Kawowywafelek
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kawowywafelek
-
Kolejny dzień to… siedem godzin na rowerze!!! Tak, mimo zupełnej nieumiejętności poruszania się w ruchu miejskim zdecydowaliśmy się na oglądanie miasta z perspektywy siodełka :) Zaraził nas tą ochotę syn organizatora naszych wypraw, student architektury, będący tam na Erazmusie. Najpierw dojechaliśmy do czarnej bibliotek [Czarny Diament]i, skąd jest niesamowity widok. A sam budynek też niezwykły. Wewnątrz - wielka jasna przestrzeń, piękne linie, rozwiązania architektoniczne a przy tym tak bardzo przyjazna ludziom z niej korzystającym. Na zewnątrz, nad kanałem leżaczki okupowane przez studentów zaprotezowanych w pełni w elektronikę i bardzo zadowolonych :) W środku zresztą to samo. Na kilku piętrach różne biura, zasoby papierowe i elektronicznie i oni czujący się tam jak w domu. http://planergo.com/pl/zabytki/Czarny-Diament/ Wypiliśmy tam pyszne espresso, strząsnęli z siebie nadwyżki adrenaliny- w końcu przejechaliśmy przez miasto;) A to okazał się dopiero początek.
-
cdn.,nie wiem kiedy,bo nawet po skróceniu wypowiedzi kafe stroi fochy:p
-
Następny dzień pochmurny ale ciepły. Najpierw impresjoniści w muzeum i ciekawa wystawa Gaugina. Etrusków musiałam sobie darować . Potem wyprawa pociągiem do Helsingoru i Kronborgu, siedziby Hamleta;) Piękny zamko-pałac, z fosą ,murami i świetnie utrzymanymi wnętrzami. Część z nich o drewnianych podłogach, co [na mnie] robiło wrażenie przytulności:) Szkoda, że lało, bo nie dało się robić fotek. A na nabrzeżu srebrna figurka syrenki, która z bliska okazała się młodzieńcem w takiej samej pozie jak kopenhaska syrenka;) https://www.google.pl/search?q=helsingor+zamek+hamleta&newwindow=1&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=UGN_U9nxCrOu7AaEzIGICQ&ved=0CAkQ_AUoAg&biw=1255&bih=75 W końcu deszcz ustał a my weszliśmy do Christiania Haven.
-
KOPENHAGA 17-20.v.2014 Samolot opóźniony o godzinę, a i tak byliśmy na miejscu koło czwartej. Lądowanie w Malmo w Szwecji, stamtąd busikiem przez most [cieśnina Sund] do niemal centrum Kopenhagi. Most robi wrażenie .Przepiękny. Pogoda piękna-zwłaszcza, że wyjechaliśmy w apogeum zimna i ulew u nas. Mieszkanie w hostelu samoobsługowym - wszelkie otwierania drzwi po wystukaniu kodu, który był wydrukowany na zamówieniu internetowym, a kontakt w razie potrzeby tylko przez tajemniczy czarny telefon w holu;) Pierwszy spacer. Po południu, słońce dość wysoko, temp.tak ok. 18-21C. Ludzie poubierani niesamowicie- od sukienek z gołymi plecami i klapeczek do czapek z pomponami i ciepłych kurtek :D Na pierwszy rzut oka miasto mnie nie zachwyciło, choć od razu spodobała przestrzeń. Duuża przestrzeń:) Stąd jak myślę tyle rowerów i świetnych dróg rowerowych. Poza tym kanały, mosty, inne niż w Ams- szerokie ulice, dużo zieleni, jest miejsce na oddech. Piękny ratusz, pojedyncze ciekawe budynki między zupełnie „normalnymi”. Deptak Stroget - bezdomni śpiący na środku i omijani przez przechodzących obok. https://www.google.pl/search?q=kopenhaga+deptak+stroget&newwindow=1&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=UmB_U_vBHs_A7AaL5oHQDg&ved=0CEgQsAQ&biw=1255&bih=759 Potem port –łodzie, łódki ,żagle, motorówki i mnóstwo młodzieży. Wylegującej się i opalającej lub przy piwie i dyskusjach, na każdym schodku i skrawku wybrzeża i mola. Kafejki, szum, ruch. Sobota weekendowa. W porcie Arka Noego-nie doczytałam skąd się wzięła Ale robi świetne wrażenie, olbrzymia:) Do syrenki zabrakło nam godzinki. Grupa zrezygnowała-trudno. Kiedy wejdziesz między wrony…
-
raz wpuściło ,więcej nie chce?
-
Upał w raju * Nie tylko źle jest na ziemi, w raju jest też niewesoło: Patrzcie - kroplami wielkiemi pot z twarzy spływa aniołom. - Nic im się nie chce - wiadomo - ogłupia straszliwy upał. Nawet ów motyl z Kiplinga w upał by także nie tupał. - Mój Boże, i Bóg Staruszek dzień cały wodę sodową trąbi, miotełką od muszek machając sobie nad głową. - I małpki pomizerniały, i szyje schudły żyrafom. Piotr Żydów wpuszcza i robi gafę, panie, za gafą. - Od rana aż do wieczora anioły wzdychają, wzdychają, pokotem leżą na łąkach i piwem się polewają. - Opustoszały jezdnie, a w kramach święci rozliczni mruczą: - Uff, to już jest nie- takt meteorologiczny. - Konstanty Ildefons Gałczyński * U mnie właśnie zaczęło padać i grzmieć,ale jakoś tak niegroźnie:) * Nalewkę pigwową serwuję-Emem,szczególnie tobie polecam na odstresowanie:) * Na spuchnięte nóżki fufam,ogrodniczki podziwiam i...nie naśladuję:o Za to pobiegałam dziś znów po górkach Beskidach,popływałam i to musi starczyć znów na jakiś czas;) * A kilka dni temu wróciłam z Kopenhagi i ślę sprawozdanie:) -
-
RozankoMastabo- kochaneńkie Desseczki-życzę zdrowia,spokoju,radości i miłościwszystkiego co najlepsze dla najlepszych:) Żagielku-też trzymam kciuki, myśli pozytywne w twoją stronę,dasz radę-kto jak nie ty Ściskam Tartak w przelocie-jak osiądę nieco-dam znać:) Zidan-pisz kochana jak było w Albanii! Natentychmist pisz! To ulubione miejsce mojego MM.Muszę skonfrontować jego spotrzeżenia z kimś bardziej obiektywnym,no i ciekawa jestem ogromnie-reszta na pewno też-jak tam było???? pozdrowienia dla wsiech:)
-
Zidane-Zosieńko choć zimnem wieje to i tak cie kochamy:) Najserdeczniejsze najserdeczności! Bądź zdrowa,zawsze pełna ciekawości świata i ludzi,i dziel się wrażeniami z nami, brykaj ile wzlezie i dziel się z nami wrażeniami I właśnie się oblałam rumieńcem wstydu wielkiego, bo sobie uświadomiłam żem Joance mej lubej życzeń nie złożyła [wstydzi się okrutnie]. Joaneczko najmilejsza-spóźnione co prawda, ale bardzo szczere życzenia zdrówka i szczęścia na każdym polu-racz przyjąć Mastabo kochana-dwoma ręcami się podpisuję pod tym co napisała Rozanka i żałuję,że żadnych róż nie posiadam.Za to śle w twym kierunku dużo mnóstwo dobrych, pozytywnych myśli-przytulam Żagielku-krótko po męsku- :D Dziękuję Desseczki za dobre słowa, których niegodnam,ale wdzięcznie przyjmuję;) Ściskam każdą z osobna, pocieszam ,że słonko od niedzieli i...lece się pakować:)
-
cd. Kadyks- o,to już zupełnie inna bajka:) Czuje się ,że to portowe miasto, mieszanka ludów i kultur kłębi się i wrze:) Znów miasteczko mauretańskie, wąskie uliczki dają błogi cień. Wśród nich- kaplica, niepiękny barok ,a z boku, w szpetnych złoconych ramach…El Greco. Słowa nic tu nie dadzą. A po wyjściu z zatłoczonego targu rybnego ,przez place i uliczki, wychodzimy na ocean!:) Piękna linia brzegowa w kształcie zatoki, domki, dachy, wieże i ocean. Wiatr, ”bałwanki” na wodzie, statki ,gdzieś tam za wyjściem z portu horyzont. Szeroki oddech. I to niesamowite, nie do opisania światło! Taaa..300 dni słonecznych w roku! :) I na koniec Ronda-miasto na klifie. Dwa miasta na dwóch klifach połączone niesamowitym mostem-majstersztyk inżynierski tamtych czasów. I kolebka corridy. Ale co tam corrida kiedy z klifu takie obłędne widoki!:) Nie mam zdjęć. Robię tylko komórką i nie potrafię zrzucić. Musiałabym mieć czas ściągnąć odpowiedni program, póki co to mnie przerasta. Trzeba czekać aż MM zrzuci fotki z aparatu. Może coś z tego co nieudolnie usiłuję opowiedzieć uda się obejrzeć:) Ściskam ciepło i trzymam kciuki za powodzenie w przedsięwzięciach domowych, pracowych ,ogrodowych oraz nfz.-owych. Wasz Wafel- semper fidelis:) Póki co wspominam i..pakuję się.W sobotę na parę dni jedziemy do Kopenhagi.
-
bry:) Też podstawiam kielich,a co? :) Czytam zaległości i takie tu poważne tematy,a ja jeszcze strząsam z siebie resztki urlopu-dziś pierwszy dzień w pracy. Dzięki wam za życzenia urlopowe-się spełniły:)Ani jednej chmurki przez 11 dni. Były momenty,że o nich marzyłam;) Byłam trochę w kontakcie telefonicznym z biedronkami kanaryjskimi,a właściwie Epo,bo nr Isoldy nie wiem czy mam dobry ?Dostałaś sms? A Adorowego nr nie posiadam. Teraz doczytałam resztę i…się działo,oj,działo:) Wybaczycie, że nie będę się odnosić tylko powspominam? to nie jest broń Boże lekceważenie,to chęć pobycia jeszcze tam i podzielenia się z wami radością. Właściwie to próba- podzielenia się ,bo tak trudno ująć w słowa-przeżycia:) Do Hiszpanii miałam w sumie trzy podejścia. Pierwszy raz ,kilka lat temu treking po Pirenejach. Cztery lata temu Barcelona w pięć dni:) A w tym roku treking po Sierra Nevada i objazd południa- Granada, Cordoba, Sewilla, Kadyks, Gibraltar – ups! to już nie Hiszpania;) Tak wiem ,brzmi to jak „Europa w siedem dni” :D Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma;) O zabytkach można sobie poczytać w googlach, więc tylko parę wrażeń i emocji. Góry- mrrrauuu!!! Cudne! Ale trudne ze względu na odległości. Niemal jak w Pirenejach. I mimo, że dojechać można na 1500mnpm to jeszcze trzeba dojść do schroniska na 2500,następnego dnia wyleźć na Mulhacen 3483 i kolejnego dnia zleźć i dojechać autokarem do miejsca następnego noclegu. A pogoda -maxi cacy! W górach niższych momentami aż zanadto-cienia niet, przypiekało zdrowo, a człowiek leząc w górę też ciepło produkował- w sumie dźwiganej wody niemal zabrakło. Za to widoki- ech….żadne słowa tego nie oddadzą. Jasno do 21ej,siedzimy na schodkach schroniska-na zachodnią stronę, więc ciepło do samego zniknięcia słonka, powietrze jak kryształ, na niebie zero chmurki, oko można zapuścić kilometry w każdą stronę, ptaszęta kwilą jak u nas w maju, kozice podchodzą bardzo blisko ,bo ludzi tu mało i nie bardzo chyba wiedzą co to za stworzenie dwunożne. Ech, nie umiem ubrać w słowa tej ciszy, tego klimatu, tej cudownej pustki i radości jaką daje pokonanie góry i siebie. Na dodatek się dowartościowałam nieco, albowiem miała być do wejścia jeszcze jedna górka. Odpuściłam sobie ją na początku-niech młodzież zdobywa. A tu- młodzież była tak wykończona, że zrezygnowała. I wyszło, że z moją kondycją całkiem nieźle:) Ćwiczyłam na Czantorce- jeszcze rok temu „brałam” ją dwa razy pod rząd. W tym roku miałam problem z jednym wejściem i przyznam się ,miałam trochę stracha jak dam sobie radę. W sumie podejście od schroniska na szczyt-szliśmy skrótami-czyli takich pięć Czantorek:)-ostro pod górę, zyskując tym mocno na czasie. Była wyrypa, ale nie gorsza niż w innych górach -więc zwycięstwo:) Powrót inną trasą, trawersami wzdłuż doliny-zero drzewka i cienia ,ale za to cały czas z widokami. Jak ja to kocham:) Jak puści-spróbuję dalej:)
-
No nie! HUMUS?! Ja też chceeem! * Bo,że rozrabiają,to wsio normalno!:D Widzę jak dziś,jak Epo z Isoldą [tą eteryczną złotowłosą-nie dajcie się nabrać!;)]chciały mnie wywlec z łoża wśród najlepszego snu:D Rozrabiajcie,ale piszcie co i jak:) * Też bym chciała usłyszeć grę naszej Pani Muzyki,ale rozumiem. Trzeba uszanować pokój i wypoczynek. * A ja nie mogąc rozrabiać z wami,ostrzygłam się dziś a la' Ador[jakiego pamiętam;)] i bladym świtem ruszam zdobywać Mulhacen i Veletę W tzw.między czasie zamierzam na własne oczy zobaczyć jak_ * Już w gruzach leżą Maurów posady, Naród ich dźwiga żelaza, Bronią się jeszcze twierdze Grenady, Ale w Grenadzie zaraza. Broni sie jeszcze z wież Alpuhary Almanzor z garstką rycerzy, Hiszpan pod miastem zatknął sztandary, Jutro do szturmu uderzy. O wschodzie słońca ryknęły spiże, Rwą się OKOPY, mur wali, Już z minaretów błysnęły krzyże, Hiszpanie zamku dostali. * oprócz górek przede mną Grenada,Sewilla,Kordoba,Kadyks,Gibraltar,Ronda....ha! psubraty! [pręży dwugłowe w zaniku]-kto jak nie my?!;) * Graziella z gracją przyjmuje:) Alicja-męskie serca szturmuje:) Emem [i jeszcze parę Desseczek]z wdziękiem babciuje:) Zidane-bacznie obserwuje:) Melissa- o waleczna!-nieustraszenie szturmuje:)[Dessę ofkoz;)] Bellka,Bellissima najmilejsza- pilnuje,spokój i równowagę wprowadza i utrzymuje][musi się kończyć na "uje":D] Mastaba-wspiera,na posterunku trwa i normalnie żyć usiłuje:) Żagielek- hierarchię wartości na właściwym poziomie utrzymuje:) Rozana i Zidane-wśród rozlicznych zajęć do Dessy dosskakuje;) Dodi-delfinuje:D Kappa-się kamufluje:) Anam- wyżywa się rodzinnie i pracuje:) Jeśli kogoś pominęłam-to przywilej wieku i stosownej doń sclerozy:p;) * Ale kocham i pamiętam i współ-odczuwam-po CAŁOSCI * Wasz-for ever-wafel:)
-
Graziello- w dniu twojego święta życzę zdrówka,życzliwych i kochających ludzi wokół i powodu do radości i uśmiechu każdego dnia Po świętach,taaa...w tym roku udało mi się je przeżyć naprawdę w każdym wymiarze.I duchowym i rodzinnym.Bo-po raz pierwszy tak naprawdę wrzuciłam na pełny luz.I okazało się,że można;)I wszystkim jest lepiej;) Pogoda u nas piękna cały czas. Dziś już praca do nocy,ale 29go-rozpoczynam wakacje:) Pozdrawiam wszystkie Desseczki i każdą z osobna i ślę najpozytywniejsze myśli do Was-
-
Wszystkiego najlepszego Alicjo!Niech się wszystko układa po twojej myśli a radość mieszka z tobą:) Właśnie wróciliśmy z Wrocka,gdzie byliśmy na...Dziadach. Jestem pod takim wrażeniem,że zanim zalegnę w piernatach muszę uspokoić emocje:) Absolutna rewelacja! Zupełnie nowe odczytanie utworu a przy tym zupełna wierność każdej literce tekstu! Naprawdę polecam-cztery i pół godziny minęły nie wiem kiedy. Tylko czemu ja mam wszędzie tak daleko?;) Zdrowych pogodnych Świąt pełnych Wiary,Nadziei i Miłości:)
-
Ciekawe czy dziś wpuści- wczorajsze życzenia- i rym cym cym-nie przeszły.Ale pamiętam i cieszę się,że to się zdarzyło Isoldo-gratulacje,to wspaniała wiadomość. Ememku-oj, po takiej pracy należy cię się wypoczynek:) Żagielku- słońca,radości i miłośći-for ever:) Dla całego Płota- przejdzie? nie przejdzie?
-
Zjadło początek:p ..."..."Najbardziej niezwykłym i rozrywkowym miesiącem w Lizbonie jest czerwiec. Wtedy bowiem przypada "Festas dos Santos Populares" poświęcona trzem wielkim świętym: Antoniemu (12-13.06), itd.
-
Janowi (23-24.06), Piotrowi (28-29.06). Podczas tych trzech nocy miasto zmienia się nie do poznania: ulice dekorowane są papierowymi łańcuchami i tysiącami różnokolorowych lampionów, na każdym kroku słychać dźwięki fado, powstaje mnóstwo scen z ulicznymi koncertami i teatrami a roztańczony tłum pochłania tony sardynek i hektolitry wina. Szczególnie kolorowo i atrakcyjnie jest w starej części miasta, która dodatkowo pokrywa się setkami straganów oferującymi dosłownie wszystko. W noc z 12 na 13 czerwca odbywa się również parada do Avenida da Liberdade, natomiast z 28 na 29 niezwykle widowiskowa procesja łodzi żaglowych wzdłuż Tagu. W lutym, co roku organizowany jest jeden z największych w Portugalii festiwali muzyki fado. Do stolicy kraju przyjeżdżają wtedy wszyscy wielcy wykonawcy tej muzyki a wraz z nimi tysiące fanów i wielbicieli fado z całego świata..." * No i przypomniało mi się,że byliśmy od 13 do 20.VI. I choć tu piszą też o lutym nam się trafił właśnie w czerwcu:)
-
chcę wkleić o Lizbonie,bo to 12-20VI.najlepszy okres,ale mnie spamuje:p
-
Dzięki dziewczyny za odzew i rady.Ale po pierwsze NIE kropeczki a wielkie ciapy na 1/3 policzka:o Po drugie znikły na kilka dni po antybiotyku [miałam w tym czasie zapalenie dr.oddech,wyjazdy szkoleniowe i problemy kręgolowe plus stresy].Diety nie zmieniałam,kosmetyków takoż ponieważ...ich nie używam praktycznie od wielu lat z powodu uczulenie brzegów powiek. * Zatem hipotezy są typu-szukać i wykluczyć tzw ogniska. Oskrzela prawie wyleczone,usg bz.Zostały inne,mniej przyjemne badania,ale to juz raczej po powrocie z wakacji.Za trzy tygodnie wyjeżdżam na treking po Sierra Nevada,więc choć jeśli chodzi o kraj będę w tym samym co Isolda:D * Poza tym generalnie się w tym roku posypałam,w zasadzie od listopada.Z tyłu głowy mi coś kuka o teście wysiłkowym,bo jak rok temu wbiegałam dwa razy na Czantorię czy na Babią,bo raz to był niedosyt,tak w tym roku mam duże problemy z wydolnością. *W związku z tym dziś zaliczyłam Klimczok,tym razem czas dobry,ale zmęczenie nieproporcjonalne do skali trudności. Było za to słońce, wiatr z pingwinami, przelotne zachmurzenia ,generalnie na wędrówkę w sam raz:) * No to sobie ponarzekałam. A wiecie ,że właściwie mi ulżyło:) * To jak marudzę to jeszcze wam powiem,że drogę do ogrodu nadal mamy zagrodzoną [sąsiad buduje i mógł spokojnie przez rok drogę zostawić,bo i tak bedzie musiał w końcu udostepnić ], w sądzie sprawy się wloką,podobno mamy czekać nastepny rok:( W związku z tym prawie tam nie bywałam w zeszłym roku,ale jak czytam o waszych ogrodowych wyczynach to mi żal d...ściska. Więc dziś po górce pojechaliśmy prosto tam.Kwiatuszki pod dywanem nie sprzątniętych w zeszłym roku liści.Ale jakie słodkie! Dywaniki z fijołków,niezabudek,hiacynty,czereśnie stareńkie ledwo dyszą,ale dziczki w bujnym kwieciu no i ptaki,Wariactwo:) I tak bez sprzętu gołymi ręcami poodgarnialiśmy co się dało,spędziwszy tam ponad dwie godziny:) Zapomniałam jak to lubię,jaka tam cisza i spokój i...jak boli kręgol:D * Rozanko-na Lizbonę zawsze jestem chętna,ale będę nalegać żeby to był koniec maja bodajże-sprawdzę! Albowiem wtedy tak jest festiwal FADO:) Spedziliśmy cudowny wieczór w parku zamkowym przy tej niesamowitej muzyce- warto na to czekać:) * Ściskam wszystkie dziewczynki,bo pewnie znów długo nie zajrzę.
-
Witam w ciapki :) cosik mi na gąbie wyskoczyło,dermatolog załamuje ręce,co i rusz inne mazidła daje, nabiału mego ukochanego zakazuje, a ciapy jak były tak są. Przyjdzie się przyzwyczaić i próżność schować do piwnicy :o Mastabo- gdzie tę czystkową herbatę kupujesz? Ją też mi polecono:o * Joanko-jeśli lubisz taka lekturę,polecam też Bonowicza biografię Tischnera.Ta jest naprawdę dobrze napisana. Złodziejkę już zaliczyłam,początkowo trudno mi było zaakceptować formę, potem bardzo mi się podobała. Teraz wsiąkłam w prezent gwiazdkowy ,leżakujący od dwóch lat na półce-listy Lem/Mrożek. Genialnie się czyta.Zwłaszcza naszemu pokoleniu.Polecam. * Melisso-nie zniechęcaj się.Pisz jako gość,a w tekście już będzie wiadomo kto.Brakuje tu ciebie:) * Ador-zapiekankę skopiowałam-super brzmi.Żebyż się jeszcze sama robiła;) * Lizbona-ach,łza się w oku kręci.Pojechałabym jeszcze raz,a zwłaszcza w takim towarzystwie! Ale cóż-terminy,terminy.... Za to spotkania z Isoldą wam serdecznie zazdraszczam:) * Alisiu- jak po sygnale od kręgola myjesz okna,to on na drugi raz może się wkurzyć bez wcześniejszego sygnału.Może jednak warto czasem posłuchać własnego organizma ?;)Uważaj na siebie :) * Belissima- z porannym rozruchem mam tak samo i co do kawy,żadne zakazy nie pomogą."Święty kwadrans" dla siebie rano przy kawie.Potem można zaczynać dzień:) * Anam brzmisz mi minorowo,ale dzięki temu nieco współbrzmisz [uśmiech zadumano-filozoficzny na obliczu]-damy radę! Pamiętaj:) * Dodi,Dodi- jak dobrze czytać słoneczne,radosne relacje:) słoneczniej w duszy się robi-dzięki:) * Isoldo- wyobrażam sobie szaleństwa jakie wkrótce będziecie wyprawiać:) nie masz szans na wypoczynek:D * Jakoś nigdzie się ostatnio nie umiem odnaleźć. Dochodzę do wniosku,że praca, która tyle stresuje, życia kosztuje,ale właśnie ta praca trzyma mnie jeszcze w pionie.Próbuję się "nie dać" jak to Desska,ale lekko nie jest. Dobrze,że mogę was poczytać
-
Sorry,to Bellissima tak pięknie tym razem zaśpiewała,nie Aliś-ale i tak życzę wszystkiego co najlepsze:)
-
Isold Złotowłosa - jak pięknie napisała Alicja...dołączam się serdecznie do tych życzeń Niech zdrowie sprzyja, kłopot omija a szczęście niech się przędzie jak najdłuższa żmija! :D:D:D Wszystkiego najlepszego kochana! Dziękuję Desseczkom za wyrozumiałość i miłe słowa. Ściskam Tartak po całości:)
-
No to nie będę oryginalna jak powiem, żem chora okrutnie i spóźniona z życzeniami. * Emem- życzę żeby ci życie szło "jak z płatka" jak mawia Dodi. Niech rwa spada na drzewo, kasa spada do kieszeni jak liście a zdrowie, miłość, życzliwość i codzienne radości niosą uśmiech, nadzieję i dodają skrzydeł Gratulacje też dla ciebie jako Babci Milana i dla jego Rodziców. * Dzięki Rozanie raz jeszcze za kalendarz-udatny wielce:) Dziękuję za kawał ciężkiej pracy i pięknie wykonany efekt tejże :) Nie wiem tylko czemu w marcu widzę urodziny Isoldy a święta Emem nie widzę? coś pomyliłam? * W mojej pomyłce nie byłoby nic dziwnego gdyż od dwóch tygodni jestem w rozjazdach szkoleniowych i wożę ze sobą bagaż w postaci: zapalenia oskrzeli, problemów z podrobami, uczuleniem i..ischias na deser :p Dziś właśnie [ ups! jednak już wczoraj] wróciłam z Wrocka i mam nadzieję choć półtorej dnia spędzić w piernatach jak chora osoba;) * Ściskam bardzo czule[w masce, żeby nie zarazić]- Żagielka w pięknej fioletowej kiecce dziękując za optymizm, nadzieję i uśmiech :) Adora- dziękując za jaskry! Jakże to musi pięknie wyglądać!:) Alicję wylaszczoną ,promienną ,rozważną i romantyczną dziękując, że jest :) Anam- latającego Holendra, dobrą Dziewczynę na złe dni dziękując za E. Dickinson :) Belleczkę najmilejszą- dziękując, że jest naszą ostoją, powierniczką, uważną i prawdziwie współ-czującą obserwatorką :) Dodi- dziękując za możliwość oglądania na bieżąco jej oczami cudów przyrody i dar radości życia:) Dollot- dziękując, że mimo wszelkich przeciwności losu o nas nie zapomina :) Epo- dziękując za nieprzewidywalność i przypomnienie, że warto żeby nam się chciało chcieć :) Graziellę- dziękując, że pokazuje jak to „chcieć” można przerabiać na „móc” :) Isoldę Panią Muzykę-dziękując za…muzykę :) za niepoddawanie się słabościom wątłego ciała i dawanie ludziom jedynej w swoim rodzaju radości ducha i za…robaki w sałatce ;) Joankę- najwspanialszą traktorzystkę, dziękując za uśmiechnięte opowieści o ogrodzie, owieczkach I innych bożych stworzeniach :) A na czas rekonwalescencji polecam też ostatnią Bator i „Złodziejkę książek” Markusa Zusaka :) Kappę- dziękując za asertywność, szczerość i możliwość spojrzenia na świat z innej perspektywy:) Margles -dziękując, że chciała do nas dołączyć i daje się czasem namówić na piękne opowieści :) Mastabę-Dobrego Ducha Dessy dziękując za siłę spokoju ,praktyczne porady i niepraktyczną życzliwość dla otaczającej, nie zawsze miłej ludzkości :) Melissę- kobietę renesansu, dziękując za wszechstronność i różnorodność ,którymi się z nami dzieli:) Samonę- zwłaszcza jak widzę kroplę rosy na trawie, czerwień chmur o zachodzie, białe szczyty gór czy kolorowe szkiełko…tak ,przytulam cię bardzo czule Zidane- dziękując za szczodrość z jaką dzielisz się z nami zarówno nowinkami ze świata Qultury jak i głębszymi refleksjami i cennymi recenzjami i…za mężaktórypotrafirobićnajpyszniejsząkarkówkęświata :) * Desso! Jak dobrze, że jesteś ! * Jeśli kogoś pominęłam walnijcie mnie w otumaniony gorączką i zmęczeniem łeb. Może mózg jak stary telewizor po trzaśnięciu zaskoczy ;)
-
Samono-jesteś Wielka-dziękujemy Cieszę się z Wami,smutam się z Wami a Żagielka ściskam najdelikatniej jak umiem i Mastabie dziękuję za wieści. Desso- bądź nadal:)
-
Jak gender zaatakował uczniów z budowlanki :D http://www.youtube.com/watch?v=ZnbZXvNS5IM