Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Morningstar

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Podobno \"Cannibal holocaust\" jest okropny. Ten horror został nawet wycofany z obiegu w wielu krajach, bo jest tak drastyczny i podobno zabijają tam naprawdę żywe zwierzęta. Nie widziałam i nie polecam :0
  2. Wesołych i zdrowych świąt Wam życzę o ile jest to w ogole możliwe:( Mnie z każdą chwilą coraz bardziej ściska w gardle, ale nie mogę dziś płakać ze względu na chorego Dziadka. Dobija mnie jego choroba i mam wrażenie, że on już tylko marzy o tym, aby być już z moją Babunią po tamtej stronie.Nawet nie jest w stanie z nami usiąść za wigilijnym stolem, bo jest taki słaby...Ech, szkoda gadać.
  3. Ja byłam prawie siłą zmuszona do pójścia na pogrzeb mojej Babci. W sumie to rodzaj ostatniego pożegnania, ale mi takie przeżycie naprawdę nie było potrzebne. Przyszły tłumy ludzi, kościół pękał w szwach, a ja nie potrafiłam się opanować od płaczu. Niektórzy nazywają takie zachowanie brakiem kultury, ale mnie wiele mnie to wtedy interesowało. W sumie to trzymałam się jakoś dopóki nie wniesiono trumny. To był szok, bezpośrednie zmierzenie się z tą sytuacją. Na cmentarzu było jeszcze gorzej. Na domiar złego zjechała się daleka rodzina , której nigdy na oczy nie widziałam i uczepili się mnie jak pies wszego ogona. Myślałam, że im wydrapię oczy. Co rusz tylko jakieś głupie wyświechtane teksty, opowieści o ich córkach i inne rozmowy kompletnie nie na miejscu. Nie chciałam iść na zadną stypę, bo nie znoszę tego typu \"imprez\", ale też zmuszono mnie szantażem do pozostania. Na stypie też jacyś obcy ludzie mnie zanudzali przyziemnymi rozmowami, chcieli się ze mną zapoznawać, a ja byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam o co im chodzi. Nie było chwili spokoju. Na koniec tego spotkania jeszcze usłyszałam parę przykrych słów wypowiedzianych przez ciotkę, która lubi chlapać jęzorem na prawo i lewo bez zastanowienia. Chciała powiedzieć coś miłego, ale wyszło zupełnie odwrotnie. Cóż, zdarza się. Finałem uroczystości był był incydent na parkingu, gdzie furgonetka o mały włos by nie przejechał mojego Dziadka. Po stypie wszyscy zwalili się do naszego do domu i złożyło się, że przez tydzień rodzina , której szczerze nie cierpię siedziała nam na głowie. Przez ten czas ani razu nie udało się nam swobodnie porozmawiać. Nie mogłam sobie spokojnie poleżeć sama w pokoju, bo zaraz przchodziła do mnie ciotunia i plotła jakieś farmazony o swoich córkach.Szóstego dnia tej męczącej gościny nie wytrzymałam i zrobiłam karczemną awanturę. Nie żałuję, byłam wtedy już na skraju wyczerpania nerwowego, tym bardziej iż ta \"rodzinka\" coś za bardzo interesowała się naszymi finansami.Gdyby nie moja furia to pewnie by siedzeili jeszcze tydzień. To był koszmar, ale na szczęście mam to już za sobą. Wiem też, na kim można polegać, a kto jest interesowną świnią, albo tzw. hieną cmentarną. Jestem już w swoim rodzinnym domu i w sumie może ta wigilia nie będzie, aż taka straszna, bo niektórym już zaczął dopisywać humor:) Pozdrawiam i cieszę się, że ten topic to nie kółko wzajemnej adoracji. Nie wiem jak wy, ale dla mnie pisanie o tym wszystkim to rodzaj katharsis i czuję się lepiej:)
  4. Ja straciłam Babcię we 25 września 2004 roku. Miała 86 lat, ale była młoda duchem, mogłam z nią porozmawiać na każdy temat bez żadnego tabu, a była zarazem też prawdziwą Damą. Jej odejście to był jednak kres jej prawie 2 letniego cierpienia.Miała straszną ranę na nodze i żadni lekarze nie potrafili jej tego wyleczyć, ani nawet zdiagnozować co to właściwie jest. Znosiła okropne bóle, dziesiątki nieprzespanych nocy, halucynacje po źle dobranych lekach. Była bardzo silna i do końca wierzyła, że z tego jakoś wyjdzie. Bardzo wspierał ją mój Dziadek. To było bardzo kochające się małżeństwo, które przeżyło ze sobą 54 lata. Ja mieszkam w innym mieście, więc nie mogłam być z nią często. Ostatni raz ją widziałam w sierpniu. Była wtedy taka blada, jakby przeźroczysta, ale mimo bólu pogodna, uczestnicząca żywo w rozmowie. Jak się z nią żegnałam, to przeszła mi ta straszna myśl przez głowę, że może jej już więcej nie zobaczę. Wróciłam do domu, dzwoniłam codziennie się dowiadywać jak się czuje, jednak dopiero potem się dowiedziałam, że moja Mama nie móiła mi do końca całej prawdy. Raz dostała zapaści i przyjechało pogotowie. Ocuciła się i do tej pory nie wiem czemu jej nie wzięli do szpitala. Kilka dni przed śmiercią chciałam z nią osobiście porozmawiać. To była najsmutniejsza rozmowa telefoniczna w moim życiu. Płakałyśmy obydwie, jakbyśmy przeczuwały, że to nasza ostatnia rozmowa. Od jakiegoś czasu bałam się wtedy odbierać telefonów, bo bałam się złych wieści o Niej. W końcu jednak ten przeklęty telefon zadzwonił, a ja go odebrałam. Usłyszałam, że Babunia jest w szpitalu, bo miała zawał serca, ale jest przytomna. Myślałam, że zwariuję! Dzwoniłam co pięć minut do Mamy na komórkę się dowiadywać co się dzieje. To było popołudniu. Wtedy jeszcze była przytomna, chciała nawet dostać grzebień, żeby się uczesać...Potem było już tylko gorzej, ale gdy wydawało się, że stan jest stabilny i moja Mama pojechała do domu się przespać kilka godzin, wtedy odeszła. To się stało około 3 w nocy. Ja oczywiście wcale prawie nie spałam, ale o niczym nie wiedziałam, bo u mnie w domu też nikt nie wiedział. Ze szpitala zadzwonili rano. Ja się dowiedziałam dopiero po przyjezdzie do mojego rodzinnego miasta, całą 6-godzinną podróż spędziłam w wielkiej niepewności. Mój facet wiedział o tym co się stało cały czas, ale nie powiedział ani słowa. Na dworzec nie wyszła po nas moja Mama i już wtedy wiedziałam, że się stało najgorsze. Nigdy nie przeżyłam gorszego koszmaru, jak weszłam do domu i zobaczyłam jej puste łóżko. Nie zdążyłam się z nią pożegnać.O pogrzebie i okropnym zachowaniu kilku osób z mojej dalekiej rodzinki może opowiem kiedy indziej, bo to cały kolejny temat. Zresztą to nie była taka zwykła Babcia, bo mnie wychowała i była dla mnie jak druga matka .Od tamtej pory moje życie zrobiło się takie obce, dziwne. Czuję wyrwę w sercu i zgodzę się, że śmierć kogoś bliskiego, mała śmierć cząstki nas. Nie mogę patrzeć na rozpacz mojego dziadka, który po tym wszystkim płacze codzień jak dziecko. Cała ta sytuacja doprowadziła go do operacji, ale na szczęście nie jest to bardzo poważna choroba. Jednak kilka dni temu przyszła do mie we śnie się ze mną pożegnać. Ten sen kompletnie wyprowadził mnie z równowagi, jaką w miarę osiągnęłam po tym wszystkim. Jeszcze na dodatek niedługo wigilia, ale bez Niej nie mam ochoty wcale obchodzić żadnych świąt. Jadę tam tylko ze względu na mojego Dziadka, żeby go jakoś rozerwać, rozweselić, dlatego muszę się wypłakać u siebie.
×