D Dla mnie duże zaskoczenie, bo dotychczas kojarzył mi się z paniami o kształtach zbliżonych do moich, tyle że w pozycjach, których na co dzień raczej nie przybieram :p A tu się okazało, że zdjęcie z krzyża .. No i gdyby nie charakterystyczne rysy twarzy, w życiu bym nie pomyślała, że to on jest autorem. Światło, kompozycja- trochę jak Caravaggio [ech, ten Rzym, ciagle mi się odbija:)]. Tylko te twarze mi nie pasowały ;) Ot, wynurzenia kompletnego laika. Ale co ja poradzę, że lubię na to patrzeć, porównywać, wyobrażać, szukać szczegółów...znów jak u Sthura ;) Ponieważ, jak wspomniałam, lało i wiało niemiłosiernie, markowe sklepy nie robiły na nas żadnego wrażenia natomiast skwapliwie wszyscy przystali na propozycję czegoś ciepłego. Wstąpiliśmy więc do...super wypaśnej czekoladziarni. Sklep i kawiarnio-restauracja. Kryształowe żyrandole, przy pulpicie pan i pani w garniturach usadawiający klientów. A my w adidaskach i polarkach ;) Ale spoko. Każdy zamówił kawę jaką lubi, a do każdej kawy zamiast zwyczajowego ciasteczka był zestaw ciasteczek i pralinek, z których Belgia słynie:) Więc narobiliśmy synowi trochę wstydu, bo się wymienialiśmy, kosztowali wszyscy wszystko a potem był handel. Dam jedno takie za pół tego lub odwrotnie i zabawy było co niemiara :D Jak się okazało wkrótce, nie tylko my tak się bawiliśmy, starsi państwo obok nas również, nawet robili sobie fotki :D Po ogrzaniu się mogliśmy spokojnie degustować dalej. Ponieważ nie stać nas było na diamenty -degustowaliśmy frytki i gofry, z których ponoć to miasto słynie. I frytki, których na co dzień nie lubię i nigdy nie zamawiam -tu mi smakowały, a gofry, które zasadniczo lubię, były niedobre -dla mnie- ale reszcie, owszem smakowały. A wszystkim na koniec smakowało piwo! :) Dobrze,że Festiwal Piwny i degustację tegoż zostawiliśmy sobie na koniec bo się szybko ubzdryngoliliśmy podczas tego degustowania :D A po piwie jak to po piwie, zgłodnieliśmy nieźle. Syn z MM postanowili ,ze zjemy w ortodoksyjnej dzielnicy żydowskiej bo tam fantastyczna knajpka. No więc idziemy, idziemy, idziemy, a po drodze nic tylko diamenty, diamenty i diamenty. I ani ducha, pustawo, wszystko pozamykane. W końcu dochodzimy do restauracji,nieźle już głodni [czytaj chłopcy mocno nerwowi] i..też zamknięta. I wtedy moja siostrzyczka w przebłysku geniuszu wykrzyknęła-przecież dziś sobota! Czyli szabas. Czyli nici z dobrego jedzonka. Robiąc dobrą minę do złej gry poszliśmy dalej i weszli do pierwszej otwartej restauracji-jak się okazało libańskiej. Drugi raz w życiu jadłam w libańskiej knajpce i drugi raz niesamowicie mi smakowało. I znów wszyscy jedliśmy wszystko, gospodarzom bardzo się to podobało. Do tego stopnia ,że choć nie mieliśmy już sił na deser, tylko zamówiliśmy po kawce po libańsku -kelnerki przyniosły nam ichnie baklavi i nie wypadało choć skosztować :) W sumie tak się rozpisałam a wy może znacie to i uśmiechacie się pobłażliwie. Ale dla mnie był to niezapomniany dzień bo nie tylko zobaczyłam nowe miasto, ale przede wszystkim - spędziłam ten dzień z synem i jego sympatią, którą tam miałam okazję poznać ;) Sciskam Desskownię :P)
-
bry:) Zacznę od konkretów, dobrze? [potem mogę zapomnieć:p] Coś mi mignęło o Hiszpanii w lutym? Więc chciałam spytać czy zlot " u Irusi" jest w 2012 aktualny? Czy jakiś termin ustalony? Czy nastąpiła zamian planów? Jestem moze i upierdliwa, ale jeśli chciałabym się z wami wtedy spotkać [a chciałabym ;)] to muszę planować niestety JUŻ teraz. Proszę więc, uprzejmie proszę :) -o parę słów na ten temat:) A teraz chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia urodziniowo- imieninowe Anam , Bellce,Dollot ,Adorowi i Melissie Życzę wam wszystkiego co najlepsze na tym najlepszym ze światów Żagielku- Wam życzę przede wszytskim zdrowia i sil A sobie życzę żebym na drugi mogła was godnie przyjąć w swoje imieniny ;) Dziękuję serdecznie wszytskim za pamięć. Nie było mnie wtedy w domu, bo realizowaliśmy rodzinny zjazd u syna w Amsterdamie, w zamian za Wielkanoc, która nam nie wyszła:) Ale to już zupełnie inna historia;)
-
Dollot kochana- zdrowia w ciele, duszy i finansach Pomyślnych zdarzeń na co dzień i od święta i częstych biedronek :) Isold [jasnowłoasa ma się rozumieć;)]- przedziwne te poczwarki, chyba jednak nie chciałabym mieć ich na balkonie:) Ale ciekawe to.Nic mi się nie udało wyguglować na ten teamt. Kappa-gratulancje dla TC. Teń kościół- piękne wnętrza. Ale ciągle nie mogę się przywyczaić, ze właśnie te wnętrzasłużą innym celom niz te, do którcyh były przeznaczone. Pierwszy taki szok przeżyłam w Amsterdamie i jakoś nadal nie umiem [rzejść nad tym do porządku dziennego. A bedzie tak chyba coraz częściej. Emem -nas też ciagle omijają deszcze. Burze też, ale to akuart dobrze;) Rozana z sową na ramieniu- piękny widok:) Alicjo- pogłaskaj kicię ode mnie. Kocham koty miłością wierną od dziecka, ale nie mogę mieć zwierzaka i zostawuiać go na 12 godzin samego. A tak bym się przytułiła i wschłuchałą w to jedyne w swoim rodzaju mruczando:) Epo- białe wino? raz! Drink? Do wyboru-dżin z tonikiem i martini, łyski, rakija prosto z Alabanii :) Właśnie pozegnałam drugą turę gości.Jutro spotkanie pomaturalne, w sobotę trzecia i przedostatnia tura gości:) W niedzielę chyba nie wyjdę z łóżka;) kto ma ochotę na tort czekoladowo-wiśnowy? bo wkładam do zamrażary.