Kawowywafelek
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kawowywafelek
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 53
-
Niech się święci...ups..hm to nie to. Aaaa! Szczęść Boże w Nowym ROKU Desseczki!!! To jest to! Kochane,życzę zdrowia,miłości,nadziei i radości Kochane Jubilatki i Solenizantki przepraszam za życzenia nie w czasie-jednak liczę na waszą tolerancję i cierpliwość;) Zatem przyjmijcie życzenia aby się działo w waszym życiu jak sobie zamarzycie :) Nic odkrywczego,ale c'est la vie ;) I jeszcze-żebyście mogły zobaczyć takie niebo jak ja wczoraj-tradycyjnie w Sylwka odwiedzilismy Błatnią-taką góreczkę w Beskidach,blisko nas.Ale ,ze grzebaliśmy się,wypadło nam iść...nocą:) czyli przed 17-ą.Z czołówkami żaden problem ale....NIEBO!!!! czegoś takiego nie widziałam odkąd pełniłam warty nocne na obozach harcerskich!! NIESAMOWITE! Takie musiał widzieć Kant ;) Milardy kryształowo jasnych świateł w górze, śwaitełka osad w dole,wokół ciemny las-obym to pamiętała przez cały rok. I wam też życzę, żebyście mogły się karmić dobrymi wspomnieniami i myślami w chłodny szary czas:) Ale furda wspomnienia-ponoć nie można żyć z głową odwróconą do tyłu-niech więc będzie uważnie,a radość miejmy z każdego drobiazgu- tu i teraz,bo zaraz już jest..potem:) Ściskam serdecznie i noworocznie
-
Ponieważ we wtorek wyjeżdżam-pierwszy raz w życiu będę miała wszystko pod nos:p- pozwólcie,że dziś złożę Wam Kochane Desseczki najserdeczniejsze życzenia Zdrowych,Spokojnych i jednak radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Zachowajcie Ufność w sercu, radość w duszy i...dużą dawkę dystansu i poczucia humoru!
-
Nie opisałam tak wielu rzeczy jeszcze- fabryka, a raczej [z wyglądu i sposobu pracy] XIX-wieczna manufaktura cygar ,przejażdżka typowo turystyczna „pociągiem” gdzie serwują mojito i przystanek na hacjendzie. Ale też przejażdżka ichni autobusem[z lat 50ych]”liniowym” z… miotłą umocowaną na suficie!? Wspinanie a potem schodzenie do jaskini-żadne tam światło i dźwięk-ciemność! Kaski i czołówki, a przewodnik w pewnym miejscu zrobił koncert „perkusyjny” na… stalaktytach! Odwiedziny, czy nawiedzenia domów spotkanych po drodze ludzi, takich serdecznych…. No i te drinki i muzyka! :) Taaaa..ciagle jeszcze tam jestem :) The End
-
„Góry, dżungla. Działka Ivana- guajawa i grejpfruty prosto z drzewa. Ma tam też drzewa avocado i mango. Po drodze plantacje kawy, ryżu fasoli, manioku-tam nazywanego-juka. Autostrada pusta. Z pasem dla koni i rowerzystów! :D Potem bocznymi drogami- suszące się na asfalcie ryż i kawa. Wsie-wszystkie domki podobne-tylko jedne na poziomie bungalowów, inne kampingów, inne jak budy na działce. Fiesta we wsi- beczkowóz z piwem. Wioska tańczy i pije. Obiad w „agroturystyce”- langusta i ryba- niebo w gębie! Reszta to co zwykle tyko pyszniejsze. Niby też bieda, ale jakaś zamożniejsza niż stara Hawana- bez tej beznadziei wyzierającej z każdego kąta” Poza tym piękno krajobrazów zapiera dech. Byliśmy też w ogrodzie botanicznym -dowiedziałam się, że są palmy..Kościuszki -Całkiem udatne :) Oraz na mokradłach na "safari ptakowym" i podglądaliśmy flamingi, pelikany, czaple wszelakie, nawet orły! A potem zwiedzaliśmy krokodylownię- krokodyle przedszkole i dorosłe osobniki. Tych dorosłych było ok.200 na - w sumie-niewielkim obszarze. Trwały bez ruchu zastygnięte tak, że człowiek wątpił czy to żywe czy figury. Dopiero jak rzucili im mięso zaczął się ruch -wszystko się wiło, ruszało, otwierało paszcze i walczyło. Brrr... W sumie bardzo męczące wakacje, ale bardzo się teraz cieszę, że to wszystko zobaczyłam. Po pierwszych dniach byłam trochę zdołowana. Ivan miał za zadanie pokazać nam "prawdziwą" Kubę i zrobił to tak solennie, że nie wytrzymywałam psychicznie tej biedy - kompletna bezradność, Bo te nasze skromne prezenty przecież niewiele mogły zmienić, choć było widać radość z każdego mydła czy rajstop cienkich...Ale to też w sumie przygnębiało. Wiec zmieniliśmy trochę trasy i pozwiedzali jak turyści. Najbogatsza [w zasadzie rządowa]dzielnica Hawany Miramar- mnóstwo zieleni, ładne budynki, ambasady i...brak wstępu na wielu drogach. Również piękne place, wnętrza paru kościołów- urzekające prostotą. Nieco odremontowanych miejsc -„wizytówek” Hawany -przestrzeń, piękna architektura choć hm… bardzo …eklektyczna ;) Bogate hotele- od niedawna znów tętniące życiem i przywołujące dawne klimaty. Bywali w tych hotelach aktorzy, inni sławni ludzie-teraz patrzący na nas ze zdjęć, którymi obwieszone są wszystkie ściany barów. Uśmiech Gary Coopera mnie rozłożył ale wzrok Putina szybko doprowadził do porządku. W Hawanie- piękne, choć zniszczone nabrzeże nad zatoką, z przewalającymi się przez murek falami, gdzie co sobota bawi się, tańczy i śpiewa młodzież. Oczywiście wszędzie ślady po Hemingway'u [byliśmy też w jego domu],ale też i pomnik Lenona, któremu cieć z parku codziennie zakłada rano okulary i na noc chowa -bo kradną :D I nawet pomnik Chopina. No i postaci. Niezwykłe, ciekawe -twarze, sylwetki, mimika… Twarze obrazy. Twarze historie. Sposób poruszania się… Chciałoby się zatrzymać to w kadrze, ale krępowałam się tak robić zdjęcia ludziom, żeby nie robić im przykrości. Kilka tylko uchwyciłam z ukrycia. Ale kiedy siądę do tych zdjęć- nie mam pojęcia. A po powrocie w domu, w mieszkaniu-19 st.!!!Szczękałam zębami do wczoraj, kiedy majster odpowietrzył kaloryfery. Tak, że szok temperaturowy i czasowy mnie nie ominął
-
Mieliśmy podobno pecha bo nie było pogody. Tylko 3-4 słoneczne dni :) Reszta dni -pochmurno- a potem wręcz deszczowo kilka dni! Wyobrażacie sobie moją...radość ? :))) Bardzo się bałam tego słońca i upału. I tak było 32-28st.codziennie. Czasem po deszczu zimno-czyli 24-26st. ;) To mnie ratowało, bo wilgoć podobna do tej w Singapurze, choć MM twierdzi, że mniejsza. No nie wiem -włosy miałam cały czas skręcone na baranka i po drugim dniu przestałam używać suszarki, bo to nie miało sensu :D Na plaży byliśmy dwa razy-na szczęście raz po południu, a drugi raz -było Pochmurno ;) Poza tym nurkowałam -tak naprawdę, z butlą itd. Niesamowite wrażenia! Choć rafa nie kolorowa-byliśmy jako początkujący dość blisko brzegu – to Kolorowe ryby, ukwiały czy cuś, rozgwiazdy i inne takie, i to poczucie, że jestem częścią tego podwodnego świata… Ale… wysiadł mi kręgol szyjny i dostałam silnych zawrotów głowy, wiec ograniczyłam się do tego jednego razu, choć były w sumie cztery dni nurkowe. Kąpałam się za to w zimnej dość wodzie pod...wodospadem w górach!!!! I to było niesamowite i piękne. Mieliśmy też 1-godzinną lekcję salsy -boskie!!!! Po krótkiej instrukcji i nauce kilku kroków i obrotów KAŻDY dostał partnera/partnerkę =instruktora. Puścili muzyczkę i heja!:D Myślałam, że nie spamiętam tych kroków, ale jak partner mnie poprowadził to..nie musiałam pamiętać. Nie pozwolił patrzeć na nogi tylko się poddać rytmowi i …tańczyłam !:D:D Trafił mi się lekko po-rumowy konus z kucykiem, ale prowadził jak anioł !:D Byliśmy też dwa razy w jednej ze starych knajpek Trynidadu, gdzie grał zespół 70-latków.Za pierwszym razem /sobota/ tańczyła tam z ogromną gracją, wdziękiem i temperamentem para też ok.70+. On w kapeluszu z niepełnym uzębieniem, ona w bluzeczce i spódniczce- ruszali się tak, że zazdrość brała! Tańczył kto chciał i jak chciał, ale wiadomo, królowała salsa. Wiec ruszyliśmy grupą na parkiet i Dziadek poprosił mnie do tańca a Babcia wzięła w obroty małża. Ach! Cóż to był za taniec!!:D Innym niezwykłym wydarzeniem ostatniego wieczoru w Trynidadzie był …prywatny koncert dla nas, zorganizowany przez Przyjaciół Ivana, muzyków, którzy właśnie wrócili z tourne po Skandynawii -Lia i Paczi [o ile dobrze pamiętam, jako, że… wyprałam płyty z ciuchami, miedzy którymi je wiozłam i… autografami. Płyty się odtwarzają, tylko imion nie mogę odczytać ;) Ona śpiewa, on gra na gitarze-ale JAK gra! No i było to w… ich domu. Przepięknym zresztą. Tym razem to my byliśmy oglądani przez turystów zaglądających przez kraty-co się dzieje ;) Przy okazji zrobiliśmy niechcący konkurs na przyśpiewki urodzinowe, bo właśnie gościli Arturo, Włocha, który co roku przyjeżdża tam na swoje urodziny-tym razem 70-e. Zaśpiewaliśmy 100lat.To gospodarze coś swojego. To my znów nasze „niech nam żyje” itd. ile tylko pamiętaliśmy. Arturo się popłakał ze wzruszenia, a gospodarze byli pod wrażeniem :D No i interior -widoki przeróżne, zmieniające się krajobrazy. Góry cudne, nawet niektóre podobne do Tatr tyle, że porosłe...palmami :D Równiny i rzeki i roślinność niezwykła, oszałamiająca zieleń- tam nigdy nie opadają liście tak żeby były "gołe drzewa" -to Zielona Wyspa! Przepięęęekna. Pozwolę sobie tu wsadzić sms do Siostrzyczki-z przejazdu przez góry i interior: c.d.n.
-
Pamiętacie z dzieciństwa- Gaaaarnki lutuję! Albo nożyyyyyczki ostrzę!? Tam często nas to budziło-nie trzeba znać języka żeby wiedzieć o co chodzi. To samo ze sprzedażą obwoźną jarzyn i owoców. Jak jesz tylko ryż z fasolą, warzywa i owoce –możesz za niewielkie pieniądze spokojnie się utrzymać. Tylko jak długo można jeść ryż z fasolą? Chociaż przyrządzają go pysznie!:) No i… kolejki. Bo mają przywieźć jajka albo coś innego -oczywiście na kartki. A jajka też na…recepte! Kartka ”zalecenie dietetyczne” i przydział kilku jajek za grosze. Ludzie mieszkają albo w pałacach -domy po Amerykanach z wyposażeniem [obrazy, kryształy, bibeloty, piękne meble, lampy, no i ten metraż!] A wysokość pokoi- fiuuu! fiuuu! [Dygresja- mnie to uwierało-aż się sama zdziwiłam swoją rekacją? -natychmiast myślałam o naszych dworkach w rękach pierwszych radziecki komunistów :( ] Inni mieszkają na parterze tych domów zazwyczaj. Wtedy te wielkie domy podzielone są na kilkanaście mieszkań, przebudowane, jakieś ścianki, sufitki niskie i "sztuczne" pięterka. Wszystko otwarte, a ponieważ mieszkanie ciągnie się w głąb-wszędzie są okratowania-żeby niespodzianie nie wszedł ktoś obcy. I przez te kraty widać jak żyją ci ludzie, bo wszystko pootwierane bez firan i zasłon. Ludzie są bardzo otwarci - Ivan często zagadywał a ludzie wpuszczali nas do środka, do swojego życia, pokazywali swoje mieszkania. Zazwyczaj...siedzą na bujanych krzesłach [pięknych nota bene],oglądają te swoje tv, jedzą, grają w domino. Młodzież ma nawet i-pody i komórki i w coś grają albo słuchają muzyki. Główne wyposażenie to te fotele, jakaś wersalka [u tych b.biednych barłóg po prostu] i..tv! Kuchnia bywa częścią pokoju lub "przedpokoju" podobnie jak WC. Wody brak wiec wożą beczkowozami i biedni nabierają do wiader, bogatsi napełniają beczki umieszczone na dachach i wtedy mają prysznic. Prąd jest wszędzie, nawet w najdalszej wsi- i tu jest duża różnica w stosunku do Afryki, gdzie w tych biednych domkach siedzą po ciemku lub przy świeczkach [widzieliśmy w Tanzanii] Tu prąd był nawet w górach, w pojedynczym drewnianym domku górala- Ivan poprosił kulejącego starszego mężczyznę, żeby sprzedał nam kawę i pokazał jak mieszka. Parę minut ostro w górę i ukazał nam się stary drewniany domek. Bardziej przypominał zrujnowaną altanę na działkach niż dom, ale czysto. W jednym pokoju stała...lodówka i TV. W drugim barłóg i krzesło sztuk jeden. Na sznurze nad barłogiem wiszą ubrania. Ale widać, że człowiek jest przedsiębiorczy i pracowity wiec ma małe poletko kawy, pomidorów, parę bananowców, a ryż i fasolę kupuje na kartki. Za prąd i wodę płacą naprawdę grosze wiec nie maja pojęcia o oszczędzaniu -lampy świecą w dzień i w nocy. W każdej wsi/miasteczku jest też Dom Lekarza, rozpoznawalny po kolorze- domy malowane na zielono. U góry mieszka lekarz [nakaz pracy na 3 lata po studiach] a na dole przychodnia. Jeden z kolegów miał wysypkę i pod tym pretekstem weszliśmy i poprosili o pomoc- stąd wiadomości z pierwszej ręki. Po wizycie pacjent dostaje kartkę i informację -„te leki należy brać ale… nie ma ich na Kubie”. I rób co chcesz. Najczęściej pomagają rodziny z Miami. Gorzej jak ktoś takiej rodziny nie posiada. Na wsiach na równinie jeżdżą konno, ale z wielkim szykiem siedzą na tych konikach, choć często boso czy w kaloszach:)I te charakterystyczne kapelusze-takie trochę kowbojskie trochę meksykańskie:) Aha-i dużo piją;) Rum jest tańszy od...jajek!! c.d.n.
-
KUBA 15 No i jestem:) Już i na półkuli właściwej i na kontynencie, tylko nie wiem czy kraj mi odpowiada :( To co się tu dzieje przyprawia o dreszcze. W majestacie prawa jest to prawo łamane i nikt nic nie może poradzić!!?? Pociechą jakąś, choć nieco marną patrząc na liczebność i możliwości działania, jest KOD Marsze w kilku większych miastach i co??? i...nic. Narodowcy podnoszą łyse głowy. Pali sie kukły Żyda na rynku we Wrocławiu i pies z kulawą nogą nie protestuje-w sensie właściwych organów. Paru intelektualistów wylewa gorycz na papierze..i tyle. Coraz bardziej chcę tu NIE BYĆ :( A Kuba? WOW!!! nie wiem co pisać taki chaos jeszcze w głowie i tyle Wrażeń. Byliśmy w 3 dni w Hawanie, potem 2 dni Viniales -cudna dolina, potem Zatoka Świń i 3 dni Playa Larga + park narodowy na półwyspie Zapata. Dwa dni Cienfuegos-kubański nowy Orlean. Trzy dni Trinidad i powrót do Hawany, drugiego dnia wieczorem wylot do domu. Kontrasty straszne. Sporo tu biedy a pewna część żyje po prostu w nędzy. Jest też oczywiście partyjny establishment, który żyje jak dawna arystokracja z socjalistycznymi hasłami na ustach. Jak ktoś ma lepszy samochód albo porządny motor to albo służby, albo pracownicy Króla[nie mówiliśmy na głos Fidel- tylko „król”],albo konfidenci. Oczywiście tego nie pokazuje się ani nie mówi turystom. Kolega D. organizator naszych corocznych wojaży znalazł biuro podróży w Wa-wie „Wycieczki po Kubie” prowadzone przez małżeństwo Polkę-Karolinę i Kubańczyka-Ivana. Dwie córeczki. Pół roku mieszkają w Polsce i pół roku na Kubie.Pierwszej i jedynej zimy w Polsce Ivan zgubił…48 par rękawiczek i stwierdził, że był u nas zimą pierwszy i ostatni raz :D D. dał im zadanie-chcemy zobaczyć PRAWDZIWĄ Kubę. All inclusive dla turystów np.Varadero-nas nie interesują. Od 55 lat nic nie remontowane. Domy- ruina. Poza dzielnicami pokazywanymi turystom-Hawana wygląda jak świeżo po wojnie. Straszą odpadające tynki, arkady i...balkony. Straszą puste oczodoły okien. W starej Hawanie [powtarzam, tam gdzie turysty prócz nas nie spotkaliśmy żadnego!] -ruiny, gruz, szarość, bieda. Puste sklepy. Sklepy? Nory z beczkami pamiętającymi początek zeszłego wieku. Na półkach trzy słoiki pokazujące co można kupić -ryż, fasola, olej. Szare mydło-wszystko na kartki. Ivan przez cały jeden dzień prowadził nas po takich dzielnicach. Do lat 90-ych jeszcze jakoś to szło, bo była pomoc ZSRR. Potem ten się rozpadł, dotacje się skończyły, zero gospodarki, zero inwestycji, transportu itd. Od ok 5-8 lat pozwolono wreszcie na otwarcie prywatnego biznesu-oczywiście b. okrojonego i pod ścisła kontrola państwa. Ale są już prywatne kwatery –te, w których spaliśmy [tu zażyczyliśmy sobie Wyższej półki]- b. porządne pokoje z łazienkami, i nawet papier toaletowy był- wieźliśmy swój -tyle, że trzeba go tam wyrzucać do kosza- jak na wyspach greckich. Są też już prywatne taxi-czyli samochody z lat 50-60tych [słynne oldtimery] oraz riksze, motorki z siedzeniem, dwukółki z konikami itd. Jest tez trochę żółtych taksówek- nowszych aut-nie wiem na jakiej zasadzie pracują. c.d.n.
-
ha...i jak tu teraz wejść w środek prawdziwego życia? Żągielku,Eemem- jestem pod wrażeniem i czuję się niemal jak pasożyt ze swoimi podróżami...może usprawiedliwia mnie praca od rana do wieczora kiedy nie podróżuję? Moja Mamcia była też w domu.Miałyśmy łóżko-koszta chyba mniejsze-może dzieki temu,że mieszkam w małym miasteczku? Reszta jak u was.Brałyśmy z Siostrą urlop na zmiany [przez swoich podopiecznych byłam odsądzona od czci i wiary,bo jak to_"miała pani być !"...ech życie... A ja chciałam się z wami podzielić wrażeniami,które mam ciągle pod skórą...dużo tego,ale zawsze możecie kliknąć delete;) Taka mała odskocznia?
-
Margles- wrzątek? :) Dzięki kochane,że nie wyrzekłyście się czarnej owcy;) Termin zjazdu-pasuje mi tylko pierwszy.Ale byłabym od 4.08-5.08. wtedy nie biorę wiele z urlopu,bo tylko jeden dzień.Drugi termin to pełne dwa dni nieobecności,na które raczej nie mogę sobie pozwolić.Od czwartku wieczór/piatek rano do niedzieli-w mojej sytuacji jest optymalne.Ale jeśli wiekszosci bedzie pasował drugi termin nie ma sprawy-po prostu wyjadę wcześniej,byle się z wami zobaczyć:) Dzisiejszy kurs nurkowania-spodziewałam się godzinki,góra dwóch.Młody miły Mirek to jednak człowiek z misją-wypuścił nas dopiero po...4 godzinach! Sinych z zimna i głodnych jak nie szlag :D I jeszcze umówiliśmy sie na piatek wieczorem. To jednak nie moja bajka.najgorzej było z...fajką.Zaskoczenie.We Włoszech,na wyspach greckich pływalismy z fajką bez problemu.Jak się okazało-bo nie wiedzieliśmy jakie problemy mogą się przydarzyć;) Nauka zanurzenia "fajki" i wypłynięcia wyżej bez łykania wody,czyszczenie maski pod wodą,odtykanie zatkanych uszu- z fają dla mnie b.trudne.Za to pływanie z butlą,czyszczenie maski i te samo czynności ale z tlenem-bez problemu.Chyba łatwiej mi z butlą nie mylić kiedy wdech a kiedy wydech;) :D I to była przyjemność.Choć musiał mnie Mirek dociążyć balastem po dwa kilo ołowiu z każdej strony do specjalnej kieszonki- a nie jestem ułomkiem,przytyło mi się zancznie i jestem kobita fest! :D No i pompowanie jacketu[kamizela do której jest przymocowany aparat mój,zapasowy,"konsola"-ile tlenu,kompas,głebokość itd]-tak żeby płynąć blisko dna,ale po nim nie szorować brzuchem a jednocześnie na tyle nisko,żeby tyłek nie wystawał nad wodę. Wydawałoby się pod wodą, w odciążeniu- ale jestem tak obolała,jakbym wlazła na pół Everestu ;):D BYł moment,że chciałam tym wszystkim gwizdnąć i isć sobie-przecież mogę leżec w pokoju z klimą i ksiażką zamiast się męczyć-nie lubie być zależna od aparatury.Ale ambicja zwycieżyła i na koniec bardzo mi się już spodobało.Tym bardziej,że tam temp,,będzie wyższa:D No to was pozanudzałam trochę. Dianko- biorąc pod uwagę plany MM na 2016-to chyba faktycznie nam się nie uda spotkać.Ale jesli Dziecko-ma kontrakt do 2017-bedzie nas jeszcze u siebie chciało-to kto wie? NIE tracimy nadziei prawda? :) Teraz herbatka i szykować się na jutro-od 8.00 do 21.00. CZy u was też tak wieje i leje? ps Jeszcze prośba- nie wiem kiedy znów bedę tu mogła zajrzeć,wiec jesli będą konieczne jakieś uzgodnienia to proszę dziewczyny mające WatsAppa o wiadomość tamże-ok? Ściskam
-
Ktoś stawia kawę,ktoś ciacho ,ja stawiam sprawę podobnie jak Melissa?=>dawno nie byłam,bywam rzadko,bo wiele się dzieje w pracy i lekko nie jest....i trudno tak wejść w buciorach w środek waszego dnia codziennego, i z góry przepraszam za wszelkie "fopa". Właśnie przed godzina wróciam z trzydniowego szkolenia w Wa-wie,od wrzesnia ciagle weekend pracowity, a w pracy komupteryzacja.Dobrze,że choć pisac potrafię jako tako i z grubsza wiem o co chodzi,ale...czasami dopiero po paru minutach mogę spojrzeć kto siedzi na przeciw...w sumie to chore. Dyktafon i sekretarka wpisująca po godziniach pracy-byłoby rozwiązaniem-ale ...kto by miał tę sekretarkę opłacać ...ech... Dziś PO poludniu dowiedziałam sie o Paryżu. Dwa dni w amoku ciekawej bardzo konferencji-nie odpalałam tv ani innych mediów. To takie straszne,ze słów brak... A jutro też nie odpocznę bo kurs...nurkowania.MM wymyślił wylot na Kubę.A tam wszystko czego nie lubię-gorąco,wilgotno,plaza-nie cierpie piasku!! i nurkowanie-to akurat lubie ale do tej pory tylko z "fajka".. Na święta wyjeżdżam do Korbielowa-nie czuję sie na siłach przygotować cokolwiek i stan ducha-to chyba najważniejsze-nie ten..pierwszy raz w życiu Wigilia bedzie podana pod nos,zawsze była u mnie... W marcu jak dozyjemy to Etiopia i Ras Daszen-mial nas prowadzic Piotr-antropolog,etngraf,Człowiek nietuzinkowy-ale zginął na Elbursie w sierpniu-w sumie,w niewyjasnionych okolicznosciach... Wiem,że piszę chaotycznie.Nie ukrywam,że sie zmotywowałam dziś nieco %-owo:p ;) Myślę o Was często-tydzien temu,wracając[też weekend zajety] z Karpacza-Dni Lajtowe"=PKA-wspomnienie o Piotrku=> w drodze powrotnej się uparłam na Książ lub Jawor. Jawor był blizej-Kosciół Pokoju rzeczywiście niezwykły! Piekny! Ale myslami i tak byłam z Emem.MM takich rzeczy nie rozumie,ale i tak dobrze,że się zgodził zboczyc z drogi;) Głównie teraz jestem myślami z Żagielkami- nie próbuje nawet myśleć,że rozumiem,że wiem-wie się dopiero samemu będąc samemu ze sobą w takich sytuacjach,ale wdzięczna jestem Żagielku,że się odzywasz i dajesz znać- bardzo cię wspieram Myślami,jak reszta.Też modlitwą,w którą wierzę . Alicjo- jesteś dla mnie "wspomnieniem z...młodości" ;) Czytając cię ,za każdym zdaniem twoim czuję się starsza i nieudolna i ..leniwa:) Tak trzymaj-jesteś the best!:) Z ciekawostek- byłam na koncercie Lureata konkursu Chopinowskiego.Swietny! wpaniały. Ale mnie i tak najbardziej zachwyciła druga część koncertu-IV symfonia Góreckiego! Coś niesamowitego-pięękna!!! Słyszałam go w ogóle pierwszy raz w zyciu- i teraz już poluję na niego i czytam i uczę się w "teorii". Tym to zabawniejsze,że to mój krajanin-urodził się i wychował 3 km od miejsca gdzie mieszkam;) Symfonia była niezwykła! Siedziałam na tzw "antresoli" majac na przeciwko dyrygenta a orkiestrę "pod sobą"-niesamowite wrażenie!A nuty!!! Zorbiłam fotkę!Nuty wyglądają jak..wydruk z komputera a nie nuty,które znałam do tej pory! Isold Złotowłosa-wytlumacz proszę-albo choć spróbuj wytłumaczyć-jak toto można odczytać? "czym to się je?" Co do zjazdu jubileuszowego-chciałabym bardzo,wstepnie możecie mnie liczyć:) urzekły mnie-nazwa!! Szyliszki czy jakkos tak? to dla mnie nr 1.Reszta jak uznacie-odległosć nie ma dla mnie znaczenia.Natomiast jak NAJWCZESNIEJSZE określenie terminu-ma znaczenie zasadnicze,od tego praktycznie zależy czy będę mogła być. Życze wszystkim wszystkiego dobrego.I tym w ciepłych krajach:) i tym w listopadowym kraju:)I tym zagonionym i tym zrównoważonym,spokojnym i uważnym-jesteście ŚWIETNE! Ale to nie nowina :D Dziękują za Dessę:) Belleczko- Tobie szczególnie Pozdrawiam-do zobaczenia..kiedyś,za chwilę,znów....
-
Dzień dobry Tereska! Na tym powinnam zakończyć a właściwie nie powinnam nawet zaczynać. Ale widzę,że Rozanka zajęta Rozalką zapomniała przekazać Adoru wyrazy mej wdzięczności za przesłanie kalendarza! DZIĘKI :) Do kompa siadam w ostateczności-przyciśnięta do muru,np.przez US :/ Wszystkim jubilatkom i solenizantkom składam najserdeczniejsze życzenia wspaniałości wszelakich! Brzmi sucho i banalnie ale jest w tym-musicie wierzyć na słowo-dużo czułości skrytej głęboko. Żagielku-słów brak, Wszystkie mądre rady powiedziały już Desseczki przede mną. Podpisuję się pod nimi i po prostu przytulam bardzo,bardzo ******** Margles- twoje ostatnie hasło wprawiło mnie w osłupienie-w życiu bym nie odgadła :D Trzymam za rączkę lub jak nie lubisz opowiadam świńskie kawały-żeby strzały były szybkie,latwe i celne*** Ściskam Tartak po całości-:)
-
Peryskop brzmi logicznie:) Melduję: -dwa zerwane dachy,paląca się hałda i słup wysokiego napiecia,bez liku drzew,które łamały sie jak zapałki,wyfruniety z balkonu stolik,cudownie odnaleziony przez sasiadkę wśród połamanych drzew,zalany gabinet -biurka w wodzie-ale jakimś cudem nieuszkodzone komputery! I to wszystko trwało 13 min.Ale jesteśmy sławni-pokazywali nas w tvn24 i gadali w radio. Tez sobie dałam % wiec mogę żartować,tym bardziej,że mam dach nad głową a jedyna szkoda to połamane kwiatki. Gorzej z tymi co bez dachu i nadal bez prądu. ****Od kllku godzin pies sąsiadów wyje,ciągle i nadal jeżdza na sygnale-straże z całego powiatu się zjechały i chyba się spiesząbo wezwan bez liku.Do tego nasi radni-którzy uwielbiają wycinać drzewa-teraz będą szcześliwi:p-zapodali hymnTRZY RAZY DZIENNIE-glos fanfar zrywa w weekend o 7.30.Potem w południe a potem o 19ej.Gombrowicz by tego nie wymyślił:p Się rozpisałam-procenty działają? Emem najmilsza- mogę sie tylko domyslac jak ci trudno teraz- jestem z tobą dorbymi myślami,bo inaczej nie mogę Dzięki Desseczki zlotowe za wieści-bawcie się upojnie idwajcie znac jak tylko sygnał się pojawi.Dobrego sygnała:D
-
Graziello :) Kappo:) miło was widzieć:)
-
Żagielki -ładnie napisała Margles..też tak się staram... Aliś kochana-dzięki! ślicznie to opisałaś...."widziałam" co opisujesz:) Mam nadzieje,że jakieś fotki też zobacze? Życzę-chwilo trwaj:) Desseczki kochane- bawcie się,cieszcie się sobą i wszystkim wokół i każdą chwilką My tu na straży Tartaku czekamy na wieści od was :) Ściskam serdecznie wszystkie Desski a szczególnie te,które w ostatniej chwili musiały zrezygnować
-
Margles -trudny czas przed Tobą,ale dasz radę."Kto jak nie my"? pamietasz?Nasze dobre myśli idą w twoją stronę i jakkolwiek ich nie nazwać [fluidy,modlitwy,mantry itd.]to wierzę w ich moc i -uwaga-zarażam Cię nimi:)[takich "zarazków" możesz się nie obawiać:) Żagielki-myślę o Was intensywnie i czekam na wieści Emem- gratulacje dla taty-masz dobre geny zatem:) Belleczko-kuruj się dalej,może olej kokosowy Dianki i tu pomożę- "smaruj" gardło ,bo na zlocie bedzie ci potrzebne:) Meliisa-i jak wnętrze paszczy? ja tam raczej jednak w stomatologa wierze niźli watę w uchu:D Dianko-pracowity masz ten urlop i od upałów nie odpoczniesz;) MamaZ się na pewno cieszy tobą:)A na nogę Fenistil żel polecam. [pamietasz,że miałas podac telefon?:)] Anam- fajnie,że masz "łotsapa"-jakoś kontakt wydaje się bliższy:) Jak zdrowie wnusi? Alicjio-ja nie bedę na zlocie wiec może choć troszkę o weekendzie napiszesz tu?;) Adoru- też masz urwanie głowy,ale znajac twoja energie pordzisz sobie ze wszystkim śpiewająco:) Sciskam was czule-jakoś para ze mnie uszła i z trudem biore się za bary z kazdym dniem.Isolda,Epo-chyba też?
-
Żagielku- urodzinowo i normalnie życzę zdrowia dla Ciebie i PA.Sił i ufności,że będzie dobrze.Jesteś niezwykła-myślę,ze nie tylko ja cenie sobie twoje rady i rozważania nad zyciem i jego kolejami.Modle się i trzymam kciuki Desseczki
-
Emem[love},BellkoAliśDianko-dzieki:) To właśnie ten cud internetu-każda tak absolutnie INNAa jednak każda na swój sposób mnie rozumie-jak was nie kochać ;) Aliś- bądź życzliwa,wysłuchuj,jak możesz wspomóż-ale nie bierz za swoje.Nie musisz-starczy,że jestes i trzymasz za raczkę:) Emem-walcz o swoje,bo to jakies kpiny z tym L4 Do pracy dopiero po rehabilitacji możesz zacząć startować*** Dianko- nie siedzę w temacie.Kiedyś uczyli,że najpiej szczepić na jesien. W naszym kraju.Wtedy u nas najwiecej infekcji.POtem była mowa,ze o kazdej porze-ale w okresie zdrowia! I jesli częste infekcje-masz czesto?Nie potrafię ci poradzic jak widzisz. Powiem tylko,ze na twoim mijescu,jesli infekcje NIE są zbyt czeste-TERAZ bym sie nie szczepiła.Ew.po powrocie,w stanie zdrowia. Sciskam cie mocno-przez maseczkę;)* Belleczko- tobie Bozia dała empatii za pułk.Dzięki,że jesteś:)*** Anam-super,ze masz whatsAppa-fajnie tak gadać i ogladac na żywo a jednoczesnie nie musiec siedziec przy kompie:)* Od jutra do czwartku urwanie głowy w pracy.POtem wyjazd gdzies pod Sącz,na..operetki w stadninie koni :D Nie nadążam już za MM.Ale on spragniony wrażeń a ja... świętego spokoju.Jakiś konsensus musimy wypracować:)
-
Melissssko najmilejsza!-wybacz-też cie ściskam i zyczę jak najlepiej:)
-
JoankoZidaneRozankoMastabo{kwiat]Kappo DollotAnamBellisimaAdorukochany -wszystkim Jubilatkom i Solenizantkom życzę SZCZĘŚCIA [bo na Titanicu zdrowi byli ;)]]-czyli każdemu według potrzeb.Niech się spełni-AMEN xxxxxxx Zagielkom-specjalne życzenia,żę są i się odzywają i...dzieki Tobie się w koncu zmobilizowałam żeby napisać. Też sprawy przykre trochę mnie zdominowały,i choć im się nie daję,ignoruję i cieszę tym co jest-pisać było mi trudno. Ale dziś-Skoro Żagielek dał radę to ja przecież nie gorsza;)Zagielku duży buziak xxxxxxxxx Bardzo,ale to baaaaaardzo!!!! dziękuję za pamięć,za życzenia- nawet przez myśl wam nie przejdzie jak było to miłe,wspierające, serdeczne-że tak ciepło i pięknie pamietałyście o moim skromym święcie-DZIEKUJĘ :) xxxxxxx Upał? Jaki upał? :D Na upał polecam Singapur-37 i 90% wilgotności! Jak mi sie tam podobało tak odliczałam dni do powrotu do domu- jak dla mnie to nie jest klimat do życia.U nas i wietrzyk,i w cieniu chłodniej i wieczorami...tam tylko jak monsunek pokropi to chwilowa ulga.A gazety nalezy czytać szybko-bo po dwóch dniach wygladają jak wyjete z pralki.Zresztą wszysto-włosy na głowie też:p;) Siano.kto nie ma kucyka albo jeżyka ten ma siano :D ZA to po powrocie wymarazłam jak nigdy dotad- z 37 przylecielismy w 11 st.;) xxxxxxx Nawet na Bali [Dziecko zafundowało nam tam weekend] dało się wytrzymać temp.bo trochę bryzy od morza i bez wilgotnosci. Tak,wiem-zamiast reportazy orgnozy pogody wam uskutecniam,ale jakos mnie ta temp.zdominowała. Potem trochę odchorowałam.Potem byłam na pierwszym ogólnopolskim zlocie..Jeeepów- Łał! Przejechałam samodzielnie prze tor przeszkód-lightowy,ale zawsze:) znow mnóstwo wrażen. A potem trzeba było nadrobić-praca,praca,praca. xxxxxxxx Nie wiem czy jestem "dziwna" ale mam ostatnio wrażenie,że prca mnie zjada.NIe jestem w stanie przeskoczyc zarządzen nfz ani swoich przywyczajeń[ trzeba wysłuchac,zapisać,zrobic badania,pomóc].I to mam zrobić w ...15 min.Jestem NIEUDOLNA:p:( Zajmuje mi to znacznie wiecej i....na nic wiecej po powrocie nie mam sił.W zeszły czwrtek wróciłam do domu po 10 godz.40 min [zamiast 7 godz.],z drugim śniadaniem w torebce. Nie miałam sił nawet zdjac butów.Siadłam i płakałam,płakałam,płakałam...MM nie było w domu wiec mogłam sobie pozwolic. xxxxxxx Ale stop.Diana na pewno wytłumaczy mi,że to przeciez tylko ode mnie zależy.Wiec biore się w garść i heja-koko dżambo i do przodu ;) xxxxxxx Trzymam kciuki za Zagielki,za EmemŚciskam wszystkie dessowe wnusie Przytulam wszystkie Desseczki/i przytulam się;) xxxxxxxxx Aha-ps sclerotyczny:) Wklepałam sobie w telefon aplikacje WathsApp- i znalazłam tam Rozankę[dzięki kochana za pomoc:)].Próbowałam dodzwonic się do Diany-w końcu byłam tak "blisko";) Ale ten nr tel.nie działa. Dianko-jaki masz nr? I wszystkim,które mają wi-fi darmowe i takiż telefon proponuję tę aplikację! Przez rok za friko,a potem za niewielkie pieniadze mozna gadać z całym swaitem,posyłac zdjecia i gadu-gadać". jak dla mnie swietna sprawa-można być wkontakcie bez siedzenia przed kompem.Polecam:) xxxxx Wybaczcie chaos-kocham was-wasz kawowy forever ;)
-
Rzutem na taśmę [jak zwykle?:o] ale zdążyłam!:) Zosieńko-Pani Kulturo nasza:) Bądź SZCZĘSLIWA myślę,że nic więcej nie trzeba dodawać:) wszystkiego naj:) Za klika godzin wylatuję w odwiedziny do Dziecka .Daleeeeko.Jeszcze nigdy tak długo nie leciałam.No i te tempertury jestem zmiennocieplna i powyżej 25 st/C miewam probemy. Trzymajcie kciuki:) Pozdrawiam i ściskam Dessę -wasz na wieki wafel :0
-
Hej?:) Wybaczcie,że bez "odnoszenia" się do poszczególnych wpisów -pozdrawiam Was w Ogóle i w Szczególe:) Przekazuję też pozdrowienia od Grazielli- nieomal stuknęłyśmy się na górce w Beskidach,ale ona była dzień wcześniej na tej na której ja dziś:) Wszystkie nas "kocha,lubi i szanuje",ale ma okres odstawienia od kompa. Ja tam to rozumiem;) Joanko kochana- wszelkich możliwych radości,zdrówka końskiego, życzliwości otaczających cię osób i miłości od najbliższych-100lat! Żagielku-wszystkie myślimy o Tobie :) Ktoś mi ukradł marzec i kwiecień [choroba,narty na najmłodszym lodowcu Austrii-polecam lubiącym dziką przyrodę niesamowitą,dobre stoki i spoookój;) ]i nagle znalazłam się rozbuchanym maju!? A za 2 tyg. w wilgotnej i dusznej miejskiej Azji. Odezwę się porządnie jak to wszystko ogarnę;;) Uściskuję po całości ;)
-
Kochane-ponieważ jutro wyjeżdżam,już dziś składam Wam najserdeczniejsze życzenia zdrowych,spokojnych,pełnych radości i miłości świąt. Uśmiechu na buźkach i wiosny w serduchu:) Trzymajcie/trzymajmy się
-
Isold Złotowłosa:) Po życzeniach Alice ja mogę się tylko dołączyć,bo toczka w toczkę życzę ci tak samo:) Najlepszości:) U nas też grad,grzmoty,ulewa,ziiiiimno. Ale deszczu w sumie nadal mało. A dzięki niemu w oczach robi się zielono-najpierw taka mgiełka a na drugi dzień listki:) I bez insynuacji-nic nie piłam :)[to min dobra strona Postu]
-
Alice- wysłałam ci maila-ale pamietam, że do ciebie nie docierały moje-? Zidane- też macham i się waham.Powinnam się kłaść,po dwóch praktycznie nieprzespanych nocach zmęczona a od rana do wieczora jutro pracuję. I boję się położyć,bo się zaraz zacznie gehenna i "różne dziwne dźwięki" ;) Ale staram się myśleć pozytywnie-wiec dobranoc Desseczki,niech ranek zastanie nas wyspane,uśmiechnięte i śliczne ;)
-
Cześć czołem! Póki mogę trwam na posterunku:) Bello kochana-no,jak zapalły się oskrzela to faktycznie atb to mus.Ale wypoczynek tym bardziej! O kaszlu wiem wszystko i wszystkie moje części go czują a Zidane nawet się załapała na efekty słuchowe ;) Współczuje i moge tylko dopolecić len, imbir tarty z miodem i cytryną,ACC600 i inne takie.A głównie unikać nagłych zmian temperatury zewnętrznej i wysiłku:) A co do sanatorium to moim zdaniem optymalnie byłoby żeby Lek.Rodz.-bo chyba on wysyłał skierowanie,wysłał zaświadczenie o infekcji i prośbę o przesuniecie terminu-np o miesiąc.Lub,jeśli u was robi to pacjent-musiałabyś sama taką prośbę wysłać dołączając zaświadczenie. Trzymam kciuki:) Joanko- święta poza domem już parę razy przerabiałam i zawsze sobie chwaliłam,albowiem nie mam tego pożądanego podziału ról co Zidane i Isolda :D Fajnie,macie dziewczynki :) Zidane-dzięki,będę szusować baaardzo ostrożnie,bo wyjatkowo bez ćwiczeń,"prosto od biurka". Dodi-pozdrów od nas naszych braci-Delfiny [rzeczywiście,chyba wszyscy je kochają:)] -i baw się dobrze:) Alicjo-jak pięknie układasz życzenia-można się tylko dołączyć:) Hej- Żagielki- słońca na buźkę i wiatru w plecy :)
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 53